Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lata dwudzieste. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lata dwudzieste. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

„Karta” numer 84/2015



W najnowszym numerze kwartalnika historycznego "Karta":


Temat numeru: Ukraina 2013/14

Cztery miesiące najnowszej historii Ukrainy, której obywatele w listopadzie 2013 powiedzieli zdecydowane „nie” sprawującym władzę. Zapis ze środka dramatycznych zdarzeń, których scenę stanowił kijowski Majdan. 

Norwegia 1905

Kształt dzisiejszej Norwegii – stabilnej państwowości i dostatniego społeczeństwa, został przesądzony na początku XX wieku. Narodziny niepodległości po blisko 300 latach duńskiej „niewoli” i podwaliny współczesnego obrazu tego państwa, ukazują zapisy dwóch autorów: inspiratora dzisiejszego państwa socjalnego i pisarza chłopskiego pochodzenia. 

Armia Andersa

Dziennik młodego żołnierza, który trafił do armii wprost z łagru i wraz z nią  opuścił ZSRR. Wyjątkowo przenikliwe świadectwo wojennej rzeczywistości, w którym pierwszeństwo zyskuje los jednostki, a działania wojenne stanowią tylko jego tło. 

Mit Lenino 

W bitwie pod Lenino wzięli udział wypuszczeni z łagrów i miejsc przymusowej deportacji, niespełna pół roku wcześniej, żołnierze 1 DP im. T. Kościuszki. Przez lata Peerelu była ona sławiona jako przykład braterstwa broni żołnierzy polskich i sowieckich. Wspomnienia oficera artylerii pokazują jej prawdziwy obraz – wysiłek szeregowych żołnierzy i cynizm stojący za decyzją tych, którzy zdecydowali o podjęciu walki. 

Postawa klasowa

Wspomnienia lekarki szpitala psychiatrycznego w Kościanie pokazują, że w Peerelu hasło o „potrzebie walki z wrogami klasowymi” nie było tylko pustym sloganem, lecz zachętą do realnego działania, które podejmowali gorliwi  funkcjonariusze systemu.  

Między turami

Wiktor Woroszylski – pisarz i tłumacz, w prowadzonym przez siebie dzienniku komentuje II turą wyborów prezydenckich w 1990 roku, w których Lech Wałęsa walczy o urząd z reemigrantem z Peru – Stanisławem Tymińskim. Osobisty komentarz dotyczący narodzin polskiej demokracji.

Dyskusje 

Głosy L’uby Rusnákovej (ze Słowacji) i Andrzeja Krawczyka (z Polski) w sprawie wspólnej i wciąż niezabliźnionej przeszłości na Polskim Spiszu. Komentarz do tekstu Niezgoda w kościele opublikowanego w „Karcie” 83. 


„Karta” dostępna jest w salonach Empiku na terenie całego kraju, w dobrych księgarniach, salonikach prasowych, a także poprzez stronę Ośrodka KARTA: www.księgarnia.karta.org.pl



poniedziałek, 25 maja 2015

„Epoka hipokryzji”



Kamil Janicki „Epoka hipokryzji”

Seks i erotyka w przedwojennej Polsce


Choć w latach dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku ulice wielu polskich miast rozświetlały kolorowe neony zapraszające do odwiedzenia rewii lub kabaretu, a wieczorami kobiety przy świetle lamp naftowych wypłakiwały oczy czytając romanse Heleny Mniszkówny,  tematyka związaną z życiem erotycznym Polaków w tym okresie nie doczekała się do dzisiejszego dnia obszernego opracowania. Pojawiały się co prawda publikacje dotyczące życia artystycznego oraz przestępczości w II RP, gdzie nieco miejsca poświęcono sprawom erotyki, jednak dopiero Kamil Janicki w książce „Epoka hipokryzji” podjął próbę spojrzenia na międzywojenną Polskę z innej, nieco bardziej odważnej perspektywy.

Nie mogło oczywiście zabraknąć w publikacji odwołań do poglądów tak znaczących postaci polskiego życia literackiego jak Tadeusz Boy-Żeleński oraz Irena Krzywicka. Autor sięgnął także po opracowania pionierów polskiej przedwojennej seksuologii. Najczęściej posiłkował się pracami lekarzy Pawła Klingera oraz niezwykłego oryginała - Stanisława Kurkiewicza. Pasją krakowianina było słowotwórstwo, a marzeniem sprawienie, aby rodacy bez wstydu mogli rozmawiać o sprawach intymnych. Wyobraźnia pana Kurkiewicza była znacznie mniej skrępowana niż języki naszych przodków, nie dziwi więc fakt, że spod jego pióra wyszedł pierwszy w dziejach Polski „Słownik płciowy” zawierający kilka tysięcy określeń. Synonimem słowa „seks” było „błogoszczenie” a sam autor uważał się za „lekarza płciownika.”[1]

Dzięki książce Kamila Janickiego mamy możliwość zerknięcia do sypialni przedwojennych małżonków, wyjedziemy z nimi na wakacje, które wielokrotnie bywały okazją do „urlopów małżeńskich” i nawiązywania romansów. Autor doszukuje się przyczyn zdrad, pisze o problemach  dziewcząt, które za wszelką cenę pragnęły znaleźć chłopaka, gdyż w przeciwnym razie byłyby wykluczone poza nawias życia towarzyskiego. Zabawne, patrząc z perspektywy kilkudziesięciu lat, są rady udzielane przez lekarzy pacjentom uskarżającym się na problemy z życiem seksualnym. W okresie międzywojennym do wielu osób zaczęło docierać, że małżeństwo nie może być jedynie transakcją handlową, lecz ważną rolę w związku powinna odgrywać miłość. Zaczęto dostrzegać pomijaną dotychczas kwestię równouprawnienia kobiet, również w drażliwych sprawach związanych z życiem płciowym.

Widmo niechcianej ciąży i trudne warunki materialne kładły się cieniem na czerpaniu radości z życia intymnego przez większość młodych niewiast. Przeczytamy zatem o eksperymentowaniu z nie zawsze bezpiecznymi i skutecznymi, a często makabrycznymi metodami zapobiegania powiększenia rodziny. Autor poruszył także szereg innych tematów związanych z życiem płciowym Polaków, takich jak noc poślubna, pozycje dla początkujących i zaawansowanych, czy gadżety erotyczne. Kamil Janicki pisze o walce z prostytucją i raczkującą pornografią, oraz o „odmiennościach” seksualnych. Lata dwudzieste i trzydzieste to czasy kiedy z pewną nieśmiałością próbowano przemycać na ekran sceny miłosne. Filmowcom i dziennikarzom próbującym pokazać lub napisać zbyt wiele skutecznie pracę utrudniała cenzura.

Warto dodać, że większość przedwojennych mieszkańców naszego kraju miała nie tylko problem z rozmowami o sprawach intymnych, czy antykoncepcji. Trudna sytuacja mieszkaniowa sprawiała, że obywatele II RP musieli nieźle się nagłowić nim znaleźli miejsce, w którym mogliby się spotkać na małe tête-à-tête. Stąd też zamiast wygodnego łoża, częstokroć urozmaicali swe pożycie ukrywając się w ciemnym kinie, krzakach w parku, czy też w bramie wiekowej kamienicy. Sporą szczyptę pikanterii znajdziemy w przytaczanych od czasu do czasu wspomnieniach Mariana Sękowskiego, bezpruderyjnego warszawskiego taksówkarza, który pisząc o codzienności przedwojennej stolicy nie ukrywał przed czytelnikami swych erotycznych przygód. Ostatnie strony pracy Kamila Janickiego zajmuje przedwojenny sennik erotyczny. Do podobnych senników zaglądały zapewne z wypiekami na twarzy nasze prababki, kiedy chciały dowiedzieć się co je czeka w sprawach łóżkowych jeśli ujrzały we śnie jastrzębia, obcinały warkocze lub grały na fortepianie. Polecam.


Wydawca: Znak
Seria wydawnicza: Ciekawostki Historyczne.pl
ISBN: 978-83-240-3057-6
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 476




[1] Kamil Janicki „Epoka hipokryzji”, s. 12.

wtorek, 19 maja 2015

„Karta” numer 83/2015



W najnowszym numerze kwartalnika „Karta”:


Temat numeru: Łódź stolicą Polski (1945)

• Dwugłos o niepodległości: emisariusz Piłsudskiego i wileński demokrata (1911–13) 
• Konspiratorka: Maria Straszewska – sekretarz redakcji „Biuletynu Informacyjnego” (1939–43)
• Między Izraelem a Francją – listy Jerzego Giedroycia i Witolda Jedlickiego (1962–63)
• Konflikt na Polskim Spiszu (lata 60./70)

 Łódź stolicą

Mała osada – po kilku dekadach XIX wieku stająca się przemysłową metropolią – działała na wyobraźnię. W następnym stuleciu traciła co prawda energię, jednak raz jeszcze stała się miastem obiecanym – w styczniu 1945. Tym razem po niespełna roku skupiała pół miliona mieszkańców i niemal wszystkie centralne ośrodki państwa. Mogła poczuć się stolicą, trwale wzmocnić pozycję. Nie wytrzymała jednak konkurencji mitu Warszawy – zmartwiałego miasta, podnoszącego się z ruin. 

Wybór wspomnień, tekstów prasowych, piosenek, wierszy i fotografii dokumentujących szczególny rok, kiedy do Łodzi – jak do arki Noego – ściągali rozbitkowie ze wszystkich stron zdewastowanego kraju. 

Miasto, które nigdy nie miało uniwersytetu, otrzymało uniwersytet. Miasto, którego teatry nigdy nie miały się czym pochwalić, otrzymało teatry – pierwsze w kraju. Miasto, które nigdy nie posiadało środowiska artystycznego, otrzymało największe i najruchliwsze środowisko artystyczne w kraju.

Za niepodległością, Michał Sokolnicki
Wspólny kraj, Michał Römer

Odrodzona Rzeczpospolita – nadrzędny cel dla polskich niepodległościowców, choć osiągany różnymi drogami. O idei Niepodległej mówią: emisariusz Komendanta Józefa Piłsudskiego (we wspomnieniach) i wileński „demokrata” z duszą polsko-litewską (w dzienniku).

Doświadczanie Rumunii

Dla Polaków, dotkniętych we wrześniu 1939 druzgocącą klęską, Rumunia jawi się bezpieczną przystanią. W jej stronę rusza fala uchodźców, w tym najwyższa reprezentacja państwa polskiego. Dwa różne społeczeństwa, nieznające się nawzajem, historia sprawdza w przymusowym braterstwie. 

Wybór dzienników, wspomnień i oficjalnych dokumentów, przedstawiających rumuńską rzeczywistość uchodźców z Polski (1939–41).

W ambasadzie panował niesłychany chaos. Była ona dosłownie oblężona przez tłumy uchodźców. Szczupły personel ambasady, nieprzygotowany do tego rodzaju pracy, był zagubiony. A przede wszystkim – i to jest nieprzyjemna cecha polska – był zupełnie zdemoralizowany. Z miejsca po¬spiesznie usuwano portrety prezydenta Mościc¬kiego czy marszałka Śmigłego-Rydza, a przecież zarówno prezydent, jak i rząd egzystowali jeszcze mimo internowania.

Front „Kamyka”, Maria Straszewska

Wspomnienie z czasu konspiracji, opisujące zespół redakcji „Biuletynu Informacyjnego” (tygodnika warszawskiego okręgu SZP–ZWZ–AK, a od wiosny 1941 centralnego organu prasowego Biura Informacji i Propagandy AK), prowadzonego przez Aleksandra Kamińskiego.

Ja – „Anna” – stałam się odtąd nie tylko najbliższą współpracowniczką „Kamyka”, ale cząstką jego podziemnego życia. Spełniły się moje pragnienia. Byłam szczęśliwa. I dumna, że to właśnie mnie „Kamyk” wybrał, że obdarzył mnie takim zaufaniem. Ale też czułam ciężar odpowiedzialności. Im bliżej „Kamyka” poznawałam, tym bardziej byłam nim zafascynowana. Zaczęłam ulegać jego męskiemu urokowi. Sumienna w wykonywaniu moich obowiązków, spontanicznie usłużna, czujnie troskliwa, niczym chyba się nie zdradziłam. Czy zauważył, że zaczęłam malować usta? Czy potrafiłam ukryć radość, gdy prosił, bym przywiozła mu na Żoliborz dodatkowo popołudniową pocztę? Dni, kiedy nie widywaliśmy się, wydawały się puste. Były oczekiwaniem. Bo przy powitaniu nie maskował radości.
Maria Straszewska

Iluzje Października, Witold Jedlicki, Jerzy Giedroyc

Październik ’56 stanowi w historii Peerelu cezurę symboliczną. Prezentowane listy Witolda Jedlickiego i Jerzego Giedroycia odnoszą się do jego następstw. Największy niepokój Jedlickiego, który znalazł się wtedy na emigracji, budziła nie „kierownicza rola” PZPR, lecz dominacja w społeczeństwie postaw konformistycznych. Był to efekt rozczarowania Październikiem, który – według Jedlickiego – był od początku zwrotem kontrolowanym przez władze.

Niezgoda w kościele

W XX wieku odzyskujące podmiotowość narodową Słowacja i Polska dzieliły między siebie Spisz i Orawę, czyniąc ich fragmenty przestrzenią konfliktu. Po II wojnie światowej 14 wsi Polskiego Spiszu w północnym pasie regionu (powiat Nowy Targ), przypisanych Polsce, stało się terenem słowackiej samoobrony. W Nowej Białej i Krempachach spór narósł w cieniu kościołów. Wybór dokumentów i wspomnień z lat 60./70. pomaga zrozumieć apogeum konfliktu na Polskim Spiszu.

W Krempachach i Nowej Białej istota sporu nie dotyczy śpiewu w kościele po polsku lub słowacku – to tylko punkt odniesienia, zewnętrzna ekspresja. Chodzi o tożsamość. I słowacką, i polską. W tych wsiach występują obie tożsamości i zapewne mogłyby współistnieć w pełni pokojowo, gdyby po obu stronach nastąpiło zrozumienie: po polskiej – że po tej drugiej są Słowacy, a nie polscy odszczepieńcy i że mają oni prawo manifestować siebie inaczej, choćby śpiewając stare religijne pieśni po słowacku, nawet jeśli na co dzień mówią polskim dialektem; po słowackiej – że przynależą do Polski, choć jej sami nie wybierali i że mogą przyjąć polskie sąsiedztwo, jeśli pozbawione ono będzie niechęci do nich.
Czy to niespełnialne marzenie, by choćby w 70. rocznicę przekazania Polsce spornych ziem, 20 maja 2015, odbyło się na Spiszu spotkanie polsko-słowackie? Dokonać razem analizy zdarzeń historycznych, wyjaśnić charakter wzajemnej niechęci. Może wystarczyłoby dać sobie nawzajem sygnał, że obie strony nie uważają tej drugiej za gorszą. Może zaczęłaby się normalna wspólna rozmowa.

„Karta” dostępna jest w salonach Empiku na terenie całego kraju, w dobrych księgarniach, salonikach prasowych, a także poprzez stronę Ośrodka KARTA: www.księgarnia.karta.org.pl





niedziela, 10 maja 2015

„W służbie wolnej Polski”



Dariusz Buras „W służbie wolnej Polski”
Organizacja i działalność Policji Państwowej w województwie kieleckim w latach 1919-1939


Policja Państwowa II RP uznawana była za jedną z najlepszych organizacji utrzymywania porządku i bezpieczeństwa publicznego na starym kontynencie. W ciągu stosunkowo krótkiego okresu dwudziestolecia międzywojennego udało się stworzyć organ, w którym aż 40% kadry oficerskiej legitymowało się wyższym wykształceniem, a 80 % niższych funkcjonariuszy ukończyło przeszkolenie zawodowe w szkołach policyjnych. Niestety polska policja, w tym także policja w województwie kieleckim zmagała się z problemami finansowymi oraz brakami sprzętowymi. Trzeba nadmienić, że na początku lat dwudziestych większość komisariatów i posterunków policyjnych w województwie nie posiadało telefonów.

Braki funduszy sprawiały, że kurczył się stan osobowy policji a ciągły wzrost przestępczości powodował nadmierne przeciążenie pracą funkcjonariuszy. Mimo to policja kielecka należała do ścisłej czołówki w kraju pod względem ilości zatrudnionych policjantów i dość dobrze wywiązywała się z nałożonych na nią zadań. Warty przypomnienia jest w tym miejscu fakt, że województwo kieleckie zajmowało czołowe miejsca w Polsce w kategoriach przestępstw pospolitych: ciężkich uszkodzeń ciała i kradzieży, a tutejsza policja mogła się pochwalić bardzo wysokim wskaźnikiem wykrywalności. W przypadku zabójstw i ciężkich uszkodzeń ciała wskaźnik ten oscylował wokół 90 %.

O ile ukazywały się już publikacje poświęcone historii Policji Państwowej w okresie dwudziestolecia międzywojennego, to niewiele jest opracowań przedstawiających dzieje tej formacji w skali województw. Jednym z nich jest książka Dariusza Burasa „W służbie wolnej Polski. Organizacja i działalność Policji Państwowej w województwie kieleckim w latach 1919-1939.” Składa się ona z sześciu rozdziałów. W rozdziale pierwszym autor uwypuklił przemiany oraz kształtowanie się struktur policyjnych na ziemi kieleckiej po 24 lipca 1919 r. Jest to data uchwalenia przez Sejm Ustawodawczy ustawy o Policji Państwowej. W rozdziale drugim poruszono tematykę związaną z metodami pracy policji: wywiadem, inwigilacją, obserwacją, prowokacją a także działalnością pionu zajmującego się sprawami politycznymi. Rozdział trzeci, poświęcony został na przedstawienie walki z przestępczością kryminalną oraz sprawami zabezpieczenia porządku publicznego. W rozdziałach czwartym i piątym poruszono problem udziału policji państwowej w walce z ruchem komunistycznym oraz ze szpiegostwem. Ukazano działania policji w przypadku wystąpień politycznych a także udział w likwidowaniu buntów w zakładach karnych.[1] Rozdział szósty dotyczy zagadnień związanych ze stosunkiem policji do legalnych partii politycznych.

Pracę Dariusza Burasa uzupełniają aneksy. Pierwszy zawiera biogramy komendantów wojewódzkich Policji Państwowej w Kielcach w omawianym okresie: Jarosława Barwicza, Bronisława Ludwikowskiego, Czesława Grabowskiego, Józefa Piątkiewicza oraz Jana Misiewicza. W drugim aneksie znajdziemy krótkie życiorysy siedmiu policjantów, którzy polegli w czasie wykonywania czynności służbowych. Zamieszczono także wiele tabel zawierających dane statystyczne dotyczące m.in. wykrywalności przestępstw w województwie kieleckim. Polecam.


Wydawca: Wydawnictwo Naukowe Grado, Adam Marszałek
ISBN: 978-83-62941-60-5
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 259




[1] O buncie w więzieniu na Świętym Krzyżu pisał w swej pracy Bartosz Grzegorz Kułan. Patrz recenzja: http://www.zapomnianabiblioteka.pl/2014/08/bunt-w-wiezieniu-na-swietym-krzyzu.html

czwartek, 16 kwietnia 2015

„Czarny adept”




Stanisław Wotowski „Czarny adept”


Warszawa, lata dwudzieste ubiegłego wieku. Po mieście krążą się plotki o pojawieniu się niebezpiecznej sekty. Na jej czele stoi tajemniczy mag, zwany czarnym adeptem. Członkowie sekty spotykają się na zakonspirowanych zebraniach, w czasie których mają ponoć miejsce orgie i inne niecne praktyki. Na domiar złego, w Warszawie dochodzi do szeregu samobójstw młodych, zamożnych kobiet. Rodziny ofiar, chcąc uniknąć skandalu nie ujawniają żadnych okoliczności tragedii, odmawiają także współpracy z policją. W tym samym czasie do znanego autora książek o tematyce okultystycznej zgłasza się zapłakana, młoda dziewczyna – Rena Łomnicka, córka bogatego fabrykanta.

Panna Rena zaobserwowała dziwne zachowanie swej starszej siostry. Energiczna dotychczas Mary stała się bowiem ponurą, smutną i apatyczną osobą. Kiedy Rena przypadkowo znalazła zgubioną przez siostrę karteczkę z tajemniczym rysunkiem nabrała przekonania, że Mary wpadła w sidła jakiegoś tajnego stowarzyszenia. Nie mogąc sama pomóc bliskiej osobie, postanowiła poszukać dla niej ratunku u specjalisty od  zjawisk nadprzyrodzonych.

„Czarny adept” to kolejna książka Stanisława Wotowskiego, w której pojawiają motywy okultystyczne. Konstrukcja powieści jest nieco zbliżona do innego kryminału tego autora „Sekta diabła.” I tu i tam mamy bowiem do czynienia z omotaniem pięknych niewiast przez demonicznego przywódcę sekty. I tu i tam bliska osoba zwraca się o pomoc do znawcy zagadnień tajemnych, który toczy walkę o wyrwanie ofiary ze szponów wszechmocnej organizacji.

Tłem klimatycznej powieści są mroczne uliczki, zaułki, kamienice oraz spelunki międzywojennej stolicy. Bohater, nieodporny na wdzięki pięknych kobiet, nieco naiwny i dobroduszny badacz nauk tajemnych ma wiele problemów, aby skutecznie rywalizować z przebiegłym czarnym adeptem. Ten zaś wykorzystując sobie tylko znane sztuczki potrafi wykaraskać się niemal z każdej zastawionej na niego pułapki. Uczestniczymy w przerażających, wyuzdanych obrzędach oraz seansach z duchami, w których to lubował się zresztą sam autor powieści. Możemy z dużą dozą pewności przyjąć, że postać głównego bohatera była inspirowana barwnym, pełnym przygód życiorysem  Stanisława Wotowskiego. Warto bowiem przypomnieć, że Wotowski nie tylko zgłębiał tajniki okultyzmu, a zdobytą wiedzę wykorzystywał pisząc poczytne powieści, lecz był również właścicielem biura detektywistycznego. Polecam.


Wydawca: CM
Seria wydawnicza: Kryminały przedwojennej Warszawy
ISBN: 978-83-63424-10-7
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 148



sobota, 7 lutego 2015

„Tajemnica komisarza policji”




Józef Jeremski „Tajemnica komisarza policji”


Szary, nudny, jesienny dzień w biurze warszawskiego urzędu śledczego. Komisarz Jan Warecki nie wie jeszcze, że enigmatyczny telefon, jaki za chwile odbierze będzie zwiastunem zmian, które przewrócą do góry nogami jego ustabilizowane dotychczas prywatne i zawodowe życie. Warecki jest kierownikiem brygady powołanej do tropienia sprawców najcięższych przestępstw. Ma na koncie wiele sukcesów, ponadto cieszy się nieposzlakowaną opinią u swoich przełożonych.

Podejrzewając, że zerwana rozmowa telefoniczna może mieć związek z uprowadzeniem kobiety, komisarz po kilku minutach pojawia się w miejscu skąd nawiązano połączenie. Po chwili rusza w pościg za limuzyną, którą tajemniczy mężczyźni wywieźli porwaną. Kiedy dostrzega stojące na szosie auto, domyśla się, że przed chwilą rozegrał się w nim jakiś dramat. Dochodzi do strzelaniny. Warecki widzi z oddali, jak kobieta, która prawdopodobnie wyrwała się napastnikom zatapia nóż w gardle walczącego z nią rannego mężczyzny. Samochód odjeżdża. Na drodze pozostają zbroczone krwią zwłoki oraz zabójczyni. Komisarz w ciągu kilku chwil zostaje oczarowany przez piękną nieznajomą. Zamierza zrobić wszystko co w jego mocy, aby uchronić ją przed karzącą ręką wymiaru sprawiedliwości.

„Tajemnica komisarza policji” to powieść, w której wątek kryminalny splata się z wątkiem miłosnym, niemal melodramatycznym. Autor starał się dość dokładnie zarysować portrety psychologiczne nie tylko dwójki bohaterów, lecz także postaci drugoplanowych. Główny bohater, oficer policji staje na rozdrożu pomiędzy miłością do pięknej kobiety, która obdarzyła go bezgranicznym zaufaniem a honorem policjanta. Dylematy moralne towarzyszą komisarzowi niemal do ostatniej strony powieści. Atmosferę niepewności i zagrożenia potęgują poczynania podkomendnego Wareckiego, pałającego do niego nienawiścią, wywiadowcy Rypsa. Wywiadowca zaczyna podejrzewać, że za nerwowymi poczynaniami szefa, kryje się coś podejrzanego. Nie spuszcza go z oka licząc na to, że Warecki popełni jakiś błąd, i dzięki temu będzie w stanie zdemaskować jego podwójną grę. Akcja powieści rozgrywa się na nie tylko na tle ulic dawnej Warszawy, lecz także w Zakopanem, dokąd udaje się Warecki wraz z ukochaną, aby dać chwilę wytchnienia zszarganym nerwom i odpocząć przed decydującym starciem z Rypsem.

Książka Józefa Jeremskiego ukazała się po raz pierwszy w 1930 r. Jeremski podobnie jak kilku innych przedwojennych autorów powieści kryminalnych ma w swoim życiorysie epizod związany z pracą w Policji Państwowej. Doświadczenia z nią związane wykorzystał w pracy nad trzema powieściami kryminalnymi: „Fioletowe oczy,” „Zezowate oko” oraz właśnie „Tajemnica komisarza policji.” Józef Neremski nie przeżył II wojny światowej, zginął zamordowany przez Niemców w 1942 r. Polecam.


Wydawca: CM
Seria wydawnicza: Kryminały przedwojennej Warszawy
ISBN: 978-83-63424-36-7
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 180


środa, 4 lutego 2015

„Karta” numer 82/2015




W najnowszym numerze kwartalnika historycznego "Karta":


Koniec polskiej Solidarności – luty – czerwiec 1990

A ponadto:

• Zapiski podoficera spoza frontu wojny 1920
• Gdynia: biznesplan II RP
• III Rzesza: dziennik sprzeciwu niemieckiego obywatela
• Wyspa Węży – obozy dla przeciwników gen. Sikorskiego 1939–42
• Nastoletni Shlomo Adler ofiarą intrygi komunistycznych funkcjonariuszy 1945–46
• Polsko-litewski pat – debata 2013/14

A także CD: Ostatnie słowo „S”; 24.06.1990. Zapis posiedzenia Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność” w Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego

Z etosu w politykę. Koniec polskiej Solidarności – luty – czerwiec 1990

Jeśli […] 4 czerwca 1989 jest dniem zwy­cięstwa – to 24 czerwca 1990 jest dniem odrzu­conych złudzeń, straconych szans, by „Solidar­ność” kojarzyła się z czymś więcej niż z kartką podręcznika do  historii czy partykularną organi­zacją polityczną.
  
Jutro będzie lepiej

Polska rzeczywistość początku lat 90. w obiektywie fotografa Tadeusza Rolke

Na tyłach. Dziennik Jerzego K. Maciejewskiego – taboryty spoza frontu wojny polsko-bolszewickiej

Fragmenty niezwykłego dzien­nika młodego plutonowego, który bez retuszu pokazuje życie żołnie­rzy na zapleczu frontu – w ich trudnej, ale często barwnej codzienności. Unikatowy obraz wojny z rzadko prezentowanej perspektywy żołnierza niższej szarzy.

Biznesplan Gdynia – największy sukces gospodarczy nowej Polski

23 września 1922, choć kraj jest wyniszczony i trawiony kryzysem, Sejm RP uchwala ustawę o budowie portu morskiego w Gdyni. W kilkanaście miesięcy w miejscu wsi staje potężny port, w ciągu kilkunastu lat powstaje 100-tysięczne miasto – perła III RP. Obraz tego czasu w montażu wyimków z prasy, dokumentów, wspomnień etc.

W cieniu władzy

Wspomnienia z lat 1945–46 ocalonego z zagłady nastoletniego Shlomo Adlera, który postanawia ukryć swe żydowskie pochodzenie, wstępuje do wojska polskiego, a stąd do milicji obywatelskiej. Wciągnięty zostaje w intrygę wysokich komunistycznych funkcjonariuszy, wprowadzających w Polsce swój porządek.

Dziennik sprzeciwu niemieckiego obywatela wobec nazistowskiej propagandy

Wyjątkowy, tajny dziennik niemieckiego urzędnika sądowego na prowincji, gdzie autor, tropiąc absurdy nazistowskiej propagandy, rejestruje postawy współobywateli w realiach II wojny.
  
Wyspa Węży. Obozy odosobnienia dla przeciwników gen. Władysława Sikorskiego

Po wrześniu 1939 Polska znajduje się pod okupacją, a jej rząd na uchodźstwie rozpoczyna własną wojnę – przeciw oficerom związanym z przedwojenną władzą. W okresie 1940–42 około 1500 wojskowych wódz naczelny, odsunięty od władzy w dwudziestoleciu i upokorzony przez Piłsudskiego, skazuje na bezczynność w Rothesay na szkockiej wyspie Bute.

Polsko-litewski pat – debata 2013/14

W „Karcie” 74, w lutym 2013, przedstawiliśmy montaż świadectw poka­zujących litewski punkt widzenia na relacje polsko-litewskie w okresie od wejścia do Wilna wojsk generała Żeligowskiego w październiku 1920 do lata 1938. Dyskusja, którą rozpoczęła ta publikacja, toczy się nadal. Liczyliśmy, że tamten materiał stanie się punktem wyjścia do rzeczowej rozmowy, która pozwoli zbliżyć stanowiska wobec tej nadal dzielącej nas historii. Niestety, w ciągu blisko dwóch lat – także za sprawą bieżącej polityki – stało się inaczej. Przedstawiamy zapis najważniejszych głosów w tej debacie. 
(mk-z, mt)


czwartek, 18 grudnia 2014

„Karta” numer 81/2014




W najnowszym numerze kwartalnika historycznego "Karta":

Żydzi polscy

Żydzi polscy są tematem tego nume­ru. Zestawiamy w nim fragmenty wspomnień, reportaż historyczny i fotoreportaże, by stworzyć choćby zarys panoramy losów żydowskich. Zależy nam, by materiał ten był rodzajem przewodnika – jednego z wielu możliwych – po życiu, które nie powinno pozostawać obce polskiej świadomości. Czujemy się odpowiedzialni za częściowe choćby przywracanie polsko-żydowskiej pamięci. Wie­rzymy, iż można pojąć tę pamięć, przechować ją, otwierać się na nowe jej wymiary. To potrzebne, by zbliżyć się do poznania polsko-żydowskiego świata, który jest naszym wspólnym dziedzictwem.

W bloku znalazły się materiały:

Tutejsi
Fotoreportaż ze zdjęciami Gustawa Russa z okresu I wojny światowej, pokazujący życie codzienne społeczności żydowskiej na terenach polskich.

Inscenizacja, Szimen Dżigan

Wspomnienia popularnego aktora teatralnego i filmowego, który swą karierę rozpoczął w 1927 roku w łódzkim teatrze „Ararat”. Tekst ilustrowany fotografiami Romana Vishniaca – jednymi z najbardziej rozpoznawalnych świadectw żydowskiego świata w przeddzień Zagłady.

Barwy getta

Kolorowy reportaż zdjęciowy Waltera Geneweina – członka NSDAP i kierownika wydziału finansowego niemieckiego zarządu getta łódzkiego. Prawdopodobnie skonfiskowanym żydowskim aparatem uwieczniał życie i pracę Żydów z Łodzi i okolic w warsztatach produkcyjnych getta.

Na stronę życia, Schoschana Rabinovici

Nie było żadnego uniwersalnego sposobu na ocalenie życia. Nie zapewniały go ani pieniądze, ani koneksje. Z 3,5 miliona Żydów mieszkających w Polsce przed II wojną Zagładę przeżyło około 300 tysięcy (z tego większość w ZSRR). Udało się to tylko tym, którzy mieli ogromne szczęście, wsparte potężną wolą przetrwania – jak Schoschana Rabinovici i jej matka.

(Nie)ostatni, Małgorzata Niezabitowska (tekst), Tomasz Tomaszewski (zdjęcia)

Odkrycie polskich Żydów w pierwszej połowie lat 80. – ich niewidocznej obecności i utajonego przemijania, ich rezygnacji i powszechnego wokół milczenia. Zarazem zapis przełomu, po którym Żydzi zaczęli odnajdywać swoje miejsce w Polsce.

Od 1944 roku, po sowieckiej stronie frontu, Żydzi znaleźli się na terenach Polski powojennej w sytuacji ocaleńców niechcianych. Ze strony polskich antysemitów, bardziej bezwzględnych po idącej przez wojnę demoralizacji, mnożyły się akty – także zbrodniczej – wrogości. Podziemie zbrojne celowo uderzało w Żydów opowiadających się za komunizmem. Większość uratowanych z Zagłady emigrowała w drugiej połowie lat 40., widoczna część pozostałych znalazła się w strukturach władzy komunistycznej. Po Marcu 68 władze Peerelu usunęły z kraju dużą grupę Żydów, także całkiem zasymilowanych. „Temat żydowski” zniknął z Polski na ponad dwie dekady.

PONADTO W NUMERZE:

Gra z okupantem, Agnieszka Dębska 

Po zdobyciu Warszawy przez wojska niemieckie 5 sierpnia 1915 i zajęciu przez państwa centralne całego obszaru dawnego rosyjskiego Królestwa Polskiego, zmienia się układ, od którego zależy przyszłość polskiego państwa. Polacy i Niemcy stają wobec siebie jako (potencjalni) sojusznicy i jako (historyczni) wrogowie.

Opowieścią o relacjach polsko-niemieckich w okresie od wejścia Niemców do Warszawy w sierpniu 1915 do kryzysu przysięgowego w lipcu 1917 dopełniamy w „Karcie” cykl poświęcony stuleciu I wojny (poprzednie odsłony w numerach 78, 79, 80).

Wolni Huculi, Joanna Bartuszek
Zdjęcia społeczności huculskiej i fragmenty wspomnień podróżników i badaczy zafascynowanych Huculszczyzną z okresu II Rzeczpospolitej.

63 + 7 dni, Dominik Czapigo

Siedem dni dłużej trwało Powstanie Warszawskie dla żołnierzy Armii Krajowej, którzy pozostali w stolicy zgodnie z umową kapitulacyjną, podpisaną 2 października 1944. W punkcie 4 umo­wy, zawartej mię­dzy powstańcami a dowództwem niemieckim, postanowiono: „Dla zapewnienia ładu i bezpieczeństwa na terenie miasta Warszawy zosta­ną wyznaczone przez dowództwo AK specjal­ne jednostki. Jednostki te zostają zwolnione od obowiązku natychmiastowego złożenia broni i pozostaną w mieście aż do czasu zakończenia swoich zadań. Dowództwo niemieckie ma pra­wo kontroli stanu liczebnego tych jednostek”. Znaleźli się w nich między innymi Antoni Bieniaszewski, Jerzy Chlistunoff, Halina Cieszkowska (z domu Chlistunoff, siostra Jerzego) oraz Tade­usz Zapałowski – pozostali w Warszawie i pełnili służbę do 9 października 1944. Wybrane fragmenty relacji pochodzą z nagrań zrealizowanych w Archiwum Historii Mówionej Ośrodka KARTA i Domu Spotkań z Historią.

Martwe miasto, Tomasz Borkowski

Opustoszona z powstańców i ludności cywilnej Warszawa miała zostac starta z powierzchni. „Umarłe” miasto nie przyjęło jednak nazistowskiego wyroku. Przedstawiamy fragmenty wspomnień, dzienników i dokumentów, które tworzą obraz Warszawy od upadku powstania do 17 stycznia 1945.

Skazaniec Najder, Katarzyna Przyborska 

Przedstawiamy montaż dokumentów, artykułów i tekstów osobistych, dotyczących wyroku śmierci na Zdzisława Najdera. Wyrok, wydany przez ekipę Jaruzelskiego, obnażał słabość systemu i jego podporządkowanie Sowietom. Był ceną za definiowanie celu opozycji: niepodległości Polski.

Rekonstrukcje historyczne, Marcin Wilkowski

Dalszy ciąg dyskusji o sensie coraz bardziej popularnego zjawiska rekonstrukcji historycznych. Komu i dlaczego są potrzebne? Czy spełniają cele przypisywane im przez samych rekonstruktorów?
(mk-z, mt)




czwartek, 11 grudnia 2014

„Magiczne dwudziestolecie”




Przemysław Semczuk „Magiczne dwudziestolecie”


Pierwsze seanse spirytystyczne organizowano za oceanem. I to właśnie ze Stanów Zjednoczonych moda na wywoływanie duchów przywędrowała nad Wisłę. Eksperymenty z komunikowaniem się ze światem zmarłych najpierw przeprowadzano w Krakowie. W krótkim czasie fascynacja spirytyzmem spod Wawelu rozlała się na Lwów i Warszawę. W stolicy, lecz także na prowincji powstawały liczne towarzystwa metapsychiczne. Ukazywało się wiele czasopism i książek poświęconych zagadnieniom spirytystycznym, a nawet 1924 r. w Warszawie została otwarta Szkoła Nauk Okultystycznych. Zainteresowanych zajęciami z alchemii, magii, metapsychiki i spirytyzmu było zapewne wielu skoro szkoła przetrwała aż do 1939 r.

Fot 1. Włoszka Eusapia Palladino była jednym
 z najpopularniejszych mediów. Po prawej prawdopodobnie polski uczony Julian Ochorowicz, źródło: „Magiczne dwudziestolecie,” s. 15.

Badacze świata niematerialnego narażani byli na drwiny środowiska naukowego, stąd też często ogłaszali swe odkrycia pod pseudonimami lub emigrowali z kraju w celu kontynuowania pracy. Pierwszym Polakiem, który rezygnując z kariery naukowej położył ogromnie zasługi na polu badań niewytłumaczalnych zjawisk był doktor filozofii, psycholog i wynalazca Julian Ochorowicz. Badał on owe zjawiska w kontrolowanych warunkach i doszedł do wniosku, że związków z duchami trudno się w nich dopatrywać, za to mogą mieć wiele wspólnego z magnetyzmem. Ochorowicz korzystał podczas prowadzenia badań z pomocy obdarzonej wyjątkowymi zdolnościami Stanisławy Tomczykówny. Ale na kartach książki znajdziemy szereg nie mniej interesujących przypadków z życia innych sławnych  mediów, m.in. Franka Kluskiego, Stanisławy Popielskiej oraz Agnieszki Pilchowej.

Moda na wywoływanie duchów przy okrągłym stoliku sprawiła, że na seansach zaczęły pojawiać się media dopuszczające się oszustw oraz sztuczek. Mimo wątpliwej reputacji Jan Guzik, czy Czesław Czyński (Punar Bhawa) brylowali na salonach a spotkania z nimi stały się rozrywką dla publiczności, za dostarczenie której pobierali oczywiście sowite gratyfikacje.


Fot. 2. Delegaci na paryski kongres w jednej 
z sal Międzynarodowego Instytutu Badań Metapsychicznych. Z lewej widoczny Rene Warcollier, badacz telepatii, 
lipiec 1927 r., źródło: „Magiczne dwudziestolecie,” s. 39.


Przemysław Semczuk przypomniał również kilka historii z życia Józefa Piłsudskiego, związanych z jego wiarą w życie pozagrobowe, oraz eksperymenty jakie marszałek prowadził z inżynierem Stefanem Ossowieckim. Obraz magicznego dwudziestolecia byłby bowiem niewątpliwie niepełny gdyby w książce zabrakło miejsca dla tego legendarnego już jasnowidza, który wielokrotnie był dla wielu ostatnią deską ratunku, skutecznie pomagając w poszukiwaniach zaginionych osób. Ossowiecki nigdy nie pobierał za swą pomoc wynagrodzenia, każdorazowo jednak prosił o spisywanie protokołów dotyczących sprawdzalności przepowiedni.



Fot 3. Jasnowidz, inżynier Stefan Ossowiecki w swoim mieszkaniu, 
źródło: „Magiczne dwudziestolecie,” s. 160.


Znaną postacią, z której usług korzystał wymiar sprawiedliwości był Rafał Schermann. Psychografologowi wystarczył rzut oka na pismo, aby nie tylko określić precyzyjnie cechy charakterologiczne jego autora, potrafił także na podstawie próbek pisma rozwiązywać zagadki kryminalne. Można więc uznać że Schermanna w pewnym sensie nawet za jasnowidza.


Fot 4. Rafał Schermann, każdego dnia otrzymywał setki listów, odpisywał tylko na niektóre, 
źródło: „Magiczne dwudziestolecie,” s. 145.


Książka Przemysława Semczuka jest jak widzimy swego rodzaju leksykonem ukazującym dzieje polskiej metapsychiki w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Na ponad trzystu stronach autor przedstawił barwne, niesamowite, czasem nieco zabawne szczegóły z życiorysów najbardziej znanych jasnowidzów, mediów i wróżbitów tamtych czasów. Autor przyznaje, że nie neguje zjawisk nadprzyrodzonych, lecz magiczna tematyka interesuje go jedynie w ujęciu historycznym.[1] I w ten sposób właśnie ukazał ją w niniejszej publikacji. Unikając przedstawiania własnych opinii umożliwił czytelnikom spojrzenie na świat zjawisk nadprzyrodzonych oczami naszych pradziadków. Świat ten nadal zaciekawia, niepokoi i fascynuje. Polecam.


Wydawca: Dom Wydawniczy PWN
ISBN: 978-83-7705-518-2
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 319

czwartek, 4 grudnia 2014

„Upiorny dom”



Stanisław Wotowski „Upiorny dom”


W malowniczym, choć nieco zaniedbanym pałacu w Podbereżu na kresach dochodzi do wielu niezwykłych, budzących grozę zjawisk. W jednej z komnat nocami słychać kroki i brzękanie łańcuchów a z ciemności wyłaniają się przerażające, zielone ślepia. Mieszkający w starej budowli Fred Podbereski z siostrą Wandą i stryjem Karolem mimo wielu prób nie potrafią sami pozbyć się „duchów” z rodowej siedziby. Zdesperowany Fred wyjeżdża po pomoc do Warszawy, do swego dawnego przyjaciela, słynnego detektywa Dena. W trakcie rozmowy Den dowiaduje się, że w nawiedzonej komnacie przed wielu laty zostało popełnione morderstwo. Rozwiązanie zagadki nie jest proste i nawet taki rutyniarz w swoim fachu jak Den nie może ustalić czy ma do czynienia ze niewytłumaczalnym zjawiskiem, czy też może ktoś chce aby Podberescy wynieśli się z pałacu. Ginie stary służący, dochodzi do kolejnych dramatycznych wydarzeń…

Musimy pamiętać, że akcja powieści rozgrywa się na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku, a więc w czasie okres kiedy pasjonowano się zjawiskami nadprzyrodzonymi, a urządzanie seansów spirytystycznych należało do ulubionych rozrywek salonowych.  Wiele osób całkiem poważnie podchodziło do tego typu zagadnień, jak np. stryj Karol, pasjonujący tematyką okultystyczną rezydent pałacu Podbereskich.

Stanisław Wotowski bardzo plastycznie przedstawił położony pośród rozległych lasów pałac. Bohaterowie przechadzają się, a czasami nawet skradają korytarzami pełnych mrocznych zakamarków, zastawiają pułapki i wywołują duchy. Wątek kryminalny przeplata się z miłosnym a gdzieś z tła wynurza się tragiczna rodzinna tajemnica. Język powieści pełen ciepła i humoru oparł się patynie czasu mimo upływu ponad osiemdziesięciu lat od pierwszego wydania powieści.

Życiorysy czołowych autorów przedwojennych powieści kryminalnych spowija dziś mgiełka tajemnicy. Kilku z nich zginęło w czasie II wojny światowej. Po zakończeniu zmagań wojennych i ukształtowaniu się nowej, ludowej rzeczywistości książki Błażejewskiego, Wotowskiego oraz wielu ich kolegów zostały masowo wycofywane z bibliotek. O autorze „Upiornego domu” również nie mamy zbyt wielu informacji. Na szczęście na ostatnich stronach wydawca książki poświęcił nieco miejsca na przybliżenie sylwetki tej niewątpliwie arcyciekawej postaci przedwojennego literackiego świata. Urodzony ok. 1895 r. pisarz prawdopodobnie studiował prawo w Petersburgu, pracował w stołecznej policji, awansował do stopnia komisarza, a w 1921 r. został komendantem województwa Nowogrodzkiego. Z niewiadomych przyczyn zrezygnował jednak ze stanowiska i powrócił do Warszawy, gdzie otworzył biuro detektywistyczne. I to zapewne właśnie sam Wotowski był pierwowzorem postaci detektywa Dena w recenzowanej powieści. Z rożnych przyczyn po kilku latach zlikwidował biuro i poświęcił się pracy pisarskiej. Swe bogate wcześniejsze doświadczenie wykorzystał w szeregu powieści kryminalnych. W książkach często flirtował z okultyzmem. Na jego twórczość krytycy kręcili nosem, mimo to przysporzyła mu ona nie tylko rzesz wielbicieli lecz także pokaźnych dochodów.

Stanisław Wotowski zaginął w tajemniczych okolicznościach po 17 września 1939 r. Ostatni raz widziano go na przejściu granicznym w Zaleszczykach w dawnym województwie tarnopolskim. Po latach można z całą pewnością powiedzieć, że jego decyzja o poświęceniu się karierze pisarskiej była słuszna. Siedząc za policyjnym biurkiem pozostawiłby po sobie zapewne jedynie kilka teczek podpisanych protokołów, które w najlepszym wypadku zbutwiały by w jakiejś piwnicy w jednym z kresowych miasteczek. A tak po latach dzięki wznowieniom jego książek i my możemy uchylić kurtynę do świata barwnych lat dwudziestych i trzydziestych. Świata salonów i bankietów, ale również tajemnic, magii i zbrodni.


Wydawca: CM
Seria wydawnicza: Kryminały przedwojennej Warszawy
ISBN: 978-83-63424-51-0
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 232


środa, 12 listopada 2014

„Czerwony Błazen”




Aleksander Błażejowski „Czerwony Błazen”


Warszawa, wczesne lata dwudzieste ubiegłego wieku. W kabarecie „Złoty Ptak” triumfy święci tajemniczy komik zwany czerwonym błaznem. Ulubieniec publiczności sprawia, że podupadający lokal w ciągu kilku tygodni staje się najpopularniejszym kabaretem stolicy. Humorysta występuje na scenie w czerwonej masce i kostiumie pierrota. Nikt, nawet dyrekcja kabaretu nie zna jego prawdziwej tożsamości. Zastrzega sobie także, że nikt nie może pytać go o nazwisko, śledzić, nikt bez zezwolenia nie może wejść za kulisy. Niestety, pewnego dnia w garderobie czerwonego błazna zostaje popełnione morderstwo.

Śledztwo w sprawie zabójstwa prowadzi komisarz policji Borewicz. W przeciwieństwie jednak do znanego nam z serialu „07 zgłoś się” wszechstronnego i błyskotliwego porucznika Sławomira Borewicza, jego „starszy kolega” nie popisuje się zbytnio w trakcie dochodzenia, imponując jedynie posturą. Również fragment zdania „Gdy Borewicz zamknął za sobą drzwi (…)”[1] świadczy o tym, że któryś z twórców kultowego serialu miał słabość do przedwojennych powieści kryminalnych.[2]

W krótkim słowie wstępnym do wydania z 1925 r. przeczytamy, że Aleksander Błażejowski pisząc „Czerwonego Błazna” inspirował się twórczością klasyków francuskiej powieści kryminalnej. Książka napisana jest „z prawdziwym talentem, nie ustępuje zarówno pod względem budowy, jak i niezmiennie zajmującej treści najlepszym tego rodzaju wzorom zagranicznym.”[3] Nie potrafię tego ocenić, na półkach mojej biblioteczki brak bowiem dzieł Maurice Leblanca czy Gastona Lerouxa. Muszę jednak przyznać, że mimo pewnej naiwności w konstruowaniu fabuły oraz niezbyt skomplikowanej zagadki kryminalnej utwór Błażejowskiego to świetna pozycja dla koneserów powieści historycznych. Urzeka nieco już archaiczny język oraz zawarte w książce dziesiątki smaczków obyczajowych z epoki. Mamy tu całą galerię szlachetnych bohaterów, wątek miłosny oraz rodzinny dramat.

Autor znakomicie oddał klimat dawnej Warszawy, kabaretu, kamienic mieszczańskich, zabaw urządzanych w domach prominentnych mieszkańców. Nic dziwnego, nie musiał sięgać do źródeł książkowych aby opisać jak wyglądały ówczesne przyjęcia. On na nich po prostu bywał. Aleksander Błażejowski posiadał również szerokie znajomości w światku filmowym, a jego „Czerwony Błazen” został zekranizowany przez Henryka Szaro rok po pierwszym wydaniu powieści. Kopie filmu, w którym wystąpili m.in. Eugeniusz Bodo, Aleksander Żabczyński oraz Adolf Dymsza nie zachowały się niestety do naszych czasów i jedynie na stronach internetowych Fonoteki Filmoteki Narodowej znajdziemy kilka fotosów z planu a także podobiznę Aleksandra Błażejowskiego.[4]

Oryginalne wydania polskich powieści kryminalnych z lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku są dziś trudno dostępnymi rarytasami. Dlatego cieszy fakt, że od 2012 r. dzięki serii „Kryminały przedwojennej Warszawy” wydawnictwa Ciekawe Miejsca mamy dostęp do wielu zapomnianych dzieł Stanisława Wotowskiego, Adama Nasielskiego, Aleksandra Błażejowskiego oraz wielu innych klasyków.

 ---
Recenzja została zilustrowana reprodukcją reklamy z przedwojennego wydania powieści.


Wydawca: Wydawnictwo Bibljoteki Dzieł Wyborowych. Warszawa, Sienkiewicza 12
Rok wydania: 1925
Liczba stron: 163





[1] Aleksander Błażejowski „Czerwony Błazen,” s. 58.
[2] Tytuł 19 odcinka serialu „07 zgłoś się” brzmi „Zamknąć za sobą drzwi.”
[3] Aleksander Błażejowski „Czerwony Błazen,” s. 6.

niedziela, 2 listopada 2014

„Ułani, poeci, dżentelmeni"




Maja i Jan Łozińscy „Ułani, poeci, dżentelmeni. Męski świat przedwojennej Polski”


Książka „Ułani, poeci, dżentelmeni. Męski świat przedwojennej Polski” to podróż do lat kiedy honor, rycerskie zasady i nienaganne maniery należały do elementarnych składników wzorca idealnego mężczyzny. W czasach Drugiej Rzeczypospolitej do wymarzonych pracodawców naszych dziadków i pradziadków należała Armia oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Nic zatem dziwnego, że wielu młodzieńców marzyło o karierze wojskowego lub dyplomaty. Na tle licznych przedstawicieli kadry oficerskiej II RP nie sposób pominąć tak charakterystycznej postaci jak Bolesław Wieniaw-Długoszowski. Generał znacznie wybijał się ponad przeciętność korpusu oficerskiego, któremu zarzucano brak szerszych zainteresowań oraz zamiłowanie do romansowania, używek i hazardu. Ten oczytany bywalec kawiarni literackich w młodości sam pisał wiersze i malował. Był częstym rozmówcą legendarnego Franciszka Fiszera, a jak wiadomo do jego stolika w Ziemiańskiej nie każdy mógł otrzymać zaproszenie.



Fot. 1. Międzynarodowe Zawody Hippiczne o Puchar Narodów w Nowym Jorku. 
Jeźdźcy Polscy (od lewej) Adam Królikiewicz, Michał Toczek, Kazimierz Szosland, 1926 rok,
 źródło: „Ułani, poeci, dżentelmeni. Męski świat przedwojennej Polski,” s. 142.


Po ustaniu krwawych zmagań na polach bitewnych wielkiej wojny społeczność europejska potrzebowała również innych bohaterów i idoli. Stąd też Maja i Jan Łozińscy wiele miejsca poświęcili profesjom artystycznym, które ukształtowały się wraz z rozwojem nowych mediów: kina oraz radia. A jest o czym pisać bo pomimo, że artyści zazwyczaj munduru nie zakładali, to wielu z nich poza sceną ponosiła ułańska fantazja. Rodzime gwiazdy ekranu przyćmiewały swym blaskiem aktorów Francji, Niemiec czy tych zza oceanu. Za ideał prawdziwego mężczyzny uchodził Franciszek Brodniewicz. Do galerii sław możemy dopisać jeszcze kilku amantów z Aleksandrem Żabczyńskim i Eugeniuszem Bodo na czele. Podkochiwały się w nich ukradkiem stateczne damy i niewinne pensjonarki. W przeciwieństwie do aktorskiej śmietanki, przeciętni mężczyźni miewali problemy z prawidłowym dobraniem krawata do garnituru, stąd też w prasie z tamtych lat zaczęły pojawiać się działy z przeznaczonymi właśnie dla nich poradami z zakresu mody.



Fot. 2. Kierowca rajdowy Jan Ripper i jego lancia, 1938 rok, 
źródło: „Ułani, poeci, dżentelmeni. Męski świat przedwojennej Polski,” s. 179.


Autorzy wiele miejsca poświęcili także przedstawicielom ówczesnego świata sportu. O wielu z nich pamiętają dziś jedynie historycy. Do zapomnianych sportowych idoli należeli bez wątpienia znakomity tenisista hrabia Stanisław Czetwertyński i utytułowany wioślarz Roger Verey. Prawdziwy dżentelmen powinien oczywiście jeździć konno oraz dobrze radzić sobie na nartach. W zimowych kurortach, głównie w Zakopanem jak grzyby po deszczu powstawały szkoły, w których można było nabyć tę jakże pożądaną umiejętność. Na lata międzywojenne przypada gwałtowny rozwój automobilizmu i lotnictwa. Popularność zyskiwały prostej konstrukcji awionetki. Polscy piloci byli uważani za sportową elitę kraju, a powodzenia u płci pięknej zazdrościli im nawet kawalerzyści.

W pracy Mai i Jana Łozińskich znajdziemy oczywiście wiele informacji o balach i bankietach, w których uczestnictwo należało niemal do rytuałów ówczesnych mężczyzn z pierwszych stron gazet. Niezwykle interesujący i nieco zabawny, patrząc z dzisiejszej perspektywy, jest ostatni rozdział zawierający wskazówki z zakresu savoir-vivre`u i kultury towarzyskiej przeznaczone dla młodych mężczyzn, którym zamarzyła się kariera wojskowa lub dyplomatyczna. Wśród wielu pochodzących z przedwojennych podręczników porad znajdziemy i taką: „Wielu mężczyzn ma zwyczaj, spotkawszy jaką urodziwą damę na spacerze, stawać, patrzyć jej prosto w oczy, oglądać się za nią, przykładać szkła do oczu i tak dalej. Wszystkie te ruchy są nie na miejscu i z pewnością nie zjednają natrętom względów damy, która będzie jedynie skrępowaną w najwyższym stopniu.”[1] Polecam.


Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN
ISBN: 978-83-7705-386-7
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 218




[1] Maja i Jan Łozińscy „Ułani, poeci, dżentelmeni. Męski świat przedwojennej Polski,” s. 201.

niedziela, 26 października 2014

„Literaci w przedwojennej Polsce"




Remigiusz Piotrowski „Literaci w przedwojennej Polsce. Pasje, Nałogi, Romanse”


Sięgając po książkę Remigiusza Piotrowskiego spodziewałem się, że będzie to kolejna wędrówka po kultowych restauracjach i kawiarniach międzywojennej Warszawy. Rzeczywiście, w rozdziale pierwszym zatytułowanym „Kawiarniany gwar” udajemy się do słynnej „Ziemiańskiej” gdzie poznajemy bywalców legendarnego „półpiętra” z Franciszkiem Fiszerem, generałem Wieniawą-Długoszowskim i Skamandrytami na czele. Gościmy w „Kresach” i „U Wróbla,” zaglądamy także do cenionego przez świat bohemy artystycznej zakopiańskiego „Morskiego Oka.” Pasjonaci literatury dwudziestolecia międzywojennego są dość dobrze zaznajomieni z tą tematyką, dlatego zapewne ucieszy ich fakt, że fragment ten ma charakter jedynie wprowadzający, a zabawne kawiarniane epizody będą pojawiać się w książce jedynie od czasu do czasu jako uzupełnienie dziesiątków innych historii opisanych w pozostałych rozdziałach.

Jakie w takim razie smakowite ciekawostki z czasów II Rzeczypospolitej znajdziemy na kolejnych stronach książki? Z wypełnionych gwarem lokali przenosimy się do czasów dzieciństwa późniejszych luminarzy rodzimej literatury. Z dużym zaskoczeniem przeczytałem, że Tuwima pasjonowała chemia, a Miłosz był awanturnikiem wszczynającym bijatyki na szkolnych korytarzach. Zresztą wśród naszych bohaterów trudno znaleźć prymusów. Rodzice patrząc na szkolne cenzurki pełne ocen zaledwie dostatecznych pewnie nie przypuszczali, że za kilkadziesiąt lat dzieła ich sprawiających problemy pociech znajdą się na listach lektur szkolnych.

Poznamy także kulinarne upodobania Tadeusza Boya-Żeleńskiego i wielu jego kolegów po piórze. W tym miejscu nieco zdumiony odkryłem jak wiele wspólnego łączy mnie z Witkacym. Autor „Szewców” podobnie jak ja nie przepadał za cebulą, często natomiast często delektował się piernikami. W diecie Witkacego ważne miejsce zajmowała rzodkiewka, w przeciwieństwie jednak do mnie, artysta zjadał ją wraz z liśćmi.


Fot. 1. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Wojciech Kossak, Stefan Jerzy Jasnorzewski,  źródło: „Literaci w przedwojennej Polsce,” s. 246.

Fot. 2. Stefania, żona Juliana Tuwima na fotografii z początku lat dwudziestych, źródło: „Literaci w przedwojennej Polsce,” s. 152.


W książce Remigiusza Piotrowskiego znajdziemy pełną garść informacji o pasjach i zainteresowaniach przedwojennych literatów. Ważną rolę w ich życiu odgrywał sport oraz podróże. Do ulubionych dyscyplin uprawianych oczywiście rekreacyjnie należały pływanie, tenis i jazda na rowerze. Chodzono na mecze piłkarskie i wyścigi konne, tracono pieniądze w kasynach. Namiętnie grywano w brydża a także urządzano seanse spirytystyczne. Kiedy spadł śnieg i temperatura zaczęła zbliżać się do zera zapełniały się ślizgawki, a nieliczni pisarze z nieco bardziej zasobną kieszenią wyjeżdżali na narty do zimowej stolicy Polski.

„Literaci w przedwojennej Polsce” to także historie o ciemniej stronie natury poetów i pisarzy. Trudno bowiem wymienić choć jedną postać, która była by wolna od nałogów. Z problemem alkoholowym zmagali się niemal wszyscy poczynając od Tuwima a na Władysławie Broniewskim kończąc. 


Fot. 3. W majątku Ludwika Hieronima Morstina 
w Pawłowicach odbyły się dwa zjazdy poetów, 
źródło: „Literaci w przedwojennej Polsce,” s. 230.


Wspomniany wcześniej Witkiewicz znany był z eksperymentowania z narkotykami, inni zażywali różnorakie medykamenty lub palili namiętnie papierosy. Pisarze cierpieli na rozmaite fobie i kompleksy. Bruno Schulz bał się pająków a Tadeusz Dołęga-Mostowicz unikał otwartych przestrzeni. Niehigieniczny tryb życia prowadził wielu z nich do kłopotów zdrowotnych a nierzadko do śmierci. Przeczytamy tu również o wielkich miłościach, romansach, zdradach, sekretach alkowy i burzliwych rozstaniach. Remigiusz Piotrowski poruszył także kilka poważniejszych tematów, w tym stosunek literatów do spraw polskich i antysemityzmu.



Fot. 4. Władysław Broniewski wraz z żoną Janiną i córką Anną podczas urlopu w Zakopanem
 w połowie lat trzydziestych, źródło: „Literaci w przedwojennej Polsce,” s. 166.

Niewielu pisarzy i poetów narzekało na nadmiar gotówki. Aby podreperować nadwątlony budżet imali się dodatkowych zajęć. Leśmian pracował jako notariusz, Tuwim ze Słonimskim chałturzyli pisząc świetne teksty dla kabaretów. Warto było pracować dla radia i filmu, dlatego też twórcy flirtowali z rodzącymi się dopiero mediami. Książkę Remigiusza Piotrowskiego, tak jak pozostałe wydawnictwa z serii „Przedwojenna Polska” wypełnia bardzo wiele fotografii przedstawiających nie tylko oficjalne sceny z życia ówczesnych pisarzy i poetów. Polecam.


Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN
Seria wydawnicza: Przedwojenna Polska
ISBN: 978-83-7705-650-9
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 397