Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tajemnica Belwederu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tajemnica Belwederu. Pokaż wszystkie posty

środa, 17 grudnia 2014

„Tajemnica Belwederu”




Ludwik M. Kurnatowski „Tajemnica Belwederu”


Wielu autorów przedwojennych powieści kryminalnych wykorzystywało w pracy pisarskiej swe doświadczenie zawodowe. Rafał Scherman bywał wzywany do sądów celem wydawania ekspertyz grafologicznych,  Leo Belmont pracował jako adwokat a Stanisław Wotowski studiował prawo, robił karierę w policji by wreszcie otworzyć biuro detektywistyczne. Po lekturze „Tajemnicy Belwederu” do tej trójki mogę dopisać również nadkomisarza Ludwika M. Kurnatowskiego, zastępcę Naczelnika Urzędu Śledczego w Warszawie, który po przejściu na emeryturę spisał swoje przeżycia z okresu pracy w policji carskiej a później polskiej Policji Państwowej.

„Tajemnica Belwederu” jest zbiorem pięciu historii kryminalnych z życia przedwojennego polskiego policjanta. Książkę otwiera opowiadanie tytułowe, w którym to Kurnatowski na prośbę władz carskich pomaga wyśledzić włamywaczy, którzy rozpruli kasę ogniotrwałą i skradli tajne dokumenty, szyfry oraz plany mobilizacyjne z Belwederu. W pałacu mieścił się wówczas „wydział szpiegostwa zagranicznego.” Akcja opowiadania rozgrywa się wiosną 1907 r. Kilka lat później nasz policjant został oddelegowany do rozwiązania niezwykle trudnej sprawy bandy złodziei usypiających i okradających podróżnych w pociągach. W celu wykrycia opryszków Kurnatowski udał się nawet do Petersburga. Historię tego mozolnego śledztwa znajdziemy w opowiadaniu „Szpilka z trupią główką.”

„Salonowy bandyta” to opowieść o sutenerze, szantażyście, oszuście i uwodzicielu Józefie Rudyckim, który to osobnik rozkochiwał w sobie kobiety i wyłudzał od nich majątek. W kolejnej historii Ludwik Kurnatowski przedstawił dramatyczny pościg za warszawskim bandytą Wiktorem Zielińskim. Rok 1917 zastał zaś pana Ludwika w Rosji. Pokłosiem tego pobytu jest ostatnie opowiadanie pt. „Upiór w pasiece,” w którym pomaga miejscowym policjantom rozwiązać zagadkę zabójstwa pewnego staruszka.

Z opowiadań Kurnatowskiego możemy wyłowić wiele „złotych myśli,” z których mogliby skorzystać policjanci raczkujący dopiero w pracy policyjnej. Przedwojenny policjant mógł dowiedzieć się z nich m.in. że „każdy urzędnik służby bezpieczeństwa winien zwracać jak najbaczniejszą uwagę na każdy najdrobniejszy nawet szczegół i w rozumowaniu swym zachować ścisłą indywidualność, pod żadnym zaś pozorem nie powinien pozwolić sobie narzucić gotowego zdania, czy to lekarza, czy to sędziego lub kolegi po fachu.”[1]

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniach zebranych w książce rzeczywiście miały miejsce. Autor przedstawia siebie jako inteligentnego i odważnego policjanta, z którym liczą się nawet wyżsi urzędnicy carscy. Rzadko zdarzają mu się pomyłki, a kiedy trafi na właściwy trop wtedy żaden przestępca nie może czuć się bezpiecznie i nie jest w stanie przed nim się schronić. Nie wiem w jakim stopniu wspomnienia policjanta były w późniejszych latach opracowywane, w każdym razie trzeba przyznać, że w Kurnatowskim drzemał talent literacki, a zbiór jego opowiadań przeczytałem z nie mniejszą przyjemnością niż książki Aleksandra Błażejowskiego czy Stanisława Wotowskiego. Polecam.


Wydawca: CM
Seria wydawnicza: Kryminały przedwojennej Warszawy
ISBN: 978-83-63424-26-8
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 192




[1] Ludwik M. Kurnatowski „Tajemnica Belwederu,” s. 155.