piątek, 31 października 2014

„Profesor i pierwsza tajemnica zakonu”




Renata Warchoł „Profesor i pierwsza tajemnica zakonu”


Anka, Julka, Igor oraz Max rozpoczynają naukę w krakowskim gimnazjum. Spośród nowych nauczycieli największe wrażenie na czternastolatkach wywiera pan od historii. Niekonwencjonalne zajęcia z profesorem sprawiają, że uczniowie z utęsknieniem wyczekują na kolejne lekcje z tego przedmiotu. Ich fascynacja nauczycielem wzrasta, kiedy dowiadują się, że profesor organizuje coroczne wyprawy w różne interesujące miejsca świata. Uczniowie biorący w nich udział wybierani są według klucza znanego tylko profesorowi. Bohaterowie książki postanawiają zrobić wszystko, aby zostać zauważonymi przez nauczyciela i zasłużyć na udział w kolejnej atrakcyjnej wakacyjnej wycieczce. Zgłaszają się do niego z propozycją założenia Koła Miłośników Tajemnic Historii. Profesor akceptuje pomysł i wyznacza uczniom pierwsze zadanie. Mają wziąć udział w wyjaśnieniu zagadki testamentu hrabiego Ignacego Wiąza. Udają się w tym celu do zamku w Węgrowie. A kiedy nauczyciel wpada w tarapaty związane z wizytą tajemniczych osobników, młodzież nie zważając na grożące niebezpieczeństwa spieszy mu z pomocą.

Na pierwszy rzut oka w powieści wiele się dzieje. Uczniowie zaglądają do antykwariatów, zamku, jaskini, spacerują krakowskimi uliczkami. Niestety, wszystkie te miejsca są bardzo pobieżnie ukazane, przez co czytelnik nie ma możliwości wtopienia się w ich klimat.

„Profesor i pierwsza tajemnica zakonu” to powieść adresowana wyłącznie do rówieśników głównych bohaterów. Przyznam, że wymagało ode mnie sporo samozaparcia przeczytanie tej książki. Przebrnięcie przez niebyt frapujące, dość nudne szkolne epizody jest dla dorosłego czytelnika nie lada wyzwaniem. Tytułowy profesor, który wg. opisu zamieszczonego na ostatniej stronie okładki powinien być skrzyżowaniem Pana Samochodzika z Indianą Jonesem, w rzeczywistości jest dosyć słabo nakreśloną postacią, a ze słynnymi poprzednikami nie ma zbyt wielu wspólnych cech. Całą robotę wykonują za niego uczniowie, a on skrywa się gdzieś w tle. I to głównie Anka, Julka, Igor i Max rozwiązują zagadkę, która zresztą jest mocno wydumana i ociera się o science-fiction.

Gwoli sprawiedliwości muszę dodać, że być może gdybym o napisanie recenzji poprosił ucznia gimnazjum, mogłaby się ona diametralnie różnić od niezbyt pochlebnej mojej opinii. Niestety, u większości starszych czytelników, którzy wychowali się na książkach Zbigniewa Nienackiego powieść „Profesor i pierwsza tajemnica zakonu” wzbudzi duże rozczarowanie.


Wydawnictwo: Novae Res
ISBN: 978-83-7722-756-5
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 296


niedziela, 26 października 2014

„Literaci w przedwojennej Polsce"




Remigiusz Piotrowski „Literaci w przedwojennej Polsce. Pasje, Nałogi, Romanse”


Sięgając po książkę Remigiusza Piotrowskiego spodziewałem się, że będzie to kolejna wędrówka po kultowych restauracjach i kawiarniach międzywojennej Warszawy. Rzeczywiście, w rozdziale pierwszym zatytułowanym „Kawiarniany gwar” udajemy się do słynnej „Ziemiańskiej” gdzie poznajemy bywalców legendarnego „półpiętra” z Franciszkiem Fiszerem, generałem Wieniawą-Długoszowskim i Skamandrytami na czele. Gościmy w „Kresach” i „U Wróbla,” zaglądamy także do cenionego przez świat bohemy artystycznej zakopiańskiego „Morskiego Oka.” Pasjonaci literatury dwudziestolecia międzywojennego są dość dobrze zaznajomieni z tą tematyką, dlatego zapewne ucieszy ich fakt, że fragment ten ma charakter jedynie wprowadzający, a zabawne kawiarniane epizody będą pojawiać się w książce jedynie od czasu do czasu jako uzupełnienie dziesiątków innych historii opisanych w pozostałych rozdziałach.

Jakie w takim razie smakowite ciekawostki z czasów II Rzeczypospolitej znajdziemy na kolejnych stronach książki? Z wypełnionych gwarem lokali przenosimy się do czasów dzieciństwa późniejszych luminarzy rodzimej literatury. Z dużym zaskoczeniem przeczytałem, że Tuwima pasjonowała chemia, a Miłosz był awanturnikiem wszczynającym bijatyki na szkolnych korytarzach. Zresztą wśród naszych bohaterów trudno znaleźć prymusów. Rodzice patrząc na szkolne cenzurki pełne ocen zaledwie dostatecznych pewnie nie przypuszczali, że za kilkadziesiąt lat dzieła ich sprawiających problemy pociech znajdą się na listach lektur szkolnych.

Poznamy także kulinarne upodobania Tadeusza Boya-Żeleńskiego i wielu jego kolegów po piórze. W tym miejscu nieco zdumiony odkryłem jak wiele wspólnego łączy mnie z Witkacym. Autor „Szewców” podobnie jak ja nie przepadał za cebulą, często natomiast często delektował się piernikami. W diecie Witkacego ważne miejsce zajmowała rzodkiewka, w przeciwieństwie jednak do mnie, artysta zjadał ją wraz z liśćmi.


Fot. 1. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Wojciech Kossak, Stefan Jerzy Jasnorzewski,  źródło: „Literaci w przedwojennej Polsce,” s. 246.

Fot. 2. Stefania, żona Juliana Tuwima na fotografii z początku lat dwudziestych, źródło: „Literaci w przedwojennej Polsce,” s. 152.


W książce Remigiusza Piotrowskiego znajdziemy pełną garść informacji o pasjach i zainteresowaniach przedwojennych literatów. Ważną rolę w ich życiu odgrywał sport oraz podróże. Do ulubionych dyscyplin uprawianych oczywiście rekreacyjnie należały pływanie, tenis i jazda na rowerze. Chodzono na mecze piłkarskie i wyścigi konne, tracono pieniądze w kasynach. Namiętnie grywano w brydża a także urządzano seanse spirytystyczne. Kiedy spadł śnieg i temperatura zaczęła zbliżać się do zera zapełniały się ślizgawki, a nieliczni pisarze z nieco bardziej zasobną kieszenią wyjeżdżali na narty do zimowej stolicy Polski.

„Literaci w przedwojennej Polsce” to także historie o ciemniej stronie natury poetów i pisarzy. Trudno bowiem wymienić choć jedną postać, która była by wolna od nałogów. Z problemem alkoholowym zmagali się niemal wszyscy poczynając od Tuwima a na Władysławie Broniewskim kończąc. 


Fot. 3. W majątku Ludwika Hieronima Morstina 
w Pawłowicach odbyły się dwa zjazdy poetów, 
źródło: „Literaci w przedwojennej Polsce,” s. 230.


Wspomniany wcześniej Witkiewicz znany był z eksperymentowania z narkotykami, inni zażywali różnorakie medykamenty lub palili namiętnie papierosy. Pisarze cierpieli na rozmaite fobie i kompleksy. Bruno Schulz bał się pająków a Tadeusz Dołęga-Mostowicz unikał otwartych przestrzeni. Niehigieniczny tryb życia prowadził wielu z nich do kłopotów zdrowotnych a nierzadko do śmierci. Przeczytamy tu również o wielkich miłościach, romansach, zdradach, sekretach alkowy i burzliwych rozstaniach. Remigiusz Piotrowski poruszył także kilka poważniejszych tematów, w tym stosunek literatów do spraw polskich i antysemityzmu.



Fot. 4. Władysław Broniewski wraz z żoną Janiną i córką Anną podczas urlopu w Zakopanem
 w połowie lat trzydziestych, źródło: „Literaci w przedwojennej Polsce,” s. 166.

Niewielu pisarzy i poetów narzekało na nadmiar gotówki. Aby podreperować nadwątlony budżet imali się dodatkowych zajęć. Leśmian pracował jako notariusz, Tuwim ze Słonimskim chałturzyli pisząc świetne teksty dla kabaretów. Warto było pracować dla radia i filmu, dlatego też twórcy flirtowali z rodzącymi się dopiero mediami. Książkę Remigiusza Piotrowskiego, tak jak pozostałe wydawnictwa z serii „Przedwojenna Polska” wypełnia bardzo wiele fotografii przedstawiających nie tylko oficjalne sceny z życia ówczesnych pisarzy i poetów. Polecam.


Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN
Seria wydawnicza: Przedwojenna Polska
ISBN: 978-83-7705-650-9
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 397


środa, 22 października 2014

„Wielcy zdrajcy. Od Piastów do PRL”




Sławomir Koper „Wielcy zdrajcy. Od Piastów do PRL”


„Wielcy zdrajcy. Od Piastów do PRL” to nieco inna książka niż dwie poprzednie publikacje Sławomira Kopra, których recenzje opublikowałem na stronach ZAPOMNIANEJ BIBLIOTEKI.[1] Tym razem nie gościmy bowiem w barwnym środowisku artystów i gwiazd Drugiej Rzeczypospolitej lecz dotykamy gorzkiego problemu zdrady. W słowie wstępnym autor podkreśla, że „nigdy nie istniał naród czy system bez afer i skandali, podobnie nie było państwa bez zdrajców, a Polska nie jest pod tym względem wyjątkiem.”[2]

Kim zatem są bohaterowie publikacji Sławomira Kopra? Książkę otwiera rozdział poświęcony biskupowi Stanisławowi ze Szczepanowa oraz jego konfliktowi z Bolesławem Śmiałym. Autor stawia pytania, czy biskup spiskował w celu obalenia władzy królewskiej, czy może stał na straży wiary i swobód obywatelskich? Upłynęło już niemal tysiąc lat od jego tragicznej śmierci, niemożliwe jest więc precyzyjne odtworzenie okoliczności zabójstwa przyszłego świętego. Nawet Gall Anonim nie poświecił w swych kronikach tej sprawie zbyt wiele miejsca, choć kiedy je pisał żyli jeszcze świadkowie zbrodni. Nie znajdziemy więc i w książce jednoznacznej oceny wydarzeń sprzed tylu wieków. Podobnie jest z większością innych opisanych historii. Autor ukazując fakty na tle każdej z epok umożliwia odbiorcy wyrobienie sobie własnego osądu o wielu niechlubnych wydarzeniach historycznych.

Fot. 1. Zofia Potocka, źródło: Sławomir Koper 
„Wielcy zdrajcy. Od Piastów do PRL,” s. 173.

Pozostałymi postaciami, o których niesławnych losach przeczytamy w książce są brat Bolesława Krzywoustego – Zbigniew, książę Władysław Opolczyk, przywódca kozacki Bohdan Chmielnicki, podkanclerzy koronny Hieronim Radziejowski, marszałek konfederacji targowickiej Stanisław Szczęsny Potocki, agentka carskiej policji, siostra Eweliny Hańskiej, przyjaciółka Mickiewicza i Puszkina Karolina Sobańska, przywódca krwawych chłopskich wystąpień w Galicji Jakub Szela oraz margrabia Aleksander Wielopolski. Opowieść o znienawidzonym przez Polaków polityku jest ostatnią rozgrywającą się w dziewiętnastym stuleciu. I w następnym wieku niestety nie brakowało osób „godnych” znalezienia się na kartach książki. Wybór był trudny, ale za to trójka ostatnich postaci jest bardziej jednobarwna a zdanie na temat ich życiowych wyborów i postaw może być tylko jedno. To Feliks Dzierżyński, Wanda Wasilewska oraz Bolesław Bierut.

Fot. 2. Hieronim Radziejowski, źródło: Sławomir Koper 
„Wielcy zdrajcy. Od Piastów do PRL,” s. 116.


Czytelnicy, dla których nie będzie to pierwsze spotkanie z twórczością Sławomira Kopra mają rację, przypuszczając, że niniejsza książka nie jest jedynie zbiorem bezbarwnych biografii. Podobnie jak w innych swoich pracach autor dotarł do nieznanych szerzej faktów z życia prywatnego każdej z przedstawionych osób, okrasił je szeregiem obyczajowych detali, co w połączeniu z lekkim, kwiecistym językiem sprawia, że książkę czytamy niemal jak sensacyjną powieść z wartką, dobrze nakreśloną akcją. Polecam.


Wydawnictwo: Bellona
ISBN: 978-83-11-12477-6
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 346


sobota, 18 października 2014

„Muzy Młodej Polski”





Monika Śliwińska „Muzy Młodej Polski”


Mimo, że na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego stulecia centrum życia kulturalnego ziem polskich przeniosło się z konserwatywnego Krakowa do Warszawy, w podwawelskim grodzie nadal pozostało wielu wybitnych artystów. Niestety, twórczość ich była często niedoceniania przez współczesnych, przez co indywidualności tej miary co choćby Stanisław Wyspiański wiodły skromny żywot, wielokroć przymierając głodem. Na szczęście zamożniejsze rodziny mieszczańskie udzielały wsparcia ubogim przedstawicielom świata sztuki. Monika Śliwińska w książce „Muzy Młodej Polski” przedstawia dzieje jednej z takich krakowskich familii, która stała się ostoją m.in. dla wspomnianego wcześniej Wyspiańskiego. Eliza i Stanisław Pareńscy, bogaci mieszczanie, przeznaczali znaczną część swoich dochodów na działalność dobroczynną oraz na pomoc potrzebującym artystom.


O bohaterkach książki opowiada autorka, Monika Śliwińska


Pani Eliza wcześnie dostrzegła talent drzemiący w młodym Wyspiańskim. Kupując jego obrazy, umożliwiała podreperowanie skromnego budżetu malarza i dramaturga. Została także matką chrzestną syna Stanisława Wyspiańskiego. Profesor Stanisław Pareński, wzięty internista, prowadził dochodową praktykę lekarską, której poświęcał dużo czasu, stąd też ciężar prowadzenia domu oraz salonu wzięła na swoje barki jego żona Eliza. Ich dom na Wielopolu był zawsze otwarty dla krakowskiej cyganerii artystycznej. Bywali w nim co prawda uniwersyteccy przyjaciele pana domu, ale także m.in. Adam Asnyk, Władysław Reymont, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Stanisław Przybyszewski, Władysław i Tadeusz Żeleńscy, Jacek Malczewski, Leon Wyczółkowski, Józef Mehoffer, czy Ludwik Solski. Autorka oczywiście nie skąpi nam charakterystyk tych barwnych postaci.




Fot. 1. Eliza Mühleisen, źródło: „Muzy Młodej Polski,” s. 31.

Fot. 2. Zofia Pareńska, 1903 rok, źródło: „Muzy Młodej Polski,” s. 15.


Mimo wielu zasług państwa Elizy i Stanisława, to nie oni a ich trzy córki są pierwszoplanowymi postaciami niniejszej książki. W Marynie kochało się wielu artystów, wśród nich utalentowany malarz Stanisław Wojtkiewicz, który bywał częstym gościem Pareńskich po śmierci Wyspiańskiego. Zarówno Wojtkiewicz jak i Wyspiański dość wcześnie pożegnali się ze światem doczesnym. Zdążyli jednak przed śmiercią uwiecznić na płótnie wizerunki wszystkich swoich muz z Wielopola, a portrety Maryny, Zosi i Elizy znalazły się w bogatej rodzinnej kolekcji obrazów pani domu. Najpiękniejszą z trzech sióstr, była najmłodsza, wrażliwa i delikatna Lizka. Ona też najczęściej zostawała przedstawiana na portretach. Maryna i Zosia zostały pod własnymi imionami uwiecznione w „Weselu” Wyspiańskiego przechodząc tym samym wraz autorem do historii literatury polskiej. Dzięki Monice Śliwińskiej mamy możliwość zapoznania się z kulisami powstania słynnego dzieła.


Fot. 3. Antonina Domańska (pierwsza z lewej), Eliza Pareńska (w środku), X Szabowska, 
1880 rok, źródło: „Muzy Młodej Polski,” s. 62.


Losy rodziny Pareńskich oraz bywalców ich salonu są oczywiście również pretekstem do przedstawienia życia towarzyskiego Krakowa na przełomie XIX i XX wieku. Poznajemy kłopoty dnia codziennego ówczesnych ludzi sztuki, ich problemy finansowe, zdrowotne a także rozterki miłosne. Na tym tle mamy okazję do obserwowania dzieciństwa, lat szkolnych oraz okresu dojrzewania trzech panien, przyszłych „Muz Młodej Polski.” Monika Śliwińska nie zakończyła jednak swej opowieści wraz z odzyskaniem niepodległości przez Polskę. Dzieje bohaterów książki śledzimy także poprzez okres dwudziestolecia międzywojennego, tragiczny czas okupacji aż do lat PRL-u. Autorka wzbogaciła publikację dziesiątkami fotografii z archiwów rodzinnych i zbiorów muzealnych. Zamieszczono w niej także wiele reprodukcji obrazów oraz fragmentów pamiętników i niepublikowanych dotychczas listów. Polecam.


Wydawnictwo: Iskry
ISBN: 978-83-244-0377-6
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 416


środa, 15 października 2014

Siedem pytań do Pawła Wilińskiego



PAWEŁ WILIŃSKI, autor książek przygodowych. Jego powieść „Sekret drewnianej kapliczki” zajęła 5 miejsce w finale konkursu na najlepszą samochodzikową książkę 2013 roku organizowanego przez Forum Miłośników Pana Samochodzika.




ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Twoja powieść znalazła się w piątce najlepszych „samochodzikowych” książek 2013 roku. Czy czytałeś inne zgłoszone do konkursu książki, a jeśli tak, która z nich wg Ciebie zasłużyła na zwycięstwo w konkursie?

PAWEŁ WILIŃSKI: Czytałem powieści Andrzeja Irskiego oraz podczytywałem fragmenty „Perły Będzina” Emilii Nowak. Trochę znam także twórczość Petka, ale zgłoszonego do konkursu „Zaklęcia dla Golema” nie miałem okazji przeczytać… Myślę, że wybór „Duchów piramidy w Rapie” Irskiego jest jak najbardziej zasłużony; wszystkie książki autora w „samochodzikowym” klimacie trzymają stały, wysoki poziom, są bardzo interesujące jeśli chodzi o fabułę i styl. Powieść „Duchy piramidy w Rapie” jak najbardziej zasłużyła na ten tytuł, bo najlepiej oddaje – nomen omen – ducha dawnych powieści Nienackiego.

ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: W jednym z rozdziałów „Sekretu drewnianej kapliczki” Paweł Daniec z nostalgią wspomina swoje letnie wizyty u dziadków. Czy pisząc ten rozdział posiłkowałeś się własnymi przeżyciami z dawnych wakacyjnych wypraw na wieś?

PAWEŁ WILIŃSKI: Poniekąd tak, choć do napisania tego rozdziału posłużyły mi pewne obserwacje, a nie wspomnienia. Ów fragment był kiedyś opowiadaniem w zupełnie innym klimacie – chciałem napisać coś w stylu, nazwijmy to, „wiejskiego horroru”. Oczywiście Czytelników „samochodzików” nie chcę narażać na palpitacje serca, bo konwencja mi na to nie pozwala, więc rozdział nie kończy się wylewem litrów krwi i napadem strzyg… Druga sprawa – chciałem nadać Pawłowi Dańcowi bardziej „ludzki” charakter. W wielu książkach niemal zupełnie nie pisze się o tym, co czuje czy w jaki sposób myśli i przeżywa – trochę mi tego zawsze brakowało, więc postanowiłem to napisać po swojemu.

ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Jesteś autorem trzech książek przygodowych („Sekret drewnianej kapliczki,” „Pałac w Samostrzelu” i „Wieczne miasto”) wydanych przez „Warmię.” Jakie są Twoje dalsze plany pisarskie: kolejny tom przygód Pawła Dańca, czy może korci Cię napisanie „całkowicie własnej” powieści?

PAWEŁ WILIŃSKI: W listopadzie lub na początku grudnia ukaże się „Dwór Artusa w Toruniu”. Tę książkę uważam za najlepszą, jaką napisałem. Będą przygody małoletnich przyjaciół Pawła, pewnego toruńskiego profesora i niesympatycznej przewodniczki turystycznej. Będzie także duże śledztwo, kryminalna historia z muzyką w tle, ale myślę, że napisana dość lekko. Jak to odbiorą Czytelnicy? Trudno powiedzieć. Zawsze staram się pisać jak najlepiej potrafię, ale, jak to w życiu bywa, nie zawsze wszystkim to odpowiada. Co do „własnej” powieści – tak, mam taką w planach. Nie będzie to jednak książka stricte przygodowa, ponieważ bardzo chciałbym pisać kryminały z elementami science-fiction albo horrory. Mam w planach taką powieść, nawet kilkanaście stron napisałem, ale niestety, brak czasu nie pozwala mi pisać tyle, ile bym chciał.


ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Jaka jest Twoja ulubiona polska powieść przygodowa?

PAWEŁ WILIŃSKI: Mam dwie ulubione powieści przygodowe. To „Pan Samochodzik i Wyspa Złoczyńców” Nienackiego oraz „Naprzód, Wspaniali!” Niziurskiego. Kiedy byłem dzieckiem, zaczytywałem się w obu tych autorach, choć przyznam, że lepiej czytało mi się Niziurskiego. Może to wynika ze specyficznego języka, jakim posługiwał się autor? Albo z nieraz absurdalnych przygód głównych bohaterów? Nie wiem.

ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Czy zdarza Ci się po latach wracać do książek z dzieciństwa?

PAWEŁ WILIŃSKI: Czasami zdarza mi się zajrzeć do „samochodzików” (również kontynuacji). Czytam Olszakowskiego, Niemirskiego, a także powieści Alfreda Szklarskiego o Tomku Wilmowskim. Bardzo lubię „Koniec wakacji” Janusza Domagalika – ta książka to również jedna z moich ulubionych powieści. Książkami mojego dzieciństwa były jednak przede wszystkim powieści dla dorosłych – przeczytałem mnóstwo Stephena Kinga, Andrzeja Pilipiuka, Stanisława Grzesiuka, Dana Browna czy Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.

ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Przed napisaniem samochodzikowej „trylogii” nagrałeś dwie płyty z muzyką rap. Co sprawia Ci większą twórczość przyjemność: pisanie, czy komponowanie? I ciąg dalszy pytania: skąd taki przeskok: od rapu do literatury?

PAWEŁ WILIŃSKI: Ujmijmy to tak: pisać zacząłem wcześniej, bo w wieku około 10 lat i ta przygoda trwa do dziś. Nieco później zainteresowałem się muzyką i akurat ta pasja raz jest, raz jej nie ma. Tak czy siak, jedno i drugie sprawia mi radość od wielu lat, choć fakt faktem, w rapie udało mi się szybciej „błysnąć”, przez co ludzie odbierają to jako ów „przeskok”. Napisanie powieści było jednak moim marzeniem od lat i 2 lata temu podjąłem decyzję, że najwyższy czas wreszcie to zrobić. Moje zainteresowania nie są jakimś ewenementem; na gitarze w zespole gra Stephen King, Jo Nesbo w rockowej kapeli również gra od lat i nawet w przerwach od pisania jeździ w długie trasy koncertowe po świecie. 2 solowe płyty z muzyką pop nagrał również Dan Brown, choć akurat on dziś się tego wstydzi. Ja nie. Obecnie skupiam się jednak przede wszystkim na pisaniu prozy.

ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: We wrześniu minęła dwudziesta rocznica śmierci Zbigniewa Nienackiego. W tym czasie różni autorzy napisali ponad sto tomów kontynuacji przygód Pana Samochodzika. Ktoś te książki więc czyta, skoro opłaca się je wydawać. Największe forum internetowe poświęcone tej postaci literackiej skupia już ponad tysiąc zarejestrowanych użytkowników. Co takiego mają w sobie powieści Nienackiego, że mimo upływu lat wciąż sięga po nie tak duże grono czytelników?

PAWEŁ WILIŃSKI: Myślę, że brak dziś tak dobrych książek przygodowych, jakie pisano przed laty. Wiem to z doświadczenia, bo sam jako dziecko wolałem czytać powieści Niziurskiego czy Nienackiego, których akcja rozgrywała się w czasach, kiedy mnie nie było nawet na świecie. Po drugie, część czytelników zapewne tęskni za swoim dzieciństwem, za latami, kiedy wszystko było prostsze i wolniejsze… „Samochodziki” pozwalają na chwilę zatopić się w świecie, gdzie źli są źli, a dobrzy są dobrzy – i dobro zawsze zwycięża. Pan Tomasz nie przeklina, jest prawym obywatelem, szanuje kobiety, ma poczucie humoru i potrafi wyjść z najgorszych kłopotów. Jak więc go nie lubić?

ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA: Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych literackich sukcesów.





niedziela, 12 października 2014

„Szemrane towarzystwo niegdysiejszej Warszawy”




Stanisław Milewski „Szemrane towarzystwo niegdysiejszej Warszawy”


Do głównych przyczyn rozwoju przestępczości w dawnej Warszawie należały nieskuteczne prawo, skorumpowana policja oraz poczucie beznadziejności spowodowane brakiem środków do życia wielu mieszkańców stolicy oraz przybyszów z prowincjonalnych miejscowości. Wszystko to sprawiało, że na przestrzeni wieków nie brakowało amatorów „łatwego” zarobku. Im to właśnie poświęcona jest kolejna książka Stanisława Milewskiego „Szemrane towarzystwo niegdysiejszej Warszawy.”



Publikacja ta to swoisty słownik biograficzny dawnego świata przestępczego. Autor przytacza bardzo wiele spektakularnych epizodów z życia takich znaczących bywalców kronik kryminalnych jak „król złodziei warszawskich” Felek Zdankiewicz, złodziej słynący z wybuchowego charakteru - Hipek-Wariat, szef bandy wymuszającej haracze od kupców na targowiskach Łukasz Siemiątkowski zwany „Tasiemką,” legendarny kasiarz – Szpicbródka, czy postrach Warszawy, bezwzględny morderca – Krwawy Wiktor.

Nie można powiedzieć, że wyczyny pospolitych przestępców spędzały sen z powiek stróżom prawa, gdyż ówcześni policjanci często przymykali oko na drobne kradzieże i napady. Wielokrotnie współdziałali też ze złodziejami stojąc na czatach lub pomagając im w ucieczce. Dlatego też nikogo nie dziwił fakt, że eskortującemu rzezimieszka policjantowi częstokroć towarzyszył tłumek przypadkowych świadków, którzy chcieli uniemożliwić mundurowemu uwolnienie gagatka za rogiem najbliższej ulicy.



Jeden z rozdziałów niniejszej pracy poświęcony jest charakterystyce złodziejskich specjalizacji. Dowiemy się z niego m.in. na czym polegała robota na „ślam”  oraz kogo nazywano „klawisznikami,” „potokarzami,” „pajęczarzami” i „szopenfeldziarzami.” Szereg detali dotyczących złodziejskiego rzemiosła zaczerpnął Stanisław Milewski z twórczości Sergiusza Piaseckiego i Urke Nachalnika czyli literatów, którzy mieli okazję przez lata dość dokładnie zaznajomić się z tym fachem.

W książce znajdziemy ponadto cały rozdział, w którym przedstawiono zwyczaje panujące w przestępczym półświatku. Już bowiem w XIX wieku zawodowi złodzieje opracowali zasady, które można uznać za „złodziejski kodeks postępowania.” Możemy w  nim wyczytać m.in., że nie wolno współpracować z konfidentami, nie należy oszukiwać wspólników i sprawiedliwie dzielić się zyskiem z przestępstwa, nie wolno uwodzić żony wspólnika w czasie przebywania przez niego za kratkami oraz bardzo wiele innych, nie mniej interesujących „paragrafów.” Sporo miejsca w rozdziale tym zajmuje próba nakreślenia rozwoju slangu przestępczego.  Obraz dawnego złodziejskiego i bandyckiego półświatka byłby niewątpliwie niepełny gdyby autor nie podjął problematyki związanej ze środkami karnymi. Rozdział, w którym do niej nawiązano nosi wielce wymowny tytuł „W cieniu miecza i szubienicy.” Na uwagę zasługuje również szata graficzna książki, wzbogacona podobnie jak inne publikacje tej serii wieloma ilustracjami oraz dowcipnymi karykaturami z dawnej stołecznej prasy. Polecam.

---
 Źródło ilustracji: Stanisław Milewski 
„Szemrane towarzystwo niegdysiejszej Warszawy,” s. 133, 117 i 76.


Wydawnictwo: Iskry
ISBN: 978-83-244-0108-6
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 218

wtorek, 7 października 2014

„Sekret drewnianej kapliczki”




Paweł Wiliński „Sekret drewnianej kapliczki”


Nie wszyscy są stworzeni do pracy za biurkiem. Jednym z tych, którzy odczuwają głęboki wstręt do papierkowej roboty jest urzędnik Ministerstwa Kultury i Sztuki zajmujący się poszukiwaniem zaginionych dzieł sztuki – Paweł Daniec. Dlatego co roku z utęsknieniem oczekuje wakacji, podczas których może wreszcie odpocząć nad ulubionymi mazurskimi jeziorami. Ale kiedy w lipcu 2014 roku wraz oddanym mu pod opiekę synem swego przyjaciela, jedenastoletnim Antkiem wsiada do wehikułu z zamiarem wyjazdu nad Jezioro Nidzkie, nie przypuszcza, że tym razem dwutygodniowy urlop spędzi w zupełnie innym miejscu.

A wszystko to za sprawą spotkanej nieopodal Włocławka młodej autostopowiczki. Paweł z Antkiem postanawiają pomóc Magdzie i podwieźć ją do domu w Kosinowie. Rodzice dziewczyny rewanżują się za przysługę obiadem. Ojciec Magdy, miejscowy nauczyciel i pasjonat historii opowiada Pawłowi historię sprzed II wojny światowej. Opowieść dotyczy zbezczeszczenia przez dwóch przestępców starej kapliczki i odnalezienia przez nich schowanego w niej tajemniczego skarbu. Skarb ów zostaje ponownie ukryty i po dziś dzień nikt nie natrafił na wiadomość o jego dalszych losach. Możemy się łatwo domyślić, że to jest właśnie moment, w którym Paweł Daniec stoczy wewnętrzną walkę, a chęć rozwiązania historycznej zagadki wygra z marzeniami o błogim leniuchowaniu nad błękitnymi taflami mazurskich akwenów.



Województwo włocławskie. Pocztówka z pierwszej połowy lat 80-tych ubiegłego wieku. 
(Archiwum Zapomnianej Biblioteki)


„Sekret drewnianej kapliczki” to jedna z lepszych kontynuacji przygód Pana Samochodzika jakie czytałem. Gwoli sprawiedliwości przyznam jednak, że zbyt często po owe kontynuacje nie sięgam. Paweł Daniec wykreowany przez Pawła Wilińskiego na szczęście nie wykorzystuje nadzwyczajnych umiejętności, z których słynął w wydawanych przed laty kontynuacjach. Dzięki temu w powieści niemal nie ma przemocy, strzelanin i okładania się pięściami. Bohaterowie starają się odnaleźć nić prowadzącą do skarbu wykorzystując jedynie szare komórki. Muszę jednak zauważyć, że część informacji historycznych wplecionych w wartką fabułę jest chyba zupełnie zbyteczna i może nieco nużyć czytelnika. Ta solidna warsztatowo powieść zapewne zyskała  by także przez nieco solidniejsze okraszenie dialogów pierwiastkami humorystycznymi.

Na uwagę zasługują natomiast postacie drugoplanowe z krewką mieszkanką Kosinowa, panią Lucyną na czele. Autor pokusił się również o wprowadzenie do powieści naprawdę groźnego przeciwnika dla głównego bohatera. Klimatyczne sceny w lesie, czy przy ognisku sprawiają, że nie odczuwamy niedosytu z powodu braku takowych umiejscowionych w Krainie Wielkich Jezior. Zapomniałbym dodać, że Paweł Daniec ma w powieści okazję do przetestowania możliwości swego pojazdu w rwącym nurcie Wisły.

Paweł Wiliński pozytywnie mnie zaskoczył, rezygnując z wysłania Dańca na Mazury i decydując się na umieszczenie akcji powieści w dość mało wyeksploatowanych przez pisarzy okolicach. To chyba dobry kierunek i warto aby pozostali kontynuatorzy podjęli wyzwanie zabierając czytelników w inne zapomniane zakątki naszego uroczego kraju.

Powieść „Sekret drewnianej kapliczki” została zgłoszona do konkursu na najlepszą samochodzikową książkę 2013 r. organizowanego przez Forum Miłośników Pana Samochodzika. W finale konkursu zajęła 5 miejsce. Polecam.


Wydawnictwo: Warmia
Seria wydawnicza: Pan Samochodzik i …
ISBN: 978-83-60586-33-4
Rok wydania: 2013

Liczba stron: 166

niedziela, 5 października 2014

„Gwiazdy Drugiej Rzeczypospolitej”



Sławomir Koper „Gwiazdy Drugiej Rzeczypospolitej”


„Gwiazdy Drugiej Rzeczypospolitej” to ciąg dalszy podróży Sławomira Kopra po barwnym świecie teatru, kina i kabaretu międzywojennej Polski. W przeciwieństwie do książki „Życie prywatne elit artystycznych Drugiej Rzeczypospolitej”[1] niniejsza publikacja poświęcona jest niemal w całości gwiazdom sceny i ekranu.  W dziewięciu rozdziałach znajdziemy setki ciekawostek z kariery i życia prywatnego tak pięknych i utalentowanych aktorek jak Loda Halama, Jadwiga Smosarska, Zula Pogorzelska i Tola Mankiewiczówna. Partnerują im (nie tylko na kartach książki) tej miary aktorskie sławy co Stefan Jaracz i Antoni Fertner. Nie zapomniał Sławomir Koper wspomnieć również o trzech amantach, w których kochały się stateczne damy i niewinne pensjonarki: Eugeniuszu Bodo, Konradzie Tomie oraz Aleksandrze Żabczyńskim.


Fot. 1. Zula Pogorzelska, fot. 2. Konrad Tom, 
Źródło: Sławomir Koper „Gwiazdy Drugiej Rzeczypospolitej, s. 154 i 151.

W okresie dwudziestolecia międzywojennego sceny teatralne i kabaretowe Krakowa znacznie straciły na znaczeniu a Mekką dla aktorów stała się Warszawa. To tu powstał legendarny teatrzyk Qui Pro Quo, na którego deskach królowali m.in. wspomniana wcześniej, zwana „pierwszymi nogami Warszawy” Pogorzelska wraz z prowadzącym konferansjerkę mężem Konradem Tomem. Początkujący artyści doskonale zdawali sobie sprawę, że prawdziwą karierę mogą zrobić tylko w stolicy. Niestety, często rzeczywistość brutalnie weryfikowała ich marzenia. Dlatego też wyjeżdżali na prowincję aby tam „wyrobić sobie nazwisko.”

Qui Pro Quo to oczywiście nie jedyna scena, za której kulisami gościmy podczas lektury książki. Warto tu jeszcze wspomnieć o Perskim Oku, Cyruliku Warszawskim, Reducie Osterwy i Limanowskiego oraz o teatrach związanych z jednym z największych polskich aktorów – Stefanem Jaraczem. Za kulisami rodziły się przyjaźnie, ale często dochodziło do konfliktów i rywalizacji o role, czy piosenki. Nic dziwnego, skoro na tak niewielkiej przestrzeni ścierały się ze sobą takie indywidualności jak Tom i Jarosy, nie mówiąc już o całej plejadzie znakomitych artystek.

Fot. 3. Mira Zimińska, Źródło: Sławomir Koper
"Gwiazdy Drugiej Rzeczypospolitej," s. 42.

Prywatne i zawodowe życie aktorów śledzimy na tle przemian obyczajowych i historycznych w Polsce i w Europie. II wojna światowa brutalnie zastopowała kariery wszystkich bohaterów niniejszej książki, zapisując w ich życiorysach mniej lub bardziej chlubne karty. Niektórzy występowali w koncesjonowanych przez niemieckiego okupanta teatrach, inni włączyli się w działania konspiracyjne, część wyjechała z kraju. Wielu artystów pochodzenia żydowskiego zginęło w getcie lub obozach koncentracyjnych. Aleksander Żabczyński został ranny pod Monte Cassino a za męstwo odznaczono go Krzyżem Walecznych.


O ile artyści przedstawieni „Życiu prywatnym elit artystycznych Drugiej Rzeczypospolitej” prowadzili w większości dość rozwiązłe i pełne nałogów życie to gwiazdy z niniejszej książki są ich niemal zupełnym przeciwieństwem. Co prawda Żabczyński romansuje z Lodą Halamą, ale dręczące go wyrzuty sumienia sprawiają, że nie jest spełniony w związku z tancerką i mimo chęci kontynuowania przez nią dawnej znajomości nie korzysta z możliwości pozostania w Anglii po wojnie. Tęsknota za żoną Marią, również aktorką sprawia, że już w 1946 r. wraca do kraju. 


Wielu artystów mierzyło się z tym przedwojennym szlagierem. 
Aleksandrowi Żabczyńskiemu dorównał tylko Jan Kobuszewski.


Jedynie genialny Stefan Jaracz nie mogąc sobie poradzić z problemem alkoholowym, potrafi zniknąć na kilka dni przyprawiając o wrzody żołądka wielu  dyrektorów teatrów. Na drugim biegunie możemy umieścić nieskazitelną Jadwigę Smosarską, której talent i potencjał filmowy nie został w pełni wykorzystany. Ulubienica publiczności została zaszufladkowana grając niemal wyłącznie szlachetne, pokrzywdzone przez los bohaterki. Podobnie było z resztą z karierami większości przedstawicieli aktorskiej śmietanki, którzy największe triumfy święcili w niezwykle popularnych wówczas komediach muzycznych.

Sławomir Koper w swojej książce przedstawia nie tylko mozolne wspinanie się artystów na piedestał teatralno-filmowego świata, lecz także walkę o utrzymanie się na nim i niejednokrotnie o powrót na szczyt. Posiłkując się dziesiątkami źródeł bibliograficznych odkrywa przed czytelnikiem nieznane oblicze częstokroć zapomnianych już dziś postaci. Polecam.


Wydawnictwo: Bellona
ISBN: 978-83-11-12708-1
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 321


piątek, 3 października 2014

Andrzej Irski „Duchy piramidy w Rapie”




Andrzej Irski „Duchy piramidy w Rapie”


W połowie sierpnia Paweł Daniec, urzędnik Ministerstwa Kultury i Sztuki specjalizujący się w poszukiwaniach zaginionych dzieł sztuki otrzymuje list od mieszkańca niewielkiej wioski w Puszczy Boreckiej. Człowiek ten wiedząc, że Paweł rozwikłał wiele historycznych tajemnic informuje go aktach wandalizmu, które miały miejsce w leżącej nieopodal Rapie. Ktoś dokonał włamania do piramidy i zdemolował znajdujące się w niej trumny. Adresat listu zachęca Dańca aby odwiedził Rapę i zajął się tą sprawą. O to samo prosi Pawła jego przełożony z ministerstwa, dyrektor Hipolit Wróbel. Chcąc nie chcąc nasz bohater wsiada do wehikułu i wyrusza na Mazury. Towarzyszy mu Krzysztof - student historii sztuki odbywający praktyki w ministerstwie.

Okazuje się, że piramida w Rapie kryje w sobie niejedną tajemnicę, a włamania do obiektu mają związek z historią z czasów II wojny światowej oraz legendą o ukrytych w starych trumnach złotych posążkach. Jak możemy się domyślić chętnych do odnalezienia posążków jest wielu, a więc dwójkę historyków czeka bardzo trudne zadanie.  


Wywiad z autorem powieści - Andrzejem Irskim

Andrzej Irski udowodnił po raz kolejny, że jest specjalistą w kreowaniu „samochodzikowego” klimatu. O ile jednak podczas lektury „Depozytu hrabiego Paca” można mieć zastrzeżenia do nadmiernych inspiracji dziełami Nienackiego, to w niniejszej powieści inspiracje owe są dużo bardziej zawoalowane.




W powieści występuje cała galeria wyrazistych bohaterów drugoplanowych. Policjant, profesor z Kaliningradu, miejscowi amatorzy mocnych trunków czy dwaj nieźle zakręceni osobnicy - Don Antonio i Admirał. Na chwilę pojawia się także piękna dziewczyna oraz grupka harcerzy. Nie mamy tu co prawda spektakularnego pościgu, ale Paweł Daniec ma okazję zaprezentować możliwości wehikułu w znacznie bardziej oryginalny sposób. Akcja jest dynamiczna. Bohaterowie często przenoszą się z miejsca na miejsce a my wraz z nimi uczestniczymy w nocnych eskapadach po lesie, grzybobraniu oraz wycieczkach po pełnych uroku mazurskich miasteczkach.

Jak widzimy, na niespełna dwustu stronach autor  w doskonały sposób wykorzystał  wszystkie sprawdzone składniki powieści przygodowej wymyślone przed laty przez Zbigniewa Nienackiego. Zagadka historyczna, będąca osią opowieści nie budzi tym razem niedosytu, jaki odczułem czytając „Leśną samotnię” oraz wspomniany wcześniej „Depozyt hrabiego Paca.”

Powieść Andrzeja Irskiego „Duchy piramidy w Rapie” została zgłoszona do konkursu na najlepszą samochodzikową książkę 2013 r. organizowanego przez Forum Miłośników Pana Samochodzika. W konkursie zasłużenie zajęła 1 miejsce. Polecam.


Wydawnictwo: Warmia
Seria wydawnicza: Pan Samochodzik i …
ISBN: 978-83-60586-31-0
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 179


czwartek, 2 października 2014

Wyniki konkursu na najlepszą samochodzikową książkę 2013 roku





Kapituła konkursu na najlepszą samochodzikową książkę 2013 roku,
w której obradach miałem przyjemność uczestniczyć ogłosiła wyniki swojej pracy.

Tytuł najlepszej samochodzikowej książki 2013 roku
otrzymała powieść

Andrzeja Irskiego "Duchy piramidy w Rapie"


A oto oficjalne wyniki konkursu:

1. Andrzej Irski - "Duchy piramidy w Rapie" 
2. Andrzej Irski - "Leśna samotnia" 
3. Andrzej Irski - "Depozyt hrabiego Paca" 
4. Renata Warchoł - "Profesor i pierwsza tajemnica zakonu" 
5. Paweł Wiliński - "Sekret drewnianej kapliczki" 
---
Serdecznie gratuluję Autorom wyróżnionych książek.
O jednej z powieści już pisałem na Blogu, a recenzje pozostałych 
niebawem znajdziecie na stronach ZAPOMNIANEJ BIBLIOTEKI.

Koneserów najlepszych książek przygodowych zapraszam 
na Forum Miłośników Pana Samochodzika: