"Długi deszczowy tydzień"
Jerzy Broszkiewicz "Długi deszczowy tydzień"
Dawno temu
za górami, za lasami, gdzieś na Podkarpaciu istniały wioski, w których gospodarstwa
domowe nie miały dostępu do internetu a mieszkańcy nie posiadali komputerów. Na
tronie KC PZPR zasiadał towarzysz Wiesław, telewizja dopiero raczkowała, łącznikami ze światem były radio i
gazeta kupiona w odległym o kilka kilometrów sklepie GS.[1] Ludzie nucili pod nosem przeboje Skaldów, Trubadurów i
Alibabek. Dla dzisiejszych nastolatków brzmi to jak bajka a była to przecież połowa
lat 60-tych XX wieku.
Dwadzieścia
lat później i ja przyjechałem do mojej babci na wieś. I prawdopodobnie wtedy po
raz pierwszy otworzyłem książkę Jerzego Broszkiewicza „Długi deszczowy
tydzień.” Prawdę mówiąc, gdy po latach wracam we wspomnieniach do dziecięcych wakacji
na wsi, nie przypominam sobie zbyt wielu deszczowych dni. Tymczasem dla dzieci,
które przyjechały do przysiółka Czarny Kamień pogoda nie była zbyt łaskawa. Można
powiedzieć, że Katarzyna, Włodek, Ika, Groszek i Janek mieli dosłownie
przechlapane. Tym bardziej, że od najbliższego miasteczka dzieliło ich kilkanaście kilometrów a w maleńkiej osadzie nie było zbyt wielu atrakcji
dla dzieci. Na skraju wsi znajdowała się tylko opuszczona, zabytkowa kapliczka.
Dzieci musiały więc same zaplanować swój wolny czas.
Przypadkowo
przeczytany artykuł o kradzieżach dzieł sztuki ludowej i sakralnej w okolicy, podsuwa
im niecodzienny pomysł. Postanawiają zamieścić w gazecie informację o odkryciu
w tejże kapliczce cennego zabytku i zwabić tym samym tajemniczego złodzieja a
później schwytać go na gorącym uczynku. Po ukazaniu się artykułu do Czarnego
Kamienia przybywa kilku różnorakich osobników. Dzieciakom wszyscy wydają się
podejrzani. Ciągle obserwują więc kapliczkę i zastawiają w niej pułapki.
Powieść
Jerzego Broszkiewicza „Długi deszczowy tydzień” doczekała się co najmniej ośmiu
wydań, w tym kilku wznowień w serii „Klub Siedmiu Przygód.” Nic dziwnego,
przygody piątki sprytnych dzieciaków są niezwykle wciągające, napisane barwnym,
kwiecistym językiem. Książka mimo dość
odstręczającego tytułu, nie dłuży się. No, może trochę, na początku, ale gdy
przebrniemy przez kilkanaście pierwszych stron, a młodzi bohaterowie wpadną na
pomysł jak zagospodarować deszczowe ranki i popołudnia, możemy wraz z nimi
zabawić się w detektywów.
Pamiętam, że
gdy czytałem książkę w dzieciństwie, nie mogłem się od niej oderwać. Po latach
oderwać się już mogę, co nie znaczy, że nie spędziłem przy lekturze kilku
miłych godzin. Ta powieść to przedsmak literatury przygodowej, którą odkryłem kilka
lat później. Przedsmak przygód Pana Samochodzika.
(Książka przeczytana w sierpniu 2013
r.)
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Seria wydawnicza: Biblioteka Młodych
Rok wydania: 1977
Liczba stron: 247
Liczba stron: 247
Moja ocena: 4/6