Pokazywanie postów oznaczonych etykietą morze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą morze. Pokaż wszystkie posty

piątek, 7 października 2022

„Symbole naszych marzeń”

 

Tomasz Maracewicz „Symbole naszych marzeń”

 

Stulecie polskich żaglowców 1921-2021. 

Opowieść o statkach i kapitanach od pierwszych podróży „Lwowa” aż po żeglugę „w czasach zarazy”.

Sto lat polskich żaglowców opisane w pasjonujący sposób przez doświadczonego oficera Daru Młodzieży i autora wielu książek żeglarskich i harcerskich. Autor obficie korzysta ze swego niezwykłego daru opowiadania historii, przeplata je anegdotami, ciekawostkami, biogramami. Nie pomija niczego, co dla miłośników żeglarstwa może być ciekawe i frapujące. Do tego ponad 400 wysokiej jakości, często unikatowych ilustracji i piękna szata graficzna. Uczta dla żeglarzy i miłośników morza.

Chwała Autorowi za podjęcie trudu dotarcia do rozmaitych źródeł i udostępnienie nam rezultatów tej pracy. W efekcie dostaliśmy do rąk nie tylko frapującą opowieść, ale również rodzaj encyklopedii tematycznej, do której będziemy wracać przy różnych okazjach. Uważny i wrażliwy, jak również znający morze i żaglowce czytelnik z pewnością zauważy, że w całej opowieści przewija się jeden znaczący aspekt. Jest to oczywiście wychowawcza, a przede wszystkim kształtująca charakter młodych ludzi, chociaż nie tylko młodych, rola uczestnictwa w rejsie na żaglowcu szkolnym.

 


Statek żaglowy i morze, po którym żegluje, wraz z wypracowanymi przez wieki regułami postępowania stanowi naturalne środowisko stawiające wymagania wpływające na tegoż charakteru kształtowanie. Ostatnio rozwinęła się tendencja do szczegółowej analizy i naukowego opisywania tego zjawiska, ale jako osobie od dziesięcioleci zaangażowanej w tego rodzaju działalność bliska mi jest forma jej postrzegania przez Autora, czyli najprostsza.



(…) Jak zauważył Autor, nie wszystkie nacje jednakowo, ale i różnie z upływem czasu oceniały walory żaglowców jako stwarzających unikalne środowisko mające wpływ na kształcenie i kształtowanie charakterów przyszłych marynarzy, i nie tylko. W latach pięćdziesiątych XX wieku zarysowała się realna groźba, że żaglowce, zwłaszcza te największe, znikną z mórz i oceanów. Na szczęście tak się nie stało i chwała tym, którzy do tego nie dopuścili w kraju, gdzie jak pisał Sebastian Fabian Klonowic pod koniec XVI wieku: „Może nie wiedzieć Polak, co to morze, gdy pilnie orze”. I chwała tym, którzy nie tylko na żaglowcach pływają, ale również o nich piszą. Bo historia polskich żaglowców szkolnych to dla nas Polaków niewątpliwy powód do dumy. Z przedmowy Andrzeja Szlemińskiego

 

Książka na stronach wydawcy:

https://www.facebook.com/jakobstaf

https://www.facebook.com/SymboleNaszychMarzen

 

Przykładowe strony:

https://www.jakobstaf.pl/wydawnictwa/symbole-naszych-marzen

 

Recenzje publikacji:

https://nowezagle.pl/wlasnie-zdjalem-z-polki-3

https://zaglowce.info/symbole-naszych-marzen-recenzja-ksiazki-tomasza-maracewicza

 

Wydawca: Fundacja Jakobstaf! 

ISBN: 978-83-964371-0-5

Rok wydania: 2022

Liczba stron: 736, ponad 400 ilustracji



poniedziałek, 15 lutego 2021

„U-Booty na Morzu Śródziemnym 1943-1944”

 

Łukasz Grześkowiak „U-Booty na Morzu Śródziemnym 1943-1944”

Zagłada

 

Alianckie lotnictwo pokrywało swym zasięgiem cały obszar Morza Śródziemnego i było w stanie reagować błyskawicznie na obecność wrogich okrętów podwodnych. Zastosowali zaskakującą Niemców taktykę zwaną „Swamp”. Po wykryciu U-Boota przez samolot, zespół okrętów wojennych utrzymywał U-Boota pod wodą tak długo, aż w końcu kończył mu się tlen na pokładzie lub też baterie akumulatorów ulegały wyczerpaniu. Oprócz bezpośrednich ataków na okręty, alianci przeprowadzali także naloty na ich bazy – co znacznie wydłużało okres naprawczy jednostek znajdujących się w stoczni.

 


Pomimo trudności, niemieckie dowództwo do końca wojny na Morzu Śródziemnym wysyłało tam kolejne U-Booty. Nie odnosiły tam spektakularnych sukcesów jak zatopienie lotniskowców Eagle i Ark Royal czy pancernika Barnham w latach 1941-42, ale nadal potrafiły siać niemałe zagrożenie. Okazało się wkrótce, że niemieckie U-Booty nie są zdolne do powstrzymania alianckich inwazji. W okresie 1943-44 przyszło im zmierzyć się z aż czterema: na Sycylii w lipcu 1943, Salerno we wrześniu 1943, Anzio w styczniu 1944 oraz w południowej Francji w sierpniu 1944 roku. Ze wszystkich U-Bootów oddelegowanych na akwen Morza Śródziemnego w latach 1941-44 nie powrócił żaden…

W książce opisano każde zatopienie lub trafienie alianckich jednostek przez niemiecką U-Bootwaffe. Wyszczególniono także każde zniszczenie U-Boota. Opisy ataków oparte są na źródłach National Archives and Records Administration and the US Navy Department Library Naval History & Heritage Command z siedzibą w Waszyngtonie, National British Archives at Kew z siedzibą w Londynie oraz brytyjskie archiwa BBC. Najważniejszymi dokumentami podczas pisania tej książki były dzienniki pokładowe zarówno niemieckie, jak i alianckie, raporty śródziemnomorskiego FdU oraz raporty sporządzone na podstawie przesłuchań niemieckich załóg, które dostały się do niewoli.

 

Książka na stronie wydawcy:

https://xlm.pl/ksiazka/ubooty-na-morzu-srodziemnym-1943-1944-zaglada?_ga

 

Wydawca: Zona Zero

ISBN: 978-83-66814-01-1

Rok wydania: 2021

Liczba stron: 640

 

 

środa, 16 maja 2018

„Szepty Raduni, szepty Motławy”



Zenon Gołaszewski „Szepty Raduni, szepty Motławy”
Rzecz o najsławniejszym pomorskim rozbójniku Szymonie Maternie


Szymon Matern – autentyczna postać z przełomu XV i XVI w. W opinii historyków najsławniejszy pomorski rozbójnik. Jeszcze w ubiegłym stuleciu straszono nim niegrzeczne dzieci. Dlaczego zatem wstawiali się za nim królowie polscy? Dlaczego wstawiała się za nim i udzielała mu schronienia pomorska szlachta? Autor, na podstawie materiałów źródłowych, dochodzi do wniosku, że stał się on ofiarą ówczesnych stosunków społecznych. Broni go na kartach swej książki, przedstawia go nam jako „szlachetnego rozbójnika”, podobnej rangi co angielski Robin Hood. Rozgrywająca się w latach 1492 – 1516 wartka akcja powieści przenosi Czytelnika w tamtą epokę, jest bowiem mocno osadzona w jej realiach historycznych.


Poczytność książki sprawiła, że pojawiło się jej kolejne, III wydanie:



Źródło:


Wydawca: Wimana
ISBN: 978-83-948079-2-4
Rok wydania: 2017 
Liczba stron: 342




piątek, 21 listopada 2014

„Skarb z piaszczystego półwyspu”




Lesław Furmaga „Skarb z piaszczystego półwyspu”


Lata 70-te ubiegłego wieku. Jeden z warszawskich domów dziecka. Prześladowany przez kolegów czternastoletni Jacek nie chce już dłużej znosić codziennych upokorzeń. Korzystając ze zorganizowanej w czasie wakacji wyprawy na Hel przedostaje się na kuter rybacki z zamiarem ucieczki na morze. Niestety chłopcu nie udaje się zrealizować planu. Złapany przez rybaków jest o krok od odesłania do Warszawy. Na szczęście jeden z nich wysłuchawszy próśb Jacka składa propozycję, aby chłopiec zamieszkał z nim nad Bałtykiem i uczył się od niego rybackiej profesji. Wzruszony młody człowiek z radością na to przystaje. Nie zdaje sobie sprawy, że choć od dawnych problemów dzieli go wiele kilometrów, na brak kłopotów i tutaj nie będzie mógł narzekać.

Klimat książki Lesława Furmagi jest nieco zbliżony do popularnych niegdyś klasycznych powieści młodzieżowych „Zielona Rakieta” Haliny Rudnickiej[1] oraz „Supergigant z motylem” Krystyny Boglar.[2] Autor pokusił się o skrupulatne nakreślenie wyraźnego portretu psychologicznego głównego bohatera – Jacka. Obserwujemy jego przemianę wewnętrzną od momentu pobytu w domu dziecka, poprzez wyjazd nad morze, zamieszkanie u starego rybaka aż po niebezpieczne przygody w nowym środowisku. Osamotniony, chłopiec z ufnością odnawia kontakty z dawnym kolegą, który kiedyś bronił go w domu dziecka. Nie zdaje sobie sprawy, że nie może już wierzyć dawnemu przyjacielowi a znajomość ta doprowadzi do bardzo dramatycznych wydarzeń.

