niedziela, 7 lutego 2016

„Ornat z krwi”




Krzysztof Beśka „Ornat z krwi”


Ostatnie dni sierpnia. Dobiega końca urlop dziennikarza Tomasza Horna. Czterdziestoletni mężczyzna wraca znad Bałtyku do Warszawy. Kto wie, jeśli wybrałby inną drogę, być może szybko dotarłby do stolicy, zasiadł za redakcyjnym biurkiem i przystąpił do pisania kolejnego artykułu do swej gazety. Gdyby tak postąpił, ominęła by go jednak przygoda życia, a czytelnicy straciliby okazję do spędzenia kilku wieczorów nad wciągającą, przepełnioną sensacyjnymi wątkami lekturą.

Horn przez kilka miesięcy studiował historię, później co prawda porzucił ten kierunek i  rozpoczął studia dziennikarskie, ale zainteresowanie zagadkami sprzed wieków nadal tkwiło w nim bardzo głęboko. Nic więc dziwnego, że tak łatwo dał się wciągnąć w pełną niebezpieczeństw historię, jaką zafundowała mu młoda i piękna archeolog Ewa Rimmel. Początek znajomości tej dwójki nie zapowiadał co prawda, że przeistoczy się ona w pasjonującą podróż do czasów świętego Wojciecha, czy Mikołaja Kopernika. Ot, zwykła stłuczka, kilka rys na karoserii auta, pęknięcie zderzaka… Tomasz podwozi kobietę, której pojazd ucierpiał nieco bardziej, do konkatedry św. Jana w Kwidzynie, gdzie Ewa zamierza dołączyć do ekipy pracujących w niej archeologów.  

Naukowcy odkrywają w świątyni trumny ze szczątkami wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego. Niestety, wkrótce po sensacyjnym odkryciu, w niewyjaśnionych okolicznościach umiera szef grupy archeologów. Nadmiar złego, niebawem po tej tragedii zostaje zamordowany proboszcz konkatedry. To dopiero początek całego pasma zdarzeń, w jakie wplątali się Ewa i Tomasz. Krzysztof Beśka stworzył pasjonującą opowieść, w której wydarzenia sprzed kilkuset lat przeplatają się z przygodami duetu bohaterów, do którego dołączają sympatyczny policjant i ksiądz, który być może trzyma jedną z nici do rozwiązania zagadek. Po drugiej stronie barykady znajduje się opętany szaleńczymi zamiarami przywódca tajemniczej sekty, który nie cofnie się przed niczym, aby zrealizować swe plany. Kiedy giną kolejne osoby, prowadzący nieformalne śledztwo bohaterowie zaczynają szukać związków łączących ofiary.

Wakacyjny klimat, sceneria zabytkowych kościołów w Kwidzynie i Fromborku, wykopaliska w świątyni, imię głównego bohatera, piękna współtowarzyszka przygody, tajemniczy przeciwnik, wiekowe księgi, zaszyfrowane wskazówki, zagadka historyczna, być może skarb… Pierwsze strony "Ornatu z krwi" sugerują czytelnikowi, że będzie miał do czynienia z historią zbliżoną do cyklu książek Zbigniewa Nienackiego o przygodach Pana Samochodzika, a szczególnie z powieścią „Pan Samochodzik i Templariusze”. Dalsza część książki, napisana z niebywałym rozmachem, to już jednak sensacyjna historia, trochę w stylu filmów z Jamesem Bondem, w której nie brakuje mocnych scen, strzelanin, pościgów i gwałtownych zwrotów akcji.

Nakładem wydawnictwa Oficynka, pod koniec ubiegłego roku ukazał się kolejny tom przygód redaktora Tomasza Horna. Recenzję nowej powieści Krzysztofa Beśki „Krypta Hindenburga” znajdziecie niebawem na stronach Zapomnianej Biblioteki.


Wydawnictwo: Oficynka
ISBN: 978-83-62465-73-6
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 578


piątek, 5 lutego 2016

„Silesia Noir”




Marcin Szewczyk „Silesia Noir” (Czorny Ślōnsk)


Kolejny rewelacyjny kryminał napisany kompletnie po ślōnsku. Tym razem autorstwa Marcina Szewczyka z Pszowa, laureata konkursu jednoaktówki po śląsku organizowanego przez Gazetę Wyborczą. 

