Leo Belmont „Sprawa przy drzwiach zamkniętych”
Na strychu pewnej kamienicy zostaje
znaleziona nieprzytomna kilkuletnia dziewczynka Masza. Dziewczynka ma poważne
obrażenia ciała, została także brutalnie zgwałcona. O dokonanie przestępstwa oskarżony zostaje cieszący
się wcześniej dobrą opinią urzędnik bankowy niższego szczebla - Edward Klein. Przy
dziewczynce leży porzucona laska, którą świadkowie identyfikują jako jego własność.
Na skutek wstrząsu po traumatycznym przeżyciu Masza cierpi na stany lękowe oraz
ataki epileptyczne.
Rozpoczyna się przewód sądowy. Zeznaje
cała galeria osób, w tym rodzice ofiary, żona podsądnego, mieszkańcy kamienicy,
sklepikarze, przyjaciel, lekarz i przełożony z pracy. Ich zeznania nie tylko
nie ułatwiają udowodnienia winy podejrzanemu, lecz komplikują sprawę coraz
bardziej. Okazuje się bowiem, że nie tylko Klein mógł w feralnym dniu 13 lipca 1908
r. zwabić dziewczynkę na strych i dokonać tego ohydnego przestępstwa. Choć z
zeznań świadków wyłania się bardzo niejednoznaczny obraz oskarżonego, okazuje
się również, że i w głowach kilku innych lokatorów kłębiły się zbrodnicze
namiętności. W trakcie przesłuchań wychodzi na jaw, że przed laty podsądny
mieszkał w innej kamienicy, w której także została zgwałcona i zamordowana
dziewczynka. W tamtym przypadku jednak sprawcy nie udało się ustalić.
Konstrukcja niniejszej powieści tylko
pozornie jest dosyć prosta. Długie godziny sądowych przesłuchań ubarwione
szeregiem detali obyczajowych z życia dawnych mieszkańców rosyjskiego miasta nie
nużą. Przeciwnie, wraz ze zbliżaniem się
kolejnych świadków przed oblicze prezesa sądu wciągają czytelnika coraz
bardziej. Na uwagę zasługują kwieciste przemowy prokuratora i adwokata, którzy przedstawiają
diametralnie różne portrety psychologiczne Kleina. Zastanawia postawa
podsądnego, który zrezygnowany, ze spuszczoną głową nie ułatwia pracy swojemu
obrońcy. Czy Klein okaże się winny i zostanie skazany na katorgę zależy tylko
od przysięgłych.
Akcja książki rozgrywa się w
Petersburgu. Z miastem tym do 1904 r. związany był również Leo Belmont (Leopold
Blumental). Urodzony w Warszawie pisarz, w Petersburgu został bowiem wpisany na
listę adwokatów przysięgłych. Swe bogate prawnicze doświadczenie wykorzystał
pisząc kilka, niestety zupełnie już zapominanych powieści kryminalnych. „Sprawa
przy drzwiach zamkniętych,” prawdopodobnie pierwsza polska powieść sądowa, miała
premierę już ponad sto lat temu. Leo Belmont zmarł z przyczyn naturalnych w
warszawskim getcie w październiku 1941 r.[1]
Wydawca: Wielki Sen
Seria wydawnicza: Polski kryminał retro
ISBN: 978-83-62391-25-7
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 185
[1] Fotografie grobu Leo
Belmonta. Cmentarz Ewangelicko-Augsburski przy ul. Młynarskiej w Warszawie: http://mojecmentarze.blogspot.com/2014/01/leo-belmont.html
Skoda, że takie książki zostały po części zapomniane. Kolejny tytuł, który chciałabym przeczytać, jeśli nadarzy się okazja.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie książka jest daleka od moich poszukiwań :( Niestety pozycja nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuń