"Walizka z milionami"
Jerzy Edigey "Walizka z milionami"
Łowicz. Szary, deszczowy poranek.
Pracownicy miejscowego Banku Spółdzielczego nie przypuszczali, że ponury dzień
przyniesie im tyle wrażeń. Dwa strzały w sufit. Napad. Ręce w górze. Zamaskowani
napastnicy wchodzą do skarbca i opróżniają kasy. Rabowane banknoty wkładają do
tytułowej walizy. Waliza jest bardzo ciężka. Nic dziwnego, wciśnięto do niej
ponad 4 miliony złotych. Przestępcy zamykają personel w banku i odjeżdżają w
niewiadomym kierunku. Wszystko potoczyło się tak jak zaplanowali. W tym
momencie pracownicy mogą odetchnąć z ulgą. Ich rola w książce się kończy.
Natomiast rabusie przekonają się wkrótce, że nie ma napadów idealnych. Nie
zdają sobie sprawy, że być może nie będzie im dane cieszyć się łupem. W tym
momencie tylko jedna osoba wie, jakie czekają ich kłopoty. Jest nią Jerzy
Edigey.
Autor powieści sprawił, że
czterech bandytów po dokonaniu przestępstwa udało się nad rzekę. Doszło między
nimi do kłótni. Organizator napadu zażądał większej doli niż wcześniej ustalili.
Pozostała trójka nie zgodziła się na jego propozycję. W szarpaninie ginie
przypadkowo szef bandy. Zabiera ze sobą do grobu także tajemnicę o miejscu ukrycia walizki z łupem. Wspólnicy
rozpoczynają nerwowe i dramatyczne poszukiwania schowka z milionami. Muszą się
spieszyć. Milicja znajduje bowiem ciało ofiary i wiąże tę sprawę z napadem w Łowiczu. Podobnie jak w powieści „Szklanka czystej wody,” którą nie tak dawno
recenzowałem dochodzenie prowadził będzie major Kaczanowski.
Z książki „Walizka z milionami” możemy
wyłowić kilka ciekawostek z lat 70-tych. Dowiadujemy się np. jakim rarytasem
były paski klinowe do fiatów. W punktach sprzedaży „Motozbytu” nie można ich
było kupić od trzech lat. „Życie Warszawy” ze względu na licznie zamieszczane
nekrologi nazywano „organem nieboszczyków.” W jednym miejscu autor jednak trochę
wyprzedził postęp technologiczny - pisząc o rewizji podczas której „zastosowano
bardzo czułe przyrządy wykrywające najdrobniejsze metalowe przedmioty do
głębokości kilku metrów w ziemi.”
Jerzy Edigey mimo iż swą pierwszą
powieść napisał w wieku 51 lat, ma na koncie ponad 40 książek kryminalnych oraz
cztery historyczno-przygodowe. Z pewnością powiększyłby swój dorobek, gdyby nie
zginął tragicznie w wypadku samochodowym w 1983 r. Na podstawie trzech powieści
kryminalnych Edigeya („Baba-Jaga gubi
trop,” „Wagon Pocztowy GM 38552” oraz „Strzał na dancingu”) powstały
scenariusze odcinków serialu „07 zgłoś się.” „Walizka z milionami” to również
dobry materiał na scenariusz filmowy.
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria wydawnicza: Jamnik
Rok wydania: 1975
Liczba stron: 255
Rok wydania: 1975
Liczba stron: 255
Moja ocena: 4+/6