Czorny kryminał osadzony w konwyncji "noir". Rok 1927. Górny Ślonsk na kerym dycki padze deszcz, niesie sie mgła, za winkalami a po ainfartach chowajom sie elwry i chachory, a luft je pełny czornej sadze. Po Rybniku a Raciborzu szaleje psychopatyczny mordyrz, a policjo ni mo na niego rady. Do chorego szpilu z waryjotym stowo styrany życiym prywatny detektyw Herman Fox, kery mo fest wielki doświadczyni w chytaniu przestymców, ale jednocześnie od lot tropiom go wyrzuty sumiynio kere durch tłumi we sia gorzołom. Kryminalne zagadki, zwroty akcje, gorzoła a cygarety, a ku tymu przebiegło i tajymniczo famme fatale. W tle poplebiscytowo rzeczywistość, starci polskigo i niymieckigo nacjonalizmu, świat podzielony granicom na Odrze, a do tego telefony na korbla i legyndarny Ford T.





Źródło:

Wydawca: Silesia Progress
ISBN: 978-83-942643-2-1
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 237


wtorek, 2 lutego 2016

„Złota bransoleta”




Anna Kłodzińska „Złota bransoleta”


„Złota bransoleta” jest drugim kryminałem milicyjnym w bogatym dorobku Anny Kłodzińskiej. Jak pamiętamy, jeszcze w poprzednim tomie, ulubiony bohater tej autorki porucznik Szczęsny prowadził śledztwo w sprawie zabójstwa pracownicy Zakładów Elektrotechnicznych. Młody oficer całkiem nieźle się wówczas spisał, nic więc dziwnego, że zadowoleni z jego pracy przełożeni szybko pomyśleli o awansowaniu zdolnego funkcjonariusza.[1]  Kolejną zagadkę kryminalną, w której ważną rolę odgrywa tytułowy cenny rekwizyt, Szczęsny będzie rozwiązywał już jako kapitan.




„Najlepsze kryminały PRL” - nowa seria wydawnictwa CM.



Arena nowej zbrodni znajduje się w jednym ze sklepów komisowych, w Warszawie, na Nowym Świecie. Tam właśnie zostaje znaleziony konający kierownik placówki, Andrzej Zadrożny. Wkrótce po przewiezieniu do szpitala Zadrożny umiera. W trakcie pierwszych ustaleń okazuje się, że szef komisu dorabiał sobie na boku, prowadząc nie do końca legalne interesy z zamożnymi klientami. Niestety, Szczęsny i jego koledzy w milicyjnych mundurach mają problem wykryciem sprawcy napadu. Z grona podejrzanych nie można wykluczyć kilku pracowników sklepu, jak również klientów, których stać było na robienie zakupów w komisie. Kiedy wydaje się, że nie uda się schwytać zabójcy, milicjanci otrzymują zgłoszenie o kolejnym morderstwie. Szczęsny zaczyna się zastanawiać, czy zbrodnie mogą mieć ze sobą jakiś związek.

Akcja przenosi się z komisu, na komisariat, z komisariatu do szpitala. Zaglądamy do mieszkania rodziny denata oraz odwiedzamy mieszkanie asa warszawskiej milicji. Choć wydarzenia w powieści rozgrywają się w latach 50-tych ubiegłego wieku, a książka ukazała się drukiem w 1958 r., pozytywnie zaskakuje umiar autorki w serwowaniu czytelnikowi ideologicznych sloganów, jakimi przesiąknięte były dziesiątki utworów publikowanych w tym okresie. Anna Kłodzińska splotła losy postaci wywodzących się z różnych środowisk, sprawiając tym niemały kłopot przedstawicielom organów ścigania. Mało tego, milicjantom zdarza się czasem popełniać błędy. Nawet sam kapitan ponownie łamie procedury i podejmuje ryzyko, zapuszczając się bez wsparcia w niebezpieczne i mroczne zakamarki starych kamienic. Ludzki wymiar stróżów prawa sprawia, że nawet na kolegów Szczęsnego spoglądamy z pewną dozą sympatii. Polecam.


Wydawnictwo: CM
Seria wydawnicza: Najlepsze kryminały PRL
ISBN: 978-83-63424-95-4
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 161



[1] Recenzja powieści „Śledztwo prowadzi porucznik Szczęsny”: http://www.zapomnianabiblioteka.pl/2016/01/sledztwo-prowadzi-porucznik-szczesny.html

poniedziałek, 1 lutego 2016

Księgarnia ArtTravel poleca




Arkady Fiedler „Mój Ojciec i Dęby”


Tym razem Arkady Fiedler zaprasza nas w podróż do krainy swojego dzieciństwa i młodości. Wędrujemy po terenach położonych nad Wartą, spędzamy czas wśród rogalińskich dębów, uczestniczymy w polowaniach i wyprawach na ryby, jesteśmy świadkami snucia marzeń o egzotycznych eskapadach.Książka jest hołdem złożonym rodzicom autora, zwłaszcza ojcu, który nauczył Arkadego kochać świat, ludzi, zwierzęta i rośliny. Wspólnie przeżyte chwile ukształtowały osobowość młodego Fiedlera – dzięki ojcu został pisarzem-podróżnikiem.


Więcej na stronie: Księgarnia turystyczna ArtTravel: 




niedziela, 31 stycznia 2016

„Jak dawniej po Tatrach chadzano”




Krzysztof Pisera „Jak dawniej po Tatrach chadzano”


Antoni Kroh w recenzji wcześniejszego wydania, opublikowanej w „Nowych książkach” tak oddawał atmosferę dawnych czasów wyłaniającą się z kart książki: Kobiety w spódnicach do ziemi, wytwornych kapeluszach, haftowanych góralskich serdakach. Patrzą w dal zachwyconym wzrokiem. Panowie stroszą wąsy, marszczą brwi, krzepko dzierżą ciupagi. Plecaków nie mają, no pewnie, od dźwigania przecież są tragarze. Parę kroków dalej przewodnicy, w ubiorach (nie kostiumach) podhalańskich, też odpoczywają, przycupnęli nieco z boku, ale nawet w takiej chwili czujnie pozierają na gości. Widać, że czują się za nich odpowiedzialni, jak juhasi za owce. W tle skały, kosówka, niewyraźne sylwetki kozic, na niebie orły. Wycieczka tatrzańska ze starej fotografii. Wiek XIX. Gdyby ktoś powiedział tym ludziom, że za sto lat u wylotu tatrzańskich dolin będą sprzedawane bilety wstępu, jak na stadion, miliony biletów rocznie, pewnie zafrasowaliby się o zdrowie psychiczne rozmówcy.

Jak dawniej po Tatrach chadzano to obszerny wybór dziewiętnastowiecznej tatrzańskiej literatury wspomnieniowej, bogato ilustrowany fotografiami i rycinami. Krzysztof Pisera powiązał swymi komentarzami starannie dobrane cytaty, znane i mniej znane. Powstała księga pamiątkowa. Można ją czytać od deski do deski albo otwierać na chybił trafił, przenosząc się w epokę, która wywarła przemożny wpływ na kulturę polską XX wieku i tkwi w nas do dzisiaj. Powspominajmy Tatry, jakich już nie ma, posmakujmy wrażeń, których nie zaznamy.

Publikację zaopatrzono w mapki, opis zapomnianych schronów i skalnych koleb, noty biograficzne wybitniejszych postaci związanych z Tatrami, listę ówczesnych przewodników oraz – znakomity pomysł, rzadkość w tego rodzaju publikacjach – informacje o systemie walutowym obowiązującym w Galicji w drugiej połowie XIX wieku, cenach niektórych artykułów i wysokości zarobków.


Wydawnictwa Tatrzańskiego Parku Narodowego 
Zakopane 2013 
Autor: Krzysztof Pisera 
Recenzenci: Wiesław Siarzewski, Wiesław Aleksander Wójcik 
Mapy: Ewa Kurylak 
Format 162x235x25 
Oprawa miękka, 468 stron 
Wydanie III 
ISBN 978-83-61788-63-8
Cena: 35 zł


Więcej na: wydawnictwa.tpn.pl



piątek, 29 stycznia 2016

Siedem pytań do Emila Roszewskiego (część 1)




 
Emil Roszewski - autor powieści przygodowej „Na tropie srebrnego kura”, objętej patronatem medialnym Forum Miłośników Pana Samochodzika oraz Zapomnianej Biblioteki.


1. Skąd pomysł na to, aby skarbem poszukiwanym przez bohaterów Twej powieści były insygnia bractwa kurkowego?

Podczas poszukiwań jakiegoś ciekawego tematu wpadła mi w oko informacja o zaginionych insygniach pewnego bractwa kurkowego, które przed wojną zostały ukryte w obawie przed konfiskatą. Wcześniej chodziło mi po głowie kilka wątków, ale ta krótka notatka jakoś je wyparła uruchamiając  wyobraźnię. Od razu pojawiło się uczucie, że to jest TEN temat.

2. Z lektury powieści wynika, że tereny opisane na jej kartach autor wielokrotnie przemierzał wcześniej w trakcie wakacyjnych wędrówek. Czy to jest Twój ulubiony sposób spędzania letnich miesięcy?

Wakacje spędzone na wędrówce to moja ulubiona opcja. Chociaż fajne są też podróże po okolicy z noclegiem w jednym miejscu. Jeśli takie wyprawy mają jakiś motyw przewodni (poszukiwanie konkretnych osób czy historycznie osadzonych miejsc), to tym lepiej. Przy czym nasze rodzime lasy, jeziora i (często niestety zaniedbane…) zabytki nęcą mnie dużo bardziej niż zagraniczne atrakcje.

3. Jak długo trwała praca nad powieścią? Co sprawiło Ci najwięcej trudności?

Trochę wstyd się przyznać... Pięć lat. Choć z dużymi przerwami. Kilka miesięcy trwało wymyślanie wątku, zbieranie materiałów oraz analizowanie samochodzikowych elementów, no i mobilizowanie się do startu. Potem było kilka miesięcy pisania. Potem prototyp poszedł w świat (czyli był konsultowany ze znawcami serii). Potem była roczna przerwa. Potem były autorskie poprawki. Potem blisko dwuletnia przerwa. Potem znowu autorskie poprawki. i.t.d. Odliczając przerwy można powiedzieć, że dwa lata. Czyli i tak długo - przy takim tempie żaden autor by się raczej z pisania nie utrzymał. ;) A co do trudności to najcięższym wyzwaniem było wysłanie powieści do wydawnictwa. 






4. Tak wolne tempo zbliża jednak Twoje pisanie do tempa samego Nienackiego, to chyba dobry znak?

Nie mi o tym sądzić. Ludzie mają różne tempo pisania, a od oceniania rezultatu są czytelnicy.

5. Które z powieści Zbigniewa Nienackiego cenisz najwyżej?

Trudne pytanie. Ranking nie jest stały i zmienia się nieco zależnie od pory roku (na przykład jesienią bardzo zyskuje Niesamowity Dwór). Ale zawsze wysoko cenię te części, w których pojawia się motyw jeziora. Na podium na pewno znajdą się "Nowe przygody" i "Księga strachów". Trzecie miejsce jest ruchome.

6. A który z autorów kontynuacji przygód Pana Samochodzika najbardziej w swej twórczości oddaje klimat i ducha dzieł Zbigniewa Nienackiego?

Jeśli chodzi o język, opis otoczenia, umiejętność oddania piękna przyrody, ale także uchwycenie klimatu wędrówki i biwaku na łonie natury - zdecydowanie najlepszy jest Andrzej Irski. Z kolei Luiza Frosz ma bardzo dobre fragmenty retrospektywne i potrafi zbudować trzymającą w napięciu akcję. Ci kontynuatorzy są moim zdaniem najbliżej pierwowzoru. Chociaż z góry zastrzegam, że nie znam wszystkich (muszę np. wreszcie przeczytać coś Ajchel'a). Największym rozczarowaniem byli dla mnie Olszakowski i Miernicki, kompletnie nie czuli Samochodzika.

7.  Dlaczego "Na tropie srebrnego kura" nie zostało wydane przez Warmię? Wydaje się, że po dokonaniu niezbędnych przeróbek powieść doskonale spełnia kryteria tzw. "kontynuacji".

