poniedziałek, 25 listopada 2019

„Szpony diabła”



Marek Boszko-Rudnicki „Szpony diabła”


 Góry Stołowe kryją wiele tajemnic. Jedną z nich jest miejsce, które od zakończenia wojny strzeżone jest przez tajemniczą grupę. Jej członkowie pilnują, by to, co zostało ukryte z rozkazu najwyższych władz niemieckich III Rzeszy, nawet dziś nie dostało się w niepowołane ręce. Przypadek sprawia, że zaczynają tracić kontrolę nad sytuacją. A wszystko za sprawą dziennikarza, który otrzymuje na międzynarodowym targu staroci tajemniczą, zardzewiałą skrzynkę, która była przeznaczona dla kogoś innego. Zaczyna się polowanie. Ktoś chce za wszelką cenę odzyskać dziwny artefakt. Dziennikarz i jego przyjaciel, od lat poszukujący tajnej broni Hitlera, muszą teraz stawić czoła zagrożeniu, przed którym nie ochroni ich nawet policja i tajne służby. Istnieją bowiem tajemnice, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego…

Brutalna, ostra jazda w otoczeniu, które tylko pozornie wydaje się sielankowe. Marek Boszko-Rudnicki i tym razem nie zawiódł, tworząc prequel powieści „Remedium 111”.

---

Müller wziął głęboki oddech, raz jeszcze spojrzał na wejście do tunelu, gdzie jeszcze było słychać strzały SS-manów z Totenkopfverbände likwidujących więźniów, zacisnął zęby i zdecydowanie przekręcił przełącznik na skrzyni. Żołnierze zasłonili uszy.

W tym momencie przednia część góry głęboko jęknęła, podniosła się i zaraz po tym jakby z westchnieniem głębokiego pomruku zapadła się do wnętrza.

---

Marek Boszko-Rudnicki - dziennikarz i redaktor kilku tytułów prasowych, laureat nagród dziennikarskich SDP, SDRP oraz BCC. Wykształcenie - informatyk, pasje - historia, paleoastronautyka i góry. Autor wielu publikacji dotyczących tajemnic historii i odkryć z pogranicza nauki nieakademickiej oraz kilku książek, w tym „Remedium 111” i „Kołowrót dziejów” oraz kilkukrotnie wznawianej, kontrowersyjnej pozycji „Bękarty bogów”.

Źródło:


Wydawca: Novae Res
ISBN: 978-83-8147-591-4
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 422



niedziela, 24 listopada 2019

„Dzieci milionerów”



Anna Kłodzińska „Dzieci milionerów”


Schyłek lat 70. ubiegłego wieku. W domu należącym do rodziny Suwalskich odbywa się suto zakrapiana impreza. Ojciec Jacka Suwalskiego, będący kiedyś dyrektorem przedsiębiorstwa państwowego, po odejściu na emeryturę prowadzi nie zawsze legalne interesy. Przynoszą mu one oczywiście kolosalne dochody. Od czasu do czasu przy szemranych transakcjach korzysta z pomocy nigdzie nie pracującego syna Jacka. Jacek utrzymuje się z kieszonkowego, które wynosi wielokrotność przeciętnej miesięcznej pensji. Niczego mu nie brakuje, posiada własne auto i mieszkanie w Warszawie. Z podobnego środowiska „bananowej młodzieży” wywodzą się wszyscy uczestnicy przyjęcia.

O trzeciej nad ranem, kiedy impreza powoli zaczyna dobiegać końca, trzech mających już mocno w czubie młodzieńców, w tym gospodarz przyjęcia Jacek Suwalski, zawiera przerażający zakład. Suwalski oświadcza, że w ciągu trzech miesięcy popełni zbrodnię doskonałą. Stawką zakładu jest należący do niego ford mustang. Jacek wpada na pomysł, że kluczem do wygrania zakładu, i zapewnienia sobie późniejszej bezkarności jest właściwe wytypowanie ofiary. Zdaje sobie sprawę, że milicja rozpocznie poszukiwanie zabójcy od ustalenia motywu zbrodni, dlatego też postanawia wybrać ofiarę na chybił trafił. Wykorzystuje do tego celu książkę telefoniczną. Los sprawia, że z życiem pożegna się Bogu ducha winny mężczyzna w średnim wieku, samotnie wychowujący syna.




Na kartach książki pojawiają się także funkcjonariusze MO, wśród których jak to u Kłodzińskiej bywa pierwszoplanową rolę odgrywa major Szczęsny. Milicjanci mają problem z uchwyceniem jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Nikomu z mundurowych nie przychodzi do głowy, że można zabić ot tak, bez żadnego powodu. Suwalski nabiera pewności, że zostanie zwycięzcą zakładu, a organa ścigania nigdy nie wpadną na jego trop. Nie czuje jednak z tego powodu ulgi. Zaczyna coraz częściej zaglądać do kieliszka, a stąd już tylko krok do popełnienia błędu.

„Dzieci milionerów” to nietypowa powieść w dorobku Anny Kłodzińskiej, i trzeba to przyznać - jedna z najlepszych[1]. Wątki kryminalne są tu tłem dla moralnych rozterek niektórych z bohaterów. Tylko niektórych, bo główny bohater to osobnik wyzuty z wszelkich norm moralnych. Kto wie czy, jeśli pamiętnej nocy nie doszłoby do zawarcia zakładu, drzemiące w Suwalskim mroczne instynkty zostałyby kiedykolwiek obudzone. Niestety jest już za późno, Jacek nie jest skłonny aby wycofać się ze swojego postanowienia i krok po kroku zaczyna wprowadzać w życie diabelski plan. Polecam.


Wydawnictwo: CM
Seria wydawnicza: Najlepsze kryminały PRL
ISBN: 978-83-66022-85-0
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 194


piątek, 22 listopada 2019

„Wilczyce z dzikich pól”



Joanna Puchalska „Wilczyce z dzikich pól”
Kresowe Polki z temperamentem


Dziesięć kresowych Polek z temperamentem – potrafiących samodzielnie zadbać o swoje interesy.

Anna Błocka – poszła do Stambułu za mężem wziętym w jasyr i wyciągnęła chłopa 
z bisurmańskiej niewoli.

Teofila Chmielecka – wdowa po słynnym regimentarzu. Już w pierwszym roku żałoby 
zorganizowała siedem zbrojnych napadów, a w kilku brała nawet udział osobiście.

Wojewodzina Anna Potocka – współsprawczyni śmierci starościny Gertrudy Komorowskiej, 
nękana wyrzutami sumienia, jako dusza pokutująca błagała o pomoc mniszkę w Przemyślu.




Hanna Krasieńska – po zgonie teścia nie mogąc pozostać w rodzinnych dobrach, 
splądrowała je po tatarsku, w czym dzielnie jej dopomogli dorośli już synowie.

Maryna Mniszchówna – pierwsza w historii Polka, koronowana na carową Rusi. 
Żona Dymitra z dynastii Rurykowiczów, a po jego zamordowaniu – 
ślubna małżonka Dymitra Samozwańca i matka jego syna. 
Po egzekucji małego Iwana przeklęła ród Romanowów, 
aby za zbrodnię dzieciobójstwa żadnemu z nich nie dana była śmierć naturalna.




Zofia z Korabczewskich Rożyńska – zajazdy weszły jej w krew. 
Panowie szlachta nie tylko się jej bali ale nawet unikali potyczek, 
bo wszak wojować z białogłową nie honor, a przegrać – despekt jeszcze większy.

Zofia Opalińska – zwana przez kozaków Laszką Diablicą. 
Ludzi fascynowała jej niezwykła uroda, nieprzemijająca z wiekiem 
oraz seria zadziwiających zgonów małżonków, 
którzy w tajemniczych okolicznościach umierali tuż po ślubie.

Źródło:

Rozmowa z autorką:


Wydawca: Zona Zero
ISBN: 978-83-8079-486-3
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 350





czwartek, 21 listopada 2019

„Byłem gorylem Gomułki i Gierka”



Stanisław Sątowicz „Byłem gorylem Gomułki i Gierka”


Gomułka i Gierek z perspektywy „cienia”
Jak żona zwracała się do Gomułki i kto nosił po nim ubrania? Co lubił jadać Władysław Gomułka, a co Edward Gierek? Jakie relacje pierwsi sekretarze KC PZPR mieli ze swoimi dziećmi? Odpowiedzi na te pytania (oraz wiele innych ciekawostek!) zdradza Stanisław Sątowicz w książce „Byłem gorylem Gomułki i Gierka”. Publikacja, która trafi na rynek 27 września nakładem wydawnictwa Fabuła Fraza, przedstawia prywatne oblicze najważniejszych polityków Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, między innymi pierwszych sekretarzy KC PZPR Władysława Gomułki i Edwarda Gierka oraz premiera Józefa Cyrankiewicza.

Stanisław Sątowicz, osobisty ochroniarz Władysława Gomułki i Edwarda Gierka, rysuje „prywatne” portrety pierwszych sekretarzy oraz innych istotnych polityków, za bezpieczeństwo których odpowiadał. Pisze o tym, co lubili, czego nie lubili, co było dla nich ważne, czym się różnili. „Człowiek z cienia”, przywołując grad anegdot ze spotkań na najwyższym szczeblu, rzuca nowe światło na Polską Rzeczpospolitą Ludową. Przedstawia przy tym realia rzeczywistości, z którą przyszło mu się zmierzyć w młodości, wady i zalety minionego systemu. Do tych pierwszych zalicza niewątpliwie „szczerość PRL-u”. „PRL był pozbawiony hipokryzji. Uczciwy w swojej nieuczciwości” twierdzi Sątowicz, który z równą szczerością opowiada o swoim życiu zawodowym.

Wiesław, nawet dla żony
Gomułka zawsze był „towarzyszem”. Bez względu, czy przebywał akurat w domu, w siedzibie Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej czy na wakacjach. „Wiesław” był nie tylko jego pseudonimem, była to też treść jego tożsamości. „Nikt nie używał jego prawdziwego imienia. Nawet żona zwracała się do niego Wiesław. Nie słyszałem, by kiedykolwiek zwróciła się do niego inaczej” – wspomina Sątowicz, częsty gość mieszkania Gomułków. „Miałem wrażenie, że Pani Zofia albo Wiesław zwrócą się w końcu do swoich wnucząt towarzyszko wnuczko, a one odpowiedzą słuchamy, towarzyszko babciu” opowiada „Goryl”.

Mieszkanie przy ulicy Na Skarpie było bardzo oszczędnie wyposażone, można by rzecz minimalistyczne. „Miało się wrażenie, że gospodarzom zależy, by było skromnie. Jeden pokój z telewizorem, dwie sypialnie (spali oddzielnie), kuchnia, mała łazienka. Na półkach z książkami tylko polityka i historia, żadnej beletrystyki. Tylko Marks, Lenin i Kultura Paryska” opowiada Sątowicz.

Ze swojej skromności Gomułka wręcz słynął – nie lubił, gdy podawano mu coś, co nie było dostępne dla zwykłych obywateli. Jego przeciwieństwem był premier Józef Cyrankiewicz, który wręcz uwielbiał pławić się w luksusie. „Kiedyś w Łańsku przy kolacji Cyrankiewicz dostał informację, że ma przyjechać Gomułka. Na stole wystawny posiłek – kawiory, przepiórki. Natychmiast kazał to zdjąć i postawić chleb, dżem oraz twaróg” przywołuje Sątowicz.

Wigilia (nie) przy stole
W mieszkaniu Gomułków „Goryl” spędził nie jedną Wigilię, jednak nigdy nie został zaproszony do świątecznego stołu, u Gierków było inaczej. „Ryba, pierogi, kompot z suszu, ciasto, ale bez opłatka. Jedzenie przywiózł ktoś rano. Siedzimy przy stole trochę skrępowani, bo Gomułka nigdy nas do stołu nie zaprosił, tym bardziej w Wigilię. Jest wódka, wino. Gierek pyta nas o rodziny, zachęca do jedzenia” wspomina kapitan Sątowicz.

Ochroniarz miał też okazję poznać synów Edwarda Gierka. Starszy – Adam – małomówny, typ naukowca. Jurek, młodszy, zupełnie inny – narwaniec. „Mimo że byli zupełnie inni, to byli sobie bardzo bliscy – do tego stopnia, że ożenili się z rodzonymi siostrami” zdradza Sątowicz. „Kiedyś Jurek wyciągnął mnie na motorówkę. O mały włos go wtedy nie zabiłem! Nauczył się diabeł jeździć na nartach wodnych. Założyłem deski, Jurek mnie pociągnął, ja niechcący puściłem hol, który z dużą siłą walnął w burtę, tuż obok głowy Jurka. Młodszy syn Gierka specjalnie się tym nie przejął, wręcz przeciwnie. Bardzo go ta sytuacja rozbawiła” mówi Sątowicz.

Takie buty
„Goryl” obserwował polityków i ich rodziny w wielu codziennych, niedostępnych dla publiki sytuacjach. Ciepło wspomina między innymi żonę Gomułki, która nadawała ubraniom „Wiesława” drugie życie, przekazując je innym. Choć Gomułka, zdaniem Sątowicza, był pozbawiony empatii i stronił od innych ludzi, Pani Zofia lubiła pomagać. „Tadzio Mikuła, kapitan starszy ode mnie, nosił po Gomułce spodnie i marynarki, czasem nawet koszule. Pani Zofia sama mu zaproponowała, żeby brał po mężu. Gdy Tadzio miał wesele w rodzinie, zaproponowała Wiesławowi, by oddał mu stary garnitur” przywołuje autor.

Choć Gomułka nie przywiązywał uwagi do ubrań i żył skromnie, buty robił mu szewc. Natomiast premier Józef Cyrankiewicz wolał za to, zaopatrywać się w obuwie „tam, gdzie inni obywatele noszący numer 43”. Podczas jednych z obrad, dotyczących zaopatrzenia w obuwie, zapytał raportującego ministra: „A kiedy w Płońsku będą buty o numerze 43? Wczoraj przejeżdżałem przez miasto, zatrzymałem się przy sklepie obuwniczym, okazało się, że tego rozmiaru już nie ma, zawsze najszybciej schodzi. Problem ten występuje w całej Polsce. Czy mógłby to towarzysz wytłumaczyć” cytuje Sątowicz, który zna tę opowieść „z drugiej ręki”. „Oczywiście Cyrankiewicz, znany z dystansu do siebie i poczucia humoru, żartował. Mógł się przecież zaopatrywać inaczej niż reszta obywateli. Utrzymywał jednak, że reprezentuje nie siebie, ale miliony obywateli, posiadaczy numeru 43. Podobno minister nie do końca był przekonany, co do tego, czy Cyrankiewicz żartuje czy nie” wspomina Sątowicz. Stanisław Sątowicz wielokrotnie odmawiał wypowiedzi dotyczących czasów służby w PRL-owskim Biurze Ochrony Rządu. Dopiero 43 lata po przejściu w stan spoczynku zdecydował podzielić się wspomnieniami. Opowiada, jacy byli politycy, którym towarzyszył zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym – spędzał z nimi i ich rodzinami święta, jeździł na wakacje. W książce „Byłem gorylem Gomułki i Gierka” odkrywa przed czytelnikami to, co do tej pory było pilnie strzeżoną tajemnicą, odsłania kulisy życia Gomułki, Gierka czy Cyrankiewicza.


Stanisław Sątowicz – rocznik 1939. Warszawiak od urodzenia. Oficer Biura Ochrony rządu w latach 1961-1976, kapitan w stanie spoczynku. Osobisty ochroniarz Władysława Gomułki i Edwarda Gierka, pierwszych sekretarzy Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej oraz Stanisława Kowalczyka, ministra spraw wewnętrznych.

Źródło:

Rozmowa z autorem:


Wydawca: Fabuła Fraza
ISBN: 978-83-65411-32-7
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 206



środa, 20 listopada 2019

Świętokrzyskie regionalia (cz. 73)



Ponidzie. Szlak kajakowy Nidy
Mapa turystyczna


Jest to mapa dwustronna w skali 1:75'000. Przedstawia jeden z ciekawszych turystycznie regionów Polski, położony w województwie świętokrzyskim nad dolną i środkową Nidą. Zasięg mapy wyznaczają: od północy - Chęciny; od południa - Proszowice; od zachodu - Jędrzejów i od wschodu - Staszów. Osią regionu jest rozległa dolina Nidy, otoczona pasmami niewysokich wzgórz i garbów. Wzdłuż Nidy leżą najstarsze miasta regionu: Chęciny, Pińczów, Wiślica i Nowy Korczyn. Interesująca historia tego obszaru, wspaniałe zabytki, uzdrowiska, jak również rzadkie w Polsce elementy środowiska – kras gipsowy, murawy kserotermiczne, wapienne i gipsowe wzgórza, silnie meandrująca Nida, tworząca starorzecza i rozlewiska oraz jedyna w Polsce delta śródlądowa sprawiają, że jest to wymarzone miejsce do odpoczynku. 




Gęsta sieć dróg, niewielkie natężenie ruchu, dość małe nachylenie terenu sprawiają, że jest to atrakcyjny teren na rower. Znakowane szlaki piesze łączą ze sobą najważniejsze miasta regionu, a wijąca się wśród łąk i pól Nida idealnie nadaje się do spływów kajakowych. Na obszarze tym rozwija się także turystyka konna. Doskonałe warunki do wypoczynku oraz uprawiania sportów wodnych daje utworzony na rzece Czarnej Staszowskiej zbiornik Chańcza. Na odwrocie mapy znajdują się plany centrum miast: Buska-Zdroju, Pińczowa i Jędrzejowa (1:20 000). Informator mapy wzbogacony został szczegółowym opisem szlaku kajakowego Nidy wraz z kilometrażem. Zamieszczono tu również opisy wartych zobaczenia zabytków, rezerwatów przyrody, uzdrowisk i innych atrakcji turystycznych. Mapa polecana jest do uprawiania różnych rodzajów turystyki, jak również dla osób zmotoryzowanych.

Źródło:


Rodzaj: mapa dwustronna z mini-przewodnikiem turystycznym na odwrocie
Skala: 1:75'000
Rok wydania: 2019
Wydanie: 8
Format: B1 (68 x 98 cm)



wtorek, 19 listopada 2019

„Rzeczy warszawskie z dreszczem”



„Rzeczy warszawskie z dreszczem”
Opowiadania dla młodych dorosłych


Rzeczy warszawskie z dreszczem to druga publikacja Muzeum Warszawy z opowiadaniami dla młodych dorosłych, po 20 rzeczach o Warszawie z 2017 roku. Rzeczy warszawskie z dreszczem to historie zakorzenione w konkretnej, rozpoznawalnej rzeczywistości, lecz traktujące ją z ironicznym dystansem. Czasem przerażające, a czasem po prostu zabawne. Grające z konwencją literatury kryminalnej.




Do współpracy przy książce Rzeczy warszawskie z dreszczem zaprosiliśmy czworo uznanych pisarzy o własnym, wyrazistym głosie literackim i ze znakomitym dorobkiem. Są to Jarosław Klejnocki, Hubert Klimko-Dobrzaniecki, Joanna Olech i Łukasz Orbitowski. Zainspirowani obiektami z wystawy głównej Muzeum Warszawy autorzy napisali opowiadania o charakterze sensacyjnym. W każdym pojawiają się ­– bardziej lub mniej bezpośrednio – jeden obiekt z ekspozycji oraz motywy warszawskie. Oprócz opowiadań w książce zamieściliśmy informacje o rzeczach warszawskich – opisy kuratorskie oraz przetworzone zdjęcia i metryczki.


Autorzy opowiadań: 
Jarosław Klejnocki, 
Hubert Klimko-Dobrzaniecki, 
Joanna Olech, 
Łukasz Orbitowski


Przygotowanie ilustracji, projekt książki i jej skład powierzyliśmy doświadczonym ilustratorom i grafikom ze studia Homework: Joannie Górskiej i Jerzemu Skakunowi. Oprawa graficzna książki Rzeczy warszawskie z dreszczem charakteryzuje się posuniętą do granic możliwości lapidarnością, oszczędnością kolorów i celnością metafor, a także – podobnie jak opowiadania – poczuciem humoru, ironicznym dystansem i subtelnie naszkicowanym klimatem grozy. Zamieszczone w publikacji rysunki – jest ich kilkadziesiąt – wpisują się w najlepsze tradycje polskiej szkoły ilustracji i plakatu.

Źródło:


Wydawca: Muzeum Warszawy
ISBN: 978-83-65777-31-7
Rok wydania: 2018
Liczna stron: 304




niedziela, 17 listopada 2019

„Amber-Gold”



Krzysztof Beśka „Amber-Gold”


W bogatym dorobku Krzysztofa Beśki znajdziemy kilkanaście książek przygodowo-sensacyjnych oraz kryminałów, których akcja rozgrywa się w schyłkowych latach XIX wieku. Wspólną cechą wszystkich utworów tego pisarza jest niezwykle dynamiczna fabuła. Nie inaczej jest w przypadku jego najnowszej powieści kryminalnej „Amber-Gold”. Mamy rok 1895 r. Nie jest to dobry czas dla młodego łódzkiego detektywa Stanisława Berga. Zamiast sumiennie pracować na swoje nazwisko poprzez rozwiązywanie kolejnych skomplikowanych spraw kryminalnych, Berg uwikłał się we współpracę z pewnym niemieckim przedsiębiorcą Johannem Wolfgangiem Grossem. Interesy mocodawcy Berga nie zawsze są krystalicznie czyste, bez większego trudu na jego poczynaniach można dostrzec skazy i pęknięcia.

Pewnego dnia Berg zostaje zaproszony do pałacu wpływowego przedsiębiorcy. Tym razem pryncypał zaskakuje go niecodziennym zleceniem. Zaniepokojony Niemiec opowiada detektywowi o zaginięciu syna. Przebywający gdzieś nad pruskimi jeziorami Nicolas Gross nie pojawił się w domu mimo, że upłynął już tydzień od planowanego terminu powrotu. Berg, który z nikłym entuzjazmem podejmuje się tego zadania, natrafia na trop zaginionego dopiero w Königsbergu. Tam też przenosi Krzysztof Beśka bohaterów swojej powieści. Niestety po przyjeździe do miasta, okazuje się, że znalezienie syna łódzkiego bogacza jest niezwykle trudnym przedsięwzięciem. Na szczęście w otoczeniu detektywa pojawiają się osoby, dzięki którym zlokalizowanie młodego Grossa staje się odrobinę prostsze. W wielu sytuacjach Bergowi przychodzi z pomocą po prostu zwykły przypadek.

Przed sięgnięciem po niniejszą książkę czytelnik pewnie zastanowi się, czy jej tytuł nawiązuje w jakiś sposób do słynnej afery jaka rozpalała nie tak dawno emocje zwykłych Polaków, dziennikarzy i polityków. Odpowiedź jest prosta. Oszuści byli, są i będą. W XIX-wiecznym mieście, w którym ścierały się interesy Niemców, Rosjan, Polaków, Żydów i jeszcze przedstawicieli kilku innych nacji, także nie mogło zabraknąć ludzi, którzy dążąc do wzbogacenia się, nie przebierali w środkach. Działania szajki lichwiarzy stworzonej przez jednego z takich  bezwzględnych osobników doprowadziły do licznych dramatów. Kto wie ile jeszcze zdesperowanych osób zdecydowałoby się na rozstanie z życiem, gdyby do akcji nie wkroczył łódzki detektyw.

Na kartach powieści pojawia się bardzo wiele postaci, krzyżuje się kilka wątków, w tym również romansowy. Nie brakuje brutalnych scen, bójek, porwań i strzelanin. Znajdujący się w samym centrum dramatycznych wydarzeń Berg, wielokrotnie ociera się o śmierć. Sprawa, która przywiodła go do Königsbergu wydaje się nie do rozwiązania, a po pewnym czasie przyjmuje zgoła nieoczekiwany obrót. Bergowi często dopisuje szczęście, ale trzeba też przyznać, że młody Polak z niejednej opresji potrafi wykaraskać się dzięki swej inteligencji, sprytowi i potrafiącej zadać solidny, nokautujący cios pięści. Na ostatniej stronie znajdziemy zapowiedź kolejnej książki Krzysztofa Beśki. Łódzki Detektyw Stanisław Berg powróci do rozwiązywania zagadek kryminalnych na kartach powieści „Duchy rzeki Pregel”. Polecam.


Wydawca: Oficynka
ISBN: 978-83-65891-68-6
Rok wydania: 2019
Liczna stron: 493




piątek, 15 listopada 2019

Świętokrzyskie regionalia (cz. 73)



Zenon Gierała „Baśnie i legendy ziemi świętokrzyskiej”


Trudno znaleźć na mapie naszego kraju region, który obfitowałby w baśnie, legendy i niesamowite opowieści bardziej niż ziemia świętokrzyska. Tego samego zdania jest również znany regionalista i gawędziarz Zenon Gierała. Spod pióra autora wyznającego zasadę, że w każdej baśni, czy legendzie można znaleźć ziarnko prawdy wyszła książka, w której tajemnicze wydarzenia z udziałem niezwykłych postaci, zapomniane obrzędy i zwyczaje splatają się z dziejami tej, mogącej się poszczycić tysiącletnią historią krainy. Wydanie II rozszerzone „Baśni i legend ziemi świętokrzyskiej” zostało podzielone na kilka części. W rozdziale pierwszym znajdziemy niemal dwadzieścia opowieści osnutych wokół licznych miejsc leżących w malowniczych Górach Świętokrzyskich. Zenon Gierała przypomina nie tylko popularne legendy, jak choćby te o Emeryku czy o pustelniku z Góry Witosławskiej, ale przedstawia również baśnie znane jedynie najstarszym mieszkańcom wiosek i miasteczek leżących u stóp prastarych gór. W rozdziale tym nie zabraknie opowieści o zbójcach i tajemnicach klasztoru na Świętym Krzyżu, odwiedzimy także Bodzentyn i Tarczek.




Związków polskich władców z ziemią świętokrzyską można doszukiwać się już w czasach pierwszych Piastów. Kilka legend o monarchach, którzy odwiedzali te strony przeczytamy w kolejnym rozdziale. W części trzeciej  autor zamieścił opowieści związane z Sandomierzem, a w części czwartej z zamkiem w Chęcinach i miejscowościami leżącymi w cieniu jego murów. Rozdziały te wypełniają baśnie o skarbach, jaskiniach oraz groźnych rozbójnikach. Część ta obok rozdziału pierwszego, jest najobszerniejsza w całym zbiorze. Niezbyt znane szerszemu gronu czytelników są zapewne legendy związane z północnym skrajem regionu, przez który przepływa niezbyt długa, licząca zaledwie 138 km rzeka Kamienna. Tu Zenon Gierała przypomniał ponad dziesięć historii, wśród których najciekawsze są opowieści o zygmuntowskiej studzience, kowalu z Wąchocka i skrzypku z Michniowskiego Kamienia. Mimo, że kilka legend o zamkach przeczytaliśmy już w poprzednich rozdziałach, w części ostatniej Zenon Gierała zabiera nas jeszcze do czasów kiedy budowle te pełniły funkcje obronne. Przeczytamy w niej m.in. o skarbach ukrytych w zamku Krzyżtopór, zamkach w Szydłowie, Ossolinie i Rembowie, zejdziemy do rozległych podziemi pod Opatowem a także odkryjemy tajemnice Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach.




Książka Zenona Gierały adresowana jest przede wszystkim do młodszego pokolenia czytelników. Aby zainteresować odbiorcę autor postanowić uatrakcyjnić fabułę opowieści poprzez wprowadzenie dialogów. Dzięki temu każda kolejna podróż szlakiem tajemniczych miejsc ziemi świętokrzyskiej staje się pełną emocji przygodą. Na uwagę zasługuje niezwykle klimatyczna szata graficzna tego bogato ilustrowanego wydawnictwa. Na kartach książki pojawiają się rycerze, władcy, duchowni oraz zwykli mieszkańcy, którzy przed wiekami zamieszkiwali ten region. Widzimy ruiny zamków, kościoły i malownicze kapliczki. Rysunki postaci były inspirowane obrazami Jana Matejki, zaś krajobrazy w tle to fragmenty dzieł Wojciecha Gersona i Zygmunta Vogla. Kilkadziesiąt ostatnich stron zajmuje komentarz autorski wyjaśniający genezę i historię każdej z legend. Polecam.


Wydawca: Jedność
ISBN: 978-83-7971-980-8
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 287




czwartek, 14 listopada 2019

„Mapa zamków Polski”



„Mapa zamków Polski”


Mapa Polski z zaznaczonymi zamkami. Naniesiono na mapę wszystkie zachowane tego typu zabytki naszego kraju, także te z których do dziś zostały tylko fundamenty. Wydanie bogato ilustrowane ikonami warowni i pałaców. Najważniejsze obiekty zostały opisane w informatorze znajdującym się na odwrocie mapy.




Źródło:


Rodzaj: mapa jednostronna z informatorem turystycznym na odwrocie
Skala: 1:900'000
Rok wydania: 2019
Wydanie: 2
Format: B1




wtorek, 12 listopada 2019

„Warszawa Jarosława Iwaszkiewicza”



Tomasz M. Lerski „Warszawa Jarosława Iwaszkiewicza”
Portret miasta w zwierciadle literatury


„Nie mogę myśleć o tym, że Warszawy już nie ma. Taki olbrzymi rozdział odchodzi z nią razem, taka masa przeżyć!” pisał Jarosław Iwaszkiewicz w Notatkach poświęconych Powstaniu Warszawskiemu w listopadzie 1944 roku. Przez ponad 80 lat bacznie śledził zmiany zachodzące w stolicy, krytykował ją, ale również angażował się w jej odbudowę. W roku 125. rocznicy urodzin pisarza, varsavianista dr Tomasz M. Lerski w książce Warszawa Jarosława Iwaszkiewicza bierze pod lupę teksty jego autorstwa.

„Iwaszkiewicz, jako jeden z nielicznych świadków rozkwitu, dramatycznego upadku i odbudowy stolicy, jest doskonałym przewodnikiem po znanych i nieznanych zaułkach miasta, oddaje atmosferę metropolii i nastroje panujące wśród jej mieszkańców” uważa Tomasz M. Lerski, autor tryptyku Portret miasta w zwierciadle literatury, w ramach którego, oprócz Warszawy Jarosława Iwaszkiewicza, ukazały się pozycje Warszawa Marii Dąbrowskiej i Warszawa Antoniego Słonimskiego (nakładem PIW). „Iwaszkiewicz, Dąbrowska i Słonimski ujrzeli Warszawę w momentach największej wielkości i chwały, widzieli ją w trzech odsłonach – przed, w trakcie i po hekatombie. Ale to Iwaszkiewicz był najlepszym psychologiem społecznym spośród tej trójki. W swoich tekstach najlepiej oddał ewolucję charakteru miasta i jego mieszkańców” – zaznacza Lerski.

Urodzony 20 lutego 1894 roku w Warszawie Iwaszkiewicz, już w dzieciństwie szukał miejsc, które mogą przenieść go do „innego świata”. W dzieciństwie tym miejscem była Pijalnia Czekolad Wedla, zaś czekolada była dla niego luksusem, na który oszczędzał przez cały tydzień. „W (…) tajemnicy przed matką zachodziłem zawsze do Wedla, aby kupić sobie tabliczkę czekolady. Codziennie dostawałem, prócz pokaźnej paczki śniadaniowej, jeszcze trzy kopiejki na herbatę w szkole. Herbaty tej często nie piłem – i zaoszczędzone w ten sposób w ciągu tygodnia pieniądze co sobotę lokowałem w słodyczach Wedla. (…) lubiłem się zanurzyć w atmosferze świata, który poza sklepem Wedla był mi niedostępny” pisał w jednym ze swoich opowiadań, Staroświeckim sklepie.




