"Pitaval krakowski"
Stanisław Salmonowicz, Janusz Szwaja, Stanisław Waltoś "Pitaval krakowski"
Często
sięgam po powieści historyczne, lubię od czasu do czasu przeczytać dobry
kryminał, którego akcja dzieje się kilkadziesiąt lat temu. Wszystkie najlepsze
cechy tych gatunków łączy w sobie „Pitaval krakowski” Stanisława Salmonowicza,
Janusza Szwai i Stanisława Waltosia. Pitaval to zbiór relacji z głośnych przed
laty procesów sądowych. Podczas lektury „Pitavalu krakowskiego” mamy okazję
niemal trzydzieści razy zanurzyć się w przeszłość i otrzeć o dramatyczne
przeżycia dawnych mieszkańców podwawelskiego grodu.
Iście
drakońskie kary spadały bowiem już w epoce renesansu na przedstawicieli różnych
profesji. I tak niejaką Jadwigę trudniącą się nierządem wrzucono do Wisły a
służącą która zabiła swą panią skazano na upieczenie żywcem. Jedna z dawnych
Krakowianek za matkobójstwo została „utopiona w worku z zaszytym psem i kotem” a szyja niejednego cudzołożnika poczuła zimnie, stalowe
ostrze katowskiego topora.
Bulwersuje
nas dziś rozkład moralny części duchowieństwa, a tymczasem już w XVI w.
„gorszące wybryki zakonników były na porządku dziennym.” Nie gorsi od nich byli krakowscy żacy, którzy zasłynęli jako
„wielce rozpustni, lekkomyślni, knajpiarze, pijacy, oddani szpetnym chuciom,
skłonni do bitek i zabójstw.”
Nieco
obszerniejsza jest druga część Pitavalu, obejmująca sprawy kryminalne z drugiej
połowy XIX w. oraz okresu do wybuchu II wojny światowej. Możemy zapoznać się m.in.
z głośną przed laty sprawą długoletniego uwięzienia w klasztorze Karmelitanek
Bosych zakonnicy Barbary Ubryk oraz z pierwszymi, nieudanymi próbami wykrycia
zbrodniarza za pomocą telepatii, co miało miejsce w 1921 r. Po odzyskaniu
niepodległości na przestępców nie czekały aż tak wymyślne kary jak czterysta
lat wcześniej. Warto tu wspomnieć o jednej, mianowicie zabójca musiał liczyć
się z długoletnim, ciężkim więzieniem, obostrzonym twardym łożem co miesiąc oraz
ciemnicą każdego dnia w rocznicę popełnienia zbrodni.
Autorzy
wykonali olbrzymią pracę. Nie zawsze mogli dotrzeć do akt sądowych, których
wiele zaginęło podczas wojennej zawieruchy i późniejszych dziejowych zakrętów
historii, korzystali więc z roczników dawnych czasopism jak np. „Ilustrowany
Kurier codzienny,” „Kurier Poranny” czy
„Tajny Detektyw.” Publikacja zawiera kilka wkładek z fotografiami bohaterów:
ofiar, katów, miejsc i narzędzi zbrodni. Możemy spojrzeć w oczy „Pięknej Zośce”
– jednej z najsłynniejszych krakowskich modelek lat dwudziestych bestialsko
zamordowanej przez męża czy też podziwiać wystrojoną w wytworny kapelusz Marię
Ciunkiewiczową, która w latach międzywojennych zasłynęła jako jedna z
pierwszych oszustek ubezpieczeniowych. Wielu budynków przedstawionych na
fotografiach nie znajdziemy już dziś spacerując krakowskimi ulicami. Zdjęcia
pochodzą m.in. z Archiwum Miasta Krakowa, Biblioteki Jagiellońskiej, Muzeum Narodowego
w Krakowie jak również zbiorów prywatnych. Choć w wielu przypadkach nie było to
możliwe względu na brak świadków, czy też źródeł, autorzy często podejmowali
próby oceny przebiegów wydarzeń z patrząc na nie z perspektywy dnia
dzisiejszego.
Historie
przedstawione w „Pitavalu krakowskim” są wciągające niczym najlepsze powieści
kryminalne. Wielka w tym zasługa autorów, którzy potrafili przełożyć terminologię
akt sądowych na język przystępny dla każdego czytelnika, okraszając go obficie
licznymi ciekawostkami z minionych lat. Nie skąpili opisów miasta,
kamienic, wnętrz domów, obyczajów i charakterów ludzkich, tworząc barwną
kryminalną mozaikę Krakowa na przestrzeni kilku stuleci.
Wydawnictwo: Towarzystwo Autorów i
Wydawców Prac Naukowych Universitas
ISBN: 97883-242-1229-3
Rok wydania:
2010
Liczba stron:
734
Moja ocena: 6/6
-------
Prof. Janusz Szwaja i prof.
Stanisław Waltoś opowiadają o „Pitavalu krakowskim”: