Edmund Niziurski "Sposób na Alcybiadesa"
Uczniowie ósmej klasy o
przezwiskach: Ciamcia, Zasępa, Słaby i Pędzel często goszczą w gabinecie
dyrektora szkoły. Wizyty te spowodowane są jak możemy łatwo się domyślić
brakiem postępów w nauce oraz wybrykami czwórki naszych bohaterów. Po
wysłuchaniu kolejnej tyrady Dyra chłopcy zostają skierowani do szkolnego
psychologa, który po wysłuchaniu nieprawdopodobnych opowieści dotyczących ich
życiowych problemów wydaje opinię, że Ciamcia i spółka odznaczają się wybitną inteligencją,
niestety ich zainteresowania często nie idą we właściwym kierunku. Załamani
taką diagnozą młodzieńcy zostają poddani przez dyrekcję kwarantannie
polegającej na wyłączeniu z życia sportowego i towarzyskiego szkoły.
Nie tracą jednak ducha i postanawiają
znaleźć rozwiązanie, które pozwoli im na przedłużenie dotychczasowej wesołej
szkolnej egzystencji a jednocześnie umożliwi zdobywanie bez wysiłku jak
najlepszych ocen. Zwracają się do ucznia starszej klasy Wątłusza Pierwszego z
prośbą o sprzedanie sposobów na rozpracowanie wszystkich nauczycieli. Niestety
skromne fundusze, którymi dysponują pozwalają na zakup sposobu zaledwie na
nauczyciela historii, profesora Misiaka. Historyk zwany przez uczniów
Alcybiadesem to jeden z najspokojniejszych belfrów w szkole. Metoda zaś polega
na zastosowaniu wobec profesora Uczynków Dezorientujących oraz wprowadzeniu go
w tzw. „dryf.”
Jak to zwykle w powieściach
Edmunda Nizurskiego bywa, bohaterowie przeżywają cały szereg bardzo zabawnych
perypetii. Dochodzi do wielu komicznych nieporozumień, w których centrum jak
zwykle znajduje się czwórka urwisów. Podczas lektury „Sposobu na Alcybiadesa”
mamy okazję uczestniczyć w lekcjach oraz
biegać po korytarzach polskiej szkoły początku lat 60-tych ubiegłego wieku. Mimo,
że akcja książki w większości toczy się w szkolnym budynku i położonej
nieopodal tzw. „wędzarni” to lekkość pióra Pana Edmunda sprawia, że nie dusimy
się w „pedagogicznym sosie,” lecz z gracją i z uśmiechem przenosimy się z
pracowni do pracowni uczestnicząc w barwnym życiu uczniów. Nie znaczy to
oczywiście, że książka nie zawiera wartości edukacyjnych. Przeciwnie, jest nimi
przesycona. Lecz autor bawiąc się z czytelnikiem podobnie jak Alcybiades ze
swoją niesforną klasą sprawia, że z przyjemnością dryfujemy wraz z nim aż do
zaskakującego zakończenia.
Muszę też wspomnieć o
niesamowitym talencie Edmunda Niziurskiego do tworzenia oryginalnych imion,
nazwisk i przydomków postaci występujących w powieściach. Taką perełką jest tu np.
wspomniany wcześniej uczeń Wątłusz Pierwszy, przygnębiony były bokser szukający
swego miejsca na niwie poetyckiej. To on właśnie jest autorem pamiętnych
wersów:
„Zachodzi słońce nad Wędzarnią krwawo,
Słychać krzyk drobiu Więckowskiej nieświeży,
Sezon skończony, żegnaj sławo!
Na zwiędłych liściach znokautowany bokser leży.
Twarz mu wykrzywia uśmiech żałosny,
Byle do wiosny!
Kiedy ci walka na pięści zbrzydła,
Poezji rozwiń skrzydła!”[1]
Do powieści Edmunda Niziurskiego
wróciłem po ponad 25 latach. Z wielkim sentymentem przeniosłem się do czasów
kiedy na długich przerwach uczniowie wymieniali się znaczkami pocztowymi
zamiast wpatrywać się w ekrany telefonów komórkowych. Choć mój nieżyjący już
nauczyciel historii ze szkoły podstawowej w niczym nie przypominał tytułowego
Alcybiadesa udało mu się i we mnie na trwałe zaszczepić historycznego bakcyla, czego mam nadzieję dowodem jest dobór książek, które przedstawiam Wam na stronach ZAPOMNIANEJ
BIBLIOTEKI.
Wydawca: Czytelnik
ISBN: 83-07-01383-6
Rok wydania: 1985
Liczba stron: 192
Rok wydania: 1985
Liczba stron: 192