Artur Pacuła - autor powieści „Gdzie
jest korona cara?" wyróżnionej w konkursie na najlepszą Samochodzikową
Książkę 2015 roku.
1. Z pewnością w dzieciństwie czytałeś samochodziki Zbigniewa
Nienackiego. Która część podoba Ci się najbardziej? Czy masz swojego ulubieńca
wśród bohaterów?
Nie pamiętam ile lat temu
przeczytałem pierwszą książkę z Panem Samochodzikiem. To było bardzo dawno.
Jestem przekonany, że początek fascynacji dał serial z Templariuszami w tle.
Zapewne nie ma w tym nic oryginalnego. Potem sięgnąłem po kolejne tomy, choć
nie mam pewności, czy czytałem je we właściwej kolejności. Wtedy nie można było
iść do księgarni i kupić każdą książkę, na którą miało się ochotę. W bibliotece
czekało się kilka tygodni na zwrot tego, czy innego tomu.
Nie mam jednej ulubionej książki
z Panem Samochodzikiem. Każda podobała mi się na swój specyficzny sposób.
„Niesamowity dwór” z powodu mieszkania w oddalonym od świata miejscu z
tajemnymi przejściami. „Nowe przygody..” z powodu ścigacza Nemo i rzucania
spinningiem (tylko dlatego zgadzałem się chodzić z tatą na ryby, aby spróbować
rzucać). „Tajemnica tajemnic” z powodu magicznej Pragi. „Złota rękawica” z
powodu żeglowania.
Czytam właśnie po kolei wszystkie tomy raz jeszcze z synem i
odkrywam wszystko na nowo. Bardzo lubię Bigosa… Za jego luz.
Poza tym cenię Waldemara Baturę, jako „tego złego”. Nie zgadzam się oczywiście
z jego postępowaniem, ale w konstrukcji opowieści nie ma to jak dobrze
wymyślona postać negatywna.
2. Jakie książki przygodowe oprócz powieści Zbigniewa Nienackiego
najchętniej czytywałaś w dzieciństwie?
Przede wszystkim wszystkie
przygody Tomka Wilmowskiego. Niebywałą pasję do podróży wzbudziły we mnie te
książki. Wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Marzyłem o podróży do
Triestu, aby zobaczyć port, z którego wypływał w rejs do Australii. Sama
Australia była poza zasięgiem przecież. Najbardziej podobała mi się „Tajemnicza
wyprawa Tomka” i podróż po Syberii.
Kapituła konkursowa przyznała powieści wyróżnienie
"za umiejętność pisania
o sprawach młodzieży oraz stworzenie udanego
scenariusza dla wakacyjnej przygody".
3. Skąd pomysł by zająć się książką przygodową dla młodzieży?
Moja córka popadała w
uzależnienie od książek kilka lat temu. Czytała kilkadziesiąt rocznie. Uprosiła
mnie, abym przeczytał jedną z nich. Wziąłem więc „Złodzieja pioruna” Ricka
Riordana i przeczytałem. Kiedy skończyłem pomyślałem: eee, takie coś to i ja
mógłbym napisać… Minęło kilka miesięcy i zabrałem się za „Koronę Cara”.
Pisałem z myślą, że jestem
nastolatkiem i w czasie wakacji wpada mi do ręki książka, której nie znam.
Zaczynam czytać i mnie wciąga. Nie myślałem na serio o wydaniu jej przed
recenzją mojej córki. Kiedy powiedziała, że jest OK, bardzo mi ulżyło…
4. Na co autor zwraca największą uwagę pisząc dla dzieci lub młodzieży?
Musiałem się wystrzegać
skomplikowanych odniesień historycznych, które uwielbiam, ale młodzież
niekoniecznie. Starałem się tak wpleść je w opowiadanie historii, aby nie
zanudziły czytelnika. Jednak jakaś wiedza jest potrzebna i musi się przewinąć.
Staram się, aby historia opowiadana w powieści była jak najbliższa
rzeczywistości. Stąd długo grzebię w źródłach. Musiałem uważać, aby wszyscy
mówili językiem zrozumiałym i adekwatnym do wieku. Pisząc książkę zorientowałem
się, że język kolokwialny różni się od pisanego. Choć brzmi to jak oczywistość,
to jednak było to dla mnie „odkrycie”. Zapisanie zwykłej rozmowy okazało się
niejasne.
Choć książka jest przygodowa i
dotyczy poszukiwania skarbów, to chciałem wpleść kilka spraw, które wydają się ważne
dla młodzieży. Z którymi muszą się borykać na co dzień. Nie zawsze im wszystko
wychodzi, a my chcemy, żeby byli nieomylni…
Często opisuję muzykę, której
słuchają bohaterowie. Wydaje mi się, że ona właśnie wygrywa z innymi rozrywkami
i angażuje młodzież najbardziej. Kiedyś może uda mi się stworzyć „soundtrack”
do książki J
5. Czy „Gdzie jest korona cara?” to Twój debiut literacki?
W takim sensie, że ukazała się
drukiem, to tak. Dawno temu pisałem sobie różne rzeczy, ale większość zgubiłem.
Tytuł „Gdzie jest korona cara?” wymyśliłem właśnie wtedy. Wynikał z fascynacji
Zamkiem Czocha. Powstało do niego kilka wersji różnych historii, które działy
się w różnych momentach historycznych. Tytuł został, ale historia opowiedziana
w książce jest nowa.
6. Co spowodowało, że akcję w swojej książce umieściłeś na Dolnym
Śląsku, głównie w okolicach zamku Czocha? Czy często odwiedzasz ten zamek?
Pochodzę z Wałbrzycha. Do
zeszłego roku nikt nie wiedział gdzie to jest… Jednak cały Dolny Śląsk, to
wielka opowieść o ukrytych przejściach, skarbach, przygodach. Do tego góry,
przyroda, zamki. Nie ma lepszego miejsca do rozpoczynania takiego opowiadania.
Do Zamku Czocha trafiłem wiele
lat temu. Była to kolejna wycieczka ze znajomymi. Zakochałem się od pierwszego
wejrzenia. Przeczytałem wszystko, co dało się znaleźć w bibliotekach i
księgarniach na jego temat. Odwiedzałem go potem kilka razy i niezmiennie robi
wspaniałe wrażenie. Polecam gorąco!
7. Jak długo trwała praca nad powieścią? Co sprawiło Ci najwięcej
trudności?
Książkę pisałem rok. Pisanie jest
moim hobby, a nie zawodem. Dlatego trwało to tak długo. Miałem możliwość
pisania w chwilach wolnych od pracy i rodziny. Pisałem w podróży, czekając na
spotkanie, zabijając czas w poczekalni. Dlatego największą trudnością było
utrzymanie kontynuacji historii. Na przykład dopiero redakcja wychwyciła, że
Monika na początku rozdziału jest we fioletowym sweterku, a na koniec w
różowym…
Zapraszam do dyskusji o powieści Artura Pacuły
na Forum Miłośników Pana
Samochodzika: