piątek, 20 lutego 2015

„My z pałacu”



Andrzej Nowak-Arczewski „My z pałacu”


Kilka kilometrów obok jednego z najstarszych ośrodków regionu świętokrzyskiego - Opatowa leży niewielka miejscowość Włostów. Jeszcze do niedawna funkcjonowała w niej znana w regionie cukrownia, która swe powstanie zawdzięcza związanej z Sandomierszczyzną rodzinie Karskich. Dziś po cukrowni oraz po znajdującym się nieopodal okazałym, neorenesansowym pałacu pozostało jedynie wspomnienie.



Fot. 1. Ruiny pałacu we Włostowie w 2009 r. Fot. Autor Bloga


Andrzej Nowak-Arczewski w książce „My z pałacu” przedstawia dzieje rodowej siedziby Karskich od czasów jej największej świetności aż po upadek w latach PRL-u. W tętniących przed wojną murach rezydencji gościł m.in. nuncjusz papieski Achille Ratti, który w 1922 zostając głową Stolicy Apostolskiej przybrał imię Pius XI. Autor pełną garścią czerpie ze wspomnień byłego mieszkańca pałacu Juliusza Karskiego, jednego z synów ostatniego właściciela Włostowa. Jest to dla niego sentymentalna podróż do miejsca nierozerwalnie związanego z dzieciństwem. Juliusz jako młody chłopiec opuścił Włostów w latach wojny i wraz z rodziną ewakuował się do Warszawy. Juliusz Karski często przywołuje postać ojca Szymona, który przejął majątek Włostów w 1928 r. znacznie go unowocześniając. W skład dóbr włostowskich wchodziły wówczas m.in. gorzelnie, stawy rybne, młyn, hodowla koni oraz cukrownia, które racjonalnie zarządzane przynosiły ogromne dochody. Dzięki Karskim setki mieszkańców Włostowa i ubogich okolicznych wiosek mogły liczyć na zatrudnienie w trudnych latach międzywojennych.



Fot. 2. Wnętrze kaplicy grobowej rodziny Karskich 
na włostowskim cmentarzu parafialnym w 2009 r. Fot. Autor Bloga


Jest jednak coś, co odróżnia tę publikację od podobnych wydawnictw. Andrzej Nowak-Arczewski dociera do ludzi, których przodkowie pracowali w pałacu. Dzięki czemu możemy spojrzeć na rodzinę Karskich oraz zajrzeć do ich rezydencji także z innej perspektywy. Autor zamieścił w książce również relacje starszych mieszkańców Włostowa, którzy pamiętają jeszcze pałac z lat II Rzeczypospolitej oraz z okresu przemian ustrojowych po 1945 r.

Pałac Karskich przetrwał czasy wojennych zawirowań dziejowych. Zajmowali go żołnierze niemieccy jak i radzieccy sołdaci. Jego mury wyszły zwycięsko z najtragiczniejszego okresu w historii naszego kraju. Opuszczony i niezabezpieczony budynek rozgrabili okoliczni mieszkańcy w czasach umacniania się władzy ludowej.  Ponoć do dnia dzisiejszego elementy wyposażenia pałacu można znaleźć w wielu domach na terenie gminy. Juliusz Karski po raz pierwszy odwiedził pałac 12 lat po zakończeniu działań wojennych. Już wtedy ich rodowa siedziba była poważnie zniszczona. Dziś pozostało po niej kilka mocno nadwyrężonych ścian i sterty gruzu, które porasta coraz więcej krzewów i drzew. W książce Andrzeja Nowaka-Arczewskiego znajdziemy reprodukcje przedwojennych fotografii, dzięki którym możemy wyobrazić sobie wygląd pałacu w latach największej świetności. Polecam.


Wydawca: Bellona
ISBN: 978-83-11-13419-5
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 174


11 komentarzy:

  1. Bardzo lubię takie pozycje, dzięki którym choć odrobinę można cofnąć się w przeszłość i poznać świetność czegoś, co dziś umiera/umarło. Będę miała na uwadze tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam w Opatowie, ale nie wiedziałam, że w jego okolicach są takie ruiny. Książka jak najbardziej dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Można rzec, iż wychowałem się w cieniu ruin pałacu rodziny Karskich. Tym bardziej ucieszyłem się na wieść, że jest na rynku książka, która przybliży historię pałacu i samej rodziny Karskich.
    Kupiłem książkę i... tu się kończy to, co mogę powiedzieć dobrego o tej... próbie.
    Sam projekt napisania tej książki jest ze wszech miar dobry zaś jego realizacja w tym wydaniu jest kpiną.
    W całej książce nie ma jednej strony nie naznaczonej błędami.
    Chaotyczne, rozchwiane myśli świadczą o wręcz gargantuicznych rozmiarów niechlujstwie. Tragiczna składnia. Język razi ilością potocznych zwrotów.
    TRAGEDIA
    Każda kolejna strona potęguje poczucie odrazy. Każde kolejne przeczytane zdanie sprawia, iż w czytającym powstaje żal wywołany faktem źle wydanych pieniędzy.
    Panie Andrzeju Nowak-Arczewski proszę więcej nie pisać!

    OdpowiedzUsuń
  4. "Opuszczony i niezabezpieczony budynek rozgrabili okoliczni mieszkańcy w czasach umacniania się władzy ludowej. Ponoć do dnia dzisiejszego elementy wyposażenia pałacu można znaleźć w wielu domach na terenie gminy."

    A może to spojrzenie na dzieje pałacu z tej właśnie perspektywy ma wpływ na taką a nie inną ocenę książki?

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Komódka
    Jedyna rzecz, która ocalała z dawnego pałacu. Komódka, na której stoi lampka. Prawdopodobnie została przywieziona z Ukrainy, z majątku dziadków Juliusza Karskiego. Posiadali tam spore dobra, ale dokładnie nie wiadomo jakie.
    Komoda jest po praprababce ze strony matki, po Platerach, Tyszkiewiczach. Przeszła rewolucję rosyjską. Z Konstantynowa zawędrowała do Warszawy, przez pewien czas była we Włostowie, a potem na Wiejskiej. Przewożona z jednego domu do drugiego. I dlatego ocalała.
    W czasie wojny szabrownicy wyrwali dwie głębokie szuflady. Szukali złota, skarbów. Juliusz Karski musiał dorabiać zamki na kluczyk.
    Styl rokoko, bardzo ozdobny, okucia metalowe przy czterech wygiętych, zaokrąglonych nogach. Kolor miodowy, podobnie jak pierwotny, buk lub dąb. - Dobrze zakonserwowałem - powtarza Juliusz Karski.
    Jest jeszcze niewielki stolik z Włostowa. Wykonał go miejscowy stelmach. Na takich stolikach służba podawała kawę, herbatę, ciasteczka, gdy goście siadali na tarasie do podwieczorku.
    Teraz Juliusz stawia na nim filiżankę herbaty dla gościa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oto ostatnia strona książki. Gdzie chaos, niechlujstwo, rozchwiane myśli? Chyba tylko w twojej głowie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałem dość uważnie niewielką książeczkę Andrzeja Nowaka-Arczewskiego „My z pałacu”. Jest bardzo ładnie napisana, niemal po mistrzowsku. Już czekam na jego następną pracę „Zmiłuj się nad nami”, która jest zapowiadana w Wydawnictwie Prószyński i Spółka.
    „My z pałacu” to nie jest książka typowo historyczna, dlatego też nie ma tu stylu ciężkiego, naukowego, statycznego, tekstu z całym bagażem naukowym. To książka reporterska, relacje ludzi, którzy mieszkali w pałacu do połowy dwudziestego wieku i po drugiej jego połowie. Mimo lekkości stylu, trzeba ją czytać dość uważnie. Tylko niestaranna lektura może doprowadzić do zarzutów, że w książce występują błędy. Prawda jest dość skomplikowana. Jedni rozmówcy autora zapamiętali, że Karscy dotarli do Warszawy na 8-10 dni przed powstaniem warszawskim. Drudzy twierdzą, że to było 5-6 dni. Tu chodzi też o to, kiedy wyruszyli i kiedy dotarli. Podróż trwała 2-3 dni.
    Opowieść o wysokiej rangi oficerze, który walczył w powstaniu warszawskim przedstawiana jest z pozycji obecnego czasu. Rozmówca mówi skrótami i dlatego tylko pozornie może się wydawać, że to zaburzenia w ciągu przyczynowo-skutkowym. Po prostu, taka jest nasza mowa.
    Książka pisana jest fragmentami, obok krótkich monologów, dialogów występują opisy, refleksje. To powoduje, że jest dynamiczna, czyta się ją szybko. To nowy sposób przedstawiania naszej historii, z różnych stron. Zaletą książki jest jej polifoniczność, zderzanie ze sobą różnych, najbardziej sprzecznych ze sobą wypowiedzi. Autor nie narzuca swoich komentarzy, nie zmusza do przyjmowania jednej i tylko jednej tezy. To my Polacy odpowiadamy za to, że po naszej przeszłości pozostają czasami ruiny. Tak jak po wspaniałej rezydencji Karskich.
    I w tym znaczeniu książka „My z pałacu” nie jest jednoznaczna, zmusza do refleksji, zastanowienia się na tym, co robimy każdego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam, pilnie poszukuje tej ksiazki, chetnie odkupie, prosze o kontakt filip.szarama@me.com Filip Szarama

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam , jestem wlasnie pochlonieta lektura 'Pamietnikow' Michala Szymona Karskiego i chetnie bym uzupelnila wiedze o ksiazke 'My z palacu' by miec pelniejszy obraz.Ale jest nie do zdobycia. Moze ktos ma jakies namiary na te pozycje.prosze o kontakt; mazurmarzena64@gmail.com.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Miejsca jak ten pałac skrywają bardzo wiele historii w sobie. Jestem przekonany, że w okolicach można znaleźć takie cuda jak złote medale http://www.skarbnicanarodowa.org/zlote-medale albo co jeszcze lepsze, stare monety. Prawdziwa gratka dla każdej osoby zajmującej się numizmatyką.

    OdpowiedzUsuń