Nie pasuje mi kierunek, w którym poszła duża część powieści Warmii - za dużo nowoczesnego sprzętu i komandosów, a za mało nastroju i dedukcji. Zniknął w tym gdzieś kluczowy dla Nienackiego schemat brzydkiego kaczątka. Niektórym nowszym kontynuatorom udało się uniknąć tego kierunku, ale w jakimś sensie rzuca on negatywne światło na całą serię. Poza tym chyba dość trudne musi być pisanie na przemian kolejnych odcinków serii "w zespole", nie każdy tak potrafi. No i terminy dla mnie zdecydowanie za krótkie.  A wreszcie (last but not least) strasznie nie podobają mi się warmińskie okładki. ;)



Recenzja powieści Emila Roszewskiego:






czwartek, 28 stycznia 2016

„Moja Warszawka”




Kazimierz Krukowski „Moja Warszawka”


,,Któż nie zna Lopka? Lopek i kropka” – taki refren powtarzała rozbawiona Warszawa lat 20 i 30. XX wieku, mając na myśli doskonałego komika, świetnego aktora i, jak się okazuje, również wspaniałego narratora, Kazimierza Krukowskiego (1901-84). W pamięci miłośników kabaretu i filmu (w tej właśnie kolejności) pozostał „Lopek” jako odtwórca przezabawnych piosenek satyrycznych wyśmiewających otaczającą go rzeczywistość, ale głównie jako doskonały odtwórca skeczów typu „szmonces” – ubrany w mizerne brązowe paletko w czarną kratę i zniszczony melonik na głowie  latami bawił tłumy spragnionych śmiechu ludzi.  Po wojnie, po powrocie z emigracji, wrócił na scenę, ale  zaczął też pisać wspomnienia. I tak, w 1957 roku  Filmowa Agencja Wydawnicza wydała jego Moją Warszawkę z uroczymi rysunkami Eryka Lipińskiego.  Na niewielu ponad 100 stronach Krukowski pozwala tam czytelnikom zanurzyć się w atmosferę Warszawy przedwojennych czasów, poznać klimat tamtych lat, świat teatru, kabaretu i kina. A ma o czym pisać i... potrafi pisać. Z kart Warszawki spoglądają na nas minione gwiazdy: zwiewna Loda Halama z siostrami, przecudna i przedwcześnie zmarła Zula Pogorzelska, charyzmatyczna Ordonka, niepowtarzalny konferansjer i twórca teatrzyku „Qui Pro Quo” Fryderyk Jarossy, świetni aktorzy: Adolf  Dymsza, Ludwik Solski, Michał Znicz i wielu, wielu innych, o których Krukowski opowiada z ogromnym ciepłem i swadą. Warszawka to też nostalgiczna podróż po samej stolicy, po jej kawiarniach, eleganckich restauracjach i... spelunkach. To taka mała, ale jakże ciepła pigułka przedwojennej Warszawy. Po latach przypominamy czytelnikom tę niezwykłą książkę, licząc, że dzięki niej poznają zapominany powoli kawałek historii naszej stolicy. 


Źródło:

Więcej o książce:

Wydawca: Inicjał Andrzej Palacz
ISBN: 978-83-64066-04-7
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 137



środa, 27 stycznia 2016

Poczet wydawców książki polskiej




Jan Okopień „Pionierzy czarnej sztuki 1473-1600”

Poczet wydawców książki polskiej (tom I)


Pionierzy czarnej sztuki... to pierwszy z zaplanowanych pięciu tomów dzieła Poczet wydawców książki polskiej. Na 200 bogato ilustrowanych stronach znajdziecie Państwo sylwetki 30 drukarzy i wydawców epoki tworzenia się w Rzeczypospolitej rynku książki drukowanej, m.in. Kaspra Straube, Floriana Unglera, Szarffenbergów, Hieronima Wietora, Łazarz Andrysowica, Piotrkowczyków, Macieja Garwolczyka, Sebastiana Starneckiego. Książka wydana została w oprawie złożonej z obwolutą a bardzo starannie wydrukowały ją Zakłady Graficzne im. KEN z Bydgoszczy.


Źródło:

Więcej o książce:


Wydawca: Inicjał Andrzej Palacz
ISBN: 83-911435-2-X
Rok wydania: 2002
Liczba stron: 200




Jan Okopień „Książka wyzwolona 1918-1950”

Poczet wydawców książki polskiej (tom V)


Kolejny wolumen ,,Pocztu wydawców książki polskiej 1473-1950", tym razem dotyczący czasów międzywojnia. Do niniejszego tomu autor wybrał najbardziej wartościowe i reprezentatywne, jego zdaniem, oficyny i księgarzy/wydawców, przy czym tylko te firmy i postaci, które rozpoczęły działalność od 1918 roku. Znajdziemy tu więc Bibliotekę Polską Władysława Kościelskiego, słynny T.E.M. Trzaski, Michalskiego i Everta, Wydawnictwo Polskie Rudolfa Wegnera, ale też mniej znane, jak Instytut Bałtycki czy Instytut Śląski. Wszystkie tworzyli ludzie z ambicjami, ale też przywarami, które często doprawadzały ich i ich firmy do skraju bankructwa, a nawet śmiertelnego końca. Historia wielu z nich to gotowy materiał na zajmujący film fabularny.


Źródło:

Więcej o książce:


Wydawca: Inicjał Andrzej Palacz
ISBN: 978-83-64066-03-0
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 279



wtorek, 26 stycznia 2016

„Oczko się odlepiło temu misiu...”





Maciej Replewicz „Oczko się odlepiło temu misiu...”
Biografia Stanisława Barei


Kariera Stanisława Barei pełna była potyczek z ówczesną rzeczywistością. Setki absurdalnych scenek z własnego życia ten niezrównany obserwator potrafił później wykorzystać i po mistrzowsku przenieść na ekran. Książka „Oczko się odlepiło temu misiu...”, będąca biografią reżysera składa się z 28 ujęć (rozdziałów), w których Maciej Replewicz odkrywa przed miłośnikami kultowego twórcy wiele nieznanych epizodów związanych z jego życiem prywatnym i zawodowym. Czytelnicy mają okazję poznać lata dzieciństwa Staszka, w tym odwiedzić kino „Lot” w Jeleniej Górze – miejsce w którym rozpoczęła się fascynacja nastoletniego chłopca filmem. Mają także okazję być przy reżyserze w trudniejszych chwilach, aż po dzień 14 czerwca 1987 r., kiedy to w szpitalu w Essen przestało bić serce autora „Bruneta wieczorową porą”.

Publikacja jest kopalnią informacji i ciekawostek o każdym z filmów Barei. Znajdziemy w niej ponadto lokalizacje planów zdjęciowych nakręconych przez niego filmów. „Oczko się odlepiło temu misiu...” to wędrówka po polskim filmowym światku lat 1960-1987. W tych właśnie latach miały miejsce premiery pierwszego i ostatniego filmu reżysera. Stanisław Bareja był autorem kilkudziesięciu scenariuszy filmowych. Tylko niewielka część z nich została zrealizowana na celuloidowej taśmie. Niewykorzystanym scenariuszom Barei jest również poświęcony jeden z rozdziałów książki.






W ubiegłym roku miałem przyjemność przeczytać inną książkę autora, w której odsłaniał kulisy legendarnego serialu „Stawka większa niż życie”.[1] Zrealizowałem również wywiad, w którym na pytanie, który z seriali „Stawkę…” czy „Alternatywy 4” ceni wyżej, Maciej Replewicz odpowiedział: „Zdecydowanie Bareja, zdecydowanie „Alternatywy 4”. Te dwa seriale są nieporównywalne, choć obydwa kręcono w PRL a dziś mają etykietkę „kultowych”. „Stawka” to serial sprawnie zrealizowany, ale stworzony na polityczne zamówienie władz PRL. Twórcy chętnie wykonywali ukłony w jej stronę, część nazwisk i pseudonimów partyzantów z GL/AL w serialu, to autentyczne nazwiska i pseudonimy moczarowskiej „wierchuszki” SB końca lat 60. Stanisław Bareja to człowiek z innego bieguna, wierny swoim poglądom, na wskroś uczciwy, przyzwoity. Jeden ze scenarzystów „Stawki”, Zbigniew Safjan agresywnie atakował Bareję podczas kolaudacji „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz” w grudniu 1977 roku. Atak w obecności wiceministra kultury Janusza Wilhelmiego był podłością. Bareja przypłacił go zawałem serca. Nie kłaniał się władzy w pas, a za każdy film czy serial płacił własnym zdrowiem.”[2]

Wartość książki Macieja Replewicza podnosi wykorzystanie przez niego szeregu nie publikowanych wcześniej materiałów, zdjęć, wspomnień i dokumentów a także stenogramów Komisji Ocen Scenariusza i stenogramów kolaudacyjnych z archiwów Filmoteki Narodowej. Wśród kilkudziesięciu osób, z których pomocy korzystał autor w trakcie pracy nad biografią znajdziemy wiele tak znaczących postaci polskiego kina jak: Janusz Morgenstern, Tadeusz Chmielewski, Jan Kobuszewski, Janusz Gajos, Stanisław Tym czy Andrzej Wajda. Polecam.


Wydawnictwo: Fronda
ISBN: 978-83-8079-007-0
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 477


poniedziałek, 25 stycznia 2016

„Na zgliszczach”





Maciej Paterczyk „Na zgliszczach”

Patronat medialny: Zapomniana Biblioteka


Kamień Pomorski, druga połowa lat czterdziestych. Monotonię codziennego życia milicjantów, wypełnionego głównie walką z szabrownikami, przerywa informacja o zabójstwie dokonanym w jednej z poniemieckich wiosek. Ofiarą zbrodni pada młoda dziewczyna. Matka denatki oskarża o popełnienie morderstwa sąsiadów zza miedzy. Do zasiedlonej przez polskich osadników wsi przybywa komendant Powiatowej Milicji Obywatelskiej Stanisław Brzeziński. Komendantowi udaje się rozwikłać sprawę, aresztować podejrzanego a tym samym zapobiec krwawemu zatargowi pomiędzy skłóconymi sąsiadami.

Brzeziński zamierza zająć się teraz swoimi sprawami. Planuje ucieczkę za granicę i w związku z tym stara się zdobyć środki, które pozwolą mu na rozpoczęcie nowego, lepszego życia za żelazną kurtyną. Nielegalne przekroczenie granicy ma swoją cenę. Dla Brzezińskiego cena ta może okazać się bardzo wysoka. Kiedy wydaje się, że zagadka śmierci dziewczyny zostaje rozwiązana i milicjant będzie mógł wreszcie poświęcić się realizacji własnych planów, giną kolejne kobiety. Rozpoczyna się wyścig z czasem. Bohater powieści Macieja Paterczyka przed opuszczeniem kraju stara się za wszelką cenę wykryć mordercę, zapobiec kolejnym zbrodniom oraz wybuchowi paniki w Kamieniu Pomorskim i okolicy. Czasu ma bardzo niewiele, a sprawy niebezpiecznie się komplikują.




Edmund Fetting – „Nim wstanie dzień” (Prawo i pięść – 1964 r.)



Jest to już moje kolejne spotkanie z twórczością Macieja Paterczyka. Niespełna dwa lata temu przeczytałem udaną, debiutancką książkę autora pt. „Ziemie niczyje”, której akcja także rozgrywa się na Ziemiach Odzyskanych w schyłkowym okresie II wojny światowej.[1] Obydwie powieści łączy nie tylko miejsce akcji, lecz przede wszystkim znakomite oddanie atmosfery panującej na terenach znajdujących się od niedawna pod polską administracją.

Na kartach powieści „Na zgliszczach” pojawia się wiele postaci. Każda z nich skrywa w sobie jakiś dramat lub tajemnicę z okresu przedwojennego lub z lat okupacji,  które kształtują jej postępowanie w zupełnie nowych realiach. Bohaterowie nie potrafią rozliczyć się z przeszłością, a niezwykle trudno jest przetrwać żyjąc jedynie złudzeniami w trudnych, brutalnych czasach. Powojenny świat wypełniony jest pozorami i kłamstwami. Brzeziński przymyka oko na wybryki podkomendnych, lecz nie pozwala na łamanie prawa na podległym mu terenie. Zależy mu aby zostać pozytywnie zapamiętanym przez lokalną społeczność. W Kamieniu Pomorskim wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. Komendant pilnie strzeże swojej tajemnicy, a nie mogąc nikomu zaufać, częściej rozmawia sam ze sobą niż z własnymi podwładnymi. Żadnego z pierwszo i drugoplanowych bohaterów książki nie da się ocenić jednoznacznie. Każda z postaci, łącznie z Brzezińskim pełna jest rozdarć i sprzeczności. Zyskuje przez to fabuła powieści oraz czytelnicy, którzy do ostatniej strony nie mogą być pewni, jakie decyzje podejmie niekonwencjonalny komendant milicji. Polecam.

Wydawca: CM
ISBN: 978-83-63424-85-5
Seria wydawnicza: Kryminały Ziem Odzyskanych
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 242