czwartek, 25 lutego 2016

Siedem pytań do Agnieszki Chodkowskiej–Gyurics (część 1)




Agnieszka Chodkowska–Gyurics – tłumaczka i pisarka, 
współautorka powieści kryminalnej „Pan Whicher w Warszawie”


1. Jakie są według Pani najbardziej istotne składniki dobrego kryminału retro?

To trudne pytanie. Gdyby ktokolwiek znał na nie wyczerpująca odpowiedź napisałby pewnie bestseller wszechczasów. Jednkowoż spróbuję podjąć wyzwanie i odpowiedzieć najlepiej jak umiem. Myślę, że przepis na dobry kryminał retro to ciekawy bohater, rzetelność pisarza i, oczywiście, zagadka do rozwiązania. Gdy się nad tym głębiej zastanowić, jest to przepis dający się odnieść do każdego gatunku literackiego, nie tylko do kryminału retro.

Najważniejszy jest bohater. Musi być wyrazisty. Powinien budzić emocje – nie ważne, czy będą to emocje pozytywne, czy negatywne, ważne żeby były intensywne. Jeśli polubimy bohatera będziemy z zapartym tchem śledzić jego poczynania, kibicować mu, przeżywać jego sukcesy i porażki. Gdy główna postać okaże kanalią, z niecierpliwością będziemy oczekiwać kiedy mu się w końcu noga powinie. Najgorzej gdy bohater jest mdły, nijaki. Wtedy jego poczynania są nam doskonale obojętne. Znam wiele arcydzieł literatury, praktycznie pozbawionych akcji, ale zawsze mają one bohatera. Nie musi to być konkretny Kowalski, Smith czy Iwanow, może to być bohater zbiorowy – naród, grupa społeczna czy etniczna, ród albo dynastia, czy chociażby stado pingwinów albo zbiorowisko mrówek. Nieważne. Ważne, że budzi emocje czytelnika.

Druga składowa dobrej książki, to rzetelne rzemiosło pisarskie. Niestety, coraz częściej, natrafiam na powieści byle jakie. Niby i pomysł autor miał, i postaci są fajne, i akcja wartka, ale całość tchnie chałturą na kilometr, poczynając od spraw czysto technicznych takich jak brak redakcji, czy korekty, po zwykłe niedoróbki autora. A to scena zakończona subtelnie jakby ją ktoś siekierą uciął, a to wątek niedomknięty jakby autor nie miał pomysłu na zakończenie, a to wołające o pomstę do nieba bzdury merytoryczne, bo się autorowi sprawdzić nie chciało. W przypadku kryminału retro rzetelność merytoryczna nabiera szczególnego znaczenia. Bardzo łatwo wpaść w pułapkę, zapomnieć, że czegoś w przeszłości nie było, że coś robiono inaczej, że obowiązywały inne zasady postępowania, itd. Nie twierdzę, że autor musi z góry wszystko wiedzieć. Powinien mieć jednak bardzo dużo pokory,  a jeśli czegoś nie jest w dwustu procentach pewny ma sprawdzać, sprawdzać i jeszcze raz sprawdzać.

Teraz, gdy mamy już fajnego (że pozwolę sobie na taki kolokwializm) bohatera i rzetelnego pisarza, możemy zająć się akcją. I tu wchodzimy w specyfikę gatunku. Gdy rzecz idzie o kryminale – czy to współczesnym, czy to retro, kwintesencją opowieści jest zagadka. Przy czym równie ważne jak odpowiedź na pytanie „kto zabił” jest pokazanie, w jaki sposób udało się dotrzeć do prawdy. W tym właśnie, w mozolnym rozwiązywaniu zagadki, wyszukiwaniu tropów, kojarzeniu faktów, wyciąganiu wniosków, tkwi istota kryminału. Niestety, wielu autorów albo tego nie rozumie, albo nie podziela mojej opinii i psuje książkę fatalnym zakończeniem. A to na detektywa, który przez kilkaset stron błądził niczym dziecko we mgle, spływa nagle nieuzasadnione niczym natchnienie, a to morderca targany wyrzutami sumienia pozostawia list z przyznaniem się do winy, a to w przypływie szczerości opowiada komuś o swej zbrodni z najdrobniejszymi szczegółami. Za każdym razem, gdy trafiam na takie rozwiązanie, czuję się oszukana.

2. Książkę „Pan Wicher w Warszawie” napisała Pani wspólnie z małżonkiem Tomaszem Bochińskim (autorem powieści fantasy i science-fiction – przyp. red.). Jak wyglądała praca nad kryminałem?

Na samym początku pracy postanowiliśmy z mężem, że „Pan Whicher w Warszawie” to nasze wspólne dziecko i wspólnie niesiemy za niego odpowiedzialność – wspólnie zbieramy zarówno cięgi jak i zaszczyty. Nie zdradzę więc, kto co napisał. Ciekawe, że znajomi próbowali zgadywać, ale procent trafień wynosi około 50%, czyli tyle ile wynika z rachunku prawdopodobieństwa. Mogę jednak uchylić rąbka tajemnicy i opowiedzieć nieco o warsztacie.

„Pan Whicher w Warszawie” nie jest naszym pierwszym wspólnym tekstem. Swego czasu napisaliśmy opowiadanie „Tylko pieśń” (tekst można za darmo i legalnie pobrać tutaj: http://www.bazaebokow.robertjszmidt.pl/?q=taxonomy/term/110 ). Wspominam o tym bo dzięki temu doświadczeniu przystępując do pracy nad powieścią wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie doprowadzić wspólny projekt literacki końca bez rękoczynów, chociaż oboje jesteśmy niezłymi uparciuchami, a do tego gusty literackie mamy mocno rozbieżne (choć nie pozbawione części wspólnej).

Zaczęliśmy od opracowania ogólnego zarysu i ustalenia co wiemy, a czego nie wiemy. Rzeczy, których nie wiedzieliśmy, było znacznie więcej, nastąpiła więc żmudna faza gromadzenia informacji, zwana ostatnio z angielska researchem. Tu muszę z niejakim wstydem przyznać, że na tym etapie nieco się leniłam i lwią część pracy wykonał mąż. Ja tylko nieco poszperałam w materiałach rosyjskojęzycznych i przyłożyłam się do wyszukiwania ilustracji. Poza tym przyszłam na gotowe.

W końcu nadszedł czas pisania. Podzieliliśmy się scenami i ustaliliśmy, że każdy decyduje o szczegółach w obrębie swoich fragmentów. Co prawda, nie do końca się to udało – kilkakrotnie trzeba było wprowadzać zmiany. Nie ukrywam, że było to przyczyną dość burzliwych twórczych dyskusji, ale szczęśliwie jakoś doszliśmy do porozumienia.

To, że jesteśmy małżeństwem, niewątpliwie bardzo ułatwiło współpracę. Jak by na to nie patrzeć, współautor był zawsze osiągalny. W razie wątpliwości można było od razu porozmawiać, ustalić to i owo, coś zasugerować. Nie było dnia, żebyśmy nie rozmawiali o powieści. Czasami żartujemy, że ważną rolę w procesie twórczym odegrały nasze dwa psy – chcąc nie chcąc musimy codziennie chodzić na długie spacery. Każdy psiarz wie, że deszcz nie deszcz, śnieg nie śnieg, nie ma zmiłuj. Trzeba iść. A taki spacer to dobry czas na rozmowę. Także na rozmowę o kolejnych scenach, które trzeba napisać.

3. Co sprawiło Państwu najwięcej trudności w pracy nad powieścią, której akcja rozgrywa się pod koniec 1862 r. w Warszawie?

Drobiazgi. Ze sprawami zasadniczymi nie ma problemu – informacje są ogólnie dostępne. Bez trudu można dowiedzieć się wielu rzeczy na temat wydarzeń politycznych, niepokojów społecznych, czy wydarzeń kulturalnych. Przy odrobinie wysiłku można też ustalić jak wyglądało miasto – wystarczy poszperać w Internecie czy w bibliotece i znaleźć stare mapy, plany, ryciny, szkice. Ale gdy dochodzimy do drobiazgów zaczyna się problem. Oto przykład: nasz bohater chce napisać list, bierze do ręki... No właśnie, co bierze? Czym pisano pod koniec roku 1862? Gęsim piórem? Stalówką w obsadce? A może istniały już wieczne pióra? Albo inny przykład. Czym zapalić świecę? Czy wynaleziono już wtedy zapałki i czy były one powszechnie stosowane – przecież niektóre wynalazki przyjmują sie od razu, a inne bardzo opornie. Nigdy bym nie pomyślała, jak bardzo czasochłonne może być ustalenie takiego szczegółu.



Recenzja powieści „Pan Whicher w Warszawie”:



środa, 24 lutego 2016

Publikacje Muzeum Historycznego Miasta Krakowa (cz. 1)




„Dwa miasta, dwa brzegi - w 100. rocznicę połączenia Podgórza i Krakowa (1915-2015)”


Od średniowiecza tereny na prawym brzegu Wisły, gdzie od 1784 roku rozwijało się miasto Podgórze, znajdowały się w orbicie zainteresowań miasta Kazimierza włączonego do Krakowa w 1800 roku. W okresie autonomii galicyjskiej, po roku 1867, rozwija się w Podgórzu przemysł, przede wszystkim materiałów budowlanych, kwitnie handel, rozbudowuje się kolejowa i drogowa sieć komunikacyjna, powstają gmachy użyteczności publicznej. Na przełomie XIX i XX wieku miasto było u szczytu swojego rozwoju. Podgórze i Kraków oddzielone rzeką Wisłą, ale połączone od czasów średniowiecza mostami, utrzymywały kontakty społeczno kulturowe i gospodarcze.

Miasta połączyły się w decydującej dla Polski chwili kiedy tworzyła się niepodległość. Odzyskiwanie wolności zaczęło się w Podgórzu, kiedy to właśnie 31 października 1918 roku porucznik Antoni Stawarz przeszedł ze spiskowcami na Rynek Główny i zajął budynek odwachu przylegający do Wieży Ratuszowej, rozbrajając garnizon austriacki. Publikacja towarzysząca wystawie "Dwa miasta, dwa brzegi..." przywołuje szczęśliwy finał wieloletnich negocjacji, w wyniku których Podgórze zdecydowało się zrezygnować ze swojej odrębności.


Źródło:

Publikacja została nominowana do tytułu najlepszej książki historycznej II półrocza 2015 roku.

Muzeum Historyczne Miasta Krakowa na Facebooku:


Miejsce wydania: Kraków
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 348
Format: 24cm x 31cm


wtorek, 23 lutego 2016

"Warszawski trudny czas..."




Teresa Stachurska-Maj, Violetta Urbaniak (red.)
„Warszawski trudny czas, czyli stolica i jej mieszkańcy w świetle archiwaliów”


Publikacja edukacyjna Warszawski trudny czas, czyli stolica i jej mieszkańcy w świetle archiwaliów. Scenariusze i lekcje dla nauczycieli historii wszystkich etapów edukacyjnych, red. T. Stachurska-Maj i V. Urbaniak, Archiwum Państwowe w Warszawie, Mazowieckie Samorządowe Centrum Doskonalenia Nauczycieli, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, Warszawa 2016, ss. 88 + płyta CD, ISBN 978-83-932824-3-2 (APW) ISBN 978-83-64806-69-8 (NDAP) ISBN 978-83-938184-6-4 (MSDN) dostępna jest w siedzibie Archiwum Państwowego w Warszawie oraz Mazowieckiego Samorządowego Centrum Doskonalenia Nauczycieli w Warszawie. Osoby zainteresowane książką mogą napisać na adres: edukacja@warszawa.ap.gov.pl


Źródło:

Więcej:


Wydawca: Archiwum Państwowe w Warszawie
ISBN: 987-83-932824-3-2
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 88 + płyta CD


poniedziałek, 22 lutego 2016

Nowości wydawnictwa Ambaje




Dorota Bałuszyńska-Srebro „Mikołaj i Droga św. Jakuba”


Główny bohater powieści - Mikołaj - musi wyruszyć na wyprawę aby znów ratować swoje miasto. Miasto bowiem powoli znika. A właściwie znika głównie to, co w nim mądre, dobre i piękne. Musi wyruszyć, aby znaleźć i chronić Księgę, Słowa w niej zawarte mają moc stwarzania, odczytane w odpowiednim czasie i miejscu mogą wszystko rozpocząć od nowa. Po drodze mija senne wsie i miasteczka pogrążone w letargu. Spokój okazuje się jednak tylko pozorny, pod tą spokojną powierzchnią pulsują konflikty, walki, wydarzenia historyczne, które przenoszą bohatera i czytelników w sam środek burzliwych dziejów naszego kraju, mocno sprzęgniętych z dziejami europejskiej cywilizacji.

