wtorek, 28 stycznia 2014

"Czarna Hańcza"


Wanda Miłaszewska "Czarna Hańcza"

Powieści Wandy Miłaszewskiej, zapomnianej już dziś pisarki cieszyły w latach dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku dużą popularnością. Pisała o życiu na kresach, wsi, dworach i przyrodzie. Po 1951 r. wszystkie jej książki zostały wycofane z bibliotek i objęto je zapisem cenzury. Do niewielu powieści wznowionych po 1989 r. należy „Czarna Hańcza,” której zamierzam poświęcić kilka akapitów. Udało mi się zdobyć przedwojenne wydanie. Egzemplarz mimo, że mocno nadgryziony zębem czasu ma jednak wiele uroku.

„Czarna Hańcza” to sielankowa opowieść o wycieczce kajakowej, którą pod koniec sierpnia 1929 r. odbyła autorka wodami Pojezierza Suwalsko – Augustowskiego, Kanale Augustowskim i Czarnej Hańczy. Towarzyszył jej Tadeusz Tomaszewski, właściciel dóbr położonych pod Sokółką, któremu pisarka dedykowała tę książkę.

Podobną wyprawę kilka lat później opisał w „Na tropach Smętka” Melchior Wańkowicz. W przeciwieństwie do niego, Miłaszewska nie poruszyła w swej powieści skomplikowanych problemów politycznych dotyczących polskości tych ziem. Skupiła się na przedstawieniu uroków wędrówki. Sama pisarka określiła swą powieść jako pełną „literackich-esów floresów.” Autorka kocha przyrodę, pisze o borach malowniczo rozciągających się wzdłuż brzegów rzeki, wschodach i zachodach słońca, ucieczce przed burzą. Przedstawia wizyty u gościnnych gospodarzy, którzy z otwartym sercem przyjmowali wędrowców zatrzymujących się na noclegi.

Dawno nie pisałem o książce, w której ktoś kogoś nie zabił, nie okradł, nie oszukał. Ta powieść pozwala się wyciszyć, płynąc Bobrem (tak autorka ochrzciła swój kajak) po wigierskiej krainie.


Wanda Miłaszewska (Źródło: „Tęcza” zeszyt 31 z 4 sierpnia 1928 r., s. 6)

Z powieści, niczym z tytułowej rzeki możemy wyłowić wiele aforyzmów:

O życiu: „Życie jednak ma bystry prąd i piaskiem trosk powszednich zamula najpiękniejsze wspomnienia. Trudno później, nawet w jakieś słoneczne święto duszy, odnaleźć ich pierwotną barwę i smak” oraz  „Galopujemy przez życie, ot, jak teraz przez fale. I ciągle, ciągle jedynie na powierzchni. I ciągle ocieramy się tylko naskórkiem naszych uczuć, myśli, serc – o rzeczy najważniejsze, o rzeczy, które są cudem życia i jego najwspanialszym przejawem, jego istotną treścią.”

O lampie naftowej i nie tylko: „Naftowa lampa, mimo że nieraz „filuje”, kopci, albo zaczyna dogasać właśnie w chwili najmniej do tego odpowiedniej, ma jeden cudowny dar: skupia wokoło siebie mieszkańców domu.”

O szczęściu: „Lubię przeżywać naprzód, lub wstecz chwile szczęśliwe. W ten sposób miewam ich więcej, niż inni ludzie: jeśli marzenie się spełniło, mnożę je we wspomnieniu tyle razy, ile tylko zapragnę, a jeżeli zawiedzie – zostanie na pociechę jasny obraz przyszłości oglądanej oczyma duszy.”

O szczęściu (nigdy za wiele): „Szczęście jest tylko wtedy doskonałe, gdy je można rozsiać pełnymi garściami wkoło siebie. Ukrywane zazdrośnie, zagrabione na własność, przestanie świecić, nie ogrzeje nikogo.”

O żeglowaniu o zachodzie słońca i ludzkich pragnieniach: „Cudownie jest płynąć w ostatnich blaskach i myśleć, że pierwszy dzień się kończy. I cudownie jest myśleć, że nadejdzie następny.”

Ozdobą powieści są czarno-białe zdjęcia klasyka polskiej fotografii Jana Bułhaka. Do książki załączone są dwie wkładki z mapami: Jezior Wigierskich oraz „Szlakiem Bobra” – od Augustowa do Augustowa. Powieść „Czarna Hańcza” Wandy Miłaszewskiej jest dostępna również na stronach Podlaskiej Biblioteki Cyfrowej: http://pbc.biaman.pl/dlibra/docmetadata?id=18046 

Wanda Miłaszewska zginęła wraz z mężem pod gruzami zawalonego domu podczas Powstania Warszawskiego w dniu 10 sierpnia 1944 r. 

Wydawnictwo: Księgarnia Świętego Wojciecha. Poznań – Warszawa – Wilno - Lublin
Rok wydania: 1931
Liczba stron: 233

poniedziałek, 27 stycznia 2014

"Magnetyzer"


Konrad T. Lewandowski "Magnetyzer"


„Magnetyzer” to pierwsza część kryminalnego cyklu powieściowego Konrada T. Lewandowskiego, którego bohaterem jest młody, zdolny warszawski policjant Jerzy Drwęcki. Podobnie jak w pozostałych książkach serii, akcja utworu toczy się w Warszawie pod koniec laty dwudziestych ubiegłego wieku. Miałem już okazję zapoznać się z przygodami komisarza przy okazji lektury „Bogini z labradoru” oraz „Perkalowego dybuka.” Recenzje tych powieści Czytelnik znajdzie w listopadowych i grudniowych postach na blogu.

Tym razem Jerzy Drwęcki tropi tajemniczego zakonnika, posiadającego nieziemską moc wpływania na ludzi. Zakonnik wszedł posiadanie tajemniczej księgi z zapiskami Władimira Iwanowicza Razguninowa, osobistego cesarskiego magnetyzera. Korzystając z zawartej w niej wiedzy ów zakonnik doprowadził wiele młodych kobiety do popełnienia samobójstwa.

Nie zdradzę wiele pisząc, że kluczowe znaczenie dla rozwikłania sprawy mają opowieści weterana powstania styczniowego – wujaszka Hiacyntusa. Historia przodka starego wiarusa, podporucznika Jana Fedorczyka okazuje się mieć związek z prowadzonym śledztwem, a ściślej mówiąc z zapiskami Razguninowa. Lewandowski bardzo sprawnie wplata w treść historię sprzed lat, ubarwiając fabułę powieści i napędzając jednocześnie ślamazarnie prowadzoną przez komisarza sprawę.

Podobnie jak w wymienionych wcześniej powieściach, Jerzy Drwęcki „korzysta z usług” warszawskiego podziemia przestępczego. Okazuje się, że czasem łatwiej się dogadać z rzezimieszkami niż uzyskać pomoc ze strony przedstawicieli władzy duchownej z kardynałem Aleksandrem Kakowskim na czele.

Na kartach „Magnetyzera” mamy okazję wraz z komisarzem do zapoznania się ze śmietanką kulturalną stolicy dwudziestolecia międzywojennego. Tym razem w powieści zagościli m.in. poeci Julian Tuwim, Tadeusz Boy-Żelenski, Antoni Słonimski, rzeźbiarz Xawery Dunikowski, lekkoatleta Janusz Kusociński oraz stali bywalcy cyklu: pułkownik Bolesław Wieniawa-Długoszowski, filozof Franciszek Fiszer oraz sam komendant Józef Piłsudski. Warto odnotować także, że oprócz wymienionych wyżej znakomitości, w książce pojawia się urocza Marysia, przyszła małżonka komisarza Drwęckiego.

Jak wspomniałem na początku, recenzje kryminałów Konrada T. Lewandowskiego zamieszczam w porządku w jakim miałem przyjemność je przeczytać, a nie w jakim zostały wydane. Sugeruję jednak Czytelnikom lekturę cyklu we właściwej kolejności i rozpoczęcie jej właśnie od "Magnetyzera."

Książka przeczytana w grudniu 2013 r.
 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Seria wydawnicza: Z odciskiem palca
ISBN: 978-83-7384-597-8
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 235

Moja ocena: 4/6

poniedziałek, 20 stycznia 2014

"Zatoka Żarłocznego Szczupaka"

"Zatoka Żarłocznego Szczupaka"


Eugeniusz Paukszta "Zatoka Żarłocznego Szczupaka"


„Zatoka Żarłocznego Szczupaka” to trzecia powieść Eugeniusza Paukszty, z którą miałem przyjemność spędzić w ostatnim czasie kilka wieczorów i jednocześnie pierwsza książka przeczytana przeze mnie w nowym 2014 r. Kto wie, czy nie jedna z najlepszych…

Na przedniej stronie okładki rysunek białej łódki z żaglem wkomponowanym w wielkie, pomarańczowe słońce, plama falującej wody a później ponad czterysta pożółkłych, wyglądających jak przypalone słońcem stron. Wszystko to zwiastuje spotkanie z literaturą przygodową najwyższej klasy, która choć powstała blisko 60 lat temu nadal wciąga, bawi i wzrusza.

Powieść rozpoczyna się podobnie jak „Znak Żółwia” oraz „Młodość i gwiazdy” tegoż autora. Grupka młodzieży studenckiej przyjeżdża na wakacje nad malownicze jezioro. Tym razem jest to jezioro Gardyńskie na Mazurach. Poznajemy braci Kostka i Pietrka, Zośkę, Mirkę i Julka. Rozbijają oni obóz w niewielkiej zatoczce. Pływają, łowią ryby. Mamy połowę lat 50-tych XX wieku, ryb w jeziorach nie brakuje.

Upalny początek wakacji nie zapowiada wielu dramatycznych wydarzeń, w centrum których już niebawem znajdą się bohaterowie. Młodzi zaprzyjaźniają się z mieszkającym nieopodal leśniczym. Od niego dowiadują się o zatopionych w 1944 r. niemieckich ciężarówkach, które spoczęły na dnie jeziora. Mimo iż wielu śmiałków próbowało wydobyć samochody, dotychczas nikomu się ta sztuka nie udała. Chłopcy postanawiają spróbować szczęścia, wyobrażają sobie, że właśnie oni zostaną odkrywcami tajemnicy i wydobędą skrzynie z tajemniczą zawartością.

Powieścią nie rozczarują się miłośnicy leśnych wędrówek, żeglarze i wędkarze. Eugeniusz Paukszta znacznie swobodniej porusza się w tej tematyce niż mieszkający wiele lat nad Jeziorakiem Zbigniew Nienacki. Nie da się ukryć, że autor przygód Pana Samochodzika mocno inspirował się utworem Paukszty przy tworzeniu kolejnych tomów swego słynnego cyklu powieściowego. Na kartach jego książek czytaliśmy przecież o zatopionych ciężarówkach, przeżywaliśmy dramatyczny rejs po mazurskim jeziorze (o niebo lepiej przedstawiony w powieści Paukszty niż w „Pan Samochodzik i Winnetou.”). Mamy tu także czarny charakter. Młody człowiek, mieszkaniec pobliskiej mazurskiej wioski, Michał Wittle pod wpływem poznanych podczas wakacji przyjaciół zmienia swoje postępowanie niczym Czarny Franek z „Nowych przygód Pana Samochodzika.” Takich inspiracji można znaleźć o wiele więcej.

W „Zatoce Żarłocznego Szczupaka” autor poruszył również poważniejszy temat: echa II wojny światowej, problem polskości na ziemiach, które znów znalazły się w granicach naszej ojczyzny. Bohaterowie, którzy przyjechali na wakacje są świadkami niechętnego stosunku części okolicznych mieszkańców do nowej, powojennej rzeczywistości. Swoim postępowaniem Julek wraz z przyjaciółmi zjednują sobie jednak miejscową młodzież. Wraz z nimi zakładają koło LZS, budują boisko, organizują ogniska. Ta postawa sprawia, że również starsi zaczynają inaczej patrzeć na Polskę. Część Mazurów zaczyna wracać do języka swoich przodków.  

Oczywiście działalność młodzieży nie wszystkim jest na rękę. „Ukryta opcja niemiecka” stara się pozbyć niewygodnych gości. Chłopcy znajdują w lesie spadochron, ktoś strzela do leśniczego, podpala las. Chłopcy trafiają na trop szpiega, zostają ofiarami porwania.

Przyzwyczaiłem się już, że Eugeniusz Paukszta wprowadza do swoich powieści dziesiątki osób. Również w „Zatoce” mamy okazję poznać całą galerię wyrazistych postaci drugoplanowych. Dobroduszny i jednocześnie sprytny leśniczy Grapsza, wspomniany już młodzieniec Michał Wittle  - przywódca miejscowych chłopaków, Edward Fajfer – nauczyciel wiejski, Czarna Erna, piękna pracownica PGR-u. Wspomnę tu jeszcze o doktorze i jego małżonce, którzy również przyjechali nad jezioro i rozbili namioty w pobliżu Zatoki Żarłocznego Szczupaka. Wdzięki pani Mery kusiły kochliwego Pietrka, który często wymykał się dyskretnie aby poflirtować z piękną doktorową.

Mógłbym długo jeszcze pisać o tej zapomnianej dziś już książce, tak dużo się w niej dzieje. Wielu jest fanów powieści o przygodach Pana Samochodzika, którzy pytają jakie książki o zbliżonej tematyce można im polecić. Moim zdaniem powinni zacząć właśnie od lektury powieści Eugeniusza Paukszty. Powinni spędzić kilka wieczorów nad „Zatoką Żarłocznego Szczupaka.” Jestem pewien, że gdyby Zbigniew Nienacki nie przeczytał tej książki, kilka przygód Tomasza NN wyglądałoby zupełnie inaczej.


Wydawnictwo: Iskry
Rok wydania: 1957
Liczba stron: 414

Moja ocena: 6/6

środa, 15 stycznia 2014

"Sekret Kroke"


Małgorzata i Michał Kuźmińscy "Sekret Kroke"


Akcja debiutanckiej powieści Małgorzaty i Michała Kuźmińskich „Sekret Kroke” toczy się kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej. Do Krakowa przyjeżdża niemiecki szpieg, książę Michaił Romanow. Otrzymuje on zlecenie odnalezienia tajemniczego manuskryptu, który może zmienić losy świata. Manuskrypt chroniony przez Bractwo Alchemików, prawdopodobnie ukryty jest w którymś z antykwariatów na krakowskim Kazimierzu. Romanow ma przed sobą trudne zadanie do wykonania. W tym samym celu bowiem podwawelski gród odwiedzili również dwaj inni poszukiwacze manuskryptu. Jednym z nich jest „przedstawiciel”  Watykanu, zakonnik Carlos, drugi to Maciek Messer, słynny warszawski nożownik, wynajęty przez bogatego kolekcjonera zza oceanu.

Romanow to pijak, lubieżnik, uważający się za najgorszego szpiega na świecie. Stara się uprzedzić konkurentów i za wszelką cenę wypełnić swą misję. Giną kolejni antykwariusze. Krwią spływają ulice spokojnej dotychczas żydowskiej dzielnicy. Razem z Romanowem przemierzamy krakowskie zaułki, odwiedzamy domy publiczne, uciekamy przed policją, odkrywamy kolejne zwłoki właścicieli żydowskich antykwariatów. Ciągle czujemy na swych plecach oddech Carlosa i Messera. Z zakonnikiem przesiadujemy długie godziny w klasztornej bibliotece szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia do prowadzenia dalszych poszukiwań. Messer „oprowadza” nas po warszawskich i krakowskich melinach, pełnych gotowych na wszystko, niebezpiecznych rzezimieszków.

Pewnego wieczora skrzyżują się drogi szpiega i Rebeki, pięknej córki żydowskiego właściciela antykwariatu. Od tej chwili cyniczny Romanow troszczy się nie tylko o swoje bezpieczeństwo, lecz dba aby i jego towarzyszce nie spadł ani jeden włos z głowy.

W powieści Kuźmińskich możemy odnaleźć wiele aluzji do innych dzieł i bohaterów literackich. I tak np. oficer polskiego kontrwywiadu to Tomasz Wilmowski (nazwisko znane wszystkim miłośnikom cyklu powieściowego dla młodzieży Alfreda Szklarskiego). Niezbyt podobały mi się natomiast dość krótkie podrozdziały i związane z tym częste przeskoki akcji. Zastosowanie takich zabiegów literackich sprawia, że szczególnie pierwszą część powieści czyta się niczym komiks. Tym bardziej, że na kartach książki nie brakuje licznych strzelanin i mordobicia.

„Sekret Kroke” to udane pełne humoru połączenie powieści szpiegowskiej, romansu i kryminału zabarwionego mocnym odcieniem sepii. Polecam.


Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 978-83-247-1452-0
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 397

Moja ocena: 4+/6