czwartek, 3 marca 2016

Publikacje Muzeum Historycznego Miasta Krakowa (cz. 2)




„Byliśmy Jesteśmy Będziemy”


Książka opowiada o losach Żydów krakowskich po II wojnie światowej, splatają się w niej zarówno dzieje żydowskich instytucji działających na rzecz ocalenia i rozwijaniu kultury żydowskiej, przede wszystkim świeckiej jak i indywidualne losy twórców zaangażowanych w działanie tych organizacji. Po Holocauście kluczową rolę w odradzaniu się życia żydowskiego odegrali ludzie, którzy, stojąc na czele instytucji religijnych i świeckich potrafili z konsekwencją i uporem działać w niezwykle trudnych powojennych latach w komunistycznej Polsce.


Źródło:


Miejsce wydania: Kraków
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 232
Format: 21,5cm x 17cm




Grzegorz Jeżowski, Henryk Stańczyk, Monika Maszewska-Łupiniak 
„Wyzwolenie czy zniewolenie? W 70 rocznicę bitwy o Kraków”


Wydawnictwo " Wyzwolenie czy zniewolenie w 70 rocznicę bitwy o Kraków " jest katalogiem do wystawy czasowej prezentowanej w Fabryce Schindlera. Poszerza wątki z historii Krakowa które zostały zasygnalizowane na wystawie stałej Kraków - czas okupacji 1939-1945 w oddziale Muzeum Historycznego Miasta Krakowa Fabryka Emalia Oskara Schindlera. Katalog to nie tylko opowieść o historii mitu osnutego wokół "przyjaźni polsko-radzieckiej" stworzonego przez propagandę komunistyczną ale także o trzech ważnych dla Krakowa powojennych latach o wybranych najważniejszych wydarzeniach z tego okresu: o obchodach święta 3 maja oraz o przebiegu i wynikach referendum ludowego w roku 1946, o wyborach do Sejmu Ustawodawczego w roku 1947. Dlaczego taki mit stworzono akurat dla Krakowa? Odpowiedź nasuwa się sama gdyż Kraków jest miastem magicznym, wyjątkowym miastem mającym wielkie znaczenie dla historii Polski. Specjalny manewr miał być darem przyjaźni, miał świadczyć o szacunku Związku Sowieckiego dla naszego kraju w rzeczywistości był sprzyjającą dla Sowietów sytuacją militarną, która wytworzyła się na froncie wschodnim.


Źródło:


Miejsce wydania: Kraków
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 203
Format: 17cm x 24cm



środa, 2 marca 2016

„Warszawie”




Teresa Bogusławska  „Warszawie”


Teresa Bogusławska urodziła się 13 lipca 1929 roku w Warszawie. Dorastała w domu wypełnionym patriotycznym duchem. Jej ojciec - Antoni Bogusławski - poeta, pisarz, tłumacz, oficer przedwojennego Wojska Polskiego, był uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej, następnie w czasie II wojny członkiem polskiego rządu na emigracji. Brat - Andrzej Bogusławski, starszy o dziesięć lat od Teresy, brał udział w kampanii wrześniowej, następnie walczył w 24 Pułku Ułanów 1 Drużyny Pancernej Generała Maczka. Po przeszkoleniu w Anglii został „cichociemnym”. Matka - Maria - ceniony lekarz okulista, niosła ofiarną pomoc rannym w czasie Powstania Warszawskiego.






Lata dorastania Teresy przypadły na tragiczny okres II wojny światowej. Przemierzając ulice stolicy Teresa niejednokrotnie była świadkiem tragicznych zdarzeń - łapanek, wywożenia więźniów do obozów albo wręcz egzekucji na widoku publicznym. Wszystko to utrwalała w swoich wierszach. Jej poezję cechuje ogromna dojrzałość i kultura literacka. Trudno uwierzyć, że tworzyła ją dziewczynka zaledwie trzynasto- czy czternastoletnia. W wierszach młodej poetki najbardziej rzucającą się w oczy cechą jest jej niezwykły związek z Warszawą, miasto rodzinne jest w tej twórczości żywym organizmem, oddycha, czuje...


Źródło:

Wydawca: Ambaje
ISBN: 987-83-63606-24-4
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 91


Wydawnictwo Ambaje na Facebooku:


wtorek, 1 marca 2016

„Czarny trójkąt”




Marek Romański „Czarny trójkąt”


Najwięcej powieści kryminalnych, których fabuła ogniskuje się wokół tematyki związanej z okultyzmem, ma w dorobku niewątpliwie Stanisław Wotowski.[1] O zagadkowych symbolach, sektach, czy wyuzdanych obrzędach, ten znany pisarz, detektyw i badacz zjawiskach nadprzyrodzonych wiedział chyba najwięcej spośród literatów tworzących w okresie dwudziestolecia międzywojennego. No, może poza Stanisławem Przybyszewskim…  Nie był jednak Wotowski jedynym autorem kryminałów, którego zafascynowały nauki tajemne. Jego zainteresowania podzielał, może w nieco mniejszym stopniu Marek Romański, autor m.in. dwóch powieści „Czarny trójkąt” oraz „Człowiek z Titanica”, których bohaterem jest młody funkcjonariusz policji państwowej, aspirant Leon Solski.



Ciąg dalszy przygód aspiranta Leona Solskiego 
znajdziemy w tomie „Człowiek z Titanica”.


Pewnej deszczowej, dyżurujący w komisariacie Solski odbiera telefon. Przerażona kobieta informuje go o śmierci studenta politechniki, który wynajmował u niej pokój. Po przybyciu na miejsce, do kamienicy przy ulicy Hożej, policjant stwierdza, że Wacławowi Hurwiczowi mógł ktoś ułatwić przeprowadzkę na tamten świat. Wkrótce do mieszkania studenta przychodzi piękna i tajemnicza kobieta, narzeczona Wacława. Na widok uroczej brunetki mocniej zaczyna bić serce aspiranta. Irma Zaleska zdradza Solskiemu, że w ostatnim czasie Hurwicz „interesował się nieco okultyzmem”. Giną kolejne osoby. Policjanci zdają sobie, że ryzykują życiem podejmując walkę z tajemniczymi i bezwzględnymi przeciwnikami. Solski łatwo się nie poddaje, niebawem jednak otrzymuje ostrzeżenie, na którym zamiast podpisu widnieje symbol w postaci odwróconego czarnego trójkąta – znak sekty czcicieli diabła.

Enigmatyczna i niebezpieczna sekta, której macki oplatają nie tylko ofiary, lecz także usiłujących ją zniszczyć policjantów, niedopowiedzenia między Solskim a Irmą, pełna dwuznaczności postać lekarza policyjnego a także tajemniczy klimat zaułków i uliczek nocnego miasta, sprawiają, że nie trudno wybaczyć Markowi Romańskiemu fakt, że skonstruowana przez niego zagadka, mogłaby być w kilku punktach nieco bardziej skomplikowana. Muszę jednak przyznać, że lektura tej napisanej kilkadziesiąt lat temu powieści powinna sprawić wiele przyjemności miłośnikom „Kryminałów przedwojennej Warszawy”. Ciąg dalszy przygód aspiranta Leona Solskiego znajdziemy w tomie „Człowiek z Titanica”, o którym wkrótce napiszę kilka słów na stronach Zapomnianej Biblioteki. Obydwie powieści ukazały się po raz pierwszy w 1932 r. i nie były dotychczas wznawiane. Polecam.


Wydawca: CM
Seria wydawnicza: Kryminały przedwojennej Warszawy
ISBN: 978-83-63424-92-3
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 191




[1] Recenzje powieści Stanisława Wotowskiego wznowionych po latach w serii Kryminały przedwojennej Warszawy: http://www.zapomnianabiblioteka.pl/search/label/Stanis%C5%82aw%20Wotowski

poniedziałek, 29 lutego 2016

Świętokrzyskie regionalia (cz. 13)




„Kielczanie. Z albumów rodzinnych”


Wśród wielu opublikowanych ostatnio pozycji wydawniczych poświęconych Kielcom "Kielczanie z albumów rodzinnych" zasługują na szczególną uwagę. Ten piękny album prezentuje stare zdjęcia pochodzące ze zbiorów rodzinnych Kielczan, w ogromnej większości nigdy dotychczas nie znanych poza kręgiem osób najbliższych.  Zdjęcia te powstawały przez prawie sto lat: od połowy XIX wieku do pierwszych lat po II wojnie światowej. Prezentują one sławnych Kielczan i ich małżonki, wiele rodzin zamieszkałych w grodzie nad Silnicą. Ukazują miejsca pracy, nauki i wypoczynku, utrwaliły także obrazy dawnego miasta, uroczystości rodzinne, wydarzenia okolicznościowe o charakterze publicznym, parady wojskowe i życie codzienne w garnizonie kieleckim. Znalazły się też takie, które dokumentują wydarzenia dramatycznych lat I i II wojny światowej. Z racji, że w Kielcach koegzystowały obok siebie dwie narodowości, polska i żydowska, ta ostatnia również jest reprezentowana wśród innych zdjęć w albumie.


Źródło:


niedziela, 28 lutego 2016

Księgarnia ArtTravel poleca




Maciej Krupa „Kroniki zakopiańskie”


Trudno wyrokować o gatunku, który mógłby pomieścić „Kroniki zakopiańskie” Macieja Krupy, bo w jego książce znajdziemy wiele rozmaitej maści, „nieklasyfikowalne” właściwie opowieści. O ludziach, miejscach i historiach, jakie im się przydarzyły, o przestrzeni lat, kiedy zmiany następowały jakby w mgnieniu oka. Zakopane, Tatry i Podtatrze – autor szeroko zakroił swoją subiektywną panoramę, przekonując czytelników, że warto poświęcić uwagę wędrowcom i łazikom, taternikom i sportowcom, ludziom kultury i wizjonerom, dzięki którym z niewielkiej wioski zrodził się fenomen kultowej wręcz miejscowości, gdzie trzeba „bywać”. Nie ma tu akademickiego wykładu, jest anegdota i gawęda, humor i mrugnięcie okiem, ciepłe uczucia przebijające z każdego zdania, które przenosi nas w nieodległą przecież, a zbyt szybko zapominaną przeszłość.

Opowieści? Szkice historyczne? Gawędy? Eseje? Nie wiem, jak nazwać ten gatunek, lecz wiem, że „Kroniki zakopiańskie”, choć wyładowane po brzegi faktami, są lekkie, dowcipne, potoczyste. Po tę książkę sięgnie zarówno stary górołaz, jak początkujący łazik, zakopiański wyga i przejezdny gość. Maciej Krupa umie zaciekawić czytelnika i ma mu wiele do powiedzenia. Przeczytałem z dużą przyjemnością! (Antoni Kroh)


Więcej na stronie: Księgarnia turystyczna ArtTravel: 



sobota, 27 lutego 2016

„Krypta Hindenburga”




Krzysztof Beśka „Krypta Hindenburga”


„Krypta Hindenburga” jest drugą powieścią Krzysztofa Beśki, w trakcie lektury której mamy okazję spotkać się z dziennikarzem Tomaszem Hornem. I tym razem, bohater zmaga się z rozwiązaniem zagadki historycznej, której korzeni należy poszukiwać na Warmii i Mazurach w ostatnich miesiącach II wojny światowej. Nim zimą 1945 r. wycofujące się oddziały niemieckie wysadziły mauzoleum marszałka Hindenburga, wywieziono stamtąd nie tylko trumny ze szczątkami dowódcy zwycięskiej armii spod Tannenbergu i jego żony lecz także tajemniczą skrzynię. Po kilkudziesięciu latach zza Odry do Polski przybywają ludzie, którzy nie cofną się przed niczym, aby znaleźć się w posiadaniu ukrytego przed nadciągającą Armią Czerwoną depozytu.

Hornowi w jego poczynaniach sekunduje piękna kobieta, młoda i seksowna niemiecka policjantka polskiego pochodzenia, Joanna Klose. Na kartach książki pojawia się także znajoma Horna z powieści „Ornat w Krwi” – pani archeolog Ewa Rimmel, lecz tym razem jej wkład w rozwikłanie tajemnicy sprzed lat jest jedynie epizodyczny. Dziennikarz jak zwykle kilkukrotnie zostaje solidnie poturbowany, na domiar złego traci pracę, a jego przyjaciel zostaje uwikłany w morderstwo ukraińskiej prostytutki.





Znacznie bardziej pasjonujące od przygód Tomasza Horna, są jednak dramatyczne, mroczne i pełne napięcia historie rozgrywające się  przed niemal siedemdziesięciu laty w Tannenberg-Denkmal i okolicach. Karkołomna podroż ciężarówką z bezcennym ładunkiem przez pokryte śniegiem mazurskie bezdroża, na których zaczynają się już pojawiać czołgi z wymalowaną czerwoną gwiazdą na wieżyczce, czy oczekiwanie niemieckich mieszkańców Prus Wschodnich na ostatni pociąg, który może uchronić ich przed nieuchronnie zbliżającymi się sołdatami…  Trochę szkoda, że autor nie powędrował tym tropem i nie stworzył stricte wojennej powieści przygodowej.

Podobnie jak w przypadku pierwszej z książek Krzysztofa Beśki o przygodach Tomasza Horna pt. „Ornat z krwi”[1], również na ponad czterystu stronach niniejszej powieści nie brakuje niespodziewanych zwrotów akcji, pełnych niebezpieczeństw eskapad ciemnymi korytarzami dawnych pruskich budowli, pościgów i strzelanin. Sceneria mazurskich miasteczek, dynamiczna fabuła, kilka splatających się wątków, wszystko to sprawia, że książkę która choć ukazała się w sezonie zimowym, można polecić jako całkiem niezłą lekturę na kilka wakacyjnych wieczorów.


Wydawnictwo: Oficynka
ISBN: 978-83-64307-76-8
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 444

czwartek, 25 lutego 2016

Siedem pytań do Agnieszki Chodkowskiej–Gyurics (część 1)




Agnieszka Chodkowska–Gyurics – tłumaczka i pisarka, 
współautorka powieści kryminalnej „Pan Whicher w Warszawie”


1. Jakie są według Pani najbardziej istotne składniki dobrego kryminału retro?

To trudne pytanie. Gdyby ktokolwiek znał na nie wyczerpująca odpowiedź napisałby pewnie bestseller wszechczasów. Jednkowoż spróbuję podjąć wyzwanie i odpowiedzieć najlepiej jak umiem. Myślę, że przepis na dobry kryminał retro to ciekawy bohater, rzetelność pisarza i, oczywiście, zagadka do rozwiązania. Gdy się nad tym głębiej zastanowić, jest to przepis dający się odnieść do każdego gatunku literackiego, nie tylko do kryminału retro.

Najważniejszy jest bohater. Musi być wyrazisty. Powinien budzić emocje – nie ważne, czy będą to emocje pozytywne, czy negatywne, ważne żeby były intensywne. Jeśli polubimy bohatera będziemy z zapartym tchem śledzić jego poczynania, kibicować mu, przeżywać jego sukcesy i porażki. Gdy główna postać okaże kanalią, z niecierpliwością będziemy oczekiwać kiedy mu się w końcu noga powinie. Najgorzej gdy bohater jest mdły, nijaki. Wtedy jego poczynania są nam doskonale obojętne. Znam wiele arcydzieł literatury, praktycznie pozbawionych akcji, ale zawsze mają one bohatera. Nie musi to być konkretny Kowalski, Smith czy Iwanow, może to być bohater zbiorowy – naród, grupa społeczna czy etniczna, ród albo dynastia, czy chociażby stado pingwinów albo zbiorowisko mrówek. Nieważne. Ważne, że budzi emocje czytelnika.

Druga składowa dobrej książki, to rzetelne rzemiosło pisarskie. Niestety, coraz częściej, natrafiam na powieści byle jakie. Niby i pomysł autor miał, i postaci są fajne, i akcja wartka, ale całość tchnie chałturą na kilometr, poczynając od spraw czysto technicznych takich jak brak redakcji, czy korekty, po zwykłe niedoróbki autora. A to scena zakończona subtelnie jakby ją ktoś siekierą uciął, a to wątek niedomknięty jakby autor nie miał pomysłu na zakończenie, a to wołające o pomstę do nieba bzdury merytoryczne, bo się autorowi sprawdzić nie chciało. W przypadku kryminału retro rzetelność merytoryczna nabiera szczególnego znaczenia. Bardzo łatwo wpaść w pułapkę, zapomnieć, że czegoś w przeszłości nie było, że coś robiono inaczej, że obowiązywały inne zasady postępowania, itd. Nie twierdzę, że autor musi z góry wszystko wiedzieć. Powinien mieć jednak bardzo dużo pokory,  a jeśli czegoś nie jest w dwustu procentach pewny ma sprawdzać, sprawdzać i jeszcze raz sprawdzać.

Teraz, gdy mamy już fajnego (że pozwolę sobie na taki kolokwializm) bohatera i rzetelnego pisarza, możemy zająć się akcją. I tu wchodzimy w specyfikę gatunku. Gdy rzecz idzie o kryminale – czy to współczesnym, czy to retro, kwintesencją opowieści jest zagadka. Przy czym równie ważne jak odpowiedź na pytanie „kto zabił” jest pokazanie, w jaki sposób udało się dotrzeć do prawdy. W tym właśnie, w mozolnym rozwiązywaniu zagadki, wyszukiwaniu tropów, kojarzeniu faktów, wyciąganiu wniosków, tkwi istota kryminału. Niestety, wielu autorów albo tego nie rozumie, albo nie podziela mojej opinii i psuje książkę fatalnym zakończeniem. A to na detektywa, który przez kilkaset stron błądził niczym dziecko we mgle, spływa nagle nieuzasadnione niczym natchnienie, a to morderca targany wyrzutami sumienia pozostawia list z przyznaniem się do winy, a to w przypływie szczerości opowiada komuś o swej zbrodni z najdrobniejszymi szczegółami. Za każdym razem, gdy trafiam na takie rozwiązanie, czuję się oszukana.

2. Książkę „Pan Wicher w Warszawie” napisała Pani wspólnie z małżonkiem Tomaszem Bochińskim (autorem powieści fantasy i science-fiction – przyp. red.). Jak wyglądała praca nad kryminałem?

Na samym początku pracy postanowiliśmy z mężem, że „Pan Whicher w Warszawie” to nasze wspólne dziecko i wspólnie niesiemy za niego odpowiedzialność – wspólnie zbieramy zarówno cięgi jak i zaszczyty. Nie zdradzę więc, kto co napisał. Ciekawe, że znajomi próbowali zgadywać, ale procent trafień wynosi około 50%, czyli tyle ile wynika z rachunku prawdopodobieństwa. Mogę jednak uchylić rąbka tajemnicy i opowiedzieć nieco o warsztacie.

„Pan Whicher w Warszawie” nie jest naszym pierwszym wspólnym tekstem. Swego czasu napisaliśmy opowiadanie „Tylko pieśń” (tekst można za darmo i legalnie pobrać tutaj: http://www.bazaebokow.robertjszmidt.pl/?q=taxonomy/term/110 ). Wspominam o tym bo dzięki temu doświadczeniu przystępując do pracy nad powieścią wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie doprowadzić wspólny projekt literacki końca bez rękoczynów, chociaż oboje jesteśmy niezłymi uparciuchami, a do tego gusty literackie mamy mocno rozbieżne (choć nie pozbawione części wspólnej).

Zaczęliśmy od opracowania ogólnego zarysu i ustalenia co wiemy, a czego nie wiemy. Rzeczy, których nie wiedzieliśmy, było znacznie więcej, nastąpiła więc żmudna faza gromadzenia informacji, zwana ostatnio z angielska researchem. Tu muszę z niejakim wstydem przyznać, że na tym etapie nieco się leniłam i lwią część pracy wykonał mąż. Ja tylko nieco poszperałam w materiałach rosyjskojęzycznych i przyłożyłam się do wyszukiwania ilustracji. Poza tym przyszłam na gotowe.

W końcu nadszedł czas pisania. Podzieliliśmy się scenami i ustaliliśmy, że każdy decyduje o szczegółach w obrębie swoich fragmentów. Co prawda, nie do końca się to udało – kilkakrotnie trzeba było wprowadzać zmiany. Nie ukrywam, że było to przyczyną dość burzliwych twórczych dyskusji, ale szczęśliwie jakoś doszliśmy do porozumienia.

To, że jesteśmy małżeństwem, niewątpliwie bardzo ułatwiło współpracę. Jak by na to nie patrzeć, współautor był zawsze osiągalny. W razie wątpliwości można było od razu porozmawiać, ustalić to i owo, coś zasugerować. Nie było dnia, żebyśmy nie rozmawiali o powieści. Czasami żartujemy, że ważną rolę w procesie twórczym odegrały nasze dwa psy – chcąc nie chcąc musimy codziennie chodzić na długie spacery. Każdy psiarz wie, że deszcz nie deszcz, śnieg nie śnieg, nie ma zmiłuj. Trzeba iść. A taki spacer to dobry czas na rozmowę. Także na rozmowę o kolejnych scenach, które trzeba napisać.

3. Co sprawiło Państwu najwięcej trudności w pracy nad powieścią, której akcja rozgrywa się pod koniec 1862 r. w Warszawie?

Drobiazgi. Ze sprawami zasadniczymi nie ma problemu – informacje są ogólnie dostępne. Bez trudu można dowiedzieć się wielu rzeczy na temat wydarzeń politycznych, niepokojów społecznych, czy wydarzeń kulturalnych. Przy odrobinie wysiłku można też ustalić jak wyglądało miasto – wystarczy poszperać w Internecie czy w bibliotece i znaleźć stare mapy, plany, ryciny, szkice. Ale gdy dochodzimy do drobiazgów zaczyna się problem. Oto przykład: nasz bohater chce napisać list, bierze do ręki... No właśnie, co bierze? Czym pisano pod koniec roku 1862? Gęsim piórem? Stalówką w obsadce? A może istniały już wieczne pióra? Albo inny przykład. Czym zapalić świecę? Czy wynaleziono już wtedy zapałki i czy były one powszechnie stosowane – przecież niektóre wynalazki przyjmują sie od razu, a inne bardzo opornie. Nigdy bym nie pomyślała, jak bardzo czasochłonne może być ustalenie takiego szczegółu.



Recenzja powieści „Pan Whicher w Warszawie”:



środa, 24 lutego 2016

Publikacje Muzeum Historycznego Miasta Krakowa (cz. 1)




„Dwa miasta, dwa brzegi - w 100. rocznicę połączenia Podgórza i Krakowa (1915-2015)”


Od średniowiecza tereny na prawym brzegu Wisły, gdzie od 1784 roku rozwijało się miasto Podgórze, znajdowały się w orbicie zainteresowań miasta Kazimierza włączonego do Krakowa w 1800 roku. W okresie autonomii galicyjskiej, po roku 1867, rozwija się w Podgórzu przemysł, przede wszystkim materiałów budowlanych, kwitnie handel, rozbudowuje się kolejowa i drogowa sieć komunikacyjna, powstają gmachy użyteczności publicznej. Na przełomie XIX i XX wieku miasto było u szczytu swojego rozwoju. Podgórze i Kraków oddzielone rzeką Wisłą, ale połączone od czasów średniowiecza mostami, utrzymywały kontakty społeczno kulturowe i gospodarcze.

Miasta połączyły się w decydującej dla Polski chwili kiedy tworzyła się niepodległość. Odzyskiwanie wolności zaczęło się w Podgórzu, kiedy to właśnie 31 października 1918 roku porucznik Antoni Stawarz przeszedł ze spiskowcami na Rynek Główny i zajął budynek odwachu przylegający do Wieży Ratuszowej, rozbrajając garnizon austriacki. Publikacja towarzysząca wystawie "Dwa miasta, dwa brzegi..." przywołuje szczęśliwy finał wieloletnich negocjacji, w wyniku których Podgórze zdecydowało się zrezygnować ze swojej odrębności.


Źródło:

Publikacja została nominowana do tytułu najlepszej książki historycznej II półrocza 2015 roku.

Muzeum Historyczne Miasta Krakowa na Facebooku:


Miejsce wydania: Kraków
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 348
Format: 24cm x 31cm


wtorek, 23 lutego 2016

"Warszawski trudny czas..."




Teresa Stachurska-Maj, Violetta Urbaniak (red.)
„Warszawski trudny czas, czyli stolica i jej mieszkańcy w świetle archiwaliów”


Publikacja edukacyjna Warszawski trudny czas, czyli stolica i jej mieszkańcy w świetle archiwaliów. Scenariusze i lekcje dla nauczycieli historii wszystkich etapów edukacyjnych, red. T. Stachurska-Maj i V. Urbaniak, Archiwum Państwowe w Warszawie, Mazowieckie Samorządowe Centrum Doskonalenia Nauczycieli, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, Warszawa 2016, ss. 88 + płyta CD, ISBN 978-83-932824-3-2 (APW) ISBN 978-83-64806-69-8 (NDAP) ISBN 978-83-938184-6-4 (MSDN) dostępna jest w siedzibie Archiwum Państwowego w Warszawie oraz Mazowieckiego Samorządowego Centrum Doskonalenia Nauczycieli w Warszawie. Osoby zainteresowane książką mogą napisać na adres: edukacja@warszawa.ap.gov.pl


Źródło:

Więcej:


Wydawca: Archiwum Państwowe w Warszawie
ISBN: 987-83-932824-3-2
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 88 + płyta CD


poniedziałek, 22 lutego 2016

Nowości wydawnictwa Ambaje




Dorota Bałuszyńska-Srebro „Mikołaj i Droga św. Jakuba”


Główny bohater powieści - Mikołaj - musi wyruszyć na wyprawę aby znów ratować swoje miasto. Miasto bowiem powoli znika. A właściwie znika głównie to, co w nim mądre, dobre i piękne. Musi wyruszyć, aby znaleźć i chronić Księgę, Słowa w niej zawarte mają moc stwarzania, odczytane w odpowiednim czasie i miejscu mogą wszystko rozpocząć od nowa. Po drodze mija senne wsie i miasteczka pogrążone w letargu. Spokój okazuje się jednak tylko pozorny, pod tą spokojną powierzchnią pulsują konflikty, walki, wydarzenia historyczne, które przenoszą bohatera i czytelników w sam środek burzliwych dziejów naszego kraju, mocno sprzęgniętych z dziejami europejskiej cywilizacji.

Losy bohatera raz po raz krzyżują się z polskimi szlakami Drogi do Santiago de Compostela, a konkretnie ze szlakiem określanym nazwą Małopolska Droga św. Jakuba, co pozwala czytelnikowi na poznanie kolejnych jej etapów. Nie jest to jednak pobożna pielgrzymka, a może nawet wręcz przeciwnie…


Źródło:

Więcej o książce:

Wydawca: Ambaje
ISBN: 987-83-63606-16-9
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 222




Dorota Bałuszyńska-Srebro „Julia i Miasto”


Julia wyjechała do Krakowa na studia a tam… Nic tam nie było zwyczajne.  Po ulicach krążyli dawni zbrodniarze i święci, w kamieniach i cegłach  odcisnęły się ludzkie tęsknoty, pragnienia, lęki i nieodkupione winy, w murach Uniwersytetu błąkał się dawny profesor, na renesansowych biesiadach pojawiał się Kallimach. Po zmroku wyłaniały się zarysy zburzonych dawno kamienic, kościoły, baszty, mury, zbory i cmentarze - raz wywołane do życia nie potrafiły już odejść, . Każde dzieło umysłu i rąk ludzkich  zostawiło tu swój, ślad, tworząc  ponadczasową duchowo-materialną konstrukcję.

A wszystko to w jednym Mieście. Za jego przyczyną  Julia wplątała się w niebezpieczną, trwającą od XV wieku intrygę. Błądząc ulicami wzdłuż jego istniejących i nieistniejących budynków, spróbuje znaleźć rozwiązanie niezwykłej zagadki, od której zależą przyszłe losy świata.


Źródło:

Wydawca: Ambaje
ISBN: 987-83-63606-04-6
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 256


Wydawnictwo Ambaje na Facebooku: