Amos Oskar Ajchel – autor książek przygodowo-sensacyjno-historycznych,
m.in. kontynuacji przygód Pana Samochodzika „Lwy ze Starej Wody.”
8. Który z autorów kontynuacji
przygód Pana Samochodzika wydawanych przez Warmię najlepiej oddaje klimat
powieści znany z twórczości Zbigniewa Nienackiego?
Niestety na to pytanie nie umiem
odpowiedzieć. Spróbowałem kilku i… Podejrzewam jednak, że żaden. Nienacki to
nie tylko temat i postacie. To styl pisania, budowania zdań, konstruowania powieści.
To wszystko razem tworzy pewien klimat, ale też chyba i legendę. Mam wielki
sentyment do tamtych książek, do kontynuacji – żadnego. W moim odczuciu sama seria od strony
edytorskiej też nie zachwyca.
9. Jak doszło do powstania
książki „Lwy ze Starej Wody”?
Jak wspomniałem, sam nie jestem
zwolennikiem (jak na ironię) kontynuacji. Sami fani PS wskazują na wiele
wynikających z tego trudności i niekonsekwencji. Postanowiłem jednak
przeprowadzić swoisty eksperyment i wziąć udział w tej procesji. Temat od dawna
kiełkował mi w głowie, bo tajemnicze zabytki Dolnego Śląska to ciągle temat
niewyczerpany, a bardzo bliski memu sercu. Wszystkie opisane w książce miejsca
znam bardzo dobrze i mój stosunek do nich został w całej jaskrawości oddany w
„Lwach”. Zwłaszcza w powiązaniu z przedziwną i tragiczną historią tamtych
terenów. Wydaje mi się, a właściwie powinienem otwarcie się przyznać, że postać
Dańca była tu jedynie pretekstem. Właściwie Daniec, ale tylko jako nazwisko,
stał się jakimś biednym zakładnikiem, którego koniecznie trzeba było wmieszać
do tej przygody. Podejrzewam też, że gdyby ktoś wpadł na pomysł „kontynuacji”
to akcja „Lwów” mogłaby obejmować zupełnie inne postacie: Sherlocka Holmesa,
kapitana Żbika, czy nawet Tytusa, Romka i A’tomka. A tak poważnie, rzeczywiście
powiązanie z kontynuacją jest żadne i w najlepszym wypadku stanowi moją własną
wizję owego „drugiego życia Pana Samochodzika”. A więc Lwy to takie moje
własne rozliczenie z przeszłością, historią regionu, ludzi, których znałem,
postaci o których słyszałem. I wszyscy oni mają swoje autentyczne pierwowzory
właśnie wśród znanych Wałbrzyszan, a nie w książkach Nienackiego. Trochę to
pokrętne, ale tak chyba jest. Sporą część akcji tworzą owe poniemieckie
fotografie. Rzeczywiście, posiadam ich bardzo dużo i ich zestawianie z
powojenną rzeczywistością bardzo mnie zawsze fascynowało. I to chyba w skrócie
cały przepis na Lwy.
10. Czy pod wpływem sugestii
wydawcy dokonałeś jakichś znaczących zmian w pierwotnej wersji fabuły?
Nie. Miałem chyba jakby wolną
rękę, co też poniekąd wynika z kondycji samego pomysłu, a może raczej projektu.
Może by ktoś napisał książkę „Projekt Pan Samochodzik”? Moim zdaniem po tych
wszystkich kontynuacjach, zwłaszcza tych, gdzie – jak to ktoś napisał na forum
– Daniec zwykle był bucem – ów bohater cierpi na liczne zaburzenia
osobowościowo-behawioralne, jest zupełnie pozbawiony kultury osobistej,
wdzięku, i zdecydowanie bardziej nadaje się na przywódcę separatystów niż na
detektywa muzealnika. Nawiązując do komiksów o Tytusie współczesnego Dańca
trzeba by było najpierw uczłowieczyć. Tak na marginesie, gdzieś czytałem,
jakimi obostrzeniami objęto autorów tych najwcześniejszych kontynuacji i miałem bardzo mieszane odczucia. Teraz, już po wydaniu książki, mam wrażenie, że mimo wszystko, cały
ten proces kontynuacji bardziej ociera się o chałturę niż literaturę. Sam
Daniec wydaje mi się nieciekawy,
przeźroczysty, jak niechciany towarzysz wycieczki, zaś dużo barwniejszą postacią jest choćby
Rabczyk.
11. Czy możesz nam zdradzić trochę
z tajników Twojego warsztatu pisarskiego?
Jeśli idzie o mój główny cykl,
to zwykle zaczynam od zebrania sporej ilości materiałów. Głównie są to stare
książki, które kupuję na Allegro, eBay-u albo w antykwariatach. Wiele bardzo
cennych źródeł stanowią dostępne dziś cyfrowe postaci starych książek. Potem
szukam samej akcji, w którą chciałbym wpleść tło historyczne. Z pisaniem bywa
różnie. Nieraz wcześnie rano, nieraz wieczorami. Generalnie potrzebuję do tego
spokoju i dobrego klimatu. Największą trudnością jest konieczność bycia
konsekwentnym, aby nie zdarzyło się tak, że bohaterowie trzy razy wypili to
samo wino, albo, żeby bohater wiedział o tym, co wcześniej powiedział. Wymaga
to więc wielokrotnego czytania wszystkiego od początku. Pojawiają się typowe
problemy w rodzaju: jak zakończyć sensownie akcję, albo jak nie powiedzieć za
szybko wszystkiego. Bardzo też staram się być wiarygodny. Stąd sporo czasu
poświęcam czytaniu i studiowaniu różnych źródeł: starej prasy, wspomnień,
dokumentów, zdjęć. A kiedy siadam do klawiatury, wszystko już dzieje się jakby
samo i zaczyna żyć własnym życiem. Mam w tym wiele przyjemności, bo często sam
nie wiem, jak się książka ostatecznie skończy.
12. Na Twoim blogu znalazłem
informację, że jesteś fanem staropolskich dworów i zamków. Zabytkowe
obiekty często pojawiają się w Twoich
powieściach. Czy również w jakiś inny sposób przejawia się Twoja pasja?
Zbieram zdjęcia, książki i
wszelkie informacje o polskich zabytkach, czasem prowadzę korespondencję z
osobami i instytucjami, które w jakiś sposób zawiadują tymi obiektami. Jeśli
czas pozwala odwiedzam te miejsca. Jak wspomniałem, kolekcjonuję także stare
fotografie, które okazują się bardzo pomocne, jak to miało miejsce w przypadku
„Lwów”. Swego czasu z niektórymi obiektami byłem związany zawodowo.
13. Którą z powieści poleciłbyś
jako pierwszą lekturę tym z czytelników, którzy nie mieli jeszcze okazji
przeczytać żadnej z Twoich książek?
Zdecydowanie poleciłbym książkę
„Szlachczonka”. Jest bardzo dynamiczna, pełna niespodzianek i zaskakujących
zwrotów akcji. Pod wieloma względami jest to moja najlżejsza w formie powieść.
No i jest w bibliotekach .
14. Jakie jest więc Twoje credo
literackie?
W „Uroczysku” jest taki
niezwykły fragment: „Poszedłem potem do Nemsty i serdecznie mu
podziękowałem. Poznałem wtedy jego ogromny pokój na piętrze brzydkiej,
wielopiętrowej kamienicy, pokój podobny do muzeum albo wielkiej graciarni,
gdzie z pozoru bez ładu i składu na podłodze, na niezliczonej ilości półek,
półeczek i stoliczków walały się książki, szczątki glinianych garnków, misek,
przeróżne skorupy, jakieś stare ostrogi, monety, połamane miecze i setki innych
przedmiotów nie znanego mi pochodzenia i przeznaczenia. Tego dnia odkryłem
w sobie utajoną dotąd skłonność do staroświecczyzny. Poczułem się w tym pokoju
dobrze, jak nigdzie indziej, a słuchając opowiadań Nemsty o jego skorupach i
garnkach — byłem prawie szczęśliwy.” Ten właśnie fragment w pełni oddaje moje
uczucia. Kiedy w bardzo młodym wieku przeczytałem Niesamowity Dwór i
ja "odkryłem w sobie utajoną dotąd skłonność do staroświecczyzny". I
tak już zostało. W jakimś sensie jest to moje credo literackie.
Dziękujemy za rozmowę.