Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lwy ze Starej Wody. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lwy ze Starej Wody. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Siedem pytań do Amosa Oskara Ajchela (część 2)





Amos Oskar Ajchel – autor książek przygodowo-sensacyjno-historycznych, 
m.in. kontynuacji przygód Pana Samochodzika „Lwy ze Starej Wody.”




8. Który z autorów kontynuacji przygód Pana Samochodzika wydawanych przez Warmię najlepiej oddaje klimat powieści znany z twórczości Zbigniewa Nienackiego?

Niestety na to pytanie nie umiem odpowiedzieć. Spróbowałem kilku i… Podejrzewam jednak, że żaden. Nienacki to nie tylko temat i postacie. To styl pisania, budowania zdań, konstruowania powieści. To wszystko razem tworzy pewien klimat, ale też chyba i legendę. Mam wielki sentyment do tamtych książek, do kontynuacji – żadnego. W moim odczuciu sama seria od strony edytorskiej też nie zachwyca.

9. Jak doszło do powstania książki „Lwy ze Starej Wody”?

Jak wspomniałem, sam nie jestem zwolennikiem (jak na ironię) kontynuacji. Sami fani PS wskazują na wiele wynikających z tego trudności i niekonsekwencji. Postanowiłem jednak przeprowadzić swoisty eksperyment i wziąć udział w tej procesji. Temat od dawna kiełkował mi w głowie, bo tajemnicze zabytki Dolnego Śląska to ciągle temat niewyczerpany, a bardzo bliski memu sercu. Wszystkie opisane w książce miejsca znam bardzo dobrze i mój stosunek do nich został w całej jaskrawości oddany w „Lwach”. Zwłaszcza w powiązaniu z przedziwną i tragiczną historią tamtych terenów. Wydaje mi się, a właściwie powinienem otwarcie się przyznać, że postać Dańca była tu jedynie pretekstem. Właściwie Daniec, ale tylko jako nazwisko, stał się jakimś biednym zakładnikiem, którego koniecznie trzeba było wmieszać do tej przygody. Podejrzewam też, że gdyby ktoś wpadł na pomysł „kontynuacji” to akcja „Lwów” mogłaby obejmować zupełnie inne postacie: Sherlocka Holmesa, kapitana Żbika, czy nawet Tytusa, Romka i A’tomka. A tak poważnie, rzeczywiście powiązanie z kontynuacją jest żadne i w najlepszym wypadku stanowi moją własną wizję owego „drugiego życia Pana Samochodzika”. A więc Lwy to takie moje własne rozliczenie z przeszłością, historią regionu, ludzi, których znałem, postaci o których słyszałem. I wszyscy oni mają swoje autentyczne pierwowzory właśnie wśród znanych Wałbrzyszan, a nie w książkach Nienackiego. Trochę to pokrętne, ale tak chyba jest. Sporą część akcji tworzą owe poniemieckie fotografie. Rzeczywiście, posiadam ich bardzo dużo i ich zestawianie z powojenną rzeczywistością bardzo mnie zawsze fascynowało. I to chyba w skrócie cały przepis na Lwy.
 
10. Czy pod wpływem sugestii wydawcy dokonałeś jakichś znaczących zmian w pierwotnej wersji fabuły?

Nie. Miałem chyba jakby wolną rękę, co też poniekąd wynika z kondycji samego pomysłu, a może raczej projektu. Może by ktoś napisał książkę „Projekt Pan Samochodzik”? Moim zdaniem po tych wszystkich kontynuacjach, zwłaszcza tych, gdzie – jak to ktoś napisał na forum – Daniec zwykle był bucem – ów bohater cierpi na liczne zaburzenia osobowościowo-behawioralne, jest zupełnie pozbawiony kultury osobistej, wdzięku, i zdecydowanie bardziej nadaje się na przywódcę separatystów niż na detektywa muzealnika. Nawiązując do komiksów o Tytusie współczesnego Dańca trzeba by było najpierw uczłowieczyć. Tak na marginesie, gdzieś czytałem, jakimi obostrzeniami objęto autorów tych najwcześniejszych kontynuacji i miałem bardzo mieszane odczucia. Teraz, już po wydaniu książki, mam wrażenie, że mimo wszystko, cały ten proces kontynuacji bardziej ociera się o chałturę niż literaturę. Sam Daniec wydaje mi się nieciekawy, przeźroczysty, jak niechciany towarzysz wycieczki, zaś dużo barwniejszą postacią jest choćby Rabczyk.

11. Czy możesz nam zdradzić trochę z tajników Twojego warsztatu pisarskiego?

Jeśli idzie o mój główny cykl, to zwykle zaczynam od zebrania sporej ilości materiałów. Głównie są to stare książki, które kupuję na Allegro, eBay-u albo w antykwariatach. Wiele bardzo cennych źródeł stanowią dostępne dziś cyfrowe postaci starych książek. Potem szukam samej akcji, w którą chciałbym wpleść tło historyczne. Z pisaniem bywa różnie. Nieraz wcześnie rano, nieraz wieczorami. Generalnie potrzebuję do tego spokoju i dobrego klimatu. Największą trudnością jest konieczność bycia konsekwentnym, aby nie zdarzyło się tak, że bohaterowie trzy razy wypili to samo wino, albo, żeby bohater wiedział o tym, co wcześniej powiedział. Wymaga to więc wielokrotnego czytania wszystkiego od początku. Pojawiają się typowe problemy w rodzaju: jak zakończyć sensownie akcję, albo jak nie powiedzieć za szybko wszystkiego. Bardzo też staram się być wiarygodny. Stąd sporo czasu poświęcam czytaniu i studiowaniu różnych źródeł: starej prasy, wspomnień, dokumentów, zdjęć. A kiedy siadam do klawiatury, wszystko już dzieje się jakby samo i zaczyna żyć własnym życiem. Mam w tym wiele przyjemności, bo często sam nie wiem, jak się książka ostatecznie skończy.

12. Na Twoim blogu znalazłem informację, że jesteś fanem staropolskich dworów i zamków. Zabytkowe obiekty  często pojawiają się w Twoich powieściach. Czy również w jakiś inny sposób przejawia się Twoja pasja?

Zbieram zdjęcia, książki i wszelkie informacje o polskich zabytkach, czasem prowadzę korespondencję z osobami i instytucjami, które w jakiś sposób zawiadują tymi obiektami. Jeśli czas pozwala odwiedzam te miejsca. Jak wspomniałem, kolekcjonuję także stare fotografie, które okazują się bardzo pomocne, jak to miało miejsce w przypadku „Lwów”. Swego czasu z niektórymi obiektami byłem związany zawodowo.

13. Którą z powieści poleciłbyś jako pierwszą lekturę tym z czytelników, którzy nie mieli jeszcze okazji przeczytać żadnej z Twoich książek?

Zdecydowanie poleciłbym książkę „Szlachczonka”. Jest bardzo dynamiczna, pełna niespodzianek i zaskakujących zwrotów akcji. Pod wieloma względami jest to moja najlżejsza w formie powieść. No i jest w bibliotekach .

14. Jakie jest więc Twoje credo literackie?

W „Uroczysku” jest taki niezwykły fragment: „Poszedłem potem do Nemsty i serdecznie mu podziękowałem. Poznałem wtedy jego ogromny pokój na piętrze brzydkiej, wielopiętrowej kamienicy, pokój podobny do muzeum albo wielkiej graciarni, gdzie z pozoru bez ładu i składu na podłodze, na niezliczonej ilości półek, półeczek i stoliczków walały się książki, szczątki glinianych garnków, misek, przeróżne skorupy, jakieś stare ostrogi, monety, połamane miecze i setki innych przedmiotów nie znanego mi pochodzenia i przeznaczenia. Tego dnia odkryłem w sobie utajoną dotąd skłonność do staroświecczyzny. Poczułem się w tym pokoju dobrze, jak nigdzie indziej, a słuchając opowiadań Nemsty o jego skorupach i garnkach — byłem prawie szczęśliwy.” Ten właśnie fragment w pełni oddaje moje uczucia. Kiedy w bardzo młodym wieku przeczytałem Niesamowity Dwór i ja "odkryłem w sobie utajoną dotąd skłonność do staroświecczyzny". I tak już zostało. W jakimś sensie jest to moje credo literackie.

Dziękujemy za rozmowę.





wtorek, 7 kwietnia 2015

Siedem pytań do Amosa Oskara Ajchela (część 1)




AMOS OSKAR AJCHEL, autor książek przygodowo-sensacyjno-historycznych, 
m.in. kontynuacji przygód Pana Samochodzika - „Lwy ze Starej Wody.”





1. Twoje książki są trudne do zdobycia. Czy mógłbyś więc przybliżyć je nieco naszym czytelnikom?

Głównym nurtem mojej twórczości jest cykl książek sensacyjno-przygodowych przynajmniej z jednym tym samym bohaterem (alter ego), której główną osnową są dzieje staropolskiej Biblii.

Pierwsza książka (TdwR) przedstawia historię tworzenia, krótkiego działania i wreszcie zamknięcia (przez podstępne knowania lokalnego proboszcza) niewielkiego muzeum, umieszczonego w wiejskim dworku, którego to muzeum celem było prezentowanie ekspozycji poświęconej różnym wydaniom staropolskiej Biblii właśnie.

Druga jej część: Geniza Retro – przedstawia dalsze losy zbiorów muzealnych z muzeum w Romanach, przeniesionych do pokrzyżackiego zamku na Mazurach (w fikcyjnej miejscowości) oraz do pobliskiej komandorii, gdzie czasowo prezentuje się zbiory połączone z cyklem prelekcji. Książka zawiera, oprócz przygód, sporo wiedzy na temat tego, jak na przestrzeni stuleci powstawały różne tłumaczenia Biblii.

Trzecia powieść (już nie tak ściśle związana z dwoma pierwszymi, ale z tymi samymi po części bohaterami) to opowieść o nieco szaleńczej podróży, pełnej przygód, humoru i zaskakujących zwrotów akcji, w której bierze udział kierownik muzeum i doktor neurologii. Celem jest skompletowanie wszystkich kart pochodzących ze zdefektowanego wydania Biblii Leopolity.

Na blogu: 
w zakładce „biblioteki” wymieniono kilkanaście placówek Bibliotek Publicznych w kraju, gdzie książka powinna być dostępna (nawiasem mówiąc, są to biblioteki w miejscowościach związanych z akcją książki). Znakomitą, moim zdaniem, recenzję zamieścił użytkownik Paweł na stronie http://lubimyczytac.pl/ksiazka/188722/szlachczonka





Czwarta książka: Danzig Breslau Danzig to powieść poświęcona dziejom Biblii gdańskiej. Jej akcja jest dwutorowa: część dzieje się w okresie II wojny światowej, część współcześnie. Geograficznie zaś ma miejsce w Gdańsku i Wrocławiu (również w okresie Breslau), zahaczając o inne miejsca Dolnego Śląska, i odrobinę o Warszawę. Powieść zawiera też pewien wątek melodramatyczny. Z tą książką wiąże się też zabawna sytuacja. Otrzymałem email, w którym poradzono mi, abym zmienił tytuł, bo będzie to wprowadzać w błąd wielbicieli niejakiego Marka Krajewskiego. Napisałem wtedy na blogu, że przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że musiałbym także zmienić tytuł powieści Kryptonim Wirydarz, ponieważ słowo kryptonim już zawarł w swoim tytule Pan P. Bojarski. Musiałbym także zmienić tytuł Tajemnicy dworu w Romanach ze względu na Moniuszkę, Nienackiego, Łozińskiego i parę innych osób. Zaś Zamek murowany na kwadranguł mógłby sugerować czytelnikom, że to jakaś odnaleziona powieść F. Kafki. Nagle jednak mnie olśniło, bo doszedłem do wniosku, że w tytule Geniza Retro chyba nie musiałbym nic zmieniać, no chyba, że w grę wchodziłby Pan M. Wroński z Lublina, jako popularyzator tak zwanych kryminałów retro. Została mi jedynie Szlachczonka, dla której nie mogłem nigdzie znaleźć żadnych skojarzeń. I wtedy pojąłem, że aby się utrzymać na powierzchni potopu literackiego muszę wymyślać coraz dziwniejsze tytuły, tak, aby nikomu z niczym się nie kojarzyły. A kiedy już wydawało mi się, że jestem uratowany, wówczas otrzymałem mnóstwo e-maili z pretensjami, że tego tytułu - Latopis rybajdyły z Trywieży - nikt nie jest w stanie przeczytać, a pytanie o taką książkę w księgarniach kilka razy groziło wezwaniem pogotowia.”

Kolejna pozycja, piąta: Kryptonim Wirydarz również ma dwa plany akcji: przedwojenna Łomża, gdzie główną postacią jest niejaki komisarz Fijałkowski i jego zabawny współpracownik, posterunkowy Brana. Ta część zawiera sporo ciekawych informacji, opartych na autentycznych wydarzeniach z historii miasta. Drugi wątek, współczesny, to oczywiście główny bohater serii (alter ego), który wraz z trzema innymi towarzyszami pracuje w dziwacznej i nieco tajemniczej placówce w okolicach Hajnówki, w fikcyjnej miejscowości o nazwie Alcuny, gdzie w wolnych chwilach główny bohater kompletuje informacje o czasach, kiedy ukazywały się pierwsze, wówczas jeszcze niewielkie fragmenty Biblii w języku polskim.. Oczywiście w finale oba wątki łączą się ze sobą ściśle. Książka do kupienia w jednej z łomżyńskich księgarni „Domu Książki”.

Siódma powieść: (po Lwach ze Starej Wody), czyli Latopis rybajdyły z Trywieży, oprócz wątku sensacyjno-przygodowego i historycznego koncentruje się na historii Psałterzy: floriańskiego i puławskiego, bardzo cennych dzieł religijno-literackich z XIV i XV wieku. Wątek przygodowy (to również jest powieść o dwutorowej akcji: współcześnie i w okresie II wojny światowej) rozciąga się od Afryki, poprzez Brazylię, Argentynę, Rumunię i Generalną Gubernię. Sporo miejsca poświęcono też historycznej działalności Cyryla i Metodego, natomiast główny bohater (alter ego) tym razem zamieszkuje fikcyjną miejscowość Trywież na głębokim Podlasiu.

W pytaniu padło stwierdzenie, że moje książki są trudno dostępne. Być może. Ale kiedy ukazały się Lwy ze Starej Wody, z ciekawości obdzwoniłem wałbrzyskie księgarnie i okazało się, że żadna nie posiada książki. Samochodzików nie ma już też w Empiku, ani w Merlinie czy Matrasie (chyba tylko te stare). Tak naprawdę Lwy można kupić od Warmii i kilku księgarni internetowych, lub na Allegro. Chyba nie jest to wyjątek, jeśli chodzi o „kontynuacje”. Coraz częściej więc jedynym „dostawcą” jest po prostu wydawca, względnie Internet. Na moim blogu jest też informacja, jak dotrzeć do książek, a ja nigdy nie odmawiam kontaktu emailowego.

2. Jakie są Twoje dalsze plany literackie. Czy pracujesz nad kolejnym tomem „Pana Samochodzika”?

Obecnie przygotowuję jeszcze jedną książkę z cyklu „Pan Samochodzik”, nie wiem jednak, jak zostanie przyjęta przez Warmię, bo sam pomysł ciągnięcia tak zwanych „kontynuacji” mimo wszystko wciąż wydaje mi się dość karkołomny. Mam więc plan B, czyli jeśli oficyna Warmia nie będzie zainteresowana, wówczas najprawdopodobniej utworzę drugi cykl przygodowy, poświęcony stricte zabytkom, dziełom sztuki i antykom, według własnego pomysłu, który to cykl będzie miał – podobnie jak ten historyczno-biblijny – stałego głównego bohatera. Mam już i tak sporo pomysłów, więc to tylko kwestia czasu na realizację.

3. Czy będzie to ktoś w rodzaju współczesnego Pana Samochodzika?

Kiedyś nawet ktoś nazwał moje książki ‘biblijnym Panem Samochodzikiem’
Mimo najszczerszych i najgorliwszych starań pisarzy, czytelnicy i tak będą ciągle nawiązywać do ikon popkultury, takich jak Indiana Jones, Sherlock Holmes, czy właśnie Pan Samochodzik, więc nawet jeśli odpowiem, że nie, że nie będzie to nikt w rodzaju Pana Samochodzika, to i tak porównania nie uniknę. Z drugiej strony  wydaje mi się, że mimo wszystko określenie w rodzaju „prawdziwy” Pan Samochodzik jest dość trudne do sprecyzowania. Z moich własnych doświadczeń czytelniczych wynika, że nawet u Nienackiego jego bohater w każdej książce jest nieco inny, zaś sama postać Pawła Dańca tak naprawdę jest w moim odczuciu wielkim nieporozumieniem i nie ma nic wspólnego z Panem Samochodzikiem.

4. Jakie książki czytywałeś w dzieciństwie?

Lekturę zacząłem w przedszkolu oczywiście od Tytusa, Romka i A’tomka, części VIII o aparaciku do przenoszenia się w czasie, na swój sposób pozycji quasi historycznej. Potem jeszcze w którejś późniejszej części była mowa o „przybywaniu na odsiecz zabytkom”. Myślę, że to dość silnie już wtedy wpłynęło na moje zamiłowanie do tego typu zagadnień, choć jeszcze chyba nie zdawałem sobie z tego sprawy. Również komiks „Kajko i Kokosz” wzbudził moją fascynację słowiańszczyzną, kulturą łużycką, archeologią, bo jakiś taki klimat zawsze niosły. Kiedy po latach odkryłem, że cykl „Kajko i Kokosz” był w jakimś sensie plagiatem francuskiego Asteriksa, zdumiałem się, bo Asteriks przy Kajku i Kokoszu wydał mi się płytki, strasznie komercyjny i zupełnie pozbawiony inteligentnego poczucia humoru. Potem oczywiście Nienacki, Niziurski, Bahdaj, czyli typowa „klasyka”. Jakoś nie wyszło mi ze Szklarskim, ale w szkole podstawowej, do której chodziłem, i ten autor miał swoich zagorzałych fanów. Oczywiście przeczytałem sporo książek, ale te wyżej wspomniane chyba najmocniej na mnie wpłynęły i ukształtowały jakiś taki książkowy „smak”. Uwielbiałem też wszelkiego rodzaju encyklopedie i słowniki, głównie „poniemieckie”, bardzo bogato ilustrowane. Niewiele z tego rozumiałem, ale pewnie stąd moje pierwsze fascynacje starymi książkami.




5. Czy wracasz dziś do książek sprzed lat?

Głównie. Niemal ceremonialnie co jakiś czas czytam Niesamowity dwór, Uroczysko (tylko I wydanie), Laseczkę i tajemnicę (kupiłem też świetną wersję audio). Te książki sprawiają mi wielką frajdę, niezmiennie od lat. Osobiście trochę boję się nowych książek. Nienacki uczył delektować się przyrodą, zabytkami, kulturą, sztuką, intelektem… Współcześni autorzy wyrzucili te wartości i zastąpili jest makabrą, okrucieństwem (dla zabawy), spirytyzmem, dewiacjami seksualnymi. Nawet owo już słynne „mordobicie”, które według forumowiczów pojawiało się na kartach kontynuacji, uważam za wielki skandal obyczajowy. I nie pomaga nawet fakt, że w Księdze Strachów sam Tomasz stosował judo przeciw Zenobii. Myślę jednak, że to jest zupełnie inny klimat i zupełnie inny opis niż owo „mordobicie”. W każdym razie nie gra mi to absolutnie. Poza tym coraz częściej sięgam po książki historyczne stricte, dokumentalne, opracowania… Do książek sprzed lat mam wielki sentyment. Po pierwsze, jako bardzo młody człowiek regularnie chodziłem z kolegami do biblioteki publicznej, która była zawsze czymś niezwykłym. Początkowo bibliotekarka sama wybierała dla mnie książki, z czasem jednak wszedłem w drugi stopień wtajemniczenia i pozwolono mi już samemu buszować między regałami. Pamiętam, że byłem zawsze mocno podekscytowany, jak mogłem sam wziąć sobie książkę do ręki i zastanowić się, czy ją wypożyczyć. Po drugie, był to okres przesławnych serii wydawniczych: Klub siedmiu przygód, czyli tak zwana seria z Indianiniem, była też taka seria (chyba to się nazywało klasyka młodych) w białych okładkach, gdzie obok tytułu widniał taki jakby okrągły stempel z wizerunkiem autora. Mogłem coś poplątać, ale na pewno wydano tak kilka książek Marka Twaina, czy Juliusza Verne, których także bardzo ceniłem. Jeszcze dzisiaj wielkie wrażenie robią na mnie barwne książki w twardej oprawie z płóciennym grzbietem, wydawane gdzieś w latach pięćdziesiątych, pełne znakomitych ilustracji wybitnych artystów.

(W serii  „Klasyka Młodych” od 1973 r. ukazywały się książki wydawnictw„Iskry” i „Nasza Księgarnia.” Pierwsze dwa tomy to „Przygody Hucka” i „Przygody Tomka Sawyera” Marka Twaina. Do 1981 r. w serii ukazało się 37 tytułów. Źródło: Elżbieta Mrzygłocka „Serie wydawnicze dla dzieci i młodzieży 1970-1982”,  Warszawa 1985 r. – przyp. red.)

6. Która z powieści Zbigniewa Nienackiego z serii o Panu Samochodziku uważasz za najlepszą?

Zdecydowanie Niesamowity Dwór, bo taki pan Tomasz najbardziej mi odpowiadał. Ponadto, jako swoisty prequel (chociaż późniejsze powiązanie z PS wydaje mi się tylko umownym nieporozumieniem) Uroczysko właśnie, oraz Pozwolenie na przywóz lwa, też tylko I wydanie bez późniejszych rekombinacji. Ostatnio zdobyłem też pierwsze wydanie Laseczki i tajemnicy. Niestety, ale oprócz tego, że jestem namiętnym czytelnikiem, bardzo liczy się dla mnie sama edycja książki. Dlatego właśnie zdobyłem wszystkie I wydania książek Nienackiego dla młodzieży. Bardzo bym chciał, aby ktoś kiedyś wydał oryginalną wersję Zabójstwa rycerza Jędrzeja, najlepiej w twardej oprawie z płóciennym grzbietem i ilustracjami Nowosielskiego . 

7. Tematyka historyczna, Biblia – to nie są chyba tematy, które potrafią zainteresować szersze grono młodych czytelników tak jak 20, czy 30 lat temu. Kto zatem jest adresatem Twoich pierwszych powieści?

Wydaje mi się, że jest to kwestia samego podania tematu. Pamiętam z dzieciństwa, że Krzyżacy Sienkiewicza to była najnudniejsza książka jaką czytałem, a i temat mnie nie zachwycił. Ten sam jednak wątek historyczny, tym razem jako Templariusze, podany przez Nienackiego – zafascynował. Absolutnie nie porównuję książek, jako dzieł literackich, ani autorów, chodzi tylko o ukazanie tematu samego w sobie. To chyba tak, jak z nauczycielami i wykładowcami. To oni, ludzie, a nie przedmioty same w sobie, sprawiały, że w szkole nienawidziliśmy na przykład chemii, czy fizyki, a uwielbialiśmy język polski, czy historię, lub odwrotnie. A przecież i łacina i greka potrafią zafascynować. Z drugiej strony, wydaje mi się, że plastikowy Dan Brown ze swoim Langdonem jest żadnym nośnikiem informacji. W dość prymitywny sposób bazuje na pseudosensacyjnych spekulacjach na poziomie brukowców. Również od strony literackiej nie zachwyca. Kiedyś zobaczyłem kilka książek Browna rozrzuconych na jakimś regale w mega hipermarkecie i od razu poczułem, że to jest właściwe miejsce dla tego typu powieści. Gdyby akcja toczyła się wśród sprzedawców jajek i szkolnych woźnych – nie miałoby to większego wpływu na wartość książki. A taki na przykład (bardzo słabo znany w Polsce) James Herriot stworzył wspaniałe i mądre książki, chociaż ich tłem jest codzienna praca weterynarza i życie hodowców zwierząt. Mógłbym jeszcze wymienić Olivera Sacksa, który w genialny i bardzo przyjemny sposób pisze o najdziwniejszych zakamarkach psychiatrii, neurologii i medycyny w ogóle.  Tak samo jest z Biblią. Jej dzieje, zwłaszcza sensacyjne dzieje Biblii staropolskiej, są równie fascynujące, jak historia dzieł sztuki.