W najnowszym numerze czasopisma "Spotkania z
Zabytkami":
Co w numerze 7-8, 2020 „Spotkań z
Zabytkami”? …dowód na to, jak ważna jest inwentaryzacja zabytków (Państwa chyba
nie musimy o tym przekonywać?). Oto bowiem „[w] usytuowanej w historycznej
ziemi czerskiej Siennicy charakterystycznym punktem jest osiemnastowieczny
murowany kościół poreformacki. Jeszcze przed stuleciem nie był to jedyny obiekt
sakralny w miejscowości. W 1939 r. żołnierze niemieccy podpalili stary
drewniany kościół parafialny. Kilka lat później spaleniu uległo częściowo
wyposażenie kościoła murowanego, wiele zabytków bezpowrotnie przepadło. Na
szczęście 25 lat wcześniej dwóch rysowników-inwentaryzatorów uwieczniło wygląd
drewnianej świątyni oraz wybrane wyposażenie obu kościołów”. Kim byli i czego
dowiadujemy się dziś z ich dzieła – o tym w artykule Katarzyny Mączewskiej „Zabytki
sakralne Siennicy w ikonografii z lat 1916 i 1917”.
Od Stettina do Szczecina, czyli
wojenne dramaty prowincji pomorskiej Trzeciej Rzeszy. W międzywojennym
Stettinie Polaków można było policzyć na palcach kilku rąk. W połowie 1945 roku
Szczecin znalazł się w granicach Polski, a miasto zostało szybko spolonizowane.
Wśród kilkudziesięciu sensacyjnych i dramatycznych epizodów z wojennych dziejów
prowincji pomorskiej w niniejszej książce znalazły się opisy skutków alianckich
nalotów na Szczecin i Świnoujście. Poznamy tajemnice sanatorium w
Połczynie-Zdroju i stodoły w Podgajach, w której żywcem spłonęli polscy
żołnierze.
Wraz z Leszkiem Adamczewskim
Czytelnik podąży tropem hitlerowskich „cudownych broni”, głównie rakiet V-2,
Rheinbote i Rheintochter. Zwiedzi schrony bojowe Wału Pomorskiego i
przeciwlotnicze w Szczecinie. Sporo miejsca autor poświęcił także wojennym
losom pomorskich skarbów kultury.
Leszek Adamczewski –
poznański pisarz i dziennikarz. Autor blisko trzydziestu książek. Od 2009 roku
współpracuje z Wydawnictwem Replika. począwszy od debiutanckich Złowieszczych
gór, zajmuje się tematyką zagadkowych i tajemniczych wydarzeń z lat drugiej
wojny światowej, w tym nieznanych losów skarbów kultury.
Fabuła obejmuje lata 1488-1489 i
ukazuje Inkwizycję „w działaniu” na przykładzie świętego trybunału w Ávili.
Spotkamy się z opisem codziennego życia w państwie totalitarnym, jakim Hiszpania
faktycznie stała się dzięki reformie dokonanej według planu królowej Izabeli
oraz Torquemady, który w tej części trylogii jest już Inkwizytorem Generalnym.
Mamy więc do czynienia z
mechanizmami państwa policyjnego – donosami, aresztowaniami, terrorem,
„znikaniem ludzi”, psychozą wszechobecnych wrogów wiary, przesłuchaniami,
torturami oraz kaźnią na stosie. Na przykładzie losów bohaterów można
dowiedzieć się, jak dokładnie wyglądał proces przed obliczem świętego
trybunału, więzienia, sale tortur i metody śledcze. Można zajrzeć do
kancelarii, na salę sądową, do archiwów i gabinetu przewodniczącego trybunału.
Innym wątkiem historycznym
powieści jest konflikt chrześcijan i Żydów na tle religijnym oraz problem
konwertytów, którzy z judaizmu przeszli na katolicyzm, oraz bezwzględna
polityka Inkwizycji wobec tzw. judaizantów, czyli osób oskarżonych o to, że
pomimo przyjęcia chrztu nadal praktykują poprzednią religię.
Mam na imię Elena. Przyszłam na świat w Ávili w rodzinie bogatego kupca
bławatnego i czas dzieciństwa pamiętam jako sielankę. A potem nastała
Inkwizycja, która od kilku lat rozsnuwa nad Hiszpanią zasłonę strachu i
ciemności, śmierci i rozpaczy. Od niedawna w naszym mieście orzeka nowy
przewodniczący świętego trybunału, ojciec Armand Castellano de Corell i nie ma
dnia, by kogoś nie aresztowano i nie poddano torturom. Ludzie zaczęli znikać z
ulic, a płomienie stosów na placu spaleń palą się niemal bez przerwy.
Nikt nie jest bezpieczny, zwłaszcza moja rodzina, która ukrywa przed
Inkwizycją pewien sekret, przez który wszyscy możemy zostać skazani na śmierć.
Pierścień strachu zaciska się wokół nas coraz ciaśniej, szpiedzy trybunału
depczą nam po piętach, zaś nowy przewodniczący jest ponoć bardzo gorliwy i skuteczny
w wymuszaniu zeznań na torturach.
Jednak ja poznałam brata Armanda jako cudownego lekarza i przyjaciela,
który nigdy nie odmówił mi pomocy i chronił mnie na każdym kroku. Wraz z jego
przyjazdem do Ávili zaświeciło dla mnie nowe słońce. Opowiem wam o nim. Opowiem
o miłości niemożliwej w czasach największej pogardy dla człowieczeństwa. O
miłości do inkwizytora…
Opowieść o warszawskiej ulicy
roku 1920 – od 20 czerwca do 20 sierpnia. Tydzień po tygodniu, dzień po dniu.
Strajki robotnicze, upał, drożyzna, premiery w teatrach i kabaretach, afery
kryminalne i tajemnicza fala samobójstw. Letnie ogródki kawiarniane przy
których przysiadają umundurowani już ochotnicy. Wreszcie apel Piłsudskiego,
wielki zryw mobilizacyjny warszawiaków i uroczysty wymarsz pierwszych
oddziałów. Wiece robotnicze i procesje błagalne. Na tym tle historie zwykłych
ludzi i znacznych postaci zasłużonych dla miasta.
O czym dyskutowano, na jakie tematy się kłócono, gdzie bywano i co czytano?
Gdzie wyjeżdżano na wakacje? Jakie lęki wewnętrzne władały wtedy społeczeństwem
warszawskim?
Książka pokazuje stolicę roku 1920 jako miasto wewnętrznie skłócone, szarpane
sprzecznymi namiętnościami, a jednocześnie potrafiące w obliczu
niebezpieczeństwa zmobilizować się, zjednoczyć, zawiesić swary.
Warszawa, początek ubiegłego
wieku. Z nurtów Wisły zostają wyłowione zwłoki mężczyzny. Nie byłoby w tym nic nadzwyczaj
dziwnego, gdyby nie fakt, że denat ubrany był stalową koszulkę kuloodporną, a
do jego butów przytwierdzone były łyżwy. Znajdujący się przypadkowo w okolicy
reporter gazety „Zwiastun Ranny” dokonuje identyfikacji zwłok. Topielec to zaginiony
kilka miesięcy wcześniej słynny funkcjonariusz policji śledczej Hektor Blau. W
czasopiśmie pojawia się sensacyjny artykuł przedstawiający sylwetkę policjanta
oraz okoliczności jakie towarzyszyły znalezieniu ciała.
W początkowych latach kariery
Blau był niezwykle ceniony przez przełożonych. Często powierzano mu trudne do
rozwikłania sprawy, z których zawsze wzorowo się wywiązywał. Przeklinali go
przedstawiciele stołecznego półświatka. Niestety po pewnym czasie na biografii policjanta
zaczęły pojawiać się skazy. Rozzuchwalony sławą i sukcesami Blau zaczął prowadzić
rozrzutne życie. Często uczestniczył w suto zakrapianych przyjęciach, stołował się
w najlepszych restauracjach, nierzadko odwiedzał także domy uciech. Aby zdobyć
wystarczające środki na realizowanie swych kaprysów policjant zaczął wchodzić w
podejrzane kontakty z przestępcami. Szantażował osztustów, wymuszał łapówki. Życiorys
Hektora Blau do złudzenia przypominał jak widać biografię Wiktora Grüna,
policjanta który na przełomie wieków tropił przestępców na ulicach Warszawy.
Postać Grüna została przywołana na kartach wznowionych po latach wspomnień
naczelnika Urzędu Śledczego w Warszawie, nadkomisarza Ludwika Kurnatowskiego[1].
Książka Kazimierza Laskowskiego
została dość oryginalnie skonstruowana. W przygodach warszawskiego policjanta
uczestniczymy dzięki notesowi zakupionemu przez „narratora” od flisaka, który
kiedyś płynął po Wiśle. Flisak ów, przypadkowo wyłowił z wody płaszcz, w
którego kieszeni znajdował się szczelny futerał, a w jego wnętrzu wypełniony
zapiskami, wspomniany wyżej gruby notes. Niemal cudem uratowane notatki posłużyły
do otworzenia kilku epizodów z kariery policyjnej Hektora Blau. Na pierwszym
planie mamy tu starania policjanta o wyciągnięcie jak największych korzyści majątkowych
z tuszowania działalności szajki fałszerzy pieniędzy. Istotny jest również
wątek związany ze śledztwem w sprawie kradzieży czterdziestu tysięcy rubli z
mieszkania właściciela kamienicy przy ulicy Wspólnej. Polecam.
„Góry Świętokrzyskie pod okupacją
niemiecką. Ludzie, obrazy, wydarzenia”
Książka pt. „Góry Świętokrzyskie
pod okupacją niemiecką. Ludzie, obrazy, wydarzenia” Longina Kaczanowskiego
odznacza się się wysokim poziomem merytorycznym i pisarskim. Przy jej tworzeniu
autor korzystał z bogatej bazy archiwalnej i licznej literatury. Istotę
publikacji trafnie oddaje podtytuł „Ludzie, obrazy, wydarzenia”. To książka o
ludziach właśnie, którzy byli bohaterami i współtwórcami opisywanych wydarzeń.
Głównymi bohaterami są konspiratorzy, partyzanci i żołnierze, wśród nich
wywodzący się z Kielecczyzny obrońcy Westerplatte, bohaterowie jakby drugiego
planu akcji wojennej, co nie znaczy, że mniej ważni.
Klasztor w Św. Katarzynie, w którego zabudowaniach
gospodarczych kwaterował pluton Schustera.
Żandarmi wyruszali z nich na częste
rajdy śmierci w rejonie Łysogór
Spis treści
Przedsłowie…
Przed burzą, czyli na progu wojny…
Rozdział I. Cień września…
Rozdział II. Czwartacy…
Rozdział III. Hubal, 1940…
Rozdział IV. Dnie i noce okupacji…
Rozdział V. W konspiracji i w walce…
Rozdział VI. Pieczęć gestapo…
Rozdział VII. Krzyżowa droga chłopów polskich…
Rozdział VIII. Skazani na totalną zagładę…
Rozdział IX. Prawo kuli i bagnetu…
Rozdział X. Michniów i mauzoleum…
Rozdział XI. Brudne dusze, nikczemne twarze…
Rozdział XII. Lektury…
Rozdział XIII. Pamięć…
Prezentacja publikacji "Góry Świętokrzyskie pod
okupacją niemiecką.
Ludzie, obrazy, wydarzenia" w ramach Salonu Dobrej
Książki.
Longin Kaczanowski –
historyk, dziennikarz i publicysta, znawca dziejów Regionu Świętokrzyskiego.
Absolwent historii na Uniwersytecie Warszawskim oraz Studium Dziennikarskiego
przy Uniwersytecie Jagiellońskim. Autor m.in. mapy ściennej Kieleckie i Radomskie
w latach okupacji 1939 – 1945, Warszawa 1980. 1987. Hitlerowskie fabryki
śmierci na Kielecczyźnie, Warszawa 1984, Miejsca pamięci narodowej w
województwie kieleckim (wspólnie z Bogusławem Paprockim) Kielce 1989,
pomysłodawca i współautor Pamiętnika Świętokrzyskiego. Studia z dziejów
kultury chrześcijańskiej, Kielce 1991 wydanego z okazji pobytu w mieście Jana
Pawła II, Płonęły niebo i ziemia (wspólnie z Januszem Gmitrukiem)
Warszawa 1999 oraz kilkaset artykułów o tematyce historycznej i kulturalnej publikowanych
w prasie krajowej i regionalnej.
Powieść „Archanioł” to
pierwsza część trylogii „Czarna legenda”, której fabuła osadzona jest w
XV-wiecznej Hiszpanii w czasach Królów Katolickich, Inkwizycji i Tomása de
Torquemady.
Mam na imię Antonio.
Mój surowy ojciec dawno temu
zaciągnął u Boga pewien dług, który ja miałem spłacać w jego imieniu, wiodąc
pobożne życie mnicha w klasztorze dominikanów Santa Cruz la Real w Segowii. W
dniu moich czternastych urodzin przybyłem więc do opactwa i niechcący znalazłem
się w samym centrum nadciągającej nad Hiszpanię katastrofy.
Okazało się, że klasztor pełen
jest mrocznych tajemnic, jego mnisi zamiast wieść ciche i spokojne życie mają
swoje ambicje i dążenia, zaś przeor Santa Cruz, padre Tomás de
Torquemada zamierza narzucić Hiszpanii jarzmo złowrogiej Inkwizycji
i zniewolić jej lud strachem i płomieniami stosu.
W klasztorze oddano mnie pod
opiekę ojca Armanda Castellano de Corell, wyjątkowo niebezpiecznego prawnika i
genialnego lekarza. Starałem się czerpać z jego nauk
i służyć mu pokornie, ale jego okrucieństwo, niepohamowana ambicja, duma
i bezkompromisowość naznaczyły moje życie potwornym piętnem. Na zawsze.
W murach tego opactwa dzieją się
straszne rzeczy, które niebawem ogarną cały kraj. Mój dziennik jest wiernym
zapisem tych wydarzeń i świadkiem nadciągającej zawieruchy dziejów. Niech Bóg
ma w opiece Hiszpanię…
HISTORIA W POWIEŚCI: Fabuła
dotyczy 1478 roku i obejmuje kilka miesięcy przygotowań Królów Katolickich oraz
Tomása de Torquemady do utworzenia w Hiszpanii trybunałów Świętej Inkwizycji, a
także planów reformy tej instytucji i podporządkowania jej w całości
hiszpańskiej Koronie. Następnie Królowie Katoliccy czynią starania w Watykanie
o ustanowienie w kraju trybunałów inkwizycyjnych. W tej części trylogii zostaje
także zarysowany plan Torquemady dotyczący rozstrzygnięcia losów Żydów na
Półwyspie Iberyjskim. Papież Sykstus IV tymczasem powołuje w Hiszpanii
Inkwizycję, zaś Torquemada – będący do niedawna przeorem klasztoru dominikanów
Santa Cruz w Segowii – wyjeżdża na dwór, by budować system i zostać
Inkwizytorem Generalnym Królestwa.
Seria wydawnicza „Przywrócić Pamięć” ma przybliżyć współczesnemu
społeczeństwu publikacje założycieli ruchu skautowego, twórców rozwoju idei i
metodyki harcerskiej z lat 1911–1946.
Dopiero na ostatniej zbiórce
przedobozowej dowiedziały się dziewczęta, że niedaleko od ich obozu, po drugiej
stronie rzeki zamieszka inna drużyna, prowadzona przez druhnę Halinę.
Druhna Halina, dziewczęta wiedziały o tym dobrze, była
najbliższą przyjaciółką ich drużynowej
— druhny Danusi, która teraz właśnie zwróciła się do nich z
zapytaniem:
— Co o tym myślicie? Czy jesteście zadowolone?
— Ach, druhno, to może być bardzo przyjemne — zauważyła
Krysia.
— Będziemy mogły urządzać różne gry polowe, bo tak to nas by
było trochę za mało — dodała żywo Kazia. — A ile ich będzie w tamtej drużynie,
druhno? — spytała Marysia, dwunastoletnia blada dziewczynka.
— Jeszcze nie wiadomo ściśle, ale zdaje się, że tyle co nas,
to znaczy osiem.
Zima 1632 r. W niewielkiej wiosce
Wygnanka czas płynie niespiesznym rytmem. Mieszkańcy przesiadują w chatach,
ogrzewają kości i cieszą się, że nie przymierają głodem, jak to bywało za
czasów dawnego dzierżawcy. Na szczęście dwa lata temu powrócił do wsi Żegota
Nadolski. Wiele przeżył dzielny szlachcic w trakcie wojennej tułaczki, niejedno
widział, ale najgorsze było to co zastał w rodzinnych stronach. Zamordowani
ukochana żona z dziećmi, zrujnowane domostwo. Żegota robił co tylko mógł by nie
oszaleć po życiowej tragedii, czynił wszystko by znaleźć winnych śmierci swych
najbliższych. Niemal dwie zimy musiało upłynąć nim dwór odbudował a u jego boku
ponownie pojawiła się białogłowa. Cenił sobie Nadolski szczęśliwe, beztroskie chwile.
Niewiele takich przeżył w burzliwym życiu. Spoglądał z czułością na panią
Agnieszkę, smakował trunki z przyjacielem, imć Wawrzyńcem Sulatyckim, i modlił
się w duchu by nie wydarzyło się nic takiego co mogłoby zmącić błogi spokój.
Na nieszczęście dla niego, lecz z
pożytkiem dla czytelników Maciej Liziniewicz postanowił przerwać tę sielankę.
Pewnego grudniowego wieczoru do uszu siedzących przy stole mieszkańców dworu
dobiegło gwałtowne ujadanie psów. Po dłuższej chwili do izby weszło dwóch
odzianych w ciepłe futra mężczyzn. Rozpoznał od razu Nadolski przyjaciół,
oficerów w służbie biskupa Próchnickiego, Wernera Stillera i Williama Murraya. Z
jednej strony ucieszył się widząc w dobrym zdrowiu towarzyszy dawnych przygód,
z drugiej zaś w sercu jego zakiełkowało ziarenko niepewności. Obawiał się
Żegota, że wraz z przybyszami do jego domu zawitają kłopoty. Nie w smak było Nadolskiemu
opuszczać będącą przy nadziei małżonkę, dlatego z niepokojem oczekiwał, jakie
wieści usłyszy od gości. Nie zawiodła niestety szlachcica intuicja. Kiedy tylko
Stiller z Murrayem pokrzepili się jadłem i rozgrzali napitkiem, opowiedzieli mu
o zadaniu jakie powierzył im biskup Próchnicki.
Tym razem dwaj mężowie będą
musieli rozwiązać zagadkę związaną z tajemniczymi wydarzeniami do jakich od
pewnego czasu dochodziło w Zatwarnicy. Lud tamtejszy przerażony był bowiem porwaniami
i bestialskimi zabójstwami chłopów. Ciała zaginionych znajdowane były po kilku
dniach, zupełnie zmasakrowane, porozrywane na strzępy. Kto wie jakim rezultatem
zakończyłaby się misja biskupich wysłanników gdyby do akcji nie włączył się
odważny, obdarzony prawym charakterem i biegle władający szablą Żegota
Nadolski. Na kartach książki oprócz dobrze już znanych czytelnikom,
wymienionych wyżej bohaterów, występuje cała galeria postaci drugoplanowych. Każda
z nich, czy to szlachcic zaściankowy, magnat, czy też prosty chłop, odciska na
fabule swoje piętno.
Nie brakuje w powieści także
mocnych, brutalnych a nawet makabrycznych scen. Znajdziemy w niej również pierwiastek
nie z tego świata. Na szczęście, podobnie jak w wydanym w ubiegłym roku „Czasie
pomsty”, Maciej Liziniewicz zręcznie balansuje na cienkiej granicy pomiędzy
rzeczywistością a ułudą, przez co jego dzieło powinno zaskarbić sobie przychylność
zarówno miłośników historii XVII-wiecznej Rzeczpospolitej jak i zwolenników powieści
fantasy[1].
Autor potrafił znakomicie wykreować nastrój grozy i tajemniczości, o czym mieli
już okazję przekonać się czytelnicy jego pierwszej powieści historycznej. Nie
sposób nie dostrzec, że dzieje Rzeczpospolitej szlacheckiej od dawna pasjonują Macieja
Liziniewicza, który i tym razem wplótł w fabułę swej powieści niezliczone
ciekawostki historyczne związane z wydarzeniami jakie zaistniały niegdyś w
życiu bohaterów. Dzięki temu, a także dzięki delikatnej archaizacji języka
możemy zapomnieć w trakcie lektury, że autor nie jest rówieśnikiem Hena,
Królikowskiego czy Korkozowicza lecz na świat przyszedł dopiero w połowie lat
70. ubiegłego wieku. Polecam.
Warszawa, lata 30. ubiegłego
wieku. W jednym z lokali odbywa się spotkanie z okazji pierwszej rocznicy
przyjęcia do pracy Zoriki Wiesnowskiej. Młoda i piękna dziewczyna, mimo
krótkiego stażu, zdążyła już zawrócić w głowie dyrektorowi naczelnemu kartelu
stalowego panu Borońskiemu. Jeden z najbogatszych ludzi w Polsce, podobnie jak
jego siostrzeniec i wielu innych mężczyzn pracujących w przedsiębiorstwie, darzył
dziewczynę głębokim uczuciem i skrycie marzył, że ta być może kiedyś spojrzy na
niego przychylniejszym okiem. Trzeba bowiem dodać, że Zorika mimo iż natura nie
poskąpiła jej atutów, była panną nadzwyczaj skromną i wprost oznajmiała każdemu
z adoratorów, że klucz do jej serca zdobędzie wyłącznie ten, którego ona sama
pokocha.
W trakcie wspomnianego przyjęcia
dyrektor nie czuje się najlepiej. W pewnym momencie mężczyzna sięga po
filiżankę i po wypiciu łyka kawy spada z krzesła na podłogę. Obecny na sali
lekarz oznajmia, że Boroński nie żyje. Prowadzący śledztwo komisarz Marski i jego
przyjaciel, prokurator Juliusz Karyna są przekonani, że za tajemniczym zgonem
dyrektora stoi ktoś, kto feralnego dnia siedział z nim przy stoliku. Karyna,
który od pierwszej chwili także zakochuje się w Wiesnowskiej, zauważa wypadającą
z torebki dziewczyny buteleczkę z trucizną. Dokładnie takim samym środkiem
został otruty dyrektor kartelu stalowego. Mimo to Juliusz uważa, że dziewczyna
nie przyczyniła się w żadnym stopniu do śmierci swego przełożonego. Rozpoczyna
się żmudne śledztwo.
Piotr Godek to pseudonim, pod
którym ukrywała się jedna z niewielu przedwojennych polskich autorek kryminałów
- Stefania Osińska. Niemal w każdej z powieści tej autorki niezwykle istotną rolę
odgrywał wątek miłosny[1]. Tak
jest i tym razem. Zaślepiony uczuciem do głównej podejrzanej prokurator łamie
wszelkie procedury, by tylko uchronić ukochaną przed aresztowaniem. Autorka
dość luźno podchodzi w swych książkach do ścisłego przestrzegania procedur
przez przedstawicieli organów ścigania. Jej kryminały wyróżniają się natomiast
wartką akcją i solidną dawką humoru. Zgodnie z wszelkimi zasadami gatunku
czytelnikowi zręcznie podrzucane są mylne tropy. Dzięki temu osoba
odpowiedzialna za skrócenie życia dyrektora zostaje zdemaskowana dopiero na
ostatnich stronach książki. Trzeba przyznać, że powieści Piotra Godka (Stefanii
Osińskiej) niewiele ustępują dokonaniom Stanisława Wotowskiego, Adama
Nasielskiego, czy Marka Romańskiego. Polecam.