Wywiad z Hubertem Koziełem - autorem książki „Demony
Nazistów”
1. O czym tak właściwie opowiada
Pana książka? Czy jest ona bardziej opowieścią historyczną o mniej znanym
aspekcie drugiej wojny światowej i działalności niemieckiego, nazistowskiego
reżimu, czy też zbiorem legend o duchach, demonach i zjawiskach paranormalnych
związanych z nazizmem?
Moją książkę „Demony nazistów”
można traktować jako reportaż historyczny, w którym prowadzę czytelników
śladami „złych miejsc”, „tajemnych mocy” i szaleńczej ideologii. Jej pierwsza
część to podróż po miejscach, o których krążą historie, że są one nawiedzane
przez duchy nazistów lub ich ofiar, w których dzieją się różne dziwne rzeczy, a
ludzie wiążą ową domniemaną aktywność paranormalną ze zdarzeniami z lat
1933-1945. Opowiadam więc m.in.: o dawnym Mauzoleum Hindenburga pod
Olsztynkiem, o norweskiej rezydencji królewskiej w Skaugum, o nazistowskich
zamczyskach, o nawiedzonych koszarach i szpitalach, a nawet o nawiedzonym
czołgu z brytyjskiego muzeum. Druga część książki jest poświęcona głębokim
związkom niemieckiego narodowego socjalizmu z okultyzmem i próbom tworzenia
przez Himmlera nowej religii mającej zastąpić chrześcijaństwo. Jeden z
rozdziałów poświęcam niewypowiedzianej wojnie, którą III Rzesza prowadziła
przeciwko Kościołowi katolickiemu i temu jak owa wojna mocno przyczyniła się do
wojennej klęski Niemiec.
2. Domyślam się, że zbieranie
materiałów do tej książki nie było łatwe…
Owszem, nie było! Wszak pisałem o
sprawach trudnych do dokumentowania – o zjawiskach paranormalnych, do tego w
bardzo kontrowersyjnym, wojennym kontekście. Historie o duchach nie są zwykle
przytaczane w książkach pisanych przez zawodowych historyków. Nie znajdziemy o
nich informacji w oficjalnych dokumentach, a bywa że wielu potencjalnych
świadków milczy, by nie wyjść na „wariatów”. Mimo to, krążą opowieści o fenomenach paranormalnych w
miejscach związanych z nazistowskimi rytuałami i zbrodniami. Czasem, by do nich
dotrzeć należy sięgnąć do otchłani internetu, niszowych ezoterycznych blogów,
czy też forów, na których amerykańscy lub brytyjscy żołnierze dzielą się swoimi
doświadczeniami ze służby w bazach na terenie RFN. Szukanie tych relacji bywało
czasem sporym wyzwaniem… Nie twierdzę więc, że wykaz „nawiedzonych” miejsc,
opisanych w mojej książce jest listą zamkniętą. Znajdowałem bowiem wskazówki
mówiące o aktywności paranormalnej w wielu innych miejscach, ale nie
zdecydowałem się o nich pisać, gdyż poszlaki, jakie znajdywałem były zbyt mało
konkretne. Słyszałem choćby o widmowych postaciach przypominających niemieckich
żołnierzy w tunelach w pobliżu zamku Książ, ale brakowało mi szczegółów
dotyczących okoliczności tych obserwacji.
3. Które spośród tych „złych
miejsc” zrobiło na Panu największe wrażenie?
Był to czeski zamek Houska, o
którym krążą opowieści mówiące, że został on zbudowany nad szczeliną prowadzącą
do Piekła. Jest o tym miejscu mnóstwo, naprawdę upiornych opowieści o duchach i
demonach. Bardzo wiele obserwacji została dokonana w XX w. Pod zamkowym
dziedzińcem znaleziono natomiast zwłoki, dwóch zmasakrowanych niemieckich
żołnierzy, którzy zginęli tam w niewyjaśnionych okolicznościach. Są też
poszlaki wskazujące na to, że w zamku Houska istnieje jakaś anomalia
czasoprzestrzenna. Śladem jej działania mógł być choćby sen, jaki miał podczas
pobytu na zamku XIX-wieczny poeta romantyczny Karel Hynek Macha. W owym śnie,
przeniósł się on poprzez „piekielną” szczelinę pod zamkiem do Pragi czeskiej z
wczesnego XXI wieku. W liście do przyjaciela opisywał tę wizję – m.in. coś
przypominającego smartfony oraz depresyjną przechadzkę po komunistycznych
blokowiskach. Zamek Houska miał też jednak „bardziej uchwytne” związki z
okultyzmem. Był jednym z miejsc, w których Himmler trzymał swoją okultystyczną
bibliotekę, na którą składały się m.in. księgi skonfiskowane w lożach
masońskich.

4. Himmler był znany ze swojego
zamiłowania do ezoteryki oraz różnych dziwnych teorii. Czy był on jednak pod
tym względem jedynie samotnym „maniakiem” czy też podobne pasje okultystyczne
mieli również inni prominenci z III Rzeszy?
Można bez większej przesady
stwierdzić, że monachijskie środowiska okultystyczne były – obok Reichswehry –
siłą, która dała początek nazizmowi. Do ezoterycznego Towarzystwa Thule
należeli założyciele Niemieckiej Partii Robotniczej, do której kontrwywiad
wojskowy oddelegował Adolfa Hitlera, by wzmocnił ją swoim talentem
krasomówczym. Hitler szybko przejął kontrolę nad tą partią i zmienił jej nazwę
w NSDAP. Z Thule związani byli główni autorzy programu NSDAP, a także ludzie
tak bliscy Hitlerowi jak Rudolf Hess. To stowarzyszenie okultystyczne było
również fundatorem partyjnej gazety „Volkischer Beobachter”. Ta stosunkowo mała
liczebnie organizacja, która nie dotrwała nawet do powstania III Rzeszy miała
więc ogromny wpływ na losy świata. Sam Hitler żywo interesował się różnymi
teoriami okultystycznymi. Daty różnych jego ważnych decyzji bywały dobierane
pod kątem astrologicznym, a wiara Fuehrera w okultystyczną koncepcję lodowego
Wszechświata przyczyniła się nawet do czasowego wstrzymania testów rakiet V2.
Hitler obawiał się bowiem, że mogą one uszkodzić rzekomą eteryczną otoczkę
wokół Ziemi! O ile jednak wódz III Rzeszy był raczej człowiekiem poszukującym
jakiejś koncepcji ezoterycznej, to Himmler miał pod tym względem silne
przekonania. Głęboko wierzył choćby w to, że jest reinkarnacją saskiego księcia
Henryka Ptasznika i że musi dokończyć rozpoczęty przez niego podbój ziem
słowiańskich. Bardzo poważnie myślał on również o wprowadzeniu w zdominowanej
przez Niemcy nowej religii nawiązującej do dawnego, germańskiego poganizmu. W
SS wdrożył w tym celu odpowiednie rytuały i święta. Na przykład, Boże
Narodzenie miało zostać zastąpione świętem przesilenia zimowego. Centrum owej
nowej religii miał stać się zamek Wewelsburg, wokół którego planowano zbudować
gigantyczny kompleks kultowo-konferencyjno-widowiskowy. Tym wewelsburskim
okultystycznym centrum Himmlera mocno się fascynują nie tylko neonaziści, ale
też współcześni sataniści. W swojej książce przytaczam m.in. relacje z wizyt w
Wewelsburgu pułkownika Michaela Aquino, amerykańskiego specjalisty od wojny
psychologicznej i zarazem przywódcy satanistycznej Świątyni Seta oraz Zeeny
Schreck, córki Antona LaVeya, założyciela Kościoła Szatana.
5. Czy w nazistowskim okultyzmie
były też wątki satanistyczne?
Hitler mówił, że niemiecki lud
wiejski przechował resztki wiary w naturę, która była demoniczna. Wyraźnie
chwalił ową „demoniczność”. Otto Rahn, jeden z czołowych okultystów
finansowanych przez Himmlera, twierdził natomiast, że Święty Graal był
klejnotem z korony Lucyfera, który tak właściwie był dobroczyńcą ludzkości. W
wizji Himmlera ów „lucyferyczny Graal” miał być jedną z relikwii, wokół których
zostanie zbudowana jego nowa religia. W jednym z rozdziałów opisuję również
dziwną kwestię zmasakrowanych zwłok czteroosobowej rodziny pod podłogą w domu
Goeringa w Wilczym Szańcu. Rozważam kwestię, czy ci ludzie zostali tam z
złożeni w ofierze rytualnej. Ponadto daje wiele do myślenia to, że wielu
nazistów świadomie dopuszczało się antychrześcijańskich profanacji lub wpadało
w szał widząc księdza. Możemy się więc zastanawiać, jaka część popełnionych
przez nich straszliwych zbrodni wynikała z politycznego wyrachowania, zwykłej
chciwości i szowinizmu, a jaka była częścią chorych wierzeń ocierających się o
satanizm czy nawet demonicznych inspiracji…
6. Czy wierzy Pan w duchy i
demony?
Wierzę w nieśmiertelność duszy
ludzkiej, a to co się z nią dzieje po śmierci ciała, jest przedmiotem sporów i
dociekań od zarania ludzkości. Opisując w mojej książce różne paranormalne
fenomeny i narracje nie narzucam czytelnikom odpowiedzi. Mogą je interpretować
na różne sposoby. Jedni uznają je za przykłady autentycznej aktywności duchów i
demonów, inni za fenomeny fizyczne, których jeszcze nasza nauka nie potrafi
wytłumaczyć. Dla innych mogą to być jedynie wytwory ludzkiej wyobraźni, która w
ten sposób radzi sobie z wojennymi traumami. Wiara w duchy i demony bywa mocno
wyśmiewana, ale wciąż jest żywa, a w każdej legendzie może tkwić ziarno prawdy.
W XVIII w. jako przykład ludowego zabobonu wskazywano choćby wiarę w meteoryty,
bo przecież największe autorytety naukowe owej epoki twierdziły, że „kamienie
nie mogą spadać z nieba”. Gdy Nikola Tesla zaprezentował sterowany radiem
stateczek w stawie w nowojorskim Central Parku, to ówczesna naukowa śmietanka orzekła,
że „to niemożliwe, by sterować za pomocą fal radiowych, bo to sprzeczne z
nauką” i że Tesla musi kierować tym stateczkiem za pomocą… siły umysłu. Może za
100 lat czy za 200 nauka wyjaśni fenomenów duchów i nawiedzeń. Wówczas ludzie
będą śmiać się ze współczesnych sceptyków…
7. A czy Pan osobiście zetknął
się z nazistowskimi duchami czy demonami podczas pracy nad książką?
Przydarzyła mi się bardzo dziwna
seria zbiegów okoliczności, która stała się inspiracją do napisania „Demonów
nazistów”. Odsyłam do pierwszego rozdziału mojej książki, poświęconego
Mauzoleum Hindenburga. Zachęcam do lektury „Demonów nazistów”, a także do
sięgnięcia po moją poprzednią książkę wydaną przez Wydawnictwa Replika, czyli
po „Mroczne sekrety II wojny światowej”. Obie dadzą Wam dużo do myślenia...
Dziękuje za rozmowę.