Pokazywanie postów oznaczonych etykietą skarb. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą skarb. Pokaż wszystkie posty

sobota, 22 lipca 2017

„Rycerze Wielkiej Przygody”



Wanda Polankiewicz „Rycerze Wielkiej Przygody”


Druga połowa lat trzydziestych ubiegłego wieku. Rok szkolny dobiega końca. Wśród milionów dzieci, które z utęsknieniem wyczekują chwili wręczenia świadectw jest kilkoro uczniów jednej z poznańskich szkół: Jerzy oraz jego rodzeństwo, Zbyszek, Alinka i Jacek. Młodzi ludzie marzą o wyjeździe wraz z rodzicami na upragnione wakacje. Niestety, w ostatniej chwili dowiadują się, że z powodu ważnych spraw mama i tata zmuszeni są pozostać w Poznaniu. Bohaterowie są bardzo rozczarowani tym faktem. Ich niezadowolenie wzrasta, kiedy dowiadują się, że rodzice zaplanowali już miejsce, w którym spędzą najbliższe dwa miesiące. Nie będą to wymarzone góry lub morze lecz daleki Sandomierz. Dzieciaki uważają, że w nadwiślańskim mieście nie czekają ich żadne atrakcje i nie mogą liczyć aby przeżyć w nim jakąkolwiek przygodę. Już wkrótce przekonają się, jak bardo się mylili, a na brak licznych pasjonujących przygód nie będą mogli narzekać.



Zamek w Sandomierzu na okładce wydanego w czerwcu 2017 r. Przewodnika 
„Zamki świętokrzyskie. Skarby – legendy - tajemnice”.


W Sandomierzu mieszka ciocia Zosia, a wraz z nią jej dzieci Wacek, Basia, Karolina i Urszulka. Możliwość spotkania dawno nie widzianych, bardzo lubianych rówieśników sprawia, że na twarze poznańskiej czwórki powraca uśmiech. Pewnego dnia młodzi ludzie znajdują w lochach pod dawnym kolegium jezuickim małe zardzewiałe pudełko, w którym znajduje się bardzo stary, postrzępiony papier. Z trudem odczytują zatartą już mocno treść. Na dokumencie widnieje data - 1656 r. W treści zawarta jest natomiast informacja o ukrytej w podziemiach szkatułce pełnej dukatów. Jak łatwo można się domyślić rozentuzjazmowani poznaniacy i ich sandomierscy kuzyni niezwłocznie rozpoczynają poszukiwania skarbu.

Autorka wplotła w fabułę powieści wiele ciekawostek związanych z dziejami Sandomierza oraz informacji przybliżających czytelnikom rozwój Centralnego Okręgu Przemysłowego, w którego sercu leży to prastare miasto. Wraz z bohaterami wędrujemy sandomierskimi uliczkami i odwiedzamy najbardziej znane zabytki. Spotykamy dawnych mieszkańców Sandomierza, pośród których nie brakuje przedstawicieli społeczności żydowskiej, harcerzy oraz wędrujących w taborze Cyganów. Przybysze z Poznania są zachwyceni nadwiślańskim miasteczkiem, jego niezwykłą atmosferą, wielowiekową historią i legendami. Liczne wspólne przygody, częste tarapaty w jakie pakują się dzieciaki wzmacniają więzy przyjaźni między nimi. Nic dziwnego, że wakacje w Sandomierzu na długo pozostaną w ich pamięci.


Poszukuję wszelkich informacji o Wandzie Polankiewicz 
oraz o działającym w Poznaniu przed II wojną światową 
wydawnictwie NURT.


Miłośnicy „Szatana z siódmej klasy” bez trudu wyłowią pewien motyw, być może zapożyczony z wydanej dwa lata wcześniej książki Kornela Makuszyńskiego. Mam tu na myśli uwięzienie przez  złoczyńców jednego z głównych bohaterów. Książka została napisana bardzo przystępnym, niemal współczesnym językiem. Akcja jest wartka, autorka genialnie oddała słoneczny, wakacyjny klimat, a sympatycznych bohaterów powieści nie sposób nie polubić. Tym bardziej szkoda, że książka ta jest dość trudna do zdobycia, i od pierwszego wydania w 1939  r. nigdy nie była wznawiana. Jest to niestety jedyna książka przygodowa adresowana do młodych czytelników w dorobku Wandy Polankiewicz tajemniczej, zapomnianej już dziś pisarki. Polecam.


Wydawca: Wydawnictwo NURT
Rok wydania: 1939
Liczba stron: 272


sobota, 15 lipca 2017

„Niezwykłe wakacje A.B.C.”



Stanisława Platówna „Niezwykłe wakacje A.B.C.”


Rodzina Ciekońskich nie jest tak zupełnie zwyczajna. Imiona i nazwisko każdego z jej członków rozpoczynają się trzema pierwszymi literami alfabetu. I tak: głowa rodziny to Andrzej Bronisław, mama – Anna Barbara, syn - Artur Bogdan, a dwie córki noszą imiona Agnieszka Beata oraz Alicja Bożena. Ale to nie wszystko, ulubieniec rodziny – pies zwie się Ali Baba. Rodzina A.B.C. mieszka w domku z ogródkiem we Wrocławiu, w dzielnicy Sępólno. Pan Andrzej pracuje w biurze konserwacji zabytków, pani Anna jest absolwentką historii sztuki specjalizującą się w malarstwie ściennym. To właśnie za jej sprawą wakacje 1967 r. na długo zapisały się w pamięci tej niezwykłej familii.




W celu przeprowadzenia badań fresków pani Ciekońska ma udać się do ruin starego zamczyska w Czarnym Stoku. W pracy ma pomagać jej oczywiście mąż. Rodzice korzystając z faktu, że rok szkolny dobiegł końca i za pasem wakacje postanawiają zabrać ze sobą także trójkę latorośli. Przed wyjazdem, do domu rodziny A.B.C. ktoś dokonuje włamania. Dzieci ukrywają to wydarzenie przed rodzicami, obawiając się opóźnienia wakacyjnego wyjazdu.

Po przyjeździe do Czarnego Stoku, Ciekońscy rozbijają namioty u stóp zamkowych ruin. Z zamkiem wiąże się romantyczna i tragiczna legenda o okrutnym rycerzu Arnoldzie von Schwarzenberg oraz jego małżonce Bercie. Młodzież oczywiście zaczyna podejrzewać, że gdzieś w podziemiach zrujnowanego zabytku znajduje się ukryty skarb. Wkrótce w pobliże obozowiska przybywa dwóch tajemniczych osobników. Artur oraz dziewczynki są przekonani, że włamanie do ich domu nie było tak zupełnie przypadkowe…




Choć „Niezwykłe wakacje A.B.C.” to znakomita wakacyjna lektura, znajdziemy w niej też nieco poważniejszy wątek poświęcony trudnościom piętrzącym się przed marzącym o dalszej nauce w liceum i studiach medycznych kilkunastoletnim chłopcem Adasiem.  W bibliografii zmarłej w 1975 r. Stanisławy Platówny nie brakuje zresztą powieści poruszających problemy nastolatków. W książce wydanej ponad 40 lat temu nie mogło oczywiście zabraknąć inteligentnego przedstawiciela milicji obywatelskiej. Autorka, unikając nadmiernego moralizowania, skoncentrowała się na stworzeniu historii przygodowej dla młodego czytelnika. Udało się jej to wyśmienicie. Szkoda, że powieść ta została już niemal zupełnie zapomniana.
           
Pierwsze wydanie „Niezwykłych wakacji A.B.C.” ukazało się w 1968 r., a więc dwa lata po bardziej znanej powieści Jerzego Broszkiewicza „Długi deszczowy tydzień.” Obydwie książki cechuje bardzo zbliżony, wakacyjny klimat. Również bohaterowie: garstka dzieciaków, rodzice, stróż prawa oraz zagadka historyczna z wątkiem sensacyjnym sprawiają, że książki te  można postawić obok siebie na bibliotecznej półce. Polecam.


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 1973
Liczba stron: 230


czwartek, 29 czerwca 2017

„Kierdej”



Irena Gajewska „Kierdej”


Nieopodal kresowego miasteczka Buczacz od kilku wieków wznosiło się stare zamczysko, które od nazwiska właścicieli nazywane było Kierdejem. W mocno już nadgryzionych zębem czasu murach mieszkała wraz z chorą matką Zula Kierdejówna. Młoda, to była, piękna, szlachetna i dobroduszna dziewczyna. Niestety sen z jej powiek spędzał stan zdrowia ukochanej matki. Nie mogła biedaczka pozwolić sobie na leczenie najdroższej osoby, bo mimo iż prastare nosiła nazwisko i zamieszkiwała w komnatach zamkowych, w skarbcu rodowym od dawna widać było jedynie zakurzone dno. Wiodła sobie Zula wraz z matką i dwojgiem wiernych służących skromne i spokojne życie. Od czasu do czasu wspominała tylko przekazywaną z pokolenia na pokolenie legendę o ukrytym w tajemniczej skrytce przez stryja Zuli Edwarda Kierdeja ogromnym skarbie. Odnalezienie legendarnych kosztowności rozwiązałoby szereg problemów i pozwoliłoby na wysłanie matki dziewczyny na kosztowną kurację.


W tym samym mniej więcej czasie we Lwowie, na pensji prowadzonej przez panią Rozwowską, dochodzi do poważnej awarii sieci wodociągowej. Trzydzieści podopiecznych wraz z wychowawczyniami wyjeżdża na czas remontu urządzeń do zamku Kierdej. Tam bowiem wynajęto kwatery, w których przez najbliższe kilka miesięcy dziewczynki będą mieszkać i zdobywać wiedzę. Wśród pensjonarek, które przybywają do rodowej rezydencji Kierdejów są Hela i Lola, które gdy tylko dowiadują się o kłopotach Zuli postanawiają jej pomóc. Każdą wolną od zajęć chwilę poświęcają na myszkowanie w zamkowych zakamarkach. Odkrywają tajemnicze korytarze, strychy i pomieszczenia, do których od lat nikt nie zaglądał. Celem ich zabiegów jest oczywiście odszukanie skarbu. W trakcie poszukiwań muszą uważać aby nie wpaść w oko starej klucznicy pani Wańkowiczowej oraz ogrodnikowi Szymonowi. Zachowanie tej dwójki wydaje się zresztą dziewczynkom niezwykle podejrzane. Wskazówka mogąca pomóc w odnalezieniu skarbu zaszyfrowana jest w akrostychu napisanym na marginesie jednej ze starych ksiąg przez pasjonującego się botaniką pana Edwarda. Księga znajduje się oczywiście w zamkowej bibliotece.

Irena Gajewska wyczarowała beztroską, skąpaną w promieniach słońca, sielankową powieść. Dla pensjonarek pobyt w oddalonym od cywilizacji, malowniczo położonym zamku jest niezwykłą przygodą. Uczennice pod okiem wychowawczyń uczą się, bawią, organizują zawody sportowe. Dziewczynki udają się także na wycieczkę do pobliskiego Buczacza, gdzie zwiedzają m.in. ruiny zamku Potockich. Wywracając do góry nogami smutne życie Zuli, sprawiają, że młoda właścicielka Kierdeju choć na kilka chwil może oddalić się zmartwień zaprzątających jej myśli.

Fabuła książki nie jest zbyt skomplikowana, autorka upraszcza wiele spraw, ale należy pamiętać, że książka ukazała się po raz pierwszy blisko wiek temu, w 1918 r. Adresowana do młodszych czytelników opowieść, choć dziś trąci myszką, zapewne wówczas rozpalała wyobraźnię dziesięcio, czy dwunastolatków. Myślę, że nie tylko dziewczynki z wypiekami na twarzy przewracały stronę za stroną, aby dowiedzieć się, czy rezolutnym Heli i Loli uda się pomóc Zuli i trafić na ślad skarbu stryja Edwarda. Kto wie, czy powieść choć w niewielkim stopniu nie inspirowała Jana Brzechwy i Kornela Makuszyńskiego do stworzenia swych najbardziej znanych dzieł.

„Kierdej” jest prawdopodobnie jedyną opublikowaną powieścią dla młodych czytelników, jaka wyszła spod pióra Ireny Gajewskiej. Przed wybuchem II wojny światowej książka doczekała się trzech wydań (posiadam wydanie II z 1922 r.), wydanie czwarte ukazało się w pod koniec XX wieku. Zainteresowanym osobom sugeruję jednak zdobycie któregoś z wydań przedwojennych, gdyż znalazłem informację, że wznowiona w 2000 r. książka zawiera bardzo dużą liczbę błędów.


Ilustracje: Bolesław Lewański
Wydawca: Księgarnia Świętego Wojciecha. Poznań-Warszawa
Rok wydania: 1922
Liczba stron: 221


niedziela, 11 czerwca 2017

„Zielony volkswagen”



Andrzej Kobar „Zielony volkswagen”


Po zakończeniu II wojny światowej przebieg zachodniej granicy Polski został ustalony w oparciu o linię Odry i Nysy Łużyckiej. Wielu niemieckich mieszkańców ziem wcielonych do Polski żywiło przekonanie, że jest to stan przejściowy i kiedyś nadejdzie dzień, w którym będą mogli powrócić do pozostawionych domów. Uciekający przed Armią Czerwoną lub wysiedlani Niemcy często w pośpiechu ukrywali majątek, licząc na jego późniejsze odzyskanie. Wśród osób którzy myśleli podobnie była trójka przyjaciół, których w czasie II wojny światowej połączyła zbrodnicza działalność w szeregach gestapo.

Po kilkunastu latach Kurt, Heinz i Paul postanawiają za wszelką cenę odzyskać zrabowane złoto i kosztowności. Okupiony krwią skarb ma umożliwić im otwarcie nowego wspólnego interesu. Zdając sobie sprawę z podejmowanego ryzyka opracowują plan, zgodnie z którym Kurt  ma przekroczyć niemiecko-polską granicę. Zielonym samochodem marki volkswagen mężczyzna dociera do domu, w którym przed laty ukryty został depozyt, wykorzystuje zaufanie nowego gospodarza, odnajduję paczkę ze złotem i odjeżdża w kierunku niemieckiej granicy. Najtrudniejsze jednak dopiero przed nim. Powrót do polsko-niemieckiego przejścia granicznego okazuje się trudnym, pełnym niespodziewanych przeszkód zadaniem.



Crimen. Zbrodnia w zasięgu ręki. Nr 1/2017
Czasopismo kryminalne


Książce Andrzeja Kobara daleko do typowej powieści kryminalnej (kryminału milicyjnego). Bohaterem nie jest dzielny oficer milicji, krok po kroku rozpracowujący siatkę przestępców, lub depczący po piętach bezwzględnemu mordercy. Fabuła osnuta jest natomiast wokół losów trzech niemieckich zbrodniarzy i ich poczynań związanych z realizacją niecnego zamiaru. Na kartach książki znajdziemy także wiele akcentów propagandowych nawiązujących m.in. do pozytywnych aspektów zagospodarowania ziem zachodnich przez Polskę. Trudno dziś dostępne, pierwsze wydanie książki nie ukazało się zresztą w popularnych seriach „Z jamnikiem”, „Labirynt” czy „Klub Srebrnego Klucza” lecz zostało wydane z logiem mniej znanej i zapomnianej już „Biblioteczki Ziem Zachodnich”.

Przeglądając strony internetowe i inne dostępne mi źródła nie natrafiłem na informacje mogące rzucić jakiekolwiek światło na sylwetkę autora. Nie wykluczone więc, że Andrzej Kobar to jedynie pseudonim literacki, a faktycznym autorem książki, jak to często bywało w tamtych czasach jest ktoś zupełnie inny. Wszak kryminały milicyjne wydane pod pseudonimami posiadają w swoim dorobku tak uznani pisarze jak m.in. Adam Bahdaj, Maciej Słomczyński czy Aleksander Minkowski. Powieść „Zielony volkswagen” ukazała się w 1963 r. Polecam.


Wydawnictwo: CM
Seria wydawnicza: Najlepsze kryminały PRL. Lata 60
ISBN: 978-83-65499-51-6
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 93


sobota, 22 kwietnia 2017

„Skarb pradziadka”



Ewa Kołaczkowska „Skarb pradziadka”


Dwaj pochodzący z Warszawy dwunastoletni chłopcy i ich nieco młodsza siostra przybywają na wakacje do niewielkiego, położonego pośród pól i lasów miasteczka. Tu, w Zaraszowie mieszka ich dziadek Filip Roszkowski oraz ciocia zwana pieszczotliwie Julisią. Dziadek jest organistą w miejscowym kościele parafialnym, ciotka zajmuje się prowadzeniem domu. Legenda głosi, że jeden z przodków starszego pana ukrył gdzieś w budynku organistówki skarb. Odnalezienie kosztowności stało się celem życia organisty. Niestety, mimo wielu lat poszukiwań, nie udało mu się znaleźć wejścia prowadzącego do skrytki ze skarbem.

Młodzi ludzie postanawiają pomóc zgorzkniałemu dziadkowi i sprawić aby na jego obliczu zagościły wreszcie radość i spokój. Zakładając Związek Trzech Poszukiwaczy Skarbu dzieci są pewne, że to właśnie do nich uśmiechnie się szczęście i wkrótce natrafią na trop, dzięki któremu dokonają odkrycia, o którym przez długie lata będzie się rozprawiać w Zaraszowie i okolicy. Nie jest to oczywiście proste zadanie i nim dzieciaki dopną swego, przeżyją kilka przygód, poznając przy okazji wiele nieznanych, chlubnych faktów z historii własnej rodziny. Trudno nie polubić trójki sympatycznych, rezolutnych młodych bohaterów oraz ich naiwnej, dobrodusznej cioci mieszkającej pod jednym dachem z groźnym i zamkniętym w sobie dziadkiem.




Akcja powieści rozgrywa się latem 1914 r., tuż przed wybuchem I wojny światowej. Pierwsze wydanie książki ukazało się natomiast w 1957 r. Mimo to „Skarb pradziadka” jest utworem napisanym w tak wspaniałym, staroświeckim stylu, jak dzieła dla młodych czytelników wydane przed 1939 r. Mógłbym sobie czytać i czytać tę powieść, lecz niestety, liczy ona zaledwie około 200 stron, okraszonych od czasu do czasu urokliwymi ilustracjami Antoniego Uniechowskiego. Wielka szkoda, że niektóre z wątków nie zostały rozwinięte a autorka nie zdecydowała się na niewielkie skomplikowanie fabuły, co mogłoby sprawić, że powieść stałaby się atrakcyjniejsza dla nieco większego (czytaj „starszego”) kręgu odbiorców.

Książce nie brak wartości edukacyjnych i patriotycznych. Myliłby się jednak ten kto doszukiwałby się w niej socjalistycznego moralizowania, czego nie ustrzegła się w swych pierwszych utworach choćby Hanna Ożogowska (np. powieść dla dzieci „Na Karolewskiej”). Przeciwnie. Ewa Kołaczkowska stworzyła niezwykle ciepły, słoneczny, z rzadka deszczowy, małomiasteczkowy klimat. Pełna tajemniczych zakamarków organistówka, czy mroczna krypta pod miejscowym kościołem zostały przedstawione tak plastycznie, że nie trzeba zbytnio wysilać wyobraźni aby przenieść się do Zaraszowa i wraz z bohaterami uczestniczyć w rozwiązywaniu zagadki historycznej, nawiązującej do dramatycznych wydarzeń i walk powstańczych w 1863 r.

Być może na moją wysoką ocenę powieści wpłynął fakt, że uwielbiałem spędzać wakacje tak jak Staszek, Tomek i Helunia a bliźniaczo podobna do Zaraszowa miejscowość leżała kilka kilometrów od wioski, w której mieszkali moi dziadkowie. Jedynie pod kościołem próżno było szukać krypt, za to na cmentarzu znajdowało się wiele tajemniczych nagrobków, z których do dziś większość, przy milczącej zgodzie kolejnych proboszczów, zostało zastąpionych przez lastrykowe i granitowe pudełka.



Ewa Kołaczkowska


Ewa Kołaczkowska (1910-1985) nie ma niestety w swoim dorobku zbyt wielu powieści, a te które widnieją w jej bibliografii adresowane są raczej do znacznie młodszych czytelników. Mimo to zachęcony lekturą „Skarbu pradziadka” zamierzam sprawdzić co kryje się pod tytułami „Wakacje pana Burmistrza”[1] oraz „Lato w mieście”. W położonych na Lubelszczyźnie Strzyżewicach, w murowanym dworku należącym niegdyś do rodziny Kołaczkowskich, znajduje się siedziba Gminnej Biblioteki Publicznej, której patronką jest oczywiście autorka „Skarbu pradziadka”[2]. Polecam.


Wydawca: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 1975
Liczba stron: 194


piątek, 21 kwietnia 2017

„Miasto z gliny”



Przemek Corso „Miasto z gliny”


Nie musisz szukać bandytów, oni sami cię znajdą. Nawet podczas urlopu i nawet w pięciogwiazdkowym hotelu w znanym kurorcie… Tym razem Robert Karcz, bohater trzeciej już książki Przemka Corso, „Miasto z gliny”, archeolog i awanturnik, rządowy agent, a jednocześnie prywatny złodziej zabytków znalazł się w Tunezji. Razem ze swoją siostrą, jej chłopakiem Michałem i Zuzą zamierzają cieszyć się wspólnym wyjazdem, wakacyjnym klimatem, słońcem, plażą, zwiedzaniem zabytków. Nie jest im to jednak dane – najpierw ktoś szuka Michała, potem Zuza zostaje napadnięta na plaży, a wieczorem w hotelu ma miejsce strzelanina, po której Michał i Karcz zostają zapakowani do samochodu, związani i wywiezieni na Saharę… Jak poradzą sobie dwaj mężczyźni, zostawieni na pastwę słońca i piachu? Czy gwiazda polarna doprowadzi ich do cywilizacji? Czego szukają na wykopaliskach w „mieście z gliny” Japończycy? Czy spotkanie „ducha z przeszłości” zmieni sposób myślenia Karcza i wpłynie na jego relacje z bliskimi?

Całkiem przez przypadek Tunezja okaże się dla Roberta Karcza symboliczną „przygodą większą niż życie”, a pozostali będą mieli okazję sprawdzić się w ekstremalnych sytuacjach i dowiedzieć się o sobie więcej, niżby chcieli. „Miasto z gliny” to nie tylko żar, skwar, piach i gangi handlarzy zabytków. To również rozliczenia z przeszłością i refleksja nad tym, co jest najważniejsze w chwili, w której śmierć zagląda w oczy…

Źródło:


Wydawca: Bernardinum
ISBN: 978-83-7823-850-8
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 336



czwartek, 23 marca 2017

„RIESE. Tam gdzie śmierć ma sowie oczy”



Jolanta Maria Kaleta „RIESE. Tam gdzie śmierć ma sowie oczy”


Ponura, mglista jesień 1946 r. W położonej w Górach Sowich Głuszycy pojawia się tajemniczy osobnik. Mężczyzna podejmuje pracę w miejscowych zakładach tekstylnych. Prawdziwy cel jego pobytu w tym odludnym miejscu  jest jednak zupełnie inny. Gustaw Zaremba, pod takim bowiem nazwiskiem oficjalnie występuję mężczyzna, każdą wolną chwilę wykorzystuje na penetrowanie tunelów wydrążonych przez Niemców w zalesionym, masywie górskim. Żaden jego krok nie umyka jednak uwadze pracowników Urzędu Bezpieczeństwa.



Oficjalny trailer nowej powieści Jolanty Marii Kalety, 
która zabiera Czytelników w Góry Sowie. 
Wykute przez Niemców w ich wnętrzu sztolnie 
skrywają jedną z największych tajemnic II wojny światowej. 


Ponad czterdzieści lat później, wiosną 1992 r. pracująca w Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiego sędzia Laura Szeliga natrafia na akta, których lektura wywraca do góry nogami całe jej dotychczasowe, spokojne i ustabilizowane życie. Dokumenty z 1947 r., które przegląda kobieta sugerują, że jej nieżyjący od dawna ojciec, którego nigdy nie poznała, mógł być majorem SS. Laurze trudno się pogodzić z przerażającymi podejrzeniami. Postanawia jednak za wszelką cenę odkryć prawdę, bez względu na to, jak bolesna się ona okaże. Rozpoczynając podróż do czasów kiedy polska administracja na Dolnym Śląsku była jeszcze w powijakach, a prawo stanowili funkcjonariusze NKWD i UB, kobieta nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństw na jakie się naraża. Choć od zakończenia II wojny światowej upłynęło już niemal 40 lat nadal żyją osoby, którym zależy aby tajemnice kompleksu Riese nie ujrzały nigdy światła dziennego.

Na każdej stronie powieści autorka odsłania nowe, mroczne fakty i tragiczne, przerażające historie związane z losami postaci, których wiatr historii przywiał na Ziemie Zachodnie. Trudne wybory, wahania, chwile słabości, dramaty i złudzenia pierwszych polskich mieszkańców, krzyżują się z bezwzględnością i brakiem skrupułów enkawudzistów i ubeków oraz iluzorycznymi nadziejami hitlerowców liczących na wybuch nowego konfliktu zbrojnego, którego rezultat mógłby przywrócić porządek minionego świata.

Najnowsza książka Jolanty Marii Kalety nie jest dla mnie zaskoczeniem. Po przeczytaniu kilku bardzo udanych poprzednich powieści autorki spodziewałem się, że także na kartach niniejszej nie zabraknie wyrazistych bohaterów, solidnej dawki emocjonujących przygód i rozwiązywanej krok po kroku, pasjonującej zagadki historycznej[1]. Mocną stroną pisarki jest również umiejętność tworzenia wciągającej fabuły poprzez stopniowania napięcia i tworzenie charakterystycznego klimatu, dokładnie takiego jaki panował na ziemiach włączonych w granice naszego kraju po zakończeniu działań wojennych i po transformacji ustrojowej w 1989 r. Polecam.


Wydawnictwo: Psychoskok
ISBN: 978-83-7900-525-3
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 494



[1] Recenzje innych powieści Jolanty Marii Kalety: http://www.zapomnianabiblioteka.pl/search/label/Jolanta%20Maria%20Kaleta

poniedziałek, 5 grudnia 2016

„Zapiski Hansa Heinricha”



Michał Młotek „Zapiski Hansa Heinricha”

Patronat medialny: ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA


Wkrótce po ukazaniu się zbierającej bardzo pochlebne recenzje książki „Noc patagonów”, na forach internetowych zaczęły gościć pytania, kiedy Michał Młotek spełni swe obietnice i w księgarniach pojawi się jego kolejna powieść adresowana do szerokiego kręgu miłośników historii i poszukiwaczy pamiątek przeszłości[1]. Upłynął ponad rok i do drzwi wielu z nich, do moich również, zapukał listonosz wręczając przesyłkę z „Zapiskami Hansa Heinricha”. Obietnica autora została zatem zrealizowana, i to z nawiązką.

Tym razem bohaterowie powieści będą zmagać się z rozwiązaniem aż dwóch zagadek historycznych. Korzenie pierwszej z nich sięgają początków drugiej dekady XIX stulecia, kiedy to przez tereny Warmii i Mazur powracały niedobitki Wielkiej Armii Napoleona po zakończonej klęską wyprawie na Moskwę. Na ślad wędrówki jednego z takich rozbitych oddziałów napoleońskich natrafia pewien poszukiwacz skarbów. Odszukując krok po kroku kolejne pamiątki sprzed wieków, pragnie aby jego odkrycia „rzuciły nowe światło” na dzieje tak bliskiego mu regionu. Z szeregu mglistych hipotez zaczynają wyłaniać się historie i dramaty żywych ludzi - żołnierzy, który walczyli nie tylko z wrogiem, lecz także z głodem i dokuczliwym mrozem. 

Druga historia związana jest ze schyłkową fazą innego konfliktu zbrojnego. W styczniu 1945 r. przez te same tereny przedzierali żołnierze w niemieckich mundurach. Po kilkudziesięciu latach bohater powieści nawiązuje kontakt z bratem jednego z nich. Sędziwy staruszek zwraca się z prośbą o pomoc w odszukaniu rodzinnych pamiątek ukrytych na zalesionym wzgórzu. Trójka poszukiwaczy, do bohatera dołączają bowiem dwaj koledzy, sprawdzając za pomocą wykrywaczy metali różne miejsca i odnajdując rozmaite artefakty przenosi się myślami do mroźnych zimowych dni, kiedy osaczeni hitlerowcy marzyli tylko o tym aby nie wpaść w ręce czerwonoarmistów. Wyobrażają sobie przy tym jak zmienił się przez te kilka dziesięcioleci od zakończenia wojny obszar objęty ich poszukiwaniami.




Powieść jest bardzo pomysłowo skonstruowana. Michał Młotek opisując przygody poszukiwaczy wplata w treść liczne nawiązania do historii związanych z odkryciami depozytów dokonanych na ziemiach polskich przed wybuchem II wojny światowej. Jest to bez wątpienia podpowiedź dla mniej doświadczonych pasjonatów eksploracji gdzie warto szukać informacji o miejscach, w które należy wybrać się z wykrywaczem metali. Takich wskazówek na kartach książki jest oczywiście o wiele więcej. Są one dawkowane przez autora bardzo subtelnie. Co kilka, lub kilkanaście stron niby mimochodem znajdziemy jedną, dwie sugestie dotyczące np. wykorzystania nowych technologii w poszukiwaniach skarbów, niezbędnego ekwipunku jaki należy zabrać na wyprawę, konserwacji i ewidencjonowania znalezisk czy bezpieczeństwa w czasie eksploracji. Dzięki takim zabiegom nie ulega zaburzeniu dynamika akcji a książkę z napięciem czytamy aż do ostatnich stron.

Doszedłem do miejsca, w którym muszę pochwalić autora za umiejętność stworzenia klimatu, który tak dobrze znany jest licznym rzeszom pasjonatów wykorzystujących każdą wolną chwilę aby udać się w teren i przeczesać go swoim Minelabem, Rutusem, czy popularnym „kanarkiem”[2] w nadziei na dokonanie niezwykłych odkryć. Każda z takich osób niejednokrotnie przeżyła ten niezwykły moment nadziei i niepewności, gdy po usłyszeniu sygnału wykrywacza i wbicia saperki w ziemię lokalizowała artefakt a późnej dokonywała pierwszej identyfikacji znaleziska. Każdy poszukiwacz zmęczony i zniechęcony wielogodzinnym spacerem połączonym z brakiem interesujących znalezisk wie dobrze, że gdy dotrze do miejsca, w którym dźwięczny sygnał wykrywacza oznajmi mu zaleganie cennego numizmatu, odzyska animusz i poczuje nagły przypływ sił, pozwalający na dalszą, długą jeszcze wędrówkę. Takich relacji nie poskąpił oczywiście autor na kartach swej powieści.

Po „Zapiski Hansa Heinricha” warto sięgnąć szczególnie w zimowe dni, kiedy nieprzyjazna poszukiwaczom temperatura nie pozwala na wbicie saperki w zmrożoną ziemię. To idealny czas na lekturę książek, słuchanie wspomnień odchodzących świadków przełomowych wydarzeń w dziejach naszego kraju i na analizy starych map. To czas na pochylenie się nad przedmiotami, które wydarliśmy ziemi w czasie wiosennych, letnich i jesiennych eskapad. Każdy z nich ma swoją historię, o czym zapomina wielu młodych poszukiwaczy zaślepionych znalezieniem odznaki, rzadkiego guzika, medalika czy monety. Za wieloma znaleziskami w naszych zbiorach kryją się bowiem ludzkie dramaty. O poruszeniu i tego aspektu poszukiwań nie zapomniał oczywiście autor w swojej nowej książce. Polecam.


Wydawca: Księgarnia Poszukiwacza
Patronat medialny: Zapomniana Biblioteka
ISBN: 978-83-942534-2-4
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 167

Książkę nabyć można tutaj: http://bit.ly/2gcwhob




[1] Recenzja powieści „Noc patagonów”: http://www.zapomnianabiblioteka.pl/2015/07/noc-patagonow.html
[2] Popularne marki i zwyczajowa nazwa wykrywaczy metali.

sobota, 29 października 2016

“Zapiski Hansa Heinricha” (zapowiedź)



Michał Młotek “Zapiski Hansa Heinricha” 


Na 14 listopada zaplanowana została premiera “Zapisków Hansa Heinricha”. To kontynuacja “Nocy patagonów” – pierwszej polskiej powieści o współczesnych poszukiwaczach skarbów i ich niezwykłej, porywającej, ale też tajemniczej i niebezpiecznej pasji.

W “Zapiskach Hansa Heinricha” wątki poszukiwawcze połączone zostały z epizodami sięgającymi czasów wojen napoleońskich i końca II wojny światowej. Bohaterowie powieści rozwiążą tajemnicę zaginionego oddziału wojsk Napoleona, podążą też śladami niemieckiego żołnierza, który w styczniu 1945 roku ukrył w ziemi cenne kosztowności. Książka wzbogacona jest ponadto o wiele innych interesujących wątków – sięgają one i okresu starożytności, i czasów współczesnych.

Nowa powieść Michała Młotka – poszukiwacza skarbów i odkrywcy historii – przybrała w części formę poradnika dla detektorystów, pełnego cennych rad i wskazówek. Poszczególne epizody wypełnione zostały ponadto znakomitym materiałem zdjęciowym, prezentującym opisywane miejsca i znaleziska, a także dziesiątkami informacji o odkryciach skarbów, do jakich dochodziło przed 1939 rokiem na terenie całej Polski. W książce nie zabrakło też fachowych opisów odkrywanych przedmiotów, a także przemyśleń autora o roli i statusie poszukiwaczy skarbów. W Polsce w dużej części – mimo wielu sukcesów – wciąż są środowiskiem ignorowanym, lekceważonym i niedocenianym.

“Zapiski Hansa Heinricha” to obowiązkowa pozycja dla poszukiwaczy skarbów, miłośników przygód, ale też wszystkich osób pasjonujących się niewyjaśnionymi zagadkami minionych wieków. Książkę – wraz z kolekcjonerską zakładką – zamówić będzie można w ramach przedsprzedaży przez serwis Allegro od 2 do 13 listopada. Premiera książki odbędzie się 14 listopada.

Autorem „Zapisków Hansa Heinricha” jest Michał Młotek z Iławy, pasjonat historii, autor książek „Tajemnice pogranicza”, “Noc patagonów” i serii filmów o historii Prus Wschodnich, poszukiwacz skarbów, założyciel Iławskiej Grupy Poszukiwawczej, mającej na swoim koncie wiele przełomowych odkryć.


Więcej informacji autorze oraz o jego powieści znajdziecie na stronach:




Polecam!

sobota, 10 września 2016

"Mataszkowie i skarby Torunia"



Tomasz Stochmal "Mataszkowie i skarby Torunia"


Mataszkowie to nietypowa rodzina. Kiedy rozpoczynają się wakacje nie interesuje ich wyjazd nad morze i leżenie plackiem na plaży, czy też  wielogodzinne wpatrywanie się w monitor komputera. Przeciwnie, to zwolennicy aktywnego wypoczynku, którym najwięcej radości sprawia poznawanie nowych punktów na mapie naszego kraju, szczególnie takich, które mogą poszczycić się wielowiekową historią. Do każdych wakacji przygotowują się już kilka miesięcy przed wyruszeniem w drogę. Odwiedzają biblioteki, kupują przewodniki turystyczne i mapy. Starają się dowiedzieć możliwie najwięcej o miejscach, w których będą spędzać czas wolny od pracy i nauki. Tak było kiedy odkrywali sekrety latarni morskiej, o czym młodzi czytelnicy mogą się przekonać sięgając po pierwszą powieść Tomasza Stochmala "Mataszkowie i tajemnice Helu"[1] i tak jest rok później, przed letnim wyjazdem do malowniczego Torunia. Bowiem kolejne wakacje rodzina Mataszków spędzi właśnie w starym nadwiślańskim grodzie. Przeżyje w nim nowe pasjonujące przygody i wykorzystując niewątpliwy talent detektywistyczny jednego z jej członków zmierzy się z kolejnymi zagadkami historycznymi.



„Mataszkowie i tajemnice Helu” 
pierwszy tomik wakacyjnych przygód Mataszków.


Trójka chłopców Mataszek, Kasztanek oraz Grzybcio, razem z rodzicami i niezastąpionym wujkiem, z wypiekami na twarzach przemierza uliczki Torunia. Chłopcy odkrywają urok kamieniczek oraz wielu innych zabytkowych obiektów tego miasta. W pewnym momencie w podziemnym tunelu prowadzącym do fortu zauważają tajemnicze znaki na wyryte cegłach. Sielankowe dotąd zwiedzanie Torunia przeistacza się w niezwykłą, pełną emocji wakacyjną przygodę. Kiedy znaki zaczynają pojawiać się także i w innych miejscach, młodzi odkrywcy zaczynają wierzyć, że być może uda im się na trafić na ślad skarbu. 

Niewątpliwie jednym z celów, jakie postawił przed sobą autor było rozbudzenie w młodych czytelnikach turystyczno-historycznego bakcyla. Młoda osoba, która sięgnie po książkę Tomasza Stochmala i zacznie postępować podobnie do jej bohaterów z pewnością będzie odtąd inaczej spoglądać na zabytkowe obiekty jakie spotka na swej drodze w czasie wakacyjnej wycieczki, czy choćby zwykłego niedzielnego spaceru.

Podobnie jak Mataszek i jego towarzysze warto mieć oczy dookoła głowy, a w głowie wiedzę o miejscach do których przybywamy. Łatwiej wtedy dostrzec coś pozornie nieistotnego, coś co może poprowadzić i nas ku pięknej przygodzie. Warto czasem wysilić się nieco bardziej i spojrzeć na miejscowość, do której przyjechaliśmy z innej perspektywy. Kraków to o wiele więcej niż Wawel, rynek i Kościół Mariacki, a w Warszawie godne uwagi są nie tylko Łazienki i Pałac Kultury. Pamiętajmy także, że Polska to nie tylko dawna i obecna stolica, piasek nad morzem i rozdeptane przez turystów Zakopane. W naszym kraju jest wiele zapomnianych, pełnych tajemnic zabytków, które czekają na swoich odkrywców. Weźmy to pod uwagę wyruszając ze swoimi pociechami na wakacyjną wyprawę w przyszłym roku.


Wydawca: Stotom
ISBN: 978-83-943175-1-5
Liczba stron: 87
Rok wydania: 2016


środa, 20 lipca 2016

„Na tropie srebrnego kura”



Emil Roszewski „Na tropie srebrnego kura”

Patronat medialny: Forum Miłośników Pana Samochodzika oraz Zapomniana Biblioteka


Bractwa kurkowe były organizacjami chroniącymi dawne miasta przed najazdami nieprzyjacielskich wojsk. Pierwsze bractwa na ziemiach polskich zostały założone już w XIII wieku. Ich kilkusetletnią działalność przerwał wybuch II wojny światowej. Członkowie wielu z nich starali się ukryć przed niemieckim okupantem ważne dokumenty, ordery a także inne przedmioty związane z funkcjonowaniem organizacji. Ukrycia zabytkowej figurki srebrnego kura oraz historycznych dokumentów dokonał we wrześniu 1939 r. jeden z ówczesnych królów kurkowych, niejaki Alojzy Bratek.

W czasach PRL-u Bratek przechowywał insygnia w różnych miejscach, obawiając się, że mogą zostać przejęte przez Skarb Państwa. Niestety, pan Alojzy przed śmiercią nie zdążył nikomu przekazać informacji o miejscu ukrycia ważnych nie tylko dla bractwa zabytkowych obiektów. Cztery lata po jego odejściu w zaświaty, próbę odnalezienia cennego depozytu podejmuje Mat, świeżo upieczony konserwator zabytków. Pierwotnie zadanie miało spocząć na barkach jego siostry bliźniaczki, studentki historii sztuki i pasjonatki powieści o Panu Samochodziku, którą o pomoc poprosił były członek jednego z bractw kurkowych. Plany dziewczyny uległy jednak zmianie, zakochała się w przystojnym rzeźbiarzu i nie w głowie jej było spędzanie wakacji z daleka od obiektu westchnień.



Powieść Emila Roszewskiego „Na tropie srebrnego kura” 
zdobyła pierwsze miejsce w Konkursie na Najlepszą Samochodzikową Książkę 2015 r. 


Mat zaopatruje się w literaturę dotyczącą historii bractw kurkowych, by zapoznać się z nieznaną mu wcześniej tematyką i w piękny lipcowy dzień wyrusza do Lidzbarka Welskiego, pierwszego przystanku na trasie nowej wakacyjnej przygody. W miasteczku tym zamieszkiwał po wojnie Alojzy Bratek, Mat ma więc nadzieję, że uda mu się natrafić tam na jakiś trop prowadzący do rozwiązania zagadki. Bohater będzie musiał się wykazać nie tylko talentami detektywistycznymi, lecz także nie lada sprytem, chrapkę na odnalezienie własności dawnego bractwa ma bowiem jeszcze kilka innych osób.

Powieść Emila Roszewskiego „Na tropie srebrnego kura” dedykowana jest pamięci Zbigniewa Nienackiego. Na jej kartach znajdziemy wiele inspiracji twórczością autora przygód Pana Samochodzika. Bohater porusza się pojazdem będącym repliką wehikułu, jakim Tomasz NN przed laty przemierzał mazurskie bezdroża, a w trakcie prowadzenia „prywatnego śledztwa” korzysta ze wsparcia młodocianych pomocników. Podobnie jak Tomasz, również sentymentalny i łatwowierny Mat traci głowę, gdy tylko w pobliżu pojawia się piękna dziewczyna, a także od czasu do czasu moralizuje, kiedy otaczają go młodsi współtowarzysze przygody. Pasjonujący się dziejami naszego kraju bohater, potrafi zaszczepić młodzieży historycznego bakcyla, sprawiając że nastolatkowie z zapałem angażują się w poszukiwania ukrytych insygniów bractwa kurkowego.

Jak widzimy, bez trudu można odnaleźć bardzo wiele analogii między bohaterem stworzonym przez Emila Roszewskiego a Tomaszem wykreowanym przez klasyka powieści przygodowej Zbigniewa Nienackiego. Emila z panem Zbigniewem łączy jeszcze jedno bardzo ważne i mocne ogniwo. Siłą powieści Nienackiego była wiarygodność w oddawaniu klimatu miejsc, w których gościli bohaterowie jego książek. To samo można powiedzieć o powieści Emila Roszewskiego. Ze stuprocentową pewnością mogę napisać, że autor wielokrotnie przebywał na opisywanych w swej pierwszej książce przygodowej malowniczych terenach Warmii i Mazur. Dałbym sobie rękę uciąć, że Jerzwałd i podwórko ze skromnym murowanym domem z czerwonej cegły nie mają przed nim tajemnic, a wakacje spędzone na leśnych wędrówkach i pogawędkach przy ognisku, ceni wyżej niż szukanie cienia pod Koloseum czy Akropolem.

Fabuła powieści obfituje w nocne wyprawy, podchody i wspomniane wcześniej w narady przy ognisku. Mamy także okazję przekonać się, czy samochód naszego bohatera potrafi dorównać swemu słynnemu poprzednikowi z silnikiem Ferrari. Słoneczny ciepły, wakacyjny klimat mazurskich lasów i jezior, wartka akcja oraz cała plejada fajnych i nieco mniej sympatycznych bohaterów sprawiają, że  „Na tropie srebrnego kura” można zarekomendować wszystkim fanom Zbigniewa Nienackiego a w szczególności tym, którzy podobnie jak ja, na pierwszym miejscu w swych rankingach umieszczają te jego powieści, których akcja rozgrywa się nad mazurskimi akwenami. Powieść Emila Roszewskiego „Na tropie srebrnego kura” została objęta patronatem medialnym Forum Miłośników Pana Samochodzika[1] oraz Zapomnianej Biblioteki. Polecam.


Wydawca: Novae Res
ISBN: 978-83-7942-958
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 359


Wywiad z autorem powieści:



[1] Zapraszam do dyskusji o książce na Forum Miłośników Pana Samochodzika: http://pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?t=3498

sobota, 18 czerwca 2016

"Mataszkowie i tajemnice Helu"



Tomasz Stochmal "Mataszkowie i tajemnice Helu"


Kiedy mieszkająca w górach sympatyczna rodzina Mataszków wybierała się na wakacje, jej członkowie nie spodziewali się zapewne, że pobyt nad Bałtykiem przysporzy im tak wielu atrakcji i przerodzi się w niezapomnianą, pasjonującą przygodę. Najmłodszy przedstawiciel rodziny, chłopiec zwany dalej Mataszkiem wraz z dwójką rówieśników - mieszkającymi na Helu, Grzybciem i Kasztankiem, korzystając z uprzejmości wujka-latarnika zwiedza znajdującą się nieopodal ich kwatery latarnię morską. Wujek zezwala dzieciakom na urządzenie w pobliskim domku letniej siedziby. W trakcie prac porządkowych chłopcy odkrywają w podłodze starą, drewnianą klapę. Kiedy z niemałym trudem udaje się ją podnieść, oczom młodych odkrywców ukazuje się tajemniczy korytarz. Po chwili wahania trójka chłopców decyduje się na zejście do podziemi.

Wkrótce młodzi bohaterowie dokonują kolejnych odkryć. Nabierają przekonania, że uda im się natrafić na trop skarbu. Okazuje się bowiem, że malowniczo położona latarnia skrywa szereg sekretów sprzed wielu dziesięcioleci. Zawsze kiedy dzieciakom wydaje się, że są już o krok od odkrycia tajemnicy helskiej latarni, pojawia się nowa zagadka zmuszająca ich do prowadzenia dalszych poszukiwań. Okazuje się również, że poczynania chłopców nie wszystkim są na rękę. Mataszek z przyjaciółmi muszą się mieć więc na baczności, aby ktoś ich nie uprzedził.

Na kartach powieści nie brakuje wydarzeń, bez których nie mogła by się obyć letnia, wakacyjna historia przygodowa: tajemniczych szyfrów, nocnych eskapad czy zagadek historycznych. Nie sposób nie wspomnieć o wartościach edukacyjnej niniejszej książki. Tomasz Stochmal podobnie jak przed kilkudziesięciu laty Zbigniew Nienacki przemyca na jej kartach wiele wątków, dzięki którym młodzi czytelnicy mają możliwość poszerzenia swojej wiedzy związanej z okresem kiedy na Westerplatte i najbliższą okolicę zaczęły spadać niemieckie bomby w pierwszych dniach II wojny światowej. Lektura "Mataszków i tajemnic Helu" może rozniecić w umysłach wielu najmłodszych czytelników zainteresowanie dziejami naszego kraju. Kto wie, może połknięty przez nich historyczny bakcyl sprawi, że za kilka lat sięgną po powieści wspomnianego powyżej klasyka literatury przygodowej.[1]

Nie tak dawno ukazała się także inna książka Tomasza Stochmala „Zapomniane miejsca Kujawsko-pomorskie”, w której autor przedstawił ponad sto opuszczonych miejsc, zamków, pałaców, kościołów, fabryk i cmentarzy leżących w tym malowniczym regionie na północy Polski. Polecam.


Wydawca: Stotom
ISBN: 978-83-943175-08
Liczba stron: 82
Rok wydania: 2015



[1] Twórczości Zbigniewa Nienackiego poświęcone jest forum http://pansamochodzik.net.pl   Znajdziecie tam mnóstwo interesujących informacji o powieściach z cyklu „Pan Samochodzik”.

środa, 30 marca 2016

„W Lasku Bielańskim”




Walery Przyborowski „W Lasku Bielańskim”


Powieść kryminalna z przełomu wieku XIX i XX, publikowana pierwotnie w odcinkach. Spod kolumny króla Michała Korybuta znika zakopany tu niegdyś przez pułkownika de Belleroche’a skarb Maryny Mniszchówny. Kilkanaście lat później pod podłogą w pewnej kamienicy na Podwalu robotnicy odkrywają szkielet młodej kobiety. Czy te dwie sprawy należy ze sobą łączyć? Czyżby znalezione przypadkiem szczątki należały do pięknej pułkownikówny? A jeśli tak – kto ją zabił? No i co się stało ze skarbem? Jest w Warszawie człowiek, który podejmie się poszukiwań. I to wcale nie przypadek, że mieszka właśnie w tym domu przy Złotej – dawnej posiadłości Francuza…




Źródło:

Wydawnictwo LTW na Facebooku:


Wydawca: LTW
ISBN: 978-83-7565-455-4
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 184


czwartek, 18 lutego 2016

Siedem pytań do Emila Roszewskiego (część 2)




Emil Roszewski - autor powieści przygodowej „Na tropie srebrnego kura”, objętej patronatem medialnym Forum Miłośników Pana Samochodzika oraz Zapomnianej Biblioteki.


8. Po jakie powieści przygodowe prócz książek Zbigniewa Nienackiego sięgasz z największą przyjemnością?

Lubię wracać do dawnych młodzieżowych przygodówek. Na początku listy najchętniej odgrzewanych na bank by się znalazły: Wakacje z Duchami” i „Podróż za jeden uśmiech” Bahdaja, „Szatan z siódmej klasy” Makuszyńskiego, „Wakacje” Putramenta,  „Niezwykłe wakacje ABC” Platówny, „Cień dłuższego ramienia” i „Renesansowa przygoda” Popławskiej,  „Większy kawałek świata”  i „Duch” Chmielewskiej. Nie wracam jakoś do Szklarskiego.

9. Czy trudno jest dziś wydać powieść przygodową dla młodzieży? Czy wydawnictwa wykazują zainteresowanie takimi projektami?

Nie wiem, czy wykazują, bo znam opinię tylko 3 wydawnictw. Pierwsze  uważało, że młodzież dziś nie czyta przygodówek. Drugie było zdania, że owszem, ale powinny być bardziej współczesne z jakimś nowoczesnym sprzętem i szybkim tempem akcji (przysłano mi szczegółową recenzję ze wskazówkami, co należałoby zmienić, ale to szło w kierunku zbliżonym do „dańcowego”). Trzecie wydało książkę, więc można uznać, że było zainteresowane. Ogólnie mam wrażenie, że na rynku zaczęło się pojawiać nieco więcej przygodówek, chociaż magia i wampiry nadal przeważają.

10. Czy postacie bohaterów powieści „Na tropie srebrnego kura” były inspirowane osobami z Twojego otoczenia, czy też wszyscy powstali jedynie w Twojej wyobraźni?

Chyba każdy tworząc postaci czerpie wzory z obserwacji. W tym sensie można mówić o inspiracji otoczeniem. Ale nie ma u mnie w książce żadnych zakonspirowanych konkretnych osób, jedynie pewne typy, sytuacje i zachowania. Na przykład scenka z porcelanową rybą i dziećmi pochodzi z pewnego baru w Białowieży, ale postaci Ostańca i Pożyczki (tudzież ich rodzin) zostały złożone z różnych osób i sytuacji.




O powieści „Na tropie srebrnego kura” można porozmawiać na forum:



11. W książce są Twoje ilustracje. Zajmujesz się też grafiką?

Pracujemy z kolegą, który jest terapeutą, nad komiksem edukacyjnym na temat zaburzeń psychicznych nastolatków. Ale nie wiem, czy coś z tego wyjdzie. Na jakieś poważniejsze rysowanie brakuje niestety czasu. Albo motywacji. :(

12. Jakimi słowami możnaby zachęcić czytelników do sięgnięcia po powieść „Na tropie srebrnego kura”?

To zdecydowanie najtrudniejsze pytanie! Może coś w tym stylu: Jeśli lubisz: zagadki, przygody, tajemnice, letnie biwaki, leśne ostępy, szum fal jeziora, poszukiwanie śladów historii, włóczęgę bocznymi drogami, zwyciężających pozytywnych bohaterów… i masz poczucie humoru - to przeczytaj „Na tropie srebrnego kura”, bo jest szansa, że Ci się spodoba. Gwarancji oczywiście nie ma.

13. A jaki jest oddźwięk na książkę? Masz już jakieś opinie?

Mam trochę pochwał od rodziny i znajomych, ale wiadomo, że nie są obiektywni. Stąd właśnie publikacja pod pseudonimem, żeby przynajmniej część znajomych nie wiedziała, kto jest autorem. W Internecie można znaleźć trzy recenzje (poza recenzją Zapomnianej Biblioteki, za którą oczywiście bardzo dziękuję!). Jedna raczej słaba (3.5/6 – autora zaintrygował wątek bractw kurkowych, ale krytykuje, że postaci mają za mało złożone osobowości i za dużo jest w książce szczęśliwych przypadków, przez co akcja robi się niewiarygodna) i dwie dobre (7/10, 5/5 – w których jest mowa o barwnych postaciach, fajnie uchwyconym opisie miejsc, nastroju starych polskich przygodówek, oraz wciągającej akcji i klimacie wakacyjnej przygody). Na razie więc (odpukać!) proporcje są pozytywne.

14. Czy możesz zdradzić swe dalsze plany pisarskie? Czy czytelnicy będą mieli okazję do ponownego spotkania z Matem?

Trochę mnie kusi wypróbowanie innych kierunków, ale miło mi się podróżowało z Matem, więc jeszcze zobaczymy. W każdym razie na pewno coś nowego napiszę.

Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych literackich sukcesów.



Recenzja powieści Emila Roszewskiego:


środa, 17 lutego 2016

„Lubiąż. Klasztor mrocznych tajemnic”




Tomasz Bonek, Marta Ringart-Orłowska „Lubiąż. Klasztor mrocznych tajemnic”


Przenieś się do największego opactwa w Polsce, by poznać jego mroczne sekrety! Lubiąż - prawie trzy razy większy od Wawelu, piękniejszy od Malborka, to drugi co do wielkości obiekt sakralny w Europie. Ta perła baroku nie jest usytuowana gdzieś na końcu świata lecz na Dolnym Śląsku, tuż pod Wrocławiem. Jednak klasztor, który powinien stać się atrakcją porównywalną z Wersalem, stoi wciąż pusty, zapomniany, z dala od turystycznych szlaków, bo od stuleci ciąży nad nim fatum.

Pocysterskie opactwo dewastowała Armia Czerwona i naziści, którzy nie wiadomo, co tak naprawdę tutaj robili. Agenci SB i oficerowie WSW szukali tu skarbów i niszczyli go koparkami. Nieprofesjonalni naukowcy dopuścili się zaniedbań. Tuż po upadku komuny, władze państwowe oddały zabytek w podejrzane ręce.

Poszukiwania złota nazistów i podziemnej fabryki. Tajne operacje SB oraz afera ART-B. Skarb wart miliony sprzedany przez bezpiekę na Zachód. Nieodkryte skrytki z dziełami sztuki. Drugie życie mnichów oraz sekrety Willmanna, śląskiego Rembrandta. To tylko kilka tajemnic, jakie odkrywają autorzy książki Lubiąż. Klasztor mrocznych tajemnic.
Patronaty: Odkrywca, TVP Historia.


Więcej o książce:


Wydawca:  Replika
ISBN: 978-83-7674-456-8
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 237 + zdjęcia



piątek, 29 stycznia 2016

Siedem pytań do Emila Roszewskiego (część 1)




 
Emil Roszewski - autor powieści przygodowej „Na tropie srebrnego kura”, objętej patronatem medialnym Forum Miłośników Pana Samochodzika oraz Zapomnianej Biblioteki.


1. Skąd pomysł na to, aby skarbem poszukiwanym przez bohaterów Twej powieści były insygnia bractwa kurkowego?

Podczas poszukiwań jakiegoś ciekawego tematu wpadła mi w oko informacja o zaginionych insygniach pewnego bractwa kurkowego, które przed wojną zostały ukryte w obawie przed konfiskatą. Wcześniej chodziło mi po głowie kilka wątków, ale ta krótka notatka jakoś je wyparła uruchamiając  wyobraźnię. Od razu pojawiło się uczucie, że to jest TEN temat.

2. Z lektury powieści wynika, że tereny opisane na jej kartach autor wielokrotnie przemierzał wcześniej w trakcie wakacyjnych wędrówek. Czy to jest Twój ulubiony sposób spędzania letnich miesięcy?

Wakacje spędzone na wędrówce to moja ulubiona opcja. Chociaż fajne są też podróże po okolicy z noclegiem w jednym miejscu. Jeśli takie wyprawy mają jakiś motyw przewodni (poszukiwanie konkretnych osób czy historycznie osadzonych miejsc), to tym lepiej. Przy czym nasze rodzime lasy, jeziora i (często niestety zaniedbane…) zabytki nęcą mnie dużo bardziej niż zagraniczne atrakcje.

3. Jak długo trwała praca nad powieścią? Co sprawiło Ci najwięcej trudności?

Trochę wstyd się przyznać... Pięć lat. Choć z dużymi przerwami. Kilka miesięcy trwało wymyślanie wątku, zbieranie materiałów oraz analizowanie samochodzikowych elementów, no i mobilizowanie się do startu. Potem było kilka miesięcy pisania. Potem prototyp poszedł w świat (czyli był konsultowany ze znawcami serii). Potem była roczna przerwa. Potem były autorskie poprawki. Potem blisko dwuletnia przerwa. Potem znowu autorskie poprawki. i.t.d. Odliczając przerwy można powiedzieć, że dwa lata. Czyli i tak długo - przy takim tempie żaden autor by się raczej z pisania nie utrzymał. ;) A co do trudności to najcięższym wyzwaniem było wysłanie powieści do wydawnictwa. 






4. Tak wolne tempo zbliża jednak Twoje pisanie do tempa samego Nienackiego, to chyba dobry znak?

Nie mi o tym sądzić. Ludzie mają różne tempo pisania, a od oceniania rezultatu są czytelnicy.

5. Które z powieści Zbigniewa Nienackiego cenisz najwyżej?

Trudne pytanie. Ranking nie jest stały i zmienia się nieco zależnie od pory roku (na przykład jesienią bardzo zyskuje Niesamowity Dwór). Ale zawsze wysoko cenię te części, w których pojawia się motyw jeziora. Na podium na pewno znajdą się "Nowe przygody" i "Księga strachów". Trzecie miejsce jest ruchome.

6. A który z autorów kontynuacji przygód Pana Samochodzika najbardziej w swej twórczości oddaje klimat i ducha dzieł Zbigniewa Nienackiego?

Jeśli chodzi o język, opis otoczenia, umiejętność oddania piękna przyrody, ale także uchwycenie klimatu wędrówki i biwaku na łonie natury - zdecydowanie najlepszy jest Andrzej Irski. Z kolei Luiza Frosz ma bardzo dobre fragmenty retrospektywne i potrafi zbudować trzymającą w napięciu akcję. Ci kontynuatorzy są moim zdaniem najbliżej pierwowzoru. Chociaż z góry zastrzegam, że nie znam wszystkich (muszę np. wreszcie przeczytać coś Ajchel'a). Największym rozczarowaniem byli dla mnie Olszakowski i Miernicki, kompletnie nie czuli Samochodzika.

7.  Dlaczego "Na tropie srebrnego kura" nie zostało wydane przez Warmię? Wydaje się, że po dokonaniu niezbędnych przeróbek powieść doskonale spełnia kryteria tzw. "kontynuacji".

Nie pasuje mi kierunek, w którym poszła duża część powieści Warmii - za dużo nowoczesnego sprzętu i komandosów, a za mało nastroju i dedukcji. Zniknął w tym gdzieś kluczowy dla Nienackiego schemat brzydkiego kaczątka. Niektórym nowszym kontynuatorom udało się uniknąć tego kierunku, ale w jakimś sensie rzuca on negatywne światło na całą serię. Poza tym chyba dość trudne musi być pisanie na przemian kolejnych odcinków serii "w zespole", nie każdy tak potrafi. No i terminy dla mnie zdecydowanie za krótkie.  A wreszcie (last but not least) strasznie nie podobają mi się warmińskie okładki. ;)



Recenzja powieści Emila Roszewskiego: