Innocenty Libura „Krokiem
zdobywców”
„Krokiem zdobywców” – to
opowieść o I Olkuskiej Drużynie Skautowej im. Tadeusza Kościuszki, osnuta na
kanwie wydarzeń z lat 1914-1920. Napisana została w okresie międzywojennym
przez jednego z pierwszych członków drużyny, późniejszego harcmistrza –
Innocentego Liburę – i ukazać się miała w roku 1939 nakładem Księgarni Św.
Wojciecha w Poznaniu. Wydawnictwo rozpoczęło już druk, gdy wybuchła kolejna
wojna światowa. Żaden egzemplarz nie trafił do księgarń – gotowy nakład
zniszczyli okupanci. Po wojnie autor pukał wielokrotnie do różnych wydawnictw,
ale w „ludowej” Polsce żadne z nich nie zgodziło się na publikację. Treść i
duch książki „niebezpiecznie” odbiegały od komunistycznej ideologii.
Wydania swej opowieści autor nie
doczekał się nigdy. Zmarł w r. 1993, na progu trzeciej Rzeczpospolitej, w 92
roku życia. Stary maszynopis przeleżeć miał jeszcze wiele lat w rodzinnych
archiwach, by dopiero niedawno – zbiegiem okoliczności – trafić w ręce
wydawców. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to nie całkiem przypadek, gdy stało
się to akurat w setną rocznicę odzyskania niepodległości.

„Krokiem zdobywców” ma
formę powieści autobiograficznej bez fikcji literackiej. Jest to
właściwie zbeletryzowana autobiografia z lat 1914-1920 – lat wczesnej młodości
autora. Wszystkie opisane wydarzenia są autentyczne, wszystkie postacie z
nazwiskami rzeczywiste (a osób występuje w powieści niemal trzysta!). Jedynym
odejściem od tej zasady jest nazwisko i imię głównego bohatera – Mieczysława
Łękawskiego, pod którym kryje się po prostu sam autor, druh Innocenty Libura, a
pod tymże nazwiskiem Łękawskich członkowie jego rodziny. Pisarz – wychowawca i
nauczyciel z powołania – obdarzony był niezwykłą pamięcią do nazwisk i zdarzeń,
które bez wysiłku odtwarzał jeszcze po wielu latach, zwłaszcza przy ognisku, w ulubionych
harcerskich gawędach. Kiedy przy różnych okazjach wracał czasem pamięcią do
powieści leżącej w szufladzie, wspominał, że nawet występujące w niej dialogi
są przeważnie oddane wiernie, jakby odtworzone ze stenogramu. Starannie unikał
wszelkiej fikcji. Bohaterami mieli być żywi ludzie – i to występujący jak
najliczniej – nie tylko szczególnie zasłużeni czy wybitni – ale i zwyczajni,
ludzie swego czasu i swego środowiska, a przede wszystkim młodzież. Tą zasadą
autor kierował się i w późniejszych swych pracach. Jego zdaniem najważniejszy
wymiar historii – to nie ten, który zapisują dopiero kroniki i podręczniki
historyczne – ale ten mniej uchwytny – domowy i codzienny, w którym
najważniejsze sprawy rodzą się, dojrzewają i rozgrywają w ludzkim sercu. Kiedy
po latach – już jako emerytowany rybnicki nauczyciel – napisze
obszerne Dzieje domowe powiatu (po długiej walce z cenzurą
kilkutysięczny nakład rozszedł się w tydzień) – oprze je na żywej pamięci o
ludziach, o których podręczniki nie piszą, a którzy wiodąc na co dzień
zwyczajne, pracowite życie, zdolni są niejako „naturalnie” zdawać i
najtrudniejsze egzaminy w chwilach dziejowych prób. Piewca „historii domowej”
spełniać będzie jakby w ten sposób życzenie starszego kolegi sprzed lat, Piotra
Łyska – legionisty, który w przeddzień bitwy pod Kostiuchnówką pisał
doń: Proszę cię, Cenku, nie pisz mi o żadnym bohaterstwie, gdyż spełniam
tylko obowiązek Polaka i każdy takim bohaterem być może.
Od samej strony
literacko-artystycznej „Krokiem zdobywców” nie jest może dziełem
najwybitniejszym. Krytycy mogliby zarzucić powieści ograniczony zasób środków
stylistycznych, pewną ich sztampowość, powtarzalność opisów itp., a i sam styl
pisarski wyda się może współczesnemu czytelnikowi miejscami już nieco
staromodny. Nie strona artystyczna stanowi jednak zasadniczą zaletę książki. Ze
względu na swą wierność faktom jest ona najpierw cennym źródłem do dziejów
harcerstwa regionu olkuskiego, ale i szerzej – do dziejów Polski w przełomowym
okresie odzyskiwania niepodległości i obrony państwa przed następującym zaraz
potem najazdem bolszewickim (bitwy Dywizji Ochotniczej pod Paprociami i nad
Wkrą). Przede wszystkim jednak zaletą książki jest autentyzm osobistego
świadectwa uczestnika wydarzeń, o których dziś mówią już tylko opracowania. Na
kartach tej książki zapisały się nie tylko same fakty, ale i ów
charakterystyczny duch tamtych lat – duch młodzieńczego zapału i ideałów, który
– znajdując mądrych wychowawców, nauczycieli, działaczy społecznych – nie
rozwiał się w idealizmie, nie zgorzkniał w rozczarowaniach, lecz pozwolił
młodym ludziom dojrzeć w pracy nad sobą i zahartował ich w przeciwnościach. Być
może niejeden olkuszanin znajdzie tu postacie znane sobie z opowiadań, a może
nawet swoich przodków (wyszukiwanie osób ułatwi indeks zamieszczony na końcu
książki). Bezpośrednie tło historyczne i główne postacie, a wśród nich swych
najbliższych przyjaciół – Antoniego Błauta i Tomasza Zdrzalika zwanego Todkiem
– przybliży najlepiej sam autor, stąd tekst powieści poprzedzamy jego artykułem
o początkach harcerstwa w Olkuszu, opublikowanym w 1957 r. w Księdze
Pamiątkowej olkuskiego liceum (Konrad Małys OSB, Wstęp)
Książka na stronie wydawcy:
https://tyniec.com.pl/historia/960-krokiem-zdobywcow-9788373547575.html?search_query=Krokiem&results=6
Wydawca: TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów
ISBN: 978-83-7354-757-5
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 394