Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PRL. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PRL. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 listopada 2015

„Elegancki morderca”




Cezary Łazarewicz „Elegancki morderca”


Przystojny, uwodzicielski, szarmancki i życzliwy - taki był Władysław Mazurkiewicz. Pod maską dobrze wychowanego, uśmiechniętego dżentelmena, kryła się jednak twarz bezwzględnego mordercy. Ten chętnie pomagający sąsiadom mężczyzna, kiedy tylko poczuł znaczny przypływ gotówki u mieszkającej za ścianą osoby, nie wahał się strzelić jej w tył głowy. Pan Władysław posiadał nadzwyczajną umiejętność znajdowania się w miejscach, w których pojawiały się osoby obracające dużą gotówką. Potrafił oczarować każdego delikwenta liczącego na to, że uda się mu się ubić z nim szybki i niezwykle korzystny interes. Każdy interes z Mazurkiewiczem korzystny był tylko dla jednej ze stron. Druga strona na ogół rozstawała się z życiem. Pamiątką po interesie z Mazurkiewiczem była zazwyczaj dziura w głowie. „Elegancki morderca” nie lubił zostawiać świadków.

Cezary Łazarewicz rekonstruuje okoliczności w jakich Mazurkiewicz dokonywał zabójstw. Odkrywa sposoby działania przestępcy oraz metody typowania ofiar. Jesteśmy świadkami zbrodni, przesłuchań i wreszcie jednego z najgłośniejszych procesów jakie odbyły się w kraju, w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Mimo, że proces miał toczyć się w największej sali krakowskiego sądu przy ul. Senackiej, tej samej, w której przed II wojną światową sądzono Ritę Gorgonową, zainteresowanie ujrzeniem zbrodniarza było tak wielkie, że zdecydowano się wpuszczać jedynie osoby posiadające specjalne karty wstępu. Tym którzy jej nie uzyskali pozostawała lektura relacji z rozpraw na łamach ówczesnych gazet. W ławach prasowych zasiadały sławy polskiego reportażu z Krzysztofem Kąkolewskim i Lucjanem Wolanowskim na czele.

Tłem książki jest epoka wczesnego PRL-u: krakowski półświatek, prywaciarze, handlarze złotem i walutą. „Elegancki morderca” każdego z nich potrafił zniewolić swym urokiem, uśpić czujność i w najbardziej niespodziewanym momencie strzelić bez emocji w tył głowy. Autor kilkukrotnie podkreśla, że jedną z głównych przyczyn, jakie umożliwiły zbrodniarzowi tak długie pozostawanie na wolności i bezkarnie mordowanie kolejnych osób były bliskie powiązania towarzyskie z powojennymi prokuratorami, adwokatami i milicjantami, którzy po pierwszym dokonanym zabójstwie robili wszystko aby zatuszować sprawę. Wśród mieszkańców Krakowa krążyły plotki, że Mazurkiewicz mógł być współpracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa. Nie tylko wymiar sprawiedliwości nie stanął tu jednak na wysokości zadania, swoją cegiełkę dołożyły też same ofiary. Nawiązał do tego także w trakcie procesu obrońca oskarżonego.

Z nazwiskiem Władysława Mazurkiewicza spotkałem się po raz pierwszy wiele lat temu, przy okazji poszukiwań informacji o Zygmuncie Hofmoklu-Ostrowskim. To właśnie ten najsłynniejszy i najbardziej kontrowersyjny adwokat dwudziestolecia międzywojennego i pierwszych lat PRL-u podjął się obrony człowieka, którego jeszcze przed rozpoczęciem procesu opinia publiczna skazała na śmierć. Podobnie beznadziejne sprawy nie były jednak straszne gwieździe krakowskiej palestry. Dwie dekady wcześniej reprezentował w sądzie Pawła Grzeszolskiego, zwanego „trucicielem z Sosnowca” podejrzanego o pozbawienie życia żony i dwójki dzieci. Tamtą sprawą również żyła cała Polska, a zachowanie sosnowieckiej społeczności i wywierana przez nią presja na organ orzekający były bliźniaczo podobne. Mazurkiewicza ostatecznie oskarżono o sześć zabójstw i dwa usiłowania pozbawienia życia,  choć w Krakowie spekulowano, że ofiarami bandyty mogło paść nawet trzydzieści osób.

Sprawa Mazurkiewicza była ostatnim wielkim procesem w jakim uczestniczył 84-letni już mecenas Hofmokl-Ostrowski w trakcie swej długiej i bogatej kariery. Warto dodać, że pełne refleksji wspomnienia adwokata związane z obroną „eleganckiego mordercy” zdeponowane w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej, były obok akt sądowych, relacji i artykułów prasowych jednymi z najważniejszych materiałów źródłowych na jakich oparł się Cezary Łazarewicz przystępując do opracowania swej najnowszej książki, która choć nie jest powieścią potrafi wciągnąć czytelnika niczym najlepszy kryminał. Polecam.


Wydawca: WAB
ISBN: 978-83-280-2682-7
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 224



niedziela, 8 listopada 2015

„Testament Templariusza”




Jolanta Maria Kaleta „Testament Templariusza”

Patronat medialny: ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA


Dwustuletnie dzieje istniejącego od 1118 lub 1119 r. Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona stanowiły inspirację dla kilku pokoleń pisarzy i filmowców. Nic dziwnego, otaczająca Templariuszy aura tajemniczości oraz opowieści o nieprzebranych bogactwach zgromadzonych przez rycerzy z czerwonymi krzyżami na białych habitach rozpalały wyobraźnię władców ówczesnych królestw a później historyków i poszukiwaczy skarbów. Paradoksalnie to właśnie legendarne złoto było jedną z przyczyn, jakie doprowadziły zakon do upadku, a wielkiego mistrza Jakuba de Molay do męczeńskiej śmierci na stosie.

Co pewien czas pojawiają się dokumenty (np. Pergamin z Chinon) rzucające nowe światło na rożne kontrowersyjne sprawy związane z historią braci zakonnych. Wiele jednak sekretów ukrytych w zakamarkach archiwów watykańskich wciąż czeka na badaczy. Do grona autorów zafascynowanych historią zakonu dołączyła również Jolanta Maria Kaleta. Pisarka, która w swoich wcześniejszych książkach przyzwyczaiła czytelników do opowieści pełnych zagadek historycznych, po złocie Wrocławia, wrocławskiej Madonnie, skarbie Inków i bursztynowej komnacie odkryła przed nimi jedną z tajemnic Templariuszy.

Osoby znające twórczość Pani Jolanty zapewne zdziwione zapytają, czy to możliwe, że autorka, która dotychczas osadzała fabułę swych powieści w czasach PRL-u przeniosła się wstecz o kilka stuleci, porzucając epokę, której realia odtwarzała tak wiarygodnie na kartach wcześniejszych książek? Odpowiedź jest prosta: na szczęście nie. Ucieczka przed aresztowaniem grupki Templariuszy z francuskiego Troyes w październiku 1307 r. i związana z nią tajna misja jest dopiero punktem wyjścia do pasjonującej historii, rozgrywającej się na Dolnym Śląsku: w Opactwie Cystersów w Henrykowie i okolicznych miejscowościach.







Właśnie do jednej z takich wiosek (Świątnik), w grudniu 1981 r. przybywa nauczycielka języka niemieckiego Magda Michalska. Młoda kobieta przeżywa trudne chwile. Nie tak dawno rozstała się z mężem, ponadto za działalność związkową została zmuszona zwolnienia się z pracy. W niewyjaśnionych do końca okolicznościach ginie dziadek Magdy. W spadku po nim Michalska otrzymuje leżący w Świątnikach stary, zrujnowany dom. Zatrudnienie znajduje w pobliskiej szkole. Wkrótce zostaje wprowadzony stan wojenny. Ktoś morduje sąsiadów Michalskiej. Mieszkańcy wsi szepcą między sobą, że zabójstwa mają związek z tajemnicą związaną ze znajdującym się nieopodal klasztorem. Magda zaczyna podejrzewać, że śmierć dziadka nie była przypadkowa i mogła mieć coś wspólnego z odkryciem, jakiego jej przodek dokonał kilkadziesiąt lat temu na terenie opactwa.

O ile król Francji Filip Piękny w 1314 r. paląc na stosie Jakuba de Molay położył kres istnieniu Zakonu Templariuszy, tak kilkaset lat później Wojciechowi Jaruzelskiemu wprowadzenie stanu wojennego nie pomogło w zatrzymaniu przemian zachodzących w Polsce. Czołgi na ulicach, samowole i brutalność milicjantów, internowania działaczy związkowych, puste półki w sklepach to codzienność, którą zapewne pamiętają nieco starsi czytelnicy. W powieści musiała zmierzyć się z nią nauczycielka Magda Michalska.

Mimo, że w książce nie brak odniesień do wydarzeń historycznych, autorce udaje się nie zanudzić nimi czytelnika. Niezwykle plastyczne opisy wnętrz klasztornych sprawiają natomiast, że z łatwością możemy sobie wyobrazić mroczne zakamarki opactwa, kaplice, korytarze czy bibliotekę. Podobnie jak w „Duchach Inków”, także i w niniejszej powieści znajdziemy pierwiastki metafizyczne. Nie mogło zabraknąć także wątku romansowego. Wielowątkowa fabuła, dynamiczna akcja, pełnokrwiści, wielowymiarowi bohaterowie,  wszystko to sprawia, że czytelnik ma ochotę nieco dłużej pozostać w zagubionych w zimowej, mroźnej scenerii Świątnikach i Henrykowie.

„Testament Templariusza” jest już dziesiątą książką wrocławskiej pisarki opublikowaną przez wydawnictwo Psychoskok. Recenzje trzech innych powieści Jolanty Marii Kalety: „Wrocławska Madonna”, „Duchy Inków” oraz „Strażnik bursztynowej komnaty” również znajdziecie na stronach ZAPOMNIANEJ BIBLIOTEKI.[1] Polecam.


Wydawnictwo: Psychoskok
Patronat medialny: Zapomniana Biblioteka
ISBN: 978-83-7900-441-6
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 457

czwartek, 15 października 2015

"Testament Templariusza" (zapowiedź)




Jolanta Maria Kaleta „Testament Templariusza”


Dziś nastąpiła premiera najnowszej powieści Jolanty Marii Kalety „Testament Templariusza”

Jolanta Maria Kaleta w swojej najnowszej powieści „Testament Templariusza” zabiera Czytelników do starego, o magicznym klimacie opactwa cystersów w Henrykowie na Dolnym Śląsku. W pobliskiej Małej Oleśnicy, przed wiekami, istniała komandoria templariuszy. Czyżby Autorce udało się odnaleźć więzy łączące obydwa klasztory? Powieść historyczno-kryminalna, przesiąknięta realizmem magicznym, rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych. Rok 1307, z miasta Troyes we Francji ucieka garstka templariuszy, aby uniknąć aresztowań zarządzonych przez króla Filipa Pięknego. Zmierzają na wschód, do niewielkiej komandorii Klein Öls, zagubionej pośród rozległych puszczy. Choć są wśród nich wytrawni rycerze, zaprawieni w bojach w Ziemi Świętej, po pełnej dramatycznych wydarzeń podróży, tylko niektórzy z nich będą mieli szansę zrealizować misję, której się podjęli.

Grudzień 1981 roku. Magda Michalska po rozwodzie z mężem, wyrzucona z pracy za działalność związkową, podejmuje drastyczną decyzję i wyprowadza się z Wrocławia na zabitą dechami wieś, gdzie po swoim tragicznie zmarłym dziadku odziedziczyła starą, poniemiecką chałupę. Otrzymuje posadę nauczycielki w szkole rolniczej w pobliskim Henrykowie. Barokowy budynek, popadający pomału w ruinę, uczniowie dzielą pospołu z garstką cystersów. Po pierwszej nocy spędzonej w swoim nowym domu, Magda budzi się w realiach stanu wojennego. Zostaje wciągnięta w tryby aparatu władzy wraz z mieszkańcami wsi Świątniki i niewielką społecznością zakonników. Na domiar złego we wsi dochodzi do serii bardzo brutalnych morderstw. Porucznik milicji prowadzący śledztwo nie radzi sobie z problemem, być może celowo, a oficer Służby Bezpieczeństwa też ma coś do ukrycia. Sąsiedzi Magdy o czymś wiedzą, ale trzymają to w tajemnicy, podobnie przeor klasztoru, ojciec Fabian. Zakonnicy także mają swoje mniejsze i większe sekrety.

Czy morderstw dopuszczają się pospolici przestępcy, a może mają one związek z tajemnicą tak pilnie przez wszystkich skrywaną? Czy zaginiony przed wiekami, przypadkiem odnaleziony, fragment Księgi Henrykowskiej może zawierać rozwiązanie zagadki? Jak wysoką cenę przyjdzie niektórym zapłacić?



Proces powstawania "Testamentu Templariusza":


Tytuł: „Testament Templariusza”
Autor: Jolanta Maria Kaleta
Kategoria: Powieść historyczna - kryminalna
ISBN: 978-83-7900-441-6
Rok wydania: 15 października 2015 r. - premiera
Oprawa: Miękka

Źródło:



wtorek, 29 września 2015

"Testament Templariusza" (zapowiedź)




Jolanta Maria Kaleta „Testament Templariusza”


15 października 2015 roku nastąpi premiera najnowszej powieści Jolanty Marii Kalety „Testament Templariusza”.

Jolanta Maria Kaleta w swojej najnowszej powieści „Testament Templariusza” zabiera Czytelników do starego, o magicznym klimacie opactwa cystersów w Henrykowie na Dolnym Śląsku. W pobliskiej Małej Oleśnicy, przed wiekami, istniała komandoria templariuszy. Czyżby Autorce udało się odnaleźć więzy łączące obydwa klasztory?

Powieść historyczno-kryminalna, przesiąknięta realizmem magicznym, rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych. Rok 1307, z miasta Troyes we Francji ucieka garstka templariuszy, aby uniknąć aresztowań zarządzonych przez króla Filipa Pięknego. Zmierzają na wschód, do niewielkiej komandorii Klein Öls, zagubionej pośród rozległych puszczy. Choć są wśród nich wytrawni rycerze, zaprawieni w bojach w Ziemi Świętej, po pełnej dramatycznych wydarzeń podróży, tylko niektórzy z nich będą mieli szansę zrealizować misję, której się podjęli.

Grudzień 1981 roku. Magda Michalska po rozwodzie z mężem, wyrzucona z pracy za działalność związkową, podejmuje drastyczną decyzję i wyprowadza się z Wrocławia na zabitą dechami wieś, gdzie po swoim tragicznie zmarłym dziadku odziedziczyła starą, poniemiecką chałupę. Otrzymuje posadę nauczycielki w szkole rolniczej w pobliskim Henrykowie. Barokowy budynek, popadający pomału w ruinę, uczniowie dzielą pospołu z garstką cystersów. Po pierwszej nocy spędzonej w swoim nowym domu, Magda budzi się w realiach stanu wojennego. Zostaje wciągnięta w tryby aparatu władzy wraz z mieszkańcami wsi Świątniki i niewielką społecznością zakonników. Na domiar złego we wsi dochodzi do serii bardzo brutalnych morderstw. Porucznik milicji prowadzący śledztwo nie radzi sobie z problemem, być może celowo, a oficer Służby Bezpieczeństwa też ma coś do ukrycia. Sąsiedzi Magdy o czymś wiedzą, ale trzymają to w tajemnicy, podobnie przeor klasztoru, ojciec Fabian. Zakonnicy także mają swoje mniejsze i większe sekrety.

Czy morderstw dopuszczają się pospolici przestępcy, a może mają one związek z tajemnicą tak pilnie przez wszystkich skrywaną? Czy zaginiony przed wiekami, przypadkiem odnaleziony, fragment Księgi Henrykowskiej może zawierać rozwiązanie zagadki? Jak wysoką cenę przyjdzie niektórym zapłacić?


Źródło:


Kategoria: Powieść historyczna - kryminalna
ISBN: 978-83-7900-441-6
Rok wydania: 15 października 2015 r. - premiera
Oprawa: Miękka


niedziela, 17 maja 2015

„W powojennej Polsce. 1945-1948”




Maja i Jan Łozińscy „W powojennej Polsce. 1945-1948”


Z roku na rok ubywa świadków przełomowych wydarzeń w dziejach naszego narodu. Coraz mniej jest osób pamiętających lata dwudzieste i trzydzieste ubiegłego wieku a także tragiczny czas II wojny światowej i odbudowy naszego kraju ze zniszczeń dokonanych przez niemieckiego okupanta. O ile w ostatnich latach ukazało się wiele wydawnictw obejmujących swym zakresem losy mieszkańców naszego kraju w okresie dwudziestolecia międzywojennego, to późniejszy okres  doczekał się znacznie mniejszej ilości opracowań. Jedną z publikacji wypełniających tę lukę jest książka Mai i Jana Łozińskich przedstawiająca życie Polaków na tle przemian systemowych i gospodarczych w latach 1945-1948.


Fot 1. Księgarnia w ruinach, Warszawa, 1945 rok, 
źródło: „W powojennej Polsce. 1945-1948.”


Maja i Jan Łozińscy wiele miejsca poświęcili na ukazanie trudności jakie piętrzyły się przed mieszkańcami polskich miast, głównie Warszawy, po opuszczeniu ich przez żołnierzy w niemieckich mundurach. Umacniająca się na naszych ziemiach władza ludowa, fałszerstwa wyborcze, aresztowania przeciwników politycznych, walka z podziemiem niepodległościowym, własnością prywatną, problemy z zaopatrzeniem  w podstawowe produkty i sposoby na radzenie sobie z nędzą przez rodaków, którym udało się przetrwać wojenny kataklizm to tylko kilka z wielu zagadnień poruszonych przez autorów w niniejszej książce.

Lata powojenne przepełnione były dramatami i nadziejami związanymi ze zmianą granic naszego kraju. Wysiedlano ludność niemiecką a setki pociągów dowoziło na Ziemie Odzyskane mieszkańców z przeludnionych terenów wschodniej Polski. Nie wszyscy jednak potrafili odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Obietnice władz często nie pokrywały się z tym, co czekało na przybyszów w miastach, miasteczkach i wsiach, które starano się scalić z tą częścią kraju, która pozostała po odcięciu terenów położonych na wschód od Bugu.



Fot. 2. Sprzedaż chleba na ulicach Warszawy, marzec 1945 roku, 
źródło: „W powojennej Polsce. 1945-1948.


Na powracających do Warszawy mieszkańców czekały gruzy. Kluczowym zadaniem było więc zapewnienie ludności dachu nad głową. W ruinach grasowali szabrownicy. Osoby przybyłe z zagranicy  szokował fakt, że tuż za progiem nielicznych ocalałych kawiarni można było się natknąć na groby poległych w trakcie powstania warszawiaków. Po opuszczeniu stolicy przez wojska niemieckie w gruzowiskach i piwnicach znajdowało się jeszcze ponad 12 tysięcy ciał. Stąd też obawiając się wybuchu epidemii, starano się przyspieszyć prace ekshumacyjne. Był to jeden z wielu najbardziej palących problemów, z którymi musiały zmierzyć się władze miasta.

Pracę Mai i Jana Łozińskich uzupełnia kilkadziesiąt czarnobiałych fotografii, na których możemy zobaczyć nie tylko ruiny zbombardowanych miast, lecz także przejawy odradzającego się wśród gruzów życia: kobietę handlującą pieczywem, uliczne stragany z kwiatami, czy żebrzące kalekie dzieci. W zniszczonej bramie kamienicy ulokował się sprzedawca książek, w centrum miasta wóz konny w zastępstwie tramwaju przewozi kilkunastu pasażerów objuczonych walizkami zawierającymi częstokroć dobytek całego życia. Młodsi czytelnicy zapewne z ciekawością zerkną do zamykającego pracę „Słowniczka wyrazów zapomnianych,” z którego mogą się dowiedzieć czym bym domiar, kim Gruzinki i jakie osoby nazywano zaplutymi karłami reakcji. Polecam.


Wydawca: Dom Wydawniczy PWN
ISBN: 978-83-7705-823-7
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 184


sobota, 7 marca 2015

„Życie w PRL i strasznie, i śmiesznie”



Iwona Kienzler „Życie w PRL i strasznie, i śmiesznie”


Książka Iwony Kienzler jest wędrówką a dla wielu czytelników podróżą sentymentalną po czasach PRL-u. Rozpoczynamy ją 22 lipca 1944 r., w dniu ogłoszenia manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. To wędrówka od czasów towarzysza Bieruta, poprzez epokę prostolinijnego, nieco siermiężnego Gomułki, aż po dekadę próbującego nieudolnie zreformować gospodarkę i złagodzić napięcia społeczne w kraju Edwarda Gierka. Książka składa się z kilkudziesięciu rozdziałów, w których przeczytamy m.in. o pochodach pierwszomajowych, festiwalach, bananowej młodzieży, kłodach rzucanych pod nogi przedstawicielom prywatnej inicjatywy, stosunku państwa do kościoła, fałszowaniu wyborów, procesach pokazowych i cenzurze. Iwona Kienzler poruszyła również temat wpływu państwa na wszelkie dziedziny życia, czego przejawem był choćby socrealizm w sztuce.

Na osobny rozdział zapracowały nie tylko „organy bezpieczeństwa publicznego”: Milicja Obywatelska, ORMO i ZOMO, ale także ikona motoryzacji tamtych lat – Fiat 126p. Starsi czytelnicy będą mogli sobie przypomnieć jak połowę życia spędzali w kolejkach przed sklepami, choć wielokrotnie nie mieli pewności, czy cokolwiek uda im się nabyć. Nic dziwnego, że w czasach PRL-u wielu Polaków topiło smutki zaglądając do kieliszka. Paradoksalnie jednak inwestowanie środków w alkohol i przemysł spirytusowy przyczyniało się w pewnym stopniu do wspierania kulejącej gospodarki. Takich paradoksów było zresztą więcej, o nich także przeczytamy na kartach książki.

W treść wplecione są liczne żarty i anegdoty: o kłopotach z zaopatrzeniem w podstawowe produkty, bratniej przyjaźni z ZSRR czy nadużywaniu napojów wyskokowych. Publikację zamyka „Słownik PRL-u”, zawierający kilkadziesiąt haseł nieodłącznie kojarzących się z czasami, w których jak mawiał Edward Gierek: „Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej.” Dzięki temu czytelnicy młodszego pokolenia mogą dowiedzieć się m.in. kim był aparatczyk lub prywaciarz, do czego służyła książeczka walutowa czy zagłuszarka oraz o tym, że POP to pojęcie związane nie tylko z muzyką rozrywkową.

Autorka przedstawiając życie w epoce PRL-u, stara się od czasu do czasu z morza absurdów wyłowić także jakieś plusy minionego ustroju. Czasami też usprawiedliwia pewną bylejakość i pośpiech w działaniu, np. przy odbudowie warszawskiej Starówki - spowodowane skromnymi możliwościami technicznymi i wyśrubowanymi terminami. Dzięki temu czytelnik, szczególnie młodszy, może sam wyrobić sobie własne zdanie o czasach, w których żyli jego rodzice lub dziadkowie. Książka Iwony Kienzler, to skompresowany do 350 stron przewodnik po czterdziestu latach PRL-u. Polecam.


Wydawnictwo: Bellona
ISBN: 978-83-11-13545-1
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 356


wtorek, 6 stycznia 2015

„Zielone, czyli wakacje w Dłusku”




Wiesław Rogowski „Zielone, czyli wakacje w Dłusku”


Wojtek z rodzicami wyjeżdża na wakacje do niewielkiej miejscowości na Pomorzu. Celem wyprawy jest leśniczówka położona nad malowniczym jeziorem. Chłopiec szybko nawiązuje znajomości z dziećmi gospodarzy. Niestety, nie tylko w czasie deszczu dzieci się nudzą. Nie ma nic gorszego niż piękna lipcowa pogoda i brak pomysłu na to jak wykorzystać wolny czas. Chłopcy snują się po okolicy leśniczówki nie wiedząc co z sobą zrobić. Pewnego dnia w pobliskim sklepie spożywczym są świadkami rozmowy pomiędzy dwoma mężczyznami, którzy z fasonem zajechali pod sklep eleganckim wartburgiem. Rozmowa prowadzona w języku niemieckim wydaje się młodzieńcom mocno podejrzana. W tym samym czasie nad jeziorem rozbijają namioty dwaj inni mężczyźni. Jeden z nich żartuje, że w tak pięknym jeziorze na pewno znajdują się zatopione skarby. Słowa te oraz fakt, że mężczyźni posiadają sprzęt do nurkowania sprawiają, że chłopcy zaczynają się zastanawiać, co tak naprawdę sprowadza niespodziewanych gości do tak małej miejscowości. „Śledztwo” prowadzą w tajemnicy przed mieszkającymi również w leśniczówce dwiema dziewczynkami.




Powieść Wiesława Rogowskiego to pełna humoru historia z wieloma smaczkami z czasów PRL-u. Możemy się np. dowiedzieć, że trabanty to jedne z najlepszych samochodów  na świecie. Wojtek czyta książkę Ryszarda Liskowackiego „Wodzu, wyspa jest twoja,” którą i ja z sentymentem wspominam z czasów częstych wizyt w szkolnej bibliotece. Znajdziemy tu także echa nie tak odległej jeszcze wtedy II wojny światowej. Młodzi ludzie wraz z rodzicami uczestniczą w spływie Drawą i organizują ognisko. Nie mogąc sobie poradzić z rozwikłaniem zagadki chłopcy nawiązują w końcu współpracę z dziewczynkami i jak się okazuje ma to swoje plusy.

Bohaterowie zwiedzają okolice Dłuska usiłując znaleźć trop, który doprowadziłby ich do zdemaskowania tajemniczych osobników, a kto wiem może i do skarbu. Autorowi udało się stworzyć ciepły, sielankowy, naprawdę wakacyjny klimat. Udało mu się też zaskoczyć czytelników dosyć niespodziewanym zakończeniem. Jedynym minusem tej niegdyś niedocenianej, a dziś już zupełnie zapomnianej książki są dość brzydkie ilustracje. Warto przypomnieć, że Wiesław Rogowski jest również autorem powieści kryminalnej „Złota czasza księcia Bogusława,” która pod pseudonimem Tadeusz Lembowicz została wydana w serii Klub Srebrnego Klucza.[1]

Książka przeczytana w listopadzie 2014 r.


Wydawnictwo: Glob
Rok wydania: 1984
Liczba stron: 205




piątek, 14 listopada 2014

„Leśna Samotnia”




Andrzej Irski „Leśna Samotnia”


„Leśna Samotnia” to już trzecia książka Andrzeja Irskiego, którą miałem przyjemność przeczytać. I tym razem urodzony w Lipsku nad Biebrzą autor wysłał bohatera powieści na doskonale sobie znane tereny Suwalszczyzny. Powodem wyprawy Pawła Dańca do Puszczy Augustowskiej nie jest jednak zaginiony zabytek czy też zagadka historyczna, w których lubuje się pracownik Ministerstwa Kultury i Sztuki. Daniec otrzymuje wiadomość o śmierci swego przyjaciela zwanego przez znajomych Gubernatorem. W pożegnalnym liście znajduje się prośba, aby Paweł zaopiekował się jego psem Dropsem i kotem Bigosem.

Wyrusza więc nasz muzealnik do chatki w puszczy nie przeczuwając, że będzie zajmował się bardziej pasjonującymi i tajemniczymi sprawami niż opieka nad dwójką niesfornych zwierzaków. Nie wierząc w samobójczą śmierć przyjaciela i podejrzewając, że coś się za nią kryje zamierza wyjaśnić okoliczności tego smutnego wydarzenia. Okazuje się, że sprawa wiąże się z dramatyczną historią sprzed trzydziestu lat, która miała miejsce we Francji oraz ze służbami specjalnymi PRL-u. Wykorzystując pozostawione przez Gubernatora wskazówki, wraz z Pawłem prowadzimy prywatne śledztwo, zwiedzając przy okazji miasteczka i malownicze lasy północno-wschodniej Polski.

Paweł Daniec wykreowany przez Andrzeja Irskiego to typowy Polak obdarzony słabym charakterem, nie znający słowa asertywność. Kiedy w pobliżu pojawia amator jakiegokolwiek trunku, możemy być pewni, że i on nie uchyli się przed wychyleniem kielicha. Gdyby został dłużej w leśnej głuszy zapewne szybko znalazłby wspólny język z odurzającym się walerianą kotem Gubernatora.

Akcja powieści rozgrywa się głównie w tytułowej leśnej samotni oraz jej okolicach. Autorowi udało się wpleść fabułę w tajemniczy, mokry klimat suwalskich jezior, lasów i mokradeł. W przeciwieństwie do „Depozytu hrabiego Paca” Andrzej Irski nie inspirował się tym razem aż tak dosłownie książkami Zbigniewa Nienackiego (choć imię kota zapewne nie jest dziełem przypadku).[1] Dobrze skonstruowane postacie bohaterów, dynamiczna akcja plus „to coś” sprawiają, że o książce nie zapominamy zaraz po odłożeniu na półkę. Nie miałbym nic przeciwko, aby powieść była nieco bardziej rozbudowana. Niektóre wątki, np. poszukiwanie bunkra partyzantów niemal proszą się aby autor poświecił im więcej miejsca.

Powieść Andrzeja Irskiego „Leśna samotnia” została zgłoszona do konkursu na najlepszą samochodzikową książkę 2013 r. organizowanego przez Forum Miłośników Pana Samochodzika. W finale konkursu zajęła 2 miejsce. Polecam.


Wydawnictwo: Warmia
Seria wydawnicza: Pan Samochodzik i …
ISBN: 978-83-60586-29-7
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 184



[1] Już po opublikowaniu recenzji Andrzej Irski wyjaśnił: „Imię kota nie jest przypadkowe, ale nie ma nic wspólnego z bohaterem "Niesamowitego dworu". Tak się nazywa mój szary dachowiec (teraz już trojga imion Bigos-Biskup-Lucyfer). A Drops to był mój foksterier. Niestety, nie żyje od lat.” http://pansamochodzik.ok1.pl/viewtopic.php?p=224959#224959  


środa, 27 sierpnia 2014

"Sposób na Alcybiadesa"




Edmund Niziurski "Sposób na Alcybiadesa"


Uczniowie ósmej klasy o przezwiskach: Ciamcia, Zasępa, Słaby i Pędzel często goszczą w gabinecie dyrektora szkoły. Wizyty te spowodowane są jak możemy łatwo się domyślić brakiem postępów w nauce oraz wybrykami czwórki naszych bohaterów. Po wysłuchaniu kolejnej tyrady Dyra chłopcy zostają skierowani do szkolnego psychologa, który po wysłuchaniu nieprawdopodobnych opowieści dotyczących ich życiowych problemów wydaje opinię, że Ciamcia i spółka odznaczają się wybitną inteligencją, niestety ich zainteresowania często nie idą we właściwym kierunku. Załamani taką diagnozą młodzieńcy zostają poddani przez dyrekcję kwarantannie polegającej na wyłączeniu z życia sportowego i towarzyskiego szkoły.

Nie tracą jednak ducha i postanawiają znaleźć rozwiązanie, które pozwoli im na przedłużenie dotychczasowej wesołej szkolnej egzystencji a jednocześnie umożliwi zdobywanie bez wysiłku jak najlepszych ocen. Zwracają się do ucznia starszej klasy Wątłusza Pierwszego z prośbą o sprzedanie sposobów na rozpracowanie wszystkich nauczycieli. Niestety skromne fundusze, którymi dysponują pozwalają na zakup sposobu zaledwie na nauczyciela historii, profesora Misiaka. Historyk zwany przez uczniów Alcybiadesem to jeden z najspokojniejszych belfrów w szkole. Metoda zaś polega na zastosowaniu wobec profesora Uczynków Dezorientujących oraz wprowadzeniu go w tzw. „dryf.”

Jak to zwykle w powieściach Edmunda Nizurskiego bywa, bohaterowie przeżywają cały szereg bardzo zabawnych perypetii. Dochodzi do wielu komicznych nieporozumień, w których centrum jak zwykle znajduje się czwórka urwisów. Podczas lektury „Sposobu na Alcybiadesa” mamy okazję uczestniczyć w  lekcjach oraz biegać po korytarzach polskiej szkoły początku lat 60-tych ubiegłego wieku. Mimo, że akcja książki w większości toczy się w szkolnym budynku i położonej nieopodal tzw. „wędzarni” to lekkość pióra Pana Edmunda sprawia, że nie dusimy się w „pedagogicznym sosie,” lecz z gracją i z uśmiechem przenosimy się z pracowni do pracowni uczestnicząc w barwnym życiu uczniów. Nie znaczy to oczywiście, że książka nie zawiera wartości edukacyjnych. Przeciwnie, jest nimi przesycona. Lecz autor bawiąc się z czytelnikiem podobnie jak Alcybiades ze swoją niesforną klasą sprawia, że z przyjemnością dryfujemy wraz z nim aż do zaskakującego zakończenia.

Muszę też wspomnieć o niesamowitym talencie Edmunda Niziurskiego do tworzenia oryginalnych imion, nazwisk i przydomków postaci występujących w powieściach. Taką perełką jest tu np. wspomniany wcześniej uczeń Wątłusz Pierwszy, przygnębiony były bokser szukający swego miejsca na niwie poetyckiej. To on właśnie jest autorem pamiętnych wersów:

„Zachodzi słońce nad Wędzarnią krwawo,
Słychać krzyk drobiu Więckowskiej nieświeży,
Sezon skończony, żegnaj sławo!
Na zwiędłych liściach znokautowany bokser leży.
Twarz mu wykrzywia uśmiech żałosny,
Byle do wiosny!
Kiedy ci walka na pięści zbrzydła,
Poezji rozwiń skrzydła!”[1]


Do powieści Edmunda Niziurskiego wróciłem po ponad 25 latach. Z wielkim sentymentem przeniosłem się do czasów kiedy na długich przerwach uczniowie wymieniali się znaczkami pocztowymi zamiast wpatrywać się w ekrany telefonów komórkowych. Choć mój nieżyjący już nauczyciel historii ze szkoły podstawowej w niczym nie przypominał tytułowego Alcybiadesa udało mu się i we mnie na trwałe zaszczepić  historycznego bakcyla, czego mam nadzieję dowodem jest dobór książek, które przedstawiam Wam na stronach ZAPOMNIANEJ BIBLIOTEKI.


Wydawca: Czytelnik
ISBN: 83-07-01383-6
Rok wydania: 1985
Liczba stron: 192



[1] Edmund Niziurski „Sposób na Alcybiadesa,” s. 67.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Zapowiedź





Już jesienią przedstawię Czytelnikom ZAPOMNIANEJ BIBLIOTEKI
 zestaw trzech książek poświęcony tajemnicom Drugiej Rzeczypospolitej. 
Autorem książek wchodzących w skład zestawu jest historyk Sławomir Koper.

W skład boxu wchodzą książki:
„Wielcy zdrajcy. Od Piastów do PRL”
„Gwiazdy Drugiej Rzeczypospolitej”
„Życie prywatne elit artystycznych Drugiej Rzeczypospolitej”


niedziela, 6 lipca 2014

"Duchy Inków"


Jolanta Maria Kaleta "Duchy Inków"


Burzliwe były dzieje malowniczo położonego na prawym brzegu Zbiornika Czorsztyńskiego zamku w Niedzicy. Na przestrzeni kilku stuleci swego istnienia wielokrotnie zmieniał właścicieli. W latach siedemdziesiątych XX wieku średniowieczna warownia była tłem kultowego serialu dla młodzieży „Wakacje z duchami,” zrealizowanego przez Stanisława Jędrykę na podstawie książki Adama Bahdaja. Dlatego też bardzo chętnie sięgnąłem po powieść „Duchy Inków,” której akcja rozgrywa się w tym właśnie miejscu.

Bohaterką książki jest Inka Złotnicka. To młoda, piękna kobieta po przejściach, matka 10-letniego chłopca, zdolna i ambitna doktor archeologii. Trudno uwierzyć, ale żyły niegdyś takie kobiety na ziemiach polskich. Złotnicka odwiedza niedzicki zamek, zamierza bowiem rozwikłać zagadkę rodzinną. Pragnie sprawdzić ile prawdy jest w opowieściach jej ojca i dziadka, mówiących o tym, iż ich ród wywodzi się od inkaskiej księżniczki Uminy, której trumna ma się znajdować w podziemiach niedzickiego zamku. 




Zadania nie ułatwiają ją oficer służb bezpieczeństwa kapitan Sobol oraz peruwiański rewolucjonista Komandante Eduardo, których zadaniem jest odnalezienie w Niedzicy legendarnego skarbu. Szukając wskazówek, które mogłyby ich do niego doprowadzić, usiłują porwać syna Inki. Esbek i jego fajtłapowaty, lubiący zaglądać do kieliszka towarzysz nie przepadają za sobą. Za to ich zabawne perypetie i przekomarzania się z pewnością wywołają uśmiech na twarzy niejednego czytelnika.




Z lewej strony: zamek w Niedzicy w jesiennej odsłonie,
 po prawej: okno przez które kapitan Sobol włamał się do zamku. 

Powieść zawiera niemal wszystkie składniki, jakich poszukują miłośnicy literatury przygodowej: nocne wędrówki po zamkowych kryptach, komnatach i korytarzach, wycieczki na stary cmentarz czy też tajemnicze teksty będące zaszyfrowaną wskazówką niezbędną do odnalezienia skarbu. Trzeba też wspomnieć o wątku miłosnym umiejętnie wplecionym w fabułę powieści, oraz o pierwiastkach fantastycznych, dzięki którym można tu znaleźć pewne dalekie analogie z powieścią Zbigniewa Nienackiego „Pan Samochodzik i człowiek z UFO.” Bez uszczerbku dla fabuły mogłaby jednak Autorka pominąć opisy miłosnych uniesień oraz usunąć kilka zbyt soczystych przekleństw, które raczej  nie powinny znaleźć się w powieści przygodowej, po którą może sięgnąć duża grupa młodych czytelników. Trudno też uwierzyć, aby chłop na schwał, jakim był Sobol po wypiciu trzech kieliszków wódki czuł mdłości a „cały świat latał mu przed oczyma.”[1] Dla pewności wykonałem podobny eksperyment i po wypiciu zbliżonej ilości alkoholu nie stwierdziłem u siebie wyżej wymienionych objawów.

„Duchy Inków” to druga po „Wrocławskiej Madonnie”[2] powieść Jolanty Marii Kalety, którą miałem okazję przeczytać. Muszę podkreślić, że Autorka potrafi przenieść czytelnika w czasy PRL-u. Akcja powieści rozgrywa się pomiędzy 1986 a 1989 rokiem. Łatwo to ustalić na podstawie „muzycznych wskazówek” zamieszczonych w książce. Inka przebywając w Niedzicy nuciła pod nosem przebój Madonny „Papa Don`t Preach” a agent służby bezpieczeństwa śledzący główną bohaterkę, siedząc w Polonezie rozmarzył się słuchając Beaty Kozidrak śpiewającej hit Bajmu „Dwa serca, dwa smutki.”

Jolanta Maria Kaleta sięgnęła po legendę o odnalezieniu po II wojnie światowej inkaskiego kipu, rzekomo zawierającego informację o ukrytym skarbie i zbudowała wokół niej historię, którą trudno porównać z dziełem Adama Bahdaja, ale możemy spędzić przy niej kilka całkiem udanych, pełnych przygód wakacyjnych wieczorów.



Wydawnictwo: Psychoskok
ISBN: 978-83-7900-186-6
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 383




[1] Jolanta Maria Kaleta „Duchy Inków,” s. 286.

środa, 2 lipca 2014

"Zielona rakieta"


Halina Rudnicka "Zielona rakieta"


Dziesięć lat po zakończeniu II wojny światowej Szymek, Romek i Felek marzą o ucieczce z Polski na zachód. Fantazjują o pełnym ciekawych przygód, dostatnim  życiu. Aby zebrać pieniądze niezbędne do realizacji swojego celu chłopcy kradną i dokonują napadów. Po ostatnim, brutalnym wybryku, najmłodszy z trójki, Szymek nie chce już dłużej postępować, tak jak jego koledzy. Pewnego dnia matka informuje go, że wuj mieszkający w Karkonoszach zaprasza ich do złożenia świątecznej wizyty. Chłopiec ma nadzieję, że dzięki wyjazdowi uda mu się zerwać z niechlubną przeszłością.

Po kilku dniach matka postanawia, że syn zostanie dłużej u wuja, tym bardziej że w Warszawie wychowywał się bez ojca i „brakuje mu męskiej ręki.” Zapisuje go do lokalnej szkoły. Szymek wrasta w nowe środowisko, poznaje kolegów, angażuje się w pracę szkolnej gazetki. Niestety jego zaufanie pozyskuje także nieco starszy chłopak - Waldemar Linke. Szymek zwierza się mu z planów przekroczenia granicy. Po pewnym czasie Linke dowiaduje się o warszawskich ekscesach Szymka i postanawia wykorzystać tę wiedzę do swoich niecnych zamiarów. Szantażuje młodszego kolegę żądając od niego aby wykradł tajemnicę produkcji pewnego lekarstwa od wuja, pracującego w fabryce leków. Chłopiec pozornie ulega szantażowi, cały czas jednak myśli jak rozprawić się z Waldemarem. Podejrzewa go o szpiegostwo i marzy o tym aby zebrać dowody, co jak sądzi wybieli jego warszawską przeszłość. Nie jest to proste, a przed chłopcem spiętrza się coraz więcej problemów. Szymek w poczuciu beznadziejności decyduje się zimą przedrzeć przez granicę. Decyzja ta omal nie kosztuje go utraty życia.

Powieść została napisana w 1958 r. Akcja zaś rozgrywa się kilka lat wcześniej. Książka zawiera bardzo wiele akcentów pedagogiczno-wychowawczo-propagandowych, mocno już zwietrzałych z perspektywy dzisiejszego młodego człowieka. Trudno uwierzyć, aby uczniowie IX klasy z pasją i pewną fachowością rozmawiali o produkcji lekarstw, czy też geologii, a Autorka poświęciła takim rozmowom kilkanaście stron. Pojawia się także informacja o szkodliwości palenia papierosów oraz element science fiction (patrząc na dzisiejszych nastolatków) - troska klasy o chorego nauczyciela. Nie można też zapomnieć o ważnej roli jaką spełniają w powieści dzielni, mądrzy i wrażliwi żołnierze wojsk ochrony pogranicza.

Czas jak widać zrobił swoje, ale mimo, że książka przesiąknięta jest „duchem epoki” z przyjemnością wróciłem do niej po wielu latach. Po odsączeniu warstwy ideologicznej pozostaje nam bowiem doskonała, pełna dramaturgii powieść sensacyjna. Nie można przejść obojętnie obok losów chłopca, który szuka swojej życiowej drogi, bojąc się jednocześnie aby nie odezwała się do niego przeszłość.

Książka Haliny Rudnickiej to niemal elementarz dla współczesnych autorów piszących dla młodzieży. Przepełniona jest szeregiem postaci o wyraźnie zarysowanych charakterach, wieloma wzruszającymi, bardo plastycznymi scenami, dynamiczną, pełną napięcia i niespodzianek akcją. To powieść o problemach dorastania, przyjaźni, zaufaniu, samotności i rodzącej się pierwszej miłości. Jeśli lubicie wracać do książek, które 30 lat temu wypożyczaliście w szkolnych bibliotekach, polecam lekturę „Zielonej rakiety.”


Książka przeczytana późną wiosną 2014 r.

Wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Rok wydania: 1973
Liczba stron:  394


niedziela, 22 czerwca 2014

"Wrocławska Madonna"


Jolanta Maria Kaleta "Wrocławska Madonna"


„Madonna Pod Jodłami” – cenny obraz Łukasza Cranacha Młodszego przez wiele lat zdobił ściany wrocławskiej katedry. W 1943 r. w celu uchronienia go przed nalotami samolotów aliantów został wywieziony z Wrocławia. Kiedy działania wojenne dobiegły końca obraz wrócił na swoje miejsce. Wymagał jednak gruntownej konserwacji. Na początku lat 70-tych ubiegłego wieku pracownicy Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu, że odkryli, że znajdujący się w posiadaniu Kościoła obraz jest kopią.

Z uwagi na pełne napięcia stosunki pomiędzy państwem a Kościołem władze duchowne nie chcą zgłaszać tej sprawy do prokuratury. Sekretarz wrocławskiej Kurii ksiądz dr Jan Bednarski prosi o pomoc w odnalezieniu oryginału obrazu swojego przyjaciela - czterdziestoletniego historyka Marka Wolskiego. Ustalono, że obraz prawdopodobnie opuścił granice Polski a związek ze sprawą mają niemieccy księża pracujący niegdyś przy jego konserwacji. Wolski w przebraniu księdza i pod nazwiskiem Bednarskiego przedostaje się do Drezna a później do Wiednia, gdzie usiłuje trafić na ślad zaginionego malowidła. Sprawy nie ułatwiają mu agenci niemieckiej i polskiej służby bezpieczeństwa. Zadanie postawione przed Wolskim staje się bardzo trudne do wykonania.




Mamy w powieści także wątki miłosne, a nawet erotyczne. Większość bohaterów, w tym i Marek korzystają z każdej nadarzającej się okazji aby uatrakcyjnić sobie pełne niebezpieczeństw życie. Okazuje się także, że to nie za mundurem a za sutanną kobiety wodzą rozmarzonym wzrokiem. Każda z niewiast, którą przebrany Wolski spotkał na swojej drodze marzy aby zająć się kilkudziesięcioma guziczkami jego „służbowego stroju.” Trzeba jednak przyznać, że i historyka trafiła w końcu strzała Amora kiedy poznał piękną właścicielkę wiedeńskiej galerii obrazów.

Myślę, że książka niewiele by straciła, gdyby Autorka okroiła nieco opisy cielesnych marzeń i uniesień a uwypukliła nieco warstwę historyczną powieści. W klimacie książki Jolanty Marii Kalety udało mi się odnaleźć echa znakomitego kryminału milicyjnego Anny Kłodzińskiej „Nietoperze.”[1] Powieść jest bardzo dynamiczna, akcja często przenosi się często z miejsca na miejsce. Jesteśmy świadkami, zabójstw, intryg i uczuciowych rozterek. Zaglądamy do gabinetów partyjnych prominentów, oficerów policji oraz do pokojów przesłuchań. Poszukiwania obrazu zaginionej Madonny stały się dla Autorki również doskonałym pretekstem do przeniesienia czytelnika do trudnej polskiej rzeczywistości epoki Gomułki i Gierka. Polecam.


Wydawnictwo: Psychoskok
ISBN: 978-83-63548-16-2
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 210


wtorek, 13 maja 2014

"Kłamca"


Tomasz Białkowski "Kłamca"


„Drzewo morwowe,” „Kłamca” oraz „Król Tyru” wchodzą w skład trylogii kryminalnej Tomasza Białkowskiego. Czytelnikom sugeruję lekturę tych powieści właśnie w tej, właściwej kolejności.

„Kłamca” to druga powieść Tomasz Białkowskiego, której bohaterem jest Paweł Werens, którego poznaliśmy już przy okazji lektury „Drzewa morwowego.” Dziennikarz napisał bestsellerową książkę o sekcie, którą z narażeniem życia udało mu się rozpracować.[1] Nie musi martwić się o pieniądze, w redakcji pojawia się sporadycznie. Czas spędza na spotkaniach autorskich promujących książkę, wizytach w barach i klubach.

Niestety oprócz sławy niewiele pozytywnych zmian nastąpiło w jego życiu. Na domiar złego przywódca sekty, który dzięki Werensowi trafu za kratki  odzyskał wolność. Ofiarą zemsty tajemniczego Montalto pada Mariusz Werens wraz z żoną Elizą. Paweł jest wstrząśnięty śmiercią stryja. Żona krewnego została ukrzyżowana, a na plecach zamordowanego stryja odkryto napis „Szadrak.”

Podobnie jak w pierwszym tomie cyklu okazuje się, że inspiracja dla zabójców ukryta jest w Biblii. Ginie kilka kolejnych osób związanych ze sprawą. Ich ciała także są upozowane. I tym razem Paweł Werens nie musi sam zmagać się z tropieniem psychopatycznego szefa sekty i jego ludzi. Pomaga mu doświadczony policjant, podkomisarz Adam Dera oraz piękna doktor - Lena Lipska, absolwentka Instytutu Nauk Biblijnych specjalizująca się w historii starożytnej. Morderca bawi się naszymi bohaterami, stawiając przed nimi trudne do rozszyfrowania wskazówki, mające doprowadzić ich do jemu tylko wiadomego celu.

Z powieści Tomasza Białkowskiego dowiemy się co wspólnego ze sprawą ma historia chłopca znalezionego pod koniec II wojny światowej w barokowym pałacu w Joachimstein, zaginiony „Portret młodzieńca” pędzla Rafaela, tajne archiwa wojenne oraz Bazylika Mariacka w Gdańsku.

„Kłamca” częściowo powiela schematy powieściowe znane Czytelnikom z „Drzewa morwowego.” Jest to jednak powieść z o wiele bardziej skomplikowaną fabułą, której ukoronowaniem jest rozplątywanie biblijnych wątków przez parę bohaterów (głównie Lenę). Trochę szkoda, że główny bohater Paweł Werens jest nieco bezbarwną postacią. Zarówno w pierwszej jak i drugiej książce serii czarną robotę wykonuje za niego ktoś inny. Mimo, że jego postać znajduje się w centrum akcji, odniosłem wrażenie że znajduje się gdzieś obok. Szybkie tempo, sensacyjna akcja z domieszką zagadek historycznych sprawia, że powieść Tomasza Białkowskiego mogę polecić jako dobrą lekturę na kilka wiosennych lub letnich wieczorów.


Wydawnictwo: Szara Godzina
ISBN: 978-83-935772-3-1
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 252

Moja ocena: 4/6

poniedziałek, 12 maja 2014

"Drzewo morwowe"


Tomasz Białkowski "Drzewo morwowe"


„Drzewo morwowe,” „Kłamca” oraz „Król Tyru” wchodzą w skład trylogii kryminalnej Tomasza Białkowskiego. Czytelnikom sugeruję lekturę tych powieści właśnie w tej, właściwej kolejności.

Olsztyn to rodzinne miasto Pawła Werensa, dziennikarza pracującego w warszawskiej gazecie „Wieści.” To zdolny młody człowiek. W dodatku przystojniak i kobieciarz. Nie lubi komplikować sobie życia, dla tego nie wiąże się z paniami, które pojawiają się u jego boku. Kiedy powierzono mu napisanie reportażu o szeregu makabrycznych zabójstw, których dokonano właśnie w Olsztynie, nasz bohater nie jest tym zachwycony. To tam właśnie w dzieciństwie przeżył rodzinną tragedię. Kiedy nie udaje mu się znaleźć noclegu w hotelu, przypomina sobie o stryju Mariuszu, który oferuje mu gościnę. To właśnie Mariusz, były ksiądz, pomaga młodemu Werensowi. I nie chodzi tu o zwykły reportaż. Dociekliwy dziennikarz rozpoczyna bowiem własne śledztwo. Nie zdaje sobie sprawy, że kiedy odkryje zbyt dużo, jego życie stanie się zagrożone.

Ktoś zabija ludzi, odtwarzając historię sprzed wielu wieków. Ofiary, starsi mężczyźni są przed śmiercią torturowani a ich ciała dziwacznie upozowane. Werensowie odkrywają, że zbrodnie inspirowane są egzekucjami pierwszych chrześcijańskich męczenników. W ustach każdego z zabitych policja znajduje motyla. Trop prowadzi do starego pałacu, w którym w latach 70-tych spotykają się członkowie tajemniczej sekty.

Mimo licznych odniesień biblijno-historycznych czytelnik nie traci w nich orientacji. Zawsze pod ręką jest sympatyczny stryj głównego bohatera (ex-duchowny), który zna odpowiedź na większość pytań zadawanych przez krewniaka. Podobnie Tomasz Białkowski umiejętnie kieruje czytelnika antycznymi meandrami. Przyznam się, że kilka razy odniosłem wrażenie, że wszystko mam zbyt łatwo podane na tacy, a wolałbym sam nieco więcej pogłówkować prowadząc wraz z głównym bohaterem dziennikarskie śledztwo.

Kobiety w powieści pełnią rolę dekoracyjną. Podają obiad lub pozwalają się uwieść głównemu bohaterowi, kusząc go wcześniej swoimi wdziękami. Czarne charaktery nie mają skrupułów a policji nie można do końca zaufać.   

Książki  Tomasza Białkowskiego to lektury nie tylko dla miłośników kryminałów, ale także dla mieszkańców Olsztyna i okolic, którzy mogą w nich odnaleźć wiele znanych sobie miejsc. Już niebawem podzielę się wrażeniami po przeczytaniu drugiej książki cyklu pt. „Kłamca.” Na jej okładce z otwartej walizy wysypują się stare papierzyska. Ogołocone z liści, pokrzywione drzewo samotnie opiera się burzy. Nadlatują czarne ptaszyska. A ja już wiem, że na pierwszych stronach drugiego tomu zostanie zamordowany jeden z bohaterów książki, której recenzję właśnie zakończyliście czytać. 


Wydawnictwo: Szara Godzina
ISBN: 978-83-933462-5-7
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 302

Moja ocena: 4/6