Rynek wydawniczy od dłuższego
czasu jest pogrążony w recesji. Problemy, jakie od kilku lat dotykają wydawców,
szczególnie książek niszowych, akademickich i naukowych, oraz ogromny spadek
sprzedaży sprawiają, że obecnie rynek książki stoi na skraju zapaści i wiele
wydawnictw, księgarń i hurtowni może zbankrutować. W lutym 2013 r. bankructwo
ogłosił wydawca Reader`s Digest, a z rynku wycofała się znana
niemiecka firma Weltbild (Świat Książki).
Wprowadzenie od 2011 roku podatku VAT na książki (5% na książki
papierowe, 23% na e-booki) mocno dotknęło rynek wydawniczy. Duże zamieszanie w
pierwszych miesiącach obowiązywania ustawy
w 2011 r . spowodowały nieprecyzyjne zasady okresu przejściowego na
sprzedaż z zerową stawką VAT na książki wydrukowane przed 2011 rokiem oraz
niejasna interpretacja prawa w stosunku do hurtowników i księgarzy. Czego
skutkiem były ogromne zwroty książek do wydawnictw i związane z nimi wymuszone
przeceny, które zachwiały rynkiem książki, szczególnie niskonakładowej,
wydawanej bez zysku, gdzie każda przecena oznacza stratę.
Wyzwaniem dla wydawców jest fatalny system dystrybucji książek,
szczególnie dotkliwy dla małych oficyn. Wydawca, który bierze na siebie całe
ryzyko związane z pojawieniem się tytułu na rynku tj. ponosi koszty honorarium
autorskiego, tłumaczenia, redakcji, korekty, druku, promocji i do tego jeszcze ma stałe koszty
funkcjonowania oficyny, zarabia na książce mniej niż pośrednicy. Wstawienie
tytułu do sieci hurtowni i księgarń
wiąże się często z 50–70% rabatem od ceny okładkowej i minimum 90–180 dniowym
terminem płatności. Dodatkowo dystrybutorzy nie ponoszą żadnego ryzyka
związanego ze sprzedażą książek, bo
jeśli tytuł „się nie sprzedaje”, to po kilku miesiącach oddają egzemplarze
wydawcy i na tym ich rola się kończy. Dominująca pozycja na rynku sprzedaży
detalicznej Empiku, prowadzącego od lat politykę wykańczającą wydawców,
szczególnie książki niszowej oraz naukowej i akademickiej, powoduje, że ta sieć
jest w stanie generować i sztucznie narzucać pewne gusta. To jest złe dla
czytelnika, bo to czytelnik powinien je generować, a nie sieć. Najważniejszą
sprawą jest jednak dostępność oferty w księgarniach. Tu sytuacja jest
dramatyczna. Księgarnie nie są w stanie konkurować jednocześnie z tanią
książką, z sieciami dyskontowymi i marketami, że sprzedażą internetową, z
rosnącym zapotrzebowaniem na treści cyfrowe. Wobec tego, bezsilne są mniejsze,
niedoinwestowane księgarnie ograniczające zakupy książek i przeżywające regres,
które bez pomocy państwa nie przetrwają, a bez nich mody na czytanie nie
wykreujemy.
Poważnym problemem staje się
coraz bardziej powszechne, wszechobecne i zorganizowane piractwo
internetowe (portale chomikuj.pl, zalukaj.tv i inne) i tylko w Polsce,
jedynym kraju w całej Unii Europejskiej, ma wymiar niekontrolowany i przerosło
po wielokroć legalne biznesy. Okradanie autorów i wydawców w majestacie prawa,
przy bezczynności organów państwa, utrwala te karygodne praktyki godzące w
podstawy społeczeństwa. Piractwo internetowe odbiera twórcom środki do życia, a
przedsiębiorcom uniemożliwia działalność i oprócz tego, ze prowadzi do
likwidacji miejsc pracy, to dodatkowo podcina i tak już wątłe fundamenty rynku
książki, a w dalszej perspektywie – polskiej kultury. A najnowsze „pomysły”
rządu, szefa resortu Administracji i Cyfryzacji dotyczące umieszczania treści
intelektualnych w internecie do bezpłatnego ich wykorzystania, godzą w prawa
autorów i wydawców.
Podobna sytuacja dotyczy nielegalnego kserowania treści
intelektualnych, szczególnie publikacji naukowych i akademickich usankcjonowanego i powszechnego na
uczelniach.
Polityka państwa, które nie
chroni wydawców książek niszowych, poprzez mnożenie utrudnień w pozyskiwaniu dofinansowania na tego
rodzaju książki, eskalacja barier biurokratycznych oraz brak form pomocy przy
wydawaniu takich publikacji powoduje ciągły spadek wypłacalności wydawnictw, i
w efekcie brak wsparcia wartościowych książek związanych z nauką i kulturą.
Wszystko to sprawia, że mali wydawcy zostali odcięci od rynku, podobnie jak
ambitna, wolniej rotująca oferta.
Wydawcom i pozostałym uczestnikom
rynku książki daje się we znaki brak
priorytetowej polityki wobec bibliotek. Wsparcie w postaci 15 mln zł
przeznaczonych przez rząd i 50 mln przez
samorządy na zakup książek dla ok. 8300 bibliotek publicznych to kropla w morzu
potrzeb. Badania regularnie prowadzone przez Bibliotekę Narodową wykazują
systematyczny spadek czytelnictwa.
Odsetek czytających w porównaniu z początkiem lat 90. ubiegłego wieku spadł z
ponad 70% do 40–45%. Rezultatem tego zjawiska jest fakt, że ponad połowa
Polaków nie rozumie przeczytanego tekstu i w sondażach badających poziom wiedzy
Europejczyków zajmujemy jedno z ostatnich miejsc. Grozi nam zapaść
cywilizacyjna.
Reasumując, warto wiedzieć, że
polski rynek książki jest raczej płytki i słaby, a w 2011 roku dosięgnął nas
światowy kryzys gospodarczy, pogłębiony mniejszym zaangażowaniem banków w
kredytowanie wydawnictw i wprowadzeniem
podatku VAT na książki.
Rozwiązaniem wielu problemów
byłoby korzystne regulacje prawne. Niestety, projekt stosownej ustawy, który
przygotowało już w 2005 roku środowisko wydawniczo-księgarskie nie spotkał się
z zainteresowaniem władz. Jest to wyjątkowo zaniedbany przez państwo sektor
gospodarki.
Książki są po prostu za drogie i chociaż rynek ebooków wciąż się rozwija to on też jest drogi. Nie oszukujmy się, nawet jeśli ktoś zapłaci 30 zł za książkę papierową to już nie zapłaci tyle samo za ebook. Gdzieś pojawił się błąd. Być może kiedyś prawo się zmieni na razie jednak jest ciężko, widzą to i wydawnictwa i czytelnicy
OdpowiedzUsuń