poniedziałek, 1 grudnia 2014

Siedem pytań do Aleksandra Minkowskiego (część 1)



Zbigniew Nienacki i Aleksander Minkowski 
(Zdjęcie z archiwum Aleksandra Minkowskiego)


Rozmowa z Panem Aleksandrem Minkowskim rozpoczyna cykl wywiadów
z autorami ulubionych książek naszego dzieciństwa. 

Wszystkie wywiady będziecie mogli przeczytać na Forum Miłośników Pana Samochodzika 
w dziale, który ukrywa się pod poniższym linkiem:



Przeczytacie tam ponadto wywiady z osobami związanymi filmami, 
których scenariusze powstały na podstawie powieści Zbigniewa Nienackiego.


Zapraszam serdecznie do lektury.

---
1. Mimo, że pisał Pan również dla dorosłych czytelników, do klasyki polskiej literatury weszły Pana powieści adresowane do znacznie młodszego pokolenia. Na co autor zwraca największą uwagę pisząc książki dla młodzieży?
Mogę mówić tylko o sobie. Wyznam, że największą uwagę zwracam na siebie. Co przez to rozumiem? W zasadzie w każdej mojej książce bohaterem na różne sposoby jestem ja sam. Na czas pisania książki wracam w moje lata chłopięce i w ten sposób spełniam to, co się nie spełniało wówczas: to o czym marzyłem, to czego pragnąłem. Krótko mówiąc: próbuję dzielić się z czytelnikami, opakowując to w fabułę, tym co wtedy myślałem, jak wtedy rozumiałem świat, a wtrącam także to, jak rozumiem go dzisiaj. Krótko mówiąc staram się przekazać moim trochę samego siebie w różnych wariantach, a przede wszystkim w wariancie własnych marzeń.

2. Do ulubionych seriali naszego dzieciństwa należy „Gruby.” Czy to prawda, że w tej powieści można znaleźć również szereg wątków z Pana biografii?
Tak. Otóż przede wszystkim Gruby to jestem ja sam, ale w bardzo szczególnych okolicznościach. W 1946 roku, mając lat 13, wróciłem z zesłania i byłem straszliwie wygłodzony. Po prostu marzyłem o tym żeby się najeść. W Polsce znaleźliśmy się we Wrocławiu i nagle znalazłem się wśród bułek z masłem, kiełbasy, zup… Krótko mówiąc w niesłychanym dobrobycie, można było jeść. I stało się to moją obsesją. Ja, który byłem chudy jak patyk, rzuciłem się na jedzenie i już nie mogłem przestać. Jadłem dniami i nocami. Budziłem się w nocy i wydawało mi się, że jedzenie było tylko snem, więc pędziłem do kuchni sprawdzić czy jest. Było, to jadłem także w nocy na zapas, ponieważ nie wyobrażałem sobie, że takie szczęście może długo potrwać. Nie umiałem sobie wyobrazić, że będzie można jeść latami. I sam nie zauważyłem, jak roztyłem się monstrualnie. No bo jedząc w dzień i w nocy nie można nie utyć. W ciągu wakacyjnych miesięcy utyłem chyba 30 kg i stałem się monstrualnie gruby. I wtedy zaczął się dramat. Odkryłem jak okrutne są dzieci. Ile w nich jest szyderstwa, z jaką frajdą znęcają się nad kimś odmiennym. Bałem się wyjść z domu, gdyż mnie wytykano palcami, wołano za mną „gruby” a było jeszcze sto innych przezwisk i wyzwisk. Była to tragedia. Ale ja nie mogłem schudnąć, nie mogłem przestać jeść. Ta tragedia trwała co prawda tylko dwa lata, bo potem jednak urosłem i schudłem. Ale kiedy mierząc 1,5 m ważyłem 76 kg, to tego nie zapomnę. Ale to jak powiadam ma głębsze dno. Poznałem jak potrafią być okrutni moi koledzy, jak potrafią znęcać się nad takim „kaleką,” bo to jest kalectwo. Tam gdzie dzieci nie śmieją się z jednookiego, głuchego czy jednonogiego, to z grubasa wolno, a to przecież w takim monstrualnym wydaniu jest kalectwo. W końcu schudłem, natomiast zapamiętałem sobie do końca życia i do dziś pamiętam jak to boli kiedy inni się z ciebie śmieją i do dziś mam jeszcze to, że kiedy słyszę gdzieś za plecami śmiech,  mimowolnie odwracam się, bo myślę, że się śmieją ze mnie.
3. Wiele Pana powieści zostało zekranizowanych. Często również Pan pracował przy scenariuszach. Z której ekranizacji jest Pan najbardziej zadowolony, i czy któraś nie spełniła Pana oczekiwań?
Od razu wyznam, że wolę książkę niż film. Z bardzo prostego powodu. Książka jest wyłącznie moja. W książce ja mogę powiedzieć co mój bohater myśli i co czuje. W filmie jest to nie do wykonania, bo nie można pokazać myślenia bohatera, tego co czuje, ponieważ nie pokazujemy w filmie wewnętrznych monologów. A to dla pisarza bywa najważniejsze. Natomiast robiąc film, traktuje się to, przynajmniej ja to traktowałem, jako rodzaj zachęty, aby z widzów uczynić moich czytelników, gdyż film, siłą rzeczy ma więcej odbiorców. Miałem nadzieję, że film z widzów,  uczyni moich czytelników. To był rodzaj haczyka zarzucanego na młodych, żeby sięgnęli po obejrzeniu „Grubego” po książkę „Gruby”, po obejrzeniu „Majki” po „Majkę”. Książki w moim odczuciu są znacznie bogatsze. I druga rzecz. Książka jest moja. Film jest pracą zbiorową. Przede wszystkim reżysera. To jest wyobraźnia reżysera a nie moja wizja, plus jeszcze gra aktorów, z których każdy próbuje coś dać od siebie. I powstaje dzieło kolektywne, niekiedy bardzo udane, ale już nie moje. Ja nie czuję się autorem filmu.

4. Czy pracując nad scenariuszami miał Pan okazję bywać  na planach filmowych. Jeśli tak jak wspomina pan realizację serialu „Szaleństwa Majki Skowron”?
Bywałem na planach wielokrotnie, ale czułem się tam zawsze trochę jak piąte koło u wozu. Reżyser mnie zapraszał, ale nie miałem tam wiele do roboty, chyba że czasami trzeba było zmienić coś w dialogach. W przypadku Majki Skowron, Stanisław Jędryka zaprosił mnie na Mazury, gdyż serial był kręcony bodajże w Mikołajkach i obserwowałem to z boku, nie wtrącałem się. Czułem na okrągło rozczarowania, ponieważ moja wizja „Szaleństwa Majki Skowron” nie pokrywała się z tym, co było wyobraźnią Stasia Jędryki, którego bardzo szanuję jako reżysera, jak również prywatnie. Ani gra aktorów nie była tym, co ja sobie wyobrażałem, bo jak już mówiłem, zawsze bohaterem moich książek jestem ja sam, i w tym wypadku bohater „Szaleństwa Majki Skowron” - Ariel, był mi o wiele bliższy niż Majka. Zamysłem filmu było to, że każdy chłopak marzy, aby mieć na własność dziewczynę, która by poza nim świata nie widziała. Rzadko się tak zdarza, ale wyobrażać sobie tak można i tak powstało „Szaleństwo Majki Skowron” jako książka. Było to ciekawe doświadczenie, ciekawa przygoda. Muszę jeszcze jako rzecz mało znaną powiedzieć, że ostatni bodaj odcinek „Szaleństwa Majki Skowron” już nie był reżyserowany przez Stanisława Jędrykę, bo miał on wtedy zawał, rozchorował się, zabrano go do szpitala i film dokończył Kazimierz Kutz. Tak że jeszcze miałem okazję pobyć tam z Kazimierzem Kutzem w Mikołajkach na planie, i popracować z nim, a jest to wspaniały i ciekawy człowiek.

5. Wielu Pana kolegów pisarzy stworzyło swoich bohaterów, (np. Szklarski - Tomka Wilmowskiego, Nienacki –  Pana Samochodzika) poświęcając im całe cykle powieściowe. Pan również napisał serię „Tropiciele złoczyńców.” Gdyby jednak miał Pan ochotę i czas, któremu ze swoich dawnych bohaterów poświeciłby Pan więcej niż jedną książkę?
Jest taka książka. Nazywa się „Gruby”. Jest to rzecz najbliższa mi, jest to w zasadzie  mój debiut pisarski. Na napisanie tej książki namówili mnie starsi ode mnie pisarze Edmund Niziurski i Hanna Ożogowska. To oni przekonali mnie, że moją przygodę życiową z lat szkolnych powinienem napisać. Ja nie wierzyłem, że to potrafię. Oni mnie przekonywali, że spróbować powinienem i tak powstał „Gruby.” A ponieważ ja jestem sobie najbliższy, to myślę, że o sobie mógłbym napisać taki serial, gdybym jeszcze był w stanie pisać seriale powieściowe. 

6. Czy dziś jeszcze uczestniczy Pan w spotkaniach autorskich? A jeśli tak, czy zdarza się, że na tych spotkaniach pojawiają się nastolatkowie, czy są to raczej czytelnicy wychowani na Pana dawnych książkach?
Ja już na spotkania autorskie nie jeżdżę. Mam za sobą chyba tysiące takich spotkań. Przemierzyłem Polskę wzdłuż i wszerz wielokrotnie - bywały kiedyś takie majowe miesiące książki i wtedy otrzymywałem i przyjmowałem zaproszenia z bodaj wszystkich województw w Polsce. Zapraszały mnie biblioteki, szkoły, domy kultury, a ja z wielką frajdą siadałem do mojego trabanta i jeździłem. Ogromnie ceniłem sobie takie spotkania, chociaż za każdym razem miałem tremę. Były to spotkania i z dorosłymi i z młodzieżą, ale te z młodzieżą były dużo ciekawsze, bardzo szczere, zamieniające się właściwie w rozmowy. Świetnie to wspominam ale minęły lata, ja mam już ich sporo i odkryłem że nie mam już w zasadzie sił jeździć. Te siły jakie mi zostały przeznaczam na pisanie, bo ciągle jeszcze coś piszę. Ale mam kontakty z moimi dawnymi czytelnikami, bo wielu z nich pisuje do mnie ciągle, ba, przekazują swoim dzieciom, że jest taki Aleksander Minkowski, którego warto czytać i podtykają im moje książki. Tak że od czasu do czasu miewam kontakty także z dziećmi moich dawnych czytelników, którzy stali się również moimi czytelnikami.

7. Pana dzieciństwo przypadło niestety na lata wojny. Jej echa można znaleźć  wielu Pana powieściach. Jakie książki czytał Pan będąc nastolatkiem? Czy była ta najważniejsza książka, po przeczytaniu której zaczął Pan marzyć o karierze pisarskiej?
To trudno odpowiedzieć. Kariera pisarska nie wiązała się z lekturami. Po prostu ja zawsze potrzebowałem pisać, podobnie jak ludzie utalentowani plastycznie potrzebują malować, rysować, a utalentowani muzycznie potrzebują grać czy śpiewać. Nie umiem tego określić. Każdy prawdopodobnie ma w sobie jakieś zdolności, ale nie zawsze je wykorzystuje, nie zawsze ulega temu do czego ma pociąg. Ja pisałem jeszcze w latach szkolnych, a pierwszy swój wiersz napisałem mając chyba lat 10. Był to wiersz miłosny. Zakochałem się w takiej jednej rudej 10-latce i wtedy napisałem pierwszy wiersz, którego zresztą jej nie pokazałem, bo się wstydziłem. Pisać zacząłem bardzo wcześnie. Przechowuję do dziś z pietyzmem list od Juliana Tuwima, któremu odważyłem się posłać swój wiersz, mając lat 15 czy 16.  Dostałem od niego odpowiedź, w której napisał mi, że chyba mam talent, że być może zostanę poetą. W tym momencie przestałem pisać wiersze ponieważ uznałem, że jednak poetą ja nie będę i raczej ciągnęło mnie w stronę prozy.

---
Warszawa 21.11.2014 r. 
Realizacja wywiadu: Mirekpiano (dziękujemy za nieocenioną pomoc), 
Protoavis, Szara Sowa, konsultacja: Berta von S.




3 komentarze:

  1. Ależ ciekawy wywiad! Opowieść o patologicznym obżeraniu się jest przejmująca. Bardzo lubiłam książki pana Minkowskiego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam te wszystkie powieści w dzieciństwie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. To moj ukochany pisarz, czytuję książki pana Aleksandra Minkowskiego od dzieciństwa po dzisiejszy dzień z taką samą radiscia i entuzjazmem.
    Tak jak i Zbigniewa Nienackiego... Pozdrawiam serdecznie panów!

    OdpowiedzUsuń