Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krypta Hindenburga. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krypta Hindenburga. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 czerwca 2017

Wywiad z Krzysztofem Beśką




Krzysztof Beśka - autor wielu powieści przygodowo-sensacyjnych z wątkami historycznymi oraz kryminałów retro. Książka Krzysztofa Beśki „Konstelacja zbrodni” została objęta patronatem medialnym przez Zapomnianą Bibliotekę oraz Forum Miłośników Pana Samochodzika.


1. Tomasz Horn rozwiązuje zagadki historyczne niczym kilkadziesiąt lat wcześniej Pan Samochodzik. W wywiadach przyznaje Pan, że doskonale znana jest Panu twórczość Zbigniewa Nienackiego. Które powieści tego pisarza z serii o przygodach detektywa-muzealnika należą do Pana ulubionych?

Wszystkie! Mówię to bez kokieterii. W każdej z nich naprawdę mogę znaleźć coś innego. Zanim jednak rozwinę temat, chciałby zastrzec, iż za jedyną właściwą serię o przygodach Pana Samochodzika uznaję tylko tę, którą zaczyna Wyspa złoczyńców, a kończy Pan Samochodzik i człowiek z UFO. Reszta to historie naciągane, choć jestem w stanie jeszcze skłonić się do dwóch pozycji autorstwa Jerzego Ignaciuka. Cała reszta, książki innych autorów, to czysta hochsztaplerka. Swoją przygodę zacząłem, mając lat 11. Przeczytałem książkę Pan Samochodzik i templariusze, zachęcony serialem. A potem już poszło. Do dziś wracam do tych pozycji, które kojarzą mi się z dzieciństwem i wakacjami. 

2. Czy imię bohatera „Konstelacji zbrodni” ma coś wspólnego z Tomaszem NN, czyli Panem Samochodzikiem Nienackiego?

Oczywiście. Ale to mój Tomasz. Tomasz Horn. Lubię takie zapożyczenia, puszczanie oka do czytelnika. Jeśli ktoś to zauważy, to mam wielką satysfakcję. Horn jest dziennikarzem, pasjonatem historii, ale ma też wojskową przeszłość, co mało kto z recenzentów zauważa. Jest to ukłon w stronę bohaterów innej mojej powieści, nagradzanej Fabryki frajerów. Temat wojskowości wciąż krąży blisko mnie i ponownie będzie poruszony w powieści Cień na piasku, która ukaże się już we wrześniu w nowej serii Literatura z Pociskiem. A poza tym Tomasz Horn jest postacią skrojoną na potrzeby dzisiejszego odbiorcy. Tomasz Nienackiego był trochę safandułą, Tomasz Beśki jest chyba bardziej męski, bardziej zdecydowany.

3. Czy znana jest Panu twórczość Zbigniewa Nienackiego adresowana do dorosłych czytelników?  

Oczywiście! Ledwo zacząłem czytać „Samochodziki”, już dowiedziałem się o Skiroławkach, powieści-skandalu, z momentami. Potem był Wielki Las i Uwodziciel. Lubię też powieści łódzkie Zbigniewa Nienackiego, czyli Sumienie, Z głębokości, a także czytany całkiem niedawno kryminał Laseczka i tajemnica. Z kolei Mężczyzna czterdziestoletni jest swoistym pomostem między Łodzią a Mazurami. Nigdy za to nie czytałem trylogii Dagome Iudex. Może też dlatego, że kiedy jako student współpracowałem ze Stowarzyszeniem Społeczno-Kulturalnym Pojezierze, które dysponowało książkami po upadłym wydawnictwie o takiej samej nazwie, zajmowałem się transportem ton paczek z książkami. Między innymi z  Dagome Iudex. Może to śmiesznie zabrzmi, ale się chyba wtedy zniechęciłem do tej trylogii.

4. Jakie książki czytywał Pan w dzieciństwie?

Prócz Nienackiego był to oczywiście drugi pan „N”, czyli Edmund Niziurski, jego powieści o szkole, dzięki którym moja edukacja była bardziej znośna. Sięgałem też po powieści Aleksandra Minkowskiego, Janusza Domagalika i Adama Bahdaja. Lubiłem trylogię książek o Indianach Złoto Gór Czarnych autorstwa Szklarskich i trylogię Longina Jana Okonia, przeczytałem też kilka „Tomków” Alfreda Szklarskiego.  Za to po większość lektur szkolnych sięgałem z obrzydzeniem. Może źle to brzmi z ust polonisty z dyplomem, ale tak było. Nie trawiłem na przykład Sienkiewicza. Trylogię ominąłem bardzo szerokim łukiem, przepraszam. Ale za to po latach z przyjemnością sięgnąłem po nieliczne powieści współczesne tego autora, czyli Rodzinę Połanieckich i Bez dogmatu.

5. „Konstelacja zbrodni” jest trzecim tomem poświęconym przygodom Tomasza Horna. Pana dwie inne główne serie powieściowe także liczą po trzy tomy. Czy zatem było to już ostatnie spotkanie czytelników z tym bohaterem?

Nie wiem. Czas pokaże. Jeśli chodzi o cykl kryminałów retro o XIX-wiecznym detektywie z Łodzi, Stanisławie Bergu, to powstała już część czwarta, a w tej chwili kończę piątą. Przeniosłem tylko bohatera z Łodzi do Królewca. Jest też wola wydawcy, by kontynuować przygody wojenne Antka, bohatera Autoportretu z samowarem. Ale pojawiła się też inna propozycja, żebym napisał kryminał rozgrywający się w Warszawie tuż po odzyskaniu niepodległości. Jak znam siebie, na jednej powieści się nie skończy. Co poradzę na to, że lubię cykle, lubię bawić się z bohaterem, wpuszczać go w coraz to nowe kłopoty? 


6. W „Konstelacji zbrodni”, „Ornacie z krwi” oraz „Krypcie Hindenburga” współczesna akcja przeplata się z wydarzeniami sprzed wieków. Czy nie korci Pana, aby przenieść całą akcję którejś z kolejnych Pana książek o kilka wieków wstecz, np. do czasów Kopernika?

Nie. Aż tak daleko nie jestem w stanie się cofnąć. Jak już wspominałem, jestem autorem kryminałów retro, których akcja rozgrywa się pod koniec XIX wieku. I to chyba jest granica, której nie przekraczam. Chyba szybko bym się znudził, gdyby operował tylko ma jednej płaszczyźnie czasowej. 

7. W Pana dorobku znajdziemy także kryminały retro. Pisząc tego typu książki autor musi znacznie więcej czasu poświęcić na pracę z materiałami archiwalnymi. Co sprawia najwięcej trudności w pracy nad książką, której znaczna część akcji rozgrywa się kilkadziesiąt lub kilkaset lat temu? Czy może Pan zdradzić trochę z tajników swojego warsztatu pisarskiego?  

Na tym etapie mojej pisarskiej drogi już nic nie sprawia kłopotów, mówiąc nieskromnie. Ale tak jest: nie napiszę, że bohater gonił złoczyńcę przed dwa kilometry, ale przez nieco ponad wiorstę, skoro akcja rozgrywa się na terenie zaboru rosyjskiego w roku 1892. Muszę wiedzieć, jakiego cara portret wisi na ścianie urzędu. Ważne są pieniądze, którymi płacą bohaterowie, jak i gazety, które czytają. To wszystko jest tylko tłem, owszem, ale jest też bardzo ważne. Trzeba się pilnować. Akurat czytam znaną powieść pewnego znanego pisarza. Powiem tylko, że jest z Gdańska. Akcja powieści rozgrywa się w roku 1900, bohaterowie chodzą do kościoła Zbawiciela w Warszawie, choć został on konsekrowany dopiero w roku 1927. 

8. Akcja Pana powieści rozgrywa się w wielu miastach. Frombork, Gdańsk, Toruń, Olsztyn, Łódź, Warszawa… Do których z tych miast ma Pan największy sentyment? O których najlepiej się pisze?

Wszystkie są mi w jakiś sposób bliskie, a każde oznacza dla mnie coś innego, wiąże się z innym okresem w moim życiu. W niektórych mieszkałem dłużej, w innych krócej, jeszcze inne jedynie odwiedzałem, ale wychowali się tam na przykład moi bliscy. W Warszawie mieszkam od 19 lat, bo tutaj są największe możliwości, choć z drugiej strony czas za szybko mija. Ale wciąż jeżdżę i będę jeździł samochodem na iławskich tablicach, wciąż czuję się człowiekiem z północy. Niełatwo odpowiedzieć na pytanie, o którym z tych miast najlepiej się pisze. O każdym na pewno inaczej. Najpierw pisałem o Warszawie współczesnej, potem o tej czasu wojny, a czeka mnie pisanie o mieście z 1918 roku. Nie wystarczą więc same spacery, potrzebna będzie solidna dokumentacja. 

9. Który z Pana trzech cykli powieściowych cieszył się największym zainteresowaniem czytelników?

Sądząc po ich ilości na stronie Lubimy Czytać, chyba ten o łódzkim detektywie Stanisławie Bergu. Ale pozostałe dwa już go gonią! 

Dziękuję za rozmowę.


Zapraszam do dyskusji o powieściach Krzysztofa Beśki 
na Forum Miłośników Pana Samochodzika:



sobota, 27 lutego 2016

„Krypta Hindenburga”




Krzysztof Beśka „Krypta Hindenburga”


„Krypta Hindenburga” jest drugą powieścią Krzysztofa Beśki, w trakcie lektury której mamy okazję spotkać się z dziennikarzem Tomaszem Hornem. I tym razem, bohater zmaga się z rozwiązaniem zagadki historycznej, której korzeni należy poszukiwać na Warmii i Mazurach w ostatnich miesiącach II wojny światowej. Nim zimą 1945 r. wycofujące się oddziały niemieckie wysadziły mauzoleum marszałka Hindenburga, wywieziono stamtąd nie tylko trumny ze szczątkami dowódcy zwycięskiej armii spod Tannenbergu i jego żony lecz także tajemniczą skrzynię. Po kilkudziesięciu latach zza Odry do Polski przybywają ludzie, którzy nie cofną się przed niczym, aby znaleźć się w posiadaniu ukrytego przed nadciągającą Armią Czerwoną depozytu.

Hornowi w jego poczynaniach sekunduje piękna kobieta, młoda i seksowna niemiecka policjantka polskiego pochodzenia, Joanna Klose. Na kartach książki pojawia się także znajoma Horna z powieści „Ornat w Krwi” – pani archeolog Ewa Rimmel, lecz tym razem jej wkład w rozwikłanie tajemnicy sprzed lat jest jedynie epizodyczny. Dziennikarz jak zwykle kilkukrotnie zostaje solidnie poturbowany, na domiar złego traci pracę, a jego przyjaciel zostaje uwikłany w morderstwo ukraińskiej prostytutki.





Znacznie bardziej pasjonujące od przygód Tomasza Horna, są jednak dramatyczne, mroczne i pełne napięcia historie rozgrywające się  przed niemal siedemdziesięciu laty w Tannenberg-Denkmal i okolicach. Karkołomna podroż ciężarówką z bezcennym ładunkiem przez pokryte śniegiem mazurskie bezdroża, na których zaczynają się już pojawiać czołgi z wymalowaną czerwoną gwiazdą na wieżyczce, czy oczekiwanie niemieckich mieszkańców Prus Wschodnich na ostatni pociąg, który może uchronić ich przed nieuchronnie zbliżającymi się sołdatami…  Trochę szkoda, że autor nie powędrował tym tropem i nie stworzył stricte wojennej powieści przygodowej.

Podobnie jak w przypadku pierwszej z książek Krzysztofa Beśki o przygodach Tomasza Horna pt. „Ornat z krwi”[1], również na ponad czterystu stronach niniejszej powieści nie brakuje niespodziewanych zwrotów akcji, pełnych niebezpieczeństw eskapad ciemnymi korytarzami dawnych pruskich budowli, pościgów i strzelanin. Sceneria mazurskich miasteczek, dynamiczna fabuła, kilka splatających się wątków, wszystko to sprawia, że książkę która choć ukazała się w sezonie zimowym, można polecić jako całkiem niezłą lekturę na kilka wakacyjnych wieczorów.


Wydawnictwo: Oficynka
ISBN: 978-83-64307-76-8
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 444