Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fabryka Pokory. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fabryka Pokory. Pokaż wszystkie posty

piątek, 15 stycznia 2016

Siedem pytań do Piotra Schmandta



PIOTR SCHMANDT, autor cyklu kryminalnego „Sprawy inspektora Brauna”, powieści „Koncha i perła”, „Gdański depozyt”, „Bóg zasnął?” (wspólnie z Olgą Podolską-Schmandt), opowiadań oraz książki etnograficznej „Sobótka, ścinanie kani, ogień i czary na Kaszubach”.




ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Powstały już trzy powieści poświęcone zagadkom kryminalnym rozwiązywanym przez inspektora Ignaza Brauna, co świadczy niewątpliwie o tym, że polubił Pan swego bohatera. Z którego z tych tomów jest Pan najbardziej zadowolony?

PIOTR SCHMANDT: Nie mogę odpowiedzieć wprost na to pytanie, z dwóch powodów: po pierwsze – sugerowałbym w ten sposób czytelnikom, po który tom warto sięgnąć, a po który niekoniecznie. Po drugie – i już bardziej serio, w każdym z tomów są rzeczy, które mniej lub bardziej podobały się mnie samemu. „Pruska zagadka” to jakby wprowadzenie bohatera do Wejherowa, w pewnym sensie wybiórcza encyklopedia miasta i niewątpliwie moja fascynacja opisywaną epoką oraz historią, która wydarzyła się naprawdę i którą przekształciłem na użytek fabuły. „Fotografia” z kolei jest raczej typową powieścią detektywistyczną, dziejącą się w dość hermetycznym środowisku niemieckich rentierów i Niemców wejherowskich. Niektóre epizody humorystyczne, jak perypetie Sigmunda von Macha, czy wątek romansowy młodego pastora, sprawiają jednak, że powieść wykracza poza ramy poetyki klasycznego kryminału. „Fabryka Pokory” powstała, w jakiejś mierze, z zauroczenia postacią polskiego fabrykanta działającego w Wejherowie i jest najbardziej poetycka, może najcieplejsza, dużo w niej też refleksji na rozmaite tematy.

W jednym z wywiadów z Panem przeczytałem, że inspiracją do napisania „Pruskiej zagadki” była informacja o zbrodni dokonanej na gimnazjaliście w Chojnicach. Czy wątki kryminalne w powieściach „Fotografia” i „Fabryka Pokory” także były inspirowane autentycznymi wydarzeniami sprzed lat?

W przypadku „Fotografii” takiej inspiracji nie było, pomysł był całkowicie mój, a postaci w stu procentach fikcyjne. Natomiast „Fabryka Pokory” – to przede wszystkim postacie Pawła Pokory i jego rodziny. Reszta, w tym intryga sensacyjna, należy już do dziedziny fikcji, do której autor ma święte prawo.

Książkę „Bóg zasnął” będącą kontynuacją losów niektórych bohaterów powieści „Gdański depozyt” napisał Pan wraz z żoną, cykl „Sprawy inspektora Brauna” to Pana autorskie dzieło. Czy może Pan zdradzić odrobinę z tajników swojego warsztatu pisarskiego?

Przede wszystkim należy mieć potrzebę i zamiłowanie do wynajdywania rozmaitych szczegółów z przeszłości, detali obyczajowych, architektonicznych i tych dotyczących mody. Poza tym pomysł na intrygę i jakiś nieokreślony, niemal metafizyczny impuls, który sprawi, że właśnie o tym, a nie o czymś innym, chce się napisać. A technika pisania ma już wiele wspólnego z rzemiosłem. W przypadku zaś „dwuosobowego” pisania książki, zawsze jest tak, że czyjś pomysł jest wiodący. Gdy chodzi o „Bóg zasnął?”, pomysł i jego fabularna realizacja była domeną żony, ja w znacznie mniejszym stopniu wpływałem na losy bohaterów. „Fabryka Pokory” z kolei, choć to moja książka, wiele ma żonie do zawdzięczenia, włącznie z kolejami losów niektórych bohaterów. Żona też pilnowała, aby wodze fantazji nie zawiodły mnie o krok za daleko, w sfery nieprawdopodobieństwa, w tym również psychologicznego.

Przeczytałem „Pruską zagadkę”, „Fotografię” oraz „Fabryki Pokory”. Muszę przyznać, że dla mnie to nie skomplikowana intryga kryminalna, lecz klimat dawnych lat, ukazanie tempa ówczesnego życia i ludzkich namiętności oraz detale obyczajowe są tym, co uważam za znak firmowy Pańskiej twórczości. Co jest według Pana najważniejsze w pracy nad kryminałem retro?

Miłość do epoki, na pierwszym miejscu. Trzeba dane czasy czuć, mieć pragnienie ich dalszego poznawania i pokorę w stosunku do odmienności, jakie sprawiają, że to już przeszłość. Niby ludzie są wciąż tacy sami, nie zmienia się ich natura, ale… nasi przodkowie, twierdzę, byli zupełnie inni niż my, inaczej też patrzyli na otaczający świat, co było wynikiem ich życia w określonej, dziś nam niedostępnej, rzeczywistości. Ważne jest też, wspomniane wcześniej, zamiłowanie do poszukiwania detali z rozmaitych sfer życia, które sprawiają, że książka w pewnym sensie, na sposób niedoskonały oczywiście, jest obrazem minionych czasów

Co jest najtrudniejsze podczas pracy nad kryminałami, których akcja rozgrywa się w pierwszych latach ubiegłego stulecia?

Najżmudniejsze są owe poszukiwania historyczne, natomiast najtrudniejsze jednak ucieleśnienie fabuły w taki sposób, aby zainteresowała czytelników, a tu efektów nigdy nie można być pewnym. To już zresztą nie dotyczy wyłącznie powieści historycznej.

Czy sięga Pan po powieści (retro)kryminalne innych polskich autorów? Jeśli tak, które ceni Pan najwyżej? 

Nie jestem namiętnym czytelnikiem powieści kryminalnej, czytam rozmaite książki, a wiele z nich może się przydać, mówiąc cynicznie, przy budowaniu określonych elementów moich własnych książek. Jednak duże wrażenie zrobiły na mnie „Erynie” Marka Krajewskiego. Oddanie klimatu epoki, siła budowania postaci i zaskakujące zwroty akcji, wszystko to buduje wartość książki. Zamierzam też bliżej zapoznać się z książkami Marcina Wrońskiego – jego bohater, Zygmunt Maciejewski, zachęca mnie do bliższej znajomości.

Czy pojawią się kolejne tomy przygód inspektora Brauna, a jeśli tak, czy nadal będzie on rozwiązywał sprawy kryminalne w tak bliskim Panu mieście - Wejherowie?

W tej chwili nawet nie bardzo wiadomo, czy Ignaz Braun przeżył swoją ostatnią akcję, w każdym razie jego sytuacja w ostatnim rozdziale „Fabryki Pokory” jest nie do pozazdroszczenia. Zobaczymy…

Dziękuję za rozmowę.


Recenzje wszystkich powieści Piotra Schmandta 
z cyklu „Sprawy inspektora Brauna” 
znajdziecie na stronach ZAPOMNIANEJ BIBLIOTEKI:

„Pruska zagadka”

„Fotografia”

„Fabryka Pokory”



poniedziałek, 21 grudnia 2015

„Fabryka Pokory”




Piotr Schmandt „Fabryka Pokory”


Sześć lat po pierwszej wizycie w Wejherowie, as berlińskiej policji Ignaz Braun ponownie przybywa w rodzinne strony swojej małżonki Bernadety. Mamy jesień 1906 r. Tym razem pretekstem do przyjazdu jest dzień Wszystkich Świętych. Niestety, pobyt inspektora w miasteczku upływa nie tylko na odwiedzinach grobów bliskich żony oraz beztroskich spotkaniach z żyjącymi członkami jej sympatycznej rodziny. Podobnie jak przy okazji poprzednich odwiedzin, policjant musi zmierzyć się z rozwiązaniem niespodziewanej kryminalnej zagadki. Tym razem mieszkańcami Wejherowa wstrząsa wiadomość o zaginięciu Ludwisi i Janeczki, córeczek Wacława Ruszkowskiego, jednego z pracowników fabryki cygar i papierosów Pawła Pokory.
   
Braun spotyka znajomych policjantów z miejscowego komisariatu. Z zadowoleniem obserwuje jak zmienili się przez lata, okrzepli i nabrali doświadczenia funkcjonariusze, z którymi przed laty dane mu było współpracować. Jego radość mąci jednak wieść o problemach zdrowotnych zaprzyjaźnionego komisarza Renscha. Przebyty przez szefa wejherowskiej policji zawał, sprawia, że przełożeni odstawiają doświadczonego detektywa na boczny tor, przysyłając w zastępstwie ambitnego i zasadniczego Otto Lamberta. To właśnie z nowym, choć tymczasowym komisarzem, nasz dobry znajomy Ignaz Braun będzie musiał ułożyć poprawne stosunki, nieformalnie wspierając go w poszukiwaniach dwóch zaginionych dziewczynek.





Podobnie jak najlepsza moim zdaniem powieść serii o przygodach inspektora Brauna, czyli „Pruska zagadka”, także niniejszy tom emanuje smakami i zapachami dawnego Wejherowa. Wraz z inspektorem Braunem odwiedzamy dobrze znane kąty, jak też zupełnie nowe miejsca, jak np. tytułową fabrykę polskiego przemysłowca i patrioty Pawła Pokory. Wiele akapitów poświęcił autor na ukazanie życia rodzinnego Ignaza Brauna oraz przeżywającego dramat Wacława Ruszkowskiego. Sceny rozgrywające się w tajemniczej siedzibie grupy spirytystycznej zapewne wielu miłośnikom przedwojennych kryminałów kojarzyć się mogą z twórczością Stanisława Wotowskiego, jednego z klasyków tego gatunku.

Warto dodać, że w powieści Piotra Schmandta pojawiają się bohaterowie, którzy przed ponad stu laty przechadzali się uliczkami dawnego Wejherowa. Mam tu na myśli właściciela fabryki oraz członków jego rodziny. Co ciekawe, autorowi udało się dotrzeć do potomków Pawła Pokory, o czym dowiadujemy się z podziękowań zamieszczonych na końcu książki. Zapewne spotkania te przyczyniły się w znacznej mierze do wzbogacenia treści o liczne informacje związane z prywatnym życiem ich przodka, funkcjonowaniem zakładu, a tym samym do udoskonalenia kształtu niniejszej powieści. Mam nadzieję, że Piotr Schmandt na tyle polubił stworzoną przez siebie postać berlińskiego detektywa, że za czas jakiś znajdzie pretekst, aby wysłać go ponownie do niewielkiego kaszubskiego miasteczka, aby wspomóc miejscowych funkcjonariuszy w rozwikłaniu kolejnej sprawy kryminalnej. Polecam.


Wydawca: Oficynka
Seria wydawnicza: Sprawy inspektora Brauna
ISBN: 978-83-64307-75-1
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 393