"Prawda to marny interes, a policja wie tylko tyle, ile jej ludzie powiedzą"
Jacek Matecki "Prawda to marny interes, a policja wie tylko tyle, ile jej ludzie powiedzą"
Posępna, mroczna warszawska
dzielnica żydowska jest tłem znakomitej powieści Jacka Mateckiego o
rozbudowanym tytule „Prawda to marny interes, a policja wie tylko
tyle, ile jej ludzie powiedzą.” Nie tylko tytuł książki jest rozbudowany. Wielowątkowa,
wartka akcja, kilkudziesięciu bohaterów, kilka trupów, kilku podejrzanych oraz
znakomicie oddany klimat dawnej stolicy gwarantuje
Czytelnikowi, że wieczory spędzone przy lekturze książki dostarczą wielu
emocji.
Jest rok 1909. Na
ulicach Warszawy znajdowane są zwłoki młodych żydowskich dziewcząt. Morderca
zabija w piątki. Przedstawiciele carskich organów ścigania nie potrafią znaleźć
prawdziwego motywu zbrodni. Nie biorą poważnie pod uwagę mordu rytualnego i
odpowiedzialnością za zbrodnie usiłują obarczyć m.in. przywódcę organizacji
spiskowej.
Każdy z nich, czy
to sędzia, czy też podrzędny policjant usiłuje wykorzystać te sprawę do przeforsowania swoich własnych interesów. Sędzia śledczy Piotr Wolfowicz Blüchert zawiera umowę z ojcem jednej z zamordowanych młodych kobiet,
bogatym kupcem Chaimem Prewesem. Za kilka tysięcy rubli zobowiązuje się
odnaleźć mordercę. Jest mu obojętne, kto nim będzie. Dla pieniędzy gotów jest wysłać
na szubienicę nawet najlepszego przyjaciela, gdyby go oczywiście miał.
Ale w powieści Jacka Mateckiego każdy jest zdany tylko na siebie, a wyraz
przyjaźń nie pojawia się w słowniku żadnego z bohaterów. Nikomu nie można
zaufać. Policjanci zamiast tropić przestępców toczą walkę między sobą. O to aby
lepiej wypaść w oczach przełożonych, podgryźć gałąź na której siedzi niewygodny
kolega, czy też wyłudzić choć parę rubli. Każdy na każdego ma jakiegoś haka, a
życie ludzkie jest niemal bezwartościowe.
Więzienie, dom
publiczny, gabinety policyjnych dygnitarzy, meliny pijackie, knajpy, prosektorium,
zapyziałe, nędzne klitki w odrapanych kamienicach to tylko niektóre z miejsc, w
których umiejscowił akcję swej powieści Jacek Matecki. Z bohaterami trudno się
identyfikować. To w większości skorumpowane kanalie bez żadnych skrupułów. No
może jeden z nich, wplątany przypadkowo w tryby maszyny śledczej, młody żydowski
dziennikarz Adam Warszawski jest nie do końca zepsutym osobnikiem,
który z pewną naiwnością prowadził będzie własne śledztwo łudząc się, że uda mu się pomóc doprowadzić przed oblicze
sprawiedliwości prawdziwego sprawcę seryjnych mordów.
„Prawda to marny interes, a policja wie tylko tyle, ile jej ludzie powiedzą” to pierwsza
powieść Jacka Mateckiego wydana przez niego pod własnym nazwiskiem. Jak
dowiadujemy się z krótkiej informacji zamieszczonej na wewnętrznej stronie
okładki, trzy pierwsze książki Auror napisał jako „murzyn.” Mam nadzieję, że na
jego kolejną powieść pod własnym nazwiskiem nie będziemy musieli zbyt długo
czekać. A tymczasem polecam lekturę niniejszej książki. Ta niemal epicka
powieść zadowoli najbardziej wybrednych koneserów polskich kryminałów retro.
Wydawnictwo: Trio
ISBN: 978-83-7436-330-3
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 322
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 322
Moja ocena: 6/6