"Czarci Jar"
Antoni Marczyński "Czarci Jar"
Antoni Marczyński "Czarci Jar"
Niewielki, ubogi dworek,
zamieszkująca w nim piękna panienka i niosący pomoc dzielny młodzieniec kojarzą
się wielu czytelnikom z powieścią Kornela Makuszyńskiego „Szatan z siódmej
klasy.” Kilka lat później w ślady pana Kornela poszedł Antoni Marczyński.
Nazywany przed wojną „Polskim Karolem Mayem” pisarz, a właściwie producent
książek przeniósł akcję swej powieści z Wilna na Podkarpacie. Zamiast podlotka
o fiołkowych oczach, mamy tu pannicę ocierającą się o pełnoletniość, której
pomaga dziennikarz podszywający się pod słynnego detektywa - Rafał Królik.
Nie ma tu niestety skarbu,
którego poszukują bohaterowie. Mamy za to walkę o ratowanie ojcowizny, którą
dzielna właścicielka zadłużonego dworku toczy z potentatami naftowymi czyhającymi
na jej roponośne pola i łąki. Jak zwykle w tego typu powieściach, na początku
wszystko wydaje się proste. Później nasz bohater Rafał systematycznie wpada w
coraz to nowe tarapaty, z których jednak dzięki wrodzonemu sprytowi udaje się
mu wykaraskać.
Miłośników książkowej przygody
zainteresuje zapewne, że duża część akcji rozgrywa się podziemiach zrujnowanego
dworu. Ruiny połączone są tunelem z tytułowym Czarcim Jarem. To stary, pełen
tajemnic wąwóz, pamiętający krwawe czasy wielkiej wojny. Jest też wątek miłosny.
Trup ściele się niezbyt gęsto, ale jednak pewne osoby wyzionęły ducha na
kartach książki. Autor barwnie i z humorem opisał życie w prowincjonalnym
dworze na początku XX wieku.
Marczyński operuje kwiecistą
polszczyzną, czasami trochę rubaszną. Momentami, podobnie jak ja w swoich
recenzjach ociera się o granicę lekkiej grafomanii. W przeciwieństwie do mnie,
on jej jednak nie przekracza. W kilkustronicowej informacji o pisarzu zamieszczonej
na końcu powieści możemy przeczytać, że Antoni Marczyński swą płodnością
pisarską dorównywał Józefowi Ignacemu Kraszewskiemu. W ciągu dwóch lat potrafił
napisać 16 powieści. W przypadku Marczyńskiego ilość nie zawsze przekładała się
na jakość. Miałem okazję przekonać się o tym jakiś czas temu podczas lektury
jego kryminału „Kłopoty ze spadkiem.” (może
napiszę o nim przy innej okazji) Sam autor jednak nie przejmował się
zbytnio krytyką. Przyznawał, że pisze dla pieniędzy. Najpierw sprzedawał
powieści do gazet, które drukowały je w odcinkach, a dopiero później wydawał je
w formie książkowej. Napisał również scenariusz do jednego z najsłynniejszych
polskich filmów lat trzydziestych „Szpiega w masce.” Umiał pisać takie książki,
które sprzedawały się najlepiej. Co ciekawe odkrył, że najszybciej z półek
księgarń znikają powieści, które mają w tytule słowo TAJEMNICA.
Wydawnictwo:
Oficyna Filmowa „Galicja”
Rok wydania: 1990
Liczba stron: 315
Liczba stron: 315
Moja ocena: 4/6