Przygody Jacka przeplatają się z wojennymi i morskimi opowieściami jego opiekuna. Stary rybak, razem ze swoim podopiecznym i jego nowymi kolegami budują jacht, którym chcą się udać w wymarzony rejs do Aberdeen. Nie brakuje tu oczywiście akcentów propagandowych, wszak „Skarb z piaszczystego półwyspu” to historia napisana w połowie lat 70-tych ubiegłego wieku. Na szczęście autor serwuje nam tego typu detale dość oszczędnie. Mocnym punktem powieści jest za to sensacyjny, niemal gangsterski wątek związany z  nawiązaniem przez bohatera ryzykownych kontaktów ze środowiskiem przestępczym.

Tytuł książki może sugerować, że jest to lekka powieść przygodowa. Owszem, przygód w niej bez liku, ale też jej treść skłania do licznych refleksji. Jest tu co prawda wzmianka o myszkowaniu przez chłopców w latarni morskiej w celu odnalezienia poniemieckiego skarbu, lecz najważniejszym skarbem poszukiwanym przez nastoletniego bohatera jest przyjaźń. Polecam.


Wydawca: Wydawnictwo Morskie
Rok wydania: 1976
Liczba stron: 150



poniedziałek, 7 października 2013

Kazimierz Radowicz, Monika Warneńska, Wojciech Żukrowski



Kazimierz Radowicz "Skarby zatoki" - Monika Warneńska "Podziemny trop"
Wojciech Żukrowski "Poszukiwacze skarbów"


Podczas tegorocznych wędrówek po półkach z książkami nie zawsze spotykałem się arcydziełami literatury przygodowej. Prawdę mówiąc dobre, wciągające powieści przeplatały się z przeciętnymi pozycjami. I chociaż nie zawsze odpowiadał mi styl narracji, często już dosyć archaiczny czy też nachalna propaganda, to jednak w każdej z książek znalazłem mały powiew klimatu dawnych lat. Dlatego też zdecydowałem się napisać po kilka zdań o trzech książkach, które miłośnicy literatury przygodowej mogą przeczytać, lecz nic nie stracą jeśli skreślą je ze swej listy lektur.

Najmniej nieciekawą z nich jest powieść Kazimierza Radowicza „Skarby Zatoki.” Historia licealisty Marka, który z przeciętnego ucznia przeistacza się w prymusa. A wszystko po to aby zostać przyjętym do szkolnego klubu płetwonurków. Kiedy osiąga swój cel, wyrusza wraz z kolegami nad morze. Chłopcy ćwiczą nurkowanie, a po kilku dniach Marek dokonuje pod wodą sensacyjnego odkrycia.

Okazuje się, że dobry autor, aby napisać nieciekawą powieść nie potrzebuje tworzyć opasłego tomiska. Monice Warneńskiej udało się zanudzić czytelnika niewielką książeczką „Podziemny trop”. Przygody wiejskiego chłopca w neolitycznej kopalni krzemienia polane propagandowym sosem są tak mało interesujące, że  książkę dokończyłem tylko dlatego, że jej akcja (dosłownie) toczy się kilkanaście kilometrów od mojego domu.

Tajemnicza okładka książki Wojciecha Żukrowskiego „Poszukiwacze skarbów” to największy plus powieści o grupce dzieci penetrujących ruiny świętokrzyskiego zamczyska.  Akcja rozgrywa się kilka lat po wojnie, dzieciaki poszukują skarbu. Przy okazji podobnie jak w powieści pani Warneńskiej zachłystujemy się solidną dawką propagandy. Szkoda, bo pamiętam z lat szkolnych dwie znakomite powieści autora: „Porwanie w Tiutiurlistanie,” i „Na tronie w Blabonie.”

Książki Radowicza, Warneńskiej i Żukrowskiego to utwory o poszukiwaniach skarbów. Poszukiwanie skarbów to pasjonujące zajęcie. Niestety, autorzy zrobili wszystko, aby przekonać czytelników, że tak nie jest. Książki są nudne i przewidywalne.  Wszystkie przedstawione wyżej powieści zdecydowanie polecam osobom mającym problemy ze snem. Już po przeczytaniu kilku kartek którejkolwiek z nich, powieki same się zamykają. Tym, którzy zasypiają gdy tylko przyłożą głowę do poduszki, sugeruję lekturę kilku powieści, o których pisałem we wrześniowych postach.


Kazimierz Radowicz „Skarby zatoki”
Wydawnictwo: Wydawnictwo Morskie
ISBN: 83-215-8252-4
Rok wydania: 1983
Liczba stron: 222

Monika Warneńska „Podziemny trop”
Wydawnictwo: Wydawnictwo Lubelskie
ISBN: 83-222-0144-3
Rok wydania: 1981
Liczba stron: 176

Wojciech Żukrowski „Poszukiwacze skarbów”
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 1968
Liczba stron: 110