Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kornel Makuszyński. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kornel Makuszyński. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 września 2016

Siedem pytań do Zuzanny Orlińskiej (część 2)



Zuzanna Orlińska - autorka powieści „Detektywi z klasztornego wzgórza", 
wyróżnionej w konkursie na najlepszą Samochodzikową Książkę 2015 roku. 


8. Czy młodzi bohaterowie wyróżnionej książki oraz Kornel Makuszyński pojawią się jeszcze w którejś z kolejnych Pani powieści?

Nie, nie sądzę. Uważam, że ta opowieść jest już zamknięta. Tym bardziej, że historia przyniosła jej dość smutny epilog w postaci wojny i jej konsekwencji dla wszystkich miejsc, w których rozgrywa się akcja, a także bohaterów, zarówno pierwszo- jak i drugoplanowych.

9. Czy postacie bohaterów Pani książek są inspirowane przez osoby z Pani otoczenia?

Raczej nie. Może się co prawda zdarzyć, że któryś z bohaterów będzie miał jakieś cechy znanej mi osoby, ale zazwyczaj tworzę ich we własnej wyobraźni.

10. Czy zamierza Pani przeczytać którąś z innych powieści zgłoszonych do naszego konkursu (tej i poprzednich edycji)? A może już Pani którąś z nich przeczytała?

Czytałam “Tajemnice starego pałacu. Duch z Niewiadomic” Katarzyny Majgier. Podobała się też mojemu synowi. Z przyjemnością przeczytałabym więcej, niestety przygotowuję się teraz do pisania kolejnej książki historycznej i czytam niemal wyłącznie literaturę dotyczącą epoki, w której będzie się rozgrywać. Może za jakiś czas będę mogła nadrobić braki i poczytać coś dla czystej przyjemności czytania.



Powieść Zuzanny Orlińskiej „Detektywi z klasztornego wzgórza” 
zajęła czwarte miejsce w Konkursie na najlepszą samochodzikową książkę 2015 roku. 
Kapituła konkursowa przyznała także powieści wyróżnienie 
„za stworzenie literackiego mostu łączącego współczesnych młodych czytelników 
z ulubionymi książkami ich pradziadków”.


11. Pani pozostałe książki są adresowane do jeszcze młodszych czytelników. W gronie naszych forumowiczów nie brakuje osób, których pociechy są w takim właśnie wieku. Czy może Pani pokrótce opowiedzieć o tej „gałęzi” Pani twórczości.

Książki dla młodszych czytelników to “Matka Polka” i “Cierpienia sięciolatka”. Bohater tej ostatniej ma, jak sam tytuł wskazuje, dziesięć lat. Nie ukrywam, że pisząc ją korzystałam obficie z doświadczeń mojego starszego syna, wówczas czwartoklasisty. Dwie pozostałe książki, “Pisklak” i “Ani słowa o Zosi!” są obyczajowymi powieściami dla nastolatek (i nastolatków), ale w każdej z nich jest spora dawka przygód i - obowiązkowo - jakaś zagadka z mniej lub bardziej odległej przeszłości. Jest wreszcie “Stary Noe” - przypowieść dla czytelników w każdym wieku, którą także sama zilustrowałam.

12. Zajmuje się Pani również ilustracją książkową. Ilustracje którego z dawnych wybitnych rysowników inspirują Panią w trakcie prac nad książkami. Szancer, Bobiński, Butenko, Sopoćko a może ktoś inny?

Wychowałam się w rodzinie ilustratorów. Moi rodzice - Wanda i Bogusław Orlińscy - są autorami ilustracji do wielu książek mojego dzieciństwa. Moja mama była studentką Jana Marcina Szancera, jego książki były od zawsze obecne u nas w domu. Ja z kolei studiowałam w pracowni prof. Janusza Stannego, którego twórczość jest dla mnie nieustającą inspiracją, podobnie jak wielu innych artystów. Nie potrafię jednak wymienić jednego twórcy, który byłby dla mnie jakimś szczególnym wzorem.

13. Dlaczego nie zilustrowała Pani swej powieści?

Niezbyt chętnie ilustruję własne książki. Zawsze jestem ciekawa, jak inny ilustrator uzupełni moją wizję swoją wyobraźnią.

14. Każdego autora prosimy aby zdradził co nieco ze swojego warsztatu pisarskiego. Panią poprosimy ponadto aby odsłoniła nam trochę tajemnic związanych z pracą ilustratora.

Praca pisarza i ilustratora nie ma zbyt wielu tajemnic. Być może od innych zawodów różni się tym, że nigdy się nie kończy. Większość pracy toczy się przecież w głowie, a to jest narzędzie, które nie zna odpoczynku. Zawsze pracuje. Zdarza się więc, że najlepsze pomysły przychodzą do głowy w zupełnie nieoczekiwanych momentach, np. pod prysznicem. Samo ich zapisywanie, czy to w formie słów czy rysunków, jest już zupełnie zwyczajnym, żmudnym zajęciem, porównywalnym zapewne z każdą inną pracą biurową, wymagającą długotrwałego siedzenia i wpatrywania się w monitor komputera.

Gratulując wyróżnienia, dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych udanych powieści.


Zapraszam do dyskusji o powieści Zuzanny Orlińskiej
na Forum Miłośników Pana Samochodzika:



środa, 14 września 2016

Siedem pytań do Zuzanny Orlińskiej (część 1)



Zuzanna Orlińska - autorka powieści „Detektywi z klasztornego wzgórza", 
wyróżnionej w konkursie na najlepszą Samochodzikową Książkę 2015 roku. 



1. Czy przyznanie wyróżnienia dla powieści „Detektywi z klasztornego wzgórza” przez Forum Miłośników Pana Samochodzika było dla Pani dużym zaskoczeniem?

Tak, oczywiście, ogromnym! I bardzo przyjemnym.

2. Czy znana jest Pani twórczość Zbigniewa Nienackiego? Jeśli tak, który z tomów przygód Pana Samochodzika podoba się Pani najbardziej?

Pamiętam, że lubiłam czytać książki o Panu Samochodziku. Najczęściej wracałam chyba do “Pana Samochodzika i złotej rękawicy”, “Księgi strachów”, a mój ulubiony tom to “Pan Samochodzik i templariusze”. Być może to właśnie tej lekturze “Detektywi z klasztornego wzgórza” zawdzięczają swój templariuszowski trop - bo dorastałam w przekonaniu, że w sensacyjnej książce dla młodzieży z wątkiem historycznym musi być coś o templariuszach!

3. Często powraca Pani do „Jeżycjady” Małgorzaty Musierowicz. Po jakie inne książki sięgała Pani w dzieciństwie?

Ponieważ od czwartego roku życia zajmowałam się głównie czytaniem, bardzo trudno mi wymienić wszystkie tytuły.  Czytałam wszystko, co wpadło mi w ręce, a moja czytelnicza niecierpliwość była tak wielka, że czytałam nawet maszynopisy książek, nad którymi moi rodzice - oboje są ilustratorami - aktualnie pracowali. Po prostu nie byłam w stanie zaczekać, aż zilustrowana książka ukaże się drukiem. Inna sprawa, że wtedy proces wydawniczy trwał znacznie dłużej niż dziś i zachodziła obawa, że mogłabym wyrosnąć z jakiejś książki, zanim zostanie opublikowana... 

4. Na co autor zwraca szczególną uwagę pisząc dla młodych czytelników?

Nie wiem, czy są jakieś szczególne, odmienne prawidła, którymi powinien kierować się autor książek dla młodych czytelników. Myślę, że pisze się tak samo jak dla dorosłych. Najważniejsze jest stworzenie wiarygodnego powieściowego świata, którego czytelnik nie będzie miał ochoty opuścić.



Powieść Zuzanny Orlińskiej „Detektywi z klasztornego wzgórza” 
zajęła czwarte miejsce w Konkursie na najlepszą samochodzikową książkę 2015 roku. 
Kapituła konkursowa przyznała także powieści wyróżnienie 
„za stworzenie literackiego mostu łączącego współczesnych młodych czytelników 
z ulubionymi książkami ich pradziadków”.


5. Jak długo trwała praca nad powieścią „Detektywi z klasztornego wzgórza”? Co sprawiło Pani najwięcej trudności?

Praca nad tą książką trwała bardzo długo - prawie dwa lata. Samo pisanie nie zajęło zbyt wiele czasu, ale bardzo długo gromadziłam materiały dotyczące epoki, w której toczy się akcja książki. Przez pierwsze półtora roku wyłącznie czytałam: pamiętniki, wspomnienia, książki historyczne, materiały prasowe z lat 30. Opisane w powieści wydarzenia rozgrywają się w maju 1930 roku - czytałam więc codzienne gazety z tego okresu. Nawet warunki pogodowe w książce dostosowywałam do prognozy meteorologicznej z danego dnia. Czytelnik może więc mieć pewność, że jeśli w którymś z rozdziałów Kornela Makuszyńskiego zmoczył przelotny deszczyk, naprawdę padał on tego dnia w Warszawie, a przynajmniej był przewidziany w prognozie.

