"Szatan z
siódmej klasy"
Kornel Makuszyński "Szatan z
siódmej klasy"
Sam już nie pamiętam, co było
pierwsze: książka czy film? W każdym razie, czytając powieść „Szatan z siódmej
klasy” miałem przed oczami twarze bohaterów filmu w reżyserii Marii Kaniewskiej
z 1960 r. Prawdę mówiąc tylko jedną twarz. Poli Raksy. Podobną wizję miał na
początku lat 80-tych Grzegorz Markowski. Ba, on poszedł znacznie dalej. Za jej
twarz dałby się nawet zabić. A czy dałby się zabić za fiołkowe oczy panny
Wandzi Gąsowskiej? Jeśli nie, Adaś Cisowski z pewnością chętnie by go zastąpił.
Chociaż niezupełnie…
Kim był ów tajemniczy Adaś? To
główny bohater powieści Kornela Makuszyńskiego, spryciarz kuty na cztery nogi, zdolny
uczeń, wrażliwy i uczuciowy chłopiec. Nie, on na pewno nie dał by się zabić. Wychodził
cało z wielu opresji, śledził przestępców, rozwiązywał podchwytliwe zagadki,
łamał dziewczęce serca, szukał skarbów. Jego pomysły wprowadzały popłoch w
szeregach grona pedagogicznego. Mam poważne podejrzenie, że to właśnie z postaci
Adasia Cisowskiego garściami czerpał Ian Fleming pisząc bestsellerowe powieści
o przygodach agenta Jamesa Bonda.
Zamiast
srebrno-szarego Aston
Martina Adaś ma do dyspozycji własne nogi oraz starą konną bryczkę. Nie
pija
wstrząśniętych, nie zmieszanych trunków, przeciwnie delektuje się
mlekiem. Przeżywa
wstrząsy i zmieszany czerwieni się patrząc na uroczą Wandzię. Tak, Bonda
i Adasia łączą tylko kobiety. Bond ma na liczniku tabuny platynowych
pań pokrytych warstwą
makijażu. Dla Adasia Wandzia będzie pierwszą. Ale on stawia na miłość a
Wandzia
go nie zdradzi. Przed wojną kobiety były inne…
Bond rozbija się helikopterami
nad Londynem, Paryżem, Tokio, Nowym Jorkiem. Adaś w niewielkiej wiosce
nieopodal Wilna spaceruje wokół zapadłego dworku, zdmuchuje pył ze starych
ksiąg na strychu, przed snem czyta stuletnie pamiętniki. Nawet mu się nie
śniło, że 15 lat po wojnie nakręcą o nim film.
Agentowi OO7 pomagają oficerowie
brytyjskiego wywiadu. Adaś ma na głowie sympatycznego, zdziecinniałego
profesora, jego niezaradnego brata, niedoświadczoną panienkę. Kilku nie przebierających
w środkach opryszków jest gotowych na wszystko aby go uprzedzić w poszukiwaniu
skarbu z epoki wojen napoleońskich. Ale nie z nim te numery…
Kim jest panna Wandzia Gąsowska? To
spiritus movens powieści Kornela
Makuszyńskiego Mam pewne wątpliwości czy ten szlachetny młodzieniec zrezygnowałby
z wakacji nad morzem na rzecz wyjazdu do malutkiej wioski, gdyby nie poprosiła
go o to panienka o fiołkowych oczach. Prawdę mówiąc, w książce pozostałe części
ciała Wandzi występują zdecydowanie w roli drugoplanowej, ustępując pola jej
narządom wzroku.
Książka napisana jest bardzo ciepłym językiem, pan Makuszyński niezwykle
plastycznie opisał podwileńską prowincję. Postacie są wyraźne, z lekka przerysowane,
albo czarne, albo białe. Kiedyś świat był chyba nieco prostszy. Wartka akcja
sprawia, że nie nudzimy się ani przez moment. Gdy dodamy do tego szczyptę
humoru i wakacyjny klimat otrzymamy wspaniałą ucztę literacką przygotowaną w
przedwojennej kuchni. Każda strona tego klasycznego już niewątpliwie dzieła smakuje
doskonale także i dziś.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 1961
Liczba stron:
238
Moja ocena: 6/6
O najlepszej ekranizacji tej powieści przeczytacie tutaj: