Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tyniec. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tyniec. Pokaż wszystkie posty

piątek, 13 stycznia 2023

„Legenda żarnowiecka”

 

Małgorzata Borkowska OSB „Legenda żarnowiecka”

 

Zdaje się, że Żarnowiec jest miejscem, w którym historia składała przez wieki przeróżne nieregularności, rzeczy i rozwiązania nietypowe, czasami nawet z prawem sprzeczne, albo i z biegiem historii. Choćby i przynależność zakonna klasztoru.

Cystersi nie są przecież niczym innym, jak tylko jedną z wielu niezależnych kongregacji benedyktyńskich, powstałych jako skutek kolejnej reformy i kolejnego (tym razem dwunastowiecznego) odczytania reguły św. Benedykta (napisanej w wieku szóstym) od nowa. Jest to więc zakon w jakimś sensie wobec benedyktyńskiego wtórny. A w Żarnowcu kolejność była właśnie odwrotna: wcześniej były cysterki od benedyktynek. A jeszcze wcześniej...

Najdawniej, jak myśl dziejopisa sięgnąć może, była tutaj niewielka osada. Ludność trudniła się zbieractwem, myślistwem, w mniejszym stopniu rolnictwem, na pewno nie rybołówstwem morskim. Morze było niedalekie, ale trudno dostępne; bagniste łąki stały nieraz miesiącami pod wodą, zwłaszcza gdy silne sztormy zatkały piaskiem ujście Czarnej Wdy i Piaśnicy. Dla mieszkańców osady było to nawet korzystne, gdyż chroniło ich przed napadami rabusiów morskich, wikingów, którzy nie mieli ochoty brnąć przez bagna po wątpliwy łup. A ryby można było łowić słodkowodne, na jeziorze. Liczne wykopaliska dowodzą, że wokół jeziora było takich osad niemało; podlegały one miejscowemu władyce z gródka na górze, którą dziś nazywamy Zamkową. Do tej pory są tam widoczne ślady wałów, a wyniosły cypel tej góry nad jeziorem był świetnym punktem obserwacyjnym. Możliwe, że któryś z kolejnych kneziów z Góry Zamkowej miał na imię Skarbek, gdyż jeszcze w XIII wieku pokazywano koło Świecina „Skarbkową mogiłę”. W każdym razie ta maleńka lokalna stolica, założona w VIII lub IX wieku, upadła w połowie albo najdalej pod koniec wieku XII, nie mogąc utrzymać swojej niezależności wobec rosnącej siły książąt gdańskich. Ziemię potomków Skarbka stały się odtąd jednym z licznych opoli księstwa, wkrótce zaś, po reorganizacji systemu administracyjnego, weszły w skład kasztelanii puckiej. Najstarsza legenda o św. Wojciechu podaje, że książę gdański (nie do końca przez historyków rozpoznany) przybył na dwór Bolesława Chrobrego równocześnie ze świętym; że został przezeń ochrzczony i otrzymał Piastównę za żonę, i że święty jadąc do Prusów odwiedził po drodze w Gdańsku swego byłego katechumena. Byłyby więc to na ziemi gdańskiej początki wiary, które jednak na pewno nie objęły puszczy żarnowieckiej; dotrze tam dopiero druga fala chrystianizacji, po podboju Pomorza przez Krzywoustego.

 


Szczególne zasługi położył w tym dziele książę Subisław I (1155–1187); między innymi po roku 1170 założył on w Oliwie opactwo cystersów, które było pierwszym klasztorem w jego państwie. Możliwe, że to już on zdobył Zamkową Górę i rozciągnął swoje panowanie na jej księstewko; ten podbój oznaczałby więc początek chrześcijaństwa w Żarnowcu, zwłaszcza że książę (sam Subisław lub jego następca) darował część tej ziemi oliwskim cystersom. Liczył zapewne i na to, że dotrą oni z Ewangelią do miejscowego ludu. Dokładna i pewna wiadomość o tym darze pochodzi dopiero z roku 1224: w dokumencie wystawionym przez ówczesnego księcia, Świętopełka, wieś Żarnowiec wymieniona została wśród włości już należących do Oliwy. Sama nazwa pisała się wtedy Sarnowicz, nie dlatego jednak, jakoby pochodziła od sarny, jak chce dorobiona o wiele później legenda, ale dlatego, że łaciński alfabet nie był wtedy jeszcze przystosowany do potrzeb słowiańskiej fonetyki i nie posiadał żadnych oznaczeń na spółgłoski takie jak ż, sz, nawet c. Nazwa pochodzi albo od żaren, albo od złoto kwitnących krzewów, które i dziś porastają nie zadrzewione zbocza tutejszych pagórków. Niektóre późniejsze dokumenty niesłusznie też przypisują inicjatywę ufundowania cysterek w Żarnowcu książętom pomorskim i datują ten fakt na rok 1213; w rzeczywistości jest to czas fundacji norbertanek w Żukowie. U nas zaś może zakładano właśnie grangium, czyli folwark, gdzie mieszkała grupa konwersów oliwskich, zajmująca się uprawą roli, i budowano drewnianą kaplicę, służącą tak im, jak i potrzebom religijnym nowoochrzczonej ludności; ale klasztoru mniszek jeszcze tu nie było.

