Michał Młotek „Noc patagonów”
Patronat medialny: ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA
Pewien poszukiwacz skarbów
dowiaduje się o znalezionej przez znajomego w czasie prac w ogrodzie złotej monecie z 1634 r. Wiadomością
dzieli się z przyjacielem, częstym towarzyszem poszukiwawczych wypraw. Intuicja
podpowiada im, że znalezisko może być fragmentem większego depozytu. Po
dokonaniu identyfikacji monety, poszukiwacze próbują odtworzyć drogę, jaką przebył
cenny krążek nim znalazł się w tym właśnie miejscu. Mają nadzieję, że uda im
się odnaleźć na ukryty przed wiekami skarb.
Bohater książki, a myślę że
Michał Młotek ma z nim bardzo wiele wspólnego, sięga wspomnieniami do początków
swej przygody z historią i eksploracją. Zapewne wielu poszukiwaczy przeżywało
podobne nadzieje, rozterki i rozczarowania nim natrafiło na swoje pierwsze
„poważne” znalezisko. Autor między wierszami zwraca uwagę i podpowiada młodym
ludziom, którzy niedawno połknęli poszukiwawczego bakcyla, jak ważna jest praca
nad źródłami. Przed wyjściem w teren warto przecież nie tylko sprawdzić na
mapie, co kiedyś znajdowało się w danym miejscu, lecz także sięgnąć na półkę z
książkami i dokładnie poznać historię terenów, które zamierzamy „przeczesać” za
pomocą wykrywacza metalu. Warto także po znalezieniu wiekowego przedmiotu
zastanowić się dlaczego artefakt znalazł się w tym a nie innym miejscu, a także
spróbować poszukać odpowiedzi na pytanie: kim byli ludzie, do których niegdyś należał?
Wszystkie te sugestie podane są tak jak wspomniałem w niemal niezauważalny
sposób, bez moralizowania, z którego słynął jeden z ulubionych bohaterów
literackich wielu poszukiwaczy skarbów - Pan Samochodzik.
Nieco bardziej doświadczeni
poszukiwacze w trakcie lektury „Nocy patagonów” mogą przypomnieć sobie własne
pierwsze wyprawy z wykrywaczem. Często nim wbili saperkę w twardą, spękaną od
słońca ziemię, przed wyjazdem w teren musieli stoczyć znacznie trudniejszą
walkę – z małżonką lub dziewczyną, które nie zamierzały samotnie spędzać kolejnego
popołudnia czy wieczoru. Przygody chłopaków poszukujących skarbu przeplatane są
historiami sprzed wieków. Czytelnik otrzymuje te informacje podane w bardzo
przyjaznej, lekkostrawnej formie. Nie odczuwamy dzięki temu pokusy, aby szybko
przekartkować strony, na których przedstawiono burzliwe lata z historii naszego
kraju i kontynentu czy też opisy odnalezionych monet. Autor zadbał o dokładne
przekazanie emocji jakie towarzyszą poszukiwaczom po usłyszeniu sygnału
wykrywacza.
Nie jest to obszerna, epicka
powieść, stąd też nie znajdziemy w niej pogłębionych porterów psychologicznych
bohaterów czy też rozwlekłych opisów przyrody. Na jednym z forów Michał Młotek
napisał o swej książce: „Nie spodziewajcie się poszukiwawczego "Pana
Samochodzika i...". To książka napisana z pasji, o poszukiwaniach i dla
poszukiwaczy. Nie ma w niej spektakularnych odkryć. Są za to fajne opisy
pojedynczych znalezisk. Każdy, kto choć raz kopał, zrozumie... Myślę, że każdy
znajdzie w niej coś dla siebie...”[1] Trudno
się z nim nie zgodzić.
Warto podkreślić solidny warsztat
literacki autora. Książkę szybko się czyta. Każdy, komu nieobce są wędrówki z
wykrywaczem odłoży ją jednak na półkę z lekkim uczuciem niedosytu. Powieść jest
zbyt krótka. Chętnie poczytalibyśmy o dalszych odkryciach mazurskich
poszukiwaczy skarbów. Na szczęście Michał Młotek zapowiada, że „Noc patagonów”
otwiera nową serię powieściową. A w kolejnych wyprawach Kornela i jego
przyjaciół będziemy być może mogli uczestniczyć jeszcze w bieżącym roku. Rozpoczęły
się upalne wakacje. Dojrzewa zboże na polach, w lasach niczym mikroskopijni
esesmani, czyhają na swe ofiary lubujące się w krwi eksploratorów kleszcze. Nim
będziemy mogli bez obaw oddać się poszukiwawczej pasji upłynie jeszcze trochę
czasu. Warto wykroić z niego jedno lub dwa popołudnia na przeczytanie „Nocy patagonów.”
Wydawca: Księgarnia Poszukiwacza
Patronat medialny: Zapomniana Biblioteka
ISBN: 978-83-942534-1-7
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 142
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz