czwartek, 31 lipca 2014

"Kresy we krwi"




Marek Koprowski "Kresy we krwi"


W maju 1945 r. zakończyła się II wojna światowa. Zmienił się przebieg granic naszego kraju. Wielu naszych rodaków pozostało za Bugiem. Dla nich wojna jeszcze trwała, choć miała już inny charakter. Książka Marka Koprowskiego „Kresy we krwi” przedstawia dzieje Polaków, którzy po „wyzwoleniu” stali się obywatelami Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. To także książka o instytucji jednoczącej Polaków na Wschodnim Podolu – Kościele katolickim. Autor w swej pracy przedstawił historie kilku ośrodków polskości na wschodzie: w Gródku Podolskim, Barze, Chmielnickim, Murafie, Latyczowie, Starogrodzie, Miastkówce, Połonnem oraz Mańkowcach.



Cmentarz na Kresach. Fot. Autor Bloga


Polskie parafie na Ukrainie borykały się z prześladowaniami aż do 1989 r.  Marek Koprowski ukazał metody zastraszania i utrudniania działalności religijnej ze strony aparatu bezpieczeństwa oraz determinację i pomysłowość księży pracujących w środowiskach polonijnych, którzy broniąc swoich parafii narażali się na więzienie i zesłania. Duchowni byli stale inwigilowani. Bardzo często padali ofiarą mordów i napadów. Podczas niemal każdego nabożeństwa w kościołach przebywali agenci KGB. Księża zmuszeni byli do fałszowania ksiąg kościelnych, w których rejestrowali tylko ułamek udzielonych chrztów i ślubów. Władze pod byle pretekstem usuwały ich z parafii. Do historii przeszedł fortel jednego z proboszczów, który zainicjował akcję wysyłania do władz oszczerczych listów, w których przedstawiano go jako pijaka i lubieżnika oraz proszono o usunięcie go z parafii. Księdza oczywiście pozostawiono, licząc na to, ze swoim postępowaniem doprowadzi do zniszczenia katolickiej wspólnoty w regionie.

Głośnym echem odbiła się także akcja parafian, którzy w obronie swego duszpasterza udali się do miasta Chmielnicki, otoczyli pomnik Lenina, uklękli przed nim i zaczęli się modlić aby władze nie usuwały proboszcza. Akcja ta wzbudziła w mieście niemałą sensację, a ksiądz niebawem powrócił do swojej parafii. Wiele tego typu przykładów walki o kościół znajdziemy w książce Marka Koprowskiego. „Kresy we krwi” to reporterski zapis relacji osób które znały bohaterów trudnych czasów przymusowej rusyfikacji, laicyzacji i stalinowskiego terroru. To w głównej mierze dzięki bohaterskiej postawie księży i parafian władzom radzieckim nie udało się unicestwić ośrodków polskości na Kresach.


Wydawnictwo: Fronda
ISBN: 978-83-62268-77-1
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 250


poniedziałek, 28 lipca 2014

"Skarby polskie. Przewodnik dla poszukiwaczy i hobbistów"


Włodzimierz Antkowiak "Skarby polskie. Przewodnik dla poszukiwaczy i hobbistów"



Ziemie polskie były świadkiem wielu burz i zawirowań dziejowych. Choć dość dużo sekretów z przeszłości zostało już wyjaśnionych, nadal jeszcze wiele czeka na rozwiązanie. Książka Włodzimierza Antkowiaka „Skarby polskie. Przewodnik dla poszukiwaczy i hobbystów” to pozycja, która zainteresuje zapewne większość osób rozpoczynających przygodę z eksploracją raz pasjonatów tajemnic historycznych.




Wielisławka 1990 rok. Autor przed wejściem do sztolni starej kopalni złota nad Kaczawą. 
Fot. Hubert Maliszewski. Źródło: Włodzimierz Antkowiak

„Skarby polskie. Przewodnik dla poszukiwaczy i hobbystów,” wkładka.


Przewodnik podzielony jest na cztery rozdziały: „Echa średniowiecza,” „Zostało po Napoleonie,” „II wojna światowa,” oraz „Inne miejsca warte uwagi.” W każdym z rozdziałów Włodzimierz Antkowiak przedstawia szereg miejsc nieobcych amatorom eksploracji, archeologom i historykom, jak np. Grunwald, Książ, Mierzeja Wiślana, Międzyrzecki Rejon Umocniony czy Riese. Obok nich w przewodniku znajdziemy informacje o dziesiątkach innych, miast, miasteczek, rzek i jezior wartych odwiedzenia przez poszukiwaczy pamiątek historycznych. Autor w przedmowie przyznaje, że „największa liczba punktów prezentowanych tu jako obiecujące, warte przyjrzenia się, badań geofizycznych i poszukiwań, to miejsca odpowiednie do eksploracji prowadzonej przez poszukiwaczy-hobbystów.”[1] Co prawda większość z eksploratorów nie dysponuje drogimi georadarami lecz korzysta zazwyczaj ze zwykłych wykrywaczy metali, nic nie stoi jednak na przeszkodzie aby zweryfikować posiadanym sprzętem informacje o potencjalnych miejscach ukrycia skarbów zawartych w przewodniku.

Sam przewodnik Włodzimierza Antkowiaka należy traktować nie tylko jako bazę miejsc do organizowania wypraw poszukiwawczych. Stanowi on także zbiór doskonałych wskazówek, na co zwracać uwagę przy typowaniu i wyszukiwaniu obszarów wartych eksploracji w pobliżu naszych miejsc zamieszkania. Nie trzeba bowiem wyjeżdżać w Góry Sowie aby przeżyć niezapomniane przygody podczas wędrówek z mapą i wykrywaczem. Muszę przyznać, że wertowanie starych ksiąg, pamiętników i analizowanie map sprawia mi równie dużo przyjemności co późniejsze potwierdzanie uzyskanych w ten sposób danych w terenie.

Włodzimierz Antkowiak poświęcił również sporo miejsca zasadom bezpieczeństwa, jakie należy zachować aby nie narazić się na zagrożenia podczas rozwiązywania zagadek archeologicznych. Na ostatnich stronach znajdziemy także krótkie biografie ludzi zasłużonych dla polskiej eksploracji, Statut Międzynarodowej Agencji Poszukiwawczej oraz adresy Urzędów Wojewódzkich Konserwatorów Zabytków. Zamieszczona w przewodniku obszerna bibliografia umożliwi zainteresowanym czytelnikom dotarcie do dziesiątek publikacji źródłowych z zakresu eksploracji, historii, muzealnictwa i archeologii. Polecam.


Wydawnictwo: Bellona
ISBN: 978-83-11-12673-2
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 287


[1] Włodzimierz Antkowiak „Skarby polskie. Przewodnik dla poszukiwaczy i hobbystów,” s. 11.

sobota, 26 lipca 2014

"Polska wzdłuż i wszerz. Wybrzeże Bałtyku i pojezierza"


Dariusz Jędrzejewski "Polska wzdłuż i wszerz. Wybrzeże Bałtyku i pojezierza"


„Piękna nasza Polska cała” śpiewał przed laty zespół Mazowsze. Jednak to północne tereny naszego kraju w okresie wakacyjnym są najchętniej odwiedzane przez turystów. Bliskość morza, malownicze jeziora i lasy sprawiają, że latem drogi i nieliczne autostrady prowadzące na wybrzeże zapełniają się tysiącami samochodów. Wystarczy jednak zjechać z głównej drogi aby odnaleźć dziesiątki innych, nie mniej wartych odwiedzenia miejsc na turystycznej mapie regionu. Pomoże nam w tym przewodnik „Polska wzdłuż i wszerz. Wybrzeże Bałtyku i pojezierza” autorstwa fotografa i podróżnika Dariusza Jędrzejewskiego.


Zamek w Malborku. Źródło: Dariusz Jędrzejewski 
„Polska wzdłuż i wszerz. Wybrzeże Bałtyku i pojezierza,” s. 173.


Przewodnik podzielony jest na dwie obszerne części. W pierwszej, zatytułowanej „Wybrzeże Morza Bałtyckiego. Wakacyjne eldorado” znajdziemy garść niezbędnych wiadomości o największych atrakcjach turystycznych głównych miast północnej Polski: Szczecina, Kołobrzegu, Koszalina, Słupska, Trójmiasta a także miasteczek znajdujących się nad Zalewem Szczecińskim, wybrzeżu środkowym, kaszubskim i Mierzei Wiślanej. Część  druga, „W krainie jezior północnej Polski” zawiera dane o najpiękniejszych miejscach kilkunastu pojezierzy, m.in. Pojezierza Myśliborskiego, Drawskiego, Kaszubskiego, Iławskiego, Mazurskiego oraz Borów Tucholskich i terenów wzdłuż doliny dolnej Wisły.

Przewodnik jest uniwersalnym kompendium wiedzy zarówno dla turysty lubującego się w leniuchowaniu na plaży, wędkowaniu, jak też dla bardziej aktywnych amatorów spędzania wolnego czasu, wakacji, czy urlopów. Wypełniony jest tysiącami informacji o miastach, kurortach, uzdrowiskach, plażach, parkach narodowych i krajobrazowych.  Nie pominął autor również obiektów, które mnie najbardziej interesują: starych kościołów i katedr, fortyfikacji, muzeów, dworów, pałaców i zamków. Jeśli zmęczymy się zaglądaniem do zabytkowych podziemi i zapragniemy nieco zwolnić tempo podróży znajdziemy tu także wiadomości o lokalizacji najbliższego kina, teatru, czy filharmonii.

Z przewodnikiem pod ręką bez trudu odnajdziemy także punkty informacji turystycznej, dowiemy się o organizowanych w okolicy rejsach wycieczkowych, festiwalach i innych cyklicznych imprezach rozrywkowych. Przewodnik uzupełniają setki zdjęć. Fotografie to mocny punkt niniejszej publikacji, dlatego trochę szkoda, że ze względu na format wydawnictwa większość z nich jest zamieszczona w dość niewielkich rozmiarach. Na wewnętrznej stronie okładki znalazłem zapowiedź wydania kolejnych części przewodnika: „Góry i pogórza południowej Polski” oraz „Niziny i wyżyny. Między Odrą a Bugiem.”


Wydawnictwo: Burda NG Polska
ISBN: 978-83-7596-469-1
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 400

wtorek, 22 lipca 2014

"Druga bitwa o Monte Cassino i inne opowieści"


Aleksandra Ziółkowska-Boehm "Druga bitwa o Monte Cassino i inne opowieści"


Aleksandra Ziółkowska-Boehm, mieszkająca w Stanach Zjednoczonych pisarka miała przywilej pracować przez kilka lat jako sekretarka i asystentka Melchiora Wańkowicza. Wiele dzieł tego klasyka reportażu stoi na półkach mojej biblioteczki. Pamiętam też, że kilkanaście lat temu, po lekturze „Karafki La Fontaine'a” sięgnąłem po niewielką książeczkę jej autorstwa pt. „Blisko Wańkowicza” będącą podsumowaniem współpracy z wybitnym pisarzem. Wańkowicz w testamencie przekazał autorce swoje imponujące archiwum a jego duch często powraca w twórczości pisarki. Również książkę „Druga bitwa o Monte Cassino i inne opowieści” otwiera historia o ostatnich dniach życia córki pisarza - Krystyny Wańkowiczówny, znanej czytelnikom m.in. z powieści „Ziele na kraterze.” Relacja ta powstała w oparciu o wspomnienia Janusza Brochwicza-Lewińskiego „Gryfa” – świadka śmierci dziewczyny w szóstym dniu powstania warszawskiego.



Połowa sierpnia. Stanowisko strzeleckie przy Placu Zamkowym, pomiędzy Piwną i Ślepą.
Strzela z błyskawicy z lewego ramienia plutonowy podchorąży Jerzy Sikorski, 
obok kapral Jerzy Łyczkowski. Fot. Wiesław Chrzanowski. 
Źródło: Aleksandra Ziółkowska-Boehm „Druga bitwa o Monte Cassino i inne opowieści,” s. 40.


Elementem łączącym wszystkie historie przedstawione przez autorkę w tym obszernym tomie jest właśnie okres wojny i okupacji oraz wplecione weń losy kilkudziesięciu Polaków. Kiedy zerknąłem do spisu treści byłem przekonany, że w książce znajdę tylko dziewięć opowieści. Nic bardziej błędnego. Każdy z rozdziałów składa się z bardzo wielu barwnych, często dramatycznych epizodów tworząc wciągającą mozaikę historyczną.



Okładka pierwszej książki Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm „Blisko Wańkowicza.” 
Fot. Autor Bloga.


W książce znajdziemy cały szereg emocjonujących, nie znanych szerzej historii: wspomnień z powstania warszawskiego, z ogarniętego wojną Wołynia, Wileńszczyzny i Polesia. Zapoznamy się z nieznaną wersją kluczowego momentu bitwy pod Monte Cassino oraz różnymi aspektami życia byłych żołnierzy polskiego państwa podziemnego na obczyźnie. Gdzieniegdzie pośród tragicznych historii znajdziemy wplecione bardziej radosne wspominki, jak np. o dziecinnych zabawach z dawnych lat. O grze w cymbergaja, dwa ognie i w klasy. Trudno się nie zgodzić z autorką zdania „Nie tylko zabawy były trochę inne, ale my, dzieci, byliśmy inni.”[1]

Aleksandra Ziółkowska-Boehm pozostaje lub pozostawała w przyjacielskich relacjach z większością bohaterów swej książki. Zaowocowało to powstaniem niezwykłego dzieła wypełnionego bardzo osobistymi wspomnieniami postaci, które często anonimowo, ale zapisały się złotymi zgłoskami w historii naszego kraju. Bohaterowie udzielili zgody na zamieszczenie w niniejszej publikacji prywatnej korespondencji z autorką, dzięki czemu książka zyskuje inny, bardziej osobisty wymiar.


Wydawnictwo: Iskry
ISBN: 978-83-244-0363-9
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 516


[1] Aleksandra Ziółkowska-Boehm „Druga bitwa o Monte Cassino i inne opowieści,” s. 246.



sobota, 19 lipca 2014

"Ziemie niczyje"


Maciej Paterczyk "Ziemie niczyje"


Rok 1945. Dobiegają końca działania wojenne. Wojska Armii Radzieckiej za dwa miesiące zdobędą stolicę III Rzeszy. Pustoszeją miasta, miasteczka i wioski na wschód od Odry. Sznury niemieckich ciężarówek wywożą co się da z terenów, na które już niebawem spadną bomby zrzucane z samolotów z czerwonymi gwiazdami na skrzydłach. Tysiące niemieckich mieszkańców w panice pakuje swój dobytek i ucieka z zagrożonych obszarów. Nie wszystko da się zabrać ze sobą, część trzeba ukryć, większość zostawić. Trzeba się spieszyć. Pomiędzy wojskami niemieckimi a radzieckimi pozostaje pas ziemi niczyjej.

Nim ukształtuje się na tych ziemiach polska administracja, nim dwórki, pałace, domy i chaty znajdą nowych właścicieli, ziemie te staną się areną wielu mordów, gwałtów i grabieży. Na obfite poniemieckie łupy liczą nie tylko Rosjanie, lecz także setki grup polskich szabrowników. Przygody jednej z nich przedstawił w swojej powieści Maciej Paterczyk. Bohaterowie jego książki: Brodacz, Chudy i Chłopiec wędrując na zachód wiedzą, że nie mogą zbliżyć się do Niemców a jednocześnie muszą uważać na zbliżające się oddziały radzieckie. Unikają więc otwartych przestrzeni, przemieszczając się bocznymi dróżkami i lasami. Od czasu do czasu odwiedzają opuszczone miejscowości wypełniając niesione worki wszystkim co przedstawia większą wartość. Co jakiś czas zatrzymują się w odludnych miejscach, zakopują swe skarby a miejsca ich ukrycia zaznaczają na mapach.

Pewnego dnia dołącza do nich młoda dziewczyna. Prosi trójkę szabrowników aby zabrali ją ze sobą do Szczecina. Mówi im, że wie gdzie w tym mieście Niemcy ukryli cenne obrazy i kosztowności zrabowane z polskich muzeów. Dziewczyna zamierza po zakończeniu wojny zwrócić malowidła państwu polskiemu, a naszym bohaterom w zamian za pomoc chce oddać pozostałe drogocenne przedmioty. Mężczyźni przyjmując jej propozycję, nie zdają sobie sprawy, że trudna wędrówka stanie się jeszcze bardziej niebezpieczna.

Choć ich celem jest wzbogacenie się, pamiętają jednak i o niematerialnych sprawach. Np. nieformalny przywódca grupy, będący autorytetem dla swoich kompanów - Brodacz troszczy się o nastoletniego Chłopca, uczy go czytać i pisać, dba aby podczas tułaczki nie przydarzyło mu się nic złego. Każdy z bohaterów powieści Macieja Paterczyka oprócz worków z łupami niesie ze sobą bagaż tragicznych wojennych przeżyć. „Ziemie niczyje” to pasjonująca powieść nie tylko o włóczędze szabrowników lecz także historia o przyjaźni, odpowiedzialności i zaufaniu, o wartościach, które często dewaluowały się w czasach wojennego zamętu. Polecam.


Wydawnictwo: Bellona
ISBN: 978-83-11-13279-5
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 283


wtorek, 15 lipca 2014

"Życie przestępcze w przedwojennej Polsce"


Monika Piątkowska "Życie przestępcze w przedwojennej Polsce. Grandesy, Kasiarze, Brylanty"


Wyidealizowane i kolorowe z pozoru lata dwudzieste i trzydzieste były w rzeczywistości pełne szarych odcieni. Trudno znaleźć dziedzinę życia wolną od kryminalnych skaz. Wszystkie aspekty przestępczego półświatka udało się doskonale przedstawić Monice Piątkowskiej w opracowaniu „Życie przestępcze w przedwojennej Polsce. Grandesy, kasiarze, brylanty.”

W przeciwieństwie do pitavali, w których rozdziały zazwyczaj dotyczą jednej historii kryminalnej, Monika Piątkowska podzieliła swą pracę na kilka części, z których każda dotyka jednego z przejawów przestępczości w międzywojennej Polsce. I tak mamy rozdziały poświęcone złodziejom, przestępstwom popełnianym na wsi, oszustwom, problemom z prostytucją, handlem ludźmi, przestępczością nieletnich oraz sensacjom kryminalnym, którymi karmili się czytelnicy codziennych gazet. Bo i o „kryminalnych celebrytach” międzywojnia znajdziemy pokaźny zasób sensacyjnych niegdyś informacji. Na pierwszy plan wysuwa się tu duet znany nawet osobom, które są znawcami historii międzywojnia. Mam tu na myśli Stanisława Cichockiego, znanego wszystkim jako „Szpicbródkę,” przed którym drżeli dyrektorzy wszystkich banków II RP oraz Ritę Gorgonową, guwernantkę oskarżoną o zabójstwo córki lwowskiego architekta. Sprawą Gorgonowej żyła cała Polska. 40 lat później na postawie jej historii Janusz Majewski zrealizował znakomity film fabularny. Na ekrany trafił także słynny kasiarz, w którego postać wcielił się Piotr Fronczewski w komedii muzycznej Janusza Rzeszowskiego i Mieczysława Jahody „Hallo Szpicbródka ...”



Fot.1. Kościotrup Jankowiaka stojący wśród dowodów rzeczowych na stole przed Trybunałem, 
„Tajny Detektyw” nr 15, 1932 r. Źródło: „Życie przestępcze …,” s.406.


Fot. 2. Ostatni taniec Igi Korczyńskiej, tancerki teatrzyku „Ananas” w Warszawie, 
„Tajny Detektyw” nr 17, 1932 r., Źródło: „Życie przestępcze …,” s.294.

 
Wypełniając rozdziały barwnymi historiami ze światka przestępczego Autorka stworzyła niemal encyklopedię kryminalną lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku. Karty książki Moniki Piątkowskiej zaludniają pospolici kieszonkowcy, kasiarze, gangi wymuszające haracze, kłusownicy, przemytnicy, mordercy, oszuści matrymonialni i prostytutki. Wszystkich łączy jedno: bieda. Brak pracy, środków do życia skłaniał zdesperowanych mieszkańców wsi, miast i miasteczek do wkroczenia na drogę przestępstwa. Autorka zwróciła również uwagę na dramat dzieci i łzy kobiet zmuszanych do sprzedawania swego ciała.



Fot. 3. Proces Rity Gorgonowej oskarżonej o zabójstwo Elżbiety (Lusi) Zaremby, 
córki lwowskiego architekta Henryka Zaremby przed Sądem Okręgowym w Krakowie. 
Źródło: „Życie przestępcze …,” s.442.

Wiele miejsca zajmuje także ocena pracy organów ścigania, działalności sądów oraz opinii publicznej w okresie od odzyskania niepodległości aż po wybuch II wojny światowej. Niedoinwestowanie policji państwowej powodujące braki w wyposażeniu i fachowości kadr było skwapliwie wykorzystywane przez amatorów nielegalnego wzbogacania się. Policjanci w typie komisarza Przygody znanego z „Vabanku,” którego postać również pojawia się w książce należeli w tamtych czasach niestety do wyjątków. A nie możemy zapominać, że właśnie w tym okresie na ziemiach polskich zaczęły zawiązywać się pierwsze struktury mafijne: banda Taty Tasiemki w Warszawie i Bruderferajn w Wilnie.

Przestępcze podziemie posiadało własne prawo oraz kodeks honorowy. Przedwojenna ferajna umiała o siebie zadbać. Pamiętała o kumplach, którzy własną melinę zamienili na ciasną więzienną celę. Monika Piątkowska pisząc na ten temat skorzystała m.in. z pamiętników Urke Nachalnika - złodzieja, który właśnie w więzieniu zapałał miłością do literatury. W przedwojennym półświatku znajdziemy przedstawicieli wszystkich profesji od dorożkarza po urzędnika, od rolnika po artystę rewiowego.

Książka powstała we współpracy z Narodowym Archiwum Cyfrowym. Dzięki temu wzbogacają ją setki fotografii z miejsc zbrodni, sal sądowych, kawiarni, kabaretów, przytułków, komisariatów policji i wszelakich miejsc, do których docierał choć cień mrocznego świata naszych pradziadków. Autorka wykorzystała olbrzymią ilość informacji oraz zdjęć z ówczesnej prasy codziennej, w tym oczywiście z „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” oraz kontrowersyjnego „Tajnego Detektywa.” Polecam.


Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN
Seria wydawnicza: Przedwojenna Polska
ISBN: 978-83-01-17232-9
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 464


czwartek, 10 lipca 2014

"Strach. Opowiadania kresowe"


Stanisław Srokowski "Strach. Opowiadania kresowe"


W książce Stanisława Srokowskiego znajduje się dwanaście opowiadań. Każde z nich wzrusza, przeraża i zmusza do refleksji. Spoiwem wszystkich przedstawionych historii jest wszechobecny w nich Strach. Pochodzący z miejscowości Hnilcze na Kresach Wschodnich autor był jako dziecko świadkiem tragicznych dla Polaków i Ukraińców wojennych dramatów. Wielu opowieści wysłuchał z ust swoich krewnych. Choć jak pisze wszelkie podobieństwo do nazw, nazwisk i postaci jest przypadkowe to niestety wydarzenia przedstawione w książce rzeczywiście miały miejsce.

Już pierwsze opowiadanie pt. „Pochowek polski” jest symboliczną zapowiedzią tego co przeżyją polscy mieszkańcy Kresów. Czytamy opowieść żołnierza, który przedzierając się do rodzinnej wioski po przegranej wojnie obronnej w 1939 r. jest świadkiem szokującej ceremonii odbywającej się nocą na cmentarnym wzgórzu. Zgromadzeni tam ukraińscy mieszkańcy wioski pod przewodnictwem miejscowego popa dokonują profanacji munduru polskiego żołnierza, oraz polskich symboli narodowych: orła w koronie i biało-czerwonej flagi. Plują na orła, deptają go, a następnie wrzucają wraz z flagą i mundurem do dołu. Przy brawach tłumu pop oznajmia, że właśnie pochowali Polskę i zachęca zebranych aby zabijali Lachów bez litości w każdym czasie i w każdym miejscu. Krzyczy, że na tych ziemiach nie ma miejsca dla Polaków, lecz tylko dla Ukraińców.



Gdzieś na Kresach. Fot. Autor Bloga


Autor przyznaje, że celem publikacji było ukazanie klimatu zbrodni i degeneracji człowieka mającej korzenie w ideologii nacjonalistycznej. Stanisławowi Srokowskiemu zależało również na oddaniu atmosfery w jakiej mordy miały miejsce oraz na przedstawieniu reakcji otoczenia na dokonujące się zbrodnie. Dlatego też nie oszczędził nam przerażających opisów morderstw oraz tortur, jakie zadawali ukraińscy mieszkańcy polskim sąsiadom, z którymi łączyły ich wielowiekowe więzy. Napadano na kościoły, księży, profanowano cmentarze, zabijano, kobiety, dzieci i starców. Śmiercią karano tych nielicznych Ukraińców, którzy nie wpadli w morderczy amok i usiłowali przeciwstawić się bandom OUN – UPA ratując swoich polskich przyjaciół.

Nie jest to pierwsze opracowanie poświęcone zbrodniom ukraińskich nacjonalistów na Kresach, które przeczytałem. Żadne z nich jednak nie zrobiło na mnie takiego wstrząsającego wrażenia jak dzieło Stanisława Srokowskiego. "Strach. Opowiadania kresowe” to mocna, trudna, ważna książka. Polecam.


Wydawnictwo: Fronda
ISBN: 978-83-64095-12-2
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 251

niedziela, 6 lipca 2014

"Duchy Inków"


Jolanta Maria Kaleta "Duchy Inków"


Burzliwe były dzieje malowniczo położonego na prawym brzegu Zbiornika Czorsztyńskiego zamku w Niedzicy. Na przestrzeni kilku stuleci swego istnienia wielokrotnie zmieniał właścicieli. W latach siedemdziesiątych XX wieku średniowieczna warownia była tłem kultowego serialu dla młodzieży „Wakacje z duchami,” zrealizowanego przez Stanisława Jędrykę na podstawie książki Adama Bahdaja. Dlatego też bardzo chętnie sięgnąłem po powieść „Duchy Inków,” której akcja rozgrywa się w tym właśnie miejscu.

Bohaterką książki jest Inka Złotnicka. To młoda, piękna kobieta po przejściach, matka 10-letniego chłopca, zdolna i ambitna doktor archeologii. Trudno uwierzyć, ale żyły niegdyś takie kobiety na ziemiach polskich. Złotnicka odwiedza niedzicki zamek, zamierza bowiem rozwikłać zagadkę rodzinną. Pragnie sprawdzić ile prawdy jest w opowieściach jej ojca i dziadka, mówiących o tym, iż ich ród wywodzi się od inkaskiej księżniczki Uminy, której trumna ma się znajdować w podziemiach niedzickiego zamku. 




Zadania nie ułatwiają ją oficer służb bezpieczeństwa kapitan Sobol oraz peruwiański rewolucjonista Komandante Eduardo, których zadaniem jest odnalezienie w Niedzicy legendarnego skarbu. Szukając wskazówek, które mogłyby ich do niego doprowadzić, usiłują porwać syna Inki. Esbek i jego fajtłapowaty, lubiący zaglądać do kieliszka towarzysz nie przepadają za sobą. Za to ich zabawne perypetie i przekomarzania się z pewnością wywołają uśmiech na twarzy niejednego czytelnika.




Z lewej strony: zamek w Niedzicy w jesiennej odsłonie,
 po prawej: okno przez które kapitan Sobol włamał się do zamku. 

Powieść zawiera niemal wszystkie składniki, jakich poszukują miłośnicy literatury przygodowej: nocne wędrówki po zamkowych kryptach, komnatach i korytarzach, wycieczki na stary cmentarz czy też tajemnicze teksty będące zaszyfrowaną wskazówką niezbędną do odnalezienia skarbu. Trzeba też wspomnieć o wątku miłosnym umiejętnie wplecionym w fabułę powieści, oraz o pierwiastkach fantastycznych, dzięki którym można tu znaleźć pewne dalekie analogie z powieścią Zbigniewa Nienackiego „Pan Samochodzik i człowiek z UFO.” Bez uszczerbku dla fabuły mogłaby jednak Autorka pominąć opisy miłosnych uniesień oraz usunąć kilka zbyt soczystych przekleństw, które raczej  nie powinny znaleźć się w powieści przygodowej, po którą może sięgnąć duża grupa młodych czytelników. Trudno też uwierzyć, aby chłop na schwał, jakim był Sobol po wypiciu trzech kieliszków wódki czuł mdłości a „cały świat latał mu przed oczyma.”[1] Dla pewności wykonałem podobny eksperyment i po wypiciu zbliżonej ilości alkoholu nie stwierdziłem u siebie wyżej wymienionych objawów.

„Duchy Inków” to druga po „Wrocławskiej Madonnie”[2] powieść Jolanty Marii Kalety, którą miałem okazję przeczytać. Muszę podkreślić, że Autorka potrafi przenieść czytelnika w czasy PRL-u. Akcja powieści rozgrywa się pomiędzy 1986 a 1989 rokiem. Łatwo to ustalić na podstawie „muzycznych wskazówek” zamieszczonych w książce. Inka przebywając w Niedzicy nuciła pod nosem przebój Madonny „Papa Don`t Preach” a agent służby bezpieczeństwa śledzący główną bohaterkę, siedząc w Polonezie rozmarzył się słuchając Beaty Kozidrak śpiewającej hit Bajmu „Dwa serca, dwa smutki.”

Jolanta Maria Kaleta sięgnęła po legendę o odnalezieniu po II wojnie światowej inkaskiego kipu, rzekomo zawierającego informację o ukrytym skarbie i zbudowała wokół niej historię, którą trudno porównać z dziełem Adama Bahdaja, ale możemy spędzić przy niej kilka całkiem udanych, pełnych przygód wakacyjnych wieczorów.



Wydawnictwo: Psychoskok
ISBN: 978-83-7900-186-6
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 383




[1] Jolanta Maria Kaleta „Duchy Inków,” s. 286.

środa, 2 lipca 2014

"Zielona rakieta"


Halina Rudnicka "Zielona rakieta"


Dziesięć lat po zakończeniu II wojny światowej Szymek, Romek i Felek marzą o ucieczce z Polski na zachód. Fantazjują o pełnym ciekawych przygód, dostatnim  życiu. Aby zebrać pieniądze niezbędne do realizacji swojego celu chłopcy kradną i dokonują napadów. Po ostatnim, brutalnym wybryku, najmłodszy z trójki, Szymek nie chce już dłużej postępować, tak jak jego koledzy. Pewnego dnia matka informuje go, że wuj mieszkający w Karkonoszach zaprasza ich do złożenia świątecznej wizyty. Chłopiec ma nadzieję, że dzięki wyjazdowi uda mu się zerwać z niechlubną przeszłością.

Po kilku dniach matka postanawia, że syn zostanie dłużej u wuja, tym bardziej że w Warszawie wychowywał się bez ojca i „brakuje mu męskiej ręki.” Zapisuje go do lokalnej szkoły. Szymek wrasta w nowe środowisko, poznaje kolegów, angażuje się w pracę szkolnej gazetki. Niestety jego zaufanie pozyskuje także nieco starszy chłopak - Waldemar Linke. Szymek zwierza się mu z planów przekroczenia granicy. Po pewnym czasie Linke dowiaduje się o warszawskich ekscesach Szymka i postanawia wykorzystać tę wiedzę do swoich niecnych zamiarów. Szantażuje młodszego kolegę żądając od niego aby wykradł tajemnicę produkcji pewnego lekarstwa od wuja, pracującego w fabryce leków. Chłopiec pozornie ulega szantażowi, cały czas jednak myśli jak rozprawić się z Waldemarem. Podejrzewa go o szpiegostwo i marzy o tym aby zebrać dowody, co jak sądzi wybieli jego warszawską przeszłość. Nie jest to proste, a przed chłopcem spiętrza się coraz więcej problemów. Szymek w poczuciu beznadziejności decyduje się zimą przedrzeć przez granicę. Decyzja ta omal nie kosztuje go utraty życia.

Powieść została napisana w 1958 r. Akcja zaś rozgrywa się kilka lat wcześniej. Książka zawiera bardzo wiele akcentów pedagogiczno-wychowawczo-propagandowych, mocno już zwietrzałych z perspektywy dzisiejszego młodego człowieka. Trudno uwierzyć, aby uczniowie IX klasy z pasją i pewną fachowością rozmawiali o produkcji lekarstw, czy też geologii, a Autorka poświęciła takim rozmowom kilkanaście stron. Pojawia się także informacja o szkodliwości palenia papierosów oraz element science fiction (patrząc na dzisiejszych nastolatków) - troska klasy o chorego nauczyciela. Nie można też zapomnieć o ważnej roli jaką spełniają w powieści dzielni, mądrzy i wrażliwi żołnierze wojsk ochrony pogranicza.

Czas jak widać zrobił swoje, ale mimo, że książka przesiąknięta jest „duchem epoki” z przyjemnością wróciłem do niej po wielu latach. Po odsączeniu warstwy ideologicznej pozostaje nam bowiem doskonała, pełna dramaturgii powieść sensacyjna. Nie można przejść obojętnie obok losów chłopca, który szuka swojej życiowej drogi, bojąc się jednocześnie aby nie odezwała się do niego przeszłość.

Książka Haliny Rudnickiej to niemal elementarz dla współczesnych autorów piszących dla młodzieży. Przepełniona jest szeregiem postaci o wyraźnie zarysowanych charakterach, wieloma wzruszającymi, bardo plastycznymi scenami, dynamiczną, pełną napięcia i niespodzianek akcją. To powieść o problemach dorastania, przyjaźni, zaufaniu, samotności i rodzącej się pierwszej miłości. Jeśli lubicie wracać do książek, które 30 lat temu wypożyczaliście w szkolnych bibliotekach, polecam lekturę „Zielonej rakiety.”


Książka przeczytana późną wiosną 2014 r.

Wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Rok wydania: 1973
Liczba stron:  394


niedziela, 29 czerwca 2014

"Warszawskie kawiarnie literackie"


Andrzej Z. Makowiecki "Warszawskie kawiarnie literackie"

Książka Andrzeja Makowieckiego to sentymentalny spacer po dziesiątkach kultowych stołecznych lokali, które odwiedzali nasi przodkowie na przestrzeni ponad stu lat XIX i XX wieku. Wraz z profesorem rozpoczynamy wędrówkę w ok. 1820 r. od kawiarni Pod Kopciuszkiem, choć to Honoratka cieszyła się największą popularnością w okresie romantyzmu. Spędzamy trochę czasu w młodopolskich kawiarniach: Starorypałka, Miki, Nadświdrzańska i Udziałowa, po czym przenosimy się do czasów II Rzeczypospolitej.  Autor postarał się abyśmy zagościli tu na dłużej.  Zaglądamy więc do Pikadora, Kresów, IPS-u (Instytut Propagandy Sztuki), SIM-u (Sztuka i Moda), Zodiaka i wreszcie do mojej ulubionej Ziemiańskiej. W tej ostatniej wraz z nadkomisarzem Jerzym Drwęckim gościłem aż pięciokrotnie przy okazji lektury cyklu powieści kryminalnych Konrada T. Lewandowskiego.[1] O tym fakcie Andrzej Makowiecki co prawda nie wspomina w swej publikacji, ale ja z prawdziwą przyjemnością powróciłem do tego owianego legendą miejsca spotkań ludzi pióra, malarzy, dziennikarzy i wojskowych.

W wymienionych powyżej kawiarniach komentowano nie tylko najświeższe wydarzenia polityczne. Środowisko artystyczne spotykało się w nich aby „poplotkować na temat literackich sukcesów i klęsk osób nieobecnych przy stoliku, (…) podzielić się najnowszymi dowcipami, wieść rozmowy inkrustowane bon motami i błyskotliwymi skojarzeniami, pełne aluzji zrozumiałych tylko dla wtajemniczonych. Także i po to, by ulec niewinnej słabości pławienia się w blaskach sławy, której gwarantem są jawnie niedyskretne spojrzenia zwykłej publiczności, przybyłej do kawiarni właśnie w celu podpatrywania zachowań lokalnych sław literackich.”[2]



Czytelnicy dzienników w Warszawie 1874 rok.

(Źródło: Andrzej Z. Makowiecki „Warszawskie kawiarnie literackie,” s. 24, 25)


Książka „Warszawskie kawiarnie literackie” wypełniona jest relacjami i wspomnieniami ludzi, którzy mieli przywilej otrzeć się o Franciszka Fiszera, Juliana Tuwima, Antoniego Słonimskiego, Jarosława Iwaszkiewicza, Bolesława Leśmiana, Tadeusza Boya-Żeleńskiego, Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego i dziesiątki innych wybitnych postaci tamtych czasów. Albowiem profesor przypomniał także wielu twórców, których nazwiska pokryły się już dawno nie tylko patyną czasu lecz niestety także i mgiełką zapomnienia.

II wojna światowa dokonała nieodwracalnych zmian na „kawiarnianej mapie literackiej” Warszawy. Budynki legły w gruzach, dziesiątki ludzi pióra pochłonęła wojenna zawierucha, wielu wyemigrowało z kraju. Postacią łączącą kawiarniany świat przed i powojenny był bez wątpienia Antoni Słonimski.  Nie było już Ziemiańskiej. Tuwima „zastąpił” Konwicki, Dymszę – Holoubek… Śmietanka literackiego świata spotykała się kawiarni PIW-u, konkurującej z nią kawiarni Czytelnika, czy też Ujazdowskiej. I do tych lokali wstępujemy na chwile w dalszej części książki.

Barwny język, humor i mnogość interesujących detali sprawia, że przy lekturze pracy profesora Makowieckiego czytelnik ma okazję choć na chwilę przekroczyć progi magicznych centrów życia literackiego Polski romantycznej, młodej i ludowej. Polecam.



Wydawnictwo: Iskry
ISBN: 978-83-244-0326-4
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 264




[2] Andrzej Z. Makowiecki „Warszawskie kawiarnie literackie,” s. 11.