Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paweł Wiliński. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paweł Wiliński. Pokaż wszystkie posty

środa, 3 czerwca 2015

„Ciechocińska macewa”



Paweł Wiliński „Ciechocińska macewa”


„Ciechocińska macewa” jest już piątą powieścią Pawła Wilińskiego wydaną w serii „Pan Samochodzik i…” przez olsztyńskie wydawnictwo Warmia. Jedna z poprzednich książek autora – „Sekret drewnianej kapliczki”[1] została doceniona przez kapitułę konkursu na najlepszą Samochodzikową Książkę 2013 r., w którym została sklasyfikowana na wysokim, piątym miejscu.[2] Paweł Wiliński lubi umieszczać akcję powieści w doskonale znanych sobie miejscach. Stąd też często jego bohater rozwiązuje skomplikowane zagadki historyczno-kryminalne w Toruniu, Włocławku oraz pobliskich miejscowościach. Tak też jest w niniejszej książce. W jednym z wywiadów autor wspomniał, że do jej napisania zainspirowała go historia cmentarza żydowskiego w Ciechocinku, zniszczonego przez żołnierzy niemieckich w czasie II wojny światowej.[3]

Schemat fabuły „Ciechocińskiej macewy” jest nieco zbliżony do innej książki autora, którą nie tak dawno przeczytałem „Dwór Artusa w Toruniu.”[4] W obydwu powieściach impulsem do zmiany wakacyjnych planów Pawła Dańca jest niespodziewane wydarzenie pośrednio związane ze śmiercią. Jak pamiętamy w „Dworze Artusa”, w trudnych do wyjaśnienia okolicznościach rozstaje się z życiem słynny pianista, natomiast w niniejszej powieści autor na tamten świat wysyła pewnego ciechocińskiego antykwariusza. W obydwu książkach na plan pierwszy wysuwa się sprawa kryminalna, spychając na dalszy zagadkę historyczną.

Nim jednak pan Edward Różycki spojrzał w twarz św. Piotra, zdążył dotrzeć do niewielkiego pokoiku w Ministerstwie Kultury i Sztuki, zajmowanego przez detektywa specjalizującego się w poszukiwaniu zaginionych zabytków. To wspomniany wcześniej Paweł Daniec. Różycki opowiada mu historię o odnalezieniu przez pewnego osobnika macewy z cmentarza żydowskiego. Obiekt jest unikatem, dotychczas uważano bowiem, że nie zachowała się żadna macewa z ciechocińskiego kirkutu. Posiadacz macewy zamierzał ją sprzedać za niebagatelną sumę stu tysięcy zł. Nie znalazł  jednak kupca i wkrótce ślad po nim zaginął. Pan Edward prosi naszego bohatera, aby przyjechał do Ciechocinka i spróbował odnaleźć tajemniczego handlarza. Sytuacja w ministerstwie sprawia jednak, że Daniec nie może natychmiast zająć się sprawą, lecz obiecuje przyjechać za dwa tygodnie. Niestety wkrótce po spotkaniu muzealnik słyszy przykry komunikat radiowy, z którego wynika że antykwariusz popełnił samobójstwo. Daniec zaczyna podejrzewać, że za samobójstwem Edward Różyckiego coś się kryje. Odbiera telefon od siostry zmarłego, która chce aby pomógł jej wyjaśnić sprawę śmierci brata, po czym wyjeżdża do słynnego nadwiślańskiego uzdrowiska.

Autor starał się dopracować wszelkie detale powieści. Jeśli bohaterowie gotują obiad, nie jest on określony tylko jednym słowem – „pyszny”, ale nad stołem unosi się zapach gotowanego mięsa, pietruszki i przypraw. Znacznie mniej jest także w książce „encyklopedycznych” wstawek historycznych, niekoniecznie mających istotny wpływ na przebieg akcji. Wśród postaci występujących na kartach książki pojawiają się tradycyjnie piękna kobieta i dwójka nastolatków a razem z nimi pretekst do wplecenia w fabułę kilku moralizujących pogadanek. Jak widzimy, pod tym względem Paweł Daniec nie odbiega zbytnio od pana Tomasza. Dynamiczna, wartka akcja powieści rozgrywa się niemal w całości w Ciechocinku i najbliższych okolicach. Bohater ma także okazję sprawdzić jak sprawuje się wehikuł, kiedy po długiej przerwie zanurzy się w wartkim nurcie rzeki. Niestety przysnęli nieco redaktorzy w wydawnictwie i nie poprawili kilkunastu błędów literowych w tekście. Z trzech powieści Pawła Wilińskiego wydanych w samochodzikowej serii, które dotychczas przeczytałem „Ciechocińską macewę” umieściłbym na drugim miejscu, zaraz za „Dworem Artusa w Toruniu” a przed „Sekretem drewnianej kapliczki.” Polecam.


Wydawnictwo: Warmia
Seria wydawnicza: Pan Samochodzik i …
ISBN: 978-83-60586-45-7
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 175


czwartek, 23 kwietnia 2015

„Dwór Artusa w Toruniu”




Paweł Wiliński „Dwór Artusa w Toruniu”


W Ministerstwie Kultury i Sztuki istnieje komórka, do której zadań należy poszukiwanie zaginionych dzieł sztuki. Jedynym jej pracownikiem jest Paweł Daniec, bohater powieści „Dwór Artusa w Toruniu.” Kiedy pewnego letniego poranka do biura zajmowanego przez Pawła wchodzi sekretarka z prośbą aby zgłosił się do gabinetu wiceministra, zdziwiony urzędnik jest pełen nienajlepszych przeczuć. Wkrótce potem dowiaduje się, że przełożony ma dla niego bardzo nietypowe zlecenie. Daniec ma reprezentować ministerstwo na uroczystych obchodach osiemdziesięciolecia urodzin znanego pianisty Ambrożego Bilewicza. Recital artysty zostanie zorganizowany w toruńskim Dworze Artusa. Kilka dni później Paweł Daniec wsiada do wehikułu i wyrusza do malowniczego nadwiślańskiego grodu.

Nie jest mu jednak dane wysłuchać koncertu Bilewicza. Niestety, tuż przed występem muzyk w zagadkowych okolicznościach rozstaje się z życiem. Na domiar złego, ktoś kradnie obraz utalentowanego, młodego malarza ze znajdującej się w tym samym budynku galerii. Po sekcji zwłok, która wykazała, że przyczyną śmierci pianisty był atak serca, miejscowa policja umarza śledztwo. Podkomisarz Palka jest jednak przekonany, że ktoś przyczynił się do zgonu Bilewicza. Prosi więc Dańca o pomoc w rozwiązaniu zagadki jego śmierci, a w zasadzie zleca mu prowadzenie nieformalnego śledztwa w tej sprawie.

„Dwór Artusa w Toruniu” to druga książka Pawła Wilińskiego wydana w „samochodzikowej serii,” z którą miałem okazję spędzić kilka wieczorów. W ubiegłym roku autor przyznał w wywiadzie, że to najlepsza powieść w jego dotychczasowym dorobku.[1] Być może tak jest, choć inna jego książka, którą przeczytałem („Sekret drewnianej kapliczki”) również zasługuje na wysoką ocenę.[2] Trzeba jednak przyznać, że autorowi udało się sprawić czytelnikom dość dużą niespodziankę. Zamiast spodziewanych żmudnych i pełnych niebezpieczeństw poszukiwań dóbr kultury ukrytych w latach ostatniej wojny, osią fabuły jest nieformalne śledztwo związane z tajemniczą śmiercią wirtuoza klawiatury, prowadzone oczywiście przez detektywa-muzealnika z Warszawy.

Powieść jest także zaproszeniem do urokliwego Torunia, którego uliczkami spacerujemy wraz z bohaterami książki. Paweł Wiliński znalazł miejsce na przedstawienie rysów historycznych wielu zabytkowych obiektów, w sąsiedztwie których pojawiają się postacie występujące na kartach książki. Myślę, że część tych opisów można by pominąć, a część skrócić bez większego uszczerbku dla rozwoju fabuły. Musimy także przymknąć oko na zalążek powieści, czyli na fakt powierzenia zwykłemu ministerialnemu urzędnikowi nieformalnego śledztwa w sprawie kryminalnej. Zapewne żaden policjant nigdy by tego nie uczynił, a jeśli znalazłby się taki ryzykant, byłby to zapewne ostatni dzień jego kariery zawodowej.

Mimo to trzeba przyznać, że w powieści nie brakuje składników dzięki którym chętnie sięgamy po powieści Zbigniewa Nienackiego oraz jego licznych kontynuatorów. W towarzystwie Pawła pojawiają się piękne kobiety. Nie brakuje pościgu, porwań, szczypty humoru. Paweł Daniec jest tu sympatyczną, choć rozbrajająco naiwną postacią, bardzo podobną do swego słynnego poprzednika i mentora Tomasza NN. To obok ciepłego, nastrojowego klimatu, chyba jeden z największych plusów niniejszej książki.  Choć de facto „Dwór Artusa w Toruniu” jest powieścią kryminalną, to jednak zdradzę, że imponująca budowla nie jest jedynie miejscem śmierci Ambrożego Bilewicza, lecz skrywa także historyczną zagadkę, z której rozwiązaniem będą musieli zmierzyć się bohaterowie powieści. Polecam.


Wydawnictwo: Warmia
Seria wydawnicza: Pan Samochodzik i …
ISBN: 978-83-60586-42-6
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 170


środa, 15 października 2014

Siedem pytań do Pawła Wilińskiego



PAWEŁ WILIŃSKI, autor książek przygodowych. Jego powieść „Sekret drewnianej kapliczki” zajęła 5 miejsce w finale konkursu na najlepszą samochodzikową książkę 2013 roku organizowanego przez Forum Miłośników Pana Samochodzika.




ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Twoja powieść znalazła się w piątce najlepszych „samochodzikowych” książek 2013 roku. Czy czytałeś inne zgłoszone do konkursu książki, a jeśli tak, która z nich wg Ciebie zasłużyła na zwycięstwo w konkursie?

PAWEŁ WILIŃSKI: Czytałem powieści Andrzeja Irskiego oraz podczytywałem fragmenty „Perły Będzina” Emilii Nowak. Trochę znam także twórczość Petka, ale zgłoszonego do konkursu „Zaklęcia dla Golema” nie miałem okazji przeczytać… Myślę, że wybór „Duchów piramidy w Rapie” Irskiego jest jak najbardziej zasłużony; wszystkie książki autora w „samochodzikowym” klimacie trzymają stały, wysoki poziom, są bardzo interesujące jeśli chodzi o fabułę i styl. Powieść „Duchy piramidy w Rapie” jak najbardziej zasłużyła na ten tytuł, bo najlepiej oddaje – nomen omen – ducha dawnych powieści Nienackiego.

ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: W jednym z rozdziałów „Sekretu drewnianej kapliczki” Paweł Daniec z nostalgią wspomina swoje letnie wizyty u dziadków. Czy pisząc ten rozdział posiłkowałeś się własnymi przeżyciami z dawnych wakacyjnych wypraw na wieś?

PAWEŁ WILIŃSKI: Poniekąd tak, choć do napisania tego rozdziału posłużyły mi pewne obserwacje, a nie wspomnienia. Ów fragment był kiedyś opowiadaniem w zupełnie innym klimacie – chciałem napisać coś w stylu, nazwijmy to, „wiejskiego horroru”. Oczywiście Czytelników „samochodzików” nie chcę narażać na palpitacje serca, bo konwencja mi na to nie pozwala, więc rozdział nie kończy się wylewem litrów krwi i napadem strzyg… Druga sprawa – chciałem nadać Pawłowi Dańcowi bardziej „ludzki” charakter. W wielu książkach niemal zupełnie nie pisze się o tym, co czuje czy w jaki sposób myśli i przeżywa – trochę mi tego zawsze brakowało, więc postanowiłem to napisać po swojemu.

ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Jesteś autorem trzech książek przygodowych („Sekret drewnianej kapliczki,” „Pałac w Samostrzelu” i „Wieczne miasto”) wydanych przez „Warmię.” Jakie są Twoje dalsze plany pisarskie: kolejny tom przygód Pawła Dańca, czy może korci Cię napisanie „całkowicie własnej” powieści?

PAWEŁ WILIŃSKI: W listopadzie lub na początku grudnia ukaże się „Dwór Artusa w Toruniu”. Tę książkę uważam za najlepszą, jaką napisałem. Będą przygody małoletnich przyjaciół Pawła, pewnego toruńskiego profesora i niesympatycznej przewodniczki turystycznej. Będzie także duże śledztwo, kryminalna historia z muzyką w tle, ale myślę, że napisana dość lekko. Jak to odbiorą Czytelnicy? Trudno powiedzieć. Zawsze staram się pisać jak najlepiej potrafię, ale, jak to w życiu bywa, nie zawsze wszystkim to odpowiada. Co do „własnej” powieści – tak, mam taką w planach. Nie będzie to jednak książka stricte przygodowa, ponieważ bardzo chciałbym pisać kryminały z elementami science-fiction albo horrory. Mam w planach taką powieść, nawet kilkanaście stron napisałem, ale niestety, brak czasu nie pozwala mi pisać tyle, ile bym chciał.


ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Jaka jest Twoja ulubiona polska powieść przygodowa?

PAWEŁ WILIŃSKI: Mam dwie ulubione powieści przygodowe. To „Pan Samochodzik i Wyspa Złoczyńców” Nienackiego oraz „Naprzód, Wspaniali!” Niziurskiego. Kiedy byłem dzieckiem, zaczytywałem się w obu tych autorach, choć przyznam, że lepiej czytało mi się Niziurskiego. Może to wynika ze specyficznego języka, jakim posługiwał się autor? Albo z nieraz absurdalnych przygód głównych bohaterów? Nie wiem.

ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Czy zdarza Ci się po latach wracać do książek z dzieciństwa?

PAWEŁ WILIŃSKI: Czasami zdarza mi się zajrzeć do „samochodzików” (również kontynuacji). Czytam Olszakowskiego, Niemirskiego, a także powieści Alfreda Szklarskiego o Tomku Wilmowskim. Bardzo lubię „Koniec wakacji” Janusza Domagalika – ta książka to również jedna z moich ulubionych powieści. Książkami mojego dzieciństwa były jednak przede wszystkim powieści dla dorosłych – przeczytałem mnóstwo Stephena Kinga, Andrzeja Pilipiuka, Stanisława Grzesiuka, Dana Browna czy Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.

ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Przed napisaniem samochodzikowej „trylogii” nagrałeś dwie płyty z muzyką rap. Co sprawia Ci większą twórczość przyjemność: pisanie, czy komponowanie? I ciąg dalszy pytania: skąd taki przeskok: od rapu do literatury?

PAWEŁ WILIŃSKI: Ujmijmy to tak: pisać zacząłem wcześniej, bo w wieku około 10 lat i ta przygoda trwa do dziś. Nieco później zainteresowałem się muzyką i akurat ta pasja raz jest, raz jej nie ma. Tak czy siak, jedno i drugie sprawia mi radość od wielu lat, choć fakt faktem, w rapie udało mi się szybciej „błysnąć”, przez co ludzie odbierają to jako ów „przeskok”. Napisanie powieści było jednak moim marzeniem od lat i 2 lata temu podjąłem decyzję, że najwyższy czas wreszcie to zrobić. Moje zainteresowania nie są jakimś ewenementem; na gitarze w zespole gra Stephen King, Jo Nesbo w rockowej kapeli również gra od lat i nawet w przerwach od pisania jeździ w długie trasy koncertowe po świecie. 2 solowe płyty z muzyką pop nagrał również Dan Brown, choć akurat on dziś się tego wstydzi. Ja nie. Obecnie skupiam się jednak przede wszystkim na pisaniu prozy.

ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: We wrześniu minęła dwudziesta rocznica śmierci Zbigniewa Nienackiego. W tym czasie różni autorzy napisali ponad sto tomów kontynuacji przygód Pana Samochodzika. Ktoś te książki więc czyta, skoro opłaca się je wydawać. Największe forum internetowe poświęcone tej postaci literackiej skupia już ponad tysiąc zarejestrowanych użytkowników. Co takiego mają w sobie powieści Nienackiego, że mimo upływu lat wciąż sięga po nie tak duże grono czytelników?

PAWEŁ WILIŃSKI: Myślę, że brak dziś tak dobrych książek przygodowych, jakie pisano przed laty. Wiem to z doświadczenia, bo sam jako dziecko wolałem czytać powieści Niziurskiego czy Nienackiego, których akcja rozgrywała się w czasach, kiedy mnie nie było nawet na świecie. Po drugie, część czytelników zapewne tęskni za swoim dzieciństwem, za latami, kiedy wszystko było prostsze i wolniejsze… „Samochodziki” pozwalają na chwilę zatopić się w świecie, gdzie źli są źli, a dobrzy są dobrzy – i dobro zawsze zwycięża. Pan Tomasz nie przeklina, jest prawym obywatelem, szanuje kobiety, ma poczucie humoru i potrafi wyjść z najgorszych kłopotów. Jak więc go nie lubić?

ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych literackich sukcesów.





wtorek, 7 października 2014

„Sekret drewnianej kapliczki”




Paweł Wiliński „Sekret drewnianej kapliczki”


Nie wszyscy są stworzeni do pracy za biurkiem. Jednym z tych, którzy odczuwają głęboki wstręt do papierkowej roboty jest urzędnik Ministerstwa Kultury i Sztuki zajmujący się poszukiwaniem zaginionych dzieł sztuki – Paweł Daniec. Dlatego co roku z utęsknieniem oczekuje wakacji, podczas których może wreszcie odpocząć nad ulubionymi mazurskimi jeziorami. Ale kiedy w lipcu 2014 roku wraz oddanym mu pod opiekę synem swego przyjaciela, jedenastoletnim Antkiem wsiada do wehikułu z zamiarem wyjazdu nad Jezioro Nidzkie, nie przypuszcza, że tym razem dwutygodniowy urlop spędzi w zupełnie innym miejscu.

A wszystko to za sprawą spotkanej nieopodal Włocławka młodej autostopowiczki. Paweł z Antkiem postanawiają pomóc Magdzie i podwieźć ją do domu w Kosinowie. Rodzice dziewczyny rewanżują się za przysługę obiadem. Ojciec Magdy, miejscowy nauczyciel i pasjonat historii opowiada Pawłowi historię sprzed II wojny światowej. Opowieść dotyczy zbezczeszczenia przez dwóch przestępców starej kapliczki i odnalezienia przez nich schowanego w niej tajemniczego skarbu. Skarb ów zostaje ponownie ukryty i po dziś dzień nikt nie natrafił na wiadomość o jego dalszych losach. Możemy się łatwo domyślić, że to jest właśnie moment, w którym Paweł Daniec stoczy wewnętrzną walkę, a chęć rozwiązania historycznej zagadki wygra z marzeniami o błogim leniuchowaniu nad błękitnymi taflami mazurskich akwenów.



Województwo włocławskie. Pocztówka z pierwszej połowy lat 80-tych ubiegłego wieku. 
(Archiwum Zapomnianej Biblioteki)


„Sekret drewnianej kapliczki” to jedna z lepszych kontynuacji przygód Pana Samochodzika jakie czytałem. Gwoli sprawiedliwości przyznam jednak, że zbyt często po owe kontynuacje nie sięgam. Paweł Daniec wykreowany przez Pawła Wilińskiego na szczęście nie wykorzystuje nadzwyczajnych umiejętności, z których słynął w wydawanych przed laty kontynuacjach. Dzięki temu w powieści niemal nie ma przemocy, strzelanin i okładania się pięściami. Bohaterowie starają się odnaleźć nić prowadzącą do skarbu wykorzystując jedynie szare komórki. Muszę jednak zauważyć, że część informacji historycznych wplecionych w wartką fabułę jest chyba zupełnie zbyteczna i może nieco nużyć czytelnika. Ta solidna warsztatowo powieść zapewne zyskała  by także przez nieco solidniejsze okraszenie dialogów pierwiastkami humorystycznymi.

Na uwagę zasługują natomiast postacie drugoplanowe z krewką mieszkanką Kosinowa, panią Lucyną na czele. Autor pokusił się również o wprowadzenie do powieści naprawdę groźnego przeciwnika dla głównego bohatera. Klimatyczne sceny w lesie, czy przy ognisku sprawiają, że nie odczuwamy niedosytu z powodu braku takowych umiejscowionych w Krainie Wielkich Jezior. Zapomniałbym dodać, że Paweł Daniec ma w powieści okazję do przetestowania możliwości swego pojazdu w rwącym nurcie Wisły.

Paweł Wiliński pozytywnie mnie zaskoczył, rezygnując z wysłania Dańca na Mazury i decydując się na umieszczenie akcji powieści w dość mało wyeksploatowanych przez pisarzy okolicach. To chyba dobry kierunek i warto aby pozostali kontynuatorzy podjęli wyzwanie zabierając czytelników w inne zapomniane zakątki naszego uroczego kraju.

Powieść „Sekret drewnianej kapliczki” została zgłoszona do konkursu na najlepszą samochodzikową książkę 2013 r. organizowanego przez Forum Miłośników Pana Samochodzika. W finale konkursu zajęła 5 miejsce. Polecam.


Wydawnictwo: Warmia
Seria wydawnicza: Pan Samochodzik i …
ISBN: 978-83-60586-33-4
Rok wydania: 2013

Liczba stron: 166