poniedziałek, 18 stycznia 2016

„Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny”




Anna Kłodzińska „Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny”


Lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku. W centrum Warszawy, w piwnicach kamienicy przy ulicy Złotej dozorca odkrywa zwłoki. Przybyli na miejsce milicjanci oraz lekarz stwierdzają, że ciało spoczywa w piwnicy co najmniej od pół roku. Po pewnym czasie okazuje się, że ofiarą jest młoda, dwudziestokilkuletnia kobieta, zatrudniona na stanowisku tokarza w Zakładach Elektrotechnicznych. Zapowiada się trudne i mozolne śledztwo. Porucznik Szczęsny przypuszcza, że co najmniej kilka osób może mieć coś wspólnego ze śmiercią Janiny Kowalik. Rozpoczynają się przesłuchania. Niestety, nie wszyscy mieszkańcy kamienicy chętnie współpracują z milicją. Nie zraża się tym nasz bohater. Jest pewien, że uda mu się doprowadzić do wykrycia i przykładnego ukarania mordercy.




Recenzje kryminałów Anny Kłodzińskiej „Złota bransoleta” i „Srebrzysta śmierć” 
z nowej serii „Najlepsze kryminały PRL” pojawią się już niebawem 
na stronach ZAPOMNIANEJ BIBLIOTEKI.



Annę Kłodzińską można bez wątpienia określić jako pierwszą damę polskiego kryminału milicyjnego. Pracująca w redakcji ”Życia Warszawy” dziennikarka była jedną z prekursorek gatunku, niezwykle popularnego w latach PRL-u. Spod jej pióra wyszło kilkadziesiąt tomików wydawanych już od lat 50-tych ubiegłego wieku. Na podstawie jej książek zrealizowane zostały dwa odcinku kultowego polskiego serialu „O7 zgłoś się”.[1] Bohaterem wielu powieści Kłodzińskiej jest porucznik Szczęsny, młody funkcjonariusz, któremu doświadczenia operacyjnego mógłby pozazdrościć niejeden milicyjny wyga. Jasnowłosy przystojniak o dużych czarnych oczach podoba się kobietom, jest wyrozumiały dla podwładnych i bezwzględny dla przestępców. Ambitny porucznik wysoko zawiesza sobie poprzeczkę. Przełożeni cenią w nim zdolności śledcze i powierzają mu prowadzenie trudnych, skomplikowanych spraw.

Mimo, że książka „Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny” jest debiutem powieściowym autorki, trzeba przyznać, że Kłodzińska potrafiła budować napięcie, kluczyć i podsuwać czytelnikom mylne tropy a tym samym całkiem zgrabnie konstruować intrygi kryminalne.[2] W powieści Kłodzińskiej, jak w każdym kryminale milicyjnym znajdujemy wiele elementów propagandowych, gloryfikujących ówczesną władzę oraz podkreślających skuteczność działania organów ścigania. Nie brak także scenek, na które po kilkudziesięciu latach spoglądamy z przymrużeniem oka, a które kiedyś stanowiły nieodłączne elementy dnia codziennego: ekspedientka MHD odkładająca dla znajomego ćwiartkę wódki, czy krytyka zachodnich filmów wyświetlanych w kinach. Pojawiają się także różne rekwizyty, marki produktów, np. papierosy „Wczasowe” które znikły z rynku wraz z nadejściem przemian ustrojowych. Właśnie tego typu smaczki z lat PRL-u, są również tym, czego poszukuje w kryminałach milicyjnych wielu czytelników. Polecam.


Wydawnictwo: CM
Seria wydawnicza: Najlepsze kryminały PRL
ISBN: 978-83-63424-94-7
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 135




[1] Odcinek 17 - „Morderca działa nocą” oraz odcinek 20 - „Złocisty”.
[2] Książka została wydana po raz pierwszy w 1957 r.

niedziela, 17 stycznia 2016

„Nad miastem anioły”




Izabela Żukowska „Nad miastem anioły”


Komisarz Franz Thiedtke jest bohaterem trzech powieści Izabeli Żukowskiej, których akcja rozgrywa się Wolnym Mieście Gdańsku i okolicach, w latach trzydziestych i czterdziestych ubiegłego stulecia.[1] Pierwszego września 1939 r., w dniu kiedy na Westerplatte spadły pierwsze niemieckie bomby, ten niezwykle skuteczny i szanowany policjant przechodzi na zasłużoną emeryturę. Mimo to siły witalnej i determinacji mógłby mu pozazdrościć niejeden znacznie młodszy kolega po fachu.





W chwili gdy w 1945 r. do Gdyni i Gdańska zbliżają się oddziały Armii Czerwonej, Thiedtke liczy sobie już niemal 66 lat. Wraz z innymi mieszkańcami ukrywa się przed bombardowaniami w piwnicach jednej z kamienic. Pewnego dnia, w ciemnych pomieszczeniach zostaje zasztyletowany mężczyzna. Były komisarz jest pewien, że ów człowiek zginął przypadkowo, a cios bezwzględnego zabójcy miał być wymierzony właśnie w niego. Dochodzi do wniosku, że tragiczne wydarzenie ma ścisły związek z dramatyczną historią sprzed lat. Postanawia za wszelką wytropić i ukarać mordercę. Jest pewien, że mimo wielu trudności uda mu się tego dokonać. Zamierza tym samym zamknąć za sobą pewien etap, chce rozliczyć się z przeszłością i rozpocząć nowe życie z ukochaną kobietą u boku. Franz nie ukrywa, że zamierza spędzić resztę życia w Gdańsku, w miejscu gdzie się urodził, bez względu na to pod jaką administracją po zakończeniu działań wojennych znajdzie się miasto. Poruszanie się po mieście zajętym przez żołnierzy radzieckich, to stąpanie po kruchym lodzie, tym bardziej dla kogoś o takim życiorysie jak przedwojenny niemiecki policjant. Nie zważając na ryzyko Thiedtke podejmuje wyprawę do Gdańska, miasta w którym czerwonoarmiści zamierzają zaprowadzić nowy porządek.

Urodzonej w Gdańsku pisarce udało się znakomicie nakreślić mroczną, posępną i zimną atmosferę Gdyni i Gdańska w pierwszych dniach po „wyzwoleniu”. Mimo to nie sposób nie zauważyć, że tym razem to bohater jest dla Izabeli Żukowskiej najważniejszy. To Thiedtke spycha gdzieś na drugi plan zagadkę kryminalną. W niniejszej powieści bardziej niż w pierwszej książce serii - „Teufel” autorka skoncentrowała się na oddaniu przeżyć detektywa niż na detalach topograficznych zrujnowanych miast. Rezultat należy ocenić bardzo pozytywnie. Fabuła powieści zyskała na dynamice, a samotna walka z przeciwnościami stoczona przez komisarza okazała się dla czytelnika wielce emocjonującą, pełną wzruszeń przygodą. Polecam.


Wydawnictwo: Oficynka
Seria wydawnicza: Komisarz Franz Thiedtke
ISBN: 978-83-64307-17-1
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 264


piątek, 15 stycznia 2016

Siedem pytań do Piotra Schmandta



PIOTR SCHMANDT, autor cyklu kryminalnego „Sprawy inspektora Brauna”, powieści „Koncha i perła”, „Gdański depozyt”, „Bóg zasnął?” (wspólnie z Olgą Podolską-Schmandt), opowiadań oraz książki etnograficznej „Sobótka, ścinanie kani, ogień i czary na Kaszubach”.




ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Powstały już trzy powieści poświęcone zagadkom kryminalnym rozwiązywanym przez inspektora Ignaza Brauna, co świadczy niewątpliwie o tym, że polubił Pan swego bohatera. Z którego z tych tomów jest Pan najbardziej zadowolony?

PIOTR SCHMANDT: Nie mogę odpowiedzieć wprost na to pytanie, z dwóch powodów: po pierwsze – sugerowałbym w ten sposób czytelnikom, po który tom warto sięgnąć, a po który niekoniecznie. Po drugie – i już bardziej serio, w każdym z tomów są rzeczy, które mniej lub bardziej podobały się mnie samemu. „Pruska zagadka” to jakby wprowadzenie bohatera do Wejherowa, w pewnym sensie wybiórcza encyklopedia miasta i niewątpliwie moja fascynacja opisywaną epoką oraz historią, która wydarzyła się naprawdę i którą przekształciłem na użytek fabuły. „Fotografia” z kolei jest raczej typową powieścią detektywistyczną, dziejącą się w dość hermetycznym środowisku niemieckich rentierów i Niemców wejherowskich. Niektóre epizody humorystyczne, jak perypetie Sigmunda von Macha, czy wątek romansowy młodego pastora, sprawiają jednak, że powieść wykracza poza ramy poetyki klasycznego kryminału. „Fabryka Pokory” powstała, w jakiejś mierze, z zauroczenia postacią polskiego fabrykanta działającego w Wejherowie i jest najbardziej poetycka, może najcieplejsza, dużo w niej też refleksji na rozmaite tematy.

W jednym z wywiadów z Panem przeczytałem, że inspiracją do napisania „Pruskiej zagadki” była informacja o zbrodni dokonanej na gimnazjaliście w Chojnicach. Czy wątki kryminalne w powieściach „Fotografia” i „Fabryka Pokory” także były inspirowane autentycznymi wydarzeniami sprzed lat?

W przypadku „Fotografii” takiej inspiracji nie było, pomysł był całkowicie mój, a postaci w stu procentach fikcyjne. Natomiast „Fabryka Pokory” – to przede wszystkim postacie Pawła Pokory i jego rodziny. Reszta, w tym intryga sensacyjna, należy już do dziedziny fikcji, do której autor ma święte prawo.

Książkę „Bóg zasnął” będącą kontynuacją losów niektórych bohaterów powieści „Gdański depozyt” napisał Pan wraz z żoną, cykl „Sprawy inspektora Brauna” to Pana autorskie dzieło. Czy może Pan zdradzić odrobinę z tajników swojego warsztatu pisarskiego?

Przede wszystkim należy mieć potrzebę i zamiłowanie do wynajdywania rozmaitych szczegółów z przeszłości, detali obyczajowych, architektonicznych i tych dotyczących mody. Poza tym pomysł na intrygę i jakiś nieokreślony, niemal metafizyczny impuls, który sprawi, że właśnie o tym, a nie o czymś innym, chce się napisać. A technika pisania ma już wiele wspólnego z rzemiosłem. W przypadku zaś „dwuosobowego” pisania książki, zawsze jest tak, że czyjś pomysł jest wiodący. Gdy chodzi o „Bóg zasnął?”, pomysł i jego fabularna realizacja była domeną żony, ja w znacznie mniejszym stopniu wpływałem na losy bohaterów. „Fabryka Pokory” z kolei, choć to moja książka, wiele ma żonie do zawdzięczenia, włącznie z kolejami losów niektórych bohaterów. Żona też pilnowała, aby wodze fantazji nie zawiodły mnie o krok za daleko, w sfery nieprawdopodobieństwa, w tym również psychologicznego.

Przeczytałem „Pruską zagadkę”, „Fotografię” oraz „Fabryki Pokory”. Muszę przyznać, że dla mnie to nie skomplikowana intryga kryminalna, lecz klimat dawnych lat, ukazanie tempa ówczesnego życia i ludzkich namiętności oraz detale obyczajowe są tym, co uważam za znak firmowy Pańskiej twórczości. Co jest według Pana najważniejsze w pracy nad kryminałem retro?

Miłość do epoki, na pierwszym miejscu. Trzeba dane czasy czuć, mieć pragnienie ich dalszego poznawania i pokorę w stosunku do odmienności, jakie sprawiają, że to już przeszłość. Niby ludzie są wciąż tacy sami, nie zmienia się ich natura, ale… nasi przodkowie, twierdzę, byli zupełnie inni niż my, inaczej też patrzyli na otaczający świat, co było wynikiem ich życia w określonej, dziś nam niedostępnej, rzeczywistości. Ważne jest też, wspomniane wcześniej, zamiłowanie do poszukiwania detali z rozmaitych sfer życia, które sprawiają, że książka w pewnym sensie, na sposób niedoskonały oczywiście, jest obrazem minionych czasów

Co jest najtrudniejsze podczas pracy nad kryminałami, których akcja rozgrywa się w pierwszych latach ubiegłego stulecia?

Najżmudniejsze są owe poszukiwania historyczne, natomiast najtrudniejsze jednak ucieleśnienie fabuły w taki sposób, aby zainteresowała czytelników, a tu efektów nigdy nie można być pewnym. To już zresztą nie dotyczy wyłącznie powieści historycznej.

Czy sięga Pan po powieści (retro)kryminalne innych polskich autorów? Jeśli tak, które ceni Pan najwyżej? 

Nie jestem namiętnym czytelnikiem powieści kryminalnej, czytam rozmaite książki, a wiele z nich może się przydać, mówiąc cynicznie, przy budowaniu określonych elementów moich własnych książek. Jednak duże wrażenie zrobiły na mnie „Erynie” Marka Krajewskiego. Oddanie klimatu epoki, siła budowania postaci i zaskakujące zwroty akcji, wszystko to buduje wartość książki. Zamierzam też bliżej zapoznać się z książkami Marcina Wrońskiego – jego bohater, Zygmunt Maciejewski, zachęca mnie do bliższej znajomości.

Czy pojawią się kolejne tomy przygód inspektora Brauna, a jeśli tak, czy nadal będzie on rozwiązywał sprawy kryminalne w tak bliskim Panu mieście - Wejherowie?

W tej chwili nawet nie bardzo wiadomo, czy Ignaz Braun przeżył swoją ostatnią akcję, w każdym razie jego sytuacja w ostatnim rozdziale „Fabryki Pokory” jest nie do pozazdroszczenia. Zobaczymy…

Dziękuję za rozmowę.


Recenzje wszystkich powieści Piotra Schmandta 
z cyklu „Sprawy inspektora Brauna” 
znajdziecie na stronach ZAPOMNIANEJ BIBLIOTEKI:

„Pruska zagadka”

„Fotografia”

„Fabryka Pokory”



środa, 13 stycznia 2016

"Świat utracony"




Leszek Dulik, Konrad Zieliński

ŚWIAT UTRACONY
Żydzi polscy
Fotografie z lat 1918-1939


Wszystko jest interesujące na tych zdjęciach: twarze, spojrzenia, zawadiacko nasunięty kaszkiet, twarz w drucianych okularach...

Oddajemy w Państwa ręce album ukazujący świat, który po 1 września 1939 roku uległ zagładzie. Niemcy pod rządami Adolfa Hitlera rozpętując II wojnę światową skazały europejskich Żydów na niewyobrażalne cierpienia i śmierć, a wraz z ludźmi – niemal doszczętnie zniszczona została tworzona przez stulecia kultura materialna i duchowa narodu. (...)

Nie unikając spraw trudnych i bolesnych, szkicujemy wielowątkowy obraz świata polskich Żydów. Świata utraconego. Świata, którego bogactwo i różnorodność ukazujemy we fragmentach, które ocalały na starych fotografiach. Wierzymy w siłę tych zdjęć. Wierzymy, że pozwolą odbyć podróż w czasie i pomogą przybliżyć życie tych, którzy są ich bohaterami. Są wśród nich ludzie zwyczajni i wybitni, zamożni i biedni. Można spojrzeć im w oczy, zajrzeć do ich mieszkań, obserwować przy pracy, zobaczyć, jak przeżywają radości i troski. Jest to obraz uchwycony na krótko przed tragedią: jego bohaterowie nie wiedzą jeszcze, że oni i świat, w którym żyją, niebawem zostanie zniszczony. (...)

Fotografie ukazują duże miasta i małe miasteczka, w których często większość mieszkańców stanowili Żydzi. W tych społecznościach, podobnie jak wśród żydowskich mieszkańców wsi i osad, przetrwały pieczołowicie pielęgnowane tradycyjne i niezmienne od wieków formy życia. Przedstawiamy również Żydów zasymilowanych, wychowanych w polskiej szkole, silnie związanych z polską historią, kulturą i językiem. Na zdjęciach pojawiają się towarzystwie swoich nie-żydowskich przyjaciół, kolegów, współpracowników. Mieszkając w Polsce i dla niej pracując, mając świadomość więzi z własnym narodem i jego losem, często żyli na granicy dwóch światów (...)

- od autorów: Leszka Dulika i Konrada Zielińskiego.

Prof. Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego tak pisze o tym albumie:

Na szerokim, panoramicznym zdjęciu z Lubomla warto wpatrywać się w szczegóły. Fotografia przedstawia drewniany rynek (pewnie przed wojną podobne były rynki w Józefowie, Biłgoraju i w innych miasteczkach), w podcieniach znieruchomieli kupcy. Czekają na klientów. Jedni brodaci, inni starannie ogoleni, w chałatach albo pod krawatem. Prowadził ich ten sam los i rytm życia.

Przy ulicy Gaona w Wilnie był sklep z farbami Bruskesa. Naprzeciw zawisł pisany w jidysz nekrolog. Najczęściej widać na zdjęciach nędzę, połatane spodnie i wymęczone chodzeniem buty, ulice pełne błota, bosonogie dzieci, mężczyzn w jakichś sfatygowanych kapeluszach. Dużo tam codziennego pośpiechu, jak na skrzyżowaniu ulic Tłomackie i Leszno, w jednym z najbardziej ruchliwych miejsc w Warszawie.

Kupcy o czymś ważnym dyskutują na ulicznej giełdzie we Lwowie. Szyby otwartych ku ulicy okien odbijają światło. Na dole szyldy zapraszają do zakupów obuwia oraz na koszerne obiady. Napisy są po polsku i w jidysz. Tym językiem mówiło osiemdziesiąt procent polskich Żydów. Radosny jest uśmiech dziewczynki czekającej na porcję lodów. Sprzedawał je lodziarz w postrzępionym i brudnym chałacie. Niezwykłe jest zdjęcie zakładu fryzjerskiego. Piękni chłopcy strzygą wedle ówczesnej mody piękne dziewczyny.

Fotografia przedstawiająca robotników kojarzy się z obrazem socrealistycznym. Widać w nich siłę i poczucie dumy klasowej. Z kolei uśmiechnięty nieśmiało sprzedawca jabłek, miną zapewnia nas, że może być zawsze gorzej. Dumny handlarz z kupcem prezentują byka, a kucający obok sprzedawca kos, zamienia się w Tatarzyna zanurzonego w bezczasie.

Zdjęcie wagonu kolejowego pełnego emigrantów – oni zapewne ocaleli – to arcydzieło fotograficzne. Patrząc na scenę otwarcia sklepu Grossa na głównym rynku w Krakowie, myślę o wojennym losie jego właściciela. Na początku wojny Ukraińcy zabili go w straszny sposób, Myślę też o zmarłym niedawno, pełnym poczucia humoru i radości jego synu Joramie-Jerzym.

Przepiękne są dziewczyny. Zuzanna Ginczanka, w której podkochiwał się w Równem mój ojciec, opalona, czy po prostu śniada, radośnie uśmiechnięta, o wyrazistych oczach budzi tylko zachwyt. Wszystko jest interesujące na tych zdjęciach. Nie tylko dlatego, że często takie inne, ale dlatego, że przyciągają uwagę poszczególne twarze, spojrzenia, zawadiacko nasunięty kaszkiet, czy twarz w drucianych okularach.

Album podzielony na szereg podrozdziałów odzwierciedla los Żydów w międzywojniu. Pokazuje, jak żywe w sensie społecznym, kulturowym, politycznym było to społeczeństwo. Ezra Mendelsohn zapewne słusznie pisał, że Polska w okresie międzywojennym była w jednym wymiarze miejscem dobrym dla Żydów. Na tych ziemiach rozkwitło ich życie narodowe. Społeczność była gęsta od stowarzyszeń, partii, szkół, teatrów, gazet. Życie wewnętrzne organizowali politycy, nauczyciele, dziennikarze, rabini i cadycy. Była to też społeczność, co widać na zdjęciach, bardzo podzielona klasowo.

Przyjęcie weselne Salo i Stelli Wieselbergów wyglądało nader szykownie. Niemal słychać stukanie kielichów z delikatnego szkła. Radosne, ale i bogate musiało być wesele córki cadyka z Bobowej. Szedł na nie wielokilometrowy orszak chasydów, a specjalny pociąg przywiózł z Krakowa pana młodego, którego wesoło witała orkiestra. Jednak większość Żydów żyło skromnie, klepało biedę i ocalić mogła ich tylko emigracja. A z tym nie było łatwo. Stąd zdjęcia demonstracji przeciw wizowej polityce Brytyjczyków. Niełatwo było bowiem dostać wizę do Palestyny, trudno do Kanady i Stanów.

O losie Żydów decydowała nie tylko przedsiębiorczość poszczególnych jednostek, ale powszechny i bolesny antysemityzm. Jawny, gdy dochodziło do pogromów – zdjęcia pokazują tylko niektóre z nich, gdy niszczono mienie żydowskie, głoszono hasła bojkotu żydowskich sklepów, zamykano przed Żydami wyższe uczelnie, nie dopuszczano do stopni podoficerskich i oficerskich w WP, czy do służby cywilnej. II Rzeczpospolita była nieprzyjazna wobec swoich mniejszości, przede wszystkim Żydów. Album pokazuje więc też maszerujących gości z napisem „precz ze sztuką żydowską” i bramę warszawskiego uniwersytetu ozdobioną napisem „śmierć żydokomunie”.

Nienawiść nie znała wstydu. Są na zdjęciach korporanci uzbrojeni w laski. Brakuje tylko obrazu gazet katolickich wyklinających Żydów za to, że zabili Jezusa i ciemiężyli katolików. W odpowiedzi na kryzys gospodarczy, nietolerancję i antysemityzm umacniały się postawy radykalne wśród Żydów. Postać Zeewa Żabotyńskiego, syjonisty rewizjonisty, szukającego wsparcia pośród polskich oficerów, nie przypadkiem pojawia się w tym albumie. To on chciał przed wojną ubrać swoich zwolenników w mundury i siłą walczyć o Izrael z Arabami i zapowiadał w latach trzydziestych wielką wojnę i śmierć milionów Żydów.

Ważną rolę grała religia. Tłumy chodziły się modlić się na cmentarz Remu w Krakowie. Rabini w swej dostojności niosą na zdjęciach uroczyście wieńce. Oddają hołd Marszałkowi. Jeszcze stoją przepiękne drewniane synagogi z alkierzami, jak ta w Wołpie (dzisiaj kopia tej synagogi stoi w Biłgoraju). Polichromie w synagodze w Chodorowie są nadal bogate. Uroczystość zwana taszlich obchodzona w Nowy Rok (wtedy wrzuca się do wody grzechy w postaci okruchów chleba i gra na rogu) odbywała się w przedwojennej Warszawie dokładnie w tym samym miejscu, w którym dzisiaj, o kilka pokoleń młodsi Żydzi, dzielą się również z wodą swoimi przewinami.

Są zdjęcia z najważniejszych ze świąt: Jom Kipur, Święta Kuczek, uczty sederowej. Religię widać przez strój, brody, peruki kobiet. W odrzwiach wiszą mezuze. Są w albumie chasydzi, mistrzowie Talmudu oraz liberalni rabini i liberalni wyznawcy judaizmu. Zbyt bogaty i różnorodny to świat, by sprowadzić do jednego obrazu.

Zdjęcia można oglądać godzinami. Cieszyć się policjantem przeprowadzającym przez łódzką ulicę zagubionego w wielkim mieście chasyda. Uśmiechnąć się do nauczycielki żydowskiej szkoły ludowej. Podziwiać płomieniste włosy sportsmanek z klubu Makabi. Nad szachownicami góruje postać Akiwy Rubinsteina, geniusza pamięci, szachów, który, nieszczęsny, popadł z wiekiem w straszną chorobę psychiczną.

Oglądam na wyrywki fotografie. Tworzą niekończącą się księgę, do której chcę po wielekroć wracać. Zdjęcia przynoszą radość, wzruszenie, budzą ciekawość. Zatrzymują przeszłość, która bywa radosna, zmęczona, biedna, dramatyczna, roześmiana. Trzeba ją oglądać dla niej samej, jak album rodzinny, jak opowieść przeszłości. Paweł Śpiewak

Wydawcą albumu pt. "Świat utracony. Żydzi polscy 1918–1939" jest Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma oraz Wydawnictwo Boni Libri, a partnerami projektu m.in.: MKiDN, Brama Grodzka z Lublina, Muzeum Warszawy, Muzeum Literatury, Biblioteka Raczyńskich. 

Album ukazał się 16 grudnia 2015 r. i jest podzielony na rozdziały poświęcone m.in. życiu codziennemu, emigracji, antysemityzmowi czy kulturze i nauce. 

Patroni medialni albumu: jewish.pl i „UważamRze Historia”, TVP Kultura, TVP Historia oraz Program II Polskiego Radia.

Źródło:


---


Fotorelacja z wernisażu wystawy oraz ekspozycji 
„Mezuza z tego domu”, który odbył się 7 stycznia 2016 r. w siedzibie ŻIH:

Album dostępny w księgarni internetowej Sforim.pl:


Wydawca: Żydowski Instytut Historyczny/Boni Libri
ISBN: 978-83-934404-7-4
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 392




wtorek, 12 stycznia 2016

Świętokrzyskie regionalia (cz. 12)




Włodzimierz Gruszczyński  "Historia odwetu i Jędrusiów"


WŁODZIMIERZ GRUSZCZYŃSKI urodził się w 1919 r. Do walki w konspiracji ZWZ-AK przeciw Niemcom przystąpił w początkach 1940 r. wraz z grupą kolegów - harcerzy z Liceum im. St. Żeromskiego w Kielcach. W końcu 1941 r. ukończył tajną podchorążówkę. Po ujawnieniu przez wroga sabotażu zdołał zbiec i wstąpił do Lotnej Grupy Bojowej Obwodu AK Sandomierz. Wraz z nią został następnie przydzielony do oddziału partyzanckiego „Jędrusie", w którym kontynuował walkę; w późniejszym okresie w akcji „Burza", w ramach 4. kompanii 2. pułku piechoty Legionów AK aż do rozwiązania partyzantki (X. 1944).

Odznaczony Krzyżem Walecznych. Przed nadejściem sowietów, mordujących i wyniszczających patriotów oraz polską inteligencję w ogóle, spodziewanych wraz z przewidywanym ruszeniem frontu wschodniego, uciekł do Rzeszy Niemieckiej (Austrii), gdzie jako robotnik doczekał końca wojny. Wówczas udał się do Włoch i wstąpił do II Korpusu Polskiego A.P. we Włoszech. Po powrocie do kraju w 1947 r. założył rodzinę. Pracując na podrzędnych stanowiskach w gospodarce, wśród nieustannych szykan ze strony władz PRL-u doczekał emerytury. Od roku 1991 związany ze Staszowskim Towarzystwem Kulturalnym a od roku 2006 ze Świętokrzyskim Towarzystwem Regionalnym. (z okładki)


Strona internetowa 
Świętokrzyskiego Towarzystwa Regionalnego:


Wydawca: Świętokrzyskie Towarzystwo Regionalne
Seria: Biblioteka  Świętokrzyska (327)
ISBN: 978-83-64439-04-9
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 256


niedziela, 10 stycznia 2016

„Z Kościeliska do Anglii: wojenna tułaczka”




Mieczysław M. Wnuk „Z Kościeliska do Anglii: wojenna tułaczka”


Wspomnienia wojenne Mistrza Polski w narciarstwie i weterana armii polskiej, francuskiej i brytyjskiej z lat 1939–1945. Pochodzący ze znamienitej zakopiańskiej rodziny Wnuków, Mieczysław urodzony w 1917 roku zaczął jeździć na nartach mając sześć lat. W szkole średniej zdobywał mistrzostwa w skokach i narciarstwie biegowym. W roku 1938 został wybrany do reprezentacji Polski. Do czasu wybuchu II wojny światowej wielokrotnie startował zajmując wysokie miejsca w zawodach krajowych i zagranicznych. W 1939, gdy wybuchła wojna nie czekając na mobilizację wyrusza, by służyć Ojczyźnie i tutaj zaczyna się Jego opowiadanie...

Źródło:


Wydawca: Scriptum
ISBN: 83-60163-10-3
Rok wydania: 2006
Liczba stron: 160


piątek, 8 stycznia 2016

„Odwet”




Marek Romański „Odwet”


„Odwet” jest już trzecią w kolejności powieścią Marka Romańskiego po „Żółtym szatanie” i „Ostatniej grze Yoshimury”[1] jaka została wznowiona po kilkudziesięciu latach w serii „Kryminały przedwojennej Warszawy”. W serii tej zostały wydane ponadto powieści „Czarny trójkąt” oraz „Człowiek z Titanica”. W innej serii wydawnictwa CM - „Unikaty” ukazały się natomiast dwie inne książki tego autora: powieść „Gród Szatana” oraz reportaż poświęcony słynnej w latach międzywojnia sprawie kryminalnej, której bohaterką była Rita Gorgon, oskarżona o zabójstwo córki inżyniera Henryka Zaremby.[2]

Bohater powieści „Odwet” to młody, utalentowany pracownik Centrali Służby Śledczej, sierżant Ran. Funkcjonariusz prowadzi śledztwo w sprawie serii zagadkowych morderstw. Ofiarami zabójcy padają osoby mające wiele wspólnego z wymiarem sprawiedliwości. Sierżant zaczyna domyślać się, jakie związki łączą ofiary zabójstw. Swoim spostrzeżeniem dzieli się z doświadczonym inspektorem Krugiem, który jednak sceptycznie podchodzi do odkrycia młodszego kolegi. Niestety, zgony kolejnych osób wydają się potwierdzać teorię Rana. Im bardziej młody detektyw zbliża się do prawdy, tym więcej pojawia się wokół niego niedomówień, niejasności i niebezpieczeństw.




Recenzje kolejnych powieści kryminalnych Marka Romańskiego 
„Czarny trójkąt” oraz „Człowiek z Titanica” 
już niebawem pojawią się na stronach ZAPOMNIANEJ BIBLIOTEKI. 



Policjanci prowadzący śledztwo korzystają w pracy z nowej techniki – daktyloskopii, pozwala to na umiejscowienie akcji powieści w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Już pierwsze rozdziały książki wprowadzają nas w nastrój przypominający nieco dawne amerykańskie filmy w klimacie noir. Okręt, cmentarz, bank, gabinet komisarza policji i więzienna cela to tylko niektóre z miejsc istotnych dla fabuły jednej z najlepszych książek Marka Romańskiego. Serce sierżanta skrada piękna kobieta, córka szefa policji, pojawia się tajemnicza organizacja, której członkowie nazywają siebie „ludźmi idącymi obok prawa”… Jak widzimy autor wprowadza na karty powieści coraz to nowych bohaterów, z których każdy skrywa jakieś tajemnice. Dzięki temu zabiegowi czytelnicy niemal do ostatniej strony książki mogą czerpać przyjemność z lektury oraz oczywiście z rozwiązywania sprawy wraz z dzielnym sierżantem Ranem.

Marek Romański pierwsze powieści kryminalne zaczął pisać jeszcze w latach trzydziestych. Szybko zyskał  sławę, zaliczano go obok Adama Nasielskiego i Antoniego Marczyńskiego do wielkiej trójki autorów polskich przedwojennych powieści kryminalnych. Często się zastanawiałem, dlaczego właśnie ci autorzy zasłużyli na ten zaszczyt, skoro równie dobre kryminały wychodziły spod pióra Stanisława Wotowskiego, czy Aleksandra Błażejowskiego? Chyba sprawiedliwsze byłoby tu zatem określenie: „najlepszy polski przedwojenny kwintet kryminalny”. Literatura nie zawsze jest sprawiedliwa, zdarza się, że autor, podobnie jak malarz zostaje doceniony dopiero po śmierci. Wspomnianych powyżej pięciu panów „pogodziły” czas i historia. Ich książki, rozchwytywane przed II wojną światową, kilka lat po jej zakończeniu nowe władze zaczęły usuwać z bibliotek. Jak możemy przeczytać w notce o autorze zamieszczonej na jednej z ostatnich stron niniejszego tomu, ani jeden przedwojenny egzemplarz powieści „Odwet” Marka Romańskiego nie zachował się w zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie. Polecam.


Wydawca: CM
Seria wydawnicza: Kryminały przedwojennej Warszawy
ISBN: 978-83-63424-86-2
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 285


środa, 6 stycznia 2016

Klub Książki Przygodowej




Unikalna seria 22 tomów to prawdziwa gratka dla każdego fana książek przygodowych.


Klub Książki Przygodowej prezentuje wyjątkową kolekcję, a w niej, po raz pierwszy wszystkie książki Zbigniewa Nienackiego o Panu Samochodziku (w tym również trzy pierwsze, w których Tomasz, pierwowzór Pana Samochodzika, nie jest jeszcze historykiem sztuki, ale dziennikarzem) oraz najlepsze powieści Adama Bahdaja np. "Podróż za jeden uśmiech" czy "Wakacje z duchami".


Wykaz tytułów w kolekcji:

1. Pan Samochodzik i Wyspa Złoczyńców
2. Pan Samochodzik i templariusze
3. Pan Samochodzik i Księga Strachów
4. Pan Samochodzik  i niesamowity dwór
5. Pan Samochodzik  i Kapitan Nemo
6. Pan Samochodzik  i Fantomas
7. Pan Samochodzik i zagadki Fromborka
8. Pan Samochodzik  i tajemnica tajemnic
9. Pan Samochodzik  i Winnetou
10. Pan Samochodzik i Niewidzialni
11. Pan Samochodzik i złota rękawica
12. Pan Samochodzik i człowiek z UFO
13. Pierwsza przygoda Pana Samochodzika
14. Pan Samochodzik  i skarb Atanaryka
15. Pan Samochodzik  i święty relikwiarz
16. Podróż za jeden uśmiech
17. Wakacje z duchami
18. Stawiam na Tolka Banana
19. Uwaga! Czarny parasol!
20. Gdzie twój dom Telemachu?
21. Telemach w jeansach
22. Kapelusz za 100 tysięcy


Źródło:

Wydawnictwo Edipresse Polska na Facebooku:


poniedziałek, 4 stycznia 2016

“Bóg zasnął?”




Olga Podolska-Schmandt, Piotr Schmandt “Bóg zasnął?”


Piotr Schmandt jest autorem znakomitej trylogii kryminalnej „Sprawy inspektora Brauna”, której akcja rozgrywa się w pierwszych latach ubiegłego wieku w Wejherowie. W 2011 r. ukazała się inna powieść autora „Gdański depozyt”, której fabuła osnuta jest wokół poszukiwań skrzyni z kosztownościami ukrytej w pałacowym parku. Tłem tej książki jest Wolne Miasto Gdańsk, a wydarzenia w niej przedstawione nie pozostają bez związku z nieuchronnie zbliżającym się wybuchem II wojny światowej. Po czterech latach autor wraz z małżonką Olgą Podolską-Schmandt postanowili dać drugie życie niektórym z bohaterów „Gdańskiego depozytu”. Owocem ich wspólnej pracy jest powieść „Bóg zasnął?”

Autorzy ukazują powikłane losy trzech kobiet: Wandy, Marii i Marty. Dramatyczne, pełne napięcia relacje między nimi są wynikiem tragicznych wydarzeń jakie zaistniały na Pomorzu w schyłkowym okresie zmagań wojennych. Maria, zostaje zgwałcona przez pijanego żołnierza w radzieckim mundurze. Tuż po tym traumatycznym przeżyciu kobieta zabija napastnika. Kiedy po dziewięciu miesiącach rodzi się Marta, matka oddaje dziewczynkę na wychowanie mieszkającej z nią Wandzie, a sama decyduje się opuścić Polskę i przez zieloną granicę ucieka do Niemiec. Wanda opiekuje się dzieckiem, traktuje je jak własne. Zapewnia dziewczynce, to co najlepsze, na miarę swoich skromnych możliwości. Kiedyś jednak musi nadejść dzień, którego przybrana matka Marty obawia się jak ognia. Dzień, w którym Marta zada jej jedno, nieuniknione pytanie…

Wraz z Wandą i Martą obserwujemy proces kształtowania się nowej, socjalistycznej rzeczywistości na ziemiach polskich. Kobiety starają się odnaleźć własne miejsce w trudnych powojennych czasach. Mimo, że nie czująca więzi emocjonalnej z córką Maria przebywa w kraju po drugiej stronie żelaznej kurtyny, wybór jaki dokonała wywiera niezmywalne piętno na życie i wybory dojrzewającej Marty. Przed bohaterkami piętrzy się szereg trudności, lęków i obaw. Bezustannie zadają sobie nowe pytania, zdając sobie sprawę, że na wiele z nich nie ma jednoznacznej podpowiedzi. Poza postaciami bohaterów, książkę Olgi Podolskiej-Schmandt i Piotra Schmandta z „Gdańskim depozytem” nie łączy zbyt wiele detali. Sprawia to, że mogą po nią sięgnąć również osoby, które nie miały wcześniej okazji przeczytać wspomnianej wyżej powieści.


Wydawca: Oficynka
ISBN: 978-83-62465-74-3
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 234



sobota, 2 stycznia 2016

„Sprawa Rity Gorgon. Reportaż kryminalny”




Marek Romański „Sprawa Rity Gorgon. Reportaż kryminalny”

Patronat medialny: ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA


Marek Romański przed wybuchem II wojny światowej należał do najbardziej znanych autorów polskich powieści kryminalnych. Autor „Tajemnicy Kanału La Manche” w młodości podjął  studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim, a późnej współpracował z wieloma pismami socjalistycznymi. Nic więc dziwnego, że nie potrafił przejść obojętnie obok sprawy kryminalnej, która przed wojną rozpalała emocje milionów Polaków. Nocą z 30 na 31 grudnia 1931 r. w Brzuchowicach nieopodal Lwowa zamordowana została młoda dziewczyna - Elżbieta Zarembianka. O zabójstwo siedemnastolatki od początku podejrzewano mieszkającą z rodziną Zarembów Ritę Gorgonową. Opinia publiczna wydała wyrok już wiele dni przed rozpoczęciem rozprawy. Wokół pochodzącej z Dalmacji kobiety rozpętało się istne piekło. Mimo, że za winą Gorgonowej nie przemawiały żadne stuprocentowe dowody, została skazana przez lwowski sąd na karę śmierci.

Nie ukrywam, że podobnie jak wielu czytelników pasjonujących się zagadkami kryminalnymi międzywojnia, spotkałem się z historią zabójstwa Lusi Zarembianki. Rita Gorgonowa ma dla mnie twarz Ewy Dałkowskiej, aktorki która mistrzowsko wcieliła się w rolę opiekunki dzieci i kochanki inżyniera Henryka Zaremby, w doskonałym dramacie kryminalnym Janusza Majewskiego.

Książka Marka Romańskiego to nie tylko próba rekonstrukcji ostatnich godzin życia córki Zaremby, lecz również reporterski zapis każdego dnia rozprawy przeciwko Ricie Gorgon, jaka toczyła się przed sądem przysięgłych we Lwowie w dniach 25 kwietnia – 14 maja 1932 r. Romański przyznaje, że jego relacji daleko do bezstronności. Nie ukrywa, że impulsem jaki skłonił go do sięgnięcia po pióro i nakreślenia niniejszego reportażu nie był fakt skazania Gorgonowej na karę śmierci, lecz fakt skazania jej jedynie na podstawie poszlak. Pełna uchybień proceduralnych sprawa, nie przyniosła chluby ówczesnemu wymiarowi sprawiedliwości. Choć podobne zabójstwa nie należały wówczas do rzadkości, tło obyczajowe zbrodni dokonanej w willi pod Lwowem i narastająca wokół niej psychoza sprawiły, że sprawa Rity Gorgonowej należała do najgłośniejszych w okresie  dwudziestolecia międzywojennego.

Romański zakończył pracę nad reportażem w styczniu 1933 r. Po uchyleniu przez Sąd Najwyższy wyroku jaki zapadł we Lwowie, sprawa została skierowana przed trybunał krakowski, który zebrał się 6 marca tegoż roku. Niniejszy tom uzupełnia posłowie, w którym zamieszczono informacje o dalszych losach głównych bohaterów głośnego procesu. Polecam.


Wydawca: CM
Patronat medialny: Zapomniana Biblioteka
Seria wydawnicza: Unikaty. Cykl kryminalny
ISBN: 978-83-63424-89-3
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 133