Losy bohatera raz po raz krzyżują się z polskimi szlakami Drogi do Santiago de Compostela, a konkretnie ze szlakiem określanym nazwą Małopolska Droga św. Jakuba, co pozwala czytelnikowi na poznanie kolejnych jej etapów. Nie jest to jednak pobożna pielgrzymka, a może nawet wręcz przeciwnie…


Źródło:

Więcej o książce:

Wydawca: Ambaje
ISBN: 987-83-63606-16-9
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 222




Dorota Bałuszyńska-Srebro „Julia i Miasto”


Julia wyjechała do Krakowa na studia a tam… Nic tam nie było zwyczajne.  Po ulicach krążyli dawni zbrodniarze i święci, w kamieniach i cegłach  odcisnęły się ludzkie tęsknoty, pragnienia, lęki i nieodkupione winy, w murach Uniwersytetu błąkał się dawny profesor, na renesansowych biesiadach pojawiał się Kallimach. Po zmroku wyłaniały się zarysy zburzonych dawno kamienic, kościoły, baszty, mury, zbory i cmentarze - raz wywołane do życia nie potrafiły już odejść, . Każde dzieło umysłu i rąk ludzkich  zostawiło tu swój, ślad, tworząc  ponadczasową duchowo-materialną konstrukcję.

A wszystko to w jednym Mieście. Za jego przyczyną  Julia wplątała się w niebezpieczną, trwającą od XV wieku intrygę. Błądząc ulicami wzdłuż jego istniejących i nieistniejących budynków, spróbuje znaleźć rozwiązanie niezwykłej zagadki, od której zależą przyszłe losy świata.


Źródło:

Wydawca: Ambaje
ISBN: 987-83-63606-04-6
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 256


Wydawnictwo Ambaje na Facebooku:



niedziela, 21 lutego 2016

„Rumuńskie kawony”




Konrad T. Lewandowski „Rumuńskie kawony”


W Zaleszczykach kwitną morelowe sady, gdy komisarz Drwęcki przyjeżdża tam na urlop. Tymczasem babcia Irena nadzoruje jego życie intymne, żona ma uzasadnione oczekiwania, zaś baronowa von Turnau skrywa niejedną tajemnicę. Mimo wszystko urlop mógłby być udany, gdyby nie jadowite pająki, bolszewiccy agenci i trup celnika, o którego śmierć obwiniany jest sam Drwęcki. Sensacyjna akcja, solidna dawka humoru i rozpasane lata dwudzieste.


Źródło:

Wydawca: Bollinari Publishing House Sp. z o.o. 
ISBN: 978-83-63865-93-1
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 296


sobota, 20 lutego 2016

„Józef Makowski - Mój dziennik”




„Józef Makowski - Mój dziennik”


Józef Makowski (rocznik 1914) był nieprzeciętnym artystą i człowiekiem o bardzo bogatym życiorysie. Na podstawie jego skomplikowanych losów Maciej Jasiński i Jacek Przybylski stworzyli rodzaj dziennika i jednocześnie szkicownika tego malarza i rzeźbiarza, nadając mu swoistą komiksową formę. 






,,Józef Makowski – Mój dziennik” opisuje życie i twórczość tego jednego z najwybitniejszych rzeźbiarzy w powojennej Polsce. Studiował na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Przeżył gehennę Powstania Warszawskiego. Po zakończeniu II wojny światowej wyjechał do Bydgoszczy. Pracował jako spiker radiowy, rysownik w „Gazecie Pomorskiej” i „Gazecie Zachodniej”. Jest autorem wielu bydgoskich rzeźb i pomników, m.in.:  Chopina, Paderewskiego,  Lotników Ziemi Bydgoskiej, zamordowanych na Szwederowie,  Pomordowanych w Dolinie Śmierci w Fordonie. Dalsze rzeźbienie uniemożliwiła mu choroba. Oddał się wtedy swojej drugiej pasji – malarstwu.

Jacek Przybylski zrealizował dziennik Makowskiego w formie plansz rysunkowych z delikatnie dodanym kolorem. Technika rysunku ołówkiem nawiązuje do innego komiksu wydanego przez Zin Zin Press ,,1956: Poznański Czerwiec” autorstwa Jacka Michalskiego.


Informacja o komiksie:
Scenariusz: Maciej Jasiński
Rysunki: Jacek Przybylski
Na okładce reprodukcja obrazu Józefa Makowskiego

Format: 165 x 235 mm
52 strony, papier kredowy, kolor
Oprawa miękka, grzbiet

ISBN: 978-83-62449-11-8
cena: 19,90 zł
Wydawca: Zin Zin Press
e-mail: zinzin@o2.pl


piątek, 19 lutego 2016

„Sport w polskim kinie 1944-1989”




Dominik Wierski „Sport w polskim kinie 1944-1989”


"Książka Dominika Wierskiego dotycząca motywów sportowych w kinie polskim w latach 1944-1989 to napisana z rozmachem praca, lokująca się na skrzyżowaniu tradycyjnie pojętego filmoznawstwa oraz kulturoznawstwa. Autor, korzystając z imponującej filmografii uwzględniającej zarówno filmy fabularne, jak i dokumentalne, powszechnie znane i niszowe, pokazuje uwikłanie sportu w kulturę Polski Ludowej oraz jego istotną i wielokształtną rolę. [...] Nie mam wątpliwości, że książka ta znajdzie trwałe miejsce w polskim filmoznawstwie (zwłaszcza tym o nachyleniu historycznym)".
prof. Mariusz Czubaj

Dominik Wierski – animator kultury, nauczyciel oraz wykładowca akademicki. Pracę doktorską obronił na Wydziale Kulturoznawstwa i Filologii w warszawskiej SWPS. Interesuje się filmem polskim i amerykańskim oraz historią sportu. Publikował m.in. w drugim, trzecim i czwartym tomie serii "Gefilte film. Wątki żydowskie w kinie" (2009, 2010, 2013; red. Joanna Preizner) oraz w tomie Od Mickiewicza do Masłowskiej. Adaptacje filmowe literatury polskiej (2014; red. Tadeusz Lubelski). Współredaktor (z Piotrem Zwierzchowskim) książki Kino, którego nie ma (2013).


Źródło:

Recenzja:


Wydawca:  Wydawnictwo Naukowe Katedra
ISBN: 978-83-63434-23-6
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 504



czwartek, 18 lutego 2016

Siedem pytań do Emila Roszewskiego (część 2)




Emil Roszewski - autor powieści przygodowej „Na tropie srebrnego kura”, objętej patronatem medialnym Forum Miłośników Pana Samochodzika oraz Zapomnianej Biblioteki.


8. Po jakie powieści przygodowe prócz książek Zbigniewa Nienackiego sięgasz z największą przyjemnością?

Lubię wracać do dawnych młodzieżowych przygodówek. Na początku listy najchętniej odgrzewanych na bank by się znalazły: Wakacje z Duchami” i „Podróż za jeden uśmiech” Bahdaja, „Szatan z siódmej klasy” Makuszyńskiego, „Wakacje” Putramenta,  „Niezwykłe wakacje ABC” Platówny, „Cień dłuższego ramienia” i „Renesansowa przygoda” Popławskiej,  „Większy kawałek świata”  i „Duch” Chmielewskiej. Nie wracam jakoś do Szklarskiego.

9. Czy trudno jest dziś wydać powieść przygodową dla młodzieży? Czy wydawnictwa wykazują zainteresowanie takimi projektami?

Nie wiem, czy wykazują, bo znam opinię tylko 3 wydawnictw. Pierwsze  uważało, że młodzież dziś nie czyta przygodówek. Drugie było zdania, że owszem, ale powinny być bardziej współczesne z jakimś nowoczesnym sprzętem i szybkim tempem akcji (przysłano mi szczegółową recenzję ze wskazówkami, co należałoby zmienić, ale to szło w kierunku zbliżonym do „dańcowego”). Trzecie wydało książkę, więc można uznać, że było zainteresowane. Ogólnie mam wrażenie, że na rynku zaczęło się pojawiać nieco więcej przygodówek, chociaż magia i wampiry nadal przeważają.

10. Czy postacie bohaterów powieści „Na tropie srebrnego kura” były inspirowane osobami z Twojego otoczenia, czy też wszyscy powstali jedynie w Twojej wyobraźni?

Chyba każdy tworząc postaci czerpie wzory z obserwacji. W tym sensie można mówić o inspiracji otoczeniem. Ale nie ma u mnie w książce żadnych zakonspirowanych konkretnych osób, jedynie pewne typy, sytuacje i zachowania. Na przykład scenka z porcelanową rybą i dziećmi pochodzi z pewnego baru w Białowieży, ale postaci Ostańca i Pożyczki (tudzież ich rodzin) zostały złożone z różnych osób i sytuacji.




O powieści „Na tropie srebrnego kura” można porozmawiać na forum:



11. W książce są Twoje ilustracje. Zajmujesz się też grafiką?

Pracujemy z kolegą, który jest terapeutą, nad komiksem edukacyjnym na temat zaburzeń psychicznych nastolatków. Ale nie wiem, czy coś z tego wyjdzie. Na jakieś poważniejsze rysowanie brakuje niestety czasu. Albo motywacji. :(

12. Jakimi słowami możnaby zachęcić czytelników do sięgnięcia po powieść „Na tropie srebrnego kura”?

To zdecydowanie najtrudniejsze pytanie! Może coś w tym stylu: Jeśli lubisz: zagadki, przygody, tajemnice, letnie biwaki, leśne ostępy, szum fal jeziora, poszukiwanie śladów historii, włóczęgę bocznymi drogami, zwyciężających pozytywnych bohaterów… i masz poczucie humoru - to przeczytaj „Na tropie srebrnego kura”, bo jest szansa, że Ci się spodoba. Gwarancji oczywiście nie ma.

13. A jaki jest oddźwięk na książkę? Masz już jakieś opinie?

Mam trochę pochwał od rodziny i znajomych, ale wiadomo, że nie są obiektywni. Stąd właśnie publikacja pod pseudonimem, żeby przynajmniej część znajomych nie wiedziała, kto jest autorem. W Internecie można znaleźć trzy recenzje (poza recenzją Zapomnianej Biblioteki, za którą oczywiście bardzo dziękuję!). Jedna raczej słaba (3.5/6 – autora zaintrygował wątek bractw kurkowych, ale krytykuje, że postaci mają za mało złożone osobowości i za dużo jest w książce szczęśliwych przypadków, przez co akcja robi się niewiarygodna) i dwie dobre (7/10, 5/5 – w których jest mowa o barwnych postaciach, fajnie uchwyconym opisie miejsc, nastroju starych polskich przygodówek, oraz wciągającej akcji i klimacie wakacyjnej przygody). Na razie więc (odpukać!) proporcje są pozytywne.

14. Czy możesz zdradzić swe dalsze plany pisarskie? Czy czytelnicy będą mieli okazję do ponownego spotkania z Matem?

Trochę mnie kusi wypróbowanie innych kierunków, ale miło mi się podróżowało z Matem, więc jeszcze zobaczymy. W każdym razie na pewno coś nowego napiszę.

Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych literackich sukcesów.



Recenzja powieści Emila Roszewskiego:


środa, 17 lutego 2016

„Lubiąż. Klasztor mrocznych tajemnic”




Tomasz Bonek, Marta Ringart-Orłowska „Lubiąż. Klasztor mrocznych tajemnic”


Przenieś się do największego opactwa w Polsce, by poznać jego mroczne sekrety! Lubiąż - prawie trzy razy większy od Wawelu, piękniejszy od Malborka, to drugi co do wielkości obiekt sakralny w Europie. Ta perła baroku nie jest usytuowana gdzieś na końcu świata lecz na Dolnym Śląsku, tuż pod Wrocławiem. Jednak klasztor, który powinien stać się atrakcją porównywalną z Wersalem, stoi wciąż pusty, zapomniany, z dala od turystycznych szlaków, bo od stuleci ciąży nad nim fatum.

Pocysterskie opactwo dewastowała Armia Czerwona i naziści, którzy nie wiadomo, co tak naprawdę tutaj robili. Agenci SB i oficerowie WSW szukali tu skarbów i niszczyli go koparkami. Nieprofesjonalni naukowcy dopuścili się zaniedbań. Tuż po upadku komuny, władze państwowe oddały zabytek w podejrzane ręce.

Poszukiwania złota nazistów i podziemnej fabryki. Tajne operacje SB oraz afera ART-B. Skarb wart miliony sprzedany przez bezpiekę na Zachód. Nieodkryte skrytki z dziełami sztuki. Drugie życie mnichów oraz sekrety Willmanna, śląskiego Rembrandta. To tylko kilka tajemnic, jakie odkrywają autorzy książki Lubiąż. Klasztor mrocznych tajemnic.
Patronaty: Odkrywca, TVP Historia.


Więcej o książce:


Wydawca:  Replika
ISBN: 978-83-7674-456-8
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 237 + zdjęcia



wtorek, 16 lutego 2016

"Spotkania z Zabytkami" numer 1-2/2016




W najnowszym numerze czasopisma "Spotkania z Zabytkami":


Rok 2016 to już czterdziesty rok istnienia „Spotkań z Zabytkami”! Zachęcając do lektury numeru 1-2, 2016, przytaczamy więc w całości wstęp „Od Redakcji” z bieżącego numeru – słowa redaktora Wojciecha Przybyszewskiego.

„Z tym numerem »Spotkania z Zabytkami« wkraczają w wiek dojrzały, bo jakże inaczej określić wiek pisma, które nieprzerwanie od 40 lat ukazuje się w Polsce, konsekwentnie realizując wciąż te same edukacyjne cele? Co nam przyniesie rozpoczynający się właśnie jubileuszowy rok miesięcznika – tego nie wiemy, ale życzylibyśmy sobie kolejnych dziesięciu, dwudziestu (czy może nawet więcej) lat pracy, pełnionych ze świadomością, że misja, którą podjęliśmy przed laty, jeszcze się nie zakończyła.

A co w numerze?

Na początek temat, który roboczo nazwaliśmy »W stronę Paryża« (s. 4-19) – cztery artykuły o związkach Polaków z zawsze nam bliską nadsekwańską stolicą i o sposobach upamiętnienia tych spośród nich, którzy w sposób szczególny na to zasłużyli. Dalej o słynnych balach polskich na rzecz ubogich emigrantów z Polski, organizowanych przez księżnę Annę z Sapiehów Czartoryską i utworzone przez nią Towarzystwo Dobroczynności Dam Polskich oraz o dokonanym niedawno w Muzeum Narodowym w Poznaniu odkryciu związanym z twórczością wybitnego paryskiego impresjonisty.

Na kolejnych stronach szczególnie gorąco polecamy artykuły na temat zakończonych właśnie prac remontowo-konserwatorskich w Muzeum – Zamku w Łańcucie (s. 20-27) i modernizacyjnych w Skrzydle Północnym Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie (s. 28-31 oraz okładka). Oba położone na przeciwległych krańcach Polski niezwykle cenne, a przy tym chętnie odwiedzane przez turystów zabytkowe obiekty bardzo na tym zyskały.
I jeszcze coś dla dociekliwych – obszerne opracowanie dotyczące sepulkralnych upamiętnień Piotra Kochanowskiego z Sycyny, bratanka poety Jana z Czarnolasu (s. 32-38). Autorzy artykułu podkreślają, że Piotr był nie tylko poetą, wybitnym tłumaczem i sekretarzem królewskim, ale także – o czym często się zapomina – kawalerem maltańskim. Ponadto porządkują wiadomości na temat losów barokowego epitafium Piotra Kochanowskiego w kościele św. Franciszka z Asyżu w Krakowie po tragicznym pożarze miasta (18 lipca 1850 r.), zwracając uwagę na fakt, że autorem rekonstrukcji zniszczonego dzieła był Edward Stehlik (1825-1888), krakowski rzeźbiarz i właściciel zakładu kamieniarskiego, a nie Henryk Kossowski (1815-1878), o którego pracach dla tego kościoła mamy wiele nieścisłych informacji (więcej na ten temat w odredakcyjnym komentarzu na s. 38-39)”.


Spis treści:

"Spotkania z Zabytkami" na Facebooku: