Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Klub Srebrnego Klucza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Klub Srebrnego Klucza. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 grudnia 2013

 "Nawet umarli kłamią"


 Zygmunt Zeydler-Zborowski "Nawet umarli kłamią"


Podporucznik MO Franciszek Kociuba od niedawna pracuje w stolicy. Awans z prowincjonalnego posterunku zawdzięcza majorowi Downarowi. As warszawskiej milicji dostrzegł potencjał drzemiący w młodym funkcjonariuszu, z którym miał okazję współpracować i postanowił zaprotegować go u swoich przełożonych. Franek marzy o pierwszej poważnej sprawie kryminalnej. Na razie nie miał jednak okazji do wykazania się. Włamania, kradzieże, oszustwa i fałszerstwa nie są tym co rozpala wyobraźnię ambitnego milicjanta.

Kociuba dumał nad swoją policyjną niedolą, a tymczasem w Warszawie zaginął Amerykanin polskiego pochodzenia Jan Ratajski. Zgłoszenia dokonała rozhisteryzowana małżonka. Traf chciał, że na komendzie przebywał wtedy nasz Franek i właśnie jemu przypadła sprawa odnalezienia polonusa. Podporucznik przyjmując kolejne zwykłe zadanie, nie przypuszczał nawet, że będzie to przełomowa sprawa w jego milicyjnej karierze. Okazało się, że zaginiony był antykwariuszem, który przyjechał do Polski w interesach. Przełożeni, widząc brak postępów w poszukiwaniach zaczynają naciskać na Kociubę, tym bardziej że interweniowała w tej sprawie Ambasada Amerykańska.

Kilka dni później pod Warszawą zostają znalezione zwłoki kobiety. Wszystko wskazuje na to, że zamordowaną jest Klaudia, niedawno poznana znajoma Franka. Po przyjeździe na miejsce zbrodni okazuje się, jednak, że ofiara to macocha Klaudii. Wśród podejrzanych jest m.in. mąż denatki oraz niejaki Wołoszyński, współpracujący z „Desą” rzeczoznawca specjalizujący się w dziełach sztuki. Franciszek Kociuba zaczyna zdawać sobie sprawę, że „pracować w wydziale dochodzeniowym to nie taka prosta rzecz.” Na szczęście do Warszawy wraca major Downar. Od pułkownika Leśniewskiego dowiaduje się, że sprawę zaginięcia Amerykanina prowadzi jego protegowany. Postanawia więc „wziąć go do galopu.” Pod kierunkiem Downara śledztwo nabiera tempa. Jego cenne rady sprawiają, że umysł prostolinijnego podporucznika wyostrza się a sam właściciel umysłu nabiera większej wiary we własne możliwości. Milicjanci dochodzą do wniosku, że sprawy zaginięcia i morderstwa łączą się ze sobą. Rozwikłanie tych zagadek wydaje się już tylko kwestią czasu.

W książce „Nawet umarli kłamią” możemy znaleźć wiele ciekawostek obyczajowych z lat 60-tych XX w. Dowiadujemy się np. że milicjantom po służbie dopisywał wilczy apetyt. Nasz Franek w barze mlecznym podczas jednej wizyty potrafił umieścić w żołądku jajecznicę z sześciu jaj, pierogi ruskie oraz litr zsiadłego mleka. Nic dziwnego, że takie nieracjonalne odżywianie wpływało negatywnie na tempo prowadzonych przez niego śledztw. Na szczęście w powieściach Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego zawsze można liczyć na pomoc życzliwego i nieomylnego majora Downara.

Wydawnictwo: Iskry
Seria wydawnicza: Klub Srebrnego klucza
Rok wydania: 1971
Liczba stron: 231

Moja ocena: 4/6

poniedziałek, 28 października 2013

"Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię"


Krzysztof Kąkolewski "Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię"



Bohaterem powieści kryminalnej „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię” jest schorowany kapitan „Siwy.” Funkcjonariusz Komendy Głównej Milicji, mający za sobą dwa zawały, w związku z bardzo złym stanem zdrowia przechodzi na emeryturę. Nie dany jest mu jednak wyjazd do uzdrowiska w Ciechocinku celem podreperowania nadwątlonego serca. Milicjant za punkt honoru stawia sobie wyjaśnienie do końca sprawy rabunku 400 tysięcy złotych, którą zajmował się przed odejściem z pracy.

Sprawa ta łączy się ze śmiercią dziewczyny Ewy Salm, która była świadkiem podczas niedawnego śledztwa, które prowadził kapitan. Dziewczyna wypada z okna starej kamienicy. „Siwy” na własną rozpracowuje powiązania ofiary ze światkiem przestępczym, odwiedza pijackie meliny, rozmawia z osobami z tzw. półświatka. Zmuszony jest prowadzić swoistą grę z niedawnymi kolegami z Komendy Głównej, którzy podejrzliwie przypatrują się jego samowolnym działaniom, podejrzewając byłego milicjanta o chęć odnalezienia i przywłaszczenia pieniędzy pochodzących z przestępstwa.  
                                                                                                                                         
Krzysztof Kąkolewski razem z Hanną Krall i Ryszardem Kapuścińskim zaliczany jest do „złotej trójki polskiego reportażu.” Nie dziwi więc, że pomysł na książkę oparł o autentyczne wydarzenia wyszukane w aktach i kronikach policyjnych. Sama narracja zastąpiona jest mozaiką raportów, sprawozdań, stenogramów, zeznań świadków oraz notatnika prowadzonego przez kapitana „Siwego.” Powieść została napisana na konkurs ogłoszony przez Komendę Główną Milicji Obywatelskiej w Warszawie.

Posiadam dwa wydania kryminału Krzysztofa Kąkolewskiego. Najnowsze wzbogacono o opowiadanie „Uderzenie” a także o artykuł Melchiora Wańkowicza poświęcony Kąkolewskiemu i jego reportażom. Zamieszczono w nim także wspomnienia autora związane z ekranizacją filmu „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię” oraz obszerną informacje o dalszych losach kapitana. Bohaterem opowiadania „Uderzenie” jest nastoletni syn kapitana „Siwego” i prowadzone przez niego śledztwo w sprawie szkolnych kradzieży.

Film w formacie DVD w reżyserii Janusza Majewskiego z Zygmuntem Hübnerem, Barbarą Brylską i Ryszardem Filipskim w rolach głównych również został dołączony do książki wydanej przez Zysk i S-ka. Film podobnie jak książka trzyma w napięciu do końca, a doskonała, oszczędna kreacja Zygmunta Hübnera zasługuje na najwyższy szacunek.

Wydawnictwo: Iskry
Seria wydawnicza: Klub Srebrnego Klucza
Rok wydania: 1972
Liczba stron: 171

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Seria wydawnicza: Klub Srebrnego Klucza
ISBN: 978-83-7506-258-8
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 242

Moja ocena: 6/6

piątek, 27 września 2013

"Złota czasza księcia Bogusława"



Tadeusz Lembowicz "Złota czasza księcia Bogusława"



Zamknąłem książkę i niezwłocznie usiadłem przed monitorem, aby napisać kilkadziesiąt zdań o niezbyt obszernej powieści wydanej w „Klubie Srebrnego klucza.” Nie dlatego, że poruszyła mnie do głębi, wciągnęła czy też poczyniła inne istotne zmiany moim organizmie. Nic z tych rzeczy. Po prostu obawiałem się, że jeśli poczekam z napisaniem recenzji jeszcze kilka dni, zupełnie zapomnę o tej książce a „Złota czasza księcia Bogusława” zatonie w zakamarkach mej pamięci.

Tadeusz Lembowicz to jeden z pseudonimów, pod którym publikował swoje książki Wiesław Rogowski. Ten związany z Pomorzem pisarz był redaktorem „Głosu Szczecińskiego” oraz działaczem wielu organizacji kulturalnych. Pisząc recenzję jego powieści muszę wspomnieć o jego działalności w Komisji Ideologicznej (1969-1971) oraz Zespole Prasowym (1971-1976) KC PZPR. Nie pozostało to bowiem bez wpływu na treść „Złotej czaszy.”

Nie znajdziemy w powieści wyrazistych postaci. Jest dziennikarz szczecińskiej gazety, jego przyjaciel – nijako przedstawiony oficer milicji, kilku redaktorów, pani dyrektor lokalnego muzeum oraz  lokalni cinkciarze. Pojawia się również obywatel Zachodnich Niemiec, który przyjechał do Polski przywożąc kopię cennego zabytku, zaginionego w czasie zawieruchy wojennej – tytułową złotą czaszę. Udostępnia ją lokalnemu muzeum, które z jego egzemplarza ma wykonać kolejną kopię do własnych zbiorów.

Bohater książki, alter ego autora, również Tadeusz Lembowicz pisząc sensacyjne artykuły, naraża się szczecińskim handlarzom walutą, którzy nieudolnie próbują zmusić go do milczenia. W tym samym czasie z pociągu zostają wyrzucone zwłoki mężczyzny. Okazuje się, że przedtem został zamordowany. Śledztwo prowadzi zaprzyjaźniony z redaktorem porucznik. Powoli splatają się wątki łączące środowisko cinkciarzy, morderstwo oraz przybysza zza Odry.

Książką rozczarują się tropiciele zapomnianych powieści przygodowych, których zwiodła złota czasza w tytule powieści. To nie jest książka dla miłośników zagadek historycznych. Zwolennicy milicyjnych kryminałów również nie znajdą tu zbyt wielu sensacyjnych smaczków minionej epoki. Nużą powtarzające się regularnie umoralniające refleksje bohatera poświęcone szczecińskiemu półświatkowi. Dlatego też umieściłem na wstępie kilka zdań wyjętych z życiorysu Wiesława Rogowskiego (Tadeusza Lembowicza).

Tworząc bloga, założyłem sobie, że moje recenzje będą liczyć co najmniej 2000 znaków bez spacji. Nie łatwo zbliżyć się do tego pułapu jeśli pisze się o powieści, w której dzieje się tak niewiele, akcja nie wciąga, bo nie może wciągać coś co niemal stoi w miejscu. To dziwne bo bohaterowie jednak się przemieszczają. Widzimy ich m.in. w redakcji, restauracji i starym zamku. I właśnie delikatna mgiełka obyczajowa jest jedynym plusem książki. Opisy życia redakcyjnego, posiłki w restauracjach, Szczecin sprzed kilkudziesięciu lat sprawiają, że przynajmniej mieszkańcy tego miasta nie będą do końca znudzeni lekturą.

Wydawnictwo: Iskry
Seria wydawnicza: Klub Srebrnego klucza
Rok wydania: 1973
Liczba stron: 164

Moja ocena: 2+/6

poniedziałek, 23 września 2013

"Czas zatrzymuje się dla umarłych"



Andrzej Wydrzyński "Czas zatrzymuje się dla umarłych"


Strach, śmierć, pogoń za miłością, męską przyjaźń, szpiegów i dzielnych milicjantów znajdziemy w powieści Andrzeja Wydrzyńskiego „Czas zatrzymuje się dla umarłych” wznowionej po latach przez wydawnictwo Zysk i S-ka. To druga powieść kryminalna z serii „Klub Srebrnego klucza,” którą w ostatnim czasie przeczytałem. Po raz pierwszy książka została wydana w 1969 r.  Artur Morena, bo pod takim pseudonimem publikował Andrzej Wydrzyński ma w dorobku jeszcze kilkanaście powieści. Niestety, nie miałem okazji poznać żadnej z nich. Muszę nadrobić zaległości, a po lekturze książki „Czas zatrzymuje się dla umarłych” jeszcze bardziej zaostrzyłem sobie apetyt.

Książka rozpoczyna się dość nietypową wizją lokalną przeprowadzoną na własną rękę przez kapitana milicji Pawła Wójcika. Mimo, że mordercę poznajemy już na pierwszych stronach, kryminał trzyma w napięciu do końca.

W zakładach Proton zamordowany zostaje kasjer Emil Ząbek. Dusi się zamknięty w kasie pancernej. Z pomieszczenia nie giną jednak żadne pieniądze, choć na stole leży ponad milion złotych, które przygotowano na wypłaty dla pracowników przedsiębiorstwa. Do akcji wkracza kapitan Wójcik. Śledztwo powoli rusza z miejsca, milicjanci mają trudności ze znalezieniem jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Rutynowe czynności, przypadek i intuicja kapitana sprawiają, że wreszcie udaje się trafić na właściwy trop. Niestety podejrzany o zabójstwo mężczyzna ucieka funkcjonariuszom. Okazuje się, że sprawa ma jeszcze drugie dno. Jest nim afera szpiegowska.

Rozpoczyna się długi, żmudny pościg za przestępcą. Giną świadkowie, którzy mogliby pomóc w rozwikłaniu sprawy. Widząc brak postępów, przełożeni kapitana chcą zamknąć śledztwo. Z ich decyzją nie zgadza się Wójcik. Dla niego ta sprawa ma znaczenie nie tylko ambicjonalne. Ujęcie mordercy staje się jego obsesją. Przy pomocy swego przyjaciela sierżanta Kłosa nadal tropi bandytę, który sprytnie zaciera ślady i myli pogoń. Niemal wchodzi w jego skórę, zaczyna myśleć tak jak on.

W powieści mamy także sporo smaczków z życia codziennego Polaków w PRL-u. Nocne życie, hotel „Continental” kontrastujący z podrzędnym knajpkami, w których szczytem luksusu jest konsumpcja nieświeżej parówki i herbata podana w szklance po musztardzie. Jest też trochę nowinek technicznych: miniaturowe magnetofony, podsłuch, antena w żyłce wędkarskiej. Akcja szybko przenosi się z miasta do miasta. Bohaterowie odwiedzają m.in. Szczecin i Koluszki.

„Czas zatrzymuje się dla umarłych” to powieść milicyjna z wyższej półki niż setki PRL-owskich kryminałów. Napisana soczystym językiem, z dużą dbałością oddanie realiów powojennej polskiej rzeczywistości, dynamiczna i zaskakująca. Polecam.

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Seria wydawnicza: Klub Srebrnego klucza
ISBN: 978-83-7506-315-8
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 277

Moja ocena: 6/6

Do książki dołączony jest film „Tylko umarły odpowie” w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego.
W rolę kapitana Pawła Wójcika znakomicie wcielił się Ryszard Filipski.

poniedziałek, 16 września 2013

"Ekspedycja Kolitz"



 Katarzyna Rygiel "Ekspedycja Kolitz"


 „Klub Srebrnego Klucza” to jedna z kultowych serii kryminalnych wydawanych w latach PRL-u. Do 1991 r. powieści ukazywały się nakładem wydawnictwa „Iskry.” Po kilkunastoletniej przerwie reanimacji serii podjęło się wydawnictwo Zysk i S-ka. Do 2012 r. wydano około trzydziestu pozycji. Trochę wznowień takich klasyków jak Helena Sekuła czy Krzysztof Kąkolewski oraz kilkanaście premierowych książek. Wśród tych ostatnich są trzy powieści Katarzyny Rygiel. Przeczytałem pierwszą z nich pt. „Ekspedycja Kolitz.”

Muszę się przyznać, że przed sięgnięciem po tę książkę miałem spore wątpliwości. Zerknąłem bowiem na bibliografię Autorki i z nutką niepokoju przeczytałem tytuły dwóch jej debiutanckich powieści „Pod powiekami” oraz „Miłość i samotność.” Moja obawa wzmogła się po znalezieniu informacji, że Katarzyna Rygiel fascynuje m.in. się powieściami współczesnych pisarzy iberyjskich i latynoamerykańskich. To zupełnie obcy dla mnie powieściowy świat, który kojarzy mi się bardziej z romantycznymi wyciskaczami łez niż z powieścią kryminalną.

Mimo tego po przeczytaniu kilku stron książka zaczęła mnie wciągać. Już na początku przenosimy się w schyłkowe lata XIX w. do miejscowości Kolitz (Kolice) w pobliżu Szczecina. Znajduje się tam zrujnowany cysterski klasztor, który usiłują uratować przed kompletną dewastacją fachowcy przysłani z Berlina. Jest wśród nich Otto Kleist, który zamierza odkryć tajemnicę klasztoru. Ponad sto lat później grupa polskich naukowców podczas prac archeologicznych odkrywa w pobliżu klasztoru szkielet Kleista. Wkrótce potem zostaje znaleziony tajemniczy pamiętnik, a antropolog Ewa i archeolog Robert próbują rozwikłać tajemniczą zagadkę sprzed lat. Pomaga im w tym miejscowy ksiądz proboszcz i kierownik grupy archeologów – Piotr.

Ewa jest piękną kobietą, budzącą w mężczyznach silne emocje. Tym bardziej, że kilka lat temu była związana z kierownikiem ekspedycji – Piotrem. Przyjacielskie do tej pory stosunki między Piotrem a Robertem zostają wystawione na ciężką próbę. Pomiędzy Ewą a Robertem szybko zaczyna rodzić się uczucie. W dodatku Ewa ukrywa jeszcze jeden mroczny sekret ze swojej przeszłości. Dla powieści byłoby lepiej, gdyby na jednym wątku miłosnym się skończyło. Niestety okazało się, że nie tylko ziewanie jest zaraźliwe. Miłość także. Mamy więc i drugi wątek romantyczny – Siwego i Doroty, który wg mnie nic nie wnosi do powieści. Rezygnując z niego, książka zyskałaby nieco dynamiki, co w powieści kryminalnej jest jak najbardziej wskazane. Nie mamy tu jednak do czynienia z czystym kryminałem, lecz mezaliansem romansu, kryminału i książki przygodowej. Na kartach powieści okazuje się bowiem, że Ewa została antropologiem pod wpływem słynnej powieści Zbigniewa Nienackiego „Wyspa Złoczyńców.” Duch Pana Samochodzika leniwie unosi się nad kartami powieści aż do ostatniej strony.

Bardzo lubię ksiązki kryminalne, romansów nie czytam. Dlatego też wzdychań, spojrzeń w oczy i wyznań było dla mnie w tej książce odrobinę za dużo. Za to po zakończeniu lektury zrozumiałem zamiłowanie Katarzyny Rygiel do powieści latynoamerykańskich. Urzekła mnie, senna, letnia, niemal lepka atmosfera książki. Docenić też należy skrupulatność autorki przy opisywaniu prac archeologicznych. Niedosyt pozostawia niezbyt skomplikowany wątek sensacyjny, który został okrojony kosztem pogłębionych portretów psychologicznych bohaterów.

„Ekspedycja Kolitz” to dobra powieść na trzy, cztery wakacyjne wieczory. Urocza pani antropolog Ewa jest bohaterką jeszcze dwóch książek Katarzyny Rygiel: „Gra w czerwone” i „Śmiertelne zlecenie.”


Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Seria wydawnicza: Klub Srebrnego klucza
ISBN: 978-83-7506-229-8
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 325

Moja ocena: 4/6