Szukanie materiałów było trudne, ale sprawiło mi też ogromną satysfakcję. Myślę, że z całej ekipy “Detektywów” to ja wykonałam najtrudniejszą detektywistyczną robotę. Należało bowiem wyszukać rozmaite fakty historyczne i tak misternie powplatać je w fabułę powieści, by czytelnik nie zorientował się, co jest prawdą, a co fikcją.

6. W powieści „Detektywi z klasztornego wzgórza” znaczącą rolę odgrywa Kornel Makuszyński. Nawiązań do twórczości pisarza jest w książce znacznie więcej. Również niespieszne tempo akcji oraz ciepły wakacyjny klimat przywodzą na myśl najbardziej znane powieści tego autora. Trudno nie zauważyć, że jego książki są Pani bardzo bliskie.

Bardzo lubiłam książki Kornela Makuszyńskiego, ich ciepło, humor, wspaniałą galerię dobrych (ale nie nudnych) postaci. Mam świadomość, że obecnie młodzież niezbyt często sięga po te powieści, być może ze względu na specyficzny język. Chciałam przywrócić twórczość Kornela Makuszyńskiego współczesnym czytelnikom. Może ktoś, kto przeczyta “Detektywów z klasztornego wzgórza” będzie miał ochotę przeprowadzić prywatne śledztwo i wytropić wszystkie nawiązania do książek pana Kornela, jakie umieściłam w powieści?

7. Uczestniczy Pani w spotkaniach autorskich. Czy miała Pani okazję porozmawiać z młodymi czytelnikami na temat „Detektywów z klasztornego wzgórza”? Jakie pytania zadają młodzi ludzie? Czy zrozumiały jest dla nich świat bez komórek, laptopów i innych nowinek technicznych?

To prawda, że rzeczywistość przedstawiona w książce jest dla młodych ludzi dosyć egzotyczna. Dziwią się, kiedy opowiadam im, że do Czerwińska, dokąd obecnie samochodem jedzie się z Warszawy niecałą godzinę, trzeba było płynąć statkiem prawie całą noc. Pokazuję im autentyczne zdjęcia z lat 30., dzięki którym łatwiej wyobrazić sobie tamten świat, dawno już nie istniejący. Najdziwniejsze pytanie zadano mi na spotkaniu w szkole w Czerwińsku: “Skąd pani znała nasze nazwiska?”. Okazało się, że potomkowie rodzin, o których mowa w książce, żyją tam do dzisiaj. Musiałam wytłumaczyć, że korzystałam z opowieści mojego taty i jego braci, którzy w Czerwińsku spędzili dzieciństwo. Przyjęłam zasadę, że jeśli tylko to będzie możliwe, bohaterowie będą postaciami prawdziwymi. Dzięki temu maleńką rólkę mogłam powierzyć także własnemu pradziadkowi - przystaniowemu Janowi Orlińskiemu.   


Zapraszam do dyskusji o powieści Zuzanny Orlińskiej 
na Forum Miłośników Pana Samochodzika:

niedziela, 4 stycznia 2015

„Złamany miecz”




Kornel Makuszyński „Złamany miecz”


W 1937 r. ukazała się jedna z najbardziej znanych powieści Kornela Makuszyńskiego „Szatan z siódmej klasy.” Nieco wcześniej pan Kornel obdarował młodych czytelników inną, dziś już zupełnie zapomnianą książką, której akcja również rozgrywa się na Wileńszczyźnie - „Złamany miecz.” Zresztą nie tylko miejsce akcji łączy te powieści. Również bohaterowie książek są do siebie bliźniaczo podobni. Ba, są noszą nawet takie samo imię – Adaś. Obaj są szlachetni, dzielni, skromni. Obaj też muszą zmierzyć się zagadkową historią rodzinną. Przejdźmy więc do powieści „Złamany miecz” i przedstawmy pokrótce, jakąż to historię zmajstrował Kornel Makuszyński trzy lata przed wybuchem II wojny światowej.

Uczeń siódmej klasy warszawskiego gimnazjum, szesnastoletni Adaś Gilewicz otrzymuje list, z którego dowiaduje się o śmierci stryja Medarda. W spadku przypada chłopcu majątek Głodowce: pięknie położony, niewielki, stary dworek, kawał lasu i niezbyt urodzajne pola. Niespodziewana wiadomość zmienia całe życie Adasia. Tu muszę wspomnieć, że nasz bohater wiódł życie niezwykle ubogie i nawet znalezienie pieniędzy na wyjazd sprawiło mu wiele trudności. Kiedy jednak udało mu się zgromadzić trochę środków, wraz ze swoim przyjacielem, równie ubogim Wojtkiem oraz jego ojcem, stróżem nocnym, panem Kropką wyruszają w długą podróż wschód kraju.



Projekt okładki oraz ilustracje autorstwa Stanisława Bobińskiego


Po przyjeździe na miejsce okazuje się, że ród Gilewiczów jest od trzystu lat skłócony na śmierć i życie z rodziną Niemczewskich. Familia ta mieszka w dworku w Wiliszkach, położonym po drugiej stronie niewielkiego jeziora. Nastrój wrogości podsyca dobroduszny skądinąd zarządca majątku, przyjaciel zmarłego Medarda Gilewicza, poeta-marzyciel imć Antoni Rozbicki. W dworku Niemczewskich mieszka rezolutna dziewczyna, która nienawidzi Gilewiczów. Z czasem do panienki Irenki zaczyna bić niedoświadczone serce Adasia, powodując rumieńce na jej pięknej buzi. Wszak nie od dziś wiadomo, że kto się czubi, ten się lubi.

Wspomniałem wcześniej, że bohater powieści to godzien naśladowania młody człowiek. Kiedy więc dowiaduje się, że jedynym sposobem na zażegnanie konfliktu jest zwrot cennej rodzinnej pamiątki Niemczewskich – starego miecza, który przed wielu laty znalazł się w posiadaniu Gilewiczów, składa Irence przysięgę, że zrobi wszystko co w jego mocy aby go odnaleźć.

Fabuła powieści wypełniona jest zabawnymi wydarzeniami i nieporozumieniami pomiędzy mieszkańcami zwaśnionych rodów. Nie brakuje również wzruszających momentów. Muszę niestety przyznać, że po kilkudziesięciu latach niektóre ze scen wydają się bardzo naiwne, gawędziarski styl sprawia, że od czasu do czasu opadają czytelnikowi powieki a humor w pewnych miejscach trąci myszką. Niewielu jest jednak pisarzy, którzy podobnie jak Kornel Makuszyński potrafią oddać ciepły, nostalgiczny, wręcz magiczny klimat starych kresowych dworków i wiosek. Miłośnicy „Szatana z siódmej klasy” powinni więc sięgnąć po nieco starszą powieść autora i wraz z Adasiem Gilewiczem wybrać się na poszukiwanie złamanego miecza.


Wydawca: Gebethner i Wolf
Rok wydania: 1937
Liczba stron: 255



piątek, 15 sierpnia 2014

"List z tamtego świata"




Kornel Makuszyński "List z tamtego świata"


Kornel Makuszyński to pisarz uwielbiany przez kilka pokoleń młodych czytelników. Niestety, zazwyczaj potrafimy wymienić tylko kilka powieści z jego bogatego dorobku. „Szatan z siódmej klasy,” „Awantura o Basię,” „Szaleństwa panny Ewy” oraz kilka innych książek Makuszyńskiego doczekało się nawet ekranizacji. Dziś chciałbym przypomnieć nieco zapomniany utwór klasyka literatury dziecięcej i młodzieżowej, którego akcja rozgrywa się w 1936 roku - „List z tamtego świata.”

Jest to sielankowa opowieść o szlacheckiej rodzinie Mościrzeckich. Pewnego dnia ze ściany spada portret przodka – rejenta Apolinarego Mościrzeckiego. Pękają stare, złocone ramy, zza których wypada zapieczętowany list. Świadkami wydarzenia są dwaj młodzieńcy, bracia Jan i Józef, którzy podejrzewając, że dokument może być testamentem, postanawiają zorganizować zjazd rodzinny. Na familijną naradę przybywa kilkunastu przedstawicieli rodu, znęconych wizją tajemniczego spadku pozostawionego przez rejenta. Rodzina gromadzi się aż przez ponad sto stron powieści. Są to te mniej pasjonujące strony. Na szczęście jeden z członków rodu,  skąpy Wojciech Mościrzecki nie mogąc przybyć na spotkanie, zaprasza pozostałych do swojego dworu, gdzie rozpoczyna się nieco bardziej wciągająca część druga.



Rys. J. Czerwiński. Źródło: Kornel Makuszyński „List z tamtego świata,” s. 129.


Fabuła rozkręca się dość powoli, co sprawia, że cierpliwość większości czytelników, który sięgną po powieść wystawiona jest na ciężką próbę. Również pomysł na „List…” jest mocno zainspirowany sztandarowym dziełem Makuszyńskiego „Szatanem z siódmej klasy.” I tam, i tu bohaterowie poszukują skarbu wędrując po malowniczej okolicy wiejskich dworów. Te z kolei są bardziej lub mniej tajemnicze, zawsze jednak skutecznie skrywają swe sekrety przed oczyma niepowołanych gości z zewnątrz. O olbrzymim dworze w Przypłociu ludzie powiadali, że w nim straszy. I na tych plotkach się skończyło. Pan Kornel bał się bowiem straszyć czytelnika, serwując mu za to całą serię wzruszających scen. To właśnie miłosne rozterki, przeobrażenia wewnętrzne bohaterów i problemy zdrowotne małego chłopczyka przysłaniają owe poszukiwanie skarbów, które odbywa się gdzieś w głębokim tle. Przyznać trzeba za to, że komicznych scenek autor nie żałował czytelnikom, szybko osuszając im łzy kiedy tylko zaczęli rozczulać przykrą historią Maciusia.

Powieść ma zbiorowego bohatera, którym jest zgromadzona dzięki nieżyjącemu od dawna antenatowi rodzina Mościrzeckich. Sam rejent zresztą przygada się poczynaniom potomków z wiszącego na ścianie portretu, grymasami twarzy oznajmiając swoje niezadowolenie z podejmowanych przez nich decyzji. Mimo, że familia jest liczna, autor każdemu z członków rodu poświecił sporo miejsca, dzięki czemu dobrze zarysowane postacie (choć niezbyt skomplikowane wewnętrznie) zapadają w pamięć. No i dają się lubić. Wszyscy bez wyjątku: niezbyt rozgarnięta ciotka Marta, dwaj młodzi utracjusze o artystycznych duszach czy tyczkowaty i kochliwy przybysz zza granicy - Ralf. Ozdobą powieści jest zabawnie przestawione rodzące się uczucie pomiędzy plenipotentem właściciela majątku, nieśmiałym Adamem Dziurawcem a obdarzoną potężnym głosem i posturą panną Katarzyną.

Na miłość nigdy nie jest za późno, warto serce swe otworzyć na innych i nie koncentrować jedynie na pomnażaniu majątku. Takie między innymi morały wypływają z powieści. Patrząc na korpulentną figurę seniora rodu, Wojciecha Mościrzeckiego i jego transformację psychofizyczną, można zastanowić się, czy przypadkiem to nie Makuszyński inspirował Andrzeja Sobczaka do stworzenia słów refrenu przeboju zespołu Lombard: „Nie zamieniaj serca w twardy głaz, póki jeszcze serce masz.” Powieść napisana jest barwną, soczystą, ciepłą, poetycką, barokową i urokliwie archaiczną polszczyzną.

Nie jest to z pewnością szczyt literackich możliwości Kornela Makuszyńskiego. Książka powstała prawdopodobnie na fali sukcesu „Szatana z siódmej klasy” i jej wydaniu przyświecał zapewne cel finansowy. Pamiętajmy, że po zakończeniu wojny autor został objęty na kilka lat zakazem publikacji a jego sytuacja materialna uległa dramatycznemu pogorszeniu. Z krótkiej notki „Od Autora” zamieszczonej na pierwszej stronie powieści możemy się dowiedzieć, że  „List…” miał pierwotnie pojawić się na rynku księgarskim w grudniu 1939  r. Jest to jedyna z pięciu książek napisanych przez Makuszyńskiego podczas wojny, której rękopis dotrwał do wyzwolenia. Prawdopodobnie wśród zaginionych w czasie wojny rękopisów Kornela Makuszyńskiego znajdowała się również powieść „Drugie wakacje Szatana.” Na szczęście choć w małym stopniu miejsce przeznaczone na kontynuację przygód Adasia Cisowskiego wypełnił „List z tamtego świata.”


Wydawca: Gebethner i Wolff
Rok wydania: 1946
Liczba stron: 355

niedziela, 22 września 2013

"Szatan z siódmej klasy"


 Kornel Makuszyński "Szatan z siódmej klasy"


Sam już nie pamiętam, co było pierwsze: książka czy film? W każdym razie, czytając powieść „Szatan z siódmej klasy” miałem przed oczami twarze bohaterów filmu w reżyserii Marii Kaniewskiej z 1960 r. Prawdę mówiąc tylko jedną twarz. Poli Raksy. Podobną wizję miał na początku lat 80-tych Grzegorz Markowski. Ba, on poszedł znacznie dalej. Za jej twarz dałby się nawet zabić. A czy dałby się zabić za fiołkowe oczy panny Wandzi Gąsowskiej? Jeśli nie, Adaś Cisowski z pewnością chętnie by go zastąpił. Chociaż niezupełnie…

Kim był ów tajemniczy Adaś? To główny bohater powieści Kornela Makuszyńskiego, spryciarz kuty na cztery nogi, zdolny uczeń, wrażliwy i uczuciowy chłopiec. Nie, on na pewno nie dał by się zabić. Wychodził cało z wielu opresji, śledził przestępców, rozwiązywał podchwytliwe zagadki, łamał dziewczęce serca, szukał skarbów. Jego pomysły wprowadzały popłoch w szeregach grona pedagogicznego. Mam poważne podejrzenie, że to właśnie z postaci Adasia Cisowskiego garściami czerpał Ian Fleming pisząc bestsellerowe powieści o przygodach agenta Jamesa Bonda.

Zamiast srebrno-szarego Aston Martina Adaś ma do dyspozycji własne nogi oraz starą konną bryczkę. Nie pija wstrząśniętych, nie zmieszanych trunków, przeciwnie delektuje się mlekiem. Przeżywa wstrząsy i zmieszany czerwieni się patrząc na uroczą Wandzię. Tak, Bonda i Adasia łączą tylko kobiety. Bond ma na liczniku tabuny platynowych pań pokrytych warstwą makijażu. Dla Adasia Wandzia będzie pierwszą. Ale on stawia na miłość a Wandzia go nie zdradzi. Przed wojną kobiety były inne…

Bond rozbija się helikopterami nad Londynem, Paryżem, Tokio, Nowym Jorkiem. Adaś w niewielkiej wiosce nieopodal Wilna spaceruje wokół zapadłego dworku, zdmuchuje pył ze starych ksiąg na strychu, przed snem czyta stuletnie pamiętniki. Nawet mu się nie śniło, że 15 lat po wojnie nakręcą o nim film.

Agentowi OO7 pomagają oficerowie brytyjskiego wywiadu. Adaś ma na głowie sympatycznego, zdziecinniałego profesora, jego niezaradnego brata, niedoświadczoną panienkę. Kilku nie przebierających w środkach opryszków jest gotowych na wszystko aby go uprzedzić w poszukiwaniu skarbu z epoki wojen napoleońskich. Ale nie z nim te numery…

Kim jest panna Wandzia Gąsowska? To spiritus movens powieści Kornela Makuszyńskiego Mam pewne wątpliwości czy ten szlachetny młodzieniec zrezygnowałby z wakacji nad morzem na rzecz wyjazdu do malutkiej wioski, gdyby nie poprosiła go o to panienka o fiołkowych oczach. Prawdę mówiąc, w książce pozostałe części ciała Wandzi występują zdecydowanie w roli drugoplanowej, ustępując pola jej narządom wzroku.

Książka napisana jest bardzo ciepłym językiem, pan Makuszyński niezwykle plastycznie opisał podwileńską prowincję. Postacie są wyraźne, z lekka przerysowane, albo czarne, albo białe. Kiedyś świat był chyba nieco prostszy. Wartka akcja sprawia, że nie nudzimy się ani przez moment. Gdy dodamy do tego szczyptę humoru i wakacyjny klimat otrzymamy wspaniałą ucztę literacką przygotowaną w przedwojennej kuchni. Każda strona tego klasycznego już niewątpliwie dzieła smakuje doskonale także i dziś.

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 1961
Liczba stron: 238

Moja ocena: 6/6


O najlepszej ekranizacji tej powieści przeczytacie tutaj: