piątek, 15 listopada 2019

Świętokrzyskie regionalia (cz. 73)



Zenon Gierała „Baśnie i legendy ziemi świętokrzyskiej”


Trudno znaleźć na mapie naszego kraju region, który obfitowałby w baśnie, legendy i niesamowite opowieści bardziej niż ziemia świętokrzyska. Tego samego zdania jest również znany regionalista i gawędziarz Zenon Gierała. Spod pióra autora wyznającego zasadę, że w każdej baśni, czy legendzie można znaleźć ziarnko prawdy wyszła książka, w której tajemnicze wydarzenia z udziałem niezwykłych postaci, zapomniane obrzędy i zwyczaje splatają się z dziejami tej, mogącej się poszczycić tysiącletnią historią krainy. Wydanie II rozszerzone „Baśni i legend ziemi świętokrzyskiej” zostało podzielone na kilka części. W rozdziale pierwszym znajdziemy niemal dwadzieścia opowieści osnutych wokół licznych miejsc leżących w malowniczych Górach Świętokrzyskich. Zenon Gierała przypomina nie tylko popularne legendy, jak choćby te o Emeryku czy o pustelniku z Góry Witosławskiej, ale przedstawia również baśnie znane jedynie najstarszym mieszkańcom wiosek i miasteczek leżących u stóp prastarych gór. W rozdziale tym nie zabraknie opowieści o zbójcach i tajemnicach klasztoru na Świętym Krzyżu, odwiedzimy także Bodzentyn i Tarczek.




Związków polskich władców z ziemią świętokrzyską można doszukiwać się już w czasach pierwszych Piastów. Kilka legend o monarchach, którzy odwiedzali te strony przeczytamy w kolejnym rozdziale. W części trzeciej  autor zamieścił opowieści związane z Sandomierzem, a w części czwartej z zamkiem w Chęcinach i miejscowościami leżącymi w cieniu jego murów. Rozdziały te wypełniają baśnie o skarbach, jaskiniach oraz groźnych rozbójnikach. Część ta obok rozdziału pierwszego, jest najobszerniejsza w całym zbiorze. Niezbyt znane szerszemu gronu czytelników są zapewne legendy związane z północnym skrajem regionu, przez który przepływa niezbyt długa, licząca zaledwie 138 km rzeka Kamienna. Tu Zenon Gierała przypomniał ponad dziesięć historii, wśród których najciekawsze są opowieści o zygmuntowskiej studzience, kowalu z Wąchocka i skrzypku z Michniowskiego Kamienia. Mimo, że kilka legend o zamkach przeczytaliśmy już w poprzednich rozdziałach, w części ostatniej Zenon Gierała zabiera nas jeszcze do czasów kiedy budowle te pełniły funkcje obronne. Przeczytamy w niej m.in. o skarbach ukrytych w zamku Krzyżtopór, zamkach w Szydłowie, Ossolinie i Rembowie, zejdziemy do rozległych podziemi pod Opatowem a także odkryjemy tajemnice Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach.




Książka Zenona Gierały adresowana jest przede wszystkim do młodszego pokolenia czytelników. Aby zainteresować odbiorcę autor postanowić uatrakcyjnić fabułę opowieści poprzez wprowadzenie dialogów. Dzięki temu każda kolejna podróż szlakiem tajemniczych miejsc ziemi świętokrzyskiej staje się pełną emocji przygodą. Na uwagę zasługuje niezwykle klimatyczna szata graficzna tego bogato ilustrowanego wydawnictwa. Na kartach książki pojawiają się rycerze, władcy, duchowni oraz zwykli mieszkańcy, którzy przed wiekami zamieszkiwali ten region. Widzimy ruiny zamków, kościoły i malownicze kapliczki. Rysunki postaci były inspirowane obrazami Jana Matejki, zaś krajobrazy w tle to fragmenty dzieł Wojciecha Gersona i Zygmunta Vogla. Kilkadziesiąt ostatnich stron zajmuje komentarz autorski wyjaśniający genezę i historię każdej z legend. Polecam.


Wydawca: Jedność
ISBN: 978-83-7971-980-8
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 287




czwartek, 14 listopada 2019

„Mapa zamków Polski”



„Mapa zamków Polski”


Mapa Polski z zaznaczonymi zamkami. Naniesiono na mapę wszystkie zachowane tego typu zabytki naszego kraju, także te z których do dziś zostały tylko fundamenty. Wydanie bogato ilustrowane ikonami warowni i pałaców. Najważniejsze obiekty zostały opisane w informatorze znajdującym się na odwrocie mapy.




Źródło:


Rodzaj: mapa jednostronna z informatorem turystycznym na odwrocie
Skala: 1:900'000
Rok wydania: 2019
Wydanie: 2
Format: B1




wtorek, 12 listopada 2019

„Warszawa Jarosława Iwaszkiewicza”



Tomasz M. Lerski „Warszawa Jarosława Iwaszkiewicza”
Portret miasta w zwierciadle literatury


„Nie mogę myśleć o tym, że Warszawy już nie ma. Taki olbrzymi rozdział odchodzi z nią razem, taka masa przeżyć!” pisał Jarosław Iwaszkiewicz w Notatkach poświęconych Powstaniu Warszawskiemu w listopadzie 1944 roku. Przez ponad 80 lat bacznie śledził zmiany zachodzące w stolicy, krytykował ją, ale również angażował się w jej odbudowę. W roku 125. rocznicy urodzin pisarza, varsavianista dr Tomasz M. Lerski w książce Warszawa Jarosława Iwaszkiewicza bierze pod lupę teksty jego autorstwa.

„Iwaszkiewicz, jako jeden z nielicznych świadków rozkwitu, dramatycznego upadku i odbudowy stolicy, jest doskonałym przewodnikiem po znanych i nieznanych zaułkach miasta, oddaje atmosferę metropolii i nastroje panujące wśród jej mieszkańców” uważa Tomasz M. Lerski, autor tryptyku Portret miasta w zwierciadle literatury, w ramach którego, oprócz Warszawy Jarosława Iwaszkiewicza, ukazały się pozycje Warszawa Marii Dąbrowskiej i Warszawa Antoniego Słonimskiego (nakładem PIW). „Iwaszkiewicz, Dąbrowska i Słonimski ujrzeli Warszawę w momentach największej wielkości i chwały, widzieli ją w trzech odsłonach – przed, w trakcie i po hekatombie. Ale to Iwaszkiewicz był najlepszym psychologiem społecznym spośród tej trójki. W swoich tekstach najlepiej oddał ewolucję charakteru miasta i jego mieszkańców” – zaznacza Lerski.

Urodzony 20 lutego 1894 roku w Warszawie Iwaszkiewicz, już w dzieciństwie szukał miejsc, które mogą przenieść go do „innego świata”. W dzieciństwie tym miejscem była Pijalnia Czekolad Wedla, zaś czekolada była dla niego luksusem, na który oszczędzał przez cały tydzień. „W (…) tajemnicy przed matką zachodziłem zawsze do Wedla, aby kupić sobie tabliczkę czekolady. Codziennie dostawałem, prócz pokaźnej paczki śniadaniowej, jeszcze trzy kopiejki na herbatę w szkole. Herbaty tej często nie piłem – i zaoszczędzone w ten sposób w ciągu tygodnia pieniądze co sobotę lokowałem w słodyczach Wedla. (…) lubiłem się zanurzyć w atmosferze świata, który poza sklepem Wedla był mi niedostępny” pisał w jednym ze swoich opowiadań, Staroświeckim sklepie.




Iwaszkiewicz dzieli Warszawę na „światy” nie tylko w okresie dzieciństwa. O wiadomościach „jakby z tamtego świata” wspomina również przy okazji opisu swojego pierwszego zderzenia z gettem 23 lutego 1941 roku. „(…) Zauważam, że na ulicy, na trotuarach leżą żebracy o strasznych, białych twarzach. Jest kilku nakrytych gazetami: to są trupy. (…) Motorniczy tramwajowy ma parę paczek przy sobie, zwalniając na zakrętach, wyrzuca je, wypatrując sobie tylko wiadomych ludzi. (...) Dreszcz mnie przechodzi, że tutaj mieszkają moi przyjaciele, rodzice przyjaciół. Miewam zresztą od nich wiadomości, ale są one pisane jakby z tamtego świata” relacjonował w Notatkach (1939-1945).

„Warszawa nie była piękna, (…) Warszawa miała swój charakter”. „…A jednak! Kiedy się szło Alejami Jerozolimskimi ku trzeciemu mostowi, kiedy widziało się tam w głębi zasłony niebieskich wiosennych mgieł (…), kiedy kolejowym mostem przemykał pociąg, (…) – to było bardzo piękne!” wspominał Iwaszkiewicz w Notatkach już po upadku Powstania Warszawskiego. Pisarz łączył uwielbienie z krytyką, ale jak uważa Tomasz M. Lerski, to zupełnie uzasadnione: „Krytykował tak naprawdę warszawską codzienność, realia życia, z którym przyszło mu się zmierzyć. Miał do tego prawo, tak ja my mamy prawo krytykować to, co nam doskwiera, żyjąc we współczesnej stolicy. Choć zakładam, że jednak ją kochamy i dostrzegamy jej piękno”.




Iwaszkiewicz wnikliwie analizował i opisywał niepowstrzymane zmiany zachodzące w mieszkańcach Warszawy. W Alei Przyjaciół, zwracał uwagę na to, jak wielki wpływ wywarły na społeczność stolicy wydarzenia z końca lat 30. i 40. XX wieku. „Przeszliśmy przez okupację, powstanie warszawskie, miesiące popowstaniowe, miesiące pustej Warszawy – to się położyło na naszych usposobieniach, charakterach, na tym, co się nazywa duszą – ciężarem nie do obalenia”. „Przed wojną określał lud Warszawy jako dziwny, ale również dowcipny. Natomiast W Rozmowach o książkach. Nowy wybór z lat 1954-1979 Iwaszkiewicz mówił: Unikam śmiania się, opowiadania wesołych anegdotek na ulicach Warszawy. (…) Niebezpiecznie jest żartować. Ostrożnie z żartami” podkreśla Lerski.

Dr Tomasz M. Lerski zauważa, że z zapisków Jarosława Iwaszkiewicza wynika, że po II wojnie światowej Warszawa została zbudowana od nowa, nie zaś odbudowana. Z gruzów zniszczonego doszczętnie miasta zbudowano zupełnie nowe, które nie jest i już nigdy nie będzie starą Warszawą. Wraz z nową architekturą, pojawili się „nowi mieszkańcy”. „Iwaszkiewicz obserwował upadek obyczajów, wymieszanie ludności, zanikanie dawnego warszawskiego stylu życia, konwenansów, dobrych manier, umiaru. Był zdegustowany nowym stylem życia miasta” opowiada.

Mimo zaangażowania w transformację stolicy pisarz nie zatracił obiektywizmu. „Nie bał się wytykać błędów i dzielić swoimi – nie zawsze pochlebnymi – obserwacjami. Dzięki temu zostawił dla potomnych rzeczywisty obraz tamtej Warszawy” uważa varsavianista. Lerski podkreśla, że spuścizna, którą pozostawił po sobie Iwaszkiewicz to jeden z niewielu sposobów na pielęgnowanie pamięci o dawnej Warszawie. Teraz, gdy pamiętających tamte tragiczne czasy warszawiaków jest coraz mniej, wspomnienia te są tym bardziej cenne. „Żaden z polskich pisarzy nie doświadczył – ani nawet nie mógł sobie wyobrazić – tak radykalnej metamorfozy swego miasta” uważa varsavianista. „Trzeba docenić nie tylko jego walkę o odzyskanie dzieł, które przetrwały okupację, ale również to, co zanotowane dawniej, ale na bieżąco – warszawskie wspomnienia, zapiski i notatki” – mówi dr Tomasz M. Lerski.

Źródło:


Wydawca: Fabuła Fraza
ISBN: 978-83-65411-28-0
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 472 (w tym 126 zdjęć)



poniedziałek, 11 listopada 2019

„Wyspa Itongo”



Stefan Grabiński „Wyspa Itongo”


Mimo że współcześnie Stefan Grabiński uznawany jest za jednego z klasyków polskiej noweli fantastycznej, za życia twórczość tego zmarłego w 1936 r. we Lwowie pisarza nie cieszyła się wielką popularnością. Chorujący przez lata na gruźlicę autor „Demona ruchu”[1] pisał dużo, lecz mimo to z trudem wiązał koniec z końcem. Największym uznaniem cieszyły się jego opowiadania, których kilka tomików ukazało się przed wybuchem II wojny światowej. Ich akcja rozgrywała się zazwyczaj w tajemniczych budowlach na odludziu, zapomnianych miasteczkach, w pociągach i na opuszczonych stacjach kolejowych.  Znacznie mniej znane są natomiast powieści porównywanego do Edgara Allana Poe, czy H. P. Lovecrafta pisarza. Grabiński wydał ich zaledwie cztery, pracę nad kolejną przerwała śmierć.

Powieść „Wyspa Itongo” ukazała się właśnie w roku śmierci autora. Pierwsze strony książki nawiązują klimatem do tego co najlepsze w twórczości Grabińskiego, a więc opowiadań. Pewnej chłodnej i deszczowej jesiennej nocy, do opuszczonego domu, położonego jakżeby inaczej, w ustronnej okolicy przybywa zabłąkany, młody mężczyzna. To jedyne miejsce gdzie może znaleźć nocleg. W pustym budynku hula wiatr, przemoczony wędrowiec zamyka więc starannie okna i zebranymi w sadzie otaczającym dom gałęziami rozpala w piecu. Niebawem sieni rozlegają się kroki. Ktoś puka do drzwi i we wnętrzu pojawia się piękna kobieta. Po pewnym czasie rodzi się dziecko, będące owocem spotkania dwojga nieznajomych w nawiedzonym domu.




Lata mijają, w dziecku które wychowywane jest przez rodzinę kowala Gniewosza, objawiają się zdolności mediumiczne. Sława nastolatka dociera do Warszawy, i chłopiec po pewnym czasie zaczyna robić w stolicy karierę jako medium. Okazuje się, że dar jakim młodzieniec dysponuje jest dla niego przekleństwem. Jan Gniewosz nie potrafi się jednak od niego uwolnić. Wkrótce giną dwie bardzo bliskie jego sercu kobiety, a w wyniku katastrofy morskiej młody człowiek znajduje się na odległej od cywilizacji wyspie Itongo. Po pewnym czasie mieszkańcy leżącej gdzieś na peryferiach Oceanu Spokojnego wyspy obwołują go swoim królem. Gniewosz ma nadzieje, że wyspa na Pacyfiku stanie się miejscem, które pozwoli mu uśpić drzemiące w nim ponadnaturalne moce.

O ile pierwsza części powieści przesiąknięta jest atmosferą niezwykłości i grozy, część druga będzie całkowitym zaskoczeniem dla czytelnika. Mamy tu echa powieści awanturniczo-przygodowych. Kto wie, może borykający się z problemami finansowymi autor, pozazdrościł sukcesów komercyjnych Ferdynandowi Ossendowskiemu lub Antoniemu Marczyńskiemu i zdecydował się przenieść fabułę do tak egzotycznej scenerii. Na podobny eksperyment poważył się kilkadziesiąt lat później Zbigniew Nienacki, kiedy miłośników swej twórczości, przyzwyczajonych do rozgrywających się w Europie przygód Pana Samochodzika, w ostatnim  napisanym tomie serii zabrał do Ameryki Południowej. Różnie takie pomysły bywają oceniane przez recenzentów. Być może jest to także zapowiedź kierunku, w jakim mogłaby ewaluować twórczość Stefana Grabińskiego gdyby nie przerwała jej śmierć. Polecam.


Wydawnictwo: CM
Seria wydawnicza: Polska fantastyka
ISBN:  978-83-66371-05-7
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 203



sobota, 9 listopada 2019

"Spotkania z Zabytkami" numer 9-10/2019



W najnowszym numerze czasopisma "Spotkania z Zabytkami":


Przeglądy, poglądy
Roman Jankowski – Mój wrzesień. Z pamiętnika gimnazjalisty
Ewa Podgórska – Mój wrzesień. Ze wspomnień studentki drugiego roku medycyny
Zygmunt Czerwionko – mój wrzesień. Z raportu podporucznika artylerii w czynnej służbie
Spotkanie z książką: Gliwice 1939
Wojciech Przybyszewski – Zlekceważona przestroga
Jan Książek – Wieluń 1 września 1939 – przerwana historia
Jerzy T. Petrus – Wojenne losy wawelskich zabytków – 
powrót Skarbów Narodowych w 1959 r.
Arkadiusz Wagner – Srebrny skarb Hohenzollernów w powojennej Polsce
Spotkanie z książką: Książki, które zmieniły świat
Spotkania na wschodzie
Jarosław Komorowski – 17 września roku pamiętnego
Zabytki w krajobrazie
Anna Jagielak – Ślady zniszczeń wojennych na Starym Mieście w Warszawie
Paulina Świątek – Postrzeliny – niemi świadkowie okrucieństwa wojny
Piotr Kordek – Szkoła, która pamięta
Zbiory i zbieracze
Joanna Paprocka-Gajek – Wojenne losy zbiorów wilanowskich
Spotkanie z książką: Polskie kolekcjonerstwo rzemiosła artystycznego
Mariusz Pilus – Utracone dzieła sztuki z kolekcji Stanisława Augusta 
na aukcjach i w zbiorach za granicą
Odzyskany obraz powrócił do Wrocławia
Mariusz Pilus – Polska strata wojenna
Spotkanie z książką: Słownik terminów złotniczych
Z wizytą w muzeum
Jan Barchan – Wojenne banknoty na wystawie w Muzeum Papiernictwa 
w Dusznikach-Zdroju
Dorota Gabryś – Porcelana miśnieńska w zbiorach wawelskich
Spotkanie z książką: Wieluńska hekatomba


Strona wydawcy:

"Spotkania z Zabytkami" na Facebooku:



piątek, 8 listopada 2019

Świętokrzyskie regionalia (cz. 72)



Góry Świętokrzyskie - mapa laminowana


Jest to mapa dwustronna w skali 1:60'000. Przedstawiono na niej obszar całych Gór Świętokrzyskich – masywu położonego w centralnej części Wyżyny Kieleckiej, z najwyższym szczytem Łysicą (612 m n.p.m.). Zasięg mapy wyznaczają: Końskie na północy, Ostrowiec Świętokrzyski na wschodzie, Dobrzeszów na zachodzie, Raków na południu. W centralnej części mapy znajdują się Kielce – stolica województwa świętokrzyskiego oraz Świętokrzyski Park Narodowy. 

Charakterystyczne dla krajobrazu tego regionu są: urozmaicona rzeźba terenu, duża lesistość (lasy bukowo-jodłowe) i rumowiska skalne – gołoborza. Występuje tu wiele osobliwości przyrody, w tym wiekowe drzewa (Dąb „Bartek”) i obiekty geologiczne (jaskinie, skałki, wyrobiska skalne i inne).  walorach historyczno-kulturowych obszaru świadczą: zabytkowe budowle sakralne, zabytkowe obiekty architektury świeckiej, zabytki techniki dawnego górnictwa i hutnictwa, pozostałości budownictwa drewnianego, stanowiska archeologiczne (Jaskinia Raj), cmentarze i miejsca pamięci z okresu I i II wojny światowej. a mapie zastosowano cieniowanie w celu uzyskania wrażenia plastyczności rzeźby terenu.

Źródło:


Rodzaj: mapa dwustronna laminowana
Skala: 1:60'000
Rok wydania: 2019
Wydanie: 8
Format: B1 (68 x 98 cm)




czwartek, 7 listopada 2019

„Dziwne jest serce kobiece...”



Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska „Dziwne jest serce kobiece...”
Wspomnienia galicyjskie


Dziwne jest serce kobiece. Wspomnienia z Galicji to lektura dla czytelnika, który skądinąd znając dzieje polityczne Polski, odnajdzie tu zapis emocji, marzeń, nadziei, radości i smutków dziesiątków barwnych postaci z krwi i kości, których wielowątkowe losy wpisane są w kontekst ledwo co zarysowanych wydarzeń wielkiej historii.

Autorka tego pamiętnika to postać niezwykła, wyrastająca nie tylko ponad miarę swoich czasów. Tuż po maturze, w wieku osiemnastu lat wychodzi za mąż za Jana Skąpskiego i przez siedemnaście lat (od 1903 do 1920) dzierżawią z mężem dworskie majątki na Sądecczyźnie. Jeszcze młódka, a szybko przeobraża się w światłą, nowoczesną gospodynię, dzięki czemu dzierżawione majątki zaczynają kwitnąć. Studiuje podręczniki zarówno dotyczące wychowania dzieci, jak i wszelkich upraw, także hodowli zwierząt gospodarskich. Obarczona siedmiorgiem potomstwa, znajduje czas na systematyczne czytanie, interesuje się nawet psychologią i filozofią (Freud, Platon). Zbiera pieśni ludowe, zajmuje się działalnością społeczną (m.in. zakłada Szkołę Gospodyń Wiejskich). A przy tym jest utalentowaną pianistką, występuje nawet z publicznymi recitalami. Wiodą z mężem niby prowincjonalne życie, lecz przegląda się w nim niemal cała epoka. Nie brak w jej życiu i zdarzeń tragicznych. Z godnością jednak znosi śmierć dwojga dzieci, jak i lata wojny, która na terenie Sądecczyzny przebiegała wyjątkowo okrutnie. Pisze o tym wszystkim w sposób rzeczowy, konkretny, niekiedy drobiazgowy, wciągając nas w swój świat, że mamy wrażenie, jakbyśmy w tamtych czasach żyli. Wiesław Myśliwski

Wspomnienia Zofii Skąpskiej z dwóch pierwszych dekad XX wieku to bardzo interesująca historia rodzinna rozprawiająca się z uporczywą opinią o polskim ziemiaństwie jako klasie próżniaczej. To książka o patriotyzmie rozumianym jako norwidowski obowiązek, odporności na razy zadawane nam przez życie, mądrej odpowiedzialności za bliskich wraz z ambicją bycia nie tylko żoną i matką, a także ciężkiej pracy od świtu do nocy jakiej większość z nas by nie sprostała. A w tle zachwyt nad pięknem Nowosądecczyzny, który dzielę wraz z autorką nie tylko dlatego, że się tam urodziłem. Eustachy Rylski




Ta książka mnie zaskoczyła. Obawiałem się pamiętnikarskiego narcyzmu, pretensjonalności stylistycznej, zamierzchłej bigoterii. Nudziarstwa. A oto czytam i nie mogę się oderwać. Wiele się od Zofii Skąpskiej dowiedziałem. Nie tylko, że „dziwne jest serce kobiece” – to nic nowego – ale i obfitujące w tajemnice, które lekkomyślnie ujawnia. Autorkę, u progu kariery pianistki, już z sukcesami literackimi – charakteryzuje pasja; towarzyszy jej ta pasja cokolwiek robi, o czymkolwiek pisze – czy o tym, jak doszło do małżeństwa z ukochanym, czy o nowym kapeluszu, o kolorze bluzki, o uprawie warzyw i kwiatów (dla siebie i na sprzedaż), czy o dramatycznych latach wojny. Wiele regularnie sporządzanych dzienników spłonęło, niektóre szczęśliwie, bo mogły grozić jej życiu. Wiele odtworzyła z pamięci. Dar dla nas, czytelników. Józef Hen

Matkę mego Ojca widziałem nie więcej niż dwa, trzy razy w życiu. Miałem wówczas lat kilka, Babcia odpowiednio więcej... Była więc osobą mało mi znaną i emocjonalnie dość odległą; tak poukładały się rodzinne losy. Ale wszystko się odmieniło, gdy okazało się, iż w zasadzie bez większego trudu potrafię odczytać dość specyficzny, zawiły charakter Jej pisma. A było co czytać i przepisywać; pozostawiła dwadzieścia jeden stukartkowych zeszytów zapisanych gęsto, trudno czytelnym pismem. Wspomnień obejmujących osiemdziesiąt lat życia, niemal dzień po dniu notowanych. Przepisując rękopis poznawałem nieznaną mi wcześniej Babcię, lepiej niż gdybym spędził z nią dzieciństwo. Poznawałem Jej myśli, marzenia i poglądy. Stawała mi się coraz bliższa z każdą przeczytaną i przepisaną stronicą. Dowiadywałem się o Jej dniu powszednim, o zajęciach domowych, dzieciństwie mego Ojca i jego rodzeństwa, o Jej pasjach społecznych, zamiłowaniach artystycznych, współpracy z prasą początkowo lwowską, później sądecką, krakowską, pomorską... Rafał Skąpski

---

Zofia Skąpska urodziła się 24 maja 1881 r. w Kaliszu, zmarła 14 sierpnia 1961 r. w Krakowie. Dzieciństwo spędziła w majątku Goszczynno i Krakowie, gdzie odebrała staranne wykształcenie. W roku 1900 wyszła za mąż za Jana Skąpskiego. W panieńskich czasach krakowskich i przez pierwszych kilka lat małżeństwa pisała często i dużo. Snuła różne opowieści inspirowane szkolną lekturą, marzeniami, rozwijającą się uczuciowością. Na pierwszą publikację zdecydowała się w 1903 r. w piśmie "Przełom". Jej teksty znalazły uznanie wśród czytelników, a także w redakcji, która zamówiła u niej kolejne utwory. Zofia Skąpska równolegle pisała również wspomnienia, których, być może niezamierzonym przez Autorkę walorem, jest przedstawienie, poprzez koleje życia swojej rodziny, historii kraju i ukazanie uniwersalizmu losów narodu i kilku pokoleń inteligencji polskiej.

Źródło:


Wydawca: Czytelnik
ISBN: 978-83-07-03451-5
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 476 (120 zdjęć)



środa, 6 listopada 2019

„Mela Muter. Gorączka życia”



Karolina Prawęcka „Mela Muter. Gorączka życia”


Niezależna, konkretna, uparta. Kochanka Leopolda Staffa, przyjaciółka Władysława Reymonta, niedoszła żona młodszego o kilkanaście lat Raymonda Lefebvre’a. „Burzliwe życie osobiste malarki było usłane tragediami, ale to ono było gwarantem, źródłem inspiracji, postawy twórczej” uważa Karolina Prewęcka, która przez ostatnie dwa lata „przyglądała się” niewątpliwie elektryzującej egzystencji Meli Muter. Opisała ją w książce „Mela Muter. Gorączka życia”. Pierwsza biografia malarki przełomu XIX i XX wieku trafiła na rynek 17 października nakładem wydawnictwa Fabuła Fraza.

Po wywiadach-rzekach z aktorami Stanisławą Celińską i Bohdanem Łazuką Karolina Prewęcka przyjrzała się Marii Melanii Mutermilch z domu Klingsland, czyli Meli Muter. „Malarka żydowskiego pochodzenia opowiadała o sobie w obrazach, nigdy nie stawiając fałszywej kreski. Jej uczucia, przeżycia, troski, przemyślenia zostały zapisane w postaciach, które portretowała. Portretowała nie tylko bohaterów, ale również siebie” mówi Prewęcka. Dla przykładu na obrazie „Gra w szachy” pokazała męża Michała Mutermilcha i ukochanego Leopolda Staffa. Zachwycony dziełem żony Mutermilch nie miał pojęcia, że jego szachowy rywal, to wielka miłość jego wybranki. „Każdy z nas ma emocje, coś w nas buzuje. W Meli Muter buzowało bardzo dużo, ale potrafiła to umiejętnie skrywać”. Miała do tego swoje własne narzędzie – obrazy, które po latach możemy uznać za swoisty pamiętnik malarki.

Gorączka emocji
Książkę Karoliny Prewęckiej można określić mianem „opowieści osobistej”, choć autorka podkreśla, że starała się siebie nie eksponować. „Opisałam drogę prowadzącą mnie do Meli oraz przebytą w jej towarzystwie. Nie rywalizuję z historykami sztuki, czy znawcami szeroko rozumianej epoki, w której żyła i tworzyła. Zdecydowałam się pójść za impulsem, za spojrzeniem Meli, uwiecznionym przez Ignacego Łopieńskiego na obrazie, który widziałam w Muzeum Narodowym” wyjaśnia. Grę oczu i magnetyzm spojrzenia Muter wykorzystywała również w swojej twórczości. W oczach jej bohaterów albo jest wszystko, albo nie ma w nich nic. „Spojrzenia są głębokie lub w ogóle ich nie ma. A przez to, że nie ma nic, to może być wszystko. W oczach zawiera się prawda. To klucz do portretów Meli Muter” podsumowuje Prewęcka.




Malarka ludzkich serc
Prawdopodobnie właśnie „malowaniem prawdy” odstraszała… kobiety. „Wiele osób, choć może kobiety szczególnie, tęskni za tym, by widzieć siebie piękniejszą, powabniejszą, bardziej urokliwą. Muter malowała to, co widziała, wręcz wydobywała więcej – wnętrze człowieka. Dlatego wzbudzała w kobietach niepokój”. Częściej za sztalugą gościła mężczyzn. Ojciec malarki Fabian Klingsland był mecenasem sztuki, wspierał między innymi pisarza Władysława Reymonta, który z czasem stał się bliskim przyjacielem domu i angażującej się całym sercem w relacje międzyludzkie Meli. Nigdy jednak nie mogła w pełni celebrować z przyjacielem wyróżnienia go przez Kapitułę Nagrody Nobla – zbiegło się ono w czasie z tragiczną, wciąż niewyjaśnioną, śmiercią syna Muter – Andrzeja.

Mela Muter niestrudzenie dążyła do obranego celu. Pomimo licznych strat – nastoletniego brata Juliana, syna Andrzeja, niedoszłego męża Raymonda – nie rezygnowała z malarstwa, z wyrażania siebie w ten sposób. Artystka nie próbowała ukrywać swoich doświadczeń. Zdaniem Karoliny Prewęckiej właśnie dzięki temu obrazy jej robią tak duże wrażenie i wywołują emocje. „Kiedy maluje się szczerze, a nie po to, by się komuś przypodobać, dzieło musi zwrócić uwagę. Ma siłę” wyjaśnia.

Życie z prawdą w tle
„Mela chciała po swojemu mówić o ludziach. Twierdziła, że swoich bohaterów przedstawia tak, jak ich widzi. Do prawdy o postaci, dokładała prawdę o sobie, o swojej osobowości, która wykraczała poza ramy przeciętności”. Jej ulubieni bohaterowie to ludzie prości, którzy nikogo nie udają, nie robią min, nie stroją się do portretów. Ci, którzy nie przeszli do historii, ale opowiadali o sobie, przekazywali swoją prawdę życia. „Muter malowała to, co widziała – chłopów z Bretanii, przechodniów z warszawskich i paryskich ulic, starych Żydów i Polaków” wylicza Prewęcka. W życiu często stawała na drugim planie, pozwalała błyszczeć swoim przyjaciołom. W malarstwie również przykładała wielką wagę do tego, co dzieje się za postacią. Dopuszczała ingerencję w dzieło już dawno po jego zakończeniu. Po śmierci matki zamalowała płomień, który do tej pory tlił się na portrecie, stworzonym jeszcze za życia Zuzanny Klingslandowej. Pod koniec życia przemalowała wiele dzieł, niektóre zniszczyła.

Dzięki książce Karoliny Prewęckiej „Mela Muter. Gorączka życia” malarka ma szansę na wyjście z cienia. Czytelnicy natomiast, mogą zapoznać się z sylwetką fascynującej postaci, a przy tym poznać nieznane dotąd tajemnice z życia koegzystujących z nią artystów.


Karolina Prewęcka – dziennikarka i współautorka książek o ludziach kultury, m.in. aktorach Stanisławie Celińskiej i Bohdanie Łazuce, śpiewaczkach operetkowych: Wandzie Polańskiej i Elżbiecie Ryl-Górskiej. Interesuje się zwłaszcza losami Polaków na tle XIX i XX wieku, w co wpisuje się niedawno wydana książka „Mag” o przedwojennym jasnowidzu Stefanie Ossowieckim. Skończyła etnografię na Uniwersytecie Warszawskim. Pochodzi z Lubrańca na Kujawach.

Źródło:


Wydawca: Fabuła Fraza
ISBN: 978-83-654-1143-3
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 240




poniedziałek, 4 listopada 2019

„Znak woli i mocy”



Dariusz Balcerzyk „Znak woli i mocy”


Początek 1000 roku. Z gnieźnieńskiego kościoła – przyszłej katedry – zostają skradzione szczątki świętego Wojciecha. Kto i dlaczego zabrał ciało biskupa? Mnich Bogusza, niegdysiejszy uczestnik misyjnych wypraw Wojciecha, i młody woj Valgard próbują rozwikłać zagadkę.

Tymczasem do granic Bolesławowego władztwa zbliża się orszak Ottona III, pielgrzymującego do grobu męczennika. Otton jest nie tylko pielgrzymem, przede wszystkim jest politykiem – i równie polityczna jest ta wyprawa. Zresztą nie tylko on ma swój ukryty cel. Biskupi, książęta, wojowie – niemal każdy, kto wraz z Ottonem wyruszył do Gniezna, chce podczas tej pielgrzymki coś zyskać. Swoje polityczne plany ma również Bolesław, wspierany przez księżną Emnildę. Co tak naprawdę zamierza Otton? Jakie znaczenie ma dla niego ta wyprawa? Kto postawi na swoim, cesarz czy książę?



Książka zwyciężyła w konkursie literackim „Na osi czasu” 
na najlepszą powieść historyczną.


Źródło:


Wydawca: Wydawnictwo Święty Wojciech
ISBN: 978-83-8065-331-3
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 656




niedziela, 3 listopada 2019

„Czuwajcie w letnie noce”



Wiesław Jażdżyński „Czuwajcie w letnie noce”


20 lat po zakończeniu II wojny światowej do niewielkiej warmińskiej wsi przybywa szajka sprytnych przestępców. Celem rzezimieszków są ukryte gdzieś w okolicy skarby niemieckiej rodziny von Ritterhorn. Doczesne szczątki dawnych właścicieli tych ziem spoczywają na starym, zaniedbanym cmentarzu. Od dawien dawna w okolicy krążą opowieści, o tym że jednego z von Ritterhornów pochowano w srebrnej trumnie. Kopalnią informacji o dziejach niemieckiego rodu jest niejaki Kramer. Ten starszy już dziś mężczyzna, pomagał przed laty znosić srebrną trumnę do krypty von Ritterhornów. Do niego właśnie kieruje swe kroki szef grupki przestępców. Fundując Kramerowi jedno piwo za drugim, stara się pozyskać jego zaufanie. Staruszek obiecuje zaprowadzić opryszków do rodowej krypty. W zamian za pomoc żąda jedynie, aby oddano mu złoty krzyżyk, który znajduje się w trumnie. Samą trumnę przestępcy mogą zabrać ze sobą. Poczynania szajki są bacznie i dyskretnie obserwowane z oddali przez kilku miejscowych funkcjonariuszy MO z posterunku w Sękajnach. Pewnej księżycowej nocy przestępcy prowadzeni przez Kramera wchodzą do krypty. Wkrótce dochodzi do tragedii…

W okolicy Sekajn  znajduje się także obóz harcerski. Od pewnego czasu narasta konflikt pomiędzy harcerzami a grupką miejscowych chłopaków. Sprawę na szczęście udaje się załagodzić, łobuziaki zaprzyjaźniają się z harcerzami i zaczynają poznawać uroki obozowego życia. Jeden z chłopców informuje harcerzy o odkryciu w pniu wiekowego dębu tajemniczego schowka. Młodzi ludzie przypadkiem podsłuchują krążących w lesie przestępców. Dowiadują się co jest celem pobytu podejrzanych osobników w Sękajnach i postanawiają nie dopuścić do obrabowania grobowców. Chcą sami odnaleźć skarby i przekazać je na odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie.

Nie trudno zauważyć, że w powieści Wiesława Jażdżyńskiego (1920-1998) wykorzystane zostały niemal wszystkie składniki klasycznej powieści przygodowej. Odnajdziemy tu także sporo PRL-owskiego klimatu. Dość nietypowo jak na ówczesne czasy, z dużym przymrużeniem oka, pisarz przedstawił sylwetki funkcjonariuszy MO. Chyba błędem autora było natomiast powołanie do życia aż tylu podobnych do siebie bohaterów, z których żaden nie wybija się w sposób wyraźny na pierwszy plan. Akcja powieści jest dosyć dynamiczna. Autor wykorzystał możliwości jakie dawały mu „okoliczności przyrody” i dość udanie wykreował klimat nocnych wycieczek, krypt, czy cmentarza. Książce Jażdżyńskiego trochę oczywiście brakuje do poziomu powieści „samochodzikowych” Zbigniewa Nienackiego. Prawdopodobnie jednak autor niniejszej książki miał jednak za sobą lekturę kilku pierwszych tomów poświęconych przygodom Tomasza NN, a przynajmniej udało mu się przeczytać „Wyspę złoczyńców” i „Księgę strachów”. Polecam.


Wydawnictwo: Wydawnictwo Łódzkie
Rok wydania: 1972
Liczba stron: 229