Iwaszkiewicz dzieli Warszawę na „światy” nie tylko w okresie dzieciństwa. O wiadomościach „jakby z tamtego świata” wspomina również przy okazji opisu swojego pierwszego zderzenia z gettem 23 lutego 1941 roku. „(…) Zauważam, że na ulicy, na trotuarach leżą żebracy o strasznych, białych twarzach. Jest kilku nakrytych gazetami: to są trupy. (…) Motorniczy tramwajowy ma parę paczek przy sobie, zwalniając na zakrętach, wyrzuca je, wypatrując sobie tylko wiadomych ludzi. (...) Dreszcz mnie przechodzi, że tutaj mieszkają moi przyjaciele, rodzice przyjaciół. Miewam zresztą od nich wiadomości, ale są one pisane jakby z tamtego świata” relacjonował w Notatkach (1939-1945).

„Warszawa nie była piękna, (…) Warszawa miała swój charakter”. „…A jednak! Kiedy się szło Alejami Jerozolimskimi ku trzeciemu mostowi, kiedy widziało się tam w głębi zasłony niebieskich wiosennych mgieł (…), kiedy kolejowym mostem przemykał pociąg, (…) – to było bardzo piękne!” wspominał Iwaszkiewicz w Notatkach już po upadku Powstania Warszawskiego. Pisarz łączył uwielbienie z krytyką, ale jak uważa Tomasz M. Lerski, to zupełnie uzasadnione: „Krytykował tak naprawdę warszawską codzienność, realia życia, z którym przyszło mu się zmierzyć. Miał do tego prawo, tak ja my mamy prawo krytykować to, co nam doskwiera, żyjąc we współczesnej stolicy. Choć zakładam, że jednak ją kochamy i dostrzegamy jej piękno”.




Iwaszkiewicz wnikliwie analizował i opisywał niepowstrzymane zmiany zachodzące w mieszkańcach Warszawy. W Alei Przyjaciół, zwracał uwagę na to, jak wielki wpływ wywarły na społeczność stolicy wydarzenia z końca lat 30. i 40. XX wieku. „Przeszliśmy przez okupację, powstanie warszawskie, miesiące popowstaniowe, miesiące pustej Warszawy – to się położyło na naszych usposobieniach, charakterach, na tym, co się nazywa duszą – ciężarem nie do obalenia”. „Przed wojną określał lud Warszawy jako dziwny, ale również dowcipny. Natomiast W Rozmowach o książkach. Nowy wybór z lat 1954-1979 Iwaszkiewicz mówił: Unikam śmiania się, opowiadania wesołych anegdotek na ulicach Warszawy. (…) Niebezpiecznie jest żartować. Ostrożnie z żartami” podkreśla Lerski.

Dr Tomasz M. Lerski zauważa, że z zapisków Jarosława Iwaszkiewicza wynika, że po II wojnie światowej Warszawa została zbudowana od nowa, nie zaś odbudowana. Z gruzów zniszczonego doszczętnie miasta zbudowano zupełnie nowe, które nie jest i już nigdy nie będzie starą Warszawą. Wraz z nową architekturą, pojawili się „nowi mieszkańcy”. „Iwaszkiewicz obserwował upadek obyczajów, wymieszanie ludności, zanikanie dawnego warszawskiego stylu życia, konwenansów, dobrych manier, umiaru. Był zdegustowany nowym stylem życia miasta” opowiada.

Mimo zaangażowania w transformację stolicy pisarz nie zatracił obiektywizmu. „Nie bał się wytykać błędów i dzielić swoimi – nie zawsze pochlebnymi – obserwacjami. Dzięki temu zostawił dla potomnych rzeczywisty obraz tamtej Warszawy” uważa varsavianista. Lerski podkreśla, że spuścizna, którą pozostawił po sobie Iwaszkiewicz to jeden z niewielu sposobów na pielęgnowanie pamięci o dawnej Warszawie. Teraz, gdy pamiętających tamte tragiczne czasy warszawiaków jest coraz mniej, wspomnienia te są tym bardziej cenne. „Żaden z polskich pisarzy nie doświadczył – ani nawet nie mógł sobie wyobrazić – tak radykalnej metamorfozy swego miasta” uważa varsavianista. „Trzeba docenić nie tylko jego walkę o odzyskanie dzieł, które przetrwały okupację, ale również to, co zanotowane dawniej, ale na bieżąco – warszawskie wspomnienia, zapiski i notatki” – mówi dr Tomasz M. Lerski.

Źródło:


Wydawca: Fabuła Fraza
ISBN: 978-83-65411-28-0
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 472 (w tym 126 zdjęć)