Powieść „Archanioł” to
pierwsza część trylogii „Czarna legenda”, której fabuła osadzona jest w
XV-wiecznej Hiszpanii w czasach Królów Katolickich, Inkwizycji i Tomása de
Torquemady.
Mam na imię Antonio.
Mój surowy ojciec dawno temu
zaciągnął u Boga pewien dług, który ja miałem spłacać w jego imieniu, wiodąc
pobożne życie mnicha w klasztorze dominikanów Santa Cruz la Real w Segowii. W
dniu moich czternastych urodzin przybyłem więc do opactwa i niechcący znalazłem
się w samym centrum nadciągającej nad Hiszpanię katastrofy.
Okazało się, że klasztor pełen
jest mrocznych tajemnic, jego mnisi zamiast wieść ciche i spokojne życie mają
swoje ambicje i dążenia, zaś przeor Santa Cruz, padre Tomás de
Torquemada zamierza narzucić Hiszpanii jarzmo złowrogiej Inkwizycji
i zniewolić jej lud strachem i płomieniami stosu.
W klasztorze oddano mnie pod
opiekę ojca Armanda Castellano de Corell, wyjątkowo niebezpiecznego prawnika i
genialnego lekarza. Starałem się czerpać z jego nauk
i służyć mu pokornie, ale jego okrucieństwo, niepohamowana ambicja, duma
i bezkompromisowość naznaczyły moje życie potwornym piętnem. Na zawsze.
W murach tego opactwa dzieją się
straszne rzeczy, które niebawem ogarną cały kraj. Mój dziennik jest wiernym
zapisem tych wydarzeń i świadkiem nadciągającej zawieruchy dziejów. Niech Bóg
ma w opiece Hiszpanię…
HISTORIA W POWIEŚCI: Fabuła
dotyczy 1478 roku i obejmuje kilka miesięcy przygotowań Królów Katolickich oraz
Tomása de Torquemady do utworzenia w Hiszpanii trybunałów Świętej Inkwizycji, a
także planów reformy tej instytucji i podporządkowania jej w całości
hiszpańskiej Koronie. Następnie Królowie Katoliccy czynią starania w Watykanie
o ustanowienie w kraju trybunałów inkwizycyjnych. W tej części trylogii zostaje
także zarysowany plan Torquemady dotyczący rozstrzygnięcia losów Żydów na
Półwyspie Iberyjskim. Papież Sykstus IV tymczasem powołuje w Hiszpanii
Inkwizycję, zaś Torquemada – będący do niedawna przeorem klasztoru dominikanów
Santa Cruz w Segowii – wyjeżdża na dwór, by budować system i zostać
Inkwizytorem Generalnym Królestwa.
Seria wydawnicza „Przywrócić Pamięć” ma przybliżyć współczesnemu
społeczeństwu publikacje założycieli ruchu skautowego, twórców rozwoju idei i
metodyki harcerskiej z lat 1911–1946.
Dopiero na ostatniej zbiórce
przedobozowej dowiedziały się dziewczęta, że niedaleko od ich obozu, po drugiej
stronie rzeki zamieszka inna drużyna, prowadzona przez druhnę Halinę.
Druhna Halina, dziewczęta wiedziały o tym dobrze, była
najbliższą przyjaciółką ich drużynowej
— druhny Danusi, która teraz właśnie zwróciła się do nich z
zapytaniem:
— Co o tym myślicie? Czy jesteście zadowolone?
— Ach, druhno, to może być bardzo przyjemne — zauważyła
Krysia.
— Będziemy mogły urządzać różne gry polowe, bo tak to nas by
było trochę za mało — dodała żywo Kazia. — A ile ich będzie w tamtej drużynie,
druhno? — spytała Marysia, dwunastoletnia blada dziewczynka.
— Jeszcze nie wiadomo ściśle, ale zdaje się, że tyle co nas,
to znaczy osiem.
Zima 1632 r. W niewielkiej wiosce
Wygnanka czas płynie niespiesznym rytmem. Mieszkańcy przesiadują w chatach,
ogrzewają kości i cieszą się, że nie przymierają głodem, jak to bywało za
czasów dawnego dzierżawcy. Na szczęście dwa lata temu powrócił do wsi Żegota
Nadolski. Wiele przeżył dzielny szlachcic w trakcie wojennej tułaczki, niejedno
widział, ale najgorsze było to co zastał w rodzinnych stronach. Zamordowani
ukochana żona z dziećmi, zrujnowane domostwo. Żegota robił co tylko mógł by nie
oszaleć po życiowej tragedii, czynił wszystko by znaleźć winnych śmierci swych
najbliższych. Niemal dwie zimy musiało upłynąć nim dwór odbudował a u jego boku
ponownie pojawiła się białogłowa. Cenił sobie Nadolski szczęśliwe, beztroskie chwile.
Niewiele takich przeżył w burzliwym życiu. Spoglądał z czułością na panią
Agnieszkę, smakował trunki z przyjacielem, imć Wawrzyńcem Sulatyckim, i modlił
się w duchu by nie wydarzyło się nic takiego co mogłoby zmącić błogi spokój.
Na nieszczęście dla niego, lecz z
pożytkiem dla czytelników Maciej Liziniewicz postanowił przerwać tę sielankę.
Pewnego grudniowego wieczoru do uszu siedzących przy stole mieszkańców dworu
dobiegło gwałtowne ujadanie psów. Po dłuższej chwili do izby weszło dwóch
odzianych w ciepłe futra mężczyzn. Rozpoznał od razu Nadolski przyjaciół,
oficerów w służbie biskupa Próchnickiego, Wernera Stillera i Williama Murraya. Z
jednej strony ucieszył się widząc w dobrym zdrowiu towarzyszy dawnych przygód,
z drugiej zaś w sercu jego zakiełkowało ziarenko niepewności. Obawiał się
Żegota, że wraz z przybyszami do jego domu zawitają kłopoty. Nie w smak było Nadolskiemu
opuszczać będącą przy nadziei małżonkę, dlatego z niepokojem oczekiwał, jakie
wieści usłyszy od gości. Nie zawiodła niestety szlachcica intuicja. Kiedy tylko
Stiller z Murrayem pokrzepili się jadłem i rozgrzali napitkiem, opowiedzieli mu
o zadaniu jakie powierzył im biskup Próchnicki.
Tym razem dwaj mężowie będą
musieli rozwiązać zagadkę związaną z tajemniczymi wydarzeniami do jakich od
pewnego czasu dochodziło w Zatwarnicy. Lud tamtejszy przerażony był bowiem porwaniami
i bestialskimi zabójstwami chłopów. Ciała zaginionych znajdowane były po kilku
dniach, zupełnie zmasakrowane, porozrywane na strzępy. Kto wie jakim rezultatem
zakończyłaby się misja biskupich wysłanników gdyby do akcji nie włączył się
odważny, obdarzony prawym charakterem i biegle władający szablą Żegota
Nadolski. Na kartach książki oprócz dobrze już znanych czytelnikom,
wymienionych wyżej bohaterów, występuje cała galeria postaci drugoplanowych. Każda
z nich, czy to szlachcic zaściankowy, magnat, czy też prosty chłop, odciska na
fabule swoje piętno.
Nie brakuje w powieści także
mocnych, brutalnych a nawet makabrycznych scen. Znajdziemy w niej również pierwiastek
nie z tego świata. Na szczęście, podobnie jak w wydanym w ubiegłym roku „Czasie
pomsty”, Maciej Liziniewicz zręcznie balansuje na cienkiej granicy pomiędzy
rzeczywistością a ułudą, przez co jego dzieło powinno zaskarbić sobie przychylność
zarówno miłośników historii XVII-wiecznej Rzeczpospolitej jak i zwolenników powieści
fantasy[1].
Autor potrafił znakomicie wykreować nastrój grozy i tajemniczości, o czym mieli
już okazję przekonać się czytelnicy jego pierwszej powieści historycznej. Nie
sposób nie dostrzec, że dzieje Rzeczpospolitej szlacheckiej od dawna pasjonują Macieja
Liziniewicza, który i tym razem wplótł w fabułę swej powieści niezliczone
ciekawostki historyczne związane z wydarzeniami jakie zaistniały niegdyś w
życiu bohaterów. Dzięki temu, a także dzięki delikatnej archaizacji języka
możemy zapomnieć w trakcie lektury, że autor nie jest rówieśnikiem Hena,
Królikowskiego czy Korkozowicza lecz na świat przyszedł dopiero w połowie lat
70. ubiegłego wieku. Polecam.
Warszawa, lata 30. ubiegłego
wieku. W jednym z lokali odbywa się spotkanie z okazji pierwszej rocznicy
przyjęcia do pracy Zoriki Wiesnowskiej. Młoda i piękna dziewczyna, mimo
krótkiego stażu, zdążyła już zawrócić w głowie dyrektorowi naczelnemu kartelu
stalowego panu Borońskiemu. Jeden z najbogatszych ludzi w Polsce, podobnie jak
jego siostrzeniec i wielu innych mężczyzn pracujących w przedsiębiorstwie, darzył
dziewczynę głębokim uczuciem i skrycie marzył, że ta być może kiedyś spojrzy na
niego przychylniejszym okiem. Trzeba bowiem dodać, że Zorika mimo iż natura nie
poskąpiła jej atutów, była panną nadzwyczaj skromną i wprost oznajmiała każdemu
z adoratorów, że klucz do jej serca zdobędzie wyłącznie ten, którego ona sama
pokocha.
W trakcie wspomnianego przyjęcia
dyrektor nie czuje się najlepiej. W pewnym momencie mężczyzna sięga po
filiżankę i po wypiciu łyka kawy spada z krzesła na podłogę. Obecny na sali
lekarz oznajmia, że Boroński nie żyje. Prowadzący śledztwo komisarz Marski i jego
przyjaciel, prokurator Juliusz Karyna są przekonani, że za tajemniczym zgonem
dyrektora stoi ktoś, kto feralnego dnia siedział z nim przy stoliku. Karyna,
który od pierwszej chwili także zakochuje się w Wiesnowskiej, zauważa wypadającą
z torebki dziewczyny buteleczkę z trucizną. Dokładnie takim samym środkiem
został otruty dyrektor kartelu stalowego. Mimo to Juliusz uważa, że dziewczyna
nie przyczyniła się w żadnym stopniu do śmierci swego przełożonego. Rozpoczyna
się żmudne śledztwo.
Piotr Godek to pseudonim, pod
którym ukrywała się jedna z niewielu przedwojennych polskich autorek kryminałów
- Stefania Osińska. Niemal w każdej z powieści tej autorki niezwykle istotną rolę
odgrywał wątek miłosny[1]. Tak
jest i tym razem. Zaślepiony uczuciem do głównej podejrzanej prokurator łamie
wszelkie procedury, by tylko uchronić ukochaną przed aresztowaniem. Autorka
dość luźno podchodzi w swych książkach do ścisłego przestrzegania procedur
przez przedstawicieli organów ścigania. Jej kryminały wyróżniają się natomiast
wartką akcją i solidną dawką humoru. Zgodnie z wszelkimi zasadami gatunku
czytelnikowi zręcznie podrzucane są mylne tropy. Dzięki temu osoba
odpowiedzialna za skrócenie życia dyrektora zostaje zdemaskowana dopiero na
ostatnich stronach książki. Trzeba przyznać, że powieści Piotra Godka (Stefanii
Osińskiej) niewiele ustępują dokonaniom Stanisława Wotowskiego, Adama
Nasielskiego, czy Marka Romańskiego. Polecam.
Ciężko chory węgierski bolszewik,
uciekinier z Sowietów, przebywa w szpitalu w Budapeszcie. Wie,
że jego dni są policzone i na łożu śmierci zdradza opiekującemu się nim
lekarzowi, Imre Narhwoldowi, straszną tajemnicę i daje mu na przechowanie
notes. Następnej nocy umiera, a niedługo potem zostaje zamordowany doktor
Nahrwold, na jego ciele widoczne są ślady tortur, a mieszkanie wygląda,
jakby sprawcy czegoś szukali. Po kilku dniach wdowa znajduje notes byłego
bolszewika wśród rzeczy, które jej zmarły mąż trzymał w szafce
w szpitalu. Agata Narhwold, Polka z pochodzenia, zastanawia się,
dlaczego zamordowano jej męża i czego mogli szukać mordercy w ich
mieszkaniu. Wkrótce atmosfera wokół niej zagęszcza się, postanawia przekazać
znaleziony notes policji, ale wtedy dowiaduje się czegoś zupełnie
niespodziewanego.
Na warszawskich Powązkach odbywa się pogrzeb Karola Czerskiego. Ceremonię
obserwują sowieccy agenci. Postanawiają przez kilka miesięcy śledzić Annę, aby
uzyskać pewność, że udało im się zlikwidować jej męża. Tymczasem wdowa nie jest
do końca przekonana o jego śmierci i wykorzystuje swoje zdolności
jako medium, by dowiedzieć się prawdy.
Ninon, agentka sowiecka, podczas rutynowej misji uwiedzenia mężczyzny popełnia
przypadkowo bardzo poważny błąd, czym wywołuje niezadowolenie swoich
mocodawców. Po powrocie do Berlina, gdzie pracuje dla wywiadu, stwierdza, że
ktoś ją śledzi i jednocześnie dostaje polecenie do stawienia się
w agenturze INO w Pradze. Postanawia zatrzeć za sobą ślady. OGPU
nigdy nie zapomina, ma bardzo długie ręce i jest całkowicie bezwzględne.
Sebastian Różycki, Katarzyna
Osińska-Skotak, Artur Świątek
„Zdjęcia lotnicze Polski z okresu
II wojny światowej”
Autorzy monografii podjęli próbę
ukazania różnych aspektów dotyczących zdjęć lotniczych z okresu II wojny
światowej. Przedstawiono w niej niepublikowane do tej pory informacje o
technicznych parametrach kamer lotniczych, wykonywanych przez nie zdjęciach
lotniczych i produktach pochodnych, pozyskanych w trakcie działań wojennych.
Zarysowano także problemy, jakie mogą się pojawić podczas opracowywania tych
zdjęć, aby możliwe było uzyskanie materiału o dobrej jakości kartograficznej i
wysokich walorach interpretacyjnych, co dla specjalistów spoza branży
fotogrametrycznej może być ważne i interesujące. Całość uzupełniają
niepublikowane do tej pory zdjęcia lotnicze przedstawiające wybrane miejsca w
Polsce wykonane w latach 1939–1944.
Sławomir W. Malinowski „Telewizja
Dziewcząt i Chłopców (1957–1993)”
Monografia autorstwa Sławomira W. Malinowskiego Telewizja
Dziewcząt i Chłopców (1957–1993). Historia niczym baśń z innego świata to
książka niezwykła. Mimo że jej tytuł sugeruje kronikarskie opracowanie na temat
jednej z redakcji polskiej telewizji publicznej, to w rzeczywistości jest to
opowieść (auto) biograficzna. Posiłkując się fragmentami wywiadów, publikacji
oraz dokumentów związanych z programami telewizyjnymi i audycjami radiowymi,
autor przedstawia okoliczności, w których działania i doświadczenia redaktorów
Telewizji Dziewcząt i Chłopców (TDC) wzbogaciły życie tysięcy dzieci i
młodzieży, ich rodzin, znajomych, podopiecznych w masowych akcjach. Jest to więc
wielobarwna mozaika osobistych historii, podana w formie gawędy, którą
charakteryzuje przystępność języka, lekkość stylu i czytelność przykładów.
Strukturę treści książki współtworzą dwie komplementarne części. Na pierwszą z
nich składają się rozdziały, w których mowa o pracy edukacyjnej zespołów oraz
współpracowników TDC, „Świata Młodych”, społecznych efektach ich wysiłku, a
także o ich recepcji w różnych środkach masowego komunikowania. Autor
przypomina niewątpliwie unikalne okoliczności realizacji programów dla dzieci
takich jak „Ekran z Bratkiem”, „Klub Pancernych”, „Latający Holender”,
„Niewidzialna Ręka”, „Zwierzyniec” i innych mniejszych produkcji.
Część druga to wywiady z ludźmi ekranu i nie tylko, w których
przewijają się wyjątkowe osobowości TDC, takie jak (w układzie alfabetycznym):
Artur Barciś, Bohdan Butenko, Maciej Damięcki, Bohdan Sienkiewicz, Michał
Sumiński i - oczywiście - Maciej Zimiński. Zarówno w rozdziałach o charakterze
kronikarskim, jak i w tych zawierających wywiady z gwiazdami TDC, Autor
odwołuje się do archiwalnych wydawnictw, listów od widzów, artykułów prasowych
itp., jednocześnie wyjaśniając mniej doświadczonym i młodszym czytelnikom fakty
z przeszłości charakterystyczne tylko dla PRL-owskiej rzeczywistości, a także
przybliżając w przypisach sylwetki cytowanych osób, charakterystyki
wspominanych miejsc i instytucji. Dzięki temu książka ta ma niewątpliwy walor
edukacyjny. Przybliżanie spraw tamtych lat, dziś często źle rozumianych, wręcz
deprecjonowanych w propagandzie tzw. polityki historycznej, to istotne
podejście do przeszłości, które wielu czytelnikom tej książki pozwoli odnaleźć
w niej samych siebie i z dumą oświadczyć: - Ja też to oglądałem, też byłem
członkiem tych klubów, też wraz z przyjaciółmi radośnie bawiłem się i pomagałem
innym.
Autor ukazał jasną stronę życia dzieci w PRL, dla których mimo trudności
materialnych, uczestnictwo w akcjach TDC i możliwość rozwijania swych pasji w
dobrym towarzystwie było nie tylko sposobem spędzania czasu wolnego, ale także
wartościowej edukacji, hartowania charakteru i spełniania marzeń na miarę
możliwości. Można stwierdzić, że książka ta stanowi jedyny w swoim rodzaju
oparty na faktach elementarz masowych działań edukacyjnych w przestrzeni
publicznej, podejmowanych z inicjatywy i inspiracji pełnych pasji dziennikarzy.
Autor wykazuje, jak efektywnie ludzie z pasją są w stanie zachęcić dzieci i
młodzież do działań prospołecznych, do wspólnego robienia rzeczy małych i
wielkich. W wielu miejscach tej książki zarówno Autor, jak i jego rozmówcy
podkreślają, że dziennikarze TDC nie mówili do dzieci, lecz rozmawiali z
dziećmi. Realizowali przez to korczakowski ideał traktowania dziecka jak
równoprawnego partnera w dyskusji i działaniach. [...] prof. UKW dr hab.
Przemysław Paweł Grzybowski Uniwersytet Kazimierza Wielkiego
Telewizja Dziewcząt i Chłopców (1957–1993). Historia niczym baśń z
innego świata Sławomira W. Malinowskiego obejmuje swoim zasięgiem niemal
cztery dekady historii polskich powojennych mediów. I już tylko dlatego jest
pozycją cenną i godną popularyzacji. Autor postawił sobie bardzo ambitny cel.
Podjął się komplementarnego opisu pewnego fenomenu kulturowego i medialnego,
jakim był blok programów skierowanych do dzieci i młodzieży wyprodukowanych
przez Telewizję Polską. Pomysł zrealizowany został ręką dziennikarza i
producenta filmowego, członka środowiska, który od wielu lat jest związany z
dziennikarstwem prasowym, radiowym i telewizyjnym. I właśnie ta środowiskowa
perspektywa nadaje narracji piętna wyjątkowości. Sławomir W. Malinowski
zaproponował współczesnemu odbiorcy fascynującą podróż w przeszłość
zorientowaną na przywołanie dawno wygaszonych emocji i fascynacji związanych z
percepcją komunikatów medialnych młodych ludzi. A to spojrzenie z punktu
widzenia odbiorcy uzupełnił perspektywą badacza, rekonstruktora,
dokumentalisty. Bezcenne poznawczo są partie, w których autor przywołuje opinie
dziennikarzy i osób odpowiedzialnych za emisję programów, w których zdradza się
sekrety produkcji, opowiada o warsztacie, zdradza spektakularne „wpadki”.
Dostęp do tych wartościowych źródeł mógł mieć tylko człowiek mocno wpisany w
środowisko. [...] Dr hab. Joanna Szydłowska, prof. UWM Instytut
Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w
Olsztynie
Odbieram tę książkę szczególnie mocno. Z
niesłabnącym zainteresowaniem przeczytałam maszynopis książki Telewizja
Dziewcząt i Chłopców. Podtytuł Historia niczym baśń z innego świata w
pełni oddaje moje wrażenia. Ale najważniejsze, że byłby to świat możliwy, gdyby
decydenci myśleli o społeczeństwie a nie o swojej karierze. Znamienne, że jest
to pierwsza praca wykazująca – nie tylko w sferze teoretycznej – pozytywne
oddziaływanie telewizji. [...] Pragnę podkreślić wielki talent literacki Sławomira Malinowskiego i
piękną, coraz rzadziej spotykaną polszczyznę. Prof. Maria Szyszkowska
Uniwersytet Warszawski
Krzysztof Ślusarek „Mieszkańcy
Jędrzejowa Anno Domini 1886”
Mieszkańcy Jędrzejowa Anno Domini
1886 należeli do ludzi młodych. Na ogólną liczbę 4506 osób na stałe
zamieszkujących miasto dzieci i młodzież w wieku do 19 lat stanowiły 43,41%
Odsetek dwudziestolatków wynosił natomiast 18,89% a trzydziestolatków – 13,67%.
Blisko 40% ogółu mieszkańców to ludność napływowa. Najwięcej przybyszów
pochodziło z najbliższych okolic, tj. z powiatu jędrzejowskiego oraz guberni
kieleckiej. Wśród osiedleńców najwięcej było katolików (66,16%) i wyznawców
judaizmu (32,50%). Ci pierwsi wywodzili się głównie z sąsiadujących z
Jędrzejowem gmin Raków i Prząsław, drudzy natomiast z najbliżej położonych osad
i miast, takich jak Chęciny, Wodzisław i Sobków.
Bogato ilustrowana książka „Atlas
legend” Pawła Zycha, autora popularnych „Bestiariuszy słowiańskich”, rozpoczyna
nowy cykl poświęcony polskim podaniom. Podzielona na pięć części, przedstawia
barwne historie z województw: śląskiego, opolskiego, dolnośląskiego,
lubuskiego i wielkopolskiego. Autor nie tylko przytacza opowieści
z poszczególnych miast i wiosek, lecz przenosi je także na mapy,
odwzorowując opisywane postaci, miejskie uliczki i zabytki
architektoniczne.
Dzięki lekturze można się między innymi dowiedzieć,
w którym mieście grasował afrozbójnik, skąd się wzięła nazwa Ząbkowice,
gdzie kąsał prawampir, czym zaowocowało spotkanie Władysława Łokietka
z drwalami w Puszczy Noteckiej oraz którędy przechodzi wrocławska
upiorna procesja. To wspaniała pozycja, która w zabawny i przystępny
sposób pozwoli starszym i młodszym czytelnikom na lepsze poznanie polskich
miejscowości i legend.
Paweł Zych – rocznik ‘80,
urodzony w Starachowicach, absolwent Wydziału Architektury Politechniki
Poznańskiej. Mieszka i pracuje (jako architekt) w Poznaniu. Z zamiłowania rysownik
i komiksiarz, ma na koncie kilkanaście publikacji komiksowych, w tym autorski
album „Chomik zagłady”. W 2004 otrzymał Grand Prix XV Międzynarodowego
Festiwalu Komiksów w Łodzi za pracę „Życie to nie bajka”. Od 4 lat rysuje dla
„Focus Historia" do scenariuszy S. Frąckiewicza. Lubi: architekturę
drewnianą, sarmacką Rzeczpospolitą i słowiańskie fantasy.
Naoczny świadek wspomina cztery
lata spędzone w piekle Auschwitz. Wydaje się, że o tym obozie powiedziano już
dość. Jednak wspomnienia Stanisława Głowy dowodzą, iż jest to temat
niewyczerpany. Zgłębiany nawet wielokrotnie, nigdy nie przestanie zadziwiać i
przerażać.
Głowa przeżył w KL Auschwitz
blisko cztery lata i zrobił tam swoistą „karierę”. Dzięki umiejętnościom,
obrotności, sprzyjającym okolicznościom oraz ludziom – czasem nawet wbrew sobie
– „awansował” na kolejne stanowiska. Na nich nie tylko mógł przetrwać we
względnie lepszych warunkach, ale także konspirować i obserwować, a w
ostateczności opisać funkcjonowanie różnych członów obozu, przeplatając swą
relację obrazami z życia codziennego. Autor nie oddaje oczywiście całości
obozowego życia, ale jego opis jest bardzo szeroki, a nadto rzeczowy, treściwy
i bezpośredni. Nie obawia się nazywać spraw i sprawców po imieniu. Właśnie
dzięki temu jego wspomnienia wywierają ogromne wrażenie.
Główny tekst książki uzupełnia
treść artykułów i dokumentów spisanych przez Stanisława Głowę w innym czasie.
Rozwija on w nich i pogłębia niektóre wątki obozowe. Opracowanie zilustrowano
zdjęciami z archiwów rodziny.