 

Książka na stronie wydawcy:

https://tyniec.com.pl/ksiazki-malgorzaty-borkowskiej-osb/1564-legenda-zarnowiecka-9788382500288.html

 

Wydawca: TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów

ISBN: 978-83-8250-028-8

Rok wydania: 2020

Liczba stron: 268



wtorek, 27 grudnia 2022

„Poprzez dwudziestolecie”

 

Innocenty Libura „Poprzez dwudziestolecie”

 

Poprzez dwudziestolecie – to druga część autobiograficznej powieści Innocentego Libury, stanowiąca – jak i poprzednia pt. Krokiem zdobywców (wyd. 2018) – zamkniętą całość. Książka obejmuje okres drugiej Rzeczpospolitej. Młody Mieczysław Łękawski (pod którym kryje się sam Autor) wyrusza z rodzinnego domu w Olkuszu na studia polonistyczne i plastyczne do Warszawy. W trakcie studiów – by zdobyć środki na utrzymanie, ale też by szerzej poznać świat – pracuje jako robotnik we Francji. Zdobywszy wykształcenie w stolicy, powraca najpierw do Olkusza, by podjąć pracę nauczycielską w gimnazjum, którego sam wcześniej był absolwentem, a następnie uzupełnia studia w Krakowie. Życiowe drogi wiodą go ostatecznie na Śląsk – zostaje nauczycielem w I Gimnazjum i Liceum w Rybniku. W Rybniku też zakłada dom rodzinny. Tak jak i poprzednio – wszystkie osoby i zdarzenia są autentyczne, przez co powieść zyskuje charakter dokumentalny.

A ciekawych postaci i wydarzeń w książce niemało. Ujrzymy w niej najpierw w żywej akcji pierwszych twórców i instruktorów polskiego harcerstwa, na czele z idolem młodości Autora – „Szumiącym Dębem”, czyli  druhem Tadeuszem Strumiłłą. Krąg harcerzy olkuskich – znanych z pierwszej części – rozszerzy się o druhów – instruktorów i działaczy – związanych z Górnym Śląskiem, zwłaszcza z Rybnikiem, gdzie Autor sam założy IV Rybnicką Drużynę Harcerską imienia Henryka Sienkiewicza. Wspomniany zostanie Marian Łowiński – komendant Chorągwi Śląskiej, Henryk Kapiszewski – członek Kwatery Głównej ZHP,  Stanisław Wojciech Rudnicki, Wanda Jordan-Łowińska i wielu innych. Do najbliższych przyjaciół Autora należeć będzie Józef Pukowiec – wybitny harcmistrz śląski (ścięty później przez hitlerowców), z którym razem przeżyją dość zabawną przygodę podczas III Wszechświatowego Zlotu Harcerstwa w Birkenhead pod Liverpoolem.



Nie tylko jednak harcerze wypełnią karty opowieści. W latach studenckich Autor zetknie się z barwnym środowiskiem akademickim dwóch uniwersytetów – Warszawskiego i Jagiellońskiego. Przed oczami czytelnika przesunie się cały poczet profesorów tych uczelni, poczynając od wybitnych językoznawców, jak Stanisław Szober, Jan Baudouin de Courtenay, Stanisław Słoński, Adam Kryński, Jan Łoś, Zenon Klemensiewicz, poprzez historyków filozofii i kultury, jak Władysław Heinrich, Witold Rubczyński, Władysław Tatarkiewicz, Kazimierz Zieliński, a skończywszy na znakomitych literaturoznawcach, jak Józef Kallenbach, Bronisław Gubrynowicz czy Ignacy Chrzanowski. Ten ostatni stanie się promotorem pracy doktorskiej Autora. Rozwijając talenty plastyczne, trafi Autor na zajęcia prowadzone przez Eligiusza Niewiadomskiego – późniejszego zabójcę prezydenta Narutowicza. Przy każdej z tych postaci Autor zatrzyma się na chwilę, by zapisać jakiś szczegół – czy to z wykładów, czy z osobistej rozmowy, czasem nawet jakiś charakterystyczny gest czy szczegół ubioru.

Portretując osoby, Autor roztacza zarazem szerszy obraz życia akademickiego pierwszych lat międzywojennych. Zapoznamy się więc z klimatem zbiorowych kwater w koszarach Blocha, działalnością „Bratniaka” i innych organizacji, a także studenckimi sposobami zdobywania środków na utrzymanie i naukę. Obraz ten nakreśli Autor czasem z humorem, a czasem poważnym realizmem – opisując jego strony i jasne, i ciemne. Wśród studentów ujrzymy również rozmaite postacie: raz będą to zdolni i pilni uczniowie, jak Jan Cybis – znany później artysta-malarz, raz zagorzali wiecownicy polityczni różnych obozów (na seminarium u profesora Chrzanowskiego Autorowi wypadnie recenzować akurat referat Wandy Wasilewskiej!), a czasem i zepsuci kawalerowie o niefrasobliwym podejściu do życia.

Do najoryginalniejszych przyjaciół Autora z ławy studenckiej należeć będzie Konstanty Jodko-Narkiewicz – późniejszy wybitny podróżnik, polarnik i rekordzista Polski w sporcie wspinaczkowym. Autor wybierze się z nim razem do Gdyni, by pracować przy budowie portu i – jakkolwiek „Kok”, miłośnik orlich perci, nie wytrwa długo przy monotonnym, ciesielskim zajęciu – przyjaźń pozostanie trwała i powróci jeszcze na kartach książki w niejednej barwnej odsłonie.

 

Książka na stronie wydawcy:

https://tyniec.com.pl/historia/2218-poprzez-dwudziestolecie-9788373549678.html

 

Wydawca: TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów

ISBN: 978-83-7354-967-8

Rok wydania: 2022

Liczba stron: 488



czwartek, 8 grudnia 2022

„Krokiem zdobywców”

 

Innocenty Libura „Krokiem zdobywców”

 

„Krokiem zdobywców” – to opowieść o I Olkuskiej Drużynie Skautowej im. Tadeusza Kościuszki, osnuta na kanwie wydarzeń z lat 1914-1920. Napisana została w okresie międzywojennym przez jednego z pierwszych członków drużyny, późniejszego harcmistrza – Innocentego Liburę – i ukazać się miała w roku 1939 nakładem Księgarni Św. Wojciecha w Poznaniu. Wydawnictwo rozpoczęło już druk, gdy wybuchła kolejna wojna światowa. Żaden egzemplarz nie trafił do księgarń – gotowy nakład zniszczyli okupanci. Po wojnie autor pukał wielokrotnie do różnych wydawnictw, ale w „ludowej” Polsce żadne z nich nie zgodziło się na publikację. Treść i duch książki „niebezpiecznie” odbiegały od komunistycznej ideologii.

Wydania swej opowieści autor nie doczekał się nigdy. Zmarł w r. 1993, na progu trzeciej Rzeczpospolitej, w 92 roku życia. Stary maszynopis przeleżeć miał jeszcze wiele lat w rodzinnych archiwach, by dopiero niedawno – zbiegiem okoliczności – trafić w ręce wydawców. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to nie całkiem przypadek, gdy stało się to akurat w setną rocznicę odzyskania niepodległości.

 


„Krokiem zdobywców” ma formę powieści autobiograficznej bez fikcji literackiej. Jest to właściwie zbeletryzowana autobiografia z lat 1914-1920 – lat wczesnej młodości autora. Wszystkie opisane wydarzenia są autentyczne, wszystkie postacie z nazwiskami rzeczywiste (a osób występuje w powieści niemal trzysta!). Jedynym odejściem od tej zasady jest nazwisko i imię głównego bohatera – Mieczysława Łękawskiego, pod którym kryje się po prostu sam autor, druh Innocenty Libura, a pod tymże nazwiskiem Łękawskich członkowie jego rodziny. Pisarz – wychowawca i nauczyciel z powołania – obdarzony był niezwykłą pamięcią do nazwisk i zdarzeń, które bez wysiłku odtwarzał jeszcze po wielu latach, zwłaszcza przy ognisku, w ulubionych harcerskich gawędach. Kiedy przy różnych okazjach wracał czasem pamięcią do powieści leżącej w szufladzie, wspominał, że nawet występujące w niej dialogi są przeważnie oddane wiernie, jakby odtworzone ze stenogramu. Starannie unikał wszelkiej fikcji. Bohaterami mieli być żywi ludzie – i to występujący jak najliczniej – nie tylko szczególnie zasłużeni czy wybitni – ale i zwyczajni, ludzie swego czasu i swego środowiska, a przede wszystkim młodzież. Tą zasadą autor kierował się i w późniejszych swych pracach. Jego zdaniem najważniejszy wymiar historii – to nie ten, który zapisują dopiero kroniki i podręczniki historyczne – ale ten mniej uchwytny – domowy i codzienny, w którym najważniejsze sprawy rodzą się, dojrzewają i rozgrywają w ludzkim sercu. Kiedy po latach – już jako emerytowany rybnicki nauczyciel – napisze obszerne Dzieje domowe powiatu (po długiej walce z cenzurą kilkutysięczny nakład rozszedł się w tydzień) – oprze je na żywej pamięci o ludziach, o których podręczniki nie piszą, a którzy wiodąc na co dzień zwyczajne, pracowite życie, zdolni są niejako „naturalnie” zdawać i najtrudniejsze egzaminy w chwilach dziejowych prób. Piewca „historii domowej” spełniać będzie jakby w ten sposób życzenie starszego kolegi sprzed lat, Piotra Łyska – legionisty, który w przeddzień bitwy pod Kostiuchnówką pisał doń: Proszę cię, Cenku, nie pisz mi o żadnym bohaterstwie, gdyż spełniam tylko obowiązek Polaka i każdy takim bohaterem być może.

Od samej strony literacko-artystycznej „Krokiem zdobywców” nie jest może dziełem najwybitniejszym. Krytycy mogliby zarzucić powieści ograniczony zasób środków stylistycznych, pewną ich sztampowość, powtarzalność opisów itp., a i sam styl pisarski wyda się może współczesnemu czytelnikowi miejscami już nieco staromodny. Nie strona artystyczna stanowi jednak zasadniczą zaletę książki. Ze względu na swą wierność faktom jest ona najpierw cennym źródłem do dziejów harcerstwa regionu olkuskiego, ale i szerzej – do dziejów Polski w przełomowym okresie odzyskiwania niepodległości i obrony państwa przed następującym zaraz potem najazdem bolszewickim (bitwy Dywizji Ochotniczej pod Paprociami i nad Wkrą). Przede wszystkim jednak zaletą książki jest autentyzm osobistego świadectwa uczestnika wydarzeń, o których dziś mówią już tylko opracowania. Na kartach tej książki zapisały się nie tylko same fakty, ale i ów charakterystyczny duch tamtych lat – duch młodzieńczego zapału i ideałów, który – znajdując mądrych wychowawców, nauczycieli, działaczy społecznych – nie rozwiał się w idealizmie, nie zgorzkniał w rozczarowaniach, lecz pozwolił młodym ludziom dojrzeć w pracy nad sobą i zahartował ich w przeciwnościach. Być może niejeden olkuszanin znajdzie tu postacie znane sobie z opowiadań, a może nawet swoich przodków (wyszukiwanie osób ułatwi indeks zamieszczony na końcu książki). Bezpośrednie tło historyczne i główne postacie, a wśród nich swych najbliższych przyjaciół – Antoniego Błauta i Tomasza Zdrzalika zwanego Todkiem – przybliży najlepiej sam autor, stąd tekst powieści poprzedzamy jego artykułem o początkach harcerstwa w Olkuszu, opublikowanym w 1957 r. w Księdze Pamiątkowej olkuskiego liceum (Konrad Małys OSB, Wstęp)

 

Książka na stronie wydawcy:

https://tyniec.com.pl/historia/960-krokiem-zdobywcow-9788373547575.html?search_query=Krokiem&results=6

 

Wydawca: TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów

ISBN: 978-83-7354-757-5

Rok wydania: 2018

Liczba stron: 394



poniedziałek, 5 grudnia 2022

„Gawędy o Tyńcu i okolicach”

 

Seweryn Udziela „Gawędy o Tyńcu i okolicach”

 

„Sądzicie, że tylko wielkie miasta mają dzieje bajeczne? Ja myślę inaczej. Mnie się zdaje, że każdy skrawek ziemi, przez który przeszła stopa ludzka, ma swoją historię bajeczną i pewną” – pisał autor niniejszej publikacji. Jakie są zatem dzieje Tyńca? Nudne? Chyba nie, skoro ludzie mieszkają tutaj od tysiącleci. Dzisiaj Tyniec zmienia się w zawrotnym tempie. Dawny trwa jednak dalej w nazwach swych ulic, wzgórz, pól i łąk.

Tyńczanie przez wieki mieli dość osobliwych sąsiadów – nie brakło między nimi duchów, zjaw i strzygoni. Nie wydaje się, aby którejś ze stron sąsiedztwo takie przeszkadzało. Ale gdzie szukać dziś strzygoni? Którą skałę należy omijać nad Wisłą, aby nas nie wciągnął w rzeczny nurt topielec? To wszystko dziś wydaje się nierealne, ale przecież dalej trwa w miejscowej tradycji.

Taki był dawny Tyniec, który ponad sto lat temu odkrył i opisał Seweryn Udziela. Po lekturze tej książeczki, my także nie możemy zaprzeczyć, że dzieje Tyńca po prostu są bajeczne.

 


Książka na stronie wydawcy:

https://tyniec.com.pl/ksiazki-o-tyncu/1367-gawedy-o-tyncu-i-okolicach-9788373542549.html

 

Wydawca: TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów

ISBN: 978-83-7354-254-9

Rok wydania: 2008

Liczba stron: 44



środa, 9 sierpnia 2017

„Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich”



Małgorzata Borkowska OSB 
„Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII–XVIII wieku”


W XVII i XVIII wieku istniały w Polsce klasztory należące do dwunastu klauzurowych zakonów żeńskich. Niektóre z tych zakonów były u nas od dawna zasiedziałe, inne dopiero co przybyły wraz z potrydencką odnową Kościoła. Mimo różnic reguły i obediencji, czyli zależności prawnej, wszystkie one prowadziły podobny tryb życia, oparty na przestrzeganiu ustaw, tak zaplanowanych, aby służyły osobistemu i wspólnotowemu rozwojowi miłości Bożej. Ustawy te częściowo dziedziczone były wraz z tradycją zakonu po dawnych założycielach, częściowo zaś były nowe, dostosowane do mentalności epoki tak, by odpowiadały pojęciom konkretnych ludzi i pokoleń o świętości. Jak poszczególne jednostki albo zgromadzenia wykorzystują lub marnują taką szansę, to inny problem; nie zajmując się nim, chcę tu po prostu pokazać świat klasztorny w jego codziennym bytowaniu, a więc ludzi, miejsca, układy i zwyczaje, sposób myślenia. Może przyda się to tym zwłaszcza, którzy, badając np. sztukę, architekturę lub dzieje klasztorów, a nie znając wewnętrznego mechanizmu ich życia, narażeni są na liczne pomyłki. Może także złoży się z tego jedna z kart dziejów kobiety w Polsce – mało u nas badana, a konieczna do całości obrazu.

Epoka, o której mówię, zamyka się w granicach od eksplozji zreformowanego życia zakonnego w końcu XVI wieku do rozbiorów. Jest dość jednolita pod względem religijnym, kulturowym i politycznym. Okres bezpośrednio ją poprzedzający był dla klasztorów czasem wewnętrznej dezorganizacji i upadku; późniejszy – czasem kasat i represji, klęski zadanej z zewnątrz. Epoka jednak, którą w skrócie zwykliśmy nazywać „staropolską”, to czas tak bogatego rozwoju życia zakonnego, że przyjdzie tu zaledwie skrótowo i pobieżnie dotknąć poszczególnych jego dziedzin. Źródeł też zachowało się mnóstwo.

Materiały, które zebrałam, dotyczą przede wszystkim mojego własnego zakonu, a więc wszelkiego rodzaju benedyktynek. Archiwa nasze udało mi się poznać dość dobrze podczas ćwierćwiecznej już kwerendy. Archiwalia pozostałe po klauzurowych brygidkach, po cysterkach i karmelitankach dawnej obserwancji, a więc zakonach, których już obecnie w Polsce nie ma, zbieram również od dawna. Wreszcie w ostatnich latach udostępniono mi także zbiory norbertanek w Imbramowicach; w Krakowie – augustianek, bernardynek, dominikanek, klarysek i norbertanek; w Warszawie – wizytek. Co do pozostałych klasztorów, musiałam korzystać z innych zbiorów państwowych i kościelnych; szczególnie z archiwów ojców bernardynów i karmelitów w Krakowie oraz karmelitów bosych w Czernej. Do wielu informacji mimo to nie dotarłam; ufam, że ten niedostatek wyjdzie na korzyść historiografii zakonnej, gdyż pobudzi do pracy te siostry, które uznają, że o ich zakonie należałoby napisać więcej i z lepszym zrozumieniem.


Źródło:


Wydawca: Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec 
ISBN: 9788373547155
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 560


poniedziałek, 8 maja 2017

Opactwo benedyktynów w Tyńcu



Paweł Sczaniecki OSB „Tyniec”


Tyniec Ojca Pawła jest jedyną monografią całej historii Tyńca. Autor barwnym językiem opowiada o historii opactwa, jego architekturze, mieszkającym w nich mnichach a także o osadzie przyklasztornej. Całość wzbogacona licznymi ilustracjami. Słowo „Tyniec” ma kilka znaczeń. W obecnym wypadku odnosi się do podkrakowskiej miejscowości z opactwem benedyktynów. W średniowieczu „tyńcem” nazywano przede wszystkim ufortyfikowane wzgórze klasztorne. Dzisiaj w mowie potocznej Tyniec identyfikuje się z klasztorem benedyktynów. I tak będzie w tej książce: Tyniec to przede wszystkim benedyktyni, ich opactwo, dalej – wzgórze klasztorne, cała wieś, a nawet dawne ich władztwo w bliższej i dalszej okolicy.

Osobliwością, która wyróżnia Tyniec, jest jego historia. Ciągnie się od wielu stuleci, pozostawiając rozmaite pamiątki, na poły zrujnowane budynki klasztoru, ale także stary tytuł kościoła, tradycje, legendy, nazwy miejscowe i rozplanowanie wsi. Historia Tyńca stanowi ciekawostkę dla zwiedzających, dla stałych mieszkańców ma jednak szersze znaczenie, bo ich uczy i wyjaśnia wiele zagadek. Historię tę wtajemniczeni znają tylko po części, lecz nikt jeszcze nie opowiedział jej od początku do końca. Dlatego książka ta omawia przede wszystkim historię benedyktynów tynieckich.

O. Paweł Sczaniecki (1917–1998), benedyktyn z opactwa świętych Apostołów Piotra i Pawła w Tyńcu, proboszcz tyniecki, historyk liturgii, badacz dziejów tynieckiego opactwa. Wyniki jego badań w wielu dziedzinach do dzisiaj pozostają niezastąpione.

Źródło:



Wydawca: Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec 
ISBN: 9788373542464
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 328



Michał T. Gronowski OSB „Tyniec. Opactwo benedyktynów”

Przewodnik.
Wydanie drugie zmienione


W połowie XI w. na nadwiślańskiej skale, opodal Krakowa, osiedlili się czarni mnisi, których od imienia autora Reguły, wedle której żyją, określa się mianem benedyktynów. Roz­po­częli budowę kościoła i klasztoru, które w następnych wiekach rozbudowywane i odbudowywane wciąż miały służyć idei, dla której to miejsce założono. Zwiedzanie tynieckiego wzgórza zaprasza do niezwykłej wędrówki w czasie i przestrzeni: do zagłębienia się w świat dawnych i współczesnych mnichów oraz ich życia. Tutaj bowiem historia i współczesność współistnieją zgodnie, a kolejne generacje gospodarzy wciąż nie przestają zaznaczać własnego wkładu, mamy zatem: romańskie fundamenty, gotyckie mury, barokowy wystrój, romantyczne ruiny, współczesne betony i… nowoczesne komputery.




Przewodnik – kolejny, już siódmy – po Tyńcu, chce objaśnić podstawowe terminy, opowiedzieć o interesujących zabytkach, przypomnieć wydarzenia i postacie ważne lub zapomniane, niekiedy zaproponować odmienną od dotychczasowej interpretację. Jest również próbą kompromisu albo zmagania się z banalnym może, lecz bardzo rzeczywistym stwierdzeniem: wiemy, że dużo jeszcze nie wiemy.




Jeśli zatem pozostawi niedosyt albo wzbudzi inne pytania lub zainspiruje do dalszych poszukiwań, to znaczy, że spełnił swoją rolę. Bogato ilustrowany przewodnik po benedyktyńskim Opactwie śś. Apostołów Piotra i Pawła w Tyńcu. Książka oprowadza czytelnika po Opactwie i jego najbliższym otoczeniu. Dla ludzi wrażliwych, interesujących się sztuką i historią sięgającą aż do początków państwa polskiego, przewodnik będzie okazją do pogłębienia wiedzy i pokusą do odwiedzenia Opactwa.

Źródło:


Wydawca: Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec 
ISBN: 9788373545755
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 168


piątek, 28 kwietnia 2017

„Bożek templariuszy”



Anna Borkowska „Bożek templariuszy”


Czy to możliwe, że peryferia średniowiecznej Europy mogą skrywać w sobie tajemnicę dotyczącą pięknej i zarazem tragicznej historii templariuszy? A może właśnie dlatego - że to peryferia - możliwe były na nich nieprawdopodobne wydarzenia? Na te pytania pozwoliłby odpowiedzieć rzekomy bożek templariuszy, tajemniczy obraz, który zawędrował na ziemie Władysława Łokietka w czasach, kiedy we Francji przystąpiono do bezpardonowej likwidacji chluby wypraw krzyżowych. Czy domniemaną siedzibę krzyżowców udało się odnaleźć podczas II Wojny Światowej? Pośród apokryfów dawnych kronik aż roi się od zagadek, których rozwikłanie staje się bliższe, paradoksalnie, właśnie dzięki działaniom wojennym.

Jeżeli ktokolwiek ma wątpliwości, co do tego, że opowieści o templariuszach nadal mogą trzymać w napięciu i budzić fantazję – już dziś powinien zacząć czytać tą książkę! Ta znakomicie napisana powieść zadziwia tym, że historia może odbywać się równolegle i w średniowieczu, i w XX wieku!

W roku Pańskim 1928, w klasztorze cystersów w Sulejowie, jakieś licho podkusiło opata Bernarda, żeby oblekanemu właśnie nowicjuszowi nadać swoje własne imię: także Bernard. Że to, po pierwsze, wielki święty Bernard, patron i wzór zakonu, da sobie radę także i z dwoma na raz; po drugie, nikomu w domu i tak się nie pomyli, kto „ojciec opat”, a kto obecnie „brat Bernard”, w przyszłości zaś „ojciec Bernard”. A po trzecie – tu opat zmrużył oczy i mruknął coś po ła­cinie, w czym wyraźnie dało się odróżnić tylko słowo impetus. Ojcowie także mrugnęli na siebie, przemó­wienie na tym się skończyło i ceremonia obłóczyn po­toczyła się dalej.

W rok później, kiedy przyszło głosować na dopusz­czenie brata Bernarda do ślubów, jeszcze przeszedł, ale znikomą większością głosów. Było już całkiem ja­sne, że jednego świętego Bernarda (tego z Clairvaux) trzeba by złożyć z obu sulejowskich Bernardów, bio­rąc uczoność ojca opata i charakterek braciszka. Nie­mniej, jako się rzekło, jeszcze przeszedł, bo głosujący w kapitule ojcowie wzięli pod uwagę jego prawość i dobre chęci. W rok później już by nie mieli siły kie­rować się tak obiektywnymi względami, bo go już wszyscy mieli dosyć; ale klamka zapadła, nie można było wydalić, trzeba było znosić.


Źródło:

Recenzja książki:


Wydawca: Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec 
ISBN: 978-83-7354-399-7
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 154