Kazimierz Piekarczyk „Skarby na Czorsztynie”
Pośród pracowników przedwojennej „Gazety
Poznańskiej” i „Dziennika Poznańskiego” można znaleźć autorów specjalizujących się
w literaturze dziecięcej i młodzieżowej. Redakcje tych pism, jak i wielu innych
w owych czasach, przygotowywały dodatki kierowane do najmłodszych czytelników. W
„Naszym Dzienniczku”, tygodniowym dodatku do Dziennika Poznańskiego drukowano na
przykład bardzo dobrą książkę przygodową „Rycerze Wielkiej Przygody”, napisaną
przez zapomnianą już dziś Wandę Polankiewicz[1]. Jej
starszy o kilkanaście lat redakcyjny kolega Kazimierz Piekarczyk (1901-1939),
zasłynął jako autor powieści harcerskich. Wydał m.in. książki „Czego się Kuba
od harcerzy nauczył”, „Tajemnica ruin”, „Węzeł na chustce”, „Wnuczka trębacza z
Wieży Mariackiej” oraz „Skarby na Czorsztynie”
[2] Ta
ostatnia, napisana około 1927 r., doczekała się przed wybuchem II wojny
światowej aż trzech wydań[3]. Właśnie
wydanie trzecie, z 1932 r., po długich poszukiwaniach trafiło do mojej
biblioteczki.
„Skarby na Czorsztynie” to
opowieść o gromadce harcerzy wędrujących przez malownicze podgórskie tereny. Młodzieńcy
zatrzymują się w małym dworku, w którym zamieszkuje ich dobry kolega, Bronek. W
posiadaniu rodziny Bronka znajduje się różaniec przywieziony z wojny przez ojca
chłopca. Należący niegdyś do pustelnika różaniec składa się z różnokolorowych gałek,
do których przytwierdzona jest miedziana blaszka. Odgadnięcie szyfru wybitego
na blaszce może pomóc w odnalezieniu skarbu ukrytego gdzieś w ruinach zamku w
Czorsztynie. Harcerze postanawiają spróbować szczęścia. Zamierzają rozwikłać
łamigłówkę i odszukać miejsce, w którym zakopany jest skarb. Chłopcy śledzą
podejrzanie zachowujących się mężczyzn. Podsłuchują rozmowę, z której wynika,
że złoczyńcy zamierzają ukraść różaniec i samemu dobrać się do skarbów.
W powieści Kazimierza Piekarczyka
splata się kilka wątków. Oprócz głównego, jakim jest poszukiwanie ukrytego
depozytu, autor ukazuje dramatyczne historie rodzinne a całość okrasza
niewielką dawką ciekawostek historycznych oraz akcentów
patriotyczno-religijnych. Na szczęście akcenty te nie przysłaniają wątku przygodowego.
Na kartach książki pojawia się cały szereg postaci: dobroduszna gospodyni,
pewien dwuznacznie zachowujący się urwis, wędrujący w taborze Cyganie oraz
oczywiście czarny charakter.
Pod względem literackim i
językowym daleko niniejszej książce do wspomnianych wyżej „Rycerzy Wielkiej
przygody”. Konstrukcja powieści momentami jest naiwna i schematyczna, zawiera
również kilka uproszczeń, których rozwinięcie mogłoby znacznie uatrakcyjnić
fabułę. W trakcie lektury można odnieść wrażenie, że książka została napisana w
schyłkowych latach XIX wieku. „Skarby na Czorsztynie” nie wytrzymały próby
czasu. Dla współczesnego młodego czytelnika utwór ten będzie zapewne w wielu
punktach niezrozumiały i może stanowić ciekawostkę jedynie dla garstki
miłośników przedwojennej literatury przygodowej, do których i ja się zaliczam.
Kazimierz Piekarczyk był
dziadkiem związanego przez lata z zespołem TSA muzyka Marka Piekarczyka. Pisarz
i dziennikarz poległ w pierwszych dniach września 1939 r. Pochowano go razem 25
żołnierzami w mogile zbiorowej w Wilczynie k. Konina. Po zakończeniu wojny jego
książki nie były wznawiane. Jedynym wyjątkiem jest powieść „Węzeł na chustce”,
której reprint ukazał się w 1999 r. dzięki zaangażowaniu Fundacji Rozwoju
Miasta Poznania.
Wydawca: Dom Książki Polskiej. Warszawa
Rok wydania: 1932
Liczba stron: 166
[3] Różne
drobiazgi literackie, a nie wykluczone, że i dłuższe opowiadania pana
Kazimierza można znaleźć w archiwalnych dodatkach do poznańskich gazet.