Pokazywanie postów oznaczonych etykietą patronat. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą patronat. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 4 września 2025

Siedem pytań do Huberta Kozieła

 

Wywiad z Hubertem Koziełem - autorem książki „Demony Nazistów”

 

1. O czym tak właściwie opowiada Pana książka? Czy jest ona bardziej opowieścią historyczną o mniej znanym aspekcie drugiej wojny światowej i działalności niemieckiego, nazistowskiego reżimu, czy też zbiorem legend o duchach, demonach i zjawiskach paranormalnych związanych z nazizmem?

Moją książkę „Demony nazistów” można traktować jako reportaż historyczny, w którym prowadzę czytelników śladami „złych miejsc”, „tajemnych mocy” i szaleńczej ideologii. Jej pierwsza część to podróż po miejscach, o których krążą historie, że są one nawiedzane przez duchy nazistów lub ich ofiar, w których dzieją się różne dziwne rzeczy, a ludzie wiążą ową domniemaną aktywność paranormalną ze zdarzeniami z lat 1933-1945. Opowiadam więc m.in.: o dawnym Mauzoleum Hindenburga pod Olsztynkiem, o norweskiej rezydencji królewskiej w Skaugum, o nazistowskich zamczyskach, o nawiedzonych koszarach i szpitalach, a nawet o nawiedzonym czołgu z brytyjskiego muzeum. Druga część książki jest poświęcona głębokim związkom niemieckiego narodowego socjalizmu z okultyzmem i próbom tworzenia przez Himmlera nowej religii mającej zastąpić chrześcijaństwo. Jeden z rozdziałów poświęcam niewypowiedzianej wojnie, którą III Rzesza prowadziła przeciwko Kościołowi katolickiemu i temu jak owa wojna mocno przyczyniła się do wojennej klęski Niemiec.

2. Domyślam się, że zbieranie materiałów do tej książki nie było łatwe…

Owszem, nie było! Wszak pisałem o sprawach trudnych do dokumentowania – o zjawiskach paranormalnych, do tego w bardzo kontrowersyjnym, wojennym kontekście. Historie o duchach nie są zwykle przytaczane w książkach pisanych przez zawodowych historyków. Nie znajdziemy o nich informacji w oficjalnych dokumentach, a bywa że wielu potencjalnych świadków milczy, by nie wyjść na „wariatów”. Mimo to,  krążą opowieści o fenomenach paranormalnych w miejscach związanych z nazistowskimi rytuałami i zbrodniami. Czasem, by do nich dotrzeć należy sięgnąć do otchłani internetu, niszowych ezoterycznych blogów, czy też forów, na których amerykańscy lub brytyjscy żołnierze dzielą się swoimi doświadczeniami ze służby w bazach na terenie RFN. Szukanie tych relacji bywało czasem sporym wyzwaniem… Nie twierdzę więc, że wykaz „nawiedzonych” miejsc, opisanych w mojej książce jest listą zamkniętą. Znajdowałem bowiem wskazówki mówiące o aktywności paranormalnej w wielu innych miejscach, ale nie zdecydowałem się o nich pisać, gdyż poszlaki, jakie znajdywałem były zbyt mało konkretne. Słyszałem choćby o widmowych postaciach przypominających niemieckich żołnierzy w tunelach w pobliżu zamku Książ, ale brakowało mi szczegółów dotyczących okoliczności tych obserwacji.

3. Które spośród tych „złych miejsc” zrobiło na Panu największe wrażenie?

Był to czeski zamek Houska, o którym krążą opowieści mówiące, że został on zbudowany nad szczeliną prowadzącą do Piekła. Jest o tym miejscu mnóstwo, naprawdę upiornych opowieści o duchach i demonach. Bardzo wiele obserwacji została dokonana w XX w. Pod zamkowym dziedzińcem znaleziono natomiast zwłoki, dwóch zmasakrowanych niemieckich żołnierzy, którzy zginęli tam w niewyjaśnionych okolicznościach. Są też poszlaki wskazujące na to, że w zamku Houska istnieje jakaś anomalia czasoprzestrzenna. Śladem jej działania mógł być choćby sen, jaki miał podczas pobytu na zamku XIX-wieczny poeta romantyczny Karel Hynek Macha. W owym śnie, przeniósł się on poprzez „piekielną” szczelinę pod zamkiem do Pragi czeskiej z wczesnego XXI wieku. W liście do przyjaciela opisywał tę wizję – m.in. coś przypominającego smartfony oraz depresyjną przechadzkę po komunistycznych blokowiskach. Zamek Houska miał też jednak „bardziej uchwytne” związki z okultyzmem. Był jednym z miejsc, w których Himmler trzymał swoją okultystyczną bibliotekę, na którą składały się m.in. księgi skonfiskowane w lożach masońskich.



4. Himmler był znany ze swojego zamiłowania do ezoteryki oraz różnych dziwnych teorii. Czy był on jednak pod tym względem jedynie samotnym „maniakiem” czy też podobne pasje okultystyczne mieli również inni prominenci z III Rzeszy?

Można bez większej przesady stwierdzić, że monachijskie środowiska okultystyczne były – obok Reichswehry – siłą, która dała początek nazizmowi. Do ezoterycznego Towarzystwa Thule należeli założyciele Niemieckiej Partii Robotniczej, do której kontrwywiad wojskowy oddelegował Adolfa Hitlera, by wzmocnił ją swoim talentem krasomówczym. Hitler szybko przejął kontrolę nad tą partią i zmienił jej nazwę w NSDAP. Z Thule związani byli główni autorzy programu NSDAP, a także ludzie tak bliscy Hitlerowi jak Rudolf Hess. To stowarzyszenie okultystyczne było również fundatorem partyjnej gazety „Volkischer Beobachter”. Ta stosunkowo mała liczebnie organizacja, która nie dotrwała nawet do powstania III Rzeszy miała więc ogromny wpływ na losy świata. Sam Hitler żywo interesował się różnymi teoriami okultystycznymi. Daty różnych jego ważnych decyzji bywały dobierane pod kątem astrologicznym, a wiara Fuehrera w okultystyczną koncepcję lodowego Wszechświata przyczyniła się nawet do czasowego wstrzymania testów rakiet V2. Hitler obawiał się bowiem, że mogą one uszkodzić rzekomą eteryczną otoczkę wokół Ziemi! O ile jednak wódz III Rzeszy był raczej człowiekiem poszukującym jakiejś koncepcji ezoterycznej, to Himmler miał pod tym względem silne przekonania. Głęboko wierzył choćby w to, że jest reinkarnacją saskiego księcia Henryka Ptasznika i że musi dokończyć rozpoczęty przez niego podbój ziem słowiańskich. Bardzo poważnie myślał on również o wprowadzeniu w zdominowanej przez Niemcy nowej religii nawiązującej do dawnego, germańskiego poganizmu. W SS wdrożył w tym celu odpowiednie rytuały i święta. Na przykład, Boże Narodzenie miało zostać zastąpione świętem przesilenia zimowego. Centrum owej nowej religii miał stać się zamek Wewelsburg, wokół którego planowano zbudować gigantyczny kompleks kultowo-konferencyjno-widowiskowy. Tym wewelsburskim okultystycznym centrum Himmlera mocno się fascynują nie tylko neonaziści, ale też współcześni sataniści. W swojej książce przytaczam m.in. relacje z wizyt w Wewelsburgu pułkownika Michaela Aquino, amerykańskiego specjalisty od wojny psychologicznej i zarazem przywódcy satanistycznej Świątyni Seta oraz Zeeny Schreck, córki Antona LaVeya, założyciela Kościoła Szatana.

5. Czy w nazistowskim okultyzmie były też wątki satanistyczne?

Hitler mówił, że niemiecki lud wiejski przechował resztki wiary w naturę, która była demoniczna. Wyraźnie chwalił ową „demoniczność”. Otto Rahn, jeden z czołowych okultystów finansowanych przez Himmlera, twierdził natomiast, że Święty Graal był klejnotem z korony Lucyfera, który tak właściwie był dobroczyńcą ludzkości. W wizji Himmlera ów „lucyferyczny Graal” miał być jedną z relikwii, wokół których zostanie zbudowana jego nowa religia. W jednym z rozdziałów opisuję również dziwną kwestię zmasakrowanych zwłok czteroosobowej rodziny pod podłogą w domu Goeringa w Wilczym Szańcu. Rozważam kwestię, czy ci ludzie zostali tam z złożeni w ofierze rytualnej. Ponadto daje wiele do myślenia to, że wielu nazistów świadomie dopuszczało się antychrześcijańskich profanacji lub wpadało w szał widząc księdza. Możemy się więc zastanawiać, jaka część popełnionych przez nich straszliwych zbrodni wynikała z politycznego wyrachowania, zwykłej chciwości i szowinizmu, a jaka była częścią chorych wierzeń ocierających się o satanizm czy nawet demonicznych inspiracji…

6. Czy wierzy Pan w duchy i demony?

Wierzę w nieśmiertelność duszy ludzkiej, a to co się z nią dzieje po śmierci ciała, jest przedmiotem sporów i dociekań od zarania ludzkości. Opisując w mojej książce różne paranormalne fenomeny i narracje nie narzucam czytelnikom odpowiedzi. Mogą je interpretować na różne sposoby. Jedni uznają je za przykłady autentycznej aktywności duchów i demonów, inni za fenomeny fizyczne, których jeszcze nasza nauka nie potrafi wytłumaczyć. Dla innych mogą to być jedynie wytwory ludzkiej wyobraźni, która w ten sposób radzi sobie z wojennymi traumami. Wiara w duchy i demony bywa mocno wyśmiewana, ale wciąż jest żywa, a w każdej legendzie może tkwić ziarno prawdy. W XVIII w. jako przykład ludowego zabobonu wskazywano choćby wiarę w meteoryty, bo przecież największe autorytety naukowe owej epoki twierdziły, że „kamienie nie mogą spadać z nieba”. Gdy Nikola Tesla zaprezentował sterowany radiem stateczek w stawie w nowojorskim Central Parku, to ówczesna naukowa śmietanka orzekła, że „to niemożliwe, by sterować za pomocą fal radiowych, bo to sprzeczne z nauką” i że Tesla musi kierować tym stateczkiem za pomocą… siły umysłu. Może za 100 lat czy za 200 nauka wyjaśni fenomenów duchów i nawiedzeń. Wówczas ludzie będą śmiać się ze współczesnych sceptyków…

7. A czy Pan osobiście zetknął się z nazistowskimi duchami czy demonami podczas pracy nad książką?

Przydarzyła mi się bardzo dziwna seria zbiegów okoliczności, która stała się inspiracją do napisania „Demonów nazistów”. Odsyłam do pierwszego rozdziału mojej książki, poświęconego Mauzoleum Hindenburga. Zachęcam do lektury „Demonów nazistów”, a także do sięgnięcia po moją poprzednią książkę wydaną przez Wydawnictwa Replika, czyli po „Mroczne sekrety II wojny światowej”. Obie dadzą Wam dużo do myślenia...

Dziękuje za rozmowę.



środa, 13 sierpnia 2025

Siedem pytań do Krzysztofa Drozdowskiego

 

Siedem pytań do Krzysztofa Drozdowskiego


Krzysztof Drozdowski - autor ponad 35 książek oraz broszur o tematyce historycznej, oraz wielu artykułów historycznych naukowych i popularnych.

 

1. Co skłoniło Pana do podjęcia tak trudnego i moralnie obciążającego tematu jak zbrodnie medyczne w III Rzeszy?

Nie ukrywam, że propozycja napisania tej książki była dla mnie pewnym wyzwaniem. Dotąd w swojej pracy badawczej konsekwentnie unikałem tematyki obozów koncentracyjnych i co za tym idzie eksperymentów na ludziach – nie z braku zainteresowania, ale z szacunku dla ogromu cierpienia, który ta materia ze sobą niesie. To jest temat, który nie pozwala pozostać emocjonalnie obojętnym. Trzeba się z nim zmierzyć nie tylko jako historyk, ale też jako człowiek. Gdy wydawnictwo Replika zaproponowało mi przygotowanie publikacji w tym zakresie, długo się wahałem. Wiedziałem, że wchodzę na terytorium, z którego nie da się wyjść nieporuszonym.

Ostatecznie zdecydowałem się podjąć to wyzwanie, bo zrozumiałem, że mimo dziesiątek książek na temat medycyny III Rzeszy, ciągle brakuje całościowego, opartego na archiwach i współczesnych analizach opracowania dostępnego dla polskiego czytelnika. Co więcej – istnieje pokusa, by patrzeć na te wydarzenia przez pryzmat gotowych klisz: „szalonych lekarzy”, „obozowych sadystów”... Tymczasem rzeczywistość była znacznie bardziej złożona – i przez to o wiele bardziej przerażająca. Ci ludzie nie byli obłąkani – byli często uznanymi naukowcami, ludźmi wykształconymi, którzy mordowali w imię nauki, kariery lub ideologii. Pisząc tę książkę, próbowałem odpowiedzieć nie tylko na pytanie „co się wydarzyło”, ale też „dlaczego się wydarzyło” – i dlaczego tak wielu milczało.

2. Książka opiera się na bogatym materiale źródłowym. Jak wyglądał proces jej tworzenia od strony warsztatu historycznego?

To był jeden z najbardziej czasochłonnych projektów, jakich się podjąłem. Miałem świadomość, że na rynku wydawniczym znajduje się duża ilość książek poruszających tę tematykę. Zdecydowałem się sięgnąć głębiej, do archiwów niemieckich, amerykańskich i polskich, a także do dokumentacji norymberskich procesów, w tym przede wszystkim procesu lekarzy. Szczególne znaczenie miały relacje ofiar, protokoły przesłuchań, raporty aliantów oraz mało znane źródła dotyczące np. akcji T4 czy roli firm farmaceutycznych.

Co istotne, wiele tych materiałów nigdy nie zostało szeroko omówionych i to nie tylko w języku polskim. Dotarłem też do relacji i dokumentów, które pokazują, jak długo po wojnie środowiska medyczne w Niemczech unikały odpowiedzialności, często broniąc swoich kolegów, marginalizując ofiary, a nawet postulując przywrócenie ustaw eugenicznych. Przykład? Do lat 80. XX wieku obowiązywały przepisy umożliwiające częściową kontynuację praktyk sterylizacji. Gdy zaczynałem pisać, nie miałem pojęcia, jak obszerny będzie to projekt – a dziś wiem, że ledwie dotknąłem powierzchni tego, co jeszcze można zbadać.



3. W książce widać wyraźny nacisk na kontekst ideologiczny i społeczny. Dlaczego uznał Pan to za nieodzowne dla zrozumienia tematu?

Bo bez zrozumienia ideologii i klimatu społecznego nie da się pojąć skali tej zbrodni. Eksperymenty medyczne w III Rzeszy nie były wynikiem działalności jednostek wyjętych spod prawa – one były legalne. Wykonywane na mocy ustaw, rozporządzeń, często z aprobatą instytucji akademickich, pod patronatem państwa. Niemcy stworzyli system, w którym lekarz mógł zamordować dziecko z upośledzeniem i nie tylko nie ponieść konsekwencji, ale dostać awans, pochwałę, medal.

Medycyna została podporządkowana idei „higieny rasowej”. Lekarze stali się funkcjonariuszami państwa, których zadaniem nie było leczenie jednostki, ale dbanie o „czystość biologiczną narodu”. To był etapowy proces: najpierw sterylizacja „niewartościowych”, potem „eutanazja” dzieci, następnie – dorosłych. Wreszcie przyszły eksperymenty pseudonaukowe w obozach, w tym eksperymenty Josefa Mengelego, które przeszły do najczarniejszych kart historii.

Tę ideologię wspierała propaganda, system edukacyjny, ale także społeczne milczenie i przyzwolenie. To, co mnie szczególnie uderzyło, to brak protestu ze strony niemieckiego społeczeństwa – nawet gdy mordowano niemieckie dzieci. Milczenie elity lekarskiej było gorszące. Trudno sobie wyobrazić większe wypaczenie etosu lekarza niż udział w selekcji, sterylizacji i mordowaniu pod pozorem medycznych eksperymentów.

4. Które z opisanych wydarzeń lub wątków najmocniej zapadły Panu w pamięć?

Muszę przyznać, że najtrudniejsze były rozdziały dotyczące eksperymentów na dzieciach zarówno w ramach tzw. akcji dziecięcej eutanazji, jak i w obozach koncentracyjnych. Przypadek Gerharda Herberta Kretschmera, opisywany w książce jako „dziecko Knauera”, był punktem zwrotnym pierwszą oficjalną „eutanazją” zatwierdzoną przez Hitlera. Wstrząsające było to, że jego ojciec nie tylko nie protestował, ale wręcz wyrażał wdzięczność wobec Karla Brandta i Führera. To pokazuje, jak głęboko ideologia zatruła społeczne odruchy moralne.

Z drugiej strony eksperymenty prowadzone w Auschwitz, Ravensbrück, Dachau... Historie kobiet sterylizowanych promieniami, zastrzykami i nożem. Próby produkcji sztucznych hormonów, przymusowe inseminacje, testy substancji chemicznych na gołych ciałach więźniów. Obozowi lekarze, często z tytułami profesorskimi, patrzyli, jak ich „obiekty” umierają w męczarniach i notowali dane w zeszytach.

Osobną kategorią są eksperymenty związane z rasizmem prowadzone na Romach, Żydach, homoseksualistach. Przekonanie, że pewne grupy są „ludzkim odpadem”, uprawniało lekarzy do traktowania ich gorzej niż zwierzęta laboratoryjne. I to nie były wyjątki. To był system.

5. Czy natrafił Pan na nieznane dotąd fakty, które zmieniły Pana rozumienie tego okresu?

Zdecydowanie tak. Jednym z bardziej zaskakujących odkryć była skala współpracy lekarzy z firmami farmaceutycznymi. Część z nich testowała leki w obozach z pełną świadomością i dokumentacją. Eksperymenty z malarią, tzw. cudownymi lekami, środkami przeciwoparzeniowymi, to były badania zlecone przez koncerny takie jak Bayer, Boehringer Ingelheim czy IG Farben. To był eksperyment naukowy przeprowadzany w warunkach absolutnej bezkarności.

Drugim zaskoczeniem była skala obojętności powojennej. Wielu lekarzy nie tylko uniknęło kary, ale wręcz zrobiło kariery w RFN, w USA, w Związku Radzieckim. Operacja Paperclip, której poświęciłem oddzielny rozdział, pokazuje, jak chętnie Amerykanie przygarniali niemieckich naukowców niezależnie od ich wojennej przeszłości.



6. Co chciałby Pan, aby czytelnicy wynieśli z tej lektury? Jaki był Pański cel?

Przede wszystkim chciałbym, aby ta książka była przestrogą. Żeby uświadamiała, że zło nie zaczyna się od komór gazowych. Zaczyna się od drobnych ustępstw, od prawa, które pozwala na segregację, od propagandy, która oswaja z pogardą. Tragedia Auschwitz i Ravensbrück była możliwa dlatego, że wcześniej społeczeństwo niemieckie zaakceptowało eugenikę, sterylizację, izolację. Krok po kroku, z humanitarnymi argumentami. Aż do momentu, gdy człowiek stał się materiałem biologicznym.

Chciałbym też, by czytelnik zastanowił się nad rolą autorytetu naukowego. Lekarze, których opisuję, nie byli potworami. Byli uczonymi, absolwentami renomowanych uniwersytetów. Zamiast ratować  niszczyli. Zamiast protestować współtworzyli system śmierci. Ich wiedza nie uchroniła ich przed moralnym upadkiem. To przestroga również dla nas, że nie wystarczy być wykształconym. Trzeba być człowiekiem.

7. Czy planuje Pan kontynuować badania nad tematyką zbrodni wojennych?

Tak, jestem nawet w trakcie pisania kolejnej książki, która ukaże się nakładem wyd. Replika na początku przyszłego roku. Będzie również dotyczyła obozów koncentracyjnych. Poruszam w niej sprawy o których rzadko się wspomina lub traktuje jak pewną świętość. Ja jednak zadaję trudne pytania na które szukam odpowiedzi. Czy rzeczywiście w Buchenwaldzie produkowano przedmioty z ludzkiej skóry? Ile osób zginęło w obozach koncentracyjnych? Ostatnio mieliśmy do czynienia z próbą politycznego wykorzystania tej tematyki, co oprócz nagłośnienia tematu nigdy nie służy dobremu celowi jakim powinny być zwiększone badania naukowe. Ja w swoich książkach staram się poruszać trudne tematy w taki sposób, by lektura była przystępna również dla osób nie mających na co dzień do czynienia z takimi historiami. Liczę, ze dzięki temu bardziej zainteresują się nasza historią.

Dziękuję za rozmowę.


wtorek, 5 sierpnia 2025

Wywiad z Maciejem Liziniewiczem – autorem powieści historycznych

 

Maciej Liziniewicz – autor cyklu powieści historycznych z czasów Rzeczpospolitej szlacheckiej. Ich bohater, dzielny szlachcic Żegota Nadolski od kilku lat zdobywa serca czytelników. W dorobku autora znajdziemy także powieść sensacyjną i kryminał retro.

 

Kiedy rozmawialiśmy po premierze „Czasu pomsty”, w 2019 roku, wyznałeś: „polubiłem swojego bohatera, a to chyba klucz do tego, aby nie męczył autora. Z tego ostatniego wynika też to, iż w głowie i notatkach mam już ułożone dalsze losy Żegoty. Jeśli więc czytelnicy będą zainteresowani, czeka na nich kolejna porcja przygód szlachcica z Wygnanki.” Tymczasem w powieści „Stepowa klątwa” rola Żegoty została nieco okrojona. Czy to oznacza, że potencjał tej postaci powoli się wyczerpuje i warto więcej miejsca poświęcić bohaterom, których czytelnicy znają z drugiego planu Twoich książek?

Żegota jest kluczową postacią cyklu o Nadolskim, a to, że akcja w „Stepowej klątwie” toczy się dwutorowo, nie zmienia faktu, że to szlachcic z Wygnanki jest tu nadal głównym bohaterem. Trochę uprzedzając nadchodzące w kolejnych tomach zdarzenia, powiem tylko, że Żegota ma do wypełnienia równie ważną rolę na Krymie, jak i w swoim małym świecie pod Sanokiem. Potencjał tej postaci zdecydowanie się więc nie wyczerpał i na pewno czeka Nadolskiego jeszcze niejedna przygoda. Oczywiście inni bohaterowie również mają swoją niebagatelną rolę w tej opowieści, ale to siwowłosy szlachcic jest osią rozgrywających się w moich powieściach zdarzeń i kluczem do ich zrozumienia. Nie oznacza to jednak, że po macoszemu traktuję innych bohaterów, ani że nie mam do nich równie wielkiej, jak do Nadolskiego, sympatii. Po prostu każdy ma tu do odegrania swoją rolę, a książka pisana jest z określonej perspektywy, tak, aby opowieść była jak najciekawsza dla Czytelnika.

 


Akcja czwartego tomu cyklu powieściowego o Żegocie Nadolskim rozgrywa się dwutorowo. O ile nakreślenie wydarzeń rozgrywających się w Wygnance i okolicach nie przysporzyło Ci wielkich trudności, to opis wyprawy poselstwa na Krym wymagał zapewne wielu godzin spędzonych na lekturze materiałów źródłowych?

Rzeczywiście, trochę musiałem poczytać, ale robiłem to z ogromną przyjemnością, gdyż historia chanatu krymskiego jest naprawdę fascynująca. Solidna dawka wiedzy pozwoliła mi spojrzeć z innej perspektywy na wydarzenia w Rzeczypospolitej z pierwszej połowy XVII wieku, a w szczególności na powstania kozackie i skomplikowane związki Kozaków z Tatarami. Z wielkim zainteresowaniem czytałem też o kulturze, obyczajowości, wojskowości i stosunkach społecznych panujących w chanacie oraz wśród ord nogajskich. Część tej wiedzy wykorzystałem w „Stepowej klątwie”, zarysowując obraz barwnego, orientalnego świata, do którego trafia Żegota wraz z hetmańskim poselstwem. Miejsca równie niebezpiecznego, jak pociągającego, gdzie właśnie trwa skomplikowana rozgrywka, w której stawką jest tron w Bakczysaraju. Uczestnikiem tych dworskich intryg, wcale nie z własnej woli, staje się Żegota Nadolski. Myślę, że Czytelnicy docenią ten wątek, szczególnie, że tkwi w nim ziarno prawdy, a rzeczywistość połowy lat 30 XVII wieku była na Krymie bardzo burzliwa.

 


Na kartach „Stepowej klątwy” pojawia się kilka postaci historycznych. Czy znajdziemy w  powieści także wątki inspirowane prawdziwymi wydarzeniami?

W powieści historycznej zwykle prawda miesza się z fikcją – różne są tylko proporcje tych dwóch elementów. Cykl o Nadolskim z jednej strony opiera się więc na pewnych realnych zdarzeniach, lecz z drugiej strony opisane na ich tle przygody bohaterów to literacka fikcja. W „Stepowej klątwie” jak najbardziej realne są na przykład rozgrywki o władzę na Krymie pod koniec rządów zmuszonego do abdykacji Dżanibeka. To postać historyczna, podobnie jak pretendenci do objęcia tronu w Bakczysaraju, w tym nienawidzący Polaków Kantymir zwany Krwawym Mieczem. Podobnie postacią historyczną jest chorąży sanocki Stanisław Oświęcim, ale już samo poselstwo, któremu przewodzi, to literacka fikcja. Pisząc, o ile to możliwe, staram się w swoich książkach trzymać realiów historycznych, zarówno jeśli chodzi o postacie, jak miejsca, wydarzenia czy obyczajowość. Nawet w wątkach fantastycznych nie wykraczam zbytnio poza to, w co wierzono w XVII wieku, często opierając się na pamiętnikach z epoki, czy tez późniejszych opracowaniach etnograficznych. Beletrystyka ma jednak swoje prawa, z których korzystam, tworząc fikcyjne wątki i bohaterów. W mojej opinii powieść historyczna musi przede wszystkim zaciekawić Czytelników, a jeśli przy okazji udało mi się przemycić w niej odrobinę wiedzy i zainteresować kogoś samodzielnym jej pogłębieniem, tym większą sprawia mi to radość. Im bardziej zagłębiamy się w przeszłość, tym jest ona ciekawsza. Mam więc nadzieję, że cykl o Nadolskim stanie się dla niektórych inspiracją do takich właśnie poszukiwań, które pozwolą na odkrywanie pasjonującego, niezwykłego świata, jakim była sarmacka Rzeczpospolita.

Czy poselstwo, do którego dołączył Żegota Nadolski, rzeczywiście wyruszyło z niebezpieczną misją, czy też wyprawa ta została wymyślona przez autora? 

Tak, jak wspomniałem, poselstwo, z którym przybywa do Bakczysaraju Żegota Nadolski to literacka fikcja. Podkreślić jednak należy, że w pierwszej połowie XVII wieku stosunki dyplomatyczne pomiędzy Rzeczpospolitą a chanatem były dość intensywne. W tym kontekście zlecona przez hetmana Koniecpolskiego wyprawa Stanisława Oświęcima na Krym nie byłaby niczym niezwykłym, szczególnie wobec niedawnego najazdu Abazy Paszy i Kantymira na Kamieniec Podolski oraz schyłku władzy w Bakczysaraju leciwego już Dżanibeka. Polskie władze na pewno chciały na bieżąco śledzić wydarzenia na Krymie, jak również, o ile to możliwe, wpływać na nie. Tatarzy stanowili bowiem z jednej strony ciągłe zagrożenie dla Rzeczypospolitej, z drugiej jednak byli też wartościowym sojusznikiem przy konfliktach ze Szwecją czy Moskwą. Dlatego przychylny Polsce chan na tronie w Bakczysaraju miał dla naszego kraju bardzo istotne znaczenie i sądzę, że ówcześni politycy na warszawskim dworze doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Perypetie Stanisława Oświęcima i jego towarzyszy w chanacie nie mają swojego umocowania w źródłach historycznych, ale kto wie, czy w tej fikcji nie znalazła się przypadkiem odrobina prawdy?

 


Debiutowałeś już niemal 10 lat temu powieścią „Scheda”. Książka ta jest dziś trudno dostępna. Czy czynisz jakieś starania, aby doprowadzić do nowego, być może odświeżonego wydania, tej powieści?

„Scheda” to mój pierwszy krok, który zrobiłem jako autor, dlatego jest to dla mnie książka szczególna i ważna. Dziś jednak, z perspektywy czasu i doświadczenia, jakie stało się moim udziałem, sporo bym w niej zmienił. Może kiedyś się pokuszę o ponowną redakcję tej powieści, ale obecnie nie mam takich planów. Wiele osób pyta mnie o „Schedę” i o to, kiedy znów pojawi się na rynku. Odpowiadam im, że sam tego nie wiem. Gdyby znalazło się zainteresowane Wydawnictwo, pewnie pochyliłbym się znów nad tym projektem. Teraz jednak myślę bardziej o kolejnych książkach i nowych pomysłach. A „Scheda”, cóż, pozostaje w pewnym sensie „białym krukiem” i na razie niech tak zostanie.

Kiedy pojawi się w księgarniach zapowiadany na ostatniej stronie „Stepowej klątwy” kolejny tom przygód Żegoty Nadolskiego? Czy będzie to tom zamykający cykl, czy też Maciej Liziniewicz nie zamierza się jeszcze rozstawać ze swymi ulubionymi bohaterami?

Mam nadzieję, że kolejna część przygód Żegoty Nadolskiego pojawi się na rynku już jesienią. To jednak nie będzie koniec tej historii, bo następny tom jest już gotowy. Ci, który śledzą mój profil na Facebooku wiedzą, że opowieść o poselstwie na Krym i stepowej klątwie składa się z trzech części, więc na jej finał Czytelnikom przyjdzie pewnie poczekać do przyszłego roku. A co do bohaterów, to nie chciałbym się jeszcze z nimi rozstawać. Nadal ich lubię i mam jeszcze sporo pomysłów co do ich dalszych losów. Wszystko jednak zależy od tego, czy tego będą chcieli Czytelnicy.

 


Wspomniałeś o nowych pomysłach na książki. Czy możesz nam zdradzić, nad czym teraz pracujesz?

To obyczajowy kryminał z II Wojną Światową w tle. Jego akcja toczy się współcześnie na Ponidziu, ale istotne znaczenie mają tu tragiczne wydarzenia z czasów niemieckiej okupacji. Pracuję nad tą książką od ponad roku i wciąż jestem w trakcie jej redakcji. Po ukończeniu kolejnych tomów przygód Nadolskiego potrzebowałem pewnej odmiany, a historia pisarza, który uciekając przed problemami osobistymi zaszywa się w starym domu nad Nidą, pochłonęła mnie przez kilkanaście ostatnich miesięcy. Mam nadzieję, że ta opowieść, w której prawda o przeszłości nie jest tak jednoznaczna, jakby się mogło wydawać, zainteresuje nie tylko tych Czytelników, którzy dotąd pasjonowali się losami Żegoty. Wierzą, że uda mi się znaleźć wydawcę i powieść pod przewrotnym tytułem „Najspokojniejsze miejsce na ziemi” ukaże się już w przyszłym roku.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Ja również bardzo dziękuję i przy okazji serdecznie pozdrawiam wszystkich Czytelników, który sięgnęli po moje książki.





poniedziałek, 14 lipca 2025

„Stepowa klątwa”

Maciej Liziniewicz „Stepowa klątwa”

 

Trzy lata musieli czekać czytelnicy na kolejny tom przygód Żegoty Nadolskiego. Było warto. „Stepowa klątwa” to najdojrzalsza i najbardziej wciągająca część cyklu powieściowego, którego akcja rozgrywa się na XVII-wiecznych kresach Rzeczypospolitej. Bohaterem powieści jest mężny szlachcic Żegota Nadolski. Ciężko doświadczony przez los mężczyzna ma nadzieję, że dane mu będzie znaleźć wreszcie upragniony spokój i wraz z małżonką patrzeć jak dorasta ukochany syn Maciek. Nadolski ma dość widoku krwi i śmierci. Lata spędzone na wojennych tułaczkach sprawiły, że chętnie odłożyłby szablę na zawsze. Wie jednak, że nim ziszczą się jego marzenia, musi doprowadzić do końca jeszcze jedną sprawę. Zamierza spełnić dawną obietnicę, wyruszyć na Krym, odszukać i uwolnić pewną niewiastę wziętą wiele lat wcześniej w jasyr. Tylko wówczas będzie mógł pozbyć się ciążącej nad nim klątwy. Przyłącza się zatem do hetmańskiego poselstwa i udaje się w niebezpieczną, długą podróż.  

 


Choć pierwsze skrzypce na łamach niniejszego tomu odgrywa oczywiście Żegota Nadolski, niemal równorzędne role wyznaczył autor jego małżonce, pani Agnieszce oraz rękodajnemu, panu Wawrzyńcowi Sulatyckiemu. Po wyjeździe Żegoty na Krym, jejmość Nadolska zaczyna widzieć przyszłość w czarnych barwach. Źródłem jej problemów jest tęsknota za mężem i nagłe pojawienie się tajemniczego przybysza, który usiłuje zakwestionować pochodzenie kobiety a także przejąć majątek należący do jej nowej rodziny. Małżonka Nadolskiego, snuje niewesołe rozmyślania, i zaczyna przypuszczać, że być może na Żegocie rzeczywiście ciąży jakaś klątwa, wszak także pierwsze małżeństwo szlachcica zakończyło się tragicznie. Na szczęście wspomniany przyjaciel rodziny, imć pan Sulatycki, stara się zapobiec katastrofie i nie dopuścić, aby rodzina Nadolskiego poniosła jakikolwiek uszczerbek.

 


Maciej Liziniewicz obudowuje historię stanowiącą rdzeń powieści całym szeregiem wątków pobocznych. Zaludnia kolejne strony powieści postaciami, które mimo iż zwykło się je nazywać drugoplanowymi, są wyjątkowo precyzyjnie skonstruowane. Obok żadnej z nich czytelnik nie może przejść obojętnie. Każdy z bohaterów ma odegrania ściśle określoną rolę. Nie brak tu rzecz jasna szlachetnych postaci, ale cóż byłaby to za powieść gdyby harmonii życia spokojnych mieszkańców nie burzyło nagłe pojawianie się czarnych charakterów. A ci są tu wyjątkowo bezwzględni, zawzięci i mściwi. Widzimy jak kruche potrafi być nie tylko życie, ale też przyjaźń. Grono osób, na których mogą polegać czekający na powrót Żegoty mieszkańcy dworu w Wygnance dramatycznie się kurczy. Większość znajomych i sąsiadów odwraca od Nadolskich wzrok.

 


Długotrwała wędrówka na Krym to okazja na bliższe poznanie towarzyszy pana Żegoty. W trakcie podróży okazuje się, że niektórzy z nich nie są tymi za kogo się podają. W siodłach i pod namiotami nie brakuje okazji do pogawędek i wspomnień. Na kartach książki pojawiają się przedstawiciele różnych warstw społecznych, prym wiedzie oczywiście szlachta, pojawiają się chłopi, mamy Kozaków i władców tatarskich. Choć książka jest reklamowana jako powieść historyczna z elementami fantasy, podobnie jak w poprzednich tomach cyklu, autor zadbał, aby elementy owe nie zdominowały fabuły. Przysłowiową wisienką na torcie są dwa emocjonujące, krwawe i brutalne pojedynki. Wydawałoby się, że sceny tego typu opisywane już po wielokroć, trudno przedstawić w zaskakujący sposób. Maciej Liziniewicz udowadnia jednak, że nie jest to niemożliwe.

 


Czy Żegocie uda się zrealizować swój cel i odnajdzie tę, po którą wyruszył w pełną niebezpieczeństw drogę? Czy powróci do ukochanej żony, syna i dworu w Wygnance? Czy Pani Agnieszka da odpór otaczającym ją zewsząd wrogom i doczeka powrotu małżonka? Czy z Nadolskich zostanie zdjęta wreszcie klątwa i dane im będzie cieszyć się sobą i wieść spokojny, beztroski żywot? Aby znaleźć odpowiedzi na te i inne pytania trzeba zanurzyć się w niezwykły świat wykreowany przez Macieja Liziniewicza. Trzy lata czekali czytelnicy na czwarty tom przygód Żegoty Nadolskiego. Mam nadzieję, że zapowiedziany na ostatniej stronie powieści kolejny tom, pojawi się w księgarniach już niebawem. Polecam.

 


Powieść na stronie wydawcy:

https://publicat.pl/ksiazki/stepowa-klatwa-t-1-poselstwo

Recenzje powieści:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5191776/stepowa-klatwa

Strona autora:

https://www.facebook.com/p/Maciej-Liziniewicz-strona-autorska-100063450918197/?locale=pl_PL

 

Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie

Seria wydawnicza: Dzikie Pola

ISBN: 978-83-271-6829-0

Rok wydania: 2025

Liczba stron: 592

 


poniedziałek, 7 lipca 2025

Wywiad z Agnieszką Lewandowską-Kąkol

 

Wywiad z Agnieszką Lewandowską-Kąkol - autorką książek z historią w tle.

 

- Wśród wydawanych dziś książek często spotkać można pozycje doradzające, jak żyć szczęśliwie, jak radzić sobie z przeciwnościami codzienności, by nie opuszczało nas dobre samopoczucie. Pani najnowsza książka wydaje się być zaprzeczeniem często serwowanych tez – żyj dniem dzisiejszym, nie patrz w przeszłość, myśl o przyszłości…

- Jestem głęboko przekonana, że w przeważającej liczbie przypadków recepta taka nie sprawdza się, jeśli w ogóle jest skuteczna, to na krótką metę.

- Jankowi, jednemu z dwojga głównych bohaterów Pani książki „Krzywdy przeszłości ”zdarzenia z przeszłości na tyle wdzierają się w teraźniejszość, że przeszkadzają mu w codziennym życiu...

- Tak, lecz jego usilne próby niepatrzenia w przeszłość, wymazania z niej drastycznych wydarzeń, nie dały rady go uleczyć, ale doprowadziły do zepchnięcia ich w podświadomość, która okazuje się nie być hermetyczna. Porównać by ją można do kosza w laptopie, gdyby nie to, że przeważnie wiadomości w nim się znajdujące są kasowane po trzydziestu dniach, a podświadomość nie ma takiej opcji.

 


- Czy mogłaby Pani odkryć nieco z fabuły książki, w jakich czasach się rozgrywa i o jakie doświadczenia chodzi?

- Rzecz dzieje się w dwóch planach czasowych: w okresie Peerelu, a dokładniej w okolicach 1980 roku, oraz podczas drugiej wojny światowej i to przeżycia z tego czasu, tkwiące w podświadomości Janka, jak wbity w palec cierń, boleśnie powracają do niego zakłócając teraźniejszość. Wieloletnie uciekanie od nich pogłębia tylko jego traumę, a dopiero profesjonalne ich przepracowanie.., ale nie będę zdradzać wszystkiego…

- Czyli jest to przykład popierający tezę, że odcinanie się od przeszłości jest błędem…

- Zła czy dobra, przeszłość jest podstawą kształtowania teraźniejszości, tak jak narodom bez tradycji trudno przetrwać, tak człowiekowi odcinającemu się od niej trudno żyć.

 


- Ten temat jest dla pani na tyle ważny, że poświęciła Pani jemu nie tylko swą ostatnią książkę „Krzywdy przeszłości”…

- Tak. Na przykład w poprzedniej, w „Rodzinnym fatum”, teraźniejszość bohaterów nie jest zdeterminowana ich własnymi przeżyciami, ale wydarzeniami, które były udziałem ich rodziców, a więc problem staje się międzypokoleniowy. Coraz więcej mówi się zresztą o tym, że koleje losu przodków wyraźnie odbijają się na życiu nie tylko ich dzieci, ale nawet wnuków.  Niedawno wydana została książka „Pogłosy” Marii Buko, w której autorka na podstawie badań naukowych, jest socjolożką, i relacji kilkunastu osób dowodzi, iż wojenne przeżycia rodziców odciskają ogromne piętno na życiu ich, urodzonych wiele lat po wojnie, dzieci. Może tak się dziać zarówno w sferze psychicznej, ale zdarza się także, iż zaistnienie w przeszłości pewnych faktów determinuje ich wybory w różnych obszarów egzystencji. Dwójka bohaterów „Rodzinnego fatum” zapłaciła wysoką cenę za dramatyczne przejścia rodziców sprzed kilkudziesięciu lat.

- Książki, o których Pani wspomniała to powieści i choć osadzone w konkretnych realiach historycznych nie można ich zaliczyć do literatury faktu…

- Absolutnie nie. W jednym z wywiadów Hanna Krall użyła terminu, chyba przez Nią ukutego, powieść dokumentalna. Myślę, że można by je zaliczyć do tego typu książek, ale tylko przy niezbyt rygorystycznym rozumieniu terminu „dokument”. Bohaterowie fikcyjni, ich losy oparte na prawdopodobnych zdarzeniach, będących czasem udziałem wielu różnych ludzi, tylko kontekst historyczny zgodny z zaistniałą kiedyś rzeczywistością.

 


 - Na pleckach jednej z Pani książek („Na końcu czeka miłość”) umieszczono adnotację, że opisane wydarzenia są odzwierciedleniem losów rodziny autorki…

- Niektóre z wątków rzeczywiście były udziałem moich bliskich z poprzednich pokoleń, ale raczej te poboczne, zaś trzon książki stanowi historia fikcyjna. Wydawnictwa uwielbiają tego rodzaju stwierdzenia, bowiem mają przekonanie, że przyciągają w ten sposób czytelników, iż takie uwiarygodnianie fabuły jest przez nich cenione. Może trochę prawdy w tym jest, ale mam takie przekonanie, że w większości pozycji z literatury, szeroko i dziwnie nieprecyzyjnie, nazywanej „piękną”, wiele elementów zaczerpniętych jest z życia, które, jak wiadomo, jest niedościgłym mistrzem pisarstwa .Wyłamuje się z tego wyłącznie literatura science-fiction.  Autentyczność wynika poza tym nie tylko z czerpania wydarzeń z rzeczywistości, lecz także z zaangażowania autora w opowiadaną historię. Każda, jeśli chce poruszyć czytelnika, musi nieść ze sobą jego przemyślenia, przekonania, sposób widzenia świata, choć najczęściej ubrane w zawoalowaną formę. Ktoś mądry powiedział, że pisarz cały czas pisze jedną książkę i z tym stwierdzeniem w pełni się zgadzam. Dlatego choćby styl wybitnych twórców rozpoznać można po kilku zdaniach.

- A jak to wszystko, o czym Pani wspominała ma się do literatury faktu, z zakresu której też ma Pani na koncie kilka pozycji?

- Podłożem dla powstawania książek z tego gatunku są dokumenty, archiwalia, rozmowy z bohaterami i tu pole do przemycania własnych treści jest zdecydowanie ograniczone. Nie powinno się oczywiście przeinaczać wypowiedzi, czy interpretować faktów, tylko podawać je in crudo. Ryzykowne jest również pisanie pod przez siebie postawioną tezę, co może polegać na wybiórczym traktowaniu zaistniałych zdarzeń. Swoboda autora jest tu znacznie ograniczona, a trudność polega przede wszystkim na tym, by wybrać taką formę przekazu, dzięki której ktoś będzie chciał to czytać.




- Pierwszą Pani książką z tego gatunku było „Na skraju piekła”…

- Tak, była to pierwsza i myślałam, że ostatnia moja książka, gdyż zależało mi właściwie na napisaniu tylko jej, bowiem jedno z zamieszczonych tam opowiadań dotyczyło bezpośrednio mojej rodziny.

- Z tego wynika, że jest Pani jedną z przedstawicielek teorii opisanej w „Pogłosach”.

- Zdecydowanie tak. Od tego się zaczęło i zupełnie bezwiednie, jakby ktoś z góry kierował moimi poczynaniami, skupiłam się na tematyce drugiej wojny światowej.  Sam proces pisania tak mnie wciągnął, że powstawały potem niemal co roku takie pozycje jak :”Niezłomna”, „Dziewczyny od Andersa”, „Dziewczyny z konspiry”, „Złota epopeja” , „Skradziona tożsamość”, „Dzieci Sybiru” itd…

- No właśnie było tego sporo, ale z jakichś powodów zmieniła Pani gatunek, czy na zawsze?

- Tego nie wiem, ale mówiąc bardzo szczerze, trochę męczyłam się pisząc te pozycje. Nie jestem historykiem, nie mam warsztatu naukowca, jestem zbyt mało dokładna, precyzyjna i ciągle wydawało mi się, że związku z tym nie powinnam się za to brać. Jestem jednak dumna z jednej pozycji z tego zakresu, z „Dziewczyn od Andersa”, bo jak mi się wydaje, nikt przede mną nie podjął tego tematu.



- W ostatnich pozycjach, oprócz epizodów z drugiej wojny światowej, wkracza Pani w świat nam o wiele bliższy.

- Doszłam do wniosku, że czasy Peerelu, choć bliższe, nie są przez nowe pokolenia znane, a jeżeli już, to bardzo pobieżnie, więc pozycje traktujące o tamtych czasach mają sens, w dodatku, jeśli tę współczesną historię poda się w formie łatwej w lekturze, bez pochłaniających przestrzeń książki odsyłaczy i ciągnących się w nieskończoność bibliografii, których sama nie lubię. No i widzi Pan, mam rację, że nie nadaję się do pisania książek historycznych…

- Dziękuję za rozmowę.



piątek, 16 maja 2025

„Stepowa klątwa” (Zapowiedź)

 

Maciej Liziniewicz „Stepowa klątwa”

 

Długo musieli czekać miłośnicy powieści historycznych na kolejną odsłonę przygód Żegoty Nadolskiego. Dzielny szlachcic powróci już niebawem, premiera kolejnego tomu cyklu nastąpi 4 czerwca. Zapomniana Biblioteka, która objęła patronatem wszystkie tomy, serdecznie zaprasza do lektury. Emocji na pewno nie zabraknie. 

 

Powieść na stronie wydawcy:

https://publicat.pl/ksiazki/stepowa-klatwa-t-1-poselstwo

 

Recenzje poprzednich tomów cyklu:

 „Mroczny zew”: http://www.zapomnianabiblioteka.pl/2020/07/mroczny-zew.html

 „Czas pomsty”: http://www.zapomnianabiblioteka.pl/2019/06/czas-pomsty.html 

„Diabelski posłaniec”: http://www.zapomnianabiblioteka.pl/2022/07/diabelski-posaniec.html

 

Wywiad z Maciejem Liziniewiczem: 

http://www.zapomnianabiblioteka.pl/2019/07/siedem-pytan-do-macieja-liziniewicza.html

 

Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie

Seria wydawnicza: Dzikie Pola

ISBN: 978-83-271-6829-0

Rok wydania: 2025

Liczba stron: 592



sobota, 23 listopada 2024

„Zapomniane miejsca. Opolskie” Część zachodnia. Przewodnik

 

Jakub Jagiełło „Zapomniane miejsca. Opolskie” Część zachodnia. Przewodnik

 

„Zapomniane miejsca. Opolskie” Część zachodnia to kolejny przewodnik z bestsellerowej serii, w którym znajdziemy obiekty których „się nie zwiedza” i „się nie opisuje”. Jak czytamy we wstępie, pierwotnie budowle znajdujące się na terenie województwa opolskiego, miały zostać przedstawione w jednym tomie. W trakcie prac nad przewodnikiem, po przeprowadzeniu inwentaryzacji w terenie, okazało się jednak, że miejsc, które warto przypomnieć czytelnikom jest znacznie więcej niż początkowo zakładano. Stąd też postanowiono „podzielić województwo” na dwa tomy. W tomie pierwszym znalazły się powiaty zachodnie, a więc: nyski, opolski, brzeski, kluczborski i namysłowski, w tomie drugim przestawiono natomiast powiaty leżące na wschodzie. W sumie autor odwiedził i opisał na kartach przewodnika 106 opuszczonych miejsc.

 


Podobnie jak w innych tomach serii Zapomniane miejsca, w niniejszym przewodniku znajdziemy mnóstwo ciekawostek związanych z obiektami, które zazwyczaj omijają niedzielni turyści. Miejsca te położone są na ogół w pewnym oddaleniu od uczęszczanych szlaków, często dotarcie do nich wymaga przezwyciężenia pewnych trudności. Kiedy znajdziemy się u celu, również należy zachować ostrożność. Często bowiem wewnątrz opisywanych budowli znajdują się niezabezpieczone przejścia, nadwyrężone stropy, popękane ściany. Miejsca szczególnie niebezpieczne, w tym grożące zawaleniem, autor zaznaczył w przewodniku ikonką wykrzyknika. 

 


Jakub Jagiełło na kartach przewodnika przedstawia opuszczone i zrujnowane pałace i dwory. Przypomina historię nieczynnych od dawna fabryk, oraz nieco mniejszych budynków takich jak browary, gorzelnie, młyny, wiatraki, spichlerze i obiekty architektury kolejowej. Nieco mniej mamy tu natomiast obiektów militarnych. Opisy niektórych obiektów zostały wzbogacone o informacje biograficzne przybliżające postacie, które związane były z danym miejscem. Przewodnik zawiera precyzyjne wskazówki, umożliwiające dotarcie do obiektów, mapki, na których budowle zostały zaznaczone, kolorowe wkładki z fotografiami a także słowniczek objaśniający trudniejsze określenia wykorzystane w tekście. Polecam.

 

Przewodnik na stronie wydawcy:

https://www.wydawnictwocm.pl/zapomniane-miejsca-opolskie-czesc-zachodnia-p-858.html

 

Wydawca: CM

Seria wydawnicza: Zapomniane miejsca

ISBN: 978-83-68018-34-9

Liczba stron: 172

Rok wydania: 2024



poniedziałek, 11 listopada 2024

„Zapomniane miejsca. Lubuskie” Część północna. Przewodnik

 

Jakub Jagiełło, Adam Sowa „Zapomniane miejsca. Lubuskie”

Część północna. Przewodnik

 

Na kartach przewodnika „Zapomniane miejsca. Lubuskie” autorzy, Jakub Jagiełło oraz Adam Sowa, przedstawili 113 opuszczonych obiektów znajdujących się w północnej części tego województwa. Tom został podzielony na kilka rozdziałów. W pierwszym przybliżono historię miejsc leżących w okolicach Międzyrzecza i Świebodzina, w drugim, obiekty położone w rejonie Słubice – Kostrzyn, wzdłuż granicy z Niemcami. Kolejne rozdziały zawierają solidną dawkę wiadomości o zapomnianych miejscach w okolicy Gorzowa Wielkopolskiego oraz w powiecie strzelecko-drezdeneckim.

 


Podobnie jak w przypadku poprzednich przewodników także i tym razem znajdziemy tu praktyczne informacje o zabytkowych budowlach oraz miejscach, które zazwyczaj pomijamy w trakcie wakacyjnych lub urlopowych wyjazdów. Na opisywanym terenie występuje znaczne zagęszczenie nieużytkowanych już obiektów wojskowych oraz starych rezydencji. Oprócz fortyfikacji, bunkrów, zamków, pałaców i dworów nie brak jednak w lubuskim opuszczonych świątyń i cmentarzy ewangelickich. Z przewodnikiem w dłoni odwiedzimy nieczynne od lat obiekty przemysłowe, zabytki techniki, przystaniemy na chwilę obok nietypowych pomników, wież i mostów.

 


Znacznym ułatwieniem w dotarciu do opisywanych miejsc są bardzo dokładne wskazówki zamieszczone przez autorów, w tym współrzędne GPS. Na ostatnich stronach przewodnika znajdziemy słowniczek, w którym wyjaśniono bardziej skomplikowane terminy, związane głównie z architekturą, a także indeks wszystkich miejscowości. Po przybyciu do opuszczonego obiektu nie należy zapominać o zachowaniu szczególnej ostrożności, niektóre z budowli znajdują się bowiem w złym stanie technicznym. Miejsca takie zaznaczono w przewodniku ikonką wykrzyknika. Upływ czasu a także brak zainteresowania właścicieli lub lokalnych władz sprawia, że niektóre obiekty, do których dotarli autorzy, za kilka lat znikną z krajobrazu regionu. Warto zatem pospieszyć się ze zwiedzaniem. Polecam.

 


Przewodnik na stronie wydawcy:

https://www.wydawnictwocm.pl/zapomniane-miejsca-lubuskie-czesc-polnocna-zm-16-p-781.html

 

Wydawca: CM

Seria wydawnicza: Zapomniane miejsca

ISBN: 978-83-67240-88-8

Liczba stron: 196

Rok wydania: 2023



niedziela, 13 października 2024

„Zapomniane miejsca Dolnego Śląska. Sudety Środkowe i Wschodnie”

 

Jakub Jagiełło „Zapomniane miejsca Dolnego Śląska. Sudety Środkowe i Wschodnie”

 

Obfitujący w tysiące zabytkowych budowli Dolny Śląsk należy do najbardziej tajemniczych regionów naszego kraju. Malownicze widoki i bogata historia tych ziem od dawna przyciągają rzesze turystów. Czasem warto jednak zmienić zaplanowaną trasę wędrówki i zwiedzić mniej znane, nie oblegane przez tłumy miejsca. Z przewodnikiem Jakuba Jagiełły w plecaku dotrzemy do zrujnowanych zamków, grodzisk, pałaców i znajdujących się często w ich pobliżu mauzoleach oraz dworów. Odnajdziemy kościoły, które od lat nie pełnią już funkcji sakralnych i klimatyczne, choć często zdewastowane, cmentarze ewangelickie. W przewodniku zostały przedstawione nieużytkowane od dawna obiekty przemysłowe, zabytki techniki oraz obiekty militarne, fortyfikacje i bunkry z okresu II wojny światowej.

 


Tereny opisane na kartach przewodnika od dawna przyciągają miłośników historii. Nic zatem dziwnego, że dziesięć lat po pierwszej edycji przewodnika na półkach w księgarniach pojawiło się jego nowe, uaktualnione wydanie. Niektóre z opisanych w poprzednim wydaniu obiektów znikły już niestety z krajobrazu Sudetów Środkowych i Wschodnich a inne niebawem podzielą ich los. Tego typu budowle, z których pozostały jedynie resztki ukrytych gdzieś w zaroślach fundamentów, nie zostały uwzględnione w niniejszym wydaniu. Jakub Jagiełło zauważa jednak, że na Dolnym Śląsku można zaobserwować pozytywne zmiany w odniesieniu do zabytków, co pozwala mieć nadzieję, że w kolejnych latach coraz więcej opuszczonych obiektów zyska szanse na ocalenie i drugie życie.

 


W sumie Jakub Jagiełło opisał w przewodniku aż 123 warte odwiedzenia miejsca. Nie należy zapominać, że większość z nich znajduje się z dala od uczęszczanych szlaków turystycznych. Autor podzielił przewodnik na trzy rozdziały. W pierwszym z nich scharakteryzował obiekty leżące w okolicach Wałbrzycha, Świdnicy i Dzierżoniowa, w drugim północną część Kotliny Kłodzkiej i okolice Ząbkowic Śląskich. Miejsca znajdujące się w południowej części Kotliny Kłodzkiej znajdziemy natomiast w rozdziale trzecim, ostatnim. Wszyscy miłośnicy eksploracji, przed przystąpieniem do zwiedzania budowli opisanych w przewodniku, powinni pamiętać o konieczności zachowania szczególnej ostrożności. Miejsca najbardziej niebezpieczne zostały oznaczone ikonką wykrzyknika. Polecam.

 


Przewodnik na stronie wydawcy:

https://www.wydawnictwocm.pl/zapomniane-miejsca-dolnego-slaska-sudety-srodkowe-i-wschodnie-p-851.html

 

Wydawca: CM

Seria wydawnicza: Zapomniane miejsca

ISBN: 978-83-68018-25-7

Liczba stron: 160

Rok wydania: 2024



czwartek, 12 września 2024

V Edycja Festiwalu Kryminału Retro „Kryminalny Magiel”

 

V Edycja Festiwalu Kryminału Retro „Kryminalny Magiel”

 

Tajemnice i intrygi w Gostyniu – V Edycja Festiwalu Kryminału Retro „Kryminalny Magiel”

Już jutro, 13 i 14 września 2024 roku, Gostyń ponownie stanie się literacką stolicą kryminału! V edycja Festiwalu Kryminału Retro „Kryminalny Magiel” to wydarzenie, które przyciąga fanów mrocznych tajemnic, zagadek i literatury kryminalnej z całej Polski. To wyjątkowa okazja, aby spotkać największe gwiazdy gatunku, wziąć udział w rozmaitych warsztatach czy zasmakować w klimacie dawnych epok.

Niezapomniane spotkania autorskie: Podczas festiwalu będą Państwo mieli okazję spotkać mistrzów kryminału, m. in. Maxa Czornyja, autora bestsellerowych thrillerów, oraz Hannę Greń, znaną z trzymających w napięciu powieści detektywistycznych. W programie również spotkania z Agnieszką Pruską, Robertem Ostaszewskim oraz Tomaszem Duszyńskim, których książki inspirują czytelników w każdym wieku.

Emocjonujący panel dyskusyjny: Jednym z najważniejszych punktów programu będzie panel dyskusyjny „Wielka zbrodnia w małym mieście”, podczas którego pisarze podzielą się swoimi spostrzeżeniami na temat osadzania morderstw w małomiasteczkowych realiach. Prowadzona przez Grzegorza Skorupskiego rozmowa z pewnością rzuci nowe światło na gatunek, w tym nasze pisarskie i czytelnicze przyzwyczajenia.

Warsztaty i pokazy: Festiwal to nie tylko spotkania autorskie, ale także możliwość wzięcia udziału w warsztatach pisarskich, kryminalistycznych oraz detektywistycznych. Dla młodszych uczestników przygotowano również warsztaty komiksowe, a wszystkich zapraszamy na pokazy służb mundurowych i piknik edukacyjny, które przybliżą pracę ludzi dawniej i dziś.



Kino plenerowe: W piątkowy wieczór zapraszamy na klimatyczne kino plenerowe na gostyńskim rynku, gdzie projekcje filmów przeniosą nas w świat intryg i zagadek, a także historii Gostynia.

Gala i nagrody: Festiwal zakończy uroczysta gala, podczas której wręczone zostaną nagrody w konkursach „Ostre pióro” oraz „Najlepszy Kryminał Retro 2023 r.”. To chwila, na którą czekają wszyscy, a zwłaszcza pisarze, od lat wciągający nas w świat zbrodni i tajemnic na najwyższym literackim poziomie.

Nie przegap tej wyjątkowej okazji, aby zanurzyć się w świat kryminalnych intryg i tajemnic. Rezerwuj termin i dołącz do nas w Gostyniu na Festiwalu Kryminału Retro „Kryminalny Magiel”!

Organizatorami wydarzenia są Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Gostyniu, Gostyński Ośrodek Kultury „Hutnik” i Muzeum w Gostyniu. Patronat nad imprezą objęły również m.in.TVP3 Poznań czy Radio Poznań. Wydarzenie zostało dofinansowane ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego. 

https://www.facebook.com/KryminalnyMagiel



środa, 14 sierpnia 2024

Tajemnice i intrygi w Gostyniu – V Edycja Festiwalu Kryminału Retro „Kryminalny Magiel”

 

Tajemnice i intrygi w Gostyniu – V Edycja Festiwalu Kryminału Retro „Kryminalny Magiel”

 

Już wkrótce, 13 i 14 września 2024 roku, Gostyń ponownie stanie się literacką stolicą kryminału! V edycja Festiwalu Kryminału Retro „Kryminalny Magiel” to wydarzenie, które przyciąga fanów mrocznych tajemnic, zagadek i literatury kryminalnej z całej Polski. To wyjątkowa okazja, aby spotkać największe gwiazdy gatunku, wziąć udział w rozmaitych warsztatach czy zasmakować w klimacie dawnych epok.

Niezapomniane spotkania autorskie: Podczas festiwalu będą Państwo mieli okazję spotkać mistrzów kryminału, m. in. Maxa Czornyja, autora bestsellerowych thrillerów, oraz Hannę Greń, znaną z trzymających w napięciu powieści detektywistycznych. W programie również spotkania z Agnieszką Pruską, Robertem Ostaszewskim oraz Tomaszem Duszyńskim, których książki inspirują czytelników w każdym wieku.

Emocjonujący panel dyskusyjny: Jednym z najważniejszych punktów programu będzie panel dyskusyjny „Wielka zbrodnia w małym mieście”, podczas którego pisarze podzielą się swoimi spostrzeżeniami na temat osadzania morderstw w małomiasteczkowych realiach. Prowadzona przez Grzegorza Skorupskiego rozmowa z pewnością rzuci nowe światło na gatunek, w tym nasze pisarskie i czytelnicze przyzwyczajenia.

Warsztaty i pokazy: Festiwal to nie tylko spotkania autorskie, ale także możliwość wzięcia udziału w warsztatach pisarskich, kryminalistycznych oraz detektywistycznych. Dla młodszych uczestników przygotowano również warsztaty komiksowe, a wszystkich zapraszamy na pokazy służb mundurowych i piknik edukacyjny, które przybliżą pracę ludzi dawniej i dziś.

 


Kino plenerowe: W piątkowy wieczór zapraszamy na klimatyczne kino plenerowe na gostyńskim rynku, gdzie projekcje filmów przeniosą nas w świat intryg i zagadek, a także historii Gostynia.

Gala i nagrody: Festiwal zakończy uroczysta gala, podczas której wręczone zostaną nagrody w konkursach „Ostre pióro” oraz „Najlepszy Kryminał Retro 2023 r.”. To chwila, na którą czekają wszyscy, a zwłaszcza pisarze, od lat wciągający nas w świat zbrodni i tajemnic na najwyższym literackim poziomie.

Nie przegap tej wyjątkowej okazji, aby zanurzyć się w świat kryminalnych intryg i tajemnic. Rezerwuj termin i dołącz do nas w Gostyniu na Festiwalu Kryminału Retro „Kryminalny Magiel”!

Organizatorami wydarzenia są Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Gostyniu, Gostyński Ośrodek Kultury „Hutnik” i Muzeum w Gostyniu. Patronat nad imprezą objęły również m.in.TVP3 Poznań czy Radio Poznań. Wydarzenie zostało dofinansowane ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego. 

 

https://www.facebook.com/KryminalnyMagiel