NADIA SZAGDAJ, pisarka, autorka
cyklu powieści kryminalnych „Kroniki Klary Schulz", których akcja rozgrywa się w
pierwszych latach ubiegłego wieku w Breslau.
ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Co jest wg
Pani najważniejsze (a co najtrudniejsze) podczas pracy nad kryminałem, którego
akcja rozgrywa się w odległej przeszłości: klimat dawnych lat, intryga
kryminalna, topografia miasta, warstwa obyczajowa? Chyba nie da się z tych
składników skomponować dania które smakowałoby wszystkim miłośnikom kryminału
retro, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie narzekał.
NADIA SZAGDAJ: Oczywiście, tych
narzekających nie brakuje. Do tego każdy pisarz musi się zmierzyć z tak
popularnym współcześnie zjawiskiem, jakim jest anonimowość internetowa. Lubię
opinie szczere miarodajne i uczciwe. Nie wspomnę o tym, że jak na Czytelnika
przystało – kulturalne. Nie rozumiem natomiast, dlaczego ktoś komentuje moje książki,
gdy nigdy nie raczył po nie sięgnąć, a pisząc opinię obraźliwą i
nieuzasadnioną, nie ma odwagi do podpisania się pod nią imieniem i nazwiskiem…
Szczególnie, że gdy pracuję nad powieścią, wbrew temu co może się wydawać
osobom nie uprawiającym zawodu pisarza, nie siedzę z lampką wina w jednej dłoni
i papierosem w drugiej, czekając aż książka sama się stworzy, a pieniądze
zaczną spływać wodospadem wprost na moje konto. Zawód, który uprawiam, jest tak
samo wymagający i wyczerpujący, jak każdy inny. Każda ze składowych, które ujął
Pan w pytaniu, jest tak samo ważna. I dlatego sądzę, że najtrudniejszym zadaniem
jest połączyć te wszystkie składowe w jedną sensowną całość - oddychającą,
kolorową i ciekawą.
Czy może Pani zdradzić trochę z
tajników swojego warsztatu pisarskiego?
W „moim warsztacie” panuje
artystyczny nieład… Czasem wpadam w coś w rodzaju transu, który przenosi mnie w
miejsce i czas, o których mowa w książce. A wtedy może wydarzyć się wszystko.
Postacie zaczynają żyć własnym rytmem, zaskakując mnie pod koniec opracowywanej
sceny. Wiele wątków przychodzi znienacka, choć wcześniej ich nie planowałam.
Dlatego nie piszę zgodnie ze szczegółowo rozpisanymi: konspektem, sceną po
scenie, dialogiem, po dialogu, bo moja książka przypominałaby nudny podręcznik
do… no cóż, każdego nudzi coś innego. Albo książkę telefoniczną… Pozwalam moim
postaciom żyć i współtworzyć akcję. Czasem piszę w miejscach publicznych, by
móc czerpać inspirację z ludzi – ich zachowań, głosów, wyglądu.
Nie
przeszkadzają mi hałas, zapachy czy ostre światło. W domu z kolei lubię pisać w
nocy, z mruczącym kotem na kolanach, gdy moje dzieci dawno już śpią. Zabieram
ze sobą komputer i pracuję tam, gdzie czuję się dobrze. Pisałam nad morzem,
siedząc na plaży ze stopami zakopanymi w piasku, w niewielkim pubie przy London
Bridge, w barze przy stacji benzynowej, albo nad jednym z kaszubskich jezior,
schnąc na pomoście. Jednak zdarzają się takie dni, w które po godzinie
siedzenia przy komputerze, mam napisane jedno zdanie. Wtedy już wiem, że ten
dzień mogę poświęcić na coś innego, dla dobra powieści.
W trakcie tworzenia powieści,
której akcja rozgrywa się ponad sto lat temu, trzeba zapewne często sięgać do
materiałów źródłowych, starej prasy, zdjęć, zaglądać do archiwów. Czy lubi Pani
ten etap pracy nad książką?
Jasne! Choć bywają ciekawsze i
mniej interesujące jej aspekty. Przyznaję, że praca z planem miasta nie jest tak
fascynująca, jak ze starymi fotografiami, czy wycinkami z gazet. Jednak moment,
w którym ożywia się zatrzymane w kadrze wspomnienie po dawnej rzeczywistości,
jest pasjonujący i wzruszający. Tym bardziej, że wiele z obiektów, obyczajów,
czy elementów kultury osobistej, które opisuję, po prostu nie istnieje.
Co dalej z Klarą Schulz? Akcja
„Grande Finale” rozgrywa się w 1911 r. Niebawem wybuchnie Wielka Wojna. W
jednym z wywiadów przeczytałem, że być może będzie ona tłem kolejnego tomu
przygód Klary. Czy może Pani zdradzić coś więcej?
Pierwsza Wojna Światowa to okres,
w którym czasy „dorosną” do mojej niepokornej, postępowej bohaterki. Nie
mogłabym odmówić sobie napisania kolejnej trylogii, szczególnie na tak
atrakcyjnym z punktu widzenia pisarza, wojennym gruncie. Być może będzie to dobra
okazja do dokonania drobnych spustoszeń w szeregach bohaterów? Choć trudno mi
będzie rozstać się z którymkolwiek z nich.
Czy Pani najbliższe plany
pisarskie związane są nadal z serią „Kroniki Klary Schulz”, czy też zamierza
Pani odpocząć na jakiś czas od swojej bohaterki?
Od kilku tygodni pracuję nad
powieścią współczesną. Nadal jestem wierna mojemu miastu, więc planem akcji
pozostanie Wrocław. Ale dzisiejszy, bardzo aktualny. Jednak, (delikatnie
sprostuję), nie dlatego, że Klara Schulz mnie zmęczyła. To najlepsza
towarzyszka literackich przygód. Przerwa wynika z moich ambicji, potrzeby
rozwoju i potrzeby pozostawienia po sobie nie tylko jednej charakterystycznej
postaci.
Czy czytuje Pani kryminały retro
innych polskich autorów? Które ceni Pani najwyżej?
Niestety: już nie. Zaczytywałam
się w książkach Thomasa Harrisa, Maurice Leblanca czy Conan Doyle’a, ale muszę
żyć wspomnieniami o tej literaturze. Każda przeczytana przeze mnie powieść to
sugestia: stylistyczna i wątkowa. Nie mogę sobie pozwolić na to, by powielić
czyjś pomysł, czy przestać „brzmieć” jak Nadia Szagdaj. Dlatego by nie
zapomnieć czym jest czytanie, zagłębiam się w literaturę mało fabularną,
szczególnie taką, która jest mi pomocna w tworzeniu.
Z którym z detektywów-mężczyzn
Klara Schulz potrafiłaby stworzyć równie skuteczny duet jak z Gabrielem
Hübschnerem?
Obawiam się, że gdyby Klara
zadała się z Sherlockiem Holmesem, oboje skończyliby na dnie, zanim
rozwiązaliby jakąkolwiek sprawę… Niestety odnoszę wrażenie, że poza nim żaden
inny detektyw nie wytrzymałby jej towarzystwa na dłuższą metę. Wygląda na to,
że stworzyłam dla niej idealne „drugie skrzypce”, cierpliwie wygrywające tło,
czasem śmiało wiodące prym i przede
wszystkim takie, bez których duet nie mógłby istnieć.
Dziękuję za odpowiedzi i życzę kolejnych fajnych powieści,
najlepiej w klimatach retro J
Ja również: za fantastyczny wywiad J
---
Recenzje wszystkich trzech powieści Nadii Szagdaj
z cyklu „Kroniki Klary Schulz” znajdziecie
na stronach ZAPOMNIANEJ BIBLIOTEKI:
Zapraszam!