Katarzyna Droga „Dziunia, ale dama. Powieść o Hance
Bielickiej”
„Nie, nie, nie! Jeszcze raz nie!
Przerwijcie to, proszę, zabierzcie tego krokodyla, bo tu umrę ze śmiechu!
Następna studentka proszę!” Hanka zbiegła ze sceny i ze łzami w oczach rzuciła
się na krzesło w garderobie. Płakała jak nigdy w życiu. Nie o tym marzyła,
kiedy w tajemnicy przed ojcem zdawała egzaminy do szkoły teatralnej. Przy jej
nazwisku pojawiła się wówczas adnotacja: „aktorka charakterystyczna”. Cóż z
niej za aktorka? Wychodzi na scenę i wszyscy w śmiech! A jednak Hanka
udowodniła, że warto sięgać po to, czego się pragnie. I nie przeszkodziły jej w
tym ani duży nos, ani „głos jak z baru”.
Dziunia, ale dama to opowieść o królowej polskiego kabaretu Hance
Bielickiej, a jednocześnie wspaniały obraz epoki, przez którą przewijają się
legendy polskiej sceny: Danuta Szaflarska, Jerzy Duszyński, Irena Kwiatkowska,
Aleksander Zelwerowicz, Marek Hłasko, Helena Buczyńska, Hanka Ordonówna. To
powieść o dziewczynie, której wszystkiego było w życiu mało.
FRAGMENT KSIĄŻKI:
Hanka istotnie wyrastała na gwiazdę Syreny, i miała właściwie tylko
jedną rywalkę – Irenę Kwiatkowską. Poznały się dawno, w Siedmiu Kotach w Krakowie, i już wtedy Hanka wiedziała:
Kwiatkowska to jest ktoś. Aktorka znakomita. Temperament, Hermenegilda
Kociubińska. Och, gdybym ja miała taką wykreowaną dla siebie postać, myślała
Hanka. Obie, zabawne na scenie, poza nią stawały się poważne i surowe. Obie
też, w myśl zasad przedwojennej szkoły, ogromną wagę przykładały do profesjonalizmu,
punktualności i przygotowania do roli. Publiczność je uwielbiała, one jednak
darzyły się niechęcią. Plotkarze warszawscy powiadali, że to dlatego, że
jeszcze w Krakowie Irenie spodobał się mąż Hanki. Cóż, Jerzy podobał się, jak
wiadomo, wszystkim, więc nie byłoby w tym nic dziwnego. Irena jednakże wyszła
wtedy za mąż za spikera Kielskiego, który się dla niej rozwiódł i obecnie
uchodzili za szczęśliwą i wzorowa parę.
Co to w ogóle za bzdury? – myślała Hanka, jadąc do teatru. Mijało dziesięć lat
istnienia Syreny i właśnie miały razem wystąpić w jubileuszowej rewii. - Warto
byłoby zakopać topór wojenny, jak to mruknął pod nosem Jurandot. Ale jaki
topór? Nigdy się nawet się nie pokłóciłyśmy! Co było, to było, nie ma sensu
pielęgnować uraz. Nadchodzą wspólne próby. Pierwsza wyciągnę rękę!
Z tym postanowieniem weszła do garderoby. Irena już była, malowała sobie oczy.
– Dzień dobry pani – powiedziała Hanka, siadając przy sąsiednim
lustrze.
– Dzień dobry pani – odpowiedziała Kwiatkowska.
Hankę pochwyciła impulsywna chęć, by powiedzieć: „A może po tylu latach
znajomości, ba, nawet grywania w sztukach, będziemy mówić sobie na ty?”. Ale
kiedy odwróciła się ku Irenie, ta zmierzyła ją lodowatym wzrokiem, po czym
wstała i wyszła.
Czy rzeczywiście przed laty romansowała z Jerzym? Czy możliwe, że miała do niej
żal, że to ona jest żoną amanta? Może rzeczywiście coś jest ze mną nie tak,
rozmyślała Hanka. Że też te baby taką wagę przykładają do wzdychań i
pocałunków, i chcą pojawiać się w SPATIF-ie pod rękę z przystojnym mężczyzną i
miną „mój ci on!”. Sama nie uważała się za piękność, ale z pewnością wciąż była
interesująca i niejeden kolega chętnie by jej to powiedział. Na przykład Tadzio
Pluciński. Młody aktor nie krył zachwytu Bielicką i starał się często być w
zasięgu wzroku starszej koleżanki. Śmiała się z tego. Nie miała ochoty na żadne
romanse, a romanse Jerzego nie wstrząsały nią tak, jak powinny. Ale
Kwiatkowska? Nie to niemożliwe. Zresztą nawet gdyby – oddałaby jej męża za
palmę pierwszeństwa w teatrze… I nagle Hanka uświadomiła sobie, że jeśli chodzi
o Kwiatkowską, to o wiele bardziej zazdrosna jest o publiczność niż o męża.
Publiczność Syreny, jej śmiech, oklaski i uwielbienie były dla niej większą
wartością nić wierność Jurka.
Źródło:
https://www.znak.com.pl/ksiazka/dziunia-ale-dama-powiesc-o-hance-bielickiej-droga-katarzyna-217748?query=dziunia
Wydawnictwo: Znak
ISBN: 978-83-240-7643-7
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 320