Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tajemnica. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tajemnica. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 27 maja 2018

„Tajemnica zegara królewskiego”



Kazimierz Konarski „Tajemnica zegara królewskiego”


Na życzenie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego jego nadworny zegarmistrz, pan Gugenmus, konstruuje zegar. Nie jest to zwykły czasomierz, lecz kunsztownie wykonane arcydzieło sztuki zegarmistrzowskiej. Na marmurowym postumencie wznosi się owalny palisandrowy cokół podparty wykonanymi z brązu figurami ludzkimi. Pan Gugenmus zbudował ponadto mechanizm, umożliwiający dostęp do umieszczonej wewnątrz zegara skrytki. O jej istnieniu poinformowany został jedynie król Stanisław August. Przez długi czas zegar cieszył gości przybywających do zamku królewskiego. W styczniu 1794 r. król wręczył go w prezencie ślubnym starościcowi Kazimierzowi Nałęckiemu i jego wybrance, pięknej pannie Krystynie Jasinowskiej, podkomorzance łukowskiej. Stanisław August przekazał młodym także zapieczętowany list. Zastrzegł jednak, że mogą go otworzyć wyłącznie jeśli znajdą się w bardzo trudnej sytuacji życiowej.




Mijają lata. Odchodzą najstarsi członkowie rodu Nałęckich, rodzą się dzieci, a przez kraj wymazany z mapy Europy przetaczają się kolejne konflikty zbrojne. Ziemie polskie spływają krwią. W każdym zrywie narodowowyzwoleńczym biorą udział przedstawiciele rodziny Nałęckich. Ich patriotyczna postawa sprawia, że zostają pozbawieni rodowego majątku. Przez cały ten okres w posiadaniu rodziny znajduje się strzegący królewskiej tajemnicy stary zegar.

Kazimierz Konarski urodził się w 1886 r. w Jeleniowie, małej wiosce leżącej u stóp Gór Świętokrzyskich[1]. Nic więc dziwnego, że akcję jednego z trzech rozdziałów powieści umieścił w tak bliskich sobie stronach. Potomkowie bohaterów na skutek dziejowych zawirowań osiadają bowiem w leżącym nieopodal gór Opatowie. W miasteczku tym, mogącym poszczycić się niemal tysiącletnią historią, włączają się aktywnie w nurt walk powstańczych w 1863 r.




„Tajemnica zegara królewskiego” to jedna z kilku powieści historycznych adresowanych do młodych czytelników w dorobku Kazimierza Konarskiego, zasłużonego polskiego archiwisty i profesora Uniwersytetu Warszawskiego. To pełna uroku, staroświecka powieść, nasączona nutami patriotycznymi. Nie brak tu scen batalistycznych a sympatyczni i mężni bohaterowie przeżywają emocjonujące przygody. To właśnie sensacyjna fabuła sprawia, że w przeciwieństwie do wielu podobnych utworów z tego okresu, czytelnik nie zasypia w trakcie lektury, lecz nieśpiesznie odwracając kartki wędruje wraz z przedstawicielami rodziny Nałęckich przez 123 lata mrocznej i krwawej historii naszej ojczyzny.

W powieści pojawiają się również postacie historyczne. Szymon Konarski pod przybranym nazwiskiem (Janusz Hejbowicz) powraca na ziemie ojczyste by prowadzić działalność rewolucyjną, a Józef Hauke-Bosak dowodzi siłami zbrojnymi województw krakowskiego i sandomierskiego w powstaniu styczniowym. Książka Kazimierza Konarskiego ukazała się w 1933 r. Dziś jednak bez trudu można zdobyć egzemplarz z 1971 r. i odkryć tajemnicę królewskiego zegara. Polecam.


Wydawca: Instytut wydawniczy PAX
Ilustracje: Ludwik Maciąg
Rok wydania: 1971
Liczba stron: 207


piątek, 28 kwietnia 2017

„Bożek templariuszy”



Anna Borkowska „Bożek templariuszy”


Czy to możliwe, że peryferia średniowiecznej Europy mogą skrywać w sobie tajemnicę dotyczącą pięknej i zarazem tragicznej historii templariuszy? A może właśnie dlatego - że to peryferia - możliwe były na nich nieprawdopodobne wydarzenia? Na te pytania pozwoliłby odpowiedzieć rzekomy bożek templariuszy, tajemniczy obraz, który zawędrował na ziemie Władysława Łokietka w czasach, kiedy we Francji przystąpiono do bezpardonowej likwidacji chluby wypraw krzyżowych. Czy domniemaną siedzibę krzyżowców udało się odnaleźć podczas II Wojny Światowej? Pośród apokryfów dawnych kronik aż roi się od zagadek, których rozwikłanie staje się bliższe, paradoksalnie, właśnie dzięki działaniom wojennym.

Jeżeli ktokolwiek ma wątpliwości, co do tego, że opowieści o templariuszach nadal mogą trzymać w napięciu i budzić fantazję – już dziś powinien zacząć czytać tą książkę! Ta znakomicie napisana powieść zadziwia tym, że historia może odbywać się równolegle i w średniowieczu, i w XX wieku!

W roku Pańskim 1928, w klasztorze cystersów w Sulejowie, jakieś licho podkusiło opata Bernarda, żeby oblekanemu właśnie nowicjuszowi nadać swoje własne imię: także Bernard. Że to, po pierwsze, wielki święty Bernard, patron i wzór zakonu, da sobie radę także i z dwoma na raz; po drugie, nikomu w domu i tak się nie pomyli, kto „ojciec opat”, a kto obecnie „brat Bernard”, w przyszłości zaś „ojciec Bernard”. A po trzecie – tu opat zmrużył oczy i mruknął coś po ła­cinie, w czym wyraźnie dało się odróżnić tylko słowo impetus. Ojcowie także mrugnęli na siebie, przemó­wienie na tym się skończyło i ceremonia obłóczyn po­toczyła się dalej.

W rok później, kiedy przyszło głosować na dopusz­czenie brata Bernarda do ślubów, jeszcze przeszedł, ale znikomą większością głosów. Było już całkiem ja­sne, że jednego świętego Bernarda (tego z Clairvaux) trzeba by złożyć z obu sulejowskich Bernardów, bio­rąc uczoność ojca opata i charakterek braciszka. Nie­mniej, jako się rzekło, jeszcze przeszedł, bo głosujący w kapitule ojcowie wzięli pod uwagę jego prawość i dobre chęci. W rok później już by nie mieli siły kie­rować się tak obiektywnymi względami, bo go już wszyscy mieli dosyć; ale klamka zapadła, nie można było wydalić, trzeba było znosić.


Źródło:

Recenzja książki:


Wydawca: Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec 
ISBN: 978-83-7354-399-7
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 154


wtorek, 25 kwietnia 2017

„Talizmany”



Dominik W. Rettinger „Talizmany”


Ewa Modlińska, historyk sztuki z wyboru i dziennikarka z przypadku, traci równocześnie faceta i pracę. W życiu jednak zawsze jest coś za coś – wskutek zbiegu okoliczności odkrywa w sobie dawno zapomnianą pasję do renesansu. Wpada na trop jednej z największych tajemnic historii. Czy siedemnastowieczne przekazy o fantastycznym skarbie okażą się prawdą? Czy Ewie wystarczy wiedzy i energii, by rozwiązać zagadkę? Kto jeszcze, oprócz niej, porwie się na tę próbę? Ślady prowadzą od Bizancjum przez Wenecję do Polski, a ściślej do potężnej XVII-wiecznej fortecy-pałacu Krzyżtopór. Splątane wątki, zaskakujące zwroty sytuacji, intrygi rodzinne, niebezpieczni rywale, gorące uczucia… Czy w odkryciu sekretu pomoże miłość?

Polski Kod Leonarda da Vinci: sensacja, humor i romantyzm.


Dominik W. Rettinger – uznany polski scenarzysta. Jego dorobek stanowią filmy pełnometrażowe m.in. „Milion dolarów” Janusza Kondratiuka i „Kamienie na szaniec” Roberta Glińskiego, a także seriale telewizyjne: „Ekipa” Agnieszki Holland, „Układ Warszawski” Kasi Adamik czy „Głęboka woda” Magdaleny Łazarkiewicz. Jest autorem powieści: Brainman, Klasa, Elita, Sokół, Wiara i tron.

Źródło:


Wydawca: Edipresse
ISBN: 978-83-7945-744-1
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 464


niedziela, 5 czerwca 2016

„Testament Eleonory”



Artur Daniel Grabowski „Testament Eleonory”


Dobiega końca Gorące lato w Görlitz. Nic nie zapowiada, że niebawem ustabilizowane, spokojne życie młodego i zdolnego dziennikarza Thomasa Michela zmieni się w pełną niespodzianek i niebezpieczeństw przygodę. Pewnej sobotniej nocy Thomas odbiera telefon z kancelarii adwokackiej z Frankfurtu nad Menem. Pracująca w niej mecenas Kathy Brück informuje go o śmierci przyjaciółki hrabiny Eleonory von Albertstein. Arystokratka przed śmiercią  napisała do niego ważny list.

Dziennikarz poruszony tajemniczym zgonem hrabiny wyrusza do Frankfurtu. Rezydencja zmarłej mieści się w olbrzymim, wiekowym i ponurym zamku. Po dotarciu na miejsce Thomas dowiaduje się, że jego przyjaciółka rozstała się z życiem w wypełnionej cennym księgozbiorem zamkowej bibliotece. Wszystko wskazuje na to, że niezwykle bogatej kobiecie ktoś pomógł w przeprowadzce na tamten świat.

Z informacji zamieszczonej na ostatniej stronie okładki dowiadujemy się, że urodzony w Lubaniu Artur Daniel Grabowski „już jako nastolatek poznał niezwykły świat przygód Pana Samochodzika, by potem samemu odkrywać zagadki przeszłości”. Nic więc dziwnego, że akcja jego powieści nie mogła być tajemnic sprzed lat pozbawiona. Trochę szkoda, że dla czytelników lubujących się w kryminałach rozwiązanie owych zagadek nie będzie stanowić zbyt wielkiego wyzwania. Warto natomiast podkreślić, że pewne niedostatki fabularne autor starał się zamaskować niezwykle plastycznymi opisami mrocznej siedziby rodu von Albertstein. Plus należy się także za warstwę historyczną powieści i wplecioną w nią rodzinną legendę. Nie powinno być to zaskoczeniem, gdyż autor studiował właśnie historię i teologię a jego pasją są dzieje regionu oraz religioznawstwo.

W opublikowanych na końcowych stronach podziękowaniach Artur Daniel Grabowski zdradza, że niektóre z przedstawionych wydarzeń, choć nieco przekształcone na potrzeby powieści miały miejsce na Dolnym Śląsku w schyłkowym okresie II wojny światowej.

Wydawca: Oficynka
ISBN: 978-83-62465-86-6
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 259


środa, 17 lutego 2016

„Lubiąż. Klasztor mrocznych tajemnic”




Tomasz Bonek, Marta Ringart-Orłowska „Lubiąż. Klasztor mrocznych tajemnic”


Przenieś się do największego opactwa w Polsce, by poznać jego mroczne sekrety! Lubiąż - prawie trzy razy większy od Wawelu, piękniejszy od Malborka, to drugi co do wielkości obiekt sakralny w Europie. Ta perła baroku nie jest usytuowana gdzieś na końcu świata lecz na Dolnym Śląsku, tuż pod Wrocławiem. Jednak klasztor, który powinien stać się atrakcją porównywalną z Wersalem, stoi wciąż pusty, zapomniany, z dala od turystycznych szlaków, bo od stuleci ciąży nad nim fatum.

Pocysterskie opactwo dewastowała Armia Czerwona i naziści, którzy nie wiadomo, co tak naprawdę tutaj robili. Agenci SB i oficerowie WSW szukali tu skarbów i niszczyli go koparkami. Nieprofesjonalni naukowcy dopuścili się zaniedbań. Tuż po upadku komuny, władze państwowe oddały zabytek w podejrzane ręce.

Poszukiwania złota nazistów i podziemnej fabryki. Tajne operacje SB oraz afera ART-B. Skarb wart miliony sprzedany przez bezpiekę na Zachód. Nieodkryte skrytki z dziełami sztuki. Drugie życie mnichów oraz sekrety Willmanna, śląskiego Rembrandta. To tylko kilka tajemnic, jakie odkrywają autorzy książki Lubiąż. Klasztor mrocznych tajemnic.
Patronaty: Odkrywca, TVP Historia.


Więcej o książce:


Wydawca:  Replika
ISBN: 978-83-7674-456-8
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 237 + zdjęcia



niedziela, 7 lutego 2016

„Ornat z krwi”




Krzysztof Beśka „Ornat z krwi”


Ostatnie dni sierpnia. Dobiega końca urlop dziennikarza Tomasza Horna. Czterdziestoletni mężczyzna wraca znad Bałtyku do Warszawy. Kto wie, jeśli wybrałby inną drogę, być może szybko dotarłby do stolicy, zasiadł za redakcyjnym biurkiem i przystąpił do pisania kolejnego artykułu do swej gazety. Gdyby tak postąpił, ominęła by go jednak przygoda życia, a czytelnicy straciliby okazję do spędzenia kilku wieczorów nad wciągającą, przepełnioną sensacyjnymi wątkami lekturą.

Horn przez kilka miesięcy studiował historię, później co prawda porzucił ten kierunek i  rozpoczął studia dziennikarskie, ale zainteresowanie zagadkami sprzed wieków nadal tkwiło w nim bardzo głęboko. Nic więc dziwnego, że tak łatwo dał się wciągnąć w pełną niebezpieczeństw historię, jaką zafundowała mu młoda i piękna archeolog Ewa Rimmel. Początek znajomości tej dwójki nie zapowiadał co prawda, że przeistoczy się ona w pasjonującą podróż do czasów świętego Wojciecha, czy Mikołaja Kopernika. Ot, zwykła stłuczka, kilka rys na karoserii auta, pęknięcie zderzaka… Tomasz podwozi kobietę, której pojazd ucierpiał nieco bardziej, do konkatedry św. Jana w Kwidzynie, gdzie Ewa zamierza dołączyć do ekipy pracujących w niej archeologów.  

Naukowcy odkrywają w świątyni trumny ze szczątkami wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego. Niestety, wkrótce po sensacyjnym odkryciu, w niewyjaśnionych okolicznościach umiera szef grupy archeologów. Nadmiar złego, niebawem po tej tragedii zostaje zamordowany proboszcz konkatedry. To dopiero początek całego pasma zdarzeń, w jakie wplątali się Ewa i Tomasz. Krzysztof Beśka stworzył pasjonującą opowieść, w której wydarzenia sprzed kilkuset lat przeplatają się z przygodami duetu bohaterów, do którego dołączają sympatyczny policjant i ksiądz, który być może trzyma jedną z nici do rozwiązania zagadek. Po drugiej stronie barykady znajduje się opętany szaleńczymi zamiarami przywódca tajemniczej sekty, który nie cofnie się przed niczym, aby zrealizować swe plany. Kiedy giną kolejne osoby, prowadzący nieformalne śledztwo bohaterowie zaczynają szukać związków łączących ofiary.

Wakacyjny klimat, sceneria zabytkowych kościołów w Kwidzynie i Fromborku, wykopaliska w świątyni, imię głównego bohatera, piękna współtowarzyszka przygody, tajemniczy przeciwnik, wiekowe księgi, zaszyfrowane wskazówki, zagadka historyczna, być może skarb… Pierwsze strony "Ornatu z krwi" sugerują czytelnikowi, że będzie miał do czynienia z historią zbliżoną do cyklu książek Zbigniewa Nienackiego o przygodach Pana Samochodzika, a szczególnie z powieścią „Pan Samochodzik i Templariusze”. Dalsza część książki, napisana z niebywałym rozmachem, to już jednak sensacyjna historia, trochę w stylu filmów z Jamesem Bondem, w której nie brakuje mocnych scen, strzelanin, pościgów i gwałtownych zwrotów akcji.

Nakładem wydawnictwa Oficynka, pod koniec ubiegłego roku ukazał się kolejny tom przygód redaktora Tomasza Horna. Recenzję nowej powieści Krzysztofa Beśki „Krypta Hindenburga” znajdziecie niebawem na stronach Zapomnianej Biblioteki.


Wydawnictwo: Oficynka
ISBN: 978-83-62465-73-6
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 578


środa, 14 maja 2014

"Król Tyru"


Tomasz Białkowski "Król Tyru"


„Drzewo morwowe,” „Kłamca” oraz „Król Tyru” wchodzą w skład trylogii kryminalnej Tomasza Białkowskiego. Czytelnikom sugeruję lekturę tych powieści właśnie w tej, właściwej kolejności.

Powieścią „Król Tyru” Tomasz Białkowski zamknął swoją trylogię poświęconą dramatycznym przygodom warszawskiego dziennikarza śledczego Pawła Werensa. Ta książka znacznie odbiega od poprzednich części cyklu. Nie znajdziemy tu aż tylu odniesień do Biblii i  makabrycznych zbrodni. Nadal jednak życie głównego bohatera dalekie będzie od spokoju i stabilizacji. W jego życiu zaszło bowiem kilka zmian. Dziennikarz porzuca pracę w redakcji warszawskiej gazety i podejmuje decyzję o przeprowadzce do Olsztyna, gdzie zamierza opiekować się chorym na Alzheimera ojcem. Pewnego dnia odbiera telefon, który burzy wszystkie jego plany. Dzwoni córka generała Szuberta, przywódcy sekty kainitów.  Szubert, zwany przez wtajemniczonych Montalto, doprowadził m.in. do zabójstwa stryja Pawła. Poruszony Werens na spotkaniu z córką decyduje się jej pomóc w odnalezieniu wnuczki generała – Klaudii.

W tym samym czasie w lesie na Mazurach, w słynnej piramidzie nieopodal Rapy zostają znalezione spalone zwłoki z odciętą głową. Sprawą zainteresował się policjant Adam Dera, którego zesłano karnie do niewielkiej miejscowości. Komisarz otrze się o śmierć, na własną rękę próbując rozwikłać tajemnicę piramidy.  W powieści pojawi się także kolejna nasza dobra znajoma z powieści „Kłamca” – piękna doktor Lena Lipska. Jak się okaże, w jej życiu również kryje się tajemnica. Dopadną ją cienie przeszłości, z którymi nie będzie mogła sobie poradzić. Możemy się domyślić, że drogi Leny i Pawła ponownie się skrzyżują, a młodzi pomogą sobie nie tylko w rozwiązywaniu problemów.

Tradycyjnie jak we wcześniejszych powieściach Białkowskiego często podróżujemy a więc i akcja jest bardzo dynamiczna. Umiejscowienie jej w okresie świątecznym (puste drogi, przydrożne bary i szpitalne korytarze, zaśnieżone lasy) sprawia, że zostajemy otoczeni niepokojącym, nieco mrocznym klimatem. Dlatego mimo iż intryga kryminalna nie należy do zbyt skomplikowanych z dużym zainteresowaniem przeczytałem powieść do końca i stwierdziłem, że chętnie dłużej zagościłbym z naszymi bohaterami w białej, mazurskiej scenerii.

Czyje zwłoki kryje piramida w Rapie? Czy Werensowi uda się odnaleźć wnuczkę swojego prześladowcy? Kogo obawia się Lena? Czy odpowiedzi na te pytania mają ze sobą jakiś związek, dowiemy się z trzeciej, ostatniej i najlepszej części trylogii Tomasza Białkowskiego „Król Tyru.” Polecam.


Wydawnictwo: Szara Godzina
ISBN: 978-83-935772-8-6
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 240

Moja ocena: 4+/6

wtorek, 8 października 2013

Mariusz Jaksa Czoba - komentarz do recenzji "Tajemnicy Starych Dunajczysk"


Mariusz Jaksa Czoba to pierwszy autor, który odwiedził naszego bloga. Na początku września miałem przyjemność zrecenzowania jego debiutu literackiego - książki „Tajemnica Starych Dunajczysk.” Zapytałem również autora o jego dalsze plany pisarskie, w tym o to czy jest w nich ujęta praca nad kontynuacją powieści. A oto co Mariusz napisał w komentarzu do recenzji:

Bardzo dziękuję za tak wysoką ocenę powieści. Cieszy mnie ona straszliwie. Dobre słowo o książce jest dla autora jak kroplówka ratująca życie.

Nie jest pewne, czy powstanie kontynuacja. Na razie nie powstaje... Po ukończeniu "Dunajczysk", jakby z rozpędu rozpisałem szczegółowy plan drugiej części (rozgrywającej się w innym zakątku Polski), ale pisanie powieści porzuciłem i tak jest do dzisiaj...

Samo pisanie lubię, bo to bardzo przyjemny stan, kiedy jest się "Tam" (np. w Starych Dunajczyskach) i ma się wpływ dosłownie na wszystko, np. czy bohater skręci w prawo, w lewo, czy skręci nogę. Słowem, można tworzyć własne, lepsze (?) światy, do których potem przychodzą inni (czytelnicy).

Ale pisanie książki - jeśli wszystko ma się w niej trzymać kupy - trwa długo, a potem trzeba znaleźć wydawcę, wypromować ją i sprzedać. A to jest dla mnie trudniejsze niż napisanie książki. No i wynik jest taki, że "Tajemnica Starych Dunajczysk" nie ma żadnej reklamy, promocji, patronatów medialnych. O jej istnieniu nie wie prawie nikt, nawet ci, którzy chcieliby przeczytać ciekawą książkę przygodową w dobrym stylu.

Gdyby nie łańcuch informacyjny kolejnych czytelników, którzy polecają książkę następnym, o "TSD" nie wiedziałby zupełnie nikt. Może coś się zmieni dzięki takim miejscom w sieci jak ten blog.

Podobno w sercu afrykańskiej dżungli istnieje fabryka samochodów lepszych od rolls royce. Co z tego, skoro nikt na świecie o niej nie wie... ;D

Twórcy tego bloga gratuluję świetnego pomysłu, życzę wytrwałości i sukcesów w budowaniu projektu. Niech ten adres w sieci stanie się podręcznym kompendium książki przygodowej dla każdego (jeśli nie encyklopedią gatunku). I jeszcze raz dziękuję za sympatyczną i wartościową recenzję.


m.j. czoba

http://ksiazkiprzygodowe.blogspot.com/2013/09/tajemnica-starych-dunajczysk-mariusz.html 


O książce „Tajemnica Starych Dunajczysk” możecie również pogawędzić na forum:

http://pansamochodzik.ok1.pl/viewtopic.php?t=1915





czwartek, 5 września 2013

"Tajemnica Starych Dunajczysk"

 


Mariusz Jaksa Czoba "Tajemnica Starych Dunajczysk"

 

Pojawienie się na rynku czytelniczym debiutanckiej powieści Mariusza Jaksy Czoby to doskonała wiadomość dla wszystkich, którzy przed laty zaczytywali się w książkach Zbigniewa Nienackiego i Adama Bahdaja. Autor w znakomity sposób splótł wątek historyczny z przygodowo-detektywistycznym, dzięki czemu powstała książka niewiele ustępująca dokonaniom powieściowym tych dwóch klasyków.

Bohaterem „Tajemnicy Starych Dunajczysk” jest Łukasz Jaksa, dziennikarz przebywający na wakacjach w malowniczej wiosce na Dolnym Śląsku. Bada on tajemniczą historię niemieckich ciężarówek, których cała kolumna zaginęła pod koniec II wojny światowej. W rozwiązaniu zagadki pomaga nastolatek Marti, mieszkający w wiosce pod opieką uroczej mamy.

W książce znajdziemy to, co miłośnicy przygody cenią najbardziej: zamczysko, stary kościół, cmentarz, tajemnicze miejsca w lesie, pościg, spacery z wykrywaczem, zamek, sztolnie, starą studnię, depozyt i zakończenie w stylu filmów z Jamesem Bondem. W powieści nie ma dłużyzn i zbędnych fragmentów, historia dynamicznie się rozwija. Z każdą stroną książki historia się komplikuje, ciężarówki schodzą na nieco dalszy plan, a coraz ważniejsza staje się tajemnicza rzeźba Pięknej Madonny z Torunia. Wszystko opisane jest bardzo plastycznie, aż chciałoby się pojechać do Dunajczysk i przespacerować śladami bohaterów powieści. Niestety, nigdy nie będzie to możliwe. Wioski nie znajdziemy na żadnej mapie, powstała w wyobraźni Autora.

Lektura „Tajemnicy Starych Dunajczysk” sprawi przyjemność zarówno 40-latkowi przemierzającego pola i lasy w poszukiwaniu pamiątek przeszłości, jego synowi jak i małżonce. Trudno porównać tę książkę do serii kontynuacji przygód Pana Samochodzika. Powieść Mariusza Jaksy Czoby bije większość z nich na głowę. A przynajmniej te kilka, które parę lat temu miałem okazję przeczytać.

Niedomknięty w książce wątek romansowy daje Autorowi pretekst ponownego wysłania bohatera do Dunajczysk lub innego tajemniczego miejsca, a to bardzo dobrze dla czytelnika. Kto wie, może za jakiś będziemy cieszyć się kolejnymi przygodami Łukasza Jaksy. W każdym razie autor w swoich wypowiedziach opublikowanych na forach internetowych tego nie wyklucza.

Tak jak sam Mariusz Jaksa Czoba napisał, to „powieść na jesienne weekendy i zimowe wieczory.” Bardzo przyjemna, wciągająca powieść. Polecam ją nie tylko miłośnikom Pana Samochodzika.


(Książka przeczytana w grudniu 2012 r.)

Wydawnictwo: Novae Res - Wydawnictwo Innowacyjne
ISBN: 978-83-7722-246-1
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 292
Moja ocena: 5/6