Anna Klejzerowicz "Sąd Ostateczny"
Wiosną przedstawiłem Czytelnikom
ZAPOMNIANEJ BIBLIOTEKI bardzo dobrą powieść Anny Klejzerowicz „List z powstania.”[1] Dzisiejszą
recenzję poświęcę powieści kryminalnej tej autorki „Sąd Ostateczny.” Kryminał
ma dwóch bohaterów. Pierwszym z nich jest Emil Żądło, cierpiący na chroniczny
brak pieniędzy mężczyzna przed czterdziestką. Emil pracował niegdyś w policji,
rzucił jednak tę robotę i został dziennikarzem. Pracy nie miał niestety ostatnio
zbyt wiele. Nierzadko zaglądał do kieliszka, po wejściu do domu witała go pusta
lodówka, spóźniał się z płaceniem alimentów. Coraz częściej myślał, że jego
życie dawno straciło sens. Drugim bohaterem powieści jest obraz niderlandzkiego
malarza Hansa Memlinga. Znajdujące się w zbiorach Muzeum Narodowego w Gdańsku
malowidło stało się inspiracją dla szalonego zabójcy i przekleństwem dla
przegranego dziennikarza.
Emil Żądło często snuje się
spłukany po uliczkach Gdańska. Pewnego dnia spotyka w barze dawną znajomą sprzed
lat. Dorota wraz z narzeczonym sączy piwo. Okazuje się, że Damian (ów
narzeczony) jest właścicielem niewielkiej, bezpłatnej gazetki. Po wypiciu kilku
piw Emil otrzymuje propozycję napisania do niej kilku tekstów oraz niewielką
pożyczkę. Nazajutrz dziennikarz dowiaduje się, że młodzi ludzie, z którymi
spędził wieczór zostali zamordowani. Ciała ofiar zostały dziwnie upozowane. Żądło
nieformalnie włączając się w prowadzone śledztwo nie wie jeszcze, że
psychopatyczny morderca zagrozi jego najbliższym. Policja znajduje kolejne
zwłoki. Rozpoczyna się wyścig z czasem. Emil odkrywa, że kluczem do rozwiązania
zagadki jest wspomniany wcześniej piętnastowieczny obraz.
Z podobnymi pomysłami na upozowanie
ciał inspirowane dziełami sztuki miałem okazję spotkać się już wielokrotnie, ostatnio
czytając trylogię Tomasza Białkowskiego.[2]
Postać zgorzkniałego, nie stroniącego od alkoholu detektywa także jest już nieco
wyeksploatowana przez autorów powieści kryminalnych. Mam także zastrzeżenia do
wątku miłosnego (zapomniałem dodać, że bohater poznaje piękną pracownicę gdańskiego
muzeum pomagającą mu w tropieniu zabójcy), który jest niestety zbyt
cukierkowo przedstawiony.
Mimo to książka Anny Klejzerowicz
może być atrakcyjną propozycją dla czytelników, którzy nie sięgają zbyt często
po powieści kryminalne. Autorka dysponuje lekkim piórem (choć niektórym
dialogom nie zaszkodziłoby przeredagowanie) i talentem pozwalającym nasycać swoje książki atmosferą
tajemniczości, strachu, niepewności. I to właśnie uważam za największą zaletę
tego kryminału. Powieść stanowić będzie zapewne również gratkę dla Gdańszczan, bowiem
pisarka postarała się o wierne oddanie topografii tysiącletniego miasta.
(Recenzja z archiwum Zapomnianej
Biblioteki)
Wydawnictwo: Wydawnictwo
Dolnośląskie
Seria wydawnicza: Z odciskiem
palca
ISBN: 978-83-245-8782-7
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 246
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 246
O, muszę przeczytać. Anna Klejzerowicz to bardzo sympatyczna osoba, a jej książkę pt. "Ostatnią kartą jest śmierć" bardzo przyjemnie mi się czytało :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
„List z powstania” A. Klejzerowicz jest znacznie lepszy.
OdpowiedzUsuń"Ostatnią kartą jest śmierć" jeszcze niestety nie czytałem. Pozdrawiam :)
Mam tę książkę, tylko w innym wydaniu. Niebawem będę ją czytać :)
OdpowiedzUsuń"Sąd ostateczny" czytałam dość dawno temu, ale pamiętam, że książka podobała mi się bardzo. Natomiast inna: "Ostatnią kartą jest śmierć" bardzo rozczarowała. Po jej przeczytaniu nie mogłam uwierzyć, że obie książki napisała ta sama osoba ... Może sięgnę kiedyś po "List z powstania", aby przekonać się, jak to jest z twórczością Anny Klejzerowicz.
OdpowiedzUsuń