Piotr Ryttel - współautor „Historii kryminalnych”
1. Kim są autorzy „Historii kryminalnych”?
Karol Ryttel (junior) studiował
na uniwersytetach w Warszawie, Wilnie i Kłajpedzie. Oprócz ojczystego zna język
angielski, rosyjski, litewski i łotewski. Jakiś czas zajmował się
tłumaczeniami. Obecnie pracuje w Anglii. Interesuje się wojskowością,
kryminologią i pracą operacyjną policji. Zdobytą wiedzą służył przy tworzeniu
„Historii kryminalnych”
. Był
też ich pierwszym korektorem.
Piotr Ryttel (senior) zajmuje się
wydarzeniami historycznymi z XIX i XX wieku. Postawił przed sobą zadanie
przekazywania wiedzy o zdarzeniach ważnych, a dziś już nieznanych lub często
zapomnianych. Do magazynu genealogicznego „More Maiorum”
dostarcza co miesiąc dwa artykuły: opisujący różne wydarzenia historyczne i o
powstaniu styczniowym.
2. Wspomniał Pan, że jest Pan
członkiem zespołu redakcyjnego internetowego magazynu genealogicznego „More
Maiorum”. Czy zdarza się, że osoby poszukujące śladów swoich przodków
korzystają ze starych akt sądowych, policyjnych, lub innych podobnych źródeł?
Należę od prawie trzech lat do
redakcji „More Maiorum”. Jednak moją domeną jest bardziej historia niż
genealogia. Wiem, że wytrawny i wytrwały poszukiwacz swoich korzeni dotrze z
czasem do materiałów nawet trudno dostępnych. Obszerniej na to pytanie może
odpowiedzieć redaktor naczelny i twórca „MM”, Alan Jakman. Warto czytać
artykuły z tego magazynu, informacje w nim zawarte mogą przydać się nie tylko
genealogom. Periodyk jest dostępny bezpłatnie przez internet. Pytanie o źródła
poszukiwań w postaci dawnych akt sądowych czy policyjnych, jest bardzo istotne.
Poprosiłem o pomoc redaktora naczelnego „MM”, Alana Jakmana. Przekazał mi co
następuje:
Jeśli mowa o księgach sądowych
dla okresu XIX i XX wieku, to raczej dość rzadko z nich się korzysta. W
przypadku archiwaliów ławniczych sądów wiejskich i wszelkich innych dokumentów
wytworzonych przez instytucje prawne - księgi grodzkie, ziemskie - są one
szczególnie przydatne dla osób, mających korzenie szlacheckie. Wówczas,
faktycznie jest to jedno z ważniejszych, a w przypadku braku aktów
metrykalnych, nawet najważniejsze źródło informacji o przodkach. Jeśli jednak
mówimy o aktach sądowych, dotyczących spraw kryminalnych, które tyczyły się
ludzi z różnych warstw społecznych, źródło to pozostaje jeszcze nie w pełni
rozpoznane. Tym bardziej akta policyjne, które znajdują się nie tylko w
osobnych zespołach, choćby dyrekcji policji państwowej dla Śląska, ale także w
dużych zespołach akt miast i gmin. Te z kolei liczą czasami nawet kilka tysięcy
jednostek archiwalnych. Nie każdy wie, że i tam znaleźć można sprawy sądowe,
policyjne i dochodzeniowe. Akt sądowych i policyjnych najczęściej można szukać
w archiwach państwowych, gdzie są one udostępniane po 70 latach od
uprawomocnienia się orzeczenia lub zakończenia postępowania. Im bliższe
współczesnym czasom sprawy, tym częściej można je znaleźć jeszcze w sądach. Dla
okresu PRL-u takie akta można znaleźć w sumie w trzech miejscach: archiwum
państwowym, Instytucie Pamięci Narodowej i archiwum sądu. W tych trzech
miejscach udostępniane są na podstawie trzech innych ustaw, odpowiednio:
ustawie o narodowym zasobie archiwalnych, ustawie o IPN i kodeksie postępowania
administracyjnego. Wówczas, wbrew pozorom, najłatwiejszą ścieżką powinien być
IPN.
3. Co było najciekawsze, a co
najtrudniejsze w trakcie prac nad I i II tomem „Historii kryminalnych”?
Sama praca przy tworzeniu
„Historii” była ciekawa. Proszę sobie wyobrazić wrażenie, gdy po długim i
bezowocnym przeglądaniu różnych publikacji nagle trafiło się na prawdziwą
rewelację. Nie ukrywam, że szukałem zawsze czegoś naprawdę interesującego, co
mogło przyciągnąć czytelnika. Jednakże nie chodziło mi jedynie o sensację.
Starałem się przedstawić zdarzenie tak, aby coś zostało w głowie a może i sercu
czytającego. Weźmy na przykład tragiczną opowieść z I części, pt. „Samosąd”. Ta
przerażająca historia miała wstrząsający przebieg i epilog: śmierć spowodowały
dzikie zwierzęta, pomagał im w tym człowiek niejako zmuszony sytuacją, człowiek
też dokonał aktu sprawiedliwości, ale
czy słusznie? Inna, prosta i krótka historia „Uwięzienie szklarza”, o
rzemieślniku, oskarżonym bezpodstawnie o kradzież w czasie wykonywania usługi,
pokazała jak człowiek mógł wpaść w sidła (nie)sprawiedliwości.
Najtrudniejsze przy pisaniu było
zgromadzenie i przygotowanie materiału. Często zdarzało się, że znalazłem coś
ciekawego, co wydawało się jedynie incydentem.
Raz, dwa się z tym uwinę – pomyślałem - sprawdzę jeszcze tylko, czy jest
coś o tym w innych źródłach. Aż tu nagle sprawa nieoczekiwanie urosła i pracy
było o wiele więcej niż się spodziewałem.
4. Czy często sięga Pan po
powieści kryminalne, kryminały retro, a może wyszukuje Pan kryminały
przedwojennych autorów?
Muszę przyznać, że nie czytam
kryminałów w ogóle. Wyjątek to Conan Doyle i jego Sherlock Holmes. Czytałem
przed laty i dwa lata temu powtórnie. Ze współczesnych cenię „kryminalistę”
Marcina Wrońskiego. Ze wstydem wyznaję, że nie mam obecnie swojej ulubionej
książki ani autora. Mój umysł i czas są
całkowicie zajęte pisaniem. Nie wzoruję się też na nikim, nie korzystam ze
współczesnych publikacji.
5. Już w XIX stuleciu przestępcy
wykazywali się niezwykłą pomysłowością. Większość przypadków opisanych w
„Historiach kryminalnych” mogłoby stanowić zalążek powieści kryminalnej. Które
z przestępstw brałby Pan pod uwagę gdyby zamierzał Pan napisać taką powieść?
Rzeczywiście, z niejednej
opisanej historii można by utworzyć powieść. Myślę, że losy fałszywego księcia
Gokczajskiego, inaczej Babajewa, to pomysł na dłuższą treść. Jednak zafrapował
mnie niemiecki rozbójnik Damian Hessel. Jego tajemnicze ucieczki z kolejnych więzień
graniczyły z niemożliwością. Wreszcie wszystko się wydało: sprzęt potrzebny do
ucieczki chował w głębi swego ciała. Jak się tam dostały? Można się domyślić.
Cała historia o Hesselu jest ciekawa i
romantyczna i warta osobnej publikacji. Może jak zdążę (!) to napiszę.
6. „Historie kryminalne” to nie
tylko zbrodnie, oszustwa, kradzieże i rozboje. Równie interesujące jest tło
społeczno-obyczajowe zamieszczonych w książkach opowieści.
Większość historii dzieje się w
środowisku wiejskim. Wiek XIX to czas ciemnoty, włościanie zasadniczo
niepiśmienni są ( cz. I, „Oszustwa notariusza”) i pozwalają nieuczciwemu urzędnikowi
na oszustwa, za które słono płacą. Wykorzystują ich również pokątni doradcy
prawni.
W rozdziale XIX pierwszej części
„Historii” mamy z kolei opis stosunków społecznych występujących w obszarze
dworskim. Właściciel Komarowa nadużył władzy wobec poddanych, zostaje za to
surowo ukarany. Okazuje się jednak, że nie tylko on dopuścił się przekroczenia
prawa: pomagali mu w tym inni, obarczając swoje sumienia. Inna sytuacja
występuje w rozdziale XXV pierwszej części. Włościanie w wiosce Mnin otrzymali
grunty rolne w zamian za rezygnację z tzw. służebności leśnej i na pastwiskach.
Nadal jednak wypasali tam bydło i korzystali z użytków leśnych. Podobnie było w
Końskich, gdzie doszło do rozruchów. W sądzie adwokat hrabiego Tarnowskiego
dążył do ugody pod warunkiem przyznania się chłopów do winy. Ci jednak tkwili w
swoim uporze: w bójce nie brali udziału, nie napadli na dworskich. Zostali
ukarani aresztem i grzywną.
Historie są tak różnorodne, że
wiele z nich ma inne tło obyczajowe i społeczne. Bardzo zajmująca opowieść o
Augustynie Słubickim, właścicielu pałacu w Lubrańcu, nosi wiele mówiący tytuł
„Śmierć generała, czyli nieudolność sądu”. Rzeczywiście, przewód sądowy ciągnął
się latami. Ucierpieli niewinni ludzie i wbrew temu co dziś można przeczytać, prawdziwych
sprawców tragedii nie odkryto.
Kto dziś wie o tym, że Jana
Matejkę posądzono o antysemityzm? Sprawę o pomówienie wygrał w sądzie, ale
wydana przez niego broszura opisująca przewód sądowy, została przez sąd
skonfiskowana.
Pisząc „Historie” dążyłem do
tego, aby były w miarę krótkie, czytelne i dostępne dla dzisiejszego
czytelnika. Przychodzą do mnie ludzie, którzy od lat nie czytali w ogóle nic, a
„Historie” dosłownie pochłonęli. Któregoś dnia zaczepił mnie pewien starszy
mężczyzna.
- Pan był świadkiem tych
wydarzeń? – zapytał z całkiem poważną miną.
- Ależ proszę pana, to działo się
w XIX wieku! – odpowiedziałem
- A no tak, ale tak to wszystko
opisane, jakby pan tam był.
Czy może być lepsza opinia wydana
autorowi?
W części drugiej „Historii
kryminalnych” jest więcej materiału spoza Królestwa Polskiego. W rozdziale XX
przedstawiona jest postać rewolucjonistki, Luizy Michel. Niespodzianką może
okazać się rysa na osobie Gustawa Eiffela, a czas pod koniec XIX wieku we
Francji to upadek Towarzystwa Panamskiego, rezygnacja z budowy słynnego kanału
oraz ogromna i powszechna korupcja. Czasem ktoś patrząc na tytuł mojej książki
mówi, że nie lubi kryminałów. Odpowiadam wtedy, że to bardziej historia niż kryminał.
To właśnie chciałem też wyrazić w naszej rozmowie.
7. Czy możemy spodziewać się kolejnych części „Historii
kryminalnych”?
Trzecia część jest już napisana.
Pozostaje jeszcze przygotowanie ilustracji, przegląd, poprawki itp., zanim
trafi do wydawnictwa. .Nie ma jeszcze decyzji, czy będzie miała podobny tytuł,
jak poprzednie części. Tym razem czas opowieści to pierwsza połowa XX wieku.
Zapowiada się bardzo ciekawie.
Podam kilka wątków:
- obrona Marii Skłodowskiej –
Curie przed pomówieniami
- o Fryderyku Kruppie, nazywanym
„królem armat” i o upadku moralności w Niemczech
-
o mnichu Heliodorze, który widział nieżyjącego cara
- o skandalu obyczajowym w
Niemczech
- o nieznanym w Polsce pojęciu
„dippoldizm”
- o pruskiej kulturze nagości
i wiele innych.
Książka ukaże się w przyszłym
roku.
Dziękuję za rozmowę.
Recenzje I i II tomu „Historii kryminalnych”: