Grzegorz Curyło „Słońce nad
Grajewem”
Wrzesień 1990 roku. Do Grajewa
przyjeżdża ze Stanów Zjednoczonych emerytowany oficer policji, który u schyłku
życia pragnie na miejscowym cmentarzu odwiedzić starą mogiłę, kryjącą zwłoki
kobiety. Towarzyszący staruszkowi wnuk jego siostry ze zdumieniem obserwuje,
jak żywe emocje budzi jeszcze po tylu latach sprawa z przeszłości. Namawia
nestora rodu na wspomnienia.
Z relacji byłego komisarza Jana Modzelewskiego, dotyczącej wydarzeń sprzed 62 lat, wyłania się obraz Grajewa z 1928 roku – przygranicznego miasta, w którym chrześcijanie żyją razem z żydami, rozwija się przemysł, rzemiosło i handel, życie społeczne kwitnie dzięki działalności licznych organizacji i stowarzyszeń, pułk strzelców konnych przygotowuje się do wizyty Prezydenta Ignacego Mościckiego i wręczenia sztandaru, a władze miasta realizują kolejne ważne dla społeczności lokalnej inwestycje i dyskutują o sposobach uczczenia 10. rocznicy Odzyskania Niepodległości przez Polskę. W takich okolicznościach Modzelewski przyjeżdża tu z zadaniem prowadzenia śledztwa w sprawie makabrycznych morderstw młodych kobiet. Wysiadając z pociągu na grajewskim dworcu, nie przypuszcza, że tropienie psychopaty zaprowadzi go do gabinetu burmistrza, każe rozmawiać z dowódcą pułku, zmusi do zetknięcia z miejscowym półświatkiem, a przede wszystkim umożliwi przeżycie miłości życia – cudowne i kosztowne zarazem.
FRAGMENT KSIĄŻKI:
Podali sobie ręce. Lekarz zbliżył się do leżącej ciągle na brzuchu
ofiary. Pokiwał głową.
- Mój Boże – szepnął. – To już trzecia. Wygląda tak jak tamte.
- Mój Boże – szepnął. – To już trzecia. Wygląda tak jak tamte.
Postawił w trawie torbę i klęknął nad ciałem. Zaczął
oględziny od głowy i powoli penetrował tors, pośladki oraz nogi.
- Silne uderzenie po prawej stronie karku, – potwierdził wcześniejsze
spostrzeżenie Jana, – poza tym z tyłu żadnych śladów walki, tortur, żadnych
ran.
Stanął z boku zabitej, przełożył ręce nad nią, złapał za ramię i bok,
by silnym ruchem obrócić dziewczynę na plecy, na co czekał już gotowy do
dalszej pracy fotograf. Obaj westchnęli.
- Chryste Panie! – proboszcz Butanowicz nie potrafił ukryć przerażenia
makabrycznym widokiem. – Jaki człowiek mógł coś takiego zrobić?
- Szaleniec, proszę księdza – odparł komisarz Zalewski. –
Szaleniec, którego trzeba jak najprędzej wytropić i unieszkodliwić.
Źródło:
Powieść została zgłoszona do 28.
edycji Nagrody Literackiej
Prezydenta Miasta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego.
Wydawnictwo: EKO-DOM
ISBN: 978-83-950987-5-8
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 180
Mam ochotę na tą książkę :)
OdpowiedzUsuń