poniedziałek, 14 marca 2016

Przewodniki filmowe Centrum Inicjatyw na rzecz Rozwoju REGIO




„Stawkowy przewodnik filmowy”


Kolejna po „Przewodniku po filmowej Łodzi” książka w naszym dorobku związana z tematem filmowym.  Tym razem będzie również o Łodzi, ale nie tylko – w książce opisane zostaną wszystkie miejscowości, w których realizowane były zdjęcia do serialu. A były to m.in. Warszawa, Kraków, Wrocław, Gdańsk, Gdynia, Sopot, Olsztyn, Płock, Pabianice, Zgierz, Łąck i Pieskowa Skała. Nad tekstami poświęconymi poszczególnym miastom pracowało siedmioro autorów, całość prac redakcyjnych koordynował Bogdan Bernacki, autor książki „Stawka większa niż życie. Serial wszech czasów”.

Ogromnym atutem książki są liczne zdjęcia archiwalne. W celu jak najlepszego zilustrowania treści sięgnęliśmy nie tylko po zdjęcia z zasobów Filmoteki Narodowej, czy agencji fotograficznych, ale również po zdjęcia z archiwów reżyserów serialu. Dzięki współpracy z Klubem Miłośników Stawki w tekście pojawiają się również ciekawostki z planów zdjęciowych, przekazane przez aktorów i osoby pracujące przy tworzeniu serialu. Jesteśmy wreszcie bardzo dumni, że honorowy patronat nad naszym wydawnictwem objął Stanisław Mikulski. Oto fragment z tekstu jego autorstwa, który znajdzie się we wstępie do książki:

Zapraszam Państwa na wędrówkę szlakiem plenerów i obiektów z serialu „Stawka większa niż życie”, w którym zagrałem postać Hansa Klossa. Rola ta, stanowiąca ważny epizod w mojej karierze artystycznej, wiązała się z półtorarocznym pobytem na planie filmowym i wieloma podróżami po naszym kraju. Jestem mile zaskoczony, że po kilkudziesięciu latach od zakończenia zdjęć do „Stawki większej niż życie” liczne grono miłośników polskiego kina odwiedza filmowe zakątki. Mam nadzieję, że niniejszy przewodnik ubarwi Państwa pobyt w serialowych plenerach i obiektach. 


Źródło:

Więcej o przewodniku na stronie http://www.stawkologia.pl


Wydawca: Centrum Inicjatyw na rzecz Rozwoju REGIO 
ISBN: 978-83-931044-2-0
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 320




„Przewodnik filmowy po województwie łódzkim”


Jest to pierwszy kompleksowy przewodnik po jednym z najbardziej filmowych regionów Polski. Książka przybliża plenery z ponad 150 filmów rozmieszczonych w 75 miastach i miejscowościach województwa, zarówno miejscach wielokrotnie wykorzystywanych w polskiej kinematografii takich jak Łódź, Piotrków Trybunalski, Zgierz, Pabianice, Tomaszów Mazowiecki, Sulejów czy Nieborów, jak również ciekawych lecz położonych z dala od głównych dróg – jak Jeżów, Bolimów, Turowa Wola oraz miejsc urodzenia i magicznych miejsc filmowców – m.in. Brzeziny, Niewiadów k. Ujazdu, Klęk, Popielawy. Przewodnik przytacza liczne anegdoty z planów zdjęciowych, prezentuje archiwalne zdjęcia dokumentujące pracę filmowców a także ciekawostki krajoznawcze.

Autorem książki jest Maciej Kronenberg, współautor wcześniejszych publikacji REGIO: Stawkowego przewodnika filmowego oraz Przewodnika po filmowej Łodzi. Nowa książka to jego w pełni autorskie osiągnięcie, o którym mówi tak: Praca nad książką zajęła mi blisko trzy lata. Mam za sobą przeszło tysiąc godzin obejrzanych filmów a także wiele rozmów z osobami pracującymi przy produkcji lub statystującymi na planie. Szukanie kolejnych śladów, a potem ich weryfikacja okazały się fascynującą przygodą. Tym bardziej że niektóre z miejsc opisanych w książce wyglądają dziś niemal tak samo jak przed nawet  kilkudziesięciu laty, gdy pracowali w nich filmowcy – np. wnętrza pałacu w Nieborowie widoczne w „Popiołach” Andrzeja Wajdy, inne bardzo się  zmieniły albo nie ma już po nich śladu – np. po dekoracji zrujnowanego Berlina z Bramą Brandenburską zbudowanej na lotnisku w Aleksandrowie Łódzkim, którą wykorzystano w „Czterech pancernych i psie”.

Książkę udało się wydać dzięki wsparciu licznych partnerów. Wśród nich są: Muzeum Kinematografii, Urząd Miasta Zgierza, Regionalna Organizacja Turystyczna Województwa Łódzkiego, Urząd Miejski w Strykowie, Urząd Miejski w Sulejowie, Urząd Gminy Jeżów, Centrum Promocji i Kultury w Brzezinach, Starostwo Powiatowe w Łęczycy, Łódź Film Commission, Stare Kino Cinema Residence, Fundacja My kochamy Pabianice, Hotel Fabryka Wełny. Część środków niezbędnych do wydania książki została pozyskana dzięki wsparciu wielu darczyńców za pośrednictwem portalu polakpotrafi.pl. Partnerom i darczyńcom serdecznie dziękujemy!


Źródło:


Wydawca: Centrum Inicjatyw na rzecz Rozwoju REGIO 
ISBN: 978-83-931044-5-1
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 350



niedziela, 13 marca 2016

Świętokrzyskie regionalia (cz. 14)




Mirosław Duda „Opowieści z dziejów gminy oksańskiej.
Powstanie styczniowe 1863-1864 r. na terenie gminy Oksa”


Książka została wydana przez Firmę „Kartograf” na zlecenie Urzędu Gminy Oksa 
z okazji 150-lecia Powstania Styczniowego.


Wydawca: PUH, „Kartograf” Dorota Szumera
ISBN: 978-83-938235-0-5
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 96





„Gmina Oksa. Nigdzie nie jest tak pięknie”


Wydawca: VEGA Studio ADV. Tomasz Müller
Współwydawca: Urząd Gminy w Oksie
ISBN: 978-83-63926-42-7
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 14




sobota, 12 marca 2016

„Zaklęty dwór”




Walery Łoziński „Zaklęty dwór”


Walery Łoziński, pisarz, historyk i awanturnik, kiedy zmarł w 1861 r. we Lwowie, liczył zaledwie 24 lata. Mimo młodego wieku, pozostawił po sobie dość pokaźny dorobek literacki. Jego najbardziej znaną powieścią jest ukończony dwa lata przed śmiercią „Zaklęty dwór”. Książka uważana za jedną z pierwszych polskich powieści sensacyjno przygodowych, miała stanowić pierwszą część trylogii osnutej wokół wydarzeń związanych z powstaniem krakowskim w 1846 r. Gdyby nie porywczy charakter, Łozińskiemu zapewne udałoby się zamiar zrealizować. Niestety, pośród licznych namiętności młodego pana Walerego były również biesiady i pojedynki. I właśnie w wyniku obrażeń odniesionych w pojedynku, autor „Zaklętego dworu” rozstał ze światem doczesnym. Po wielu, wielu latach ukazał się jedynie ocenzurowany, drugi tom zapowiadanej trylogii – „Dwie noce.”

„Zaklęty dwór”, podobnie jak wiele wydawanych wówczas utworów miał premierę na łamach prasy. Był to „Dziennik Literacki”, którego jednym z redaktorów był młodszy brat Walerego - Władysław Łoziński.[1] Akcja powieści rozgrywa się w niewielkich galicyjskich wioskach w 1845 r. W tajemniczym dworze w Żwirowie straszy duch zmarłego starościca Mikołaja Żwirskiego. Na mocy testamentu, rozległe dobra dziedzica przypadają jego dalekiemu krewnemu, ubogiemu Juliuszowi. Testament zabrania zbliżania się komukolwiek do starego dworu. Na straży ostatniej woli Mikołaja, a tym samym sekretu Żwirowa stoi klucznik Kost` Bulij. Kiedy wspomnianego Juliusza odwiedza dawny przyjaciel ze szkolnej ławy Damazy Czorgut, zakłóceniu ulega ustabilizowane życie głównych bohaterów. Klucznik niemal wychodzi ze skóry, aby tajemnica dworu w Żwirowie nie ujrzała światła dziennego.




Powieść „Zaklęty dwór” została w 1976 r. zekranizowana przez Antoniego Krauze.



Czytałem powieść niespiesznie, delektując się każdą stroną. Po zakończeniu lektury jestem niemal przekonany, że podobnie czynił przed napisaniem swych najbardziej znanych utworów Kornel Makuszyński. Mimo, że obydwaj klasycy żyli w jakże odmiennych epokach, nie da się nie zauważyć, jak bardzo zbliżony do „Zaklętego dworu” klimat mają jego dzieła „Szatan z siódmej klasy” czy nieco mniej znane powieści „Złamany miecz”[2] i „List z tamtego świata”[3]. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że urodzony kilkadziesiąt lat później Makuszyński, zauroczony książką Łozińskiego wpadł w pewnego rodzaju pułapkę, z której nie umiał się wyzwolić i stworzył całą serię powieści opartych na podobnym schemacie: dworek, lato, przygoda, tajemnica.[4]

Musimy pamiętać, że powieść została napisana ponad 150 lat temu, stąd też wiele zwrotów, wyrazów i wyrażeń od dawna już nie funkcjonuje w naszym języku. Mimo, iż pisownia i interpunkcja została w pewnym stopniu uaktualniona, nadal w treści znajdziemy wiele archaicznych sformułowań. Niektórym zapewne będzie to przeszkadzać, ale znajdą się też czytelnicy, którzy docenią możliwość obcowania urokliwym, staroświeckim językiem naszych przodków. Podobne uwagi można mieć względem fabuły, która dziś może wydawać się rozwlekła i przewidywalna. Ale to co dla wielu jest wadą książki, dla mnie jest jej największym plusem. Przecież pokolenie Łozińskiego żyło, czuło, myślało i zachowywało się inaczej my. Warto o tym pamiętać, nim skrytykujemy jakąkolwiek powieść powstałą kilkadziesiąt lat temu. Upływowi czasu oparły się natomiast barwne, mocną kreską rysowane postacie bohaterów. Tu na plan pierwszy wysuwa się pan Damazy. Kto wie, czy tworząc postać tego zawadiaki, Łoziński nie czerpał z własnych młodzieńczych przeżyć. O ile jednak Czorgut wychodził z opresji obronna ręką, Łozińskiego szczęście opuściło już na początku drogi życiowej.

Znajdziemy w „Zaklętym dworze” wątek romansowy, nie zabraknie także intryg. Warto nadmienić, że autor stara się w powieści przedstawić problem bratania się szlachty z ludem oraz nawiązuje do działań konspiratorów sprzed okresu Wiosny Ludów. Lektura „Zaklętego dworu” dostarcza ponadto czytelnikowi wielu wyobrażeń o życiu ówczesnych mieszkańców Galicji. Z najbardziej znanej książki Łozińskiego warto wynotować pewien fragment: „My, powieściopisarze, bez dyplomów i patentów, szczególnych używamy praw i przywilejów. Nie masz dla nas ni murów, ni zamków, ni stróżów, ni krat, nie troszczymy się o żadne zakazy i przeszkody, nie szanujemy niczyjej woli i tajemnicy, nie przebaczamy nikomu żadnej słabostki i śmieszności, wściubiamy nos, gdzie chcemy, zaglądamy, gdzie się nam podoba, podsłuchujemy, co nam potrzeba, a pochwyciwszy raz czytelnika w swoją władzę przerzucamy go jak piłkę z miejsca na miejsce.”[5] Polecam.


Wydawca: Książka i Wiedza
Rok wydania: 1952
Liczba stron: 462




[1] Autor powieści „Oko proroka” oraz „Skarb watażki”.
[4] Na Forum Miłośników Pana Samochodzika pojawiła się dyskusja, której niektórzy uczestnicy uważają, że utwór Walerego Łozińskiego mógł również zainspirować Zbigniewa Nienackiego do napisania powieści „Pan Samochodzik i niesamowity dwór”:
[5] Walery Łoziński „Zaklęty dwór”, s. 356.

piątek, 11 marca 2016

„Bitwy Wyklętych”




Szymon Nowak „Bitwy Wyklętych”


Surkonty, Łowicz, Skrobów, Kuryłówka, Las Stocki, Pabianice, Majkowice, Kielce, Sikory, Miodusy Pokrzywne, Radom, Gajrowskie, Radomsko, Brzozowo-Antonie oraz Zwoleń to miasta, miasteczka i wioski będące arenami bitew, o których przez kilka dziesięcioleci milczały podręczniki do historii. We wszystkich tych miejscowościach żołnierze podziemia antykomunistycznego, nie mogąc pogodzić się z postępującą sowietyzacją naszego kraju  toczyli nierówną walkę z Armią Czerwoną, enkawudzistami, funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej.

Szymon Nowak na ponad pięciuset stronach swej książki przypomniał 15 najważniejszych, często już zapominanych bitew i akcji Żołnierzy Wyklętych. Pracę otwiera rozdział „Kresowe Termopile”, który jest próbą rekonstrukcji pierwszej od 1939 r. bitwy pomiędzy żołnierzami Armii Krajowej a sowietami. W krwawym starciu, jakie rozegrało się 21 sierpnia 1944 r. pod wsią Surkonty, na terenie obecnej Białorusi poległo trzydziestu sześciu partyzantów. Tylko dzięki staraniom miejscowej ludności przetrwała pamięć o polskich bohaterach, których pochowano przy pobliskim cmentarzu Powstańców Styczniowych.

Partyzanci nie zapominali o aresztowanych współtowarzyszach walki. Wielokrotnie podejmowali beznadziejne na pierwszy rzut oka próby odbicia kolegów z silnie strzeżonych więzień. Takie brawurowe akcje miały miejsce m.in. w Radomiu, Radomsku oraz w Kielcach. Mózgiem tej ostatniej, doskonale zaplanowanej i zorganizowanej operacji bojowej był legendarny dowódca partyzancki, kapitan Antoni Heda „Szary”. W pierwszych dniach sierpnia 1945 r. ponad dwustu Akowców dowodzonych przez „Szarego” rozbiło ubeckie więzienie, znajdujące się w centrum miasta. Według oceny kapitana w czasie błyskawicznej akcji uwolniono ok. 600-700 więźniów. W kieleckim więzieniu przetrzymywani byli trzej bracia Antoniego Hedy. Niestety wszyscy zostali zamordowani przez funkcjonariuszy UB.

Celem zbeletryzowanej opowieści Szymona Nowaka było pogłębienie i usystematyzowanie wśród czytelników wiedzy o działaniach polskiego podziemia antykomunistycznego w latach 1944-1947. Znajdziemy więc na kartach książki mnóstwo detali związanych z walkami partyzanckimi. Nie jest to jednak wyłącznie suchy zapis wydarzeń sprzed siedemdziesięciu lat. Autor często ukazuje dramatyczne chwile oczyma głównych bohaterów – Żołnierzy Wyklętych. W książce zamieszczona została także próba rekonstrukcji powojennych losów kilku dowódców partyzanckich oraz niektórych uczestników walk. Bogato ilustrowaną publikację uzupełniają dokumenty archiwalne oraz plany dyslokacji wojsk i kierunków uderzeń. Polecam.


Wydawnictwo: Fronda
ISBN: 978-83-8079-034-6
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 520


czwartek, 10 marca 2016

Publikacje Muzeum Historycznego Miasta Krakowa (cz. 3)




„Wolne Miasto Kraków w poszukiwaniu nowoczesności”


Równo dwa wieki temu na kongresie wiedeńskim państwa Świętego Przymierza zdecydowały o kolejnym podziale ziem polskich. Jednym z punktów spornych między mocarstwami stała się przynależność Krakowa. Był to potencjalny ośrodek wymiany handlowej, produkcji przemysłowej i strategiczny węzeł komunikacyjny. Austria, Rosja, Prusy zawarły więc kompromis, którego skutkiem było powołanie do życia 3 maja 1815 roku Wolnego, Niepodległego i ściśle Neutralnego Miasta Krakowa i jego Okręgu- miniaturowej republiki pozostającej pod kontrolą zaborczych mocarstw. Trzydzieści jeden lat istnienia Rzeczypospolitej Krakowskiej stało się tłem dla omówienia rozwoju znaczenia Krakowa jako symbolu polskości, ukazania przyjętych wówczas przełomowych rozwiązań ustrojowych, przedstawienia wielokulturowości i struktury społecznej, a także zaprezentowania wielokierunkowych reform prowadzonych u progu epoki nowoczesnej.

Uregulowane zostały stare a wytyczone nowe brukowane ulice, powstały funkcjonalne obiekty handlowe, rozpoczęła się budowa nowoczesnego szpitala oraz linii kolejowej i stałego mostu na Wiśle. Dla kultury zaś ogromne znaczenie miało ukształtowanie się nowoczesnej myśli konserwatorskiej, dla której dokonania widać chociażby w postaci odrestaurowanych zabudowań Collegium Maius czy zamku na Wawelu. W atmosferze wolności politycznej budził się wówczas nowoczesny patriotyzm ugruntowany w świadomości obywateli poprzez wielkie uroczystości.


Źródło:

Miejsce wydania: Kraków
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 293
Format: 17cm x 24cm




„Zagadkowy Kraków”

Praca zbiorowa pod red. Piotra Hapanowicza, 
Michała Niezabitowskiego i Wacława Passowicza


"Od wielu lat istniała potrzeba oddania do rąk miłośników Krakowa książki, która mogłaby służyć poznawaniu historii miasta, nie będąc jednocześnie hermetycznym, naukowym wykładem dziejów. Potrzebę taką szczególnie odczuwali organizatorzy i uczestnicy najrozmaitszych konkursów historycznych o Krakowie. Przy układaniu pytań lub szukaniu na nie odpowiedzi brakowało wydawnictwa, które poprzez swoją "zagadkową" formę byłoby nie tylko interesującą i pożyteczną lekturą, ale także okazją do zabawy w przyjacielskim gronie. Muzeum Historyczne Miasta Krakowa jest od lat współorganizatorem wielu konkursów o Krakowie, w tym najstarszego z nich Czy znasz Kraków? Idea tego konkursu zrodziła się przed wielu laty jako wyraz troski, aby to, co fascynuje i zachwyca rzesze turystów z całego świata, nie pozostawało obce i nieznane dla młodych krakowian, aby przełamać stereotyp "cudze chcwalicie, swego nie znacie". Niech ta książka będzie hołdem dla wszystkich zasłużonych w popularyzacji historii naszego miasta, będąc jednocześnie bramą, która szeroko otwarta odsłoni przed czytelnikami piękno historii prastarego grodu Kraka."
(Wacław Passowicz)


Źródło:

Miejsce wydania: Kraków
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 447
Format: 21 cm x 14 cm



środa, 9 marca 2016

„Lipniacy”



 

Helena Bobińska „Lipniacy” 
… czyli warto poszukiwać książek naszego dzieciństwa


Dziś, po ponad 25 latach poszukiwań odnalazłem pierwszą jaką pamiętam powieść, którą samodzielnie przeczytałem w dzieciństwie. To książka Heleny Bobińskiej „Lipniacy”. Jak się jednak okazało, okładka troszkę różni się od tego, co zapamiętałem (wydawało mi się, że narysowane były na niej namioty), za to kolorystykę zapamiętałem idealnie. Książka wydana została przez Naszą Księgarnię w 1983 r. Miałem więc wówczas niespełna 8 lat.

Książkę rozpoznałem, po okładce (wcześniej nie trafiłem na to wydanie, a było ich co najmniej siedem). Po okładce oraz przeczytaniu opisu mam 100 % pewności, że jest to właśnie ta powieść.

Z przedmowy: "Książka osnuta na tle wspomnień z własnego dzieciństwa autorki, jest historią autentycznej zabawy dziecięcej, trwającej przez okres wakacji spędzanych na wsi. Gromadka dzieci buduje z darni wioskę Lipinki, która niebawem przekształca się w Rzeczpospolitą Lipińską. Działo się to w czasach, kiedy Polska znajdowała się pod zaborami. Toteż zwykła początkowo zabawa nabiera stopniowo coraz głębszej treści, coraz silniej dochodzą do głosu tradycje narodowe i patriotyczne, w jakich wychowani zostali bohaterowie książki. "

O autorce i książce napiszę więcej po przeczytaniu, a więc w wakacje. W wakacje czytałem ją bowiem po  raz pierwszy, kiedy byłem jeszcze małym szkrabem. J


wtorek, 8 marca 2016

Księgarnia ArtTravel poleca




„Arcydzieła architektury i urbanistyki. Polskie starówki”


Ten ekskluzywny, pięknie zaprojektowany album prezentuje 31 najwspanialszych polskich starówek na nietuzinkowych fotografiach Zbigniewa i Waldemara Panowów. Obok dużych i znanych starych miast – jak Wrocław, Kraków czy Gdańsk – znajdzie czytelnik tutaj również starówki miast i miasteczek dziś nieco zapomnianych, a niegdyś istotnych politycznie czy kulturowo i szczycących się długą metryką – jak Biecz, Tykocin czy Grudziądz. Fotografie starówek opatrzone są komentarzami opisującymi historię struktury urbanistyczno-architektonicznej poszczególnych miast w kontekście ich historii. Wstępem do albumu są dwa eseje – autorstwa prof. Franciszka Ziejki i dra Michała Wiśniewskiego – wprowadzające w historię idei miasta i starówki.


Więcej na stronie: Księgarnia turystyczna ArtTravel: 




poniedziałek, 7 marca 2016

„Mogliby w końcu kogoś zabić”




„Mogliby w końcu kogoś zabić”


Jacek Skowroński, Piotr Schmandt, Katarzyna Rogińska, Ewa Ostrowska, Adrianna Ewa Stawska, Katarzyna Gacek, Łukasz Śmigiel, Agnieszka Szczepańska, Artur Górski oraz Piotr Rowicki to autorzy, których opowiadania znalazły się w zbiorze pt. „Mogliby w końcu kogoś zabić” wydanym w 2010 r. przez specjalizujące się w literaturze kryminalnej gdańskie wydawnictwo Oficynka. Nie ukrywam, że magnesem, który skłonił mnie do sięgnięcia po niniejszy tom było nazwisko Piotra Schmandta. Twórca postaci detektywa Ignaza Brauna, tropiącego przestępców na uliczkach dawnego Wejherowa, zaskoczy zapewne miłośników kryminałów retro. Tym razem autor znakomitej „Pruskiej zagadki” zaserwował czytelnikom współczesną historię o pedantycznie poukładanym życiu młodej kobiety, dyrektorki prywatnej szkoły, które pewnego dnia zostaje gwałtownie zakłócone przez trudne do wyjaśnienia zmiany, zachodzące w jej idealnie urządzonym i uporządkowanym mieszkaniu. Czyżby krył się za nimi tajemniczy prześladowca?

Utwór tytułowy, o pełnych niedomówień relacjach między parą pracujących ze sobą policjantów, które prowadzą do wstrząsającego finału, jest dziełem Piotra Rowickiego, autora zbioru kryminalnych opowiadań historycznych „Fatum”. Wydana także przez Oficynkę książka, z niecierpliwością czeka na półce aż któregoś wiosennego wieczora sięgnę po nią i napiszę o niej kilka słów na stronach Zapomnianej Biblioteki. Opowiadania Katarzyny Rogińskiej „Blondynki”, Adrianny Ewy Stawskiej „Martwa kawka”, Katarzyny Gacek „Zbrodnia w bibliotece” i właśnie Rowickiego wydają się być w pewnej mierze inspirowane kryminałami milicyjnymi.

Czytając opowiadanie za opowiadaniem, miałem nadzieję, że pośród nich odnajdę i takie, które będzie dla mnie wisienką na torcie, a więc jego akcja będzie rozgrywała się przed kilkudziesięciu laty, najchętniej w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Nie zawiodłem się. Takim smaczkiem jest alternatywna historia zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza przedstawiona przez Artura Górskiego. Pisarz ma w dorobku dwie powieści kryminalne „Al Capone w Berlinie” oraz „Al Capone w Warszawie”, nic więc dziwnego, że poradził sobie z oddaniem realiów epoki a jego opowiadanie, choć jest jednym z najkrótszych w zbiorze zasługuje na wyróżnienie.

Schmandt, Rowicki i Górski to jedyni autorzy, których nazwiska nie były mi obce przed przystąpieniem do lektury. Muszę jednak przyznać, że i opowiadania debiutantów nie odbiegają poziomem od utworów kolegów dłużej parających się literacko-kryminalnym rzemiosłem. W zbiorze nie ma dwóch podobnych opowieści. Arenami zbrodni, są zarówno duże miasta, jak i niewielkie, zagubione z dala od cywilizacji wioski. Bohaterowie wywodzą się z różnych środowisk, zwalczają z różnym skutkiem własne słabości, przeżywają dramaty bądź też sami stają się centralnymi postaciami tragicznych wydarzeń. Przynajmniej trzy z historii zamieszczonych w niniejszym wydawnictwie mogłoby stać się zaczątkiem klasycznej powieści kryminalnej. Polecam.


Wydawnictwo: Oficynka
ISBN: 978-83-62465-0206
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 316


niedziela, 6 marca 2016

Konkurs na najlepszą samochodzikową książkę 2015 roku




Konkurs na najlepszą samochodzikową książkę 2015 roku


Rozpoczęły się prace kapituły konkursowej, która wybierze  najlepszą samochodzikową książkę 2015 roku. Jak ten czas leci! To już trzecia edycja konkursu organizowanego przez jedyne w przestrzeni internetowej Forum Miłośników Pana Samochodzika. Po raz trzeci mam także przyjemność uczestniczyć w pracach kapituły.

Przypominam, że w pierwszej edycji konkursu zwyciężyła powieść Andrzeja Irskiego "Duchy piramidy w Rapie", natomiast w ubiegłym roku triumfowała książka Luizy Frosz "Skrzynie Sturmbannführera".


---


Do trzeciej edycji konkursu zostało zgłoszone piętnaście powieści:

1. Luiza Frosz - "Oficer widmo" 
2. Bartłomiej Giziński - "Karolinka z Gogolina" 
3. Bartłomiej Giziński - "Zamek w Głogówku" 
4. Andrzej Irski - "Rabusie z sanktuarium" 
5. Andrzej Irski - "Jacht ze Sztynortu" 
6. Katarzyna Majgier - "Milioner z Gdańska" 
7. Michał Młotek - "Noc Patagonów" 
8. Janusz Moździerz - "Klątwa bursztynowej komnaty" 
9. Zuzanna Orlińska - "Detektywi z klasztornego wzgórz" 
10. Artur Pacuła - "Gdzie jest korona cara?" 
11. Ewa Rosolska - "Tajemnica starego witraża" Tom 2 "Księga życzeń" 
12. Ewa Rosolska - "Tajemnica starego witraża" Tom 1 "Trzy krople życia" 
13. Emil Roszewski – „Na tropie srebrnego kura” 
14. Paweł Wiliński - "Skrzynia z Egiptu" 
15. Paweł Wiliński - "Ciechocińska macewa"

Do końca kwietnia kapituła wybierze 5 pozycji 
nominowanych do tytułu Samochodzikowej Książki 2015 r.


---


Koneserów najlepszych książek przygodowych tradycyjnie zapraszam 
na Forum Miłośników Pana Samochodzika:



piątek, 4 marca 2016

Siedem pytań do Agnieszki Chodkowskiej–Gyurics (część 2)




Agnieszka Chodkowska–Gyurics – tłumaczka i pisarka, 
współautorka powieści kryminalnej „Pan Whicher w Warszawie”


4. Pani ulubiony powieściowy detektyw?

Cóż, okażę się chyba mało oryginalna, ale nie ma detektywa nad Sherlocka Holmesa. To od Sherlocka Holmesa zaczęła się moja, trwająca do dzisiaj, przygoda z kryminałem. Oczywiście, od czasu gdy zachwyciłam się przygodami angielskiego detektywa  przeczytałam mnóstwo innych powieści kryminalnych, pewnie znacznie lepszych pod względem literackim, ale co z tego? Nie zapomina się pierwszej miłości. Sherlock Holmes ma na zawsze zapewnione miejsce w moim sercu i na półce mojej biblioteczki.

5. Wiem, że lubi Pani klasyczne kryminały. Czy sięga Pani także po polskie kryminały retro? Jeśli tak, które z nich ceni Pani najwyżej?

Jasne! Aczkolwiek musimy zacząć od tego, które kryminały są już na tyle dostojne, że można je zaliczyć do kategorii retro. Przecież to, co dla mnie jest historią, dla moich rodziców to kawał ich młodości, że o ulubionych lekturach dziadków nie wspomnę. Załóżmy jednak, na potrzeby tej rozmowy, że dla dużej części gości tego bloga kryminały z okresu PRL można uznać za powieści retro.

Jestem chyba ostatnią osobą, która tęskniłaby za słusznie minionym ustrojem, ale... jakież książki wtedy pisano! To był doprawdy złoty wiek polskiego kryminału. Serie „Z kluczykiem”, „Z jamnikiem”, czy nieco późniejsza Kryminał [KAW] zwana popularnie w narodzie „Różową okładką”, cóż to był za raj dla miłośników gatunku. Z tamtych czasów pamiętam świetne książki Zygmunta Zeydler-Zborowskiego, Jerzego Edigeya, czy Barbary  Gordon. Niejedną noc przez nich zarwałam, oj niejedną.

Natomiast dosłownie kilka lat temu poznałam, niesłusznie zapomnianego, Tadeusza Kosteckiego. Odkrycie zawdzięczam mojemu mężowi, który w domowych archiwach odszukał i podsunął mi lekko rozsypujący się egzemplarz jednej z książek tego autora. Przeczytałam jednym tchem, a potem już samo poszło, dopadłam wszystko, co tylko udało się zdobyć.

Na koniec wisienka na torcie, czyli Joe Alex. Jak dla mnie niedościgły wzór i obiekt nieustającego podziwu. Do tych książek wracam co roku. I wcale mi nie przeszkadza, że wiem kto zabił. Wakacje bez Joe Alexa to jak Boże Narodzenie bez Kevina.

6. Znalazłem informację, że debiutowała Pani publikując opowiadania w prasie. Czy były to również opowiadania kryminalne?

Debiutowałam opowiadaniem „Tajemnica zaginionych skarpetek”. Nietrudno się domyślić, że była to rzecz raczej żartobliwa, dodam tylko, że należąca do gatunku szeroko pojętej fantastyki. Napisałam ją w chwili desperacji, jakie zdarzają się każdemu tłumaczowi. Zawód ten, jak każdy inny, pełen jest momentów zwątpienia i zniechęcenia. Jeśli nie jest się Słomczyńskim albo Barańczakiem, a jedynie sprawnym rzemieślnikiem (za takiego się uważam), nie można za bardzo grymasić. Tłumaczy się to, co zleci wydawca, a to nie zawsze pokrywa się z tym, na co mielibyśmy ochotę. Czasem pracuje się nad prawdziwą perełką, a czasem nad gniotem niebywałym. Pisałam o tym zresztą w innym moim opowiadaniu „Babcia” – też należącym do gatunku SF. Nie ma chyba na świecie tłumacza, który choć raz w życiu nie krzyknąłby „Przecież napisałbym/napisałabym to sto razy lepiej!”. Wiem, że to nieskromne, ale uderzmy się w piersi. Kto nie miał podobnych uczuć patrząc na krzywo położone płytki, albo z trudem utrzymując równowagę w autobusie prowadzonym przez kierowcę z fantazją?

Oj, ale jakoś zabrnęłam w dygresje! Przepraszam. Wracając do meritum. „Pan Whicher w Warszawie” to moja pierwsza przygoda – jako twórcy – z kryminałem. Piszę górnolotnie „jako twórcy”, bo jak już wspominałam, jako odbiorca kocham kryminały od zawsze, czytam (i oglądam) ich mnóstwo.

Chociaż nie, właściwie nieco oszukuję. Przed „Panem Whicherem” zrobiłam dwa podejścia do opowiadania kryminalnego, ale poległam na braku wiedzy. Moje wyobrażanie o prowadzeniu śledztwa pochodzi głównie z seriali „07 zgłoś się”, „Komisarz Aleks” i kilku temu podobnych. Z całym szacunkiem dla twórców, trudno uznać te dzieła za rzetelny materiał źródłowy. Oto kilka, pierwszych z brzegu pytań, na które nie znam odpowiedzi. Jak wygląda prawdziwy protokół z sekcji zwłok? Jak długo trwa oczekiwanie na wyniki ekspertyz? Kto może o taką ekspertyzę wystąpić – przecież to są konkretne koszty, nie sądzę żeby każdy policjant mógł ot tak zażądać sobie takich wyrafinowanych badań? Jakie są procedury postępowania na miejscu zbrodni? Mogłabym tak wymaniać przez najbliższe trzy kwadranse. Paradoksalnie, dużo łatwiej jest znaleźć ogólnie dostępne informacje na temat procedur policyjnych w XIX wieku niż tych, które obowiązują współcześnie.

Inna sprawa, że nie bardzo wiem, gdzie bym mogła takie opowiadanie opublikować. O ile jest spore zapotrzebowanie na powieści kryminalne (im grubsze tym lepsze), to opowiadanie ma się nie najlepiej. Antologii prawie nikt nie wydaje, klasyczne papierowe czasopisma literackie są praktycznie na wymarciu. A dostępna na rynku prasa, poza kilkoma chlubnymi wyjątkami, prezentuje dość wątpliwy poziom, nad czym zresztą bardzo boleję także jako czytelnik. Mam jednak kilka pomysłów na opowiadania kryminale, więc kto wie? Być może znajdzie się gdzieś miejsce dla krótkiej formy – jeśli nie w publikacji tradycyjnej, to może gdzieś w Internecie.

7. Od wydania „Pana Whichera w Warszawie” upłynęło już niemal cztery lata. Czy doczekamy się kontynuacji powieści, czy też ma Pani inne plany pisarskie?

Pozwolę sobie zacząć od dygresji, aby uniknąć pewnego zamieszania. Wszelka praca literacka – pisanie i tłumaczenie, to moja działalność dodatkowa i, nie ukrywajmy, z punktu widzenia finansowego poboczna, a wręcz hobbistyczna. Stawki pisarza jakie są, każdy widzi. Na chlebuś (i masełko do chlebusia) zarabiam jako projektant i administrator baz danych. Nie mogę więc poświęcić pisaniu tyle czasu, ile bym chciała. Dodajmy do tego żmudne poszukiwania materiałów a powolne tempo pracy nad powieścią stajnie się oczywiste. Jest też kilka innych powodów tak długiego milczenia.

Pisząc „Pana Whichera w Warszawie” nie byliśmy pewni czy powieść spodoba się czytelnikom. Czekając na odzew zaangażowaliśmy się w kilka innych przedsięwzięć. Zostaliśmy między innymi zaproszeni do projektu, który miał zaowocować serią powieści kryminalnych wydawanych w formie elektronicznej. Z powodów różnych, niezależnych od nas, pomysł nie ujrzał światła dziennego. Bywa.

Przez te cztery lata mnóstwo czasu zajęły mi publikacje stricte zawodowe. Wydałam książkę poświęconą hurtowniom danych oraz cykl artykułów o tej samej tematyce. Mimo wszystko mam nadzieję, że za czas jakiś na półkach księgarń pojawi się ciąg dalszy przygód pana Whichera i Czernyszewskiego – jest wszak Czernyszewski bohaterem pełnoprawnym. Pomysł na kolejną powieść mieliśmy od dawna. Mogę zdradzić, że tym razem obaj panowie spotkają się na angielskiej prowincji. Wszelako pomysł pomysłem, a wykonanie wykonaniem. Powoli powieść zaczyna nabierać realnych kształtów. Tfu, tfu, odpukać, żeby nie zapeszyć.

Dziękuję za rozmowę.


Recenzja powieści „Pan Whicher w Warszawie”:

oraz pierwsza część wywiadu z autorką książki: