Joanna Kuciel-Frydryszak
„Słonimski. Heretyk na ambonie”
Tadeusz Konwicki, któremu Antoni
Słonimski zapisał w spadku telewizor Sony, nie był zdziwiony, gdy podczas
pogrzebu trumna z ciałem przyjaciela nie zmieściła się do grobu i trzeba było
poszerzać dół. „Był większy, niż przewidywały normy. Ale ja o tym wiedziałem” –
stwierdził Konwicki.
Słonimski nie tylko nie zmieścił
się w grobie, ale też zawsze wykraczał poza wszelkie próby szufladkowania go i
etykietowania, a było tych prób mnóstwo: liberał, pacyfista, antyklerykał, Żyd i
mason, wychowawca liberalnej inteligencji, ikona opozycji, guru różowego
salonu. Joanna Kuciel-Frydryszak pokazuje, że Słonimski wymykał się tym
klasyfikacjom, a jego osobowość fascynowała właśnie dzięki wewnętrznym
sprzecznościom.
Nade wszystko był wybitnym poetą,
członkiem słynnego poetyckiego ugrupowania Skamander, niedościgłym felietonistą
„Wiadomości Literackich”, „Tygodnika Powszechnego” czy „Szpilek”, dramaturgiem
i satyrykiem. Również autorytetem dla rodzącej się w PRL-u demokratycznej
opozycji, „Polakiem maniakalnym”, jak pisał o sobie.
Zwalczał i wyśmiewał nacjonalizm
i ksenofobię, za co płacił wysoką cenę – jak wtedy, gdy w warszawskiej kawiarni
młody poeta o narodowych poglądach uderzył Słonimskiego w twarz, czy w 1968
roku, kiedy Władysław Gomułka zaatakował go w swoim słynnym przemówieniu.
Nie doczekał końca PRL-u, ale go
przeczuwał. Pisał: „Polska to taki dziwny kraj, w którym wszystko jest możliwe,
nawet zmiany na lepsze”.
„Mój szef” – mówi o nim Adam Michnik. Król felietonu, mistrz ciętej
riposty, guru opozycji lat sześćdziesiątych. Antoni Słonimski zapewne
odpowiedziałby na taki panegiryk o sobie: dlaczego król, a nie cesarz? Jego
„podwójnie rozwinięte gruczoły nienawiści” reagowały na każdy przejaw
tromtadracji, głupoty i nacjonalizmu. Biografki doczekał się
wybitnej. Heretyka na ambonie czyta się wybornie. To pełna anegdot,
historycznie udokumentowana opowieść napisana z biglem. Strach pomyśleć, gdzie
byłaby polska kultura, gdyby nie Słonimski. Marcin Zaremba, historyk
Skamandryta, poeta, felietonista, krytyk, dysydent, gentleman – te
słowa nie oddają złożoności osoby Antoniego Słonimskiego, niezwykłego
człowieka, który był nie tylko świadkiem wydarzeń XX wieku, ale też ich bardzo
aktywnym uczestnikiem. Książka Joanny Kuciel-Frydryszak to portret namalowany z
miłością, chociaż na pewno nie bezkrytyczny. Do przeczytania jednym tchem i do
głębokiego zamyślenia się nad tym, jak można zachować się przyzwoicie w
konfrontacji z okrutną historią. Katarzyna Kasia, filozofka

O postaciach takich jak Antoni Słonimski często pisze się tak, że
trudno mi uwierzyć, że w ogóle ktoś taki był. Stawia się pomniki albo się je
burzy, tworzy się legendy i szasta anegdotami (bywa, że zmyślonymi i
przypisywanymi kilku osobom). Do portretów dorysowuje się aureole albo rogi.
Ostatnio coraz popularniejsze stają się „biografie wywlekane”. Joanna
Kuciel-Frydryszak niczego Słonimskiemu nie dokleja, nie dorysowuje, nie
podsadza go na żaden cokół ani z cokołu nie strąca. Pisze o nim tak, że wierzę,
że ktoś taki naprawdę był. I że był fascynujący. Szczerze polecam.
PS Słonimski pisał: „(…) kwiaty są świnie”. Można się z nim nie
zgadzać, ale warto się zastanowić, czy na pewno wszystkie są w porządku? Artur
Andrus, dziennikarz
Książka na stronie wydawcy:
https://marginesy.com.pl/sklep/produkt/133951/slonimski
Wydawca: Wydawnictwo Marginesy
ISBN: 9788368121100
Liczba stron: 472
Rok wydania: 2024