Adam Węgłowski, autor powieści
kryminalnych
1. ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Na
kartach powieści „Krew Habsburgów” splata się kilka wątków. W pewnym momencie
pojawiają się nawet sceny rodem z powieści awanturniczych. Co było najciekawsze,
a co najtrudniejsze w pracy nad tą książką?
ADAM WĘGŁOWSKI: Najciekawsze było
obserwowanie, jak bohaterowie powieści zaczynają żyć własnym życiem. To znaczy
nie chcą postępować według moich planów! Okazuje się, że to, co uknułem, nagle
przestaje przystawać do ich charakteru, staje się niewiarygodne. Na przykład:
Kamil Kord nie jest superbohaterem. Nie powali nagle bandy przeciwników, nawet
nie przyjdzie mu to do głowy, bo jest realistą. Jeśli sobie wyobrażałem, że tak
wybrnie z niebezpieczeństwa, to się myliłem. I trzeba wtedy główkować, co
dalej, w którą pójść stronę. To właśnie bywa najtrudniejsze. Wybranie właściwej
drogi, która zgodna będzie z charakterystyką postaci i jej doświadczeniami, a
jednocześnie współgrać będzie z intrygą, nastrojem i wszystkimi wątkami
powieści.
2. W czasie pracy nad trzema
powieściami kryminalnymi, których akcja rozgrywa się przed ponad wiekiem, zapewne
wiele czasu poświęcił Pan na poszukiwanie źródeł, które mogłyby być pomocne w
wiarygodnym przedstawieniu klimatu epoki. Proszę opowiedzieć o tym etapie pracy
nad książkami.
Tak, oczywiście. Długie godziny spędziłem
w bibliotekach i na internecie, korzystając z dostępnych tam starych gazet i
książek. Swoją drogą, cyfrowe biblioteki bardzo ułatwiają dotarcie do
XIX-wiecznej prasy i lepsze poznanie ówczesnych realiów. Pewne wydarzenia – na przykład pożar teatru w
Wiedniu – są tam opisane tak sugestywnie, że grzechem byłoby pominąć niektóre
szczegóły. Podobnie jest z pamiętnikami epoki, to wspaniałe źródło informacji.
Czyli jako współczesny dziennikarz i pisarz korzystam z tego, co pozostawili
koledzy po fachu kilka pokoleń temu. Nie zapominam też o opracowaniach
historycznych już z naszych czasów – pomagają one krytycznie ocenić teksty
źródłowe, skażone ówczesną propagandą, cenzurą i przesądami.
To wszystko pęcznieje i rozkwita
w mojej wyobraźni; zaczynam pisać, dopisywać, poprawiać. Zdarza mi się wręcz
zatracać w pracy, czas przestaje istnieć, a opowieść płynie, płynie, płynie…
3. Czy Wiedeń, Paryż lub Londyn są
bardziej interesujące dla autora kryminałów od choćby trochę zapyziałej, ale
pełnej tajemnic, i nie do końca odkrytej Galicji?
Nie. Po prostu
w metropoliach więcej się działo i zbrodnie tam popełnione zyskiwały rozgłos na
całym świecie. Dobrym przykładem mogą tu być londyńskie morderstwa Kuby
Rozpruwacza. Sęk w tym, że o nich wielokrotnie już pisano. Postanowiłem znaleźć
inny klucz, opowiedzieć o tym z odmiennej, lecz też interesującej perspektywy.
Wydaje mi się, że udało mi się to osiągnąć i „Noc sztyletników” nie jest jeszcze
jedną zwyczajną, „po bożemu” napisaną powieścią kryminalną o poszukiwaniach
Rozpruwacza.
Co do mniejszych
miast i miejscowości na prowincji – mają tę zaletę, że są mniej „ograne”. A
skoro odwołujemy się do rzeczywistych spraw kryminalnych, to te popełnione na
galicyjskich wsiach są przecież równie zasługujące na uwagę, potępienie i
refleksję jak zbrodnie w Londynie czy Paryżu. Często są zapomniane, lecz niosą
za sobą niejedno zaskoczenie…
4. Jakie są najistotniejsze
składniki pasjonującego kryminału retro?
Po pierwsze dobry temat, który
zainteresuje współczesnego Czytelnika. Po drugie bohaterowie, którzy nie wydają
się wycięci z papieru ani wyciągnięci z szafy cuchnącej naftaliną. Po trzecie
przekonująco oddane realia miejsc i wydarzeń z opisywanej epoki. Po czwarte
ciekawa intryga, wciągająca akcja, żywa narracja.
5. Po książki którego z autorów
kryminałów sięga Pan najchętniej?
Wielkie wrażenie zrobiła na mnie
swego czasu powieść „Crimen” Józefa Hena. To książka historyczno-przygodowa
(osadzona w XVII wieku), jednakże z kryminalnym wątkiem w tle. Chciałbym umieć
pisać tak jak Hen… A z czasów nam bliższych, bardzo cenię twórczość Iana Pearsa
(„Którędy droga?”, „Stone’s Fall”, „The Portrait”). Inspirowały mnie też filmy.
Na przykład kryminał „Wśród nocnej ciszy” – polska ekranizacja czeskiej
powieści „Śledztwo prowadzi radca Heumann” Ladislava Fuksa. Albo „Morderstwo na
zlecenie”, łączące Sherlocka Holmesa i sprawę Kuby Rozpruwacza… Długo by o tym
mówić!
6. Powieści kryminalne to nie
jedyne książki w Pana dorobku. Proszę opowiedzieć o innych swoich publikacjach
oraz o swojej działalności, która jak zauważyłem, bardzo blisko związana jest z
historią.
Tak, równolegle piszę książki
popularyzujące historię. Wydałem „Labirynt Verne’a” (rzecz o polskich
korzeniach kapitana Nemo), „Żywe trupy” (o korzeniach wiary w zombie), „Bardzo
polską historię wszystkiego” (o zapomnianych polskich wątkach w kulturze
masowej), a ostatnio „Wieki bezwstydu” (o erotyce i obyczajach w świecie
starożytnych Greków i Rzymian). To zarówno pokłosie moich zainteresowań, jak i
pracy dziennikarskiej w magazynie „Focus Historia”.
Poza tym mam na koncie powieść
„Czas mocy”, rozgrywającą się na moich rodzinnych Mazurach w czasach PRL. To
trochę takie polskie „Stranger Things” (więcej na stronie Czasmocy.pl).
Zachęcam Czytelników do odwiedzenia mojego bloga Historyjki
(adamweglowski.wordpress.com) – sporo tam ciekawostek, linków do artykułów itp.
Polecam też mój skromny quiz detektywistyczny dla fanów kryminałów retro
(sledztwo.wordpress.com).
7. Czy może Pan zdradzić kiedy
ponownie spotkamy się z bohaterem Pana powieści Kamilem Kordem? Gdzie rozgrywać
się będzie akcja nowej książki?
Kiedy – to w dużej mierze zależy
od Czytelników. Jeśli będą chcieli więcej opowieści o Kamilu Kordzie, na pewno
nie odmówię! Mam nawet plan, że nasz bohater wylądowałby na drugiej półkuli.
Ale więcej zdradzić nie mogę.
Dziękuję za rozmowę.
Powieści Adama Węgłowskiego na stronach Zapomnianej
Biblioteki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz