poniedziałek, 11 listopada 2019

„Wyspa Itongo”



Stefan Grabiński „Wyspa Itongo”


Mimo że współcześnie Stefan Grabiński uznawany jest za jednego z klasyków polskiej noweli fantastycznej, za życia twórczość tego zmarłego w 1936 r. we Lwowie pisarza nie cieszyła się wielką popularnością. Chorujący przez lata na gruźlicę autor „Demona ruchu”[1] pisał dużo, lecz mimo to z trudem wiązał koniec z końcem. Największym uznaniem cieszyły się jego opowiadania, których kilka tomików ukazało się przed wybuchem II wojny światowej. Ich akcja rozgrywała się zazwyczaj w tajemniczych budowlach na odludziu, zapomnianych miasteczkach, w pociągach i na opuszczonych stacjach kolejowych.  Znacznie mniej znane są natomiast powieści porównywanego do Edgara Allana Poe, czy H. P. Lovecrafta pisarza. Grabiński wydał ich zaledwie cztery, pracę nad kolejną przerwała śmierć.

Powieść „Wyspa Itongo” ukazała się właśnie w roku śmierci autora. Pierwsze strony książki nawiązują klimatem do tego co najlepsze w twórczości Grabińskiego, a więc opowiadań. Pewnej chłodnej i deszczowej jesiennej nocy, do opuszczonego domu, położonego jakżeby inaczej, w ustronnej okolicy przybywa zabłąkany, młody mężczyzna. To jedyne miejsce gdzie może znaleźć nocleg. W pustym budynku hula wiatr, przemoczony wędrowiec zamyka więc starannie okna i zebranymi w sadzie otaczającym dom gałęziami rozpala w piecu. Niebawem sieni rozlegają się kroki. Ktoś puka do drzwi i we wnętrzu pojawia się piękna kobieta. Po pewnym czasie rodzi się dziecko, będące owocem spotkania dwojga nieznajomych w nawiedzonym domu.




Lata mijają, w dziecku które wychowywane jest przez rodzinę kowala Gniewosza, objawiają się zdolności mediumiczne. Sława nastolatka dociera do Warszawy, i chłopiec po pewnym czasie zaczyna robić w stolicy karierę jako medium. Okazuje się, że dar jakim młodzieniec dysponuje jest dla niego przekleństwem. Jan Gniewosz nie potrafi się jednak od niego uwolnić. Wkrótce giną dwie bardzo bliskie jego sercu kobiety, a w wyniku katastrofy morskiej młody człowiek znajduje się na odległej od cywilizacji wyspie Itongo. Po pewnym czasie mieszkańcy leżącej gdzieś na peryferiach Oceanu Spokojnego wyspy obwołują go swoim królem. Gniewosz ma nadzieje, że wyspa na Pacyfiku stanie się miejscem, które pozwoli mu uśpić drzemiące w nim ponadnaturalne moce.

O ile pierwsza części powieści przesiąknięta jest atmosferą niezwykłości i grozy, część druga będzie całkowitym zaskoczeniem dla czytelnika. Mamy tu echa powieści awanturniczo-przygodowych. Kto wie, może borykający się z problemami finansowymi autor, pozazdrościł sukcesów komercyjnych Ferdynandowi Ossendowskiemu lub Antoniemu Marczyńskiemu i zdecydował się przenieść fabułę do tak egzotycznej scenerii. Na podobny eksperyment poważył się kilkadziesiąt lat później Zbigniew Nienacki, kiedy miłośników swej twórczości, przyzwyczajonych do rozgrywających się w Europie przygód Pana Samochodzika, w ostatnim  napisanym tomie serii zabrał do Ameryki Południowej. Różnie takie pomysły bywają oceniane przez recenzentów. Być może jest to także zapowiedź kierunku, w jakim mogłaby ewaluować twórczość Stefana Grabińskiego gdyby nie przerwała jej śmierć. Polecam.


Wydawnictwo: CM
Seria wydawnicza: Polska fantastyka
ISBN:  978-83-66371-05-7
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 203



sobota, 9 listopada 2019

"Spotkania z Zabytkami" numer 9-10/2019



W najnowszym numerze czasopisma "Spotkania z Zabytkami":


Przeglądy, poglądy
Roman Jankowski – Mój wrzesień. Z pamiętnika gimnazjalisty
Ewa Podgórska – Mój wrzesień. Ze wspomnień studentki drugiego roku medycyny
Zygmunt Czerwionko – mój wrzesień. Z raportu podporucznika artylerii w czynnej służbie
Spotkanie z książką: Gliwice 1939
Wojciech Przybyszewski – Zlekceważona przestroga
Jan Książek – Wieluń 1 września 1939 – przerwana historia
Jerzy T. Petrus – Wojenne losy wawelskich zabytków – 
powrót Skarbów Narodowych w 1959 r.
Arkadiusz Wagner – Srebrny skarb Hohenzollernów w powojennej Polsce
Spotkanie z książką: Książki, które zmieniły świat
Spotkania na wschodzie
Jarosław Komorowski – 17 września roku pamiętnego
Zabytki w krajobrazie
Anna Jagielak – Ślady zniszczeń wojennych na Starym Mieście w Warszawie
Paulina Świątek – Postrzeliny – niemi świadkowie okrucieństwa wojny
Piotr Kordek – Szkoła, która pamięta
Zbiory i zbieracze
Joanna Paprocka-Gajek – Wojenne losy zbiorów wilanowskich
Spotkanie z książką: Polskie kolekcjonerstwo rzemiosła artystycznego
Mariusz Pilus – Utracone dzieła sztuki z kolekcji Stanisława Augusta 
na aukcjach i w zbiorach za granicą
Odzyskany obraz powrócił do Wrocławia
Mariusz Pilus – Polska strata wojenna
Spotkanie z książką: Słownik terminów złotniczych
Z wizytą w muzeum
Jan Barchan – Wojenne banknoty na wystawie w Muzeum Papiernictwa 
w Dusznikach-Zdroju
Dorota Gabryś – Porcelana miśnieńska w zbiorach wawelskich
Spotkanie z książką: Wieluńska hekatomba


Strona wydawcy:

"Spotkania z Zabytkami" na Facebooku:



piątek, 8 listopada 2019

Świętokrzyskie regionalia (cz. 72)



Góry Świętokrzyskie - mapa laminowana


Jest to mapa dwustronna w skali 1:60'000. Przedstawiono na niej obszar całych Gór Świętokrzyskich – masywu położonego w centralnej części Wyżyny Kieleckiej, z najwyższym szczytem Łysicą (612 m n.p.m.). Zasięg mapy wyznaczają: Końskie na północy, Ostrowiec Świętokrzyski na wschodzie, Dobrzeszów na zachodzie, Raków na południu. W centralnej części mapy znajdują się Kielce – stolica województwa świętokrzyskiego oraz Świętokrzyski Park Narodowy. 

Charakterystyczne dla krajobrazu tego regionu są: urozmaicona rzeźba terenu, duża lesistość (lasy bukowo-jodłowe) i rumowiska skalne – gołoborza. Występuje tu wiele osobliwości przyrody, w tym wiekowe drzewa (Dąb „Bartek”) i obiekty geologiczne (jaskinie, skałki, wyrobiska skalne i inne).  walorach historyczno-kulturowych obszaru świadczą: zabytkowe budowle sakralne, zabytkowe obiekty architektury świeckiej, zabytki techniki dawnego górnictwa i hutnictwa, pozostałości budownictwa drewnianego, stanowiska archeologiczne (Jaskinia Raj), cmentarze i miejsca pamięci z okresu I i II wojny światowej. a mapie zastosowano cieniowanie w celu uzyskania wrażenia plastyczności rzeźby terenu.

Źródło:


Rodzaj: mapa dwustronna laminowana
Skala: 1:60'000
Rok wydania: 2019
Wydanie: 8
Format: B1 (68 x 98 cm)




czwartek, 7 listopada 2019

„Dziwne jest serce kobiece...”



Zofia z Odrowąż-Pieniążków Skąpska „Dziwne jest serce kobiece...”
Wspomnienia galicyjskie


Dziwne jest serce kobiece. Wspomnienia z Galicji to lektura dla czytelnika, który skądinąd znając dzieje polityczne Polski, odnajdzie tu zapis emocji, marzeń, nadziei, radości i smutków dziesiątków barwnych postaci z krwi i kości, których wielowątkowe losy wpisane są w kontekst ledwo co zarysowanych wydarzeń wielkiej historii.

Autorka tego pamiętnika to postać niezwykła, wyrastająca nie tylko ponad miarę swoich czasów. Tuż po maturze, w wieku osiemnastu lat wychodzi za mąż za Jana Skąpskiego i przez siedemnaście lat (od 1903 do 1920) dzierżawią z mężem dworskie majątki na Sądecczyźnie. Jeszcze młódka, a szybko przeobraża się w światłą, nowoczesną gospodynię, dzięki czemu dzierżawione majątki zaczynają kwitnąć. Studiuje podręczniki zarówno dotyczące wychowania dzieci, jak i wszelkich upraw, także hodowli zwierząt gospodarskich. Obarczona siedmiorgiem potomstwa, znajduje czas na systematyczne czytanie, interesuje się nawet psychologią i filozofią (Freud, Platon). Zbiera pieśni ludowe, zajmuje się działalnością społeczną (m.in. zakłada Szkołę Gospodyń Wiejskich). A przy tym jest utalentowaną pianistką, występuje nawet z publicznymi recitalami. Wiodą z mężem niby prowincjonalne życie, lecz przegląda się w nim niemal cała epoka. Nie brak w jej życiu i zdarzeń tragicznych. Z godnością jednak znosi śmierć dwojga dzieci, jak i lata wojny, która na terenie Sądecczyzny przebiegała wyjątkowo okrutnie. Pisze o tym wszystkim w sposób rzeczowy, konkretny, niekiedy drobiazgowy, wciągając nas w swój świat, że mamy wrażenie, jakbyśmy w tamtych czasach żyli. Wiesław Myśliwski

Wspomnienia Zofii Skąpskiej z dwóch pierwszych dekad XX wieku to bardzo interesująca historia rodzinna rozprawiająca się z uporczywą opinią o polskim ziemiaństwie jako klasie próżniaczej. To książka o patriotyzmie rozumianym jako norwidowski obowiązek, odporności na razy zadawane nam przez życie, mądrej odpowiedzialności za bliskich wraz z ambicją bycia nie tylko żoną i matką, a także ciężkiej pracy od świtu do nocy jakiej większość z nas by nie sprostała. A w tle zachwyt nad pięknem Nowosądecczyzny, który dzielę wraz z autorką nie tylko dlatego, że się tam urodziłem. Eustachy Rylski




Ta książka mnie zaskoczyła. Obawiałem się pamiętnikarskiego narcyzmu, pretensjonalności stylistycznej, zamierzchłej bigoterii. Nudziarstwa. A oto czytam i nie mogę się oderwać. Wiele się od Zofii Skąpskiej dowiedziałem. Nie tylko, że „dziwne jest serce kobiece” – to nic nowego – ale i obfitujące w tajemnice, które lekkomyślnie ujawnia. Autorkę, u progu kariery pianistki, już z sukcesami literackimi – charakteryzuje pasja; towarzyszy jej ta pasja cokolwiek robi, o czymkolwiek pisze – czy o tym, jak doszło do małżeństwa z ukochanym, czy o nowym kapeluszu, o kolorze bluzki, o uprawie warzyw i kwiatów (dla siebie i na sprzedaż), czy o dramatycznych latach wojny. Wiele regularnie sporządzanych dzienników spłonęło, niektóre szczęśliwie, bo mogły grozić jej życiu. Wiele odtworzyła z pamięci. Dar dla nas, czytelników. Józef Hen

Matkę mego Ojca widziałem nie więcej niż dwa, trzy razy w życiu. Miałem wówczas lat kilka, Babcia odpowiednio więcej... Była więc osobą mało mi znaną i emocjonalnie dość odległą; tak poukładały się rodzinne losy. Ale wszystko się odmieniło, gdy okazało się, iż w zasadzie bez większego trudu potrafię odczytać dość specyficzny, zawiły charakter Jej pisma. A było co czytać i przepisywać; pozostawiła dwadzieścia jeden stukartkowych zeszytów zapisanych gęsto, trudno czytelnym pismem. Wspomnień obejmujących osiemdziesiąt lat życia, niemal dzień po dniu notowanych. Przepisując rękopis poznawałem nieznaną mi wcześniej Babcię, lepiej niż gdybym spędził z nią dzieciństwo. Poznawałem Jej myśli, marzenia i poglądy. Stawała mi się coraz bliższa z każdą przeczytaną i przepisaną stronicą. Dowiadywałem się o Jej dniu powszednim, o zajęciach domowych, dzieciństwie mego Ojca i jego rodzeństwa, o Jej pasjach społecznych, zamiłowaniach artystycznych, współpracy z prasą początkowo lwowską, później sądecką, krakowską, pomorską... Rafał Skąpski

---

Zofia Skąpska urodziła się 24 maja 1881 r. w Kaliszu, zmarła 14 sierpnia 1961 r. w Krakowie. Dzieciństwo spędziła w majątku Goszczynno i Krakowie, gdzie odebrała staranne wykształcenie. W roku 1900 wyszła za mąż za Jana Skąpskiego. W panieńskich czasach krakowskich i przez pierwszych kilka lat małżeństwa pisała często i dużo. Snuła różne opowieści inspirowane szkolną lekturą, marzeniami, rozwijającą się uczuciowością. Na pierwszą publikację zdecydowała się w 1903 r. w piśmie "Przełom". Jej teksty znalazły uznanie wśród czytelników, a także w redakcji, która zamówiła u niej kolejne utwory. Zofia Skąpska równolegle pisała również wspomnienia, których, być może niezamierzonym przez Autorkę walorem, jest przedstawienie, poprzez koleje życia swojej rodziny, historii kraju i ukazanie uniwersalizmu losów narodu i kilku pokoleń inteligencji polskiej.

Źródło:


Wydawca: Czytelnik
ISBN: 978-83-07-03451-5
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 476 (120 zdjęć)



środa, 6 listopada 2019

„Mela Muter. Gorączka życia”



Karolina Prawęcka „Mela Muter. Gorączka życia”


Niezależna, konkretna, uparta. Kochanka Leopolda Staffa, przyjaciółka Władysława Reymonta, niedoszła żona młodszego o kilkanaście lat Raymonda Lefebvre’a. „Burzliwe życie osobiste malarki było usłane tragediami, ale to ono było gwarantem, źródłem inspiracji, postawy twórczej” uważa Karolina Prewęcka, która przez ostatnie dwa lata „przyglądała się” niewątpliwie elektryzującej egzystencji Meli Muter. Opisała ją w książce „Mela Muter. Gorączka życia”. Pierwsza biografia malarki przełomu XIX i XX wieku trafiła na rynek 17 października nakładem wydawnictwa Fabuła Fraza.

Po wywiadach-rzekach z aktorami Stanisławą Celińską i Bohdanem Łazuką Karolina Prewęcka przyjrzała się Marii Melanii Mutermilch z domu Klingsland, czyli Meli Muter. „Malarka żydowskiego pochodzenia opowiadała o sobie w obrazach, nigdy nie stawiając fałszywej kreski. Jej uczucia, przeżycia, troski, przemyślenia zostały zapisane w postaciach, które portretowała. Portretowała nie tylko bohaterów, ale również siebie” mówi Prewęcka. Dla przykładu na obrazie „Gra w szachy” pokazała męża Michała Mutermilcha i ukochanego Leopolda Staffa. Zachwycony dziełem żony Mutermilch nie miał pojęcia, że jego szachowy rywal, to wielka miłość jego wybranki. „Każdy z nas ma emocje, coś w nas buzuje. W Meli Muter buzowało bardzo dużo, ale potrafiła to umiejętnie skrywać”. Miała do tego swoje własne narzędzie – obrazy, które po latach możemy uznać za swoisty pamiętnik malarki.

Gorączka emocji
Książkę Karoliny Prewęckiej można określić mianem „opowieści osobistej”, choć autorka podkreśla, że starała się siebie nie eksponować. „Opisałam drogę prowadzącą mnie do Meli oraz przebytą w jej towarzystwie. Nie rywalizuję z historykami sztuki, czy znawcami szeroko rozumianej epoki, w której żyła i tworzyła. Zdecydowałam się pójść za impulsem, za spojrzeniem Meli, uwiecznionym przez Ignacego Łopieńskiego na obrazie, który widziałam w Muzeum Narodowym” wyjaśnia. Grę oczu i magnetyzm spojrzenia Muter wykorzystywała również w swojej twórczości. W oczach jej bohaterów albo jest wszystko, albo nie ma w nich nic. „Spojrzenia są głębokie lub w ogóle ich nie ma. A przez to, że nie ma nic, to może być wszystko. W oczach zawiera się prawda. To klucz do portretów Meli Muter” podsumowuje Prewęcka.




Malarka ludzkich serc
Prawdopodobnie właśnie „malowaniem prawdy” odstraszała… kobiety. „Wiele osób, choć może kobiety szczególnie, tęskni za tym, by widzieć siebie piękniejszą, powabniejszą, bardziej urokliwą. Muter malowała to, co widziała, wręcz wydobywała więcej – wnętrze człowieka. Dlatego wzbudzała w kobietach niepokój”. Częściej za sztalugą gościła mężczyzn. Ojciec malarki Fabian Klingsland był mecenasem sztuki, wspierał między innymi pisarza Władysława Reymonta, który z czasem stał się bliskim przyjacielem domu i angażującej się całym sercem w relacje międzyludzkie Meli. Nigdy jednak nie mogła w pełni celebrować z przyjacielem wyróżnienia go przez Kapitułę Nagrody Nobla – zbiegło się ono w czasie z tragiczną, wciąż niewyjaśnioną, śmiercią syna Muter – Andrzeja.

Mela Muter niestrudzenie dążyła do obranego celu. Pomimo licznych strat – nastoletniego brata Juliana, syna Andrzeja, niedoszłego męża Raymonda – nie rezygnowała z malarstwa, z wyrażania siebie w ten sposób. Artystka nie próbowała ukrywać swoich doświadczeń. Zdaniem Karoliny Prewęckiej właśnie dzięki temu obrazy jej robią tak duże wrażenie i wywołują emocje. „Kiedy maluje się szczerze, a nie po to, by się komuś przypodobać, dzieło musi zwrócić uwagę. Ma siłę” wyjaśnia.

Życie z prawdą w tle
„Mela chciała po swojemu mówić o ludziach. Twierdziła, że swoich bohaterów przedstawia tak, jak ich widzi. Do prawdy o postaci, dokładała prawdę o sobie, o swojej osobowości, która wykraczała poza ramy przeciętności”. Jej ulubieni bohaterowie to ludzie prości, którzy nikogo nie udają, nie robią min, nie stroją się do portretów. Ci, którzy nie przeszli do historii, ale opowiadali o sobie, przekazywali swoją prawdę życia. „Muter malowała to, co widziała – chłopów z Bretanii, przechodniów z warszawskich i paryskich ulic, starych Żydów i Polaków” wylicza Prewęcka. W życiu często stawała na drugim planie, pozwalała błyszczeć swoim przyjaciołom. W malarstwie również przykładała wielką wagę do tego, co dzieje się za postacią. Dopuszczała ingerencję w dzieło już dawno po jego zakończeniu. Po śmierci matki zamalowała płomień, który do tej pory tlił się na portrecie, stworzonym jeszcze za życia Zuzanny Klingslandowej. Pod koniec życia przemalowała wiele dzieł, niektóre zniszczyła.

Dzięki książce Karoliny Prewęckiej „Mela Muter. Gorączka życia” malarka ma szansę na wyjście z cienia. Czytelnicy natomiast, mogą zapoznać się z sylwetką fascynującej postaci, a przy tym poznać nieznane dotąd tajemnice z życia koegzystujących z nią artystów.


Karolina Prewęcka – dziennikarka i współautorka książek o ludziach kultury, m.in. aktorach Stanisławie Celińskiej i Bohdanie Łazuce, śpiewaczkach operetkowych: Wandzie Polańskiej i Elżbiecie Ryl-Górskiej. Interesuje się zwłaszcza losami Polaków na tle XIX i XX wieku, w co wpisuje się niedawno wydana książka „Mag” o przedwojennym jasnowidzu Stefanie Ossowieckim. Skończyła etnografię na Uniwersytecie Warszawskim. Pochodzi z Lubrańca na Kujawach.

Źródło:


Wydawca: Fabuła Fraza
ISBN: 978-83-654-1143-3
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 240




poniedziałek, 4 listopada 2019

„Znak woli i mocy”



Dariusz Balcerzyk „Znak woli i mocy”


Początek 1000 roku. Z gnieźnieńskiego kościoła – przyszłej katedry – zostają skradzione szczątki świętego Wojciecha. Kto i dlaczego zabrał ciało biskupa? Mnich Bogusza, niegdysiejszy uczestnik misyjnych wypraw Wojciecha, i młody woj Valgard próbują rozwikłać zagadkę.

Tymczasem do granic Bolesławowego władztwa zbliża się orszak Ottona III, pielgrzymującego do grobu męczennika. Otton jest nie tylko pielgrzymem, przede wszystkim jest politykiem – i równie polityczna jest ta wyprawa. Zresztą nie tylko on ma swój ukryty cel. Biskupi, książęta, wojowie – niemal każdy, kto wraz z Ottonem wyruszył do Gniezna, chce podczas tej pielgrzymki coś zyskać. Swoje polityczne plany ma również Bolesław, wspierany przez księżną Emnildę. Co tak naprawdę zamierza Otton? Jakie znaczenie ma dla niego ta wyprawa? Kto postawi na swoim, cesarz czy książę?



Książka zwyciężyła w konkursie literackim „Na osi czasu” 
na najlepszą powieść historyczną.


Źródło:


Wydawca: Wydawnictwo Święty Wojciech
ISBN: 978-83-8065-331-3
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 656




niedziela, 3 listopada 2019

„Czuwajcie w letnie noce”



Wiesław Jażdżyński „Czuwajcie w letnie noce”


20 lat po zakończeniu II wojny światowej do niewielkiej warmińskiej wsi przybywa szajka sprytnych przestępców. Celem rzezimieszków są ukryte gdzieś w okolicy skarby niemieckiej rodziny von Ritterhorn. Doczesne szczątki dawnych właścicieli tych ziem spoczywają na starym, zaniedbanym cmentarzu. Od dawien dawna w okolicy krążą opowieści, o tym że jednego z von Ritterhornów pochowano w srebrnej trumnie. Kopalnią informacji o dziejach niemieckiego rodu jest niejaki Kramer. Ten starszy już dziś mężczyzna, pomagał przed laty znosić srebrną trumnę do krypty von Ritterhornów. Do niego właśnie kieruje swe kroki szef grupki przestępców. Fundując Kramerowi jedno piwo za drugim, stara się pozyskać jego zaufanie. Staruszek obiecuje zaprowadzić opryszków do rodowej krypty. W zamian za pomoc żąda jedynie, aby oddano mu złoty krzyżyk, który znajduje się w trumnie. Samą trumnę przestępcy mogą zabrać ze sobą. Poczynania szajki są bacznie i dyskretnie obserwowane z oddali przez kilku miejscowych funkcjonariuszy MO z posterunku w Sękajnach. Pewnej księżycowej nocy przestępcy prowadzeni przez Kramera wchodzą do krypty. Wkrótce dochodzi do tragedii…

W okolicy Sekajn  znajduje się także obóz harcerski. Od pewnego czasu narasta konflikt pomiędzy harcerzami a grupką miejscowych chłopaków. Sprawę na szczęście udaje się załagodzić, łobuziaki zaprzyjaźniają się z harcerzami i zaczynają poznawać uroki obozowego życia. Jeden z chłopców informuje harcerzy o odkryciu w pniu wiekowego dębu tajemniczego schowka. Młodzi ludzie przypadkiem podsłuchują krążących w lesie przestępców. Dowiadują się co jest celem pobytu podejrzanych osobników w Sękajnach i postanawiają nie dopuścić do obrabowania grobowców. Chcą sami odnaleźć skarby i przekazać je na odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie.

Nie trudno zauważyć, że w powieści Wiesława Jażdżyńskiego (1920-1998) wykorzystane zostały niemal wszystkie składniki klasycznej powieści przygodowej. Odnajdziemy tu także sporo PRL-owskiego klimatu. Dość nietypowo jak na ówczesne czasy, z dużym przymrużeniem oka, pisarz przedstawił sylwetki funkcjonariuszy MO. Chyba błędem autora było natomiast powołanie do życia aż tylu podobnych do siebie bohaterów, z których żaden nie wybija się w sposób wyraźny na pierwszy plan. Akcja powieści jest dosyć dynamiczna. Autor wykorzystał możliwości jakie dawały mu „okoliczności przyrody” i dość udanie wykreował klimat nocnych wycieczek, krypt, czy cmentarza. Książce Jażdżyńskiego trochę oczywiście brakuje do poziomu powieści „samochodzikowych” Zbigniewa Nienackiego. Prawdopodobnie jednak autor niniejszej książki miał jednak za sobą lekturę kilku pierwszych tomów poświęconych przygodom Tomasza NN, a przynajmniej udało mu się przeczytać „Wyspę złoczyńców” i „Księgę strachów”. Polecam.


Wydawnictwo: Wydawnictwo Łódzkie
Rok wydania: 1972
Liczba stron: 229



czwartek, 31 października 2019

„Szukam tego człowieka”



Anna Kłodzińska „Szukam tego człowieka”


Październikowa noc, połowa lat 70. Na zamglonej drodze, kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy czerwony maluch, za którego kierownicą zasiada inżynier Dębkowski, uderza w idącego poboczem człowieka. Wracający do domu inżynier jest przerażony. Wysiada z auta i podchodzi do nie dającego znaku życia mężczyzny. Spogląda na zakrwawioną twarz i nieruchome oczy człowieka. Powoli zaczyna do niego docierać, że stał się sprawcą wypadku śmiertelnego. Spanikowany Dębkowski spycha zwłoki ofiary do przydrożnego rowu, wyciera zderzak i błotniki, po czym rusza w dalszą drogę, do czekającej na niego w Warszawie małżonki. Nie zdaje sobie sprawy, że w pobliżu miejsca tragedii, w kabinie czarnego mercedesa, znajdował się ktoś, kto pilnie obserwował przebieg wypadku.

Po pewnym czasie okazuje się, że zatrudniony w spółdzielni Dębkowski jest szpiegiem pracującym na rzecz jednego z zachodnich krajów. Inżynier zamierza zakończyć swą wywiadowczą działalność. Jego mocodawcy nie pozwalają mu jednak o sobie zapomnieć. Wkrótce kontaktuje się z nim agent o pseudonimie Bolesław, który zleca kolejne zadanie. Wykorzystując częste wyjazdy służbowe, Dębkowski ma zebrać jak najwięcej informacji o wojskowych jednostkach rakietowych stacjonujących na terenie zachodniej Polski. Niebawem na horyzoncie pojawia się jeszcze inny agent, z którym jakiś czas temu skrzyżowały się drogi Dębkowskiego. „Cień”, bo taki jest pseudonim trzeciego ze szpiegów, także zamierza zerwać ze swoją przeszłością. Podejmuje więc samotną walkę z inżynierem oraz jego przełożonymi, którzy pojawiają się w Warszawie.




W czasie kiedy toczą się zmagania pomiędzy agentami, funkcjonariusze MO i SB głowią się nad rozwikłaniem zagadki tajemniczej śmierci majora Andrzeja Saleckiego. Milicjanci nie wierzą, że ich kolega mógł popełnić samobójstwo, lecz są przekonani, iż ktoś przyczynił się do jego śmierci. Salecki pracował nad wykryciem szpiegowskiej radiostacji. Tuż po śmierci majora radio przestało przekazywać meldunki na zachód.

Tym razem na kartach powieści Anny Kłodzińskiej przedstawiciele organów ścigania odgrywają znaczniej mniejszą rolę niż zazwyczaj. Autorka skupiła się na przedstawieniu dramatycznych zmagań agenta „Cienia” z niezwykle niebezpiecznymi przeciwnikami. Przemiana wewnętrzna młodego agenta następuje w momencie, kiedy ten jest świadkiem śmierci oficera milicji. Wstrząs jakiego wtedy doznał „Cień” sprawił, że zdał sobie sprawę z błędu jaki popełnił decydując się na współpracę w obcym wywiadem. Mimo znacznie mniejszego doświadczenia „nawrócony agent” nie należy do przeciwników, których można lekceważyć. Przekonają się o tym boleśnie, pewni siebie jego dawni mocodawcy i współpracownicy.




Jak zawsze w przypadku kryminałów tej autorki wypada wspomnieć o majorze Szczęsnym z Komendy Głównej MO. W późniejszych powieściach Anny Kłodzińskiej rola etatowego bohatera jej książek jest systematycznie ograniczana. Cóż, jasnowłosy kapitan ma już swoje lata, a tropieniem przestępców zajmuje się niemal trzy dekady. W powieści „Szukam tego człowieka” Szczęsny wkracza do akcji dopiero na ostatnich stronach.

Tłem niezwykle dynamicznej akcji jest szara polska rzeczywistość lat 70. To okres w którym ster władzy dzierżył Edward Gierek. Anna Kłodzińska była uważną obserwatorką otaczającej ją rzeczywistości. Dbała o to aby na kartach jej książek sceny związane bezpośrednio z prowadzonymi śledztwami były obudowane obrazami z codziennego życia. Stąd też w każdej z jej licznych powieści możemy poczytać o brakach w zaopatrzeniu w podstawowe artykuły, pełnej poświęcenia pracy funkcjonariuszy MO, problemach przepracowanych dyrektorów spółdzielni i instytutów czy też nieporozumieniach pomiędzy przedstawicielami młodszego i starszego pokolenia. Nie inaczej jest również w niniejszej powieści. Polecam.


Wydawnictwo: CM
Seria wydawnicza: Najlepsze kryminały PRL
ISBN: 978-83-66022-89-8
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 194



środa, 30 października 2019

„Gienek. Pilot z Lublina”



Eugeniusz Kasprzak „Gienek. Pilot z Lublina”
Prawdziwa historia wojenna
Opracował: Zbigniew Kasprzak


Książka powstała z inicjatywy Zbigniewa Kasprzaka – brata tytułowego Gienka, opatrzona wstępem historycznym autorstwa Piotra Flisiaka, zawiera dziennik i korespondencję tragicznie zmarłego lubelskiego pilota Eugeniusza Kasprzaka (1922-1943). Eugeniusz Kasprzak uczęszczał do Szkoły Pilotów w Świdniku, którą w sierpniu 1939 roku przeniesiono do Łucka. Po zbombardowaniu szkoły przez Niemców Kasprzak ucieka samolotem do Rumunii, gdzie zostaje schwytany i trafia do obozu „dyscyplinarnego” na zamku w Fogarasz (Făgăraş). 




Prezentowany Czytelnikom dziennik zawiera sugestywny opis przeżyć młodego pilota z tego okresu. W 1940 roku Kasprzak dociera wreszcie do Anglii, gdzie rozpoczyna loty z 304 dywizjonem bojowym, a następnie w 301 Eskadrze przy 138 Dywizjonie RAF m.in. ze zrzutami i skoczkami do Polski. 17 września 1939 r. młody pilot Eugeniusz Kasprzak wyruszył w kierunku granicy polsko-rumuńskiej z nadzieją podjęcia dalszej walki z wrogiem. Spotkanie z nocnym myśliwcem niemieckim stało się jego ostatnim czynem bojowym…

Źródło:


Wydawca: Episteme
ISBN: 978-83-62495-96-2
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 200



wtorek, 29 października 2019

„Biłgoraj ze starych fotografii”



Jacek Żybura „Biłgoraj ze starych fotografii”


Biłgoraj ze „starych fotografii” to podróż — czasami może i sentymentalna — śladami przeszłości miasta. To próba odtworzenia ze starych zdjęć, zapisków, urwanych lub zatartych wspomnień i dokumentów klimatu prowincjonalnego miasteczka — wielokulturowego tygla, w którym obok siebie egzystowali chrześcijanie, wyznawcy judaizmu i prawosławni. To układanie z różnorodnych form pamięci nowych opowieści, przekształcanie, dopowiadanie, rozwijanie odległych pejzaży, a przede wszystkim — przywracanie życia przeszłości.

Jacek Żybura – absolwent filologii polskiej Wydziału Nauk Humanistycznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Autor wierszy, opowiadań i recenzji literackich. W latach 1998–2007 członek Biłgorajskiego Towarzystwa Literackiego, w latach 2007–2016 — Biłgorajskiej Plejady Literackiej, od 2017 roku — Biłgorajskiej Grupy Literackiej.

Źródło:


Wydawca: Studio Wydawnicze Suite 77
ISBN: 978-83-948009-